Władze w Warszawie zamierzają rozszerzyć wydawanie tzw. karty Polaka również na nas, Polaków zamieszkałych po całym świecie, a nie tylko tych osieroconych przez Polskę na wschód od Bugu.
Po co? Przecież każdemu Polakowi należy się paszport „z krwi”, a więc teoretycznie do n-tego pokolenia. Kiedyś tłumaczono, że Polakom na wschodzie nie daje się paszportów z troski o nich samych, aby tamte postsowieckie reżimy, które nie tolerują podwójnego obywatelstwa nie robiły im wymówek. Karta Polaka miała tu stanowić bajpas problemu.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
“Nikt nie jest tak mały, aby nie móc zmienić świata”
Napisane przez Aneta Rucinska-WoznowskiPo długiej i ciężkiej chorobie odszedł Do Pana nasz Najukochańszy Tatuś, Dziadziuś, Mąż, Brat, Kuzyn, Wujek, Przyjaciel, Kolega - Jerzy Ruciński.
Pozostawił w żałobie córki Anetę i Justynę z mężami Piotrem i Danielem. Ośmioro Wnuków: Victorię z Karolem, Julię, Michasię, Danelea, Deyilyn, Dalie i najmłodszego Wnuka Danielito, Rodzinę w Montrealu, w Polsce.
Będzie nam Ciebie brakowało Tatusiu i Dziadziusiu. Odpoczywaj w Pokoju wiecznym.
Tata został zdiagnozowany prawie dwa lata za późno, do czego przyznał się jeden ze szpitali przepraszając Go za krytyczny incydent. Niestety. Nie zmieniło to Jego sytuacji zdrowotnej.
“Nikt nie jest tak mały, aby Nie móc zmienić świata”- mówiła Regina Brett w jednym ze swych audiobooków.
Myślę, że poszkodowani pacjenci i ich Rodziny powinni zgłaszać błędy lekarskie do College of Physicians and Surgeons. Nie tylko dla siebie, ale innych, dla lekarzy, aby byli bardziej dokładni w swej pracy.
Rutyna zabija. Zabiła Naszego Tatę. Skróciła Jego życie.
Aneta Rucinska-Woznowski
Globalne zapotrzebowanie na energię elektryczną w 2018 r. wzrosło o 4 proc., czyli 900 TWh - wynika z danych Międzynarodowej Agencji Energii (MEA, ang. IEA).
Był to największy wzrost od 2010 r. Po raz kolejny okazało się, że zapowiedzi końca paliw kopalnych są nieco wyrost. Wzrosła generacja elektrowni opalanych węglem (do 38%) i gazem (do 23%). Razem węgiel i gaz to 61% generacji energii w 2018.
Maria Władysława Nowicka,
urodzona we Warszawie 8-go września 1924r,
zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br.
w Mississauga, Ontario.
Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, Basi w Stanach, babcia trojga wnuków, Andrzeja, Moniki i Stefana, i dwojga prawnuków Kubusia i Alinki w Nowej Zelandii.
Żołnierka Armii Krajowej, pseudonim “Myszka”, brała udział w Powstaniu Warszawskim, później uwięziona w obozie Oberlangen, wyzwolonym przez Pierwszą Dywizję generała Maczka w 1945 r.
Później wieloletnia działaczka Polonii angielskiej, kanadyjskiej i australijskiej. Nauczycielka polskiego, historii, geografii i śpiewu. Wspierała działalności harcerstwa i SPK i kościoła przede wszystkim przy budowie i rozwoju kościoła Matki Boskiej Królowej Polski w Scarborough.
Pomagała nowoprzybyłym, starszym i chorującym. Podróżowała z wielkim entuzjazmem, zwłaszcza do rodziny i krewnych. Dotknęła wiele osób jej werwą, życzliwością, poczuciem humoru, a przede wszystkim jej pięknym i mocnym śpiewem operowym.
Msza pogrzebowa odbyła się w Kościele Matki Boskiej Królowej Polski w Scarborough o godzinie 11-tej 11-go kwietnia br.
Pochowana została razem z małżonkiem pośród kombatantów w Pine Hills Cemetery, Scarborough.
Rodzina serdecznie wyraża wdzięczność ośrodkowi seniorów “Wawel Villa” w Mississauga oraz Ewie Zakrzewskiej za pomoc i serce.
Niech spoczywa w pokoju.
Opowieść o pisankach jest zapewne obecna w historii każdej rodziny. Tylko trzeba ją spisać. Nie spisana historia pójdzie w zapomnienie. Spisana i skrzętnie przechowywana będzie służyła przyszłym pokoleniom jako obraz tego jak żyliśmy. Być może za kilkadziesiąt lat nikt z pisankami w koszyku do kościoła na święcenie nie będzie chodził? Kiedyś jeden z moich nie polskich sąsiadów zapytał czy nasz polski i katolicki ksiądz jest taki biedny, że mu parafianie znoszą w koszyczkach jedzenie? Musiałam go umiejętnie sprostować w jego obserwacji, bo nie tylko to jedzenie znoszą ale i wynoszą. Tak dokładnie nie wiedział przecież jaka jest zawartość pięknie przystrojonego koszyczka, bo wykrochmalona na sztywno serwetka przysłaniała wszystko poza wystającymi uszami zająca. Zdziwił się.
Zielona Warszawa
Na Krakowskim i Nowym Świecie otworzono ogródki, a na Niedziele Palmową było moc palm. Dopisała pogoda. Ciepło i rodacy wylegli na miasto.
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie:
- utworzenie mostów powietrznych między Izraelem, a pięcioma głównymi miastami Polski codziennie obsługiwanymi przez izraelskie linie lotnicze El Al, a także przez rodzimy LOT,
- reforma szkolnictwa wyższego ze stworzeniem dużej ilości nieobsadzonych wakatów. Jeśli myślicie, że te nieobsadzane stanowiska czekają na Polonię wracającą do kraju, to jesteście w grubym błędzie. Nikt na nas nie czeka. I pomimo deklaracji, nikt nie bardzo chce, żebyśmy wracali i taki strategiczny program nie istnieje.
Facebook włączył się w „ratowanie społeczeństwa” przed „brunatną falą nienawiści” kasując konta „ekstremistom”, w tym byłej kandydatce na burmistrza Toronto, byłej dziennikarce telewizji REBEL Faith Goldy.
Oczywiście nie mamy tutaj do czynienia z cenzurą, lecz „z troską o prawdziwą inkluzywną wolność słowa” i dopuszczenie dyskryminowanych głosów do debaty publicznej. Jakoś nie słychać, aby konta na FB kasowano lewackim ekstremistom propagującym przemoc fizyczną wobec oponentów czy też murzyńskim rasistom. Tutaj nie ma równości, tutaj są równiejsi.
Jesteśmy świadkami kolejnej odsłony Kulturkampfu wymierzonego w podstawy koncepcji otwartego społeczeństwa. Jednym z fundamentów demokracji jest wszak możliwość głoszenia skrajnych opinii i debatowania.
Wiadomo jednak, że demokracja demokracją, ale „ktoś rządzić musi”... Nie wolno więc pozwolić żeby przy pomocy tak zwanych mediów społecznościowych propagowały się jakieś idee i poglądy „wkładające patyki w koła nieubłaganego postępu”, „hamując marsz historycznej konieczności”.
Jeśli więc kłóci się to z logiką, tym gorzej dla logiki. Przysłuchiwałem się wczoraj dyskusji w radiu CBC, w której pewna lewicowa pani polityk stwierdziła, że „oczywiście każdy ma własną prawdę, wynikającą z jego doświadczeń”; po czym na tym samym oddechu uznała, że nie można przecież pozwolić na szerzenie kłamstw i „dyskutować z faktami”. Skoro każdy ma „swoją prawdę” to co to jest kłamstwo?!! Tu pani polityk wyjaśniła, że - na przykład - „faktem, z którym się nie dyskutuje jest to iż homoseksualizm nie jest chorobą” dlatego uznawanie go za schorzenie jest... kłamstwem.
Jak widać, choć „każdy ma swoją prawdę”, to „jedna prawda” jest prawdziwsza od drugiej....
Tutaj warto przytoczyć artykuł 125 stalinowskiej konstytucji Związku Radzieckiego z 1935 roku: Zgodnie z interesami ludu pracującego i w celu umocnienia ustroju socjalistycznego prawo gwarantuje obywatelom ZSRR: wolność słowa, wolność druku, wolność zgromadzeń i wieców, wolność pochodów ulicznych i demonstracji.
U nas też tak będzie: „Zgodnie z interesami i w celu umocnienia...”.
Kierownicy naszego systemu w naturalny dla siebie sposób uznają nas za nieodpowiedzialnych idiotów, których ktoś musi trzymać za gardło. Bardzo pouczająca jest tu lektura książeczki Eduarda Bernaysa Engineering of Consent z 1947 roku; na YouTubie są filmiki na ten temat.
Dowiemy się z nich na czym polega współczesny ustrój polityczny i dlaczego demokracja nie może być autentyczna. Wynika to z założenia, że człowiek jest niezdolny do podejmowania racjonalnych decyzji o sobie samym, a już tym bardziej o państwie czy gospodarce, dlatego wpływ wyborców na te rzeczy musi być pozorny.
Mówi się o tym otwartym tekstem, zaprzęgając psychologię społeczną do „wymanipulowania” pożądanych zachowań.
Idzie więc o to, żeby tak to wszystko poukładać, by ludzie popierali i akceptowali zmiany mimo tego, iż ich nie rozumieją; żeby popierali to, co im się tam do popierania pokaże.
Kto więc jest prawdziwym „kierownikiem”, suwerenem? Elita „starszych i mądrzejszych”, czyli ci, co zawsze.
Tutaj kółko się zamyka, dlatego jeżeli ktoś ma jakiekolwiek rozeznanie sytuacyjne, widzi jak bardzo bezsilne są demokratyczne próby wpływania na rzeczywistość - one są możliwe tylko „do pewnego stopnia” i do pewnego pułapu.
Demokrację po prostu się organizuje, a jej instytucje kontroluje... Inaczej mogłoby dochodzić do „bardzo nieodpowiedzialnych sytuacji” - tłumaczą kierownicy, wskazując, że przecież Hitler doszedł do władzy demokratycznie; jakże możemy więc puszczać ważne rzeczy na żywioł, skoro ludzie mają tak niebezpieczne inklinacje? Trzeba ich trzymać za frak! Ostatnio usłyszałem nawet bardzo ładne stwierdzenie o konieczności „kontroli przekazu politycznego w celu uniknięcia zewnętrznych wpływów na przebieg wyborów”. Słowem: musimy kontrolować, bo inni będą manipulować...
Współczesna demokracja coraz częściej rezygnuje z przekonywania na rzecz ordynarnego manipulowania i uwarunkowania poprzez wychowanie. Niezależnie od tego, jak by to nazywać miłymi dla ucha słówkami, idziemy dziarsko do kolejnego totalu. Na razie dosyć miękkiego, choć na horyzoncie majaczą już ośrodki reedukacyjne...
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Ks. Łukasz Groń buduje kościół na Podolu
Napisane przez ks. Łukasz GrońI Ty możesz pomóc modlitwą i wsparciem materialnym chełmskiemu księdzu-budowlańcowi – ks. Łukaszowi Gronowi, w trudzie budującemu kościół w Kodymie na Podolu na Ukrainie
Kodyma jest to miasteczko na południowej Ukrainie, które weszło w skład Rzeczpospolitej już za czasów Jagiellonów a odpadło od niej w wyniku II rozbioru Polski w 1793 roku. Miasteczko Kodyma liczy około 8 tys. mieszkańców, leży w odległości 45 km od Bałty jest miastem historycznie związanym z rodem Lubomirskich. W XVIII wieku była własnością Józefa Lubomirskiego. Po drugim rozbiorze Polski, w 1793 roku Kodyma i Bałta znalazły się w zaborze rosyjskim.
Polskość była tutaj nierozerwalnie złączona z katolicyzmem. Chociaż Ziemie te zostały oderwane od ojczyzny, to wciąż żyli i żyją dzisiaj ludzie, którzy uważają się za Polaków (rodziny: Sajewscy, Semeniewscy, Kołodyńscy, Mielnik, Baśko, Czajka, Nikuliszyn, Kulynycz, Stefaniuk).
Nazywam się ksiądz Łukasz Gron, pochodzę z Chełma Lubelskiego i jestem 7 - mym po bolszewickiej rewolucji proboszczem tej Parafii, od 1 sierpnia 2017 r., mam dwa lata kapłaństwa (wyświęcony byłem w Katedrze Odesskiej - 13 sierpnia 2016 roku).
http://www.goniec24.com/teksty#sigProId330c027378
Nadmieniam, iż średnia taca w mojej parafii, p.w. Przemienienia Pańskiego wynosi niecałe 9 zł PL (62-67 hrywien UA). To nie wystarcza nawet na chleb. Ratują mnie tylko zbiórki w Polsce, o których piszę wyżej. Mimo trudnej sytuacji materialnej, podejmuję kolejne prace budowlane, pomagam najbiedniejszym parafinom jak mogę: przywożę z Polski suchą żywność o przedłużonym terminie ważności, odzież i obuwie używane. Przywiozłem 3 komputery dla dzieci, 4 rowery dla dzieci i młodzieży, które otrzymałem od katolików z mojego rodzinnego miasta. Ponadto bezpłatnie uczę języka polskiego w Domu Kultury i na plebanii (w tym dorośli i dzieci). Na te „zbiórki” jeżdżę moim prywatnym samochodem, kupionym za prymicyjne pieniądze, średnio raz w miesiącu. Są to bardzo męczące wyjazdy z powodu dużej odległości – ok. 931 km (przez Kijów) i z powodu złego stanu niektórych odcinków dróg. Z mojej strony jestem bardzo wdzięczny wszystkim ofiarodawcom, w ich intencji sprawuję Mszę Świętą w każdy poniedziałek o godzinie 1800.
Kodyma to także miejsce, gdzie 27 listopada 1915 roku urodził się as polskiego lotnictwa Stanisław Skalski, bohater Bitwy o Anglię. Jego rodzina była od pokoleń związana z tą ziemią, Również jego rodzina była związana z Kodymą. Ostatnim proboszczem (1904-1922) był stryj późniejszego generała ksiądz prałat Antoni Skalski, który przeszedł szlak kapłańskiej martyrologii przez więzienia NKWD. Z tą rodziną związany jest także stryjeczny brat ks. prał. Antoniego Skalskiego - ksiądz infułat Teofil Skalski (później proboszcz w Mszanie Dolnej, diecezja tarnowska) – stryjeczny brat ks. Antoniego, który był administratorem diecezji żytomierskiej. On też przebył szlak więzień NKWD. Zostali uwolnieni w wyniku wymiany więźniów w 1932 roku.
Pragnę nadmienić, iż w latach 2017-2018 (w zaledwie półtora roku): wykonałem ogrom prac w moim kościele w Kodymie, nie zostawiając sobie pieniędzy. Budynek kościoła i plebanii został: odwodniony ocieplony, otynkowany i pomalowany na zewnątrz (prace te wykonałem w 2017 roku. Natomiast w 2018 roku: wytynkowałem cały kościół wewnątrz (tynki-cementowo wapienne) oraz wykonałem gładzie startowe gipsowe, umocnione siatką, a także wykonałem bramę boczną procesyjną ze schodami oraz dwie pary schodów na plebanię i do tymczasowej kaplicy, obłożone mrozoodporną płytką oraz ociepliłem wełną mineralną dach nad częścią kościoła (kaplica Matki Bożej i kaplica spowiedzi), a oprócz tego wyrównałem i wysypałem podwórze przykościelne i kościół wokół 14 tonami tłuczniu granitowego i rozpocząłem budowę wieży kościoła (do wysokości 2 metrów) koszt wszystkich prac, to ponad 25 tysięcy euro, zebranych przeze mnie w Polsce, na terenie: Archidiecezji Lubelskiej, Diecezji Siedleckiej i Archidiecezji Wrocławskiej).
22 marca 2019 r. (piątek) - przywieźliśmy do Kodymy rusztowania przenośne, prawie ,,warszawskie”, długie 4 - metrowe lat 90-tych z rur stalowych, pożyczone w piątek z sąsiedniej parafii od Ojców Franciszkanów z Czeczelnika (już sąsiednie województwo winnickie i sąsiednia Diecezja Kamieniecko-Podolska). Przywiozłem je ,,nieśmiertelną” 25-letnią ładą “ziguli” kombi z 2 – metrową żigulowską, sowiecką jeszcze przyczepką pana Saszy, razem z panem Dimą i moim ojcem. Droga do Czeczelnika 25 km z Kodymy - po kocich łbach, brukowce z czasów carycy Katarzyny II ( prawie 250 - letnia droga, pełna jam) i po polnych objazdach, po polnych drogach, dobrych tylko w czasie suszy - tzw. ‘’sielski autoban” - czyli dosł. “wiejska autostrada”, zamiast po tej brukowce, którą zna nawet z zakrytymi oczami tylko pan Sasza. Na zdjęciach widać też nowo zakupione piasek (z kopalni w Aleksandrówce) i tłuczeń granitowy (z kopalni w Hajworonie) do zalewania betonu na słupy w wieży.
25 marca 2019 r. (poniedziałek) – ks. kan. Tadeusz Zajączkowski, proboszcz w sąsiednim Hajworonie, swoim busem mercedesem sprinterem przywiózł nam ławki z Polski, wykonał je w drewnie sosnowym, bezpłatnie jako dar do Naszej Kodymskiej Parafii - stolarz z Chełma z parafii pw. św. Ducha w Chełmie. Przywiózł także szary granit na podłogę kościoła (zakupiony w chełmskiej Castoramie – 85 m 2 i 10 rulonów wełny mineralnej na podbitkę dachu oraz rynny na wieżę i poręcze ze stali nierdzewnej do tymczasowej kaplicy.
26 marca 2019 r. (wtorek) - Zakupiono wczoraj i dziś od pana Saszy (Aleksandra) i pana Bory (Borysa), sowieckie jeszcze żelazne pręty grubości 1,8 cm i 2 cm na zbrojenie podłogi w wieży - dzwonnicy. Za używane, mocne z radzieckiego stopu jeszcze żelazo wyszło trzy razy taniej niż nowe w sklepi budowlanym. Kwadratowe figury z drutu do zbrojenia z prętu stalowego, na słupy w wieży wyginał mój sąsiad - spawacz z 45 - letnim stażem pracy - Iwan Stiepnnowicz. A miękki drut do wiązania zbrojenia i szalunku dostałem od mojej sąsiadki - pani Wali, ze starego drutu na winogron. Ciężko jest prowadzić budowę w trudnych warunkach biednego i małego podolskiego, niegdyