Życie polonijne
X-lecie sakry biskupiej ks. Ronaldo Fabro
Napisane przez Leszek Wyrzykowski
czyli znaki czasu, które nie mogą cieszyć katolika
W miejscowości Merlin (najbliższe miasteczko to Tilbury przy autostradzie 401), a dokładniej nieco na uboczu, w sąsiedztwie kościoła św. Patryka, znajduje się sanktuarium Matki Bożej Różańcowej należące do diecezji London.
Przypomnę tylko, że wcześniej istniało w St. Marys (w pobliżu London) w latach 1954–1998. Na terenie należącym do parafii św. Patryka pierwsze roboty wykonano w 1995 r., dzisiaj pielgrzymi mogą się modlić na czterech trasach: różańcowej, świętych, Drodze Krzyżowej i, ostatnio dodanej, trasie Matki Bożej, przy której znajdują się figury Maryi m.in. z Fatimy, Lourds, Gwadelupy czy Knock. Ta ostatnia pochodzi z Irlandii i związana jest z objawieniami, które miały miejsce w okresie wielkiego głodu w Irlandii.
I może jeszcze jeden fakt, niezwykle ważny i dający do myślenia, otóż sanktuarium opiekują się księża pochodzący... ze Sri Lanki (dawniej Cejlon), ze zgromadzenia rosarian, a ontaryjska placówka jest ich pierwszą poza rodzinną wyspą i Indiami. Takie znaki czasu mamy, niestety, nie tylko w diecezji London.
Do Merlin wybrałem się z rodziną 15 sierpnia: najpierw msza w kościele św. Trójcy, później wyjazd do sanktuarium. Nie muszę dodawać, dlaczego pojechaliśmy – w Polsce 15 sierpnia to wielkie święto: religijne i państwowe.
To święto Matki Bożej Wniebowziętej i Żołnierza Polskiego w rocznicę cudu nad Wisłą.
Nie wiem dlaczego, ale nie przyszło mi do głowy, że w sanktuarium tego dnia może być tłoczno... ale, prawdę mówiąc, na stronie internetowej nie znalazłem żadnej wzmianki, że 15 sierpnia do sanktuarium przybędzie kilkaset osób, a uroczystą Mszę Świętą odprawi ordynariusz diecezji London, ks. Ronald Fabro. Nie ukrywam, że była to dla nas wspaniała niespodzianka, program uroczystości przewidywał mszę na świeżym powietrzu, procesję różańcową, wspólny lunch.
Bp Fabro i ksieza opiekujacy sie sanktuarium. procesja na rozpoczecie Mszy sw.
Dla mnie zaskoczeniem było, że w dniu powszednim zebrało się w sanktuarium tak dużo wierzących, ale było to też optymistyczne, że duch religijny jeszcze w narodzie (kanadyjskim) nie obumarł!
Dodatkowym elementem uroczystości było podziękowanie Bogu za 10 lat posługi biskupiej przez celebransa, ks. Fabro.
15 sierpnia 2002 r. ks. Fabro został biskupem London i dokładnie w dziesiątą rocznicę sakry biskupiej modlił się w maryjnym sanktuarium w Merlin.
Myślę, że taka rocznica to okazja do pewnego podsumowania, może nie tyle posługi księdza biskupa, a nie ukrywajmy, że przypadła na bardzo trudne lata stanu Kościoła w diecezji London, a poprzez to i stanu Kościoła w ogóle, bowiem to, co obserwujemy na swoim podwórku, ma miejsce i w innych diecezjach.
Brak księży, odchodzenie wiernych od Kościoła, skandale pedofilskie, sytuacja finansowa, likwidowanie – czyli konsolidacja, parafii. To tylko kilka problemów, z którymi ordynariusz musi się borykać. Na pewno najboleśniejszy problem to seksualne zboczenia niektórych księży, czego niechlubnym symbolem pozostanie ks. Sylvester, który przez kilkadziesiąt lat przenoszony był z parafii do parafii i krzywdził kolejne dzieciaki. Trzeba byłoby potrząsnąć poprzednikiem ks. biskupa Fabro, ks. biskupem Johnem Sherlockiem, który stał na czele diecezji w latach 1978–2002. Rozumiem, że to dzisiaj staruszek, ale w latach swoich rządów – tak uważam – przynajmniej się domyślał, jakim draniem jest jeden z jego kapłanów. Ale... pod dywan wszystko, a kiedy wrzód nabrzmiał i pękł, nie tylko diecezją London zatrzęsło. I właściwie nie dziwię się, że tak wiele osób odeszło od Kościoła, chociaż z drugiej strony, co ma piernik do wiatraka, prawda? Niemniej jednak i diecezja London płaci ogromne sumy w ramach odszkodowań za czyny księży; są to milionowe sumy i poważnie obciążają budżet diecezji. Mówił na ten temat księdza biskup w kościele św. Urszuli w Chatham, 16 sierpnia 2007 r.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany tym tematem – może wejść na stronę internetową diecezji i znajdzie tam garść informacji.
Wspomniałem o braku księży, a przede wszystkim o braku powołań: czyż nie jest znakiem czasu fakt, że musimy sprowadzać kapłanów spoza Ameryki Północnej? Bodaj w ubiegłym roku ukazał się liczący 65 stron dokument opisujący stan dzisiejszy diecezji i sugerujący, czego się można spodziewać w najbliższych latach.
Może podam niektóre liczby. Diecezja London liczy około 450 tys. wiernych, ale w niedzielnej mszy bierze udział zaledwie 14 proc. katolików; jest to spadek o blisko 4 proc. w okresie ostatnich trzech lat. Ogromnie spadła liczba chrztów, bierzmowań, zawartych małżeństw, przyjętych I Komunii Świętych.
W roku 1991 pracowało w diecezji 178 księży, obecnie jest ich około 100 i średnia wieku jest coraz wyższa. Dodam, że np. młody, bardzo dobrze się zapowiadający kapłan, ks. Karol Maciejewski, ze względów rodzinnych powrócił w tym roku do Polski. Prognozy mówią, że w roku 2025 posługiwać będzie 73 kapłanów i połowa z nich będzie spoza Ameryki Północnej. Przykładem są nasi księża czy prowadzący sanktuarium w Merlin Hindusi. We wspomnianym roku 2025 na jednego kapłana przypadać będą dwie – trzy parafie i będzie to reguła. Oczywiście i obecnie księża prowadzą po dwie parafie, ale nie jest to jeszcze zasadą.
Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę parafii, to w roku 1975 istniało 175 parafii, a obecnie około 120.
Na przykładzie Windsor mogę podać nazwy parafii, które przestały istnieć: kościół św. Tomasza, to dzisiaj fragment domu pogrzebowego, św. Józefa przejęli Chińczycy, ale nie chrześcijanie. I tak dalej.
Jeśli weźmiemy pod uwagę sytuację finansową poszczególnych parafii, ogólnie nie jest źle, dobrze sobie radzą parafie polonijne, np. windsorska św. Trójcy miała w 2010 r. blisko 23 tys. dol., Matki Boskiej Zwycięskiej w Chatham zaledwie 900 dol., a Matki Boskiej Częstochowskiej w London przeszło 23 tys. na koncie.
Są też takie (około 20), które toną w długach, jak np. Assumption w Windsor, mająca w 2010 r. 352 tys. długu. Zastanawiam się, czy to chodzi o parafię Our Lady of the Assumption? Jeśli tak, to dodajmy, że jest to matka kościołów w Ontario: najstarsza parafia, założona w 1767 r. na terenie obecnego Windsor. Domyślam się, że długi biorą się stąd, że wiernych nie ma, a kościół wymaga pilnego i bardzo kosztownego remontu.
O tym, że pieniędzy brakuje, można się przekonać np. w Merlin, gdzie przed laty zdjęto kościelną wieżę, a piękny dzwon ustawiono na trawie. Ma piękny głos, pozwoliłem sobie kiedyś na próbę... Inny przykład, to kościół św. Anny w Tecumseh, co prawda dzwony już wróciły na swoje miejsce, ale kopuła wciąż stoi obok kościoła. Musimy jednak pamiętać, że remonty są cholernie kosztowne. Kiedy przystępowano do generalnego remontu kościoła św. Trójcy w Windsor, zakładano, że 2 miliony wystarczą na wszystko, na rozbudowę świątyni i plebanii. Dzisiaj chyba możemy mówić, że koszty wzrosły co najmniej dwukrotnie i gdyby nie pomoc kilku bogatych sponsorów, to nie wiem, jak by się to skończyło. Zresztą zbiórka na pokrycie długu wciąż trwa.
Nie są to łatwe lata dla pasterza diecezji London, ale kłopoty mają także inni, cały Kościół zmaga się ze sprawami, które nigdy nie powinny mieć miejsca.
Kiedy przed laty zapytałem ks. abpa Michalika o kwestie homoseksualne, pedofilię – a było to jeszcze przed ogromnym nagłośnieniem tych spraw – spojrzał na mnie z takim oburzeniem, że natychmiast powiedziałem, że tego pytania nie było... Nie zadałem ja, zadali inni, i to w taki sposób, że Kościół ustami samego papieża musiał zabrać głos.
Papież Jan XXXIII, w konstytucji apostolskiej zapowiadającej Sobór Watykański II, pisał m.in.: "Podoba nam się położyć największe zaufanie w Bożym Zbawicielu... który wzywa nas do rozpoznania znaków czasu tak, że wśród ciemności widzimy liczne objawy wydające się oznaczać lepsze czasy dla Kościoła i rodzaju ludzkiego".
Znaki, o których mówił papież, miały być zapowiedzią lepszych czasów... Miało być lepiej, a jest, jak jest, i chyba ostatni sobór przez postawienie człowieka w centrum uwagi w jakiś sposób przyłożył do tego rękę. Ale jak mi powiedział ks. bp Dydycz, kiedy trąciłem strunę soborową, to pan myśli, że jak się zebrało dwa i pół tysiąca ojców soborowych, to Duch Święty ich nie oświecał?
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Niedawno ukazała się, nakładem Małej Poligrafii Ojców Redemptorystów w Tuchowie, ciekawa książka autorstwa ks. Władysława Zdunka pt. "Myśli z parafii św. Mikołaja w Hvidovre" – duszpasterza Polonii duńskiej. Jest to wybór tekstów z lat 1996–2012 pisanych specjalnie dla wychodzącego w Kopenhadze kwartalnika "Informator Polski" – czytamy we wstępie napisanym przez Romana Śmigielskiego – wieloletniego przewodniczącego Federacji Organizacji Polskich i Polsko-Duńskich w Danii. Ojciec Władysław jako duszpasterz Polonii jest stałym współpracownikiem kwartalnika i jego teksty znaleźć można prawie w każdym numerze.
Książka ta jest kontynuacją zbioru esejów pt. "Myśli z terenu misyjnego", które ukazały się w wydawnictwie "Informacje Polskiej Misji Katolickiej w Danii" w latach 1976–1992.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1092#sigProId4274e1b62a
Ks. Władysław Zdunek jest dumny z obu swoich ojczyzn: Polski i Danii, a także ze swojego kościoła św. Mikołaja w Hvidovre, w którym od roku 1992 jest proboszczem. Ks. Władysław urodził się 26 marca 1936 roku w Uszwi w województwie krakowskim, 3 lata przed II wojną światową. – Niewiele pamiętam z tego okresu – opowiadał mi podczas naszego ostatniego spotkania. – Moje pierwsze wspomnienia pochodzą z roku 1939. Pamiętam, do naszej miejscowości wkroczyły oddziały niemieckie; strach, płacz, łapanki, wywózki na roboty – głównie młodych ludzi. Wywieźli na roboty przymusowe mojego najstarszego brata. A potem jesień 1941; dużo wojska, samochody, psy, a potem strzały w pobliskich lasach. Niemcy urządzili obławę na rodziny żydowskie ukrywające się w lasach. Dwa dni później obława na tych, którzy pomagali rodzinom żydowskim, dostarczając im jedzenie. Z wieloma innymi hitlerowcy zabrali ojca i osadzili go w więzieniu w Tarnowie. Kiedy wrócił, została ruina z człowieka.
Edukacja młodego Władysława rozpoczęła się w jego rodzinnej Uszwi. Początkowo uczył się zupełnie dobrze. Trochę trudniej było mu w gimnazjum w Brzesku-Okocimiu, do którego chodził codziennie pieszo wiele kilometrów. Nie należał do ZMP i był tam uważany za czarną owcę.
Po maturze zdecydował, że będzie zdawał na prawo na Uniwersytet Jagielloński. Zgłosił się też do szkoły morskiej w Tczewie i Wyższej Szkoły Technologii Żywienia w Częstochowie. Ojciec poprosił go, aby nie szedł zaraz po maturze na studia, lecz pomógł mu w gospodarce. Tak też się stało, a decyzję, co z sobą w przyszłości zrobić, odsunął o rok. Propozycji miał wiele. Starszy brat namawiał go do wstąpienia do tarnowskiego seminarium duchownego. Koledzy radzili mu rozpocząć studia wyższe. Poczuł jednak silne powołanie zakonne. – Matka nic mi na to nie powiedziała – kontynuował o. Władysław – ojciec natomiast zgodził się i szybko dodał, że ten pobożny pomysł pewnie niebawem mi przejdzie.
Potem trafiłem do redemptorystów na Podgórzu. Tam, w oczekiwaniu na rozmowę z przełożonym, poczęstowano mnie posiłkiem. Dostałem cały półmisek wędlin. Trafili w dziesiątkę, bo od śniadania nic nie jadłem. Dostałem też chleb i herbatę i olbrzymie pomidory. To mnie bardzo ujęło.
Od razu pomyślałem, że jeżeli oni tak normalnie podchodzą do ludzi, to są na pewno godni zaufania. Po rozmowie z przełożonym zostałem przyjęty. Kazano mi zgłosić się do klasztoru w Braniewie, do nowicjatu. To był rok 1955.
Przed przyjazdem do Danii, w roku 1976, ukończył studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim uzyskując stopień doktora psychologii wychowawczej. Po przyjeździe do Danii pracował najpierw w Odense jako duszpasterz Polaków i proboszcz w Assens i Nyborgu (1976–1982). Wydatnie wpłynął tam na ożywienie życia religijnego i narodowego. Jednocześnie głosił nauki rekolekcyjne dla polskich kapłanów we Francji, Niemczech, krajach Beneluksu oraz dla wiernych w Danii, Niemczech, Francji i Anglii.
Został następnie, w lipcu 1987 roku, duszpasterzem polskim przy kościele św. Anny na Amager, będąc jednocześnie koordynatorem Polskiej Misji Katolickiej w Danii. Pracując w Amager, włączył się w życie Polonii kopenhaskiej, zostając kapelanem Koła Armii Krajowej oraz kapelanem Samodzielnego Koła Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Był też współzałożycielem Związku Harcerstwa Polskiego w Danii. Obecnie pracuje w kościele św. Mikołaja w Hvidovre (południowe przedmieście Kopenhagi), gdzie jego parafianami są Polacy, Duńczycy, Wietnamczycy oraz 22 inne narodowości. Przy jego parafii powstał Ośrodek Pracy Polonijnej, skupiający głównie młode pokolenie Polaków. Jest przykładem dobrego duszpasterza i wielkiego patrioty.
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Szczecin
Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej, Placówka 114 oraz redakcja Tygodnia "Goniec"
ZAPRASZAJĄ NA DOROCZNY PIKNIK
w sobotę, 8 września od godziny 11 do 21
Wiele atrakcji. Wstęp wolny
Do tańca gra zespół Non Stop
https://www.facebook.com/events/341363522622804/
Będą być może loterie, będzie licytacja i – jak zapewnia Grzegorz Fabrykowski – ściągną też polscy motocykliści. Jak co roku zapraszamy wszystkich sympatyków, ale też takich, którym zaleźliśmy za skórę. Nieskromnie powiem, że na tym rynku "Goniec" najszerzej udostępnia łamy ludziom, którzy normalnie – jeśli nie skaczą sobie do gardła, to z pewnością patrzą na siebie wilkiem. Dla nas ważne jest jedno – by wierzyli w to, co mówią, i by wierzyli w sens Polski. Dlatego zapraszamy wszystkich na wspaniałą zabawę do godziny 21.00.
Po tej godzinie czar pryska i wszystkie księżniczki jadą do domów.
Jak co roku zapraszamy też właścicieli motorów i aut ukochanych, czyli takich, które dawno temu powinny już być przerobione na nowe blachy, a jednak dzięki naszym heroicznym wysiłkom nadal lśnią i grzmią.
Tu chciałbym prosić o kontakt telefoniczny pana, który ma w Mississaudze odrestaurowanego willysa z ciężkim karabinem maszynowym i radiostacją. – Kiedyś poznaliśmy się na pikniku Wojska Polskiego. Jak zawsze zapraszamy też posiadaczy polskich marek samochodów i motocykli.
(Andrzej Kumor)
Stypendia FUNDACJI IM. ADAMA MICKIEWICZA
Napisane przez FUNDACJA IM. ADAMA MICKIEWICZAFUNDACJA IM. ADAMA MICKIEWICZA W KANADZIE informuje studentów uczelni kanadyjskich o warunkach ubiegania się o stypendium
Studenci powinni mieć ukończony co najmniej pierwszy rok studiów i
posiadać obywatelstwo kanadyjskie lub stały pobyt w Kanadzie.
Studenci studiów przeddyplomowych (undergraduates) powinni przedstawić następujące dokumenty:
•Podanie dla studentów studiów przeddyplomowych
•Informację o wynikach w nauce (transcript)
•Informację o pracy społecznej na rzecz organizacji polonijnych – poparcie odpowiedniego okręgu KPK
•Informację o sytuacji materialnej rodziców lub opiekunów – kopia
zestawienia podatkowego.
Studenci studiów dyplomowych (graduates) powinni przedstawić:
•Podanie dla studentów studiów dyplomowych
•Zaświadczenie o wynikach w nauce (transcript).
•List popierający od profesora, pod którego kierunkiem robią pracę
magisterską lub doktorską.
W tym roku Fundacja im. Adama Mickiewicza uchwaliła specjalne stypendium dla studentów nauk technicznych im. Sabiny Boradyn. Zachęcamy studentów inżynierii o składanie podań.
Formy podań znajdują się na stronie internetowej Okręgu Toronto KPK
www.kpk-toronto.org. Można je również otrzymać drogą elektroniczną – Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub osobiście w biurze Zarządu Głównego KPK, 288 Roncesvalles Ave., Toronto ON.
Informacje telefoniczne: Danuta Roszak 416-253-0031, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Podania należy przysyłać na adres fundacji: Fundacja im. Adama Mickiewicza w Kanadzie, 2102-61 Richview Rd., Toronto ON, M98 4M8. Będziemy wdzięczni za wysyłanie ich regularną pocztą, a nie listami poleconymi lub poprzez przewoźników, ponieważ w tych sytuacjach przesyłki są trudne do odebrania i mogą być zwracane nadawcy.
Termin nadsyłania podań mija z dniem 15 września 2012.
Anna Paudyn – Sekretarz Generalny
Polonia w Barrie 19 sierpnia zebrała się licznie na rozległej polanie należącej do Związku Polaków w Kanadzie nr 43 w Barrie.
O godzinie 12 ks. Mariusz Runowicz z parafii Our Lady of Grace z Angus odprawił Mszę Świętą. Po mszy uczestnicy pikniku posilili się pysznymi daniami przygotowanymi przez Koło Polek, po czym zaczęła się część sportowo-rekreacyjna, na którą zaprosił prezes Grupy 43 ZPwK, pan Józef Kazimierczak.
Do strzelnicy sportowej ustawiła się natychmiast kolejka chętnych. Tu można było strzelać z łuków i z wiatrówek – już tradycyjne piknikowe dyscypliny w Barrie.
Nadzór nad bezpieczeństwem sprawowali strz. Wojciech Lassak oraz strz. Ryszard Zieliński. Rozegrano też mecze piłki nożnej, gdzie młodzieżą zajmował się jeden z rodziców, pan Józef Pyz. Na chwilę niebo się zachmurzyło i począł padać deszcz, ale po kilku minutach pokazało się ponownie słońce i piękna tęcza od wschodniej strony.
Można było zaobserwować grupy młodzieży grającej w badmintona i siatkówkę oraz drużynę pań kręcących zgrabnie hula-hop.
W ten sposób nasze nowe polonijne pokolenie buduje swoje zdrowie, na łonie przyrody, z daleka od TV, w promieniach słońca. Buduje zamiłowanie do Boga i tradycji, buduje tężyznę fizyczną i więzi międzyludzkie.
Beata Jasek
Barrie
Kamila - Można zapytać od jak dawna jest Pani w Kanadzie?
- Od wczoraj.
- Mówi Pani poważnie?
- Tak.
- Wczoraj Pani przyjechała na stałe?
- Nie, broń Boże.
- Dlaczego "broń Boże"?
- No bo gdzie mi będzie lepiej niż w domu?
- No właśnie. O to pytam, czy ludzie nie żałują wyjazdu, a Pani wyemigrowałaby z Polski?
- Nie.
- Dlaczego?
- Lubię być w Polsce, tam jestem u siebie, dobrze się czuję.
- A rozumie Pani tych ludzi, którzy tutaj są?
- Tak, moja mama jest tutaj od 20 lat.
- W Polsce najlepiej?
- W Europie jest mi dobrze, a tu jakoś tak... Tu jest inaczej, tu jest fajnie na wakacjach.
- Co tutaj jest innego niż w Europie?
- Wszystko jest inaczej - domy, samochody, ulice, jest inaczej.
- Woli Pani Europę?
- Zdecydowanie!
Honorata - Czy warto było wyjeżdżać z Polski?
- Tak średnio. Po prostu jest ta tęsknota za krajem, za rodziną, ale tutaj mam drugą rodzinę i jakoś jest.
- Ale gdyby Pani patrzyła z dzisiejszej perspektywy na tamtą decyzję, podjęłaby Pani ją jeszcze raz?
- Trudne pytanie. Jestem w tej dobrej sytuacji, że mogę do Polski wyjeżdżać, bywam co roku, tu mam syna, bywam trzy - cztery miesiące w Polsce, więc nie jest tak źle.
Halina - Jak długo Pani tu jest?
- Przeszło 20 lat.
- Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie żałuje Pani tamtej decyzji?
- Trochę!
Nie wyjeżdżałaby Pani, wiedząc to wszystko, co Pani wie dzisiaj?
- Raczej nie.
- Można zapytać, czym wówczas Pani się kierowała?
- Akurat nam tu nie za bardzo wyszło. Akurat nam, bo może inni ludzie akurat są tutaj szczęśliwi. My akurat nie.
- A czym się Pani kierowała, wyjeżdżając z Polski?
- A jakoś dużo ludzi wtedy jechało...
- I gdzie najpierw tu, wprost do Kanady?
- Nie, nie nie, o to była droga krzyżowa, można powiedzieć - przez Włochy, tam też nie było za wesoło, nie było za luksusowo. Zresztą trudno wymagać jakichś takich warunków, ale raczej były tragiczne.
- Czyli zostałaby Pani w Polsce?
- Tak. Warunki we Włoszech były fatalne, a tutaj też nikt na nas nie czekał. Akurat tak to się stało w naszym przypadku.
Kazimierz - Jak długo Pan tu jest, w Kanadzie?
- O, już 20 lat.
- Patrząc z dzisiejszej perspektywy, żałuje Pan tej decyzji?
- Nie mogą Panu odpowiedzieć - sam jestem w rozterce, bo wie pan, taki los. A wybór nastąpił, no nie wiem...
- Prawdopodobnie, gdyby inaczej było w Polsce, prawdopodobnie bym tutaj nie był.
- Gdyby Pan wszystko wiedział, co Pan wie dzisiaj, toby Pan nie wyjeżdżał?
- A proszę pana, gdybym ja wszystko wiedział, co dzisiaj wiem, to bym się chyba nie chciał urodzić.
Józefa - Mogę wiedzieć, jak długo jest Pani tutaj, w Kanadzie?
- 19 lat. - Z perspektywy tych lat nie żałuje Pani, że wyjechała?
- Nie. Ciężką pracą doszłam do wszystkiego. Byłam samotną matką z trójką dzieci. Wszyscy skończyli uniwersytety. Uważam, że jest to piękny kraj, nie mam na co narzekać, proszę tylko o zdrowie.
- Wszystko dobrze się ułożyło?
- Tak.
A gdy pani wyjeżdżała, było trudno?
- Nie znałam języka, ale wie pan, w każdy wieczór po kilka słów i po roku czasu już mówiłam, jak mówiłam, to mówiłam, ale mówiłam.
- To wszystko pomogło?
- Pomogło! Ja nie mam co narzekać, to jest piękny kraj, ludzie są wspaniali. Z pracą jest teraz gorzej, ale wie pan, każdy musi sobie radzić.
- Nie tęskni Pani za Polską?
- O, co roku jeżdżę na 6 tygodni.
- Można to tak załatwić, że tutaj ma się pracę, karierę...
- Można wszystko pogodzić, jak się chce, nie widzą żadnych przeszkód.
Jubileusz Związku Polaków na Łotwie (1922-2012)
Napisane przez Leszek WątróbskiZwiązek Polaków na Łotwie został założony przed II wojną światową – w roku 1922. Po osiemnastu latach działalności władze sowieckie, w listopadzie roku 1940 podjęły decyzję o jego likwidacji – jako jednej z ostatnich polskich organizacji na Łotwie.
Związek reaktywowano dopiero w niepodległej Łotwie, w listopadzie 1989 roku. W czasach sowieckich polityka państwa była kierowana na zagładę byłego dorobku kulturalnego. Zamknięto wówczas wszystkie polskie szkoły, stopniowo niszczono pałacyki, folwarki, ogrody, cmentarze i inne pomniki kultury polskiej na Łotwie.
W latach siedemdziesiątych XX wieku działał na Łotwie Klub Kultury Polskiej "Polonez". Jego założycielką (1978) była Wanda Puķe. "Polonez" istniał w Domu Kultury Budowniczych w Rydze. Z niego, w roku 1988, powstało Towarzystwo Kultury Polskiej. Podobne Towarzystwa zaczęły też powstawać w innych miastach: Daugawpilsie (dawnym Dyneburgu), Rezekne (dawnej Rzeżycy), Iłukście i Jełgawie. Wszystkie one połączyły się następnie w Związek Polaków na Łotwie.
Obecnie Stowarzyszenie "Związek Polaków na Łotwie" jest społeczno-kulturalnym dobrowolnym związkiem osób, utworzonym dla dobra publicznego i realizacji celów, określonych statutem, nieskierowanym na osiągnięcie dochodu i działającym zgodnie z przepisami prawa Republiki Łotewskiej. Działalność Związku Polaków na Łotwie prowadzona jest w sposób otwarty, demokratyczny i konstytucyjny. Związek Polaków na Łotwie przeciwdziała wszelkim poczynaniom, noszącym cechy rasizmu, dyskryminacji i szowinizmu. Związek Polaków na Łotwie jest prawnym spadkobiercą (polskich) organizacji przedwojennych (1900–1941), w tym również polskich zjednoczeń katolickich. Związek uzyskuje osobowość prawną po rejestracji w registrze stowarzyszeń i zjednoczeń.
Celem działalności Związku jest: zachowywanie tożsamości etnicznej oraz rozwój języka i kultury Polaków mieszkających na Łotwie; identyfikacja i ochrona zabytków kultury polskiej; wszechstronny rozwój kultury polskiej jako niezbywalnego elementu dorobku kulturalnego narodów Republiki Łotewskiej; restytuowanie i rozszerzenie sieci polskich placówek oświatowych i sportowych; organizacja nieskrępowanego rozpowszechniania i wymiany informacji o działalności Związku i innych organizacji polonijnych za pośrednictwem prasy, radia, TV i innych środków przekazu, również w języku polskim; działalność charytatywna i wreszcie popieranie dążeń narodu Łotwy w stworzeniu niezależnego, demokratycznego i samorządnego państwa.
Fot. Polacy na cmentarzy w Daugawpilsie
Faktyczne jednak ponowne odrodzenie polskości nastąpiło na Łotwie jednocześnie z łotewską "Atmodą" ("Przebudzeniem"). Symbolem polsko-łotewskiej jedności była, jest i będzie śp. Ita Maria Kozakiewicz (1955–1990) – pierwszy prezes Związku.
W tym samym czasie zaczęły powstawać polskie szkoły. Pierwsze klasy istniały w łotewskiej średniej szkole nr 3 w Rydze, a w Daugawpilsie przy Uniwersytecie. Dziś mamy pięć szkół: trzy średnie – w Rydze, Daugawpilsie i Rezekne oraz dwie podstawowe – w Krasławie i Jekabpiłsie (dawne Jakubowo).
Organizowano też chóry, prezentujące polski folklor, które istnieją dziś w kilku miejscowościach: w Rydze (Polonez, Wisła), w Daugawpilsie (Promień), w Rezekne (Jutrzenka) i w Krasławie (Strumień). Na Łotwie występują ponadto mniejsze lub większe zespoły taneczne polskiego tańca ludowego. Najlepszy z nich to "Kukułeczka" działający przy Polskiej Średniej Szkole im. J. Piłsudskiego w Daugawpilsie pod kierownictwem Żanny Stankiewicz.
Na Łotwie mieszka obecnie ponad 60 tysięcy Polaków i osób polskiego pochodzenia. Największe ich skupiska znajdują się w Rydze i Daugawpilsie w Łatgalii – we wschodniej części Łotwy. Niestety, bardzo wielu z nich, na skutek wieloletniej rusyfikacji, słabo zna język polski.
Związek Polaków na Łotwie posiada swoją siedzibę w Rydze w gmachu Towarzystw Kultur Narodowych Łotwy im. Ity Kozakiewicz. Związek Polaków to dziś instytucja jednocząca wszystkich rodaków na całej Łotwie. Wielu z nich ściśle współpracuje z łotewską społecznością i jednocześnie podtrzymuje więzi ze swoją historyczną ojczyzną. Cechą charakterystyczną łotewskich Polaków jest mocno rozbudowana świadomość narodowa. Jest ona wynikiem silnego związku emocjonalnego ze starą ojczyzną i z jej historią. Polaków łączy również przynależność do Kościoła katolickiego i aktywne życie religijne. Życie społeczności polskiej na Łotwie można uznać za pozytywny przykład procesu integracji.
Obok Związku Polaków działają na Łotwie: Liga Polskich Kobiet – zajmująca się pracą charytatywną; Dom Polski w Daugawpilsie; Przedszkole Polskie w Daugawpilsie oraz polskie szkoły: Polska Szkoła Średnia im. Ity Kozakiewicz, Polska Szkoła Średnia im. Józefa Piłsudskiego w Daugavpilsie, Polska Szkoła Średnia im. Stefana Batorego w Krasławiu oraz Polska Szkoła Podstawowa w Rēzekne i Polska Szkoła Podstawowa w Jēkabpils.
Od stycznia 1998 roku na Łotwie działa też Związek Młodych Polaków. Jego celem było początkowo gromadzenie i jednoczenie młodych ludzi polskiego pochodzenia oraz tych, którzy interesują się polską kulturą, językiem i współczesną polską rzeczywistością. Zorganizowanie ZMP na Łotwie dało młodzieży możliwość regularnego spotykania się oraz komunikowania w gronie swoich rówieśników polskiego pochodzenia mieszkających na Łotwie. Dzięki tej organizacji młodzi ludzie mieli również możliwość brania udziału w różnych międzynarodowych imprezach.
Tekst i zdjęcia
Leszek Wątróbski
Szczecin
Obchody Święta Żołnierza Polskiego w Parku Paderewskiego
Napisane przez Barbara RodeW niedzielę, 19 sierpnia br., w parku Paderewskiego w Vaughan odbyły się obchody Święta Żołnierza Polskiego. Organizatorami było Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Placówka 114 w Toronto, oraz Kongres Polonii Kanadyjskiej, Okręg w Toronto. Uroczystości prowadził Krzysztof Tomczak.
Święto Żołnierza popularnie nazywane Świętem Wojska Polskiego to dzień, w którym należy oddać hołd wszystkim żołnierzom, którzy polegli w walce o Niepodległą Polskę, i również wszystkim, którzy będąc na służbie, zginęli. To święto wszystkich, którzy służyli Polsce w oddziałach zbrojnych, a więc również, a może przede wszystkim święto prezydenta, gdyż to właśnie prezydent jest Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Należy się więc oddanie czci szczególnie naszemu prezydentowi śp. Lechowi Kaczyńskiemu, który będąc na służbie, stojąc na czele państwa polskiego i Wojska Polskiego, lecąc do Katynia, aby tam oddać hołd pomordowanym Polskim Oficerom, zginął tragicznie w Smoleńsku. Wspomnienie prezydenta tego dnia, modlitwa za Niego i złożenie wieńca należy do obowiązku każdego Polaka. Dlatego delegacja Koła Sympatyków PiS w Kanadzie uczestniczyła w uroczystości i złożyła wieniec pod pomnikiem.
Obchody rozpoczęły się przemarszem pocztów sztandarowych i przedstawicieli różnych organizacji polonijnych, weteranów i żołnierzy Wojska Polskiego przybyłych na tę okoliczność z Polski oraz przedstawicieli władz Polskich, między innymi konsula RP Grzegorza Jopkiewicza. Następnie delegacje poszczególnych organizacji złożyły wieńce pod pomnikiem. Kolejno, odegrane zostały hymny narodowe Kanady, Stanów Zjednoczonych oraz Rzeczypospolitej Polskiej i odczytany przez 93-letniego weterana Mieczysława Lutczyka Apel Poległych. Do Apelu wezwani zostali żołnierze, marynarze, lotnicy, harcerze, wojownicy "wszystkich ugrupowań walczących o wolną Polskę i za nią oddający krew i młode życie", sybiracy, ofiary zbrodni NKWD, a także śp. prezydent Lech Kaczyński i cała delegacja, która, zginęła w Smoleńsku. Apel Poległych został nagrodzony gromkimi brawami zgromadzonych gości. Potem nastąpiło odegranie "Last Post".
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1092#sigProId9b6648b8ee
Następnie Krzysztof Tomczak odczytał przemówienie. Zacytował między innymi słowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Dnia Wojska Polskiego: "Polska historia ma blaski i cienie, jednak blasków w naszej historii jest wystarczająco dużo, aby zachować z niej dumę". W swoim przemówieniu podkreślał naszą rolę w zaszczepianiu w następnym pokoleniu miłości do Polski. "Musimy nie tylko zachować naszą polskość, naszą miłość do tej ziemi, do tej ziemi, na której wyrośliśmy, ale musimy też zadbać, aby nasze dzieci znały Polskę, żeby wracały do niej jak do domu, żeby czuły się tak jak my – dumni z historii i odpowiedzialności za jej przyszłość" – powiedział Krzysztof Tomczak.
Kolejno organizator powitał gości. Po oficjalnym powitaniu głos zabrali przedstawiciele władz, którzy koncentrowali się w swoich przemowach na podziwianiu wielkich zasług polskich żołnierzy w walce o niepodległą Polskę oraz na przesłaniu, że to właśnie dzięki ich ofierze żyjemy dziś w wolnej i niepodległej Polsce co zdawałoby się mieć wymiar propagandowy. Oczywiście, wszyscy Polacy ogromnie doceniają wkład żołnierzy w walce o naszą Ojczyznę i za to im składają hołd i czczą ich pamięć. Nie wszyscy jednak czują, że obecnie żyją w wolnej i suwerennej Polsce.
Pierwszym z mówców był prezes KPK Jan Cytowski, który podziękował za zaproszenie oraz określił Dzień Wojska Polskiego jako bardzo ważny. Prezes Cytowski powiedział między innymi: "Niewątpliwie inaczej wyglądałaby Europa dzisiaj, gdyby nie to zwycięstwo polskiego oręża. Dzisiaj my tutaj w Toronto, Polonia, spotykamy się po to, aby oddać hołd tym wszystkim, którzy mieli swój udział w drodze odzyskania wolności przez Polskę". Dodał: "(...) to prawda, że nie zostaliśmy zbyt życzliwie potraktowani po drugiej wojnie światowej. (...) Dlatego tak ważne jest dzisiaj przypominanie wszystkim, światu, o tym, jaki był wkład Polski i Polaków do tego zwycięstwa, jak również jest to okazja przypomnienia światu, jak wielki jest wkład Polaków do cywilizacyjnych osiągnięć tego świata".
Kolejno głos zabrał gość z Polski, pułkownik Waśniewski, który podziękował w imieniu ministra Ciechanowskiego za możliwość wzięcia udziału w uroczystościach. Podkreślił, że dla niego, jako żołnierza, jest to święto mu bliskie. Podziękował żołnierzom za poświęcenie i trud i tym młodszym za pamięć. "Jesteście przykładem wielkiego patriotyzmu. Jestem pierwszy raz za oceanem i jestem pod wielkim wrażeniem" – stwierdził Pułkownik.
Następnym mówcą był attache obrony RP pułkownik Michał Pęksa. Pułkownik podziwiał frekwencję Polonii na obchodach Święta Żołnierza, określił, że czuje się zaszczycony obecnością wśród żołnierzy, i podziękował organizatorom, w imieniu Ministra Obrony Narodowej, Szefa Sztabu Generalnego oraz dowódców Rodzajów Sił Zbrojnych, a także ambasadora RP w Kanadzie Zenona Kosiniaka-Kamysza przekazał życzenia i podziękowanie dla organizatorów imprezy za trud włożony w przygotowanie i realizację tych uroczystości. Następnie złożył życzenia zdrowia Weteranom.
Konsul RP Grzegorz Jopkiewicz swoje przemówienie zaczął od wspomnienia filmu Wojciecha Smarzowskiego pt. "Róża", który opowiada historię żołnierza Armii Krajowej, Powstańca Warszawskiego, któremu wojna zabrała wszystko, a który po wojnie, pomimo tortur w katowni UB, nie daje się "złamać". Płaci wielką cenę za bycie człowiekiem przyzwoitym, o czystej duszy. Konsul w swoim przemówieniu podkreślił, że Polacy potrafią walczyć o wolność. "Wolność i suwerenność nie są dane raz na zawsze. Obecnie polskie społeczeństwo może cieszyć się wolnością i po prostu cieszyć się życiem dzięki takim nieugiętym postawom, jaką Wy drodzy Weterani wykazywaliście przez lata" – oznajmił Konsul.
Po zakończeniu mowy konsula Jopkiewicza na scenę wszedł Prezes Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" w Kanadzie, aby zabrać głos. Pomimo sprzeciwu ze strony pana Tomczaka komendant Waśniewski wygłosił swoje przemówienie. Tym razem nie zostało mu ono przerwane. W trakcie odczytu, a także po jego zakończeniu Grzegorz Waśniewski otrzymał brawa od wielu zgromadzonych gości. Prezes Waśniewski przywitał zebranych, a następnie zwrócił się z apelem do żołnierzy:
"Zwracam się do Was z apelem-prośbą, o czynne włączenie się i poparcie najważniejszej w kraju inicjatywy obrony TV »Trwam«, w walce o miejsce na multipleksie cyfrowym. W danej chwili TV »Trwam« jest jedyną ogólnopolską telewizją katolicką. Żołnierze, Polska traci niepodległość w sensie duchowym, kulturowym, społecznym, politycznym i ekonomicznym. Jesteśmy przeszło 70 lat oszukiwani i manipulowani, ponieważ ogół mediów w Polsce nie reprezentuje tysiącletniego dorobku cywilizacji łacińskiej, prowadząc otwartą walkę z Kościołem katolickim. (...) Żołnierze, wzywam Was do obrony fundamentalizmu religijnego, fundamentalizmu moralnego i fundamentalizmu narodowego. Fundamentalizm jest to prawda podstawowa i jeśli to jest naruszone, wtedy mamy do czynienia nie z wolnością, lecz z samowolą, chaosem i relatywizmem. Nie ma wolności bez prawdy, bo tylko prawda wyzwala i jest darem Bożym. Żołnierze! Ogół machiny propagandy podporządkowanej lewactwu w pokoleniowym motcie Bóg-Honor-Ojczyzna widzi szerzenie nienawiści. Jesteście Żołnierzami Maryjnymi, spadkobiercami czynu legionowego i hallerczykowskiego, Tych, którzy zawierzyli Najświętszej Panience i zwyciężyli w 1920 r. Zdaliście egzamin z patriotyzmu i wiary katolickiej na frontach wojennych i w życiu osobistym. W dniu Święta wojska Polskiego wzywam Was do odmowy przyjmowania jakichkolwiek odznaczeń, podziękowań i dyplomów nadanych przez obecne władze w Warszawie. Jest to protest przeciw zamykaniu ust Matce Boskiej. (...) Dopóki obecne władze III RP będą kłamać, mataczyć i po koleżeńsku rozdawać miejsca na multipleksie, proszę Was o poparcie protestu i wytrwajcie w obronie Matki Boskiej. (...)"
Po zakończeniu przemówienia Grzegorza Waśniewskiego Krzysztof Tomczak powiedział: "Ja tylko chcę zacytować jeden, mój fragment: pragniemy, aby nasz park stał się miejscem spotkań dla mądrych, oddanych ojczyźnie Polaków", za co otrzymał brawa. Po chwili dodał: "Teraz przejdziemy do. To było po prostu poza programem, chciałem powiedzieć, nie uzgodnione z organizatorami". Na co również zebrani goście zareagowali brawami, po czym poprosił Konsula o wręczenie odznaczeń.
Konsul Jopkiewicz zaczął od, jak to określił: "najwyższego odznaczenia", i oznajmił: "Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Pana Bronisława Komorowskiego pan Krzysztof Tomczak odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej". Po czym przypiął panu Tomczakowi order do munduru. Wręczył również Krzyże Zesłańców Sybiru: pani Wandzie Sofii Dion i panu Tadeuszowi Kazimierzowi Świcy.
Kolejnym punktem uroczystości było wręczanie odznaczeń przez Attache Ministra Obrony, który wręczył medale Wojska Polskiego od Ministra Obrony Narodowej "za duży wkład pracy w kultywowanie i propagowanie tradycji oręża polskiego" następującym osobom: Krzysztofowi Tomczakowi (medal złoty), Stanisławowi Chmielewskiemu i Józefowi Stupakowi (medal srebrny) oraz Janowi Sobczakowi (medal brązowy).
Kolejno zostały wręczone medale Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce: Miecze Hallerowskie dla Zbigniewa Krupnickiego, Krzyże Zasługi dla Aleksandry Wiesielskiej i Haliny Stankiewicz oraz medale Ignacego Jana Paderewskiego dla Agnieszki Bieleckiej, Ludomiera Blikarskiego, Bolesława Hamota, Jana Kowalskiego, Antoniego Karnowskiego, Stefana Podsiadło, Tadeusz Lisa, Marii Boińskiej, Stanisława Siedleckiego, Leszka Karczewskiego, Anatolija Kojło i Józefa Fredryka.
Na koniec głos zabrał Pułkownik Waśniewski, który odczytał decyzję: "Decyzja z dnia 16 sierpnia 2012 roku. W celu uhonorowania osoby szczególnie zasłużonej w kultywowaniu pamięci w walce o niepodległość ojczyzny na wniosek Kongresu Polonii Kanadyjskiej wyróżniam medalem Pro Patria pana Romualda Jagiełłowicza. Decyzję podpisał (...) Minister Jan Stanisław Ciechanowski". Medal odebrał Prezes KPK z uwagi na nieobecność uhonorowanego.
Wszyscy, którzy byli uhonorowani odznaczeniami, a byli obecni na uroczystościach odznaczenia te przyjęli, nikt nie zaprotestował i nie odmówił przyjęcia nagrody. Po oficjalnych uroczystościach Kapelan placówki nr. 114 SWAP ojciec Jan Szkodziński celebrował Mszę Świętą. Wspominał waleczność Polaków w walce o niepodległą Polskę. Mówił o uznaniu dla ludzi, którzy zostali odznaczeni podczas uroczystości. Głosił: "(...) Gdybym był kapłanem wyższej rangi, biskupem, arcybiskupem, kardynałem, prymasem albo i papieżem to wiecie co bym zrobił, teraz słuchajcie, ja bym przez aklamacje ogłosił wszystkich polskich żołnierzy walczących na wszystkich frontach świata (...) świętymi. Ja te zdanie, tę myśl, to pragnienie, warunkowe, uzasadniłbym następująco: (...) uzasadnienie znajduje się w Piśmie Świętym, w Biblii, w Słowie Bożym, w Bożym Objawieniu, a ja dodaję od siebie w Bożym liście zaadresowanym do nas wszystkich, po wszystkie pokolenia, aż do skończenia świata. Oto Chrystus Pan powiedział: nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje oddaje za swoich przyjaciół (...)". W modlitwie wiernych Kapelan modlił się za poległych i ocalałych żołnierzy i ludność cywilną z okresu wojen i walk oraz "za zmarłego tragicznie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Zwierzchnika Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, i za jego małżonkę Marię i za wszystkich innych mężów stanu, elitę rządu, w tym czasie, i senatorów i członków parlamentu i generałów i biskupów i wszystkich, którzy lecieli tym samolotem, aby ta tragedia, ta śmierć, właśnie była przyjęta przez nas, Pan Bóg rządzi ludem i narodami i powiedział, że bez Jego wiedzy włos z naszej głowy nie spadnie, czyżby miał nie wiedzieć o tym, o tym wydarzeniu? Niechaj cieszą się nagrodą w Niebie i naszym uznaniem za wszystkie dobro, które zdążyli w krótkim czasie w życiu dokonać, Ciebie prosimy...".
Po zakończeniu Mszy Świętej Krzysztof Tomczak zaprosił "gości honorowych" na obiad i pozostałych gości na piknik. Zanim jednak zebrani ludzie się rozeszli, wszyscy przemaszerowali pod pomnik Bohaterów pod Monte Cassino, gdzie oficjalnie zaproszeni goście złożyli wieńce. W trakcie przemarszu orkiestra "Orzeł Biały" grała "Boże coś Polskę". Po oficjalnych uroczystościach odbył się piknik.
Cała uroczystość była podniosła i sprawnie zorganizowana. Należy podkreślić, że tym razem, podczas obchodów Święta Wojska Polskiego, został wspomniany śp. prezydent Lech Kaczyński i elita narodu polskiego, która zginęła w Smoleńsku. Mogliśmy się również wspólnie modlić za smoleńskie ofiary. To już jest postęp w zmienianiu mentalności wśród niektórych osób w Polonii. Wytrwaniem i niezłomnością udało się coś zmienić. Trzeba mieć nadzieję, że z każdym dniem będą postępy.
Dobrze również, że Prezes Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego mógł się wreszcie wypowiedzieć. O takie sprawy nie powinniśmy zabiegać, one powinny być naturalne, powinny stać się na stałe częścią każdej uroczystości polonijnej i każdy powinien mieć prawo głosu. Na tym polega demokracja, to jest wolność słowa. Nie dajmy sobie więc wmówić, że jest inaczej, że trzeba się pytać, że nie wypada, że tylko jedna "linia", ta linia rządzących obecnie, jest tą właściwą. To nie jest żadna łaska móc zabrać głos i wypowiedzieć się do zebranych Polaków, ani też żadna wielka przysługa, aby móc czcić pamięć Tych, którzy w Smoleńsku zginęli. Niech już nigdy temat Smoleńska nie będzie tematem tabu w Polonii, a ludzie, którzy chcą oddawać hołd tam poległym i modlić się za Nich, niech już nigdy nie lękają się i nie proszą, niech to będzie oczywiste i naturalne i wszędzie dostępne, nie tylko zezwolone, ale zachęcane i popierane. Na to Polonia liczy. Święto Wojska Polskiego to święto również naszego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął, będąc na służbie, do końca w sercu mając na pierwszym miejscu Ojczyznę. To święto wszystkich, którzy zginęli, służąc Polsce. Cześć Ich Pamięci!
Barbara Rode – Toronto
Sierpień to w naszej historii szczególny miesiąc (np. Cud nad Wisłą 1920, Powstanie Warszawskie 1944, polski sierpień 1980), ale chciałbym o nim mówić w nieco innym kontekście; w sierpniu bowiem ogarnia tysiące Polaków gorączka pielgrzymowania. Wędrują rodacy nie tylko w Polsce (w tym roku 260 grup, czyli około 150 tys. pątników udało się na Jasną Górę; dodajmy, że Pielgrzymka Warszawska przemierza pątniczy szlak od roku 1711 r.), ale również wszędzie tam gdzie znajdują się większe skupiska polonijne.
W Kanadzie na przykład od trzydziestu lat organizowana jest piesza pielgrzymka do Midland, do Sanktuarium Pierwszych Męczenników. Trasa liczy około 200 km i pokonywana jest w tydzień. W pielgrzymce bierze udział kilkaset osób, np. w tym roku wyruszyło z Toronto około 400, a do Midland – jak dowiedziałem się od Jasia Żurakowskiego, głównego organizatora i uczestnika pierwszej pielgrzymki przed 30 laty – miało dotrzeć już około tysiąca osób.
Pielgrzymka przybywa do sanktuarium w sobotę, a następnego dnia odbywają się uroczystości, w których corocznie bierze udział kilka tysięcy Polaków, przybywających z odległych zakątków prowincji Ontario.
Sanktuarium w Midland upamiętnia jezuitów, którzy prowadzili pracę misyjną wśród Indian i chociaż mogło się przez jakiś czas wydawać, że ich misja zakończy się sukcesem – zostali w okrutny sposób zamordowani. Nie stworzyli chrześcijańskiej enklawy, przyszli inni czerwonoskórzy, Irokezi, i położyli kres jezuickiej misji.
Ciekawostką jest, że przed dwoma laty zmieniono trasę pielgrzymki tak, aby pątnicy mogli nawiedzić miejsce ich śmierci – sanktuarium bowiem położone jest w pewnym oddaleniu, na wzgórzu, z którego mamy piękny widok na leżącą u podnóża dolinę.
Ale cofnijmy się do roku 1982, kiedy to 18 pątników z parafii św. Teresy w Toronto po raz pierwszy pokonało trasę do sanktuarium. Była to wyprawa, której zadaniem było m.in. przetarcie szlaku, zaznajomienie się z terenem, drogami. Nie muszę tłumaczyć, że od strony organizacyjnej jest to bardzo poważne przedsięwzięcie. Tym bardziej, że obecnie wyrusza na trasę kilkaset osób i nie można już, jak kiedyś, zabrać ze sobą krzesła z usuniętym siedzeniem, aby można było załatwić poważniejszą potrzebę... Może to i śmieszne, ale zapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych jest bardzo ważne. Podobnie jak zapewnienie wody nie tylko na trasie, ale przede wszystkim na miejscu noclegu, aby zmęczeni pątnicy mogli się umyć.
Dzisiaj to wszystko jest zorganizowane: przenośne ubikacje, beczkowóz – ale też gorące posiłki każdego dnia.
Na przykład w środy – jeden z najdłuższych etapów, przeszło 30 km – pielgrzymami opiekują się panie z parafii Ducha Świętego w Barrie, serwują kapustę, kiełbasę i jeszcze coś słodkiego na deser. Na tym przykładzie widać, że polonijna pielgrzymka cieszy się uznaniem, że podają rękę polonijne parafie, polskie rodziny. Pierwszy nocleg organizowany jest u państwa Sitarzów, a wspomniany przeze mnie, w środę, na farmie państwa Frenchów. Nie są Polakami, ale każdą grupę podejmują... chlebem i solą. W tym roku wnuczka państwa Frenchów przygotowała nawet Drogę Krzyżową, a poszczególne stacje rozwiesiła wokół obozowiska i, jak mogłem się naocznie przekonać, pątnicy korzystali z tej okazji.
Mówiąc o dodatkowej modlitwie, trzeba wspomnieć, że każdego dnia wystawiany jest Najświętszy Sakrament w specjalnie przygotowanym namiocie.
Wśród tych, którzy 30 lat temu po raz pierwszy wyruszyli do Midland, był Jaś Żurakowski, dzisiaj jeden z głównych organizatorów, ale zarazem dusza każdej pielgrzymki, jego poranne – wzmacniane przez głośnik – śpiewy "oto jest dzień, który dał nam Pan", nie zawsze radują zmęczonych pątników, ale są nieodzownym elementem mobilizującym do opuszczenia namiotu... i w drogę! Do sanktuarium.
Kiedy rozmawialiśmy w środę, a więc w połowie pielgrzymki, już po dojściu ostatniej grupy, powiedział mi, że nie planuje "emerytury", dopóki będzie zdrowie i energia, dopóty będzie szedł z pielgrzymką, chociaż – dodał – sam nie jest w stanie wszystkiego zorganizować, dzięki zaangażowaniu wielu osób udaje się wszystko dopiąć na ostatni guzik i tak się dzieje już 30 lat!
Często z polonijną pielgrzymką idą goście, np. w tym roku ks. Sławomir Szwagrzyk zabrał ze sobą m.in. kleryka rodem z Dominikany, który na co dzień studiuje w seminarium w Toronto; rok temu głosił nauki ks. prof. Guz (np. o powołaniu do ojcostwa), w tym roku kolejny raz przybył ks. bp Antoni Długosz z Częstochowy. Niezwykle barwna postać, bo to nie tylko biskup, ale także uczony i – czy to właściwe słowo? – piosenkarz... Biskup ma na koncie kilka płyt, nagrał piosenkę np. z Krzysztofem Krawczykiem, ale trzeba pamiętać o jednym, nie jest to działalność rozrywkowa, a katecheza w innej postaci, docieranie do ludzi zagubionych, a także dzieci: Ksiądz Biskup jest opiekunem dziecięcych podwórkowych kółek różańcowych. Krótko mówiąc, zupełnie inny niż ci, z którymi zazwyczaj się spotykamy.
Wspomniałem ks. Szwagrzyka, to ciekawa postać. Pochodzi z archidiecezji gieźnieńskiej, przybył do Windsor, do parafii Świętej Trójcy, aby wspierać ówczesnego proboszcza, śp. ks. Romana Waszkiewicza. Po śmierci proboszcza był administratorem parafii, później biskup ordynariusz Ronald Fabro, skierował go do anglojęzycznej parafii w Woodstock, a obecnie, od tego roku, jest proboszczem w Langton (diecezja London). To właśnie ks. Szwagrzyk w roku 2006 zebrał grupę wiernych z Windsor i powędrował z polonijną pielgrzymką do Midland. Ziarno padło na dobry grunt, chociaż kapłan pracuje w innych parafiach, utrzymywany jest kontakt i każdego roku parafianie Świętej Trójcy pielgrzymują do sanktuarium pierwszych męczenników kanadyjskich w Midland. Oczywiście ks. Szwagrzyk także idzie.
Pierwszą pielgrzymkę zorganizowali wierni z parafii św. Teresy w Toronto, obecnie na trasę wyruszają trzy grupy: czerwona, niebieska i zielona, a pątnicy pochodzą z wielu polonijnych parafii rozrzuconych od Ottawy, przez metropolię Toronto, po Windsor.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1092#sigProIdbcd0790af2
W pielgrzymkach bierze udział znacznie więcej księży, np. oblaci zawsze stanowią silną grupę, idą siostry zakonne; bodaj trzy lata temu poznałem ks. Marka Siekierkę, misjonarza w Kamerunie, od tego czasu nawiązana została współpraca z nim i Polacy z Windsor wspomagają jego pracę w odległej Afryce.
O pielgrzymce można w nieskończoność, ale najważniejsze jest to, jak sami pątnicy przeżywają każdy dzień i w jakim nastroju wracają do domu.
Kasia Zięba, wędrująca w grupie niebieskiej, powiedziała mi, że jest zachwycona, że było cudownie, że chce ponownie... a przecież od środowej nocy po niedzielę pątnicy mokli, mokli, mokli... składali mokre namioty i mokre rozstawiali. I nikt nie narzekał, pamiętać bowiem trzeba, że pielgrzymka to nie rajd z namiotami, w wesołym towarzystwie, a pątnicza wędrówka wypełniona modlitwą. Tak więc nawet psikusy pogody to jedno z doświadczeń, które w niczym nie wpływa na to, jak się czas pielgrzymki przeżywa.
Kiedy mówimy o polskich, polonijnych pielgrzymkach, należy wspomnieć o amerykańskiej Częstochowie, czyli Doylestown w Pensylwanii, do której wędrują Polacy od wielu lat. Pierwszą pielgrzymkę zorganizowano przed 21 laty z Great Meadows (około 60 mil, trwa 4 dni). Z Trenton wędrują pielgrzymi od 6 lat i z Filadelfii od 7.
Nie każdy wie, że w stanie Indiana znajduje się maryjne sanktuarium w miejscowości Merrillville, prowadzone przez naszych księży ze zgromadzenia salwatorianów; trasa pielgrzymki liczy około 54 km i pielgrzymi pokonują ją w dwa dni: sobota-niedziela. W tym roku pielgrzymka z Chicago wyruszyła po raz 25.
Najsłynniejsza trasa pielgrzymkowa znajduje się w Hiszpanii, pełna długość to około 900 km, u kresu znajduje się grób apostoła Jakuba w Santiago de Compostella.
Leszek Wyrzykowski
Windsor
Tylko w "Domu Kopernika",
spotka cię taki łut szczęścia,
Że przeżyjesz całe sto lat,
a może i sto dwadzieścia.
Długie życie jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń, ale niewielu z nas dożywa tej niezmierzonej radości, by obchodzić swoje setne urodziny. Na szczęście, zdarzają się takie niezwykłe i wspaniałe chwile.
Taka właśnie niecodzienna uroczystość miała miejsce w Domu Spokojnej Starości "Copernicus Lodge", czyli w Domu Kopernika, przy 66 Roncesvalles Ave. w Toronto 9 sierpnia 2012 r.
W działającym tu od 2001 r."Klubie Stulatka" celebrowano urodziny seniorów, którym kalendarz akurat dokładał kolejny rok.
Wśród siedmiu Dostojnych Jubilatek znalazły się pani Eugenia Ojrzyński, celebrująca swoje sto dziewiąte urodziny, i pani Eugenia Wiśniewski, celebrująca swoje sto drugie urodziny.
Na sali zgromadziło się grono przyjaciół – pensjonariuszy i rodziny Jubilatek.
Po serdecznych słowach powitania, złożeniu życzeń i wręczeniu Jubilatkom kwiatów, zostały zaprezentowane zebranym krótkie kartki z życia jednej i drugiej pani Eugenii. Długiego życia, gdzie ból i smutek przeplatały chwile szczęścia i radości. Czasu, w którym zebrane zostało mnóstwo doświadczeń i mądrości.
Przy tradycyjnym torcie urodzinowym Jubilatkom śpiewano naturalnie nie "Sto lat", a "Dwieście lat".
Upominkiem muzycznym była "Podróż sentymentalna", w którą zabrali wszystkich artyści: Teresa Klimuszko, Wacek Bielawa i Jan Korner.
Była też dedykacja okolicznościowa, przytoczę fragment: "Są ludzie, obdarzeni taką łaską, że się starzeją, pięknie i powoli. Podobni zeszłym ze swych ram obrazkom. I chodzą jakby w srebrnej aureoli. Ich uśmiech ma coś ze słońca zachodu, gdy rzuca złoto drzew zielonym listkom. I są piękniejsi jeszcze niż za młodu, tym, co rozumie i przebacza wszystko…".
Wypada tylko życzyć, aby coraz więcej seniorów zasilało "Klub Stulatków", żeby w Domu Kopernika częściej rozbrzmiewała melodia "Dwieście lat".
Wanda Bogusz
Nasze teksty
Maria Władysława Nowicka (1924-2019)
Maria Władysława Nowicka, urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. w Mississauga, Ontario. Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, B... Czytaj więcej
I co nowego na wiosennym rynku?
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie: &n... Czytaj więcej
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…