Życie polonijne
W minioną sobotę jubileusz 50-lecia pracy w Kanadzie i 100. rocznicy śmierci swego założyciela obchodzili księża ze Zgromadzenia Księży Michalitów.
Tutaj, na terenie aglomeracji torontońskiej, jeśli mowa o Kościele, to prawie zawsze dotyczy rzecz o. oblatów, którzy posługują w trzech największych parafiach polskich – św. Kazimierza, św. Stanisława, św. Maksymiliana Kolbe czy najnowszej św. Eugeniusza de Mazenod, jednak jest też inna polska parafia, bardzo prężna i lubiana – parafia św. Teresy przy Lake Shore. Tam właśnie znajdziemy ojców michalitów.
Księża ze zgromadzenia są bardzo aktywni w prowincji, gdzie po raz pierwszy zgromadzenie zostało erygowane w 1962 roku w diecezji London, otwierając pierwszy dom zakonny michalitów w Windsor, a następnie przenosząc się pod London, do Melrose.
Tak się składa, że patron zgromadzenia św. Michał Archanioł – obrońca przed szatanem – jest również patronem diecezji torontońskiej.
W sobotę na uroczystościach w kościele, a następnie na bankiecie w podziemiach kościoła św. Teresy obecni byli przedstawiciele władz świeckich i duchownych, w tym m.in. arcybiskup Toronto Tomasz kardynał Collins oraz biskup London Ronald P. Fabbro. Licznie przybyli polscy księża – oblaci: o. Janusz Błażejak, o. Adam Filas. Nie zabrakło również kultowej postaci Stowarzyszenia Polskich Księży na Wschodnią Kanadę o. Stanisława Rakieja – chrystusowca, byłego proboszcza parafii w Scarborough.
Przy stole prezydialnym zasiadł poseł do parlamentu federalnego Władysław Lizoń z małżonką, był też obecny poseł liberalny Borys Wrzesnewskyj, a także władze Kongresu Polonii Kanadyjskiej z prezesem Teresą Berezowską i przedstawiciel konsulatu RP.
Bankiet uświetniony został brawurowym występem zespołu "Harnasie".
Parafia św. Teresy skupia przeszło 2000 rodzin, w latach 90. zakończono remont kościoła, a jej pierwszym proboszczem michalitą był ks. Jan Burczyk CSMA, który objął parafię w 2002 roku.
Wśród gości na bankiecie widać było liczną grupę parafian Filipińczyków, bo parafia św. Teresy prócz przeważającego polskiego charakteru jest wspólnotą wielu kultur i narodowości.
Michalici to zgromadzenie szczególne dla Polski. Założone pod koniec XIX wieku przez polskiego kapłana bł. Bronisława Markiewicza, ucznia św. Jana Bosco, wielkiego wychowawcę młodzieży. Poruszony nędzą osieroconych dzieci i zagubionej młodzieży, to właśnie im poświęcił życie.
Był wielkim polskim patriotą, marzył o Polsce sprawiedliwej i wielkiej, dlatego wybrał dla zgromadzenia św. Michała Archanioła, wodza wojsk niebieskich. Zgromadzenie zasłynęło pracą u postaw, wydając przez wiele lat m.in. magazyn "Powściągliwość i Praca".
Do dzisiaj michalici ze szczególną troską podchodzą do młodzieży trudnej, uzależnionej, z problemami, starając się pokazać im drogę do wolności w Bogu; głoszą rekolekcje i misje, pracują w domach dziecka, poprawczakach, ośrodkach młodzieżowych.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1078#sigProIda964053312
•••
Poprosiliśmy o wypowiedź przewodniczącego delegatury kanadyjskiej michalitów, ks. Andrzeja Kowalczyka.
– Michalici to specjalne powołanie, to być blisko ludzi, którzy są dalej od Boga, czasem uzależnieni, spętani kłopotami, dlaczego Ksiądz wybrał to zgromadzenie?
– Zachwyciła mnie idea księdza Markiewicza, idea pracy z młodzieżą i wśród młodzieży; zachwyciła mnie postawa młodych michalitów, którzy przyjeżdżali do naszej parafii, ich entuzjazm i radość życia; radość posługi wśród młodych, bycia z młodymi, żeby kształtować te charaktery, kształtować te serca, które często mogą się pogubić, pokazywać im Pana Boga, że warto dla Pana Boga dobrze żyć, pięknie żyć; żyć po Bożemu, że warto ten swój charakter i swoje życie też dla Pana Boga poświęcać.
– Jak Ksiądz ocenia dzisiejszą młodzież? Lubimy na młodzież narzekać, co Ksiądz by powiedział o tych młodych ludziach?
– Młodzież dzisiaj jest piękna, tylko nie trzeba się bać tej młodzieży. Młodzież jest piękna, która szuka, tak jak młody Natanael, który przyszedł do Pana Boga po nocy szukać odpowiedzi na dręczące go pytania.
I trzeba pokazywać, gdzie na te pytania jest odpowiedź. Młodzież dzisiaj jest dobra; jest w niej dużo dobra. Ja doświadczyłem tego dobra i w szkole podstawowej, i w szkole średniej, i kiedy byłem proboszczem, i w naszym domu rekolekcyjnym, który prowadzę.
Owszem, są trudności, kłopoty, ale właśnie tu jest też i rola michalitów, to co ksiądz kardynał powiedział – who is like God – pokazywać, kim dla ciebie jest Pan Bóg, to co mówił dzisiaj w kazaniu, żeby wybierać Pana Boga w codziennym życiu, bo to życie jest czasem takie skomplikowane, takie trudne, ale tak do końca, to właśnie wszystko się sprowadza do tego, kim dla ciebie jest Pan Bóg.
– Ostatnie pytanie – czy czasem nie jest dzisiaj tak, że coraz bardziej przeszkadzają w dotarciu do Pana Boga środki masowego przekazu, kultura masowa?
– Pewnie tak, bo dobro, piękno się nie sprzedaje; dobro, piękno nie krzyczy; a to dobro, piękno zostało zawieszone na krzyżu i nie jest na pierwszych stronach gazet, i trzeba nam w dzisiejszym świecie pokazywać tę szlachetność. Taka, myślę, jest rola michality – taka jest rola nas wszystkich, ludzi, którzy przychodzimy w niedzielę do kościoła, by pomodlić się i oddać cześć Panu Bogu i by później wrócić odmienieni do swoich środowisk.
– Proszę Księdza, wiele łask Bożych, zdrowia i siły w ten jubileusz.
– Bóg zapłać.
Janusz - W szkołach katolickich pojawiają się sale modlitwy dla muzułmanów, czy Pana zdaniem, tak powinno być?
- Nie wiem, czy w szkołach muzułmańskich są podobne pomieszczenia dla dzieci katolickich - na zasadzie równowagi, to bym rozumiał.
- A jeżeli to szkoła katolicka tylko dla muzułmanów ma organizować, to Pan jest przeciw?
- Chyba nie. Myślę, że wiara jest sprawą bardzo indywidualną.
- Ale do szkół katolickich dzieci posyłają katolicy.
- No to może w publicznych bardziej by to pasowało. Jeżeli ta szkoła katolicka ma swoje określone reguły, to chyba nie powinna być zobowiązywana do...
- No bo są to dwa oddzielne systemy religijne, przekonań, wartości.
- To znaczy jeżeli wartości są ogólnoludzkie, i jedna, i druga je niosą - nie mamy się co spierać, natomiast w szczegółach się różnią.
- Czyli na zasadzie wzajemności Pan by dopuścił?
- Na zasadzie wzajemności
- tak.
- Tylko że ja nie znam ani jednego katolika, który do muzułmańskiej szkoły dziecko zapisał...
Andrzej - W szkołach katolickich będzie się organizować pomieszczenia modlitewne dla muzułmanów, bo do niektórych chodzą muzułmanie, czy Pana zdaniem, to jest OK? Powinniśmy się zgodzić na coś takiego, że w szkole, która z nazwy jest katolicka, są też pomieszczenia modlitewne dla dzieci innych wyznań?
- Musiałbym się trochę zastanowić, ale uważam, że nie.
- Dlaczego?
- To jest inna wiara, my mamy swoją wiarę - uważam, że nawet na dzień dzisiejszy na całym świecie te wiary ze sobą kolidują i to bardzo widać.
- Czyli gdy ktoś posyła dziecko do szkoły katolickiej, to zakłada, że będzie wyznawać naszą wiarę?
-Tak, w szkołach katolickich powinni być katolicy
- Rozumiem.
- Oni mogą wyznawać swoją wiarę w swoich meczetach. Mieliśmy przykład we Francji, prezydent Sarkozy nie pozwolił na noszenie chust dziewczętom muzułmańskim. Nie mam nic przeciwko muzułmanom, mają swoją wiarę i swojego Boga, ale powinno to być rozdzielone.
Ryszard - W szkołach katolickich taka sprawa powstała, że zaczyna się organizować pokoje modlitewne dla muzułmanów, Pana zdaniem, to jest OK?
- Absolutnie nie, bo jeżeli szkoła jest katolicka, to jest katolicka, that's it!
No właśnie jeżeli ktoś posyła dziecko do szkoły katolickiej, to z myślą, że będzie tam uczone wartości katolickich!
- Tych, w których jesteśmy wychowani? Dzisiaj muzułmanie, jutro hindusi i religia nasza zaniknie.
- Czyli powinniśmy bronić katolickiego charakteru szkoły katolickiej?
- Oczywiście, bezwzględnie.
Łukasz - Realizuje się teraz w szkołach katolickich taki pomysł, by urządzać pokoje modlitewne dla muzułmanów; do niektórych szkół katolickich uczęszczają dzieci tego wyznania. Pana zdaniem to dobrze?
- Ja się z tym nie zgadzam; czemu oni mają mieć takie pomieszczenie, jak to jest szkoła katolicka? Niech idą do publicznej.
- No właśnie, ale ministerstwo już wydało na to zgodę. Czyli, Pana zdaniem, tak nie powinno być?
- Nie.
- A w publicznej mogliby żądać takich rzeczy?
- To znaczy to też jest ciężka sprawa, bo wtedy każdy będzie wołał; z każdej innej wiary i będzie miał oddzielne miejsce w klasie. Gdy jednym dadzą, zaraz inni będą też wołali.
- Pan chodził do szkoły katolickiej?
- Tak.
- Chodząc do szkoły katolickiej, oczekiwał Pan nauczania i wychowania według wartości chrześcijańskich w wierze katolickiej?
- No tak, myśmy się modlili, chodziliśmy w mundurkach i takiego czegoś nie było. Chodzili też i inni chrześcijanie, i z Ukrainy, i z Rosji, ale czegoś takiego nie było.
Plon niesiemy plon - dożynki w Kitchener-Waterloo
Napisane przez artpol"Plon niesiemy plon w gospodarza dom" – tą staropolską pieśnią rozpoczęto uroczystości dożynkowe w Kitchener-Waterloo. Od 13 lat pielęgnowany zwyczaj i uroczyście obchodzony, rozpoczęty Mszą św. i błogosławieniem chleba, w tym roku zgromadził najliczniej Polonię z okolic środkowego Ontario. To organizacja POLONIA 2000 w Kitchener chlubne prezentuje swój dorobek – własną posiadłość z domem polonijnym ciągle powiększającym się. Jest to jedyny budynek i posiadłość Polonii w Kanadzie, który został nabyty i z sukcesem jest prowadzony przez Polaków z okresu tzw. imigracji solidarnościowej.
Polonia w Kitchener, jedna z najstarszych w Kanadzie i Ontario, stanowiła silny ośrodek kultury polskiej na kanadyjskiej ziemi. Miasto Kitchener-Waterloo z przemysłem maszynowym jest otoczone malowniczymi terenami rolniczymi i dobrze zagospodarowane, z większością rolniczej ludności menonitów, którzy jeszcze obecnie uprawiają ziemię starymi metodami, dostarczając zdrowych i pozbawionych chemii produktów żywnościowych.
Dożynki w Polsce obchodzono bardzo uroczyście 15 sierpnia – najpierw wieziono w korowodzie wieniec ze zbóż, ziół i bochen chleba do miejscowego kościoła, gdyż w tym dniu obchodzono święto Matki Boskiej Zielnej. We wszystkich dworach i miejscowościach praktykowano tę tradycję, możemy to zauważyć w książce ks. Kmietowicza "Opis obyczajów". Nawet w komunizmie ukradziono tę nazwę i na stadionie Dziesięciolecia w Warszawie odbywały się "Centralne Dożynki" z udziałem najwyższych władz państwowych. Wieś polska i chrześcijanie obchodzili jeszcze jedno święto dziękczynienia za zbiory, 8 września, w święto Matki Boskiej Siewnej.
Obecnie w kraju polskie rolnictwo zostało zniszczone, dwory polskie zostały rozparcelowane reformą rolną, a indywidualni chłopi przeznaczeni na rugi. Wyniszczające przepisy Unii Europejskiej rujnują polską wieś i jej kulturę.
Na kanadyjskiej ziemi jeszcze niedawno mogliśmy zauważyć wzorowo utrzymane farmy przez Polaków. Prowadziły je rodziny i z dziedzictwa ojców, i przywiązania do ciężkiej pracy na roli.
Efektem zmian w zarządzaniu rolnictwo i agrokultura zostaje zmniejszona, ze 130 farm "polskich" w okolicach London-Delhi-Brantford-Kitchener pozostało się kilka. Dużo Polaków właścicieli farm jest jeszcze w Manitobie. Kontrola nad produkcją, cenami, podatkami i regulacją zbytu-sprzedaży zniechęca do ciężkiej pracy na roli, która staje się coraz bardziej nieopłacalna. Rolnicze plony to dar Boży, a niewymierna praca rolników to ofiara dziękczynienia.
Całość programu prowadziła Karolina Varin, starostami byli prezes Marian Głowik i Grażyna Kacprzak. Wystąpiły zespoły taneczno-wokalne: "Kujawiacy" i Zespół Ludowy "Biesiadnicy" niedawno powstały pod kierownictwem Adama Sikory. Zespół przygotował okolicznościowy program pieśni dożynkowych ze starych tradycji dożynek w Polsce.
Duże brawa zebrali najmłodsi tancerze zespołu "Polonez", następnie swój profesjonalizm prezentowali "Kujawiacy" w trzech tańcach. Na zakończenie podziwiano wykonanie gorących rytmów.
DOM POLSKI 2000, bo taką ma nazwę, w rządzie Ontario jest zarejestrowany pod nazwą POLONIA ALLIANCE of KW REGION. Inicjatorami budowy i zakupu tej posiadłości był Eugeniusz Magolan i Marian Pilach, długoletni działacz polonijny, patriota odznaczony Złotą Odznaką KPK i Srebrnym Krzyżem Zasługi RP. W tym roku dobudowano jedno skrzydło dzięki Fundacji Trillium, a roboty budowlane wykonane zostały przez członków społecznie.
Zapraszamy w nasze szeregi, powiększmy dzieło Polonii tutaj, w Kanadzie, i w regionie Kitchener-Waterloo. Powróćmy do tradycji Ojców, a tutaj budujmy polonijne lobby.
W homilii w czasie Mszy św. proboszcz wskazał na wspólną pracę i dzielenie się chlebem i plonami. Prezes Marian Głowik podziękował komitetowi organizacyjnemu, wszystkim członkom, przybyłym gościom i zespołom, którzy uświetnili tę uroczystość.
ARTPOL
W ubiegłą sobotę wybrałem się na historyczną ulicę Roncesvalles kontemplować zorganizowany przez szanowny Komitet Centralny wielki festyn nazwany "Polish Festival ", który, jak się później okazało, polskość miał tylko w nazwie. Bo cała ta hucpa kojarzyła mi się z multikulturalnym bazarem, na którym handluje się towarami i szybkim żarciem przy akompaniamencie klownów i innych pajaców w udziale licznych zespołów, orkiestr i grajków.
Wyjeżdżając z domu i zbliżając się od ulicy Howard Park, wyobrażałem sobie liczne transparenty biało-czerwone od słupa do słupa z napisami "Welcome on Polish Festival" oraz las powieszonych polskich flag i symboli na latarniach i balkonach, w oknach itp., tak jak bywa to u naszych sąsiadów. Niestety, materiału na sztandary krawcom zabrakło, więc organizatorzy postanowili nie eksponować naszych symboli narodowych. Trudno, ni ma to ni ma, posłucham chociaż rodzimej muzyki.
Zbliżałem się do pierwszej od Howard estrady. Grał zespół jazzowy, którego wokalistka wyczyniała dziwne ewolwenty piskliwym głosem, jakby jej ciężarówka na palce u nóg najechała. Wyła językiem tubylców, strasząc spokojne gołębie. Będąc do kości tolerancyjnym, pomyślalem sobie, że gości też należy zapraszać, i szybciutko oddaliłem się od źródła pisku w moich uszach powodowanego decybelami.
Dalej rząd straganów, budek, karuzele, kolorowe pompowane miasteczka służące do pozbywania się nadmiaru energii u naszych milusińskich. Za straganami sprzedawcy zachwalali swoje towary, generalnie jednodolarowy chłam lub chińskie zabawki dla dzieciaków. Oto hinduski sprzedawca w turbanie sprzedający ręcznie wykonane naszyjniki, wisiorki, bransolety. Za nim para Cyganów sprzedająca kapelusze i czapki, dalej Filipińczyk jowialnie uśmiechnięty zachwalający swój towar; buląc za stragan "jedyne" 621 dolców. Murzyński masażysta wkładający głowę ochotnika do chomąta i masujący kark za 1 dol. za minutę. Naprzeciwko dwóch Peruwiańczyków fiuka na kabarynach i tym podobnych fujarkach przy akompaniamencie podkładów muzycznych z karaoke. Zainteresował mnie muzyk rodem z Chile, grający na jednej strunie, posuwając smykiem na dziwnym instrumencie przypominający mi pierwowzór skrzypiec z dosztukowaną tykwą, która wzmacniała głos, jęcząc jękami z najstraszniejszego horroru Stephena Kinga.
W pobliżu budynku KPK (też na sprzedaż) dziarsko grała orkiestra pana Guca. Trąby, garmoszka, bas i perkusja z gitarą oddawały pełnię dawnego fokloru. Kapela rżnęła mazurki, oberki, polki, walczyki i tanga! Następnie estrada rockowa. Najpierw kochany zespół "Mister System" grał jeszcze powściągliwie. Po nich kapela kanadyjska rozkręciła decybele, aż mnie kopnęło przy kolumnie głośnikowej. Bombardowali basem Roncesvólkę, aż co poniektórzy rezydenci kładli mokre gazety na szyby, żeby nie dzwonić po szklarza.
Przypomniałem sobie, jak grałem koncert na keyboardach przy restauracji "Krak" trzy lata temu, gromadząc słuchaczy wokół mojej muzyki. Jakiś polakofob zadzwonił po policję. Przyjechały dwa radiowozy i panowie mundurowi polecili mi przestać grać o godz.17.00 , bo gram za głośno! Moje nagłośnienie było pryszczem w porównaniu do zespołu spod biblioteki. Szukam, drodzy czytelnicy, głównej estrady folklorystycznej polskiej, mrużąc oczy, i nie widzę. Dopiero na tyłach budynku Credit Union jak wychodek za stodołą, dojrzałem potężną estradę. Polski folk kogoś kłuł w oczy i uszy, więc wykoncypowano schowanie estrady z widoku publicznego na tyły banku, i do tego nie zaistalowano nagłośnienia. Zobaczyłem muzykantow grających cichutko bez mikrofonów i kolumn głośnikowych. Dziewczęta i chłopcy w cudownych strojach ludowych wywijali hołupce... Ale co z tego, jeżeli przechodnie z ulicy tego nie widzieli.
Idąc w kierunku jeziora znowu ujrzałem grających Meksykanów oszukujących ludzi playbackiem, dogrywając nieco na pudle gitary.
Muzyka zaiste piękna, latynoska, ale wykonywana po najmniejszej linii oporu.
Minąłem mistrza ognia żonglującego pochodniami. W połączeniu z zabawnymi tekstami chłopak przywiódł atmosferę cyrku. Następnie estrada "Jasia Góry", przy której grała orkiestra wojskowa kanadyjskiego regimentu. Napis głosił "Polish-Canadian Big Band". Natychmiast się zapytałem, kto jest Polakiem w tej orkiestrze. Przecież znam wszystkich niemal w Ontario, a nie widzę znajomej twarzy. "Aaaa wie pan, tu jest kilku polskiego pochodzenia, tutaj urodzeni". Poczułem brzydki zapach kłamstwa i przekrętu. Orkiestra grała suitę z "Gwiezdnych wojen", później inne utwory muzyki filmowej. Nie słyszałem polskich dziarskich marszów, poloneza, walczyków. To nie była polska orkiestra.
Odwróciłem się do góry Ronces-valles – dawniej polskiej dzielnicy, polskiego rzemiosła, ulicy pełnej polskich barów, knajpek, restauracji. W panoramie ulicy nie powiewał ani jeden polski sztandar, ani jeden transparent. Jedynie przy trzech polskich stoiskach powieszono skromniutkie dwie polskie flagi. 80 proc. handlarzy nie pochodziło z naszej nacji. Nie grała orkiestra reprezentacyjna "Orzeł Biały" w polskich mundurach, zwykle prowadząca defiladę. Nie widziałem weteranów i polskich żołnierzy, którzy nie zostali zaproszeni z poligonu w Borden.
Mimo zgłoszenia ponad trzydziestu profesjonalnych polskich artystów młodzieżowych z Cafe "Pasja" i z "Kawiarni Pod Sufitem" Komitet Centralny festiwalu odmówił udziału Polskiej Orkiestrze "Orzeł Biały" oraz naszej młodzieży. Posłaliśmy CD i DVD z koncertów panu Andrzejowi Chomętowskiemu i całej tej komisji pod kierownictwem Kanadyjczyka, pana Keitha Danninga, żeby można było pokazać Polonii nie tylko hałaśliwego rocka czy peruwiański lub meksykański folklor. Kasia Kacała, Wojtek Żukowski, Laura Sąsiadek, Wiktoria Wojtas i wielu innych występowało wielokrotnie na poważnych koncertach. Chcieliśmy pokazać Polonii 10-letnią Adriankę Serro – utalentowaną piosenkarkę i aktorkę teatru "Biedronka". W zanadrzu mamy dwa zespoły o miedzynarodowym repertuarze: STANDARD i NOVI-BAND, w których grają autentyczni wirtuozi muzyki. Jednak właściwe i politycznie poprawne było zaproszenie górali z Peru bądź artystów z Meksyku.
