Życie polonijne
Okólnik gen. Kiszczaka z 1989 roku skierowany do wszystkich polskich placówek konsularnych na świecie, zapewne zmodernizowany do bieżącej sytuacji politycznej Polski, nadal ma swoją wymowę.
Wszystkie polskie służby dyplomatyczne na całym świecie mogą i muszą inicjować powstawanie nowych organizacji i stowarzyszeń polonijnych popierających nas. Nasi ludzie muszą głębiej infiltrować istniejące gremia kierownicze na wszystkich szczeblach centralnych tych organizacji. Służby dyplomatyczne muszą zapewnić operacyjnie możliwość oddziaływania na stare organizacje i ich przywódców, kreowania nowych działań w taki sposób, żeby naszą władzę czynnie wspierały.
W obecnym czasie służby specjalne RP nie tylko dokonują infiltracji organizacji polonijnych i mediów na świecie, ale przez otrzymanie obecnie funduszy z MSZ stymulują rozwój organizacji przyjazny obecnemu rządowi w Polsce. Jednocześnie stosując metody intryg, sugestii wśród polonijnych "VIP-ów", doprowadza się rękoma samych polonusów do dyskredytacji i alienacji przeciwników politycznych obecnej władzy w Polsce, eliminując nawet całe grupy niezależnych intelektualistów, akceptując tych lojalnych władzy.
Szczególnie dotyczy to polonijnych mediów. Dlatego mamy tak jałowe w tematyce studia telewizyjne, które nie posiadają niezależności w przekazach i wypowiedziach, a są cenzurowane przez "Komisję trójstronną" Polish Credit Union, w przypadku polskiego studia TV OMNI, a raczej Rogersa; przez lewacką polityczną poprawność, gdzie wszystko jest funny i cacy. Dlatego w Radiu "Polonia" nie ma dyskusji o najstraszniejszej katastrofie w dziejach cywilizacji, w której zabito głowy państwa polskiego z całym sztabem armii polskiej. Również w Radiu "7" brakuje dyskusji na kontrowersyjne tematy, takie jak finansowy krach i kto do niego doprowadził, czy o tajnym rządzie światowym, czy o indolencji rządu Tuska doprowadzającego Polskę na skraj przepaści. O nieuprzejmości pracownic konsulatu, o braku aktywności Kościoła w sprawach narodowych. O aktach polakofobii czy innych temu podobnych działaniach.
Niewiele wydawnictw polonijnych może pochwalić się niezależnością. Bo jedne z nich chcą funkcjonować, "kręcąc wyłącznie lody", i nie narażać się reklamodawcom, w szczególności tym, którzy mają korelacje z Polską, inne, mając zapatrywania skrajnie liberalne, hołdują współczesnym trendom i modzie. Najgorszym zjawiskiem jest, że operując w kraju demokratycznym o pełnej swobodzie wypowiedzi i wygłaszania niezależnych opinii czy krytyki, zakładają na usta knebel poprawności politycznej, której źródła leżą w Polsce. W "Aneksji RP" sklasyfikowałem agentury działające na szkodę Polski i społeczeństwa. Rozdzieliłem je na agentów i służby etatowe, agentów wpływu skaperowanych metodą kija i marchewki z dodatkowymi przywilejami, oraz zindoktrynowanych "pożytecznych idiotów" działających na potrzeby rozwijającego się pseudodemokratycznego reżimu w tuskolandzie.
W Toronto kilka czasopism pretenduje do miana niezależnych. Są to bez wątpienia "GONIEC" i "MERKURIUSZ" pani Ani Łabieniec. Zresztą po "owocach" drodzy czytelnicy rozpoznają pisma cieszące się wolnością wypowiedzi i niezależnością.
Otóż ta niezależność poruszyła szczęki tutejszym liberałom. Być może promotorem był ktoś inny. W niedzielę w Radiu "BIS 101,5 fm" nasi czytelnicy usłyszeli ciekawą dyskusję o tym, które media kłamią.Temat dyskursu prowadziła naczelna radia, pani Urszula Madej-Wojnarowicz, a udział brali: pan Witold Liliental, były publicysta "Gazety Gazety", pani Ania Weron z Radia Active oraz inne osoby. Oczywiście padły konkluzje, jak wstrętna i kłamliwa jest "Wybiórcza" i inne podobne jej periodyki. Pominę treść polemicznych dysput, zatrzymując się na jednym publicznym stwierdzeniu pana Witolda Lilientala, że "najbardziej kontrowersyjnym czasopismem w Kanadzie jest »Goniec« i nie należy go czytać, gdyż zawiera treści »antysemickie« i sieje nienawiść!".
Panie Witoldzie, od tego, czy "Goniec" zawiera teksty antysemickie, jest loża B'nai B'rith, której "czytnicy" analizują wszystkie niemal czasopisma na kuli ziemskiej poprzez rozbudowany wolontariat, a kolegium tej organizacji określa, czy podane teksty są obraźliwe dla narodu żydowskiego. Ba! Gdyby w naszym tygodniku istniała taka rubryka, to zapewne poczytność byłaby maksymalna, ponieważ ludzie uwielbiają czytać to, co jest zabronione. Dziennikarze i felietoniści "Gońca" mają stosunek do braci w wierze wielce tolerancyjny, zapewniam pana. Jeżeli chodzi o moją opinię, to mam ją wyraźnie określoną. Mimo widocznych różnic w tradycji, wierze czy osiągnięciach na polu pokojowym i edukacyjnym, jestem za wspólnym zawiązaniem współpracy w płaszczyźnie wymiany kulturalnej i walki z postępującym islamem zalewającym średniowiecznymi doktrynami cywilizowane państwa.
Na współpracy, wzajemnym szacunku i zaprzestaniu rzucania na mój naród kalumnii przez ekstremalne środowiska żydowskie. Nie jestem również zainteresowany oceną konfliktu izraelsko-palestyńskiego, przyjmuję go ze smutkiem, w którym przewija mi się wysoka inteligencja Żydów niepotrafiących wykorzystać swoich atutów w walce na argumenty i geniusz dyplomatyczny.
Że konflikt ten przypomina prymitywną walkę Tutsi i Hutu na racje i odmienną religię? Że Żydzi judaiści nie mogą dojść do porozumienia z Żydami z pokolenia Judy, którzy przyjęli islam?
To jest wewnętrzna sprawa Izraela. "GONIEC" umożliwia czytelnikom swobodę wypowiedzi i redakcja je drukuje.To są, panie Witoldzie, wnioski i myśli Polaków na obczyźnie. W tym wolnym kraju mają oni prawo wypowiedzi i podzielenia się własną opinią z innymi czytelnikami. "Goniec" dopuszcza polemikę i jest to jedyna forma dozwolona przez redakcję mieszcząca się w ramach etyki dziennikarskiej, której cała redakcja pilnuje, stosuje się do niej i przestrzega. Zarzuty "siania nienawiści" czy antysemityzmu wypowiedziane na forum publicznym przez pana, niepodparte faktami, cytatami, racjonalną chociażby polemiką, są zaimportowane z kraju i zabrzmiał pan w moich uszach jak mister Niesiołowski czy też Palikot, którzy są mistrzami cynizmu i nieetycznych form walki z przeciwnikami politycznymi.
Pan, panie Witoldzie, sugeruje czytelnikom, że "Gońca" nie należy czytać. Tak jakby pan był twórcą filozofii doktrynerskiej, w której pan osobiście pilnuje narzuconych przez siebie kanonów, traktując czytelników "Gońca" jak niedorozwinięte owieczki. Powiem panu, że żaden naród na świecie nie jest w tak wysokim stopniu uświadomiony i wyrobiony politycznie jak Polacy. Dlaczego? Bo mimo monarchii byli prekursorami demokracji wyborczej. Mimo holokaustu w Anglii czy Hiszpanii byli prekursorami tolerancji religijnej i narodowościowej i przyjmowali sponiewieranych Żydów przepędzanych z tych krajów. Czytelnicy "Gońca" to właśnie ci świadomi Polacy, żywo dyskutujący na różne drażliwe tematy i mogący dzielić się z nami swoimi opiniami. To naród, którego Kościół nauczył miłować bliźniego, nawet swoich wrogów, zaniechania zemsty i agresji.
Dam panu przypowieść: Na naszej polskiej ulicy Roncesvalles jest sporo jeszcze sklepów spożywczych, niektóre są w najbliższym sąsiedztwie. Jak określić sprzedawcę czy właściciela sklepu, który mówi szeptem do swoich klientów: "nie chodźcie do tamtego sklepu, bo on sprzedaje przeterminowane wędliny i sam widziałem u niego myszy w sklepie"... I pan tak zrobił, panie Witoldzie, będąc przez lata dziennikarzem "Gazety". "Liberalizm jest prekursorem komunizmu, komunizm twórcą totalitaryzmu" – R. Kapuściński.
Andrzej Załęski
Toronto 05.12.2012
Danuta - Gdzie najlepiej prezenty kupować, gdzie Pani kupuje?
- Ja kupuję na Yorkdale Mall.
- Dlaczego?
- Mieszkałam 15 lat w pobliżu, wiem, gdzie jest każdy sklep, i uważam, że to jest najlepszy mall.
- Nawet w porównaniu z naszym Square One tutaj, w Mississaudze?
- Square One jest też OK. Ale wie pan, przyzwyczajona tam jestem.
- Tam czuje się Pani jak w domu?
- Tak, tam mieszkałam bardzo blisko, na Sheppard i Bathurst.
- Jakie ma Pani ulubione sklepy?
- The Bay.
- A na te święta więcej, mniej pieniędzy Pani przeznaczy?
- To trudne pytanie.
- To już nie musi Pani odpowiadać.
- Uważam, że co roku wszystko jest coraz droższe, musimy wydawać coraz więcej, mam 4 wnuków, dwie córki i prezenty kosztują, wszystko drożeje.
- Nie będę pytał, co dla wnuków, bo Pani by się zdradziła.
Ryszard - Kupuje Pan prezenty na święta?
- Kupuję.
- Gdzie najlepiej kupować?
- Gdzie najtaniej.
- To co, Dollarama?
- Nie, nie, nie Dollarama, bardziej żona zajmuje się kupowaniem tych prezentów, ja to tak najwyżej dowożę i przywożę na plazy.
- No właśnie, które ulubione?
- Square One, Sherway Garden.
- Pan robi prezenty? Żonie chociażby?
- Żonie daję, żeby ona kupiła, bo ja to po sklepach nie za bardzo lubię chodzić. To dla mnie nie jest żadna atrakcja. Większość kobiet lubi takie spędzanie czasu. - W te święta będzie więcej pieniędzy na prezenty, mniej pieniędzy?
- No, raczej trochę mniej, bo odczuwa się to, że wszystko drożeje, z pracą robi się coraz gorzej. Troszeczkę mniej, ale na pewno jakieś prezenty będą.
Tadeusz Kiełtyka - Idą święta Bożego Narodzenia, gdzie prezenty najlepiej kupować?
- Nie wiem, nie mam czasu na prezenty.
- A od Pana ktoś coś dostaje, czy też to jest załatwiane inaczej?
- No wie Pan, powiem szczerze, jestem w biznesie i nie ma czasu na nic. Żyję od rana do nocy.
- Sen, praca?
- Tylko. I święta są poza moim zasięgiem. To znaczy, jestem skazany na to, co mi w domu przygotują.
- A Pan komuś jakieś prezenty robi?
- Nie, to jest w gestii mojej żony, a ja tylko finansuję (śmiech).
Włodek - Gdzie Pan kupuje prezenty? Robi Pan prezenty?
- No robię, ale to przeważnie żona robi.
- Wie pan co, co kogo zapytam, to każdy mężczyzna tak mówi.
- No ja niestety jeżdżę na trakach, nie mam czasu.
- A Pan nie robi prezentów? Żonie Pan robi?
- Żonie przeważnie robię w Ameryce. Przeważnie jakieś kremy, bo bardzo to lubi, a dla dziecka, jeżeli coś trafię, to w Walmart czy jakieś inne sklepy - raczej domy towarowe, ale to przeważnie w Stanach robię, bo jest wiele taniej.
- Czyli tak po drodze.
- Przeważnie na mallach, przeważnie Walmart, bardzo go lubię
- Te święta będą bogatsze, biedniejsze?
- Będą takie same, przeważnie takie same są.
Krystyna - Gdzie najlepiej kupować prezenty?
- Na Square One.
- A jakie prezenty Pani kupuje?
- Dla każdego coś drobnego.
- Jaki sklep jest najlepszy, żeby coś znaleźć?
- To zależy dla kogo, jak dla młodych, to byliśmy na Sherway Garden i byliśmy w Abercrombie, Hollister.
- Czyli coś do ubrania?
- Tak.
- Ze względu na córkę?
- No oczywiście. Zawsze na nich się tylko patrzy
"Tajne komplety" i Gmina 1 Związku Narodowego Polskiego, zapraszają na kolejne, bardzo ciekawe spotkanie skypowe!
W niedzielę 16 grudnia, o godz. 14.30, w sali Gminy 1 ZNP, 71 Judson st. Toronto, będziemy mieli okazję wziąć udział w spotkaniu internetowym ze znakomitym dziennikarzem, felietonistą, obecnie bezrobotnym, Rafałem Ziemkiewiczem.
Spotkanie rozpocznie wykład naszego gościa, a następnie będziemy mieli okazję zadawania swoich pytań.
Nazwisko Rafała Ziemkiewicza gwarantuje poznanie odpowiedzi na wiele nurtujących nas problemów dotyczących Polski.
Zapraszamy,
wstęp - wolne datki.
W minioną sobotę pod pretekstem balu andrzejkowego odbyły się uroczyste obchody 50. rocznicy urodzin o. Adama Filasa OMI, kapłana znanego, i z charakterem, obok którego nikt przejść obojętnie się nie waży.
To właśnie cechy charakteru wieloletniego proboszcza parafii św. Eugeniusza de Mazenoda z Brampton pozwoliły mu, wbrew wszystkim przeciwnościom, a dzięki Opatrzności Bożej, zbudować świątynię piękną i okazałą. Jak podkreślał sam o. Filas, kościół w Brampton ewangelizuje już samym swoim wyglądem. Bo też wszyscy, którzy spojrzą na takie dzieło, wiedzą, jaką wiarę muszą mieć ci, dzięki którym powstało.
Podczas wspaniałego wieczoru, w przepięknej sali, której wystrój sponsorowany był przez pp. Jakubowskich, właścicieli Mega City Linen, o zasługach Ojca Proboszcza mówili parafianie, współbracia i przedstawiciele różnych organizacji, panowała prawdziwie rodzinna atmosfera. Do życzeń przyłączyli się nawet z telebimu krajanie z Polski – bracia Golcowie – niedawno zresztą goszczący w Toronto.
Było wiele wspomnień i anegdot, bo o. Adam to pasterz dusz, rodem z gór, a więc człowiek, który nie lubi owijać w bawełnę tego, co ma na sercu. O proboszczu z Brampton krąży wiele mniej lub bardziej prawdziwych opowieści, jak choćby taka: młoda para chce zapłacić za ślub i o. Adam mówi: "co łaska", dodając żartem do narzeczonego: tyle, na ile cenisz swą wybrankę. Dostaje 200 dolarów, ale popatrzywszy ponownie na młodych, zwraca 100...
O. Adam, ubrany w tradycyjną sutannę – co dzisiaj nie jest częstym widokiem, a cieszy oko szczególnie – dziękował za życzenia, wspominał pracę nad dziełem milenijnym w Brampton, którego częścią jest właśnie kościół p.w. Eugeniusza de Mazenoda, do którego dołączą wkrótce wznoszone obecnie dom opieki dla emerytów Villa Polonia oraz centrum handlowe. Wśród gości przy stolikach reporter "Gońca" wypatrzył Henryka Szymanderę, prezesa Brampton Polonia Foundation, byłą dyrektor generalną Credit Union Halinę Marszałek czy właściciela firmy Euromax Grzegorza Cidylo. Był też Włodzimierz Konieczny. Licznie przybyli księża, obecny był poseł do parlamentu federalnego Władysław Lizoń oraz poseł z okręgu Brampton West Kyle Seeback, który w imieniu rządu wręczył dostojnemu jubilatowi medal diamentowego jubileuszu królewskiego.
Wiele miłych słów padło z ust współbraci jubilata, których łączy więź pokoleniowa, a przybyli do Kanady mniej więcej w tym samym czasie, oraz samych parafian, dla których o. Adam to prawdziwy proboszcz i kaznodzie- ja.
Do życzeń urodzinowych dołącza się "Goniec".
(ac)
Jubileusz 100-lecia Chóru św. Cecylii „Echo”
Napisane przez Wnda Bogusz- Wszystkie odcienie uczuć zawiera,
Chóralnym głosem pieśń wyśpiewana,
I większej mocy nabiera wiara
W śpiewnej modlitwie na Chwałę Pana –
Powyższa sentencja z zaproszenia na Bankiet Jubileuszowy, zorganizowany w dniu 25 listopada 2012 r. w sali parafialnej kościoła św. Stanisława Kostki przy 12 Denison Ave. w Toronto z okazji 100-lecia istnienia kościelnego chóru św. Cecylii "Echo", dogłębnie wyraża ogólny sens działalności chóralnej z połączeniem tajemnic Boga i człowieka.
Celebracja 100-letniej służby śpiewem rozpoczęła się Mszą świętą odprawioną przez proboszcza Ojca Mirosława Olszewskiego, który, dziękując członkom chóru za pielęgnowanie kulturowych tradycji kościoła, życzył dalszych osiągnięć na kolejny wiek, zwracając uwagę na to, że śpiew chóralny zapewnia wiernym obecność w kościele artystycznego piękna i staje się wdzięcznym nośnikiem wiary.
Chór w swoich galowych strojach, dobranym na tę okoliczność repertuarem uświetniał Mszę Świętą, przy czym chórzyści brali udział w czytaniu liturgii i składaniu darów. Wzniosłym akcentem było wykonanie, przez pierwszą solistkę Teresę Klimuszko, pieśni-hymnu "Panis Angelicus" (Chleb Aniołów)
Po Mszy Świętej w wypełnionej po brzegi, pięknie przystrojonej jak na tę uroczystość przystało sali parafialnej rozpoczął się Bankiet Jubileuszowy. Uwagę przyciągały ciekawe motywy dekoracyjne umieszczone w strzelistych wazonach na śnieżnobiałych obrusach.
Na wstępie p. Halina Drożdżal serdecznie przywitała zebranych, dziękując za tak gremialne przybycie na to ważne dla chóru wydarzenie, które trafia się raz na sto lat, wykorzystując fragment okazjonalnego tekstu dedykowanego chórowi św. Cecylii "Echo" w 2004 r.
Tu w kościółku Stanisława, mały, cichy skrawek Polski,
gdzie rodzina śpiewająca z mocą czci Majestat Boski.
Po czym przybliżyła najważniejsze osiągnięcia chóru, między innymi... W 1938 r. chór reprezentował Polonię na Krajowej Wystawie C.N.E. W 1951 r. występował w Massey Hall z udziałem J. Kiepury. W 1967 r. brał udział w obchodach 100-lecia Kanady na EXPO w Montrealu. Śpiewał na cześć Królowej Elżbiety II wizytującej Kanadę. Na zaproszenie premiera Ontario występował na uroczystym otwarciu Ontario Place, za co otrzymał pamiątkową plakietkę. Brał udział w Festiwalu Chórów Etnicznych w O'Keefe Centre oraz w obchodach Srebrnego Jubileuszu Credit Union św. Stanisława i św. Kazimierza. W 1972 r. dał koncert kolęd w jednej ze stacji TV Toronto. Zdobył II nagrodę na Festiwalu Chórów Młodzieży Polonijnej w Hamilton. Występował na spotkaniu Polonii z Ojcem św. Janem Pawłem II. Największą jednak radość chór czerpie z uświetniania swym śpiewem niedzielnych Mszy Świętych i koncertowaniu dla parafian na uroczystościach parafialnych.
Następnie H. Drożdżal wspomniała nieżyjącego już, a zasłużonego dla chóru wieloletniego dyrygenta Tadeusza Miąsika, któremu chór zawdzięcza największe swoje osiągnięcia i zaszczyty.
Przedstawiła opiekuna chóru, proboszcza parafii św. Stanisława Kostki Mirosława Olszewskiego, aktualną dyrygent chóru p. Helenę Derkowską, akompaniatora Jana Kornela, prezesa Jana Borkowskiego i pierwszą solistkę Teresę Klimuszko, śpiewającą w tym chórze, bez przerwy, od czterdziestu lat.
Dalszą część programu poprowadziła p. Joanna Drożdżal, która oficjalnie, również z serdecznością, przywitała zaproszonych gości honorowych. Po przedstawieniu gości honorowych Joanna Drożdżal w krótkim słowie wstępnym, mówiła o tym, że chór św. Cecylii "Echo" przez cały już wiek niestrudzenie z wielką pobożnością i ogromnym zaangażowaniem kilku pokoleń Polaków chwali pieśnią Boga, łącząc wszystkie serca w jedną parafialną rodzinę. Przytoczyła słowa św. Augustyna – "Módlmy się śpiewając i modląc się śpiewajmy", życząc, aby stały się one mottem na dalszą działalność chóru.
Kolejno, zaprosiła na scenę chórzystów i wprowadziła w nastrój koncertu wierszem autorstwa Wandy Bogusz, napisanym specjalnie na tę okazję.
Podczas koncertu chór zaprezentował jedenaście pieśni. W rolach solowych wystąpili: Teresa Klimuszko, Maria Duszkiewicz, Stanisław Ryt, Bronisław Kret i Robert Czuliński. Ze szczególną owacją przyjęto występ solowy Teresy Klimuszko w piosence "Jak wolny ptak", dostarczającej tak wiele wspomnień, wzruszeń i refleksji, chociażby nad słowami: "I po nas też ktoś zostawi nikły ślad". Na zakończenie koncertu wszyscy zebrani zaproszeni zostali do wspólnego odśpiewania pieśni "Jak długo na Wawelu". Ponieważ słowa pieśni były umieszczone w programie bankietu, cała sala zagrzmiała gromkim śpiewem uwieńczonym długimi oklaskami.
Po koncercie do otwartego mikrofonu wypowiadali się goście honorowi, składając gratulacje i życzenia, podkreślając jednocześnie znaczenie działalności chóru w kształtowaniu postaw patriotycznych i podtrzymywaniu dziedzictwa narodowego oraz pogłębianiu wiary.
Wiceprezes ZG KPK p. Jan Cytowski wręczył na ręce prezesa Jana Borkowskiego dyplom uznania za zasługi w krzewieniu kultury polskiej, a przewodnicząca Rady Parafialnej Maria Samulewska wręczyła dyplom gratulacyjny z okazji Jubileuszu 100-lecia. Wiele ciepłych słów pod adresem chóru padło w wystąpieniu prezesa KPK Okręg Toronto p. Juliusza Kirejczyka. Podziękowania i życzenia złożył również proboszcz Mirosław Olszewski, który odmówił krótką modlitwę przed posiłkiem, po czym podano smaczny obiad, kawę i ciasto. Czas obiadu uprzyjemniał zespół muzyczny "C'est la vie" pod kierunkiem p. Gieni Synoś z udziałem muzyków Bronisława Kreta i Eugeniusza Klicha.
Uczestnicy Bankietu Jubileuszowego, wsłuchani w melodie znanych utworów budzących nostalgię, czasy, które bezpowrotnie minęły, niechętnie opuszczali salę parafialną, gdzie spędzili mile czas, celebrując wspólnie z chórzystami ich Jubileusz.
Oby muzyka i śpiew chóralny uskrzydlały kolejne pokolenia Polaków, pragnących głosić śpiewną modlitwę Bogu na chwałę i na radość ludziom dobrej woli, przypominając w pieśniach, kim jest Bóg, człowiek i świat, bo "Kto śpiewa dla ludzi i śpiewa dla Boga, ten pieśnią rozbroi nawet serce wroga".
Wanda Bogusz
Nie tylko o winach amarone z Jerzym Kopańskim rozmawia Andrzej Kumor
Państwo Wanda i Jerzy Kopańscy znani są w naszym polonijnym gronie od lat. Pani Wanda sprzedaje w sezonie jarzyny i owoce na targu Farmer's Market w Mississaudze, zaś produkowane przez Cornerstone Winery wina owocowe, białe i czerwone zyskują sobie coraz większe grono entuzjastów.
"Goniec" odwiedzał farmę i winiarnię pp. Kopańskich, gdy zaczynali swą przygodę z winem.
Od tego czasu upłynęło już 10 lat. Dlatego postanowiliśmy ponownie zajrzeć do tego urokliwego zakątka winnej krainy regionu Niagara, gdzie wykształcony w Polsce inżynier sadownik rozwija na coraz większą skalę produkcję win markowych w Cornerstone Estate Winery. (www.cornerstonewinery.com)
Warto więc zjechać z ruchliwej QEW, by po pięciu minutach znaleźć się przy 4390 John St. w Beamsville ON w winiarni państwa Kopańskich i w przydomowym sklepie popróbować pełnego garnituru wspaniałych ontaryjskich merlot czy cabernet savignon. Sam próbowałem, a w zaufaniu powiem, że dane mi było nawet skosztować rewelacyjnego ontaryjskiego amarone, które niedługo dołączą do oferty Cornerstone.
Zacznijmy jednak po kolei...
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne?start=1008#sigProIdc8636cd67f
Goniec: – Panie Jurku, widzieliśmy się kilka ładnych lat temu, wówczas Pan zaczynał produkować wino, dzisiaj ma Pan większy areał...
Jerzy Kopański: – Urośliśmy trochę, więcej sprzedajemy, dlatego dzierżawimy dodatkowo na produkcję winorośli dwie sąsiednie farmy.
– Na popyt Pan nie narzeka?
– Nasza sprzedaż co roku rośnie, można powiedzieć, że co kilka lat się podwaja.
– Ma Pan nowego specjalistę odpowiedzialnego za produkcję wina...
– Tak, pracuje dla nas p. Andrzej Lipiński, znany w regionie od ponad 20 lat, można powiedzieć, że legenda i chwała, choć przyznam, że nie włącza się zbytnio w życie polonijne.
To wybitnie zdolny fachowiec. Jest tutaj pionierem. Dam przykład. Około 10 lat temu zaczął się interesować winem, które robi się we Włoszech, nazywa się amarone.
We Włoszech robią to w ten sposób, że albo zbierają kiście winogron na drutach lub kładą na słomie. To powoli sobie wysycha. My nie mamy takich warunków. W Kanadzie, kiedy zaczyna się robić zimno – rozwija się pleśń, grzyb i winogrono nie odparuje, naturalnie jest wilgoć, deszcze, śniegi, nie wiadomo, co może się stać. – Pan Andrzej pojechał do Włoch, popracował tam w kilku winiarniach, przyglądając się temu procesowi, i gdy to ogarnął, wrócił i jako pierwszy zaczął winogrona suszyć tu, w Ontario.
Mamy do tego specjalne suszarnie dawniej używane do tytoniu. Tytoniowy biznes w Ontario się skończył, więc można korzystnie je odkupić. Proces wymyślony jest przez p. Lipińskiego. To daje rezultat jak amarone. Ponadto zmniejszamy ryzyko zepsucia winogron, przede wszystkim przez pleśń. Skoncentrowane są wszystkie smaki. Jeśli może sobie pan wyobrazić dobre wino, z którego odciągniemy 20 – 30 procent wody...
– Ale w ten sposób robi się też icewine, bo wodę wyrzuca się w kryształkach lodu...
– W jakimś tam sensie jest to podobny proces. Icewine robi się po mrozach ,to nie jest już takie zdrowe winogrono. Zanim dojdzie do mrozów, mamy takie dni jak dzisiaj, jest deszcz ze śniegiem, i zamarza, i odmarza. Po zamrożeniu cukier jest bardzo wysoki i skoncentrowane są smaki. Z tony icewine wychodzi sto litrów wina, natomiast w winie amarone nie chodzi nam o cukier. Z tony zyskujemy ok. 450 litrów. Później, gdy fermentujemy, schodzimy do zera cukru – ale wychodzi nam 16, a nieraz więcej procent alkoholu.To jest tak mocne wino, że nieraz aż w oczy gryzie.
Poza amarone mamy oczywiście już w beczkach cabernet savignon, merlot, kilka win białych.
– Wszystkie te gatunki Pan tutaj uprawia?
– Mamy taką dobrą paletę.
– Jak wygląda sytuacja producentów win w regionie Niagara? Czy jest nadzieja, żeby ten przemysł był tutaj wiodący?
- Przytoczę tylko dwa suche fakty. Na wszystkie wina, które są rzekomo produkowane w Kanadzie – mamy wina VQA i non-VQA, czyli mieszanki, które kupujemy w tych sklepach przy supermarketach.
Kiedyś było tak, że na winie było napisane "wyprodukowane w Niagara Falls" czy Beamsville. Ludzie to kupowali, sądząc, że wspierają lokalną gospodarkę, ale jeżeli sobie uświadomimy, że na sto butelek win wyprodukowanych w Ontario tylko 10 procent to wina VQA... A w LCBO – wina ontaryjskie – to jest tylko 30 proc. W roku kalendarzowym LCBO sponsoruje co miesiąc jakieś kraje, natomiast ontaryjskie wina, nasze, mają tylko jeden miesiąc w roku, i to jest wrzesień. Gdzieś komuś nie do końca jest na rękę, żeby promować lokalne wina.
Dla mnie to zupełnie niezrozumiałe, bo pojedzie pan na przykład do Włoch, to będzie tam pił tylko włoskie wino, we Francji francuskie, nawet jeżeli pojedziemy do Burgundii, to mają tylko burgundzkie, a przez rzekę w Bordeaux mają tylko Bordeaux – nie chcą się nawet od sąsiada napić – takie jest poparcie dla lokalnej produkcji.
To jest w sumie dobra rzecz mieć dostęp do win z całego świata, tak jak w LCBO, natomiast co jest w tym złego, to że nasze koszty produkcji są o wiele wyższe niż koszty w takim Chile. Jako ten, który uprawia winorośle, i ten, który przetwarza winogrona, mi tutaj nic nie umyka, wszystkie te koszty bardzo dobrze znam. Tu jest niesprawiedliwość, że te winiarnie, które były pierwsze, mają po sto małych sklepików w różnych supermarketach, natomiast tacy jak my mogą mieć tylko jeden, i to na własnej posesji.
Gdybym mógł mieć drugi sklep, to by mi bardzo pomogło – na przykład gdzieś w Mississaudze w polskiej dzielnicy. Być ze swoimi.
– Wróćmy do wina amarone, jak by Pan opisał, czym ono się różni?
– Uprawa jest taka sama. Robiąc dobre merlot i merlot amarone, właściwie dostarczamy do winiarni te same winogrona. Zawartość cukru, kwasowość, wszystko jest takie samo, ale przy amarone dochodzi suszenie i po suszeniu wysypuje się winogrona na stoły, ludzie muszą dodatkowo je sortować, wybrać te pojedyncze zepsute winogrona. Reszta produkcji jest też podobna, ale gdy porównać te suszone z normalnymi, to jest ogromna różnica w jakości już nawet nie fermentowanego soku – jest czarny – oleisty, gęsty. Takie wino to jest koncentrat; niesamowita koncentracja wszystkich smaków!
Tu nie chodzi tylko o odciąganie wody. Proszę sobie wyobrazić, że jeśli obetniemy winogrono z krzaka, włożymy je do skrzynki i je suszymy, to pozwalamy temu gronu dalej dojrzewać; opada kwasowość, zmienia się jego charakterystyka – zmniejsza się zawartość taniny, mamy od razu rozwiązany problem cierpkości. Taki merlot można po prostu jeść łyżką. Z takiego dojrzałego owocu jest później lepsze wino.
– Pan jest człowiekiem sukcesu...
– Teraz właśnie mija 10 lat od produkcji pierwszego wina, zależy co się rozumie przez sukces. Jestem specjalistą inżynierem od sadownictwa. Ciągnęło mnie zawsze do ziemi, ale nigdy nie myślałem, że będziemy to robić na taką komercyjną skalę.
Regularnie wysyłamy większe ilości wina do Chin, szczególnie icewine. Mam tam dwóch odbiorców. Za każdym razem jak zamawiają, to jest więcej. W tej chwili jest to kontener – 15 tys. butelek na jeden rzut, rośnie, sprzedaje się, smakuje. Chciałem tak sam przekonać się jak to właściwie jest na tym rynku światowym. Spotykałem ich na różnych targach.
– Pieniądze są dzisiaj w Chinach?
– Ktoś mi powiedział, że średnio Chińczyk wypija pół szklanki wina rocznie i jeśli wypije całą szklankę, to na całym świecie zabraknie wina. To jest ogromna siła. Tak sobie myślałem, że jeżeli 10 proc. Chińczyków będzie stać na kupowanie wina – to jest to 150 mln ludzi, pięć razy tyle co Kanada. To są rzeczy niewyobrażalne.
W ubiegłym roku dałem wina na targi międzynarodowe. Wysłałem 10 i wygrałem 10 medali na zawodach, gdzie było 30 państw i 45 tys. różnych win. To zrobiło na mnie takie wrażenie, musiałem usiąść, zrobiło mi się gorąco.
– Czyli gdyby Pan tylko mógł sprzedawać sam towar...
– Byłoby idealnie, ale prawo jest takie, że nie mogę.
– Może trzeba zrobić w tym celu lobbing?
– To jest problem małych winiarni. Naszym głównym celem jest dzisiaj to, żeby spokojnie rozwijać biznes; mamy troje dzieci, wszystkie są na studiach i uczą się w tym kierunku – jedno jest księgowym, córka studiuje zarządzanie biznesem, a najmłodszy syn uczy się robienia win – jest na czteroletnim programie na Brock University, bardzo dobrze sobie radzi i sobie to chwali.
– Jakże inaczej określić sukces, jeśli robi Pan, co Pan lubi, i jeszcze dzieci to doceniają i idą w Pana ślady?
– Proszę tylko o zdrowie.
•••
– Gratulujemy Państwu Wandzie i Jerzemu Kopańskim, i zachęcamy wszystkich, by zabierając znajomych w objazd po winiarniach Półwyspu Niagarskiego, zaczynali od Cornerstone Winery – zjeżdżając na południe tuż za Grimsby. Choćby po to, by zapytać, co słychać, i spróbować najnowszej produkcji, być może już amarone...
Andrzej Kumor
Mississauga
Biuletyn "Wiadomości Polskie" – organ Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii
Napisane przez Leszek WątróbskiW ciągu roku ukazuje się obecnie w Wellingtonie 10 edycji biuletynu "Wiadomości Polskie" zamieszczającego na swoich łamach informacje o życiu polskiej wspólnoty, bieżących wydarzeniach ze świata polonijnego oraz z kraju. Biuletyn wysyłany jest do członków Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii oraz innych prenumeratorów zainteresowanych polską problematyką.
Biuletyn "Wiadomości Polskie", oficjalny organ Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii, spełniał zawsze ważną funkcję informacyjną dla licznych członków stowarzyszenia oraz setek rodaków nienależących nigdzie. Był też, i nadal jest, swoistego rodzaju kroniką powojennych dziejów tamtejszej Polonii. Na jego łamach znaleźć można wiele interesujących sprawozdań, apeli czy uchwał ukazujących, czym żyli i czym zajmowali się w przeszłości nasi rodacy. Na jego łamach przetrwały do dziś liczne relacje o ludziach i wydarzeniach sprzed lat. Dzięki tym zapisom łatwiej jest dziś odtworzyć dzieje Polonii wellingtońskiej i nowozelandzkiej.
Biuletyn wracał często do przeszłości polskiego osadnictwa na obu wyspach: Południowej i Północnej. Na jego lutowych łamach z roku 1977 znalazło się sprawozdanie z obchodów 100-lecia pierwszych polskich osiedleńców w Taranaki, które odbyły się w kwietniu 1976 roku.
Dwudniowe uroczystości jubileuszowe zorganizowali potomkowie polskich rodzin w miejscowości Inglewood, kolebce osiedlenia się tam polskich osadników w dniach 1-2 stycznia 1977 roku. A na ich program złożyły się wspólne spotkania, zabawa taneczna, koncelebrowana Msza św. i wspólny obiad uczestników oraz występy młodzieżowego zespołu "Biało-Czerwoni" z Sydney i Grupy Polskiej z Wellingtonu.
Tutaj można było spotkać "stary i młody las" – potomków pierwszych polskich emigrantów. Na wyróżnienie zasługuje rozmowa z p. Rawickim, jednym z seniorów, który czuje się przy dobrym zdrowiu i na siłach i zamieszkuje w Inglewood 63 lata…
Niedzielę, drugi dzień uroczystości, rozpoczęto koncelebrowaną uroczystą Mszą św. polową, odprawioną na stadionie sportowym. Celebrans ks. kard. R. J. Delargey – arcybiskup i metropolita wellingtoński w asyście 9 księży, w tej liczbie i ks. Jan Westfal – kapelan Polaków w Nowej Zelandii, przemawiał do około 1500 wiernych, potomków polskich emigrantów z ich rodzinami i przyjaciółmi. Na stadionie byli też: orkiestra zespołu "Biało-Czerwoni" z Sydney, "Grupa Polska" z Wellington, rodacy z Auckland z prezesem p. Cz. Kalinowskim oraz Polacy zamieszkujący New Plymouth ze znanym nam wszystkim państwem Kulma. Nasza młodzież w barwach stroju narodowego i sydnejczycy w kolorowych mundurkach dopełniali mozaiki barw modlącego się tłumu wiernych...
Honorowe członkostwo. W niedzielę 3 maja 1981 roku Stowarzyszenie Polaków w Nowej Zelandii, w czasie uroczystej akademii, nadało honorowe członkostwo stowarzyszenia dr. Kazimierzowi Wodzickiemu. Pisały o tym w maju 1981 roku "Wiadomości Polskie".
Okolicznościowe przemówienie wygłosił ówczesny prezes Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii Zdzisław Lepionka:
Jest to pierwsze honorowe członkostwo nadane przez Stowarzyszenie Polaków, a uchwaliło je doroczne Walne Zebranie, w dniu 10 sierpnia 1980 roku. Nie będę nawet próbował wyliczyć wszystkich zasług dr. Wodzickiego dla Polski i nauki, bo zabrałoby to dużo czasu i na pewno pominąłbym wiele rzeczy.
Dzisiejsze wyróżnienie jest za jego pracę dla sprawy polskiej wśród Polaków w Nowej Zelandii na przestrzeni 40 lat – tj. od roku 1940, kiedy to rząd RP na obczyźnie mianował dr. K. Wodzickiego konsulem generalnym na Nową Zelandię.
Za przyczynienie się do przyjęcia przez Nową Zelandię grupy polskiej młodzieży, uratowanej z Rosji sowieckiej, która wraz z opiekunami w liczbie ponad 800 osób znalazła tutaj spokojną przystań. Za całość długoletniej pomocy udzielanej Stowarzyszeniu w realizacji statutowych celów, a w szczególności za specjalną troskę dr. Wodzickiego w utrzymaniu i podnoszeniu znajomości języka polskiego i kultury narodowej. Za pomoc młodzieży polskiej w wyborze typu studiów i znalezieniu odpowiedniej pracy. Przez 40 lat swojego pobytu w Nowej Zelandii dr Wodzicki bez względu na pełnione funkcje, był i ciągle jest ambasadorem polskości. Dzięki osobistej kulturze, wykształceniu, dorobkowi naukowemu i niewzruszonemu patriotyzmowi polskiemu jest ogólnie szanowanym i szeroko znanym człowiekiem w całej społeczności Nowej Zelandii. Jako grupa polska korzystamy z tego, jesteśmy dumni, że mamy go w swoim gronie...
Ważną rolę w życiu Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii odgrywał Komitet Rodzicielski, który pomagał w zarządzaniu Polską Szkołą Sobotnią. O jego pracach i osiągnięciach dowiadujemy się ze sprawozdań zamieszczanych na łamach "Wiadomości Polskich".
Ze sprawozdania Komitetu Rodzicielskiego przedstawionego na Walnym Dorocznym Zgromadzeniu Rodziców w dniu 15 lipca 1979 roku wiemy, że jego głównym zadaniem ubiegłej kadencji, czyli w roku szkolnym 1978/1979, było utrzymanie Polskiej Szkoły Sobotniej poprzez zdobycie odpowiednich funduszy i utrzymywanie kontaktów z nauczycielami, bratnimi organizacjami oraz organizowaniu imprez dla dzieci.
Sprawozdanie skarbnika pokazuje, że Komitet Rodzicielski był samowystarczalny finansowo i że zaopatrzył Polską Szkołę Sobotnią bez naruszenia przejętych funduszy z ubiegłej kadencji. Komitet Rodzicielski nie korzystał również z zapomogi zarządu Stowarzyszenia Polaków.
Główne zasilenie kasy Komitetu Rodzicielskiego, w okresie sprawozdawczym 1978/1979, pochodziło z tzw. bazaru, który odbył się w lipcu 1978 i przyniósł dochód 915,22 dolarów i zabawy z października 1978 roku w wysokości 978,29 dolarów. Licząc z innymi dochodami, z podobnych imprez, takich jak: akademia 3 Maja, zabawa dla dzieci, zakończenie roku szkolnego, św. Mikołaj i wycieczka szkolna (do Paekakariki) Komitet Rodzicielski zarobił łącznie 4916,58 dol. i tyle samo wydał.