Tłumaczenia Komitetu Centralnego były wymijające. A sednem jest, jak się domyśliłem, rugowanie polskości z dzielnicy Roncesvalles perfidnymi metodami. Oto oficjalny, zgodny z prawem proceder. Dwa lata temu na sklepy polskie spożywcze i restauracje rozpoczął się prawdziwy nalot inspektorów zdrowia, BHP, strażaków, policji w celach kontroli. Padały decyzje, żeby kiełbasy przechowywać w folii, a nie "gołkiem" na hakach, polecano stawiać ściany działowe odgradzajace wędzarnie, wydawano i egzekwowano mandatami całą masę przepisów. Kilka sklepów zamknięto bądź właściciele sami się poddali.
Tymczasem z powodu zakażenia w ontaryjskich zakładach mięsnych, umiera 11 pacjentów zatrutych salmonellą. W polskich sklepach nikt się nie zatruł. Gdy nasi rodacy apelowali do posłów, kontrole ucichły. Polakofoby wymyśliły nowy atak. Właściciele posesji zaczeli drastycznie podnosić czynsze. A Revenue Canada rozpoczęła drobiazgową kontrolę malutkich sklepików i knajpek. I skutek tych prześladowań widzimy wyraźnie.
Dlaczego Festiwal Polski został odarty z polskości? Dlaczego zapraszano grajków i multi-folk artystów, a nie Polaków? Bo głównym sponsorem tego jarmarku jest Ontario Government z panem premierem McGuintym, socjalistą i ekstremalnym lewakiem nie akceptującym konserwatystów, katolików, czyli nas, Polaków.
Drogi Komitecie Festiwalu Multi-Kulturalnego! W przyszłym roku proszę zdjąć z waszej reklamy "Polish Festival", a pozostawić sobie International Festival bądź Multi-Culti Parkdale Festival. Wara od używania polskich symboli w prywatnych przekrętach lewackich! Polski festiwal winien mieć wyłącznie polską obsadę, polskie zespoły taneczne i polskich muzyków. Gości można zaprosić z krajów kooperujących z RP lub nawet z Polski! Lody możecie kręcić pod innymi symbolami. Dziwi mnie brak reakcji polskiego konsulatu, który był jednym ze sponsorów. Również zarządu Okręgu KPK, którego gnuśnienie jest powszechnie znane. Padła propozycja, żeby wysłać delegację do pani McCallion, zorganizować komisję i sponsorów i organizować Polski Festiwal w Mississaudze przy Square One. To poddajemy pod referendum. Na Square One jest dużo miejsca na parkingi, ogromne place i ulice, które można zamykać bez kolidowania z ruchem pojazdów na głównych ulicach. Zastanówmy się wszyscy nad tym pomysłem.
Andrzej Załęski, Toronto, 18.09.2012
Polskie ślady na Ukrainie: Międzybóż nad Bohem
Napisane przez Leszek Wątróbski
Daleko nad rzeką Boh, na Podolu, pogranicza I Rzeczpospolitej strzegła forteca, nie raz oblegana przez Tatarów, Kozaków i Turków. Międzybóż nie jest mekką turystów tłumnie odwiedzających dziś Lwów, Zbaraż czy Kamieniec Podolski, gdyż leży z dala od głównego kresowego szlaku, prawie 100 kilometrów na wschód od przedwojennej granicy II RP. Okolice Międzyboża to tereny wciąż mocno związane z polską historią. Tam właśnie znajduje się największe skupisko polskiej mniejszości na Ukrainie.
Międzybóż to unikalny przykład militarnej architektury w tamtej części Europy. Jest to pomnik świetności I Rzeczpospolitej i skarb budownictwa wojskowego na wschodnim Podolu.
Pierwsze, częściowe renowacje tej bezcennej budowli przeprowadzono w roku 1968. Obecnie zamek niszczeje nadal, choć działa przy nim lokalne Muzeum Ziem Podolskich, a niedawno zaczął się powolny remont zamkowej kaplicy.
Międzyborską warownię zbudowano na wzgórzu i długim cyplu, przy rozlewiskach i bagnach, w widłach Bohu (trzecia najważniejsza rzeka na Kresach) i Bożku. Boh przez wieki był ważnym szlakiem handlowym. Wyznaczał linię, przy której budowano grody, warownie i osiedla. Od średniowiecza miał duże znaczenie strategiczne i gospodarcze.
Najstarsze informacje dotyczące twierdzy w Międzybożu pochodzą z czasów istnienia warownego grodu Rurykowiczów powstałego tam około roku 1146. Pierwszym zaś gospodarzem międzyborskiego grodu był najprawdopodobniej Światosław Rurykowicz.
W roku 1240, w czasie gdy grodem władał kniaź halicki Daniel Romanowicz, Międzybóż zniszczyli Tatarzy. Z ruin podnieśli go książęta włodzimierscy, a murowany zamek wszedł w skład Korony w czasach Kazimierza Wielkiego.
Jako królewski zamek w roku 1366 nadany został Lubartowi z łuckiego rodu Giedyminowiczów. Później władali nim polscy starostowie lub zasłużeni rycerze strzegący granicy przed Tatarami. Orda najeżdżała podolskie pogranicze do czasu, gdy w roku 1507 tatarskie czambuły dotkliwie pobił kasztelan lwowski Jan Kamieniecki. Po tym wydarzeniu nastał czas szybkiego rozkwitu Międzyboża.
Na początku XVI wieku, podobnie jak wiele innych pobliskich dóbr, zamek w Międzybożu przejęli Sieniawscy. Pierwszym gospodarzem Międzyboża wywodzącym się z tej zasłużonej dla Podola rodziny był hetman wielki koronny Mikołaj Sieniawski. Ów znany ród przyczynił się do gruntownej rekonstrukcji zamku, nadając mu charakter potężnej i nowoczesnej, jak na ówczesne czasy, twierdzy. Międzybóż stał się wówczas jedną z najpotężniejszych fortyfikacji Podola. Pod rządami Sieniawskich przechodził swój złoty wiek i zamieszkiwało go kilkanaście tysięcy ludzi.
Twierdza została oparta na planie czworoboku, który idealnie dostosowano do ukształtowania terenu oraz wkomponowano w bagienne rozlewiska rzek. Twierdzę otaczała dodatkowo fosa. Mury obronne wzmocnione były nasypami i sztucznymi skarpami. Od strony południowej, do murów wzmocnionych masywnymi przyporami, przylegał renesansowy pałac wybudowany przez rodzinę Sieniawskich. Po zachodniej stronie, wjazdu do zamku strzegła pięciokondygnacyjna baszta, która górowała nad fosą i zwodzonym mostem. Od północy, po horyzont, ciągnęły się mokradła, a podejścia do zamku strzegły gęsto rozlokowane na murach strzelnice artyleryjskie i stanowiska ogniowe piechoty. Dookoła zamkowego dziedzińca, przy murach, stały zabudowania gospodarcze i znajdowała się część mieszkalna. W piwnicach zaś znajdował się arsenał.