Na wspomnianym Walnym Dorocznym Zgromadzeniu Rodziców, które odbyło się w sali św. Anny w Domu Polskim w Wellingtonie, zebrani udzielili też absolutorium ustępującemu Komitetowi Rodziców, dziękując mu za sumienną pracę oraz wybrali nowy na kadencję 1979/1980.
Na zebraniu wyłoniły się też pewne problemy i pilne potrzeby związane z pracą Komitetu Rodzicielskiego. W wyniku dyskusji powzięte zostały uchwały, które nowy komitet będzie musiał przedyskutować i załatwić z zarządem Stowarzyszenia Polaków. Ponadto na swym pierwszym posiedzeniu zdawczo-odbiorczym nowy komitet postanowił zamówić dalsze podręczniki i pomoce naukowe dla swych uczniów; uzgodnił też zarys pracy, imprez i budżet na nowy rok. Nowy komitet zwrócił się ponadto z apelem do wszystkich rodaków, tych zrzeszonych i tych nie, o pełne poparcie akcji zbierania funduszy na Polską Szkołę Sobotnią i udział chętnych w pracy społecznej na rzecz szkoły i wreszcie o datki w naturze oraz pieniężne.
Biuletyn Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii podejmował bardzo często tematykę patriotyczną. Zwracał uwagę na wydarzenia historyczne związane z przeszłością ojczyzny, szczególnie te dotyczące polskiej emigracji w Nowej Zelandii.
W lutym 1980 roku, w 40. rocznicę deportacji Polaków do Rosji, "Wiadomości Polskie" zamieściły na swoich łamach okolicznościowe przemówienie Tadeusza Chorosia wygłoszone na rocznicowej akademii w Domu Polskim:
W życiu człowieka i społeczeństwa są przeżycia, które wyryją się tak głęboką bruzdą w sercu i pamięci, że zostają na całe życie – na zawsze. Dziś mija 40. rocznica zbrodni dokonanej na żywym ciele naszego narodu. Zbrodni bezprzykładnej, jakiej dopuściła się Rosja sowiecka. Nie potrzebujemy przymykać oczu, by przywołać obrazy bestialstwa na bezbronnych, niewinnych mieszkańcach ziemi polskiej. Wiemy, że osaczony kraj nasz zawarł pakt o nieagresji z Rosją, wiemy, że pakt ten Sowieci zerwali, wkraczając na tyły walczącego narodu polskiego z nawałą niemiecką – topiąc mu nóż w plecach.
Pamiętamy i z tą pamięcią do grobu zejdziemy – łomot do drzwi zamkniętych, wybijanie szyb nocną porą i wołanie "atkroj dwiery", a potem "soberajces". Pamiętamy wyciąganie śpiących, wrzeszczących ze strachu dzieci, niemowląt z łóżek i kołysek…
I czyż nie cisnęło się na usta pytanie – za co? Na Boga za co? Za to, że ojciec mój był rolnikiem, czy nauczycielem, czy robotnikiem? Za co? A w końcu – czemu to dziecko paroletnie jest siłą wywożone? Odpowiedź jest tylko jedna, za to tylko, żeśmy Polacy…
Nie wszystkich "amnestia" zwolniła z pasiołków i łagrów – zostawiliśmy tysiące w archangielskich obłastiach, w Katyniu bestialsko wymordowanych jeńców wojennych – braci naszych. Polskie kości zostały w Kotasie, Kazachstanie, Uzbekistanie, Kirgizji, na falach rzeki Amu-darii…
Patriotyzm Polonii nowozelandzkiej przejawiał się również w chęci zachowania języka i tradycji polskiej. Pisano o tym na łamach "Wiadomości Polskich" często. Wydawcy zamieszczali też chętnie artykuły o literaturze polskiej.
Jednym z takich tekstów jest artykuł Jerzego Podstolskiego zamieszczony na stronach "Wiadomości…" w lutym 1978 roku. Jego zdaniem:
Każdy, choć trochę poinformowany, wie, że literatura języka polskiego jest starsza i bogatsza, przynajmniej ilością pisarzy czy poetów, niż np. literatura rosyjska. Warto się jednak zapytać, jak naprawdę dużo wiemy o naszym piśmiennictwie – przeszłym i dzisiejszym?
Jeśli chcemy znać siebie samych, a chyba każdy tego chce, to musimy się trochę wysilić na poznanie własnej przeszłości, którą we wszystkich swoich przejawach odzwierciedla (chociaż nie zawsze obiektywnie) literatura narodowa w kraju czy to poza krajem…
Jest oczywistym, że literatura polska nie należy do rzędu takich gigantów tradycji europejskiej jak te co stworzył język francuski czy angielski. Tym niemniej jest ona wystarczająco bogata, samoistna, różnorodna i bezsprzecznie ogromnie żywotna, tak że zapoznanie się z nią musi nas polepszyć osobiście. Tylko rzeczywista znajomość naszej literatury, jako mimo wszystko najwierniejszego odzwierciedlenia nas samych, jakimi kiedyś byliśmy i jesteśmy teraz, pozwoli na to, że tutaj…na miejscowym podwórku, przestaniemy być ubogimi krewnymi. Przeciętny Nowozelandczyk irlandzkiego, szkockiego czy angielskiego pochodzenia nie ma zupełnie pojęcia, co my z sobą przywieźliśmy do tego kraju – z tym, że musimy to sami dobrze znać… (Cdn.)
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Renata - Wkrótce rocznica stanu wojennego, czy Pani pamięta ten dzień?
- Nie za bardzo jestem w stanie się wypowiedzieć na ten temat.
- Była Pani wówczas w Polsce?
- Tak. Nieprzyjemna sytuacja to była w Polsce, ogólnie rzecz biorąc.
- Ale nie pamięta Pani tego konkretnego dnia?
- Pamiętam tę sytuację, nie była przyjemna dla każdego Polaka.
- Ale dnia Pani dokładnie nie pamięta?
- Wtedy byłam trochę młodsza.
- No, wszyscy byliśmy młodsi...
Staszek - Zbliża się rocznica ogłoszenia stanu wojennego, pamięta Pan ten dzień? Co Pan robił?
- Wtedy chodziłem do 6 klasy szkoły podstawowej.
- Jak to się odbyło?
- To było w niedzielę.
- Chciał Pan oglądać Teleranek?
- No właśnie, nic nie było w telewizji - pamiętam.
- I jak się Pan dowiedział?
- Rodzice powiedzieli.
- Co pan wtedy myślał, że to wojna wybuchła?
- Jako dzieci nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, co to jest. Było bardziej zabawnie, poszliśmy jeździć na narty i było dużo wolnego.
Elżbieta - Czy Pani pamięta dzień wprowadzenia stanu wojennego?
- Tak, pamiętam.
- Jak to Pani zapamiętała?
- Byłam w Polsce, chodziłam do ogólniaka, byłam pod opieką rodziców, mnie to za bardzo nie dotknęło.
- Jak się Pani dowiedziała, to co Pani myślała, czuła się Pani zagrożona? - Nie, ja byłam bezpieczna, mieszkałam z rodzicami.
- A jak się Pani dowiedziała?
Mama po coś zeszła do piwnicy i spotkała sąsiada, i on jej powiedział.
- Czyli nie bezpośrednio od generała Jaruzelskiego z telewizji, tylko od sąsiada?
- Tak.
Andrzej Słodkowski - Zbliża się rocznica stanu wojennego i chciałem Pana zapytać, jak Pan zapamiętał ten dzień?
- Mój panie, pamiętam, byłem wtedy w Polsce, wróciłem z zagranicy i miałem potem niedługo jechać. Włączyłem telewizję i nic.
- Co Pan pomyślał w pierwszej chwili? - Nic nie pomyślałem, ale za to byłem bardzo zdziwiony - bo ja jeździłem jako kierowca z pieczywem i zawsze żeśmy do piekarni raniutko przez płot przechodzili, bo było bliżej, a tam wojsko, wszystko obstawione i "stop", trzeba było iść do bramy, a tam sprawdzanie, cudowanie. Te wszystkie zakłady, które woziły, zmobilizowano - to już było pod wojsko.
- Bo chleb i zaopatrzenie?
- Tak. Jak się samochód popsuł, jechało się naprawiać, to nieważne do której godziny, trzeba było naprawiać, a wtedy naprawdę było zimno. Pamiętam, przymarzły mi hamulce. Musiałem wyjechać z tym pieczywem, to musiałem hamować kołem o krawężnik, a samochód z pieczywem ważył pięć ton... Pojechałem na bazę, wszystko trzeba było rozbierać. Okazało się, że płynu było trochę na górze, a reszta woda. Wróciłem koło 2 do domu, zjadłem, umyłem się i z powrotem - bo o w pół do czwartej trzeba było być na piekarni.
- A czy to było dla Pana zaskoczenie, jak ogłosili stan wojenny?
- To było zaskoczenie. Ale... Proszę pana, jak tak obserwuję teraz z tej strony, to i tam niewiele brakuje, żeby to się powtórzyło. Dlatego, że ta polityka jest jeszcze bardziej paskudna jak była. Wcale się tym młodym ludziom nie dziwię, a co mają starzy zrobić?! Oglądam Telewizję Trwam. Miałem te inne telewizje, ale nie chcę tamtych oglądać, bo zabawy, inne takie sprawy rozrywkowe, to tutaj mogę sobie zobaczyć. TV Trwam to naprawdę ciekawa stacja, może ja tak zachwalam, ale naprawdę ciekawie podają to i mówią prawdę.
Migracje Polaków a nowa ewangelizacja
Napisane przez Leszek WątróbskiMiędzynarodowa konferencja "Migracje Polaków a nowa ewangelizacja" odbyła się w Poznaniu 20 listopada 2012 roku w Domu Głównym Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Jej organizatorami były Instytut Duszpasterstwa Emigracyjnego (IDE) oraz Ruch Apostolatu Emigracyjnego (RAE). Tematyka konferencji była próbą odpowiedzi na słowa papieża Benedykta XVI zawarte w orędziu na 98. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, iż dzisiejsze zjawisko migracji jest opatrznościową sposobnością do głoszenia Ewangelii we współczesnym świecie, a niesienie migrantom pomocy w zachowaniu wiary staje się w tych warunkach wyzwaniem dla Kościoła.
Chcemy więc pochylić się wraz z wybitnymi migrantologami oraz duszpasterzami polonijnymi nad fenomenem migrowania naszych rodaków – tłumaczy dyrektor IDE ks. Wiesław Wójcik, dodając jednocześnie, że poznańska konferencja wpisuje się także w troskę polskiego Kościoła o wzmocnienie odpowiedzialności za tych, którzy z różnych przyczyn odeszli od wspólnoty z Kościołem. Pragniemy też szukać nowych metod ewangelizacji, aby z nowym zapałem i entuzjazmem nieść Ewangelię naszym rodakom, którzy przebywając poza krajem, przestali szukać Boga i oddalili się od Niego. Zwłaszcza że podejmowanie dzieła nowej ewangelizacji migrantów jest także poważnym wyzwaniem dla kapłanów z Towarzystwa Chrystusowego, powołanych szczególnie do pracy wśród Polonii.
Obrady konferencji poprzedziła Msza św., której przewodniczył abp Celestino Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce, a koncelebrowali bp Wiesław Lechowicz, delegat Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ds. Duszpasterstwa Emigracji i abp Stanisław Gądecki, wiceprzewodniczący KEP oraz przeszło pół setki kapłanów.
W obradach wzięli natomiast udział migrantolodzy, duszpasterze polonijni z 8 krajów świata, kapłani i klerycy z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej wraz z przełożonym generalnym Towarzystwa Chrystusowego ks. Tomaszem Sielickim TChr oraz siostry ze Zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej.
Duszpasterze polonijni z Irlandii, Grecji, Niemiec, Holandii, Szwecji, Belgii i Danii podzielili się swoimi doświadczeniami w podejmowaniu różnych form nowej ewangelizacji w duszpasterstwie Polaków na obczyźnie.
* * *
Tematyka konferencji dotyczyła spraw związanych z duszpasterstwem polonijnym oraz szukaniem nowych form ewangelizacji. I tak o: Polakach na tle współczesnych ruchów migracyjnych – mówił prof. A. Chodubski z Gdańska (UG); Nowej ewangelizacji – bp W. Lechowicz – delegat Komisji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej; Migrantach wobec nowej ewangelizacji – ks. prof. W. Necel TCh z Warszawy (UKSW); Mediach jako nowych ewangelizatorach w drodze – red. M. Przeciszowski z Warszawy (KAI); Turystyce będącej wyzwaniem dla nowej ewangelizacji – ks. dr R. Tkacz SAC – dyrektor Biura Duszpasterstwa Pielgrzymkowego Pallotynów z Warszawy; Katolicyzmie, z jakim spotyka się dziś polski emigrant i procesach sekularyzacji w Europie zachodniej po II wojnie światowej – dr P. Sieradzki z Lublina (KUL); Migracjach polskich studentów, które są szansą na nową ewangelizację – prof. J. Gołębiowski z Lublina (KUL); Nowej ewangelizacji w portach lotniczych – ks. dr Z. Stefaniak – kapelan lotniska Chopina w Warszawie; Kard. A. Hlondzie, Prymasie Polski, promotorze apostolatu świeckich nowej ewangelizacji – ks. prof. B. Kołodziej TCh z Poznania (UAM) oraz Programie ewangelizacji diecezji Dromore w kontekście posługi duszpasterskiej kapłana chrystusowca – ks. M. Jachym TCh – duszpasterz polonijny z Irlandii Północnej.
Obok referatów były też komunikaty. Wygłosili je: poseł J. Dziedziczak (PiS) z sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą nt. Relacje Polski z Polonią; M. Marchewicz – prezes fundacji Orszak Trzech Króli z Warszawy nt. Nowa ewangelizacja na przykładzie Orszaku Trzech Króli i D. Bonisławski – wiceprezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" nt. Szkolnictwo polskie za granicą.
* * *
Poznański Instytut Duszpasterstwa Emigracyjnego został powołany w roku 1984 w Towarzystwie Chrystusowym dla Polonii Zagranicznej, utworzonym przez Sługę Bożego kard. Augusta Hlonda (1881–1948) w celu sprawowania duchowej opieki nad Polakami, którzy opuścili swoją ojczyznę. W ramach swojej działalności IDE zgromadził i opracował ogromną, wciąż uaktualnianą bazę informacyjną o duszpasterstwie polonijnym na świecie, dostępną na stronie internetowej: www.ide.chrystusowcy.pl. Znaleźć tam można adresy Polskich Misji Katolickich, parafii oraz polskich duszpasterzy w poszczególnych krajach i miastach na wszystkich kontynentach, a także zlokalizować kościoły, w których liturgia sprawowana jest w języku polskim. Na stronie dostępne są również teksty modlitw i obrzędy Mszy św. w 13 językach. Z inicjatywy IDE zostały również przetłumaczone z języka włoskiego orędzia na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, które od 1985 do 2005 r. kierował do ludzi w drodze bł. Jan Paweł II.
Fundacja im. Adama Mickiewicza w Kanadzie – jesień 2012
Napisane przez Anna PaudynNiedawno rozdaliśmy doroczne stypendia, starając się sprawiedliwie je rozdzielić i nie pominąć nikogo, kogo sytuacja materialna i zaangażowanie w organizacjach polonijnych mieściły się w naszych kryteriach. Potem ustały telefony od... rodziców i w większości wypadków zabrakło tego prostego słowa "dziękuję", a przecież telefon do fundacji i poczta elektroniczna się nie zmieniły. (BYŁO TAKICH SPORO – I WŁAŚCIWIE NIE JESTEŚMY W STANIE UDZIELIĆ WIĘCEJ STYPENDIÓW,) Tradycyjnie nie złożyli podań studenci z rodzin o średnich dochodach. Oni najczęściej udzielają się w organizacjach polonijnych i myślę, że właśnie na nich będziemy mogli liczyć w przyszłości. A nasi stypendyści na pewno za kilka lat zapomną, że fundacje polonijne im pomogły i będziemy się cieszyć, jeżeli zostaną spełnionymi zawodowo Kanadyjczykami i nie zapomną o ojczyźnie swoich przodków. Byłoby jednak mile widziane, aby byli stypendyści po osiągnięciu dobrego statusu finansowego pamiętali o obecnych stypendystach i wspomagali naszą fundację choćby skromnymi dotacjami. Takich przypadków nie mieliśmy co najmniej od dwudziestu lat. Wśród naszych stypendystów zdarzają się jednak "perełki" i do nich zaliczam Łukasza Wodzyńskiego i Michelle Chrabałowski.
Łukasz Wodzyński jest doktorantem Wydziału Literatury Porównawczej (Centre for Comparative Literature) na Uniwersytecie w Toronto. Łukasz specjalizuje się w historii literatury polskiej i rosyjskiej na tle kultury europejskiej XIX i XX wieku. Pisze pracę doktorską pt. "Romans jako eksperyment w polskiej i rosyjskiej literaturze wczesnego modernizmu" pod kierunkiem prof. Leonida Livaka. Celem pracy jest przyjrzenie się wybranej grupie powieści modernistycznych (tzw. powieści młodopolskich) napisanych w latach 1900–1910. Zaliczyć do nich można "Trylogię księżycową" Jerzego Żuławskiego czy "Dzieje grzechu" Stefana Żeromskiego. Ten wysoko artystyczny, hermetyczny i autonomiczny model pisarstwa modernistycznego spotyka się z literaturą popularną, dopiero co rozpoczynającą podbój rynków literackich na terenach Polski rozbiorowej i Cesarstwa Rosyjskiego. Łączenie tych dwóch przeciwstawnych (i często wrogich sobie) gatunków literackich – modernizmu i literatury popularnej ujawnia wiele problemów i sprzeczności, z jakimi boryka się kultura wczesnego modernizmu. Praca doktorska Łukasza Wodzyńskiego analizuje te problemy i sprzeczności zarówno od strony formalnej., tj. warsztatu literackiego, jak i socjologicznego, uwzględniając szereg problemów kultury literackiej Europy Wschodniej początku XX wieku. Życzymy mu powodzenia w opracowaniu tego trudnego i ciekawego tematu.
Po raz pierwszy w tym roku przyznaliśmy stypendium im. Sabiny Boradyn dla studentów inżynierii w Kanadzie. Naszą laureatką jest Michelle Chrabałowski, studentka 3. roku inżynierii na Queen's University w Kingston, Ontario. Michelle reprezentuje wszystko co najlepsze w Polonii kanadyjskiej. Urodziła się w roku 1992 i mieszka w Mississaudze. Rodzina należy do parafii św. Maksymiliana Kolbe. Jako młoda dziewczynka śpiewała w duecie w czasie Mszy św. w chórze Jubileusz 2000. Później przez wiele lat tańczyła i śpiewała w znanym zespole "Radość -Joy", biorąc udział w wielu imprezach i festiwalach. W roku 2010 została przyjęta na Qeeen's University w Kingston. W międzyczasie zrobiła uprawnienia ratownika górskiego (ski patroller) i ratownika wodnego. Na uniwersytecie pracuje społecznie, organizując dorocznie tzw. Frosh Week czyli tydzień inicjujący dla studentów 1. roku. Jej prawdziwą pasją jest inżynieria chemiczna i od stycznia wybiera się na cztery miesiące do Szkocji na University of Strathclyde w ramach programu wymiany z macierzystą uczelnią. Myślę, że w tym czasie na pewno zwiedzi Europę, a może i kraj swoich rodziców.
Nasz były prezes Fundacji Krystyna Burska przebywa obecnie z mężem w Copernicus Lodge w Toronto. Odwiedzając ją, widzimy, jak wygląda życie w tej bardzo dobrze prowadzonej placówce. Dlatego dyrektorzy fundacji bardzo doceniają prace studentów wolontariuszy w Copernicus Lodge. Duża pochwała należy się Natalii Romaniuk, która pomoc ludziom starszym traktuje jako swój letni obowiązek.
Jednak głównym celem naszej fundacji jest utrzymanie wiedzy na temat kultury, historii i literatury polskiej w Kanadzie. Dlatego od wielu lat fundacja organizuje lub wspiera odczyty i pokazy filmów z historii Polski na Uniwersytecie Torontońskim. W marcu 2013 będziemy promować pokaz filmu dokumentalnego "The Labyrinth" w Regis College na uniwersytecie w Toronto. Film ten przedstawia grafiki i kompozycje artystyczne Mariana Kołodzieja, który był jednym z pierwszych więźniów obozu w Oświęcimiu (Auschwitz) nr 432. Miał 17 lat, kiedy go tam zabrano i cudem przeżył 5 lat katorgi. To doświadczenie było tak wstrząsające, że milczał przez 50 lat. Później po ciężkim zawale opowiedział swoje przeżycia w ok. 3000 rysunkach i instalacjach artystycznych. Jest to niezwykła dokumentacja naocznego świadka, który przeżył swoją młodość w tym strasznym obozie. Obrazy mówią o sile przetrwania i głębokiej wierze. Film zrealizował jezuita Ron Schmidt, który nie spodziewał się tak wielkiego sukcesu. Film "The Labyrinth" został nagrodzony na festiwalach filmów dokumentalnych w wielu krajach. Obrazy Mariana Kołodzieja znajdują się w klasztorze franciszkanów w Harmężach koło Oświęcimia (www.harmeze.franciszkanie.pl), a wideo o "kliszach pamięci – labiryntach" można obejrzeć na YouTube. Pokaz filmu i dyskusja panelowa na jego temat odbędą się 6 marca 2013 r. o godz. 19.30 w Regis College, 100 Wellesley St. West, Toronto. Mamy również zamiar przyłączyć się do promocji książki "The Auschwitz Volunteer – Beyond Bravery" wydanej przez Aquila Polonica i przedstawiającej trzeci obszerny raport Witolda Pileckiego, słynnego dobrowolnego więźnia, a później uciekiniera z obozu w Oświęcimiu. Historia jego życia jest tak fascynująca i tragiczna, że na pewno będzie warto przyjść na spotkanie w kwietniu 2013. O szczegółach tych dwóch spotkań będziemy informować w mediach polonijnych.
Fundacja im. Adama Mickiewicza w Kanadzie finansuje z Funduszu Tylkowskich stypendia dla emigrantów z Kazachstanu, którzy rozpoczęli nowe życie i podejmują kursy zawodowe w Polsce. Naszym programem administruje Polska Akcja Humanitarna, Oddział w Krakowie.
W realizacji naszych celów współpracujemy ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie. Dlatego na ręce pani Marii Walickiej, przewodniczącej Związku, składamy serdeczne gratulacje i życzenia dalszej owocnej pracy z okazji 50-lecia założenia tej zaszczytnej organizacji.
Podejmując te trudne tematy, liczymy na poparcie rodaków w Kanadzie i dlatego jesteśmy wdzięczni tym sponsorom, którzy nas poparli w roku 2012. Do nich należą: Amyot Alicja, Ankowicz Jerzy, Atkinson Robert, Bałut Tomir, Betański Steve, Bieńkowska Alina, Bogorya-Buczkowska Yvonne, Bornet Danuta, Budziak Jolanta, Budziak Kazimiera, Bugdahn Margaret, Burska Krystyna, Chodakowski Jacek, Długosz Henry & Bernice, Drzymała Janusz, Dubiski Stanisław, Dybka Anna, Dzięciołowska Anna, Emin Ewa M., Estate of Sabina Boradyn, Gdula Józef, Gertler Stefania, Gręczyło Mieczysław, Grodecki Jerzy, Grygowski Wiesław, Horodyska Joanna, Jakubowska Irena, Jekiełek Krystyna, Kania Elizabeth, Kay Thad, Kowalski Walter & Maria, Krasnodębski Jan, Kremblewski Edward, Kryński Zdzisław & Elżbieta, Kucharska Samantha, Lewiecki Tadeusz & Ewa, Łukasiewicz Juliusz, Mahut Richard, Mech Z.R., Mnich Kazimierz, Mocarski Stanisław, Mrożewski A., Myszkowski Jerzy, Nyke Danuta, Ołowiecka Stanisława, Orzechowski Jerzy & Maria, Panczakiewicz Adam & Barbara, Paudyn Anna, Polak Dorota, Przygodzki Adam Jr., Raczyński Krzysztof, Radke Jerzy, Roszak Stanisław & Danuta, Rusinowski Marek & Iwona, Sadowska Krystyna, Schmidt Adolfina, Sieciechowicz Jadwiga, Sokolski Witold & Hanna, Sweet Temptation Bakery Inc., Śliwińska Zofia, Śmieja Florian,Tworzyjański Bojomir J., Tyndorf Ryszard, Węgierski Feliks, Witecka Krystyna, Zajiczek Danuta, Zakrzewski Andrzej & Krystyna, i Żurakowska Anna.
Wszystkim sponsorom i sympatykom naszej Fundacji życzymy powodzenia w życiu osobistym i zawodowym.
Anna Paudyn
Nasze teksty
Maria Władysława Nowicka (1924-2019)
Maria Władysława Nowicka, urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. w Mississauga, Ontario. Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, B... Czytaj więcej
I co nowego na wiosennym rynku?
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie: &n... Czytaj więcej
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…