Ufortyfikowany Międzybóż był na mapie Podola szczególnym miejscem. Miasteczko, chronione przez potężną fortecę, stało się znane na szlaku handlowym z Orientu do Europy, w którym zatrzymywali się m.in. Grecy, Ormianie i Żydzi. W Międzybożu żył, tworzył i zmarł, w roku 1760, twórca chasydyzmu, znany żydowski mistyk – Baal Szem Tow.
Miasteczko rozwijało się prężnie. W jego okolicach powstawały szlacheckie dworki i duże majątki. W XVI i XVII wieku Międzybóż parokrotnie oparł się najeźdźcom z pobliskiego Czarnego Szlaku, który kontrolowała Orda, a później Turcy i Kozacy.
Międzybóż był jednym z najzamożniejszych podolskich miast w czasach króla Stefana Batorego i Wazów. W I Rzeczpospolitej słynął z potężnych umocnień, pod którymi doszło do kapitulacji siedmiogrodzkich wojsk Jerzego Rakoczego, sprzymierzonych w czasie potopu szwedzkiego.
Do połowy XVII wieku Międzybóż uważany był za twierdzę niemożliwą do zdobycia. Jednak dwukrotnie: w roku 1648 i 1650, zdobyli ją i splądrowali Kozacy. Silnie ufortyfikowana twierdza nie oparła się też Turkom w roku 1672, kiedy to, bez jednego wystrzału, zajęli ją na mocy traktatu buczackiego janczarzy sułtana Mehmeda IV.
Turcy osadzili w Międzybożu silny kontyngent wojskowy liczący około 3 tysięcy piechoty i kilkadziesiąt dział. W niedługim jednak czasie twierdza skapitulowała na skutek brawurowego ataku husarii i wojsk hetmana Mikołaja Sieniawskiego, a potem ponownie wróciła w ręce tureckie i została przebudowana na pałac w stylu orientalnym, a kaplica zamkowa przekształcona w meczet.
Militarne znaczenie twierdzy zmalało wraz z końcem konfliktów z imperium tureckim. W XVIII wieku twierdza nie pełniła już tak ważnej funkcji obronnej, choć nadal uważana była za ważną podolską fortalicję.
W latach 1726–1731 międzyborskie dobra Sieniawskich i twierdza, na drodze koneksji małżeńskich, znalazły się w rękach rodu Czartoryskich, który sukcesywnie przejmował fortunę Sieniawskich.
W XVIII wieku miasteczko wyniszczone licznymi najazdami z poprzedniego stulecia, długo podnosiło się ze zniszczeń. W zamku znajdowała się siedziba administracji podolskich dóbr Czartoryskich oraz rezydencja, w której kwitło życie towarzyskie i spotykała się okoliczna szlachta.
W czasie walk o uratowanie upadającej Rzeczpospolitej, w latach 1790–1791, międzyborska twierdza była kwaterą główną Tadeusza Kościuszki, stacjonującego tam z kilkunastotysięcznymi oddziałami.
Od roku 1793 Międzybóż znalazł się w zaborze rosyjskim. Tamtejsze dobra zwrócono, w roku 1796, Czartoryskim. W roku 1814 Czartoryscy, w salach starego renesansowego pałacu, urządzili szkołę powiatową, którą po klęsce powstania listopadowego zamknięto, a zamek skonfiskowano, zamieniając go na carską rezydencję. Miasteczko stało się wówczas osadą wojskową. W twierdzy dobudowano koszarowce i wzmocniono najwyższe kondygnacje murów. Miasteczko zyskało brukowane ulice, murowany ratusz, trzy cerkwie i synagogę. W trakcie rosyjskiego zaboru do Międzyboża, na specjalne pokazy wojskowe, przyjeżdżali carowie Mikołaj I i Aleksander II. W XIX wieku stacjonował tam pułk rosyjskiej dragonii.
Wiek XX przyniósł międzyborskiej twierdzy i miastu duże zniszczenia. W okresie I wojny światowej zamek został dotkliwie ostrzelany. Zbombardowano też ratusz, rynek miejski i wiele domów. Do dzisiejszych czasów, poza twierdzą, ruinami kościoła, pałacu, kaplicy i baszt, przetrwało jedynie kilka zabytkowych domów, niewielki cmentarz katolicki i dwa obeliski.
Najciekawszymi dowodami dawnej świetności niewielkiego dziś Międzyboża są pozostałości późnogotyckiego kościoła św. Trójcy, który z donacji Hieronima Sieniawskiego zbudowano na planie krzyża, w XVII wieku w oparciu o gotyckie wzory architektoniczne. Kościół działał jeszcze w pierwszej połowie XX wieku. Zachowały się: zabytkowa kruchta i strzeliste okna, charakterystyczne dla późnogotyckiego stylu. Po II wojnie światowej kościół został zdewastowany.
Mniejsza liczba turystów i zdecydowanie większe przestrzenie dalekich, wschodnich, podolskich pejzaży sprawiają, iż w wietrznym Międzybożu, na wysokich murach starej twierdzy jeszcze mocniej wyczuwa się podmuchy kresowej historii.
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
REFLEKSJE POODPUSTOWE Z BRAMPTON
Napisane przez O. Józef Kowalik, OMI
To była wspaniała, religijna, narodowa, barwna manifestacja: widzieliśmy Polonię z róznych części Ontario w całej krasie swojej wiary i tradycji narodowych. Uroczystości odpustowe w bramptońskim sanktuarium przygotowane były przez wspaniałe nabożeństwa maryjne: Mszę św. z kazaniem „rekolekcyjnym” o. Józefa Kowalika OMI, procesją ze świecami, z figurą Matki Bożej Ludźmierskiej, spowiedzią św. Pracowały serca i ręce parafian, sanktuarium wysprzątane na połysk!
W sobotę od godz. 21.00 – 02.00 (w nocy) bezpośrednie religijne i artystyczne przygotowania do odpustu: nabożeństwo do Matki Bożej, artystyczne występy zespołów młodzieżowych i nie tylko; wszystko zakończone „pasterką” o godz. 24.00 sprawowaną przez ks. bpa Mateusza Ustrzyckiego!
W niedzielę przed Mszą św. o godz., 12.30 O. Proboszcz serdecznie przedstawił i przywitał celebransów, VIP-ów, gości z Chicago i okolicznych parafii i najserdeczniej wszystkich parafian bramtońskich.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1078#sigProIdbbd7e48c29
Oczywiście centralnym wydarzeniem odpustowym była uroczysta Msza św. o godz. 12.30 sprawowana przez ks. prałata Tadeusza Juchasa, kustosza Sanktuarium Matki Bożej w Ludźmierzu, który wygłosił kazanie, przyjęte przez wiernych oklaskami; koncelebrowało kilku kapłanów. Oprawa liturgiczna wspaniała: dk. Wojciech Nowak, ministranci, nadzwyczajni szafarze Eucharystii, lektorzy, 70 osobowy chór “Quo Vadis” pod dyrekcją Krzysztofa Jędrysika z panią Kingą Mitrowską oraz orkiestrą “Kamerata”, orkiestra dęta “Polonia Brass Band” i zespół góralski; poczty sztandarowe delegacji organizacji polonijnych i parafialnych, jak zawsze dodawali uroku Rycerze Kolumba. Sanktuarium ukazało się w całym pięknie, wypełnione, czy raczej przepełnione wiernymi! Każdy kościół jest najpiękniejszy wtedy, gdy jest „przepełniony”, nabrzmiały modlitwą, pieśnią, i Ludem Bożym przystępującym do Komunii św. – wszystko w najlepszym wydaniu! Pozostała jedyna wątpliwość, czy jesteśmy już w niebie czy jeszcze na ziemi!
A to była Polska właśnie, Polonia Bramptońska, i nie tylko, zebrana, skupiona przy Chrystusie i Matce Najświętszej! Mimo różnic, postaw wyczuwało się tutaj jedno serce i jedną duszę; to była wspólnota wiary, miłości i patriotyzmu. Mieliśmy jak na dłoni przekrój całej polonijnej społeczności, niezależnie od wieku, zawodów, sprawowanych funkcji religijnych, społecznych, kulturalnych, gospodarczych.
Liturgiczną kropeczkę nad „i” stanowiła barwna, radosna, procesja Eucharystyczna, z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie. Swoją postawą, pieśnią, wierni wyrażali swoją wiarę i miłość do Chrystusa!
Na zakończenie O. Proboszcz serdeczne podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do głębokiego i wspaniałego przeżycia uroczystości odpustowych. Radosną niespodzianką, było ogłoszenie przez Ks. Profesora Andrzeja Baczyńskiego dwóch wyróżnień O. Proboszcza Adama Filasa OMI przez ks. Stanisława kardynała Dziwisza, który w swoim liście pisze: „Pragnę zaproponować udział w pracach Międzynarodowej Akademii Bożego Miłosierdzia w charakterze członka zwyczajnego z siedzibą w Krakowie-Łagiewnikach. Ufając, że moja propozycja spotka się z pozytywnym przyjęciem”. Propozycja ta była poparta gorącymi oklaskami. Docenieniem Ojca Adama za załugi dla Archidiecezji Krakowskiej było wręczenie „Złotego Medalu Jana Pawła II”. Dla Matki Bożej Ludzimierskiej w Brampton ks. Stanisław kardynał Dziwisz przesłał Złotą Różę.
Ks. Prałat Tadeusz Juchas zaprosił wiernych do Ludzierza na uroczystości 50-lecia koronacji, Matki Bożej Ludźmierskiej, 15 sierpnia 2013. Zaproszenie zostało przyjęte wielkim aplauzem!
Uroczystość odpustowa zakończyła się wspaniałym festynem w “Parku Matki Bożej Ludzimierskiej” przy kościele parafilanym!
Całe wydarzenie zostało sfilmowane przez ekipę Redakcji Programów Katolickich TVP Kraków p. Katarzynę Katarzyńską, p. Joannę Adamik pod czujnym redaktorskim okiem ks. Dyrektora Andrzeja Baczyńskiego. Między innymi także z tego materiału powstanie film dokumentalny o millennijnym dziele Polonii kanadyjskiej, które jest już na ukończeniu w Brampton.
„I ja tam byłem…”, we wszystkim uczestniczyłem (oprócz festynu) i w wielkim skrócie usiłowałem opisać…
O. Józef Kowalik, OMI
"Trzej Przyjaciele z boiska…", tymi słowami popularnej piosenki mógłbym zacząć, jak powstała firma Caravan Logistics.
15 lat temu trzech przyjaciół postanowiło spróbować sił w jakże trudnym i wymagającym biznesie transportowym, ci, którzy "liznęli" transportu, wiedzą, jak ciężko zacząć a jeszcze ciężej się utrzymać, a to już 15 lat stuknęło "Karawanowi"; zaczynali od kilku ciężarówek i kilkunastu naczep, teraz mają kilkaset traków i kilka razy tyle trailerów. WOW! Nieźle jak na te 15 lat.
Sam pracuję w tej firmie już 10 lat, a są tacy, co pamiętają jej początki, bo tam gdzie płacą nieźle, traktują jak w rodzinie, to człek zadowolony, to czego jeszcze więcej chcieć?
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1078#sigProId181c518266
Ale kierowcy w firmie Caravan to nie tylko spece od prowadzenia 18-kołowych ciężarówek, potrafią też obsługiwać dwa. Któregoś dnia przyjechałem do pracy motocyklem, ktoś zapytał – to ty jeździsz motorem. Innym razem inny kierowca też pokazał swój motocyklowy sprzęt, pod biurem zobaczyłem któregoś dnia jeszcze inny motocykl, i tak po nitce do kłębka okazało się, że w Caravanie jeździ całkiem spora grupka motocyklistów,c o prawda ciężko się zebrać w jednym dniu i wspólnie motorami pojeździć, bo praca w transporcie polega na tym, że jeden do Kalifornii jedzie, drugi w stronę Halifaxu zmierza, a trzeci właśnie do Vancouveru dojeżdża, ale dzięki kilku pozytywnie zakręconym motocyklowo ludziom pracującym w Caravan Logistics udało się nam zebrać i zorganizować pierwszy motorcycle ride for charity.
Byłem już na kilku charity ride, zbieraliśmy pieniądze na szpitale, dla dzieci chorych na raka, i wiele innych, my w Caravanie postanowiliśmy zebrać pieniądze dla Phoenix Place w Hamilton, jest to instytucja, która pomaga kobietom.
I tak z "błogosławieństwem" trzech przyjaciół z boiska, czyli właścicieli Caravan Logistics, kilkanaście motocykli wyjechało rankiem w niedzielę, 26 sierpnia, spod siedziby firmy w Oakville, prowadził Mike, nasz menago od safety, przynajmniej w tym dniu nikt nie musiał zakładać pomarańczowych kamizelek, nie narażając się na jego bazyliszkowe spojrzenia. Trasa prowadziła jak na pierwszy raz niedaleko, pojechaliśmy ulicami Oakville i Burlington wzdłuż jeziora na zachód, potem odbiliśmy na północ w stronę Waterdown i Niagara Escarpment, są tam piękne farmy, kręte drogi, a że pogodę też mieliśmy zamówioną – było bardzo ciepło – więc do szczęścia brakowało nam po parogodzinnej jeździe tylko wytchnienia dla naszych czterech liter i kawy w Timie Hortonsie. Po półgodzinnym postoju w Milton obraliśmy kierunek na bazę Caravana w Oakville, gdzie już czekało na nas BBQ.
I ja tam byłem, zimną colę piłem i gorącym hamburgerem zakąsiłem, a co zobaczyłem, to opisałem, i już zapraszam w imieniu firmy Caravan Logistics za rok na kolejny Motorcycle Ride for Charity.
Darecki
Pierwszą świątynię katolicką w Oszmianach ufundowaną przez króla Władysława Jagiełłę albo – co rozważa Czesław Jankowski – jego brata księcia Witolda, wybudowano w końcu XIV wieku. Kościoły oszmiańskie odrestaurowano dwukrotnie po zniszczeniach w wieku XVI (najazd moskiewski) i XVII (potop szwedzki).
Obecna świątynia parafialna p.w. św. Michała Archanioła została znacznie przebudowana w latach 1900–1908 (do roku 1906 powstała podstawowa bryła świątyni) na podstawie projektu architekta Wacława Michniewicza, który stylem nawiązał do baroku wileńskiego. Oficjalnej jej konsekracji dokonał abp. wileński ks. Romuald Jałbrzykowski w roku 1938 – podczas swej ostatniej przed II wojną światową biskupiej wizyty duszpasterskiej w parafii oszmiańskiej.
Kościół został następnie zamknięty w roku 1948 (po aresztowaniu ks. Holaka), a parafianie zbierali się przy nim na modlitwy. Ówczesne władze starały się ostatecznie zniszczyć parafię i symbole wiary, nakładając m.in. znaczne podatki na wspólnotę parafialną, grabiąc i niszcząc inwentarz kościelny oraz podejmując nieskuteczną próbę zerwania krzyży z wież kościelnych.
W roku 1950 kościół został ostatecznie zabrany katolikom i przekazany do dyspozycji rejonowego domu kultury. Był następnie wykorzystywany jako wieża ciśnień oraz skład lnu. W latach 1955–1959 reaktywował się komitet parafialny, który podjął bezskuteczne działania zmierzające do przywrócenia parafii i zwrotu kościoła. Komitet kierował podania do: Komitetu Centralnego KPZR oraz imiennie Nikity Chruszczowa, Nikołaja Bułganina (premiera ZSRS), Klimenta Woroszyłowa (przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRS), prokuratora generalnego ZSRS, wydziałów kultury w Moskwie i Mołodecznie, rejonowego komitetu wykonawczego w Oszmianie, a także ambasady PRL w Moskwie oraz gazety "Prawda".
W nocy z 23 na 24 lipca 1959 roku w kościele wybuchł pożar, który częściowo zniszczył świątynię. W lipcu 1969 rozpoczęto przebudowę kościoła, zamieniając go na fabrykę sprzętu radiowo-telewizyjnego "Elektronika". Podzielono wówczas główną nawę na trzy kondygnacje, a w miejscu ołtarza głównego wybudowano toalety dla robotników. W tym samym mniej więcej czasie zerwano ostatecznie krzyże z wież kościelnych. Fabryka rozpoczęła działalność w lipcu 1970 roku.
W 1988 r. ponownie rozpoczęła się batalia o odzyskanie świątyni. Delegacja parafian spotkała się w styczniu 1988 z panią Łuckowicz z rejonowego komitetu wykonawczego w Oszmianie, a w marcu tego roku z Nikołajem Kołocejem z obwodowego komitetu wykonawczego w Grodnie. W okresie marzec-wrzesień 1988 prowadzono rozmowy w Mińsku oraz zebrano około 2500 podpisów pod listem skierowanym m.in. do Nikołaja Ryżkowa (premiera ZSRS) o zwrot kościoła. Podkreślano w nim, że został on zbudowany z funduszy zebranych przez katolików i jest własnością parafian.
Świątynia została następnie częściowo przywrócona do sprawowania kultu w roku 1989 (jedna boczna nawa, w pozostałych funkcjonowała dalej fabryka), a następnie całkowicie zwrócona parafii. W kolejnych latach przeprowadzono gruntowny remont kościoła.
Dzisiejszy budynek kościoła to trójnawowa bazylika, ponad którą wznoszą się dwie wysokie, ażurowe wieże zakończone krzyżami. Pomiędzy nimi znajduje się wysoka attyka, również zwieńczona krzyżem. Z tyłu budynku kościoła znajduje się pięcioboczna apsyda (z centralnie umieszczonym na niej krzyżem i figurą Chrystusa Ukrzyżowanego) oraz boczne zakrystie.
Wewnątrz świątyni zostały umieszczone tablice epitafijne: poświęcone ks. Walerianowi Holakowi – proboszczowi i dziekanowi oszmiańskiemu zamordowanemu przez NKWD (odsłonięta w roku 1992), Janowi Staniewiczowi – ostatniemu burmistrzowi Oszmiany w latach II RP oraz żołnierzom 8. Oszmiańskiej Brygady Armii Krajowej "Tura" (odsłonięta w 1992 roku).
W Oszmianach nadal żyją Polacy. Zdecydowana ich większość uczestniczy w życiu parafii katolickiej. Tegoroczne święto MB Częstochowskiej, obchodzone 26 sierpnia, odbywało się w ramach XIII Festynu u Królowej. Poprzedzała go kilkudniowa nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej oraz nocne czuwanie w sobotę 25 sierpnia, w trakcie którego przy czterech ołtarzach zlokalizowanych na terenie parafii odmawiano modlitwę różańcową.
W niedzielę zaś rozpoczęła się szczególnie uroczysta Mszą św. koncelebrowana oraz procesja wokoło oszmiańskiej świątyni. Po części liturgicznej rozpoczął się festyn, w którym wystąpiły m.in.: tamtejszy parafialny chór "Michael" oraz zaprezentowały się zespoły: "Tęcza" z Mińska, "Kresowiacy" z Lidy, wokalistki Grażyna i Olga Komincz oraz Andżela Miłoszewicz z utworem instrumentalnym. Nie zabrakło też wystąpienia proboszcza i dziekana oszmiańskiego ks. Jana Puzyny oraz obecnego na uroczystości konsula generalnego RP w Grodnie, pana Andrzeja Chodkiewicza.
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Szczecin
Trzeci etap projektu milenijnego w Brampton staje się faktem
Napisał Andrzej KumorWe wtorek, 11 września, odbyło się symboliczne wbicie łopaty pod budowę ostatniego, trzeciego już etapu Polonijnego Dzieła Milenijnego w Brampton.
Pod koniec lat 90. o. Adam Filas OMI, architekt Stan Szaflarski z St. Catharines i Stan Jasiński z Woodstock nakreślili wizję nowego centrum polonijnego – kościoła, domu spokojnej starości (Villa Polonia) oraz centrum kulturalnego i biznesowego.
Minęły lata...
Kościół stoi, domy spokojnej starości niedługo zostaną ukończone, budowa centrum ruszyła.
Plan został urzeczywistniony pomimo wielu przeciwności i kłopotów. Dlatego wtorkowa uroczystość była też okazją, by "przekonać niewiernych", iż nawet tak ambitne dzieła mogą się udać, jeśli towarzyszy im wytrwałość i jedność działania.
Co ważne, rośnie liczba parafian, obecnie zapisane jest już prawie 3 tys. rodzin.
W nowo budowanym centrum polonijnym znajdzie się miejsce dla biznesów, sala bankietowa, pomieszczenia konferencyjne i biurowe, a także bardzo duża przychodnia medyczna.
Całość ma być gotowa już za rok.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1078#sigProId527472d24e
Historyczna uroczystość skłania do refleksji. Bo oto jesteśmy świadkami realizacji tradycyjnie polskiego dzieła – jedności wiary, kościoła, wychowania nowych pokoleń i opieki nad odchodzącymi, kultury i biznesu – zaspokajającego całą gamę potrzeb społeczności polskiej, będącego wyspą polskości w obcym morzu.
Uroczystości wbicia pierwszej łopaty przewodniczył Henryk Szymandera, prezes rady dyrektorów fundacji kierującej projektem.
Obecni byli m.in. o. Adam Filas – wizjoner, który dał początek projektowi Polonia Village, i poseł do parlamentu federalnego Władysław Lizoń. Przybył poprzedni prezes Brampton Polonia Foundation Karol Fujarczuk – obecnie na emeryturze – to właśnie pod jego kierownictwem wiele lat temu rozpoczęta została ta inwestycja. Przybyli licznie udziałowcy, którzy zainwestowali w budowę, jak również ci, którzy podpisali umowy na wynajem pomieszczeń. – Jak podkreślił o. Adam Filas, wydzierżawione jest już 70 proc. przestrzeni.
Przybyli również przedstawiciele instytucji finansowych – kilku kas kredytowych – w tym polskiej St. Stanislaus i St. Casimir's. Nie zabrakło przedstawiciela wykonawcy – Caran Construction Limited – Tony'ego Caravagia.
Dostrzegliśmy też znanych przedsiębiorców Grzegorza Cidyłę z Euromax Food czy Zdzisława Wójcika z Piasta. Był też Włodzimierz Konieczny.
O. Adam, przemawiając, dziękował przede wszystkim Panu Bogu – za wszystkie błogosławieństwa. – Było tyle przeszkód, niekiedy wydawało się, że ludzkim sposobem nie da się ich pokonać. A dzięki Łasce Pańskiej dało się. Tysiące ludzi każdego dnia modliło się o sukces tego przedsięwzięcia. Nie bez znaczenia –kontynuował o. Adam – było zawierzenie tego projektu Pani Ludźmierskiej, której figura znajduje się w kościele.
Mówca podkreślił, że założeniem całego przedsięwzięcia jest zbudowanie wspólnoty wokół kościoła. Kościół stanowi siłę tej wspólnoty. Parafia, licząca obecnie prawie 3 tys. rodzin, to nasza siła. Wiele osób przeprowadziło się tutaj, aby zamieszkać w pobliżu kościoła i centrum kulturowego, wielu z pewnością jeszcze to uczyni – mówił.
Ojcem chrzestnym całego przedsięwzięcia jest niewątpliwie o. Adam Filas OMI, jego właśnie poprosiliśmy o rozmowę.
– Proszę Ojca to już ukoronowanie – zaczyna się ostatni etap...
– Dzięki Bogu zaczyna się ostatni etap tego jedynego w swoim rodzaju w świecie polonijnym milenijnego dzieła Polonii kanadyjskiej, cieszę się, że dożyliśmy tego momentu, i ciągle proszę Pana Boga, żeby to było wyjątkowe dzieło nie tylko dla Polonii z okolic, ale dla Polonii w Kanadzie i w świecie. Będziemy przykładem dla innych, że jeżeli się coś chce stworzyć wspólnie i wszyscy zechcą stworzyć coś wielkiego, to z Bożą pomocą i błogosławieństwem Bożym jesteśmy w stanie zrobić wszystko.
To jest tylko dowód na to, że można zrobić wiele, żyjąc w jedności, gdy mamy poparcie całej wspólnoty i oczywiście, gdy sprzyjają ku temu warunki zewnętrzne, które były trudne, ale do pokonania.
Jestem bardzo szczęśliwy, teraz tylko prosić Pana Boga, żeby ta wizja, która była od początku – jeśli chodzi o powstanie tych trzech wielkich elementów tego dzieła, by teraz to ze sobą współbrzmiało, by była wspaniała współpraca, by tutaj zawsze był pokój, radość przebywania ze sobą, by ci wszyscy, którzy będą tutaj żyli i pracowali, robili biznes, modlili się, żeby byli jak jedna wielka rodzina.
– Gratuluję Ojcu, bo to Ojca wielka zasługa, i życzymy wielu łask Bożych. Czy nie czuje Ojciec, że to zaczyna być koniec tego wysiłku, co teraz?
– Jestem misjonarzem, całym sercem. Dlatego też jestem w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, bo chcę wypełniać tę misję, głosić Dobrą Nowinę wszystkim, do kogokolwiek będę posłany, i myślę, że teraz bardziej skupiał się będę na tym, co duchowe. Już dość tego budowania; powrót do tego, co kapłan powinien robić – głosić Jezusa Chrystusa wszystkim, którzy na niego czekają.
(oprac. ak)
Zdjęcia Katarzyna Nowosielska-Augustyniak
Grzegorz - Dzieci - również w szkołach katolickich - obowiązkowo uczą się dziś o homoseksualizmie. Pana zdaniem, rodzice powinni mieć prawo nie puszczać swych dzieci na takie zajęcia, czy też "mamy jedną szkołę dla wszystkich" i dzieci powinny się uczyć wszystkiego?
- O homoseksualizmie? Jak to rozumieć głębiej?
- Są to zajęcia, która mówią o wyborze orientacji seksualnej, chodzi o to, że niektóre z tych przekonań są sprzeczne z nauczaniem religijnym, a są narzucone przez Ministerstwo Oświaty, nawet szkołom katolickim.
- Ja myślę, że to jest rzecz indywidualna dla każdego.
- Myśli Pan, że rodzice powinni móc powiedzieć dziecku, żeby nie szło na takie zajęcia?
- Tak, to jest indywidualna sprawa każdego. Tak mi się wydaje.
Krystyna - W szkołach uczy się teraz bardzo wcześnie dzieci o homoseksualizmie, orientacji seksualnej etc. Czy, Pani zdaniem, rodzice powinni mieć prawo nie posyłać dzieci na takie zajęcia i sami o tym decydować?
- Oczywiście. Nie mieszkam już teraz w Mississaudze, mieszkam w Barrie, ale też to propaguję, żeby rodzice nie pozwalali
- Nie posyłali dzieci?
- Absolutnie tak, żeby nie posyłali dzieci. Jestem zupełnie przeciwna temu.
- Nie uważa Pani, że to jest naruszenie prawa rodziców do wychowania dzieci?
- Absolutnie tak! My uważamy, że rodzina to jest mama, tata i dzieci; wszystko inne to są zboczenia.
- A wolność polega na tym, że musimy mieć prawo uczyć nasze dzieci?
- Bezwzględnie, oczywiście nasze dzieci wybiorą kiedyś, jak nie będziemy mieli władzy rodzicielskiej nad nimi, co będą chcieć, ale póki są małe, to się wychowują w tradycyjnej rodzinie i szkoła nie powinna podważać autorytetu domu i ingerować w sprawy rodziny.
Robert - W szkołach również katolickich naucza się tutaj o homoseksualizmie jako o normalnej postawie seksualnej, czy, Pana zdaniem, rodzice powinni mieć prawo nie posyłać dzieci na tego rodzaju zajęcia, czy też mamy jeden program narzucony przez ministerstwo, w związku z czym wszyscy uczymy się tego samego.
- Lepiej żeby trochę rząd pomagał.
- W jakim sensie?
- W tym żeby jakoś tam pokierował młodzieżą.
- W przeciwieństwie do tego co słyszą w domu?
- Ewolucja trwa, trzeba młodych nauczyć że takie osoby istnieją, i żeby dać im żyć
- szacunku?
- W ogóle są inne religie, inne kultury; jeśli jacyś ludzie inaczej myślą seksualnie, to nie żeby, ich kamienować na ulicy.
- Rozumiem. Tego powinna uczyć szkoła?
- I szkoła i rodzice.
- A jak rodzice mówią w domu co innego?
- To zależy od ich pochodzenia.
- To kto ma prawo, żeby uczył ich dzieci?
- Trochę i ci, i ci.
- Rozumiem.
Witold - W szkołach wchodzi nowy program nauczania, w którym mowa jest o równouprawnieniu homoseksualizmu, również w szkołach katolickich, co jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła.
- Mnie się to nie podoba.
- Czy rodzice powinni mieć prawo zabronić dziecku chodzenia na takie zajęcia?
- No trzeba by zacząć działać, ale jak to zrobić, to już nie mam pojęcia.
- Panu się to nie podoba?
- Nie.
- Rodzice powinni uczyć dziecko o sprawach seksualnych?
- Oczywiście! A w szkole oględnie jakoś.
- Ale w szkołach katolickich w zgodzie z nauczaniem katolickim?
- Oczywiście.
Nasze teksty
Maria Władysława Nowicka (1924-2019)
Maria Władysława Nowicka, urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. w Mississauga, Ontario. Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, B... Czytaj więcej
I co nowego na wiosennym rynku?
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie: &n... Czytaj więcej
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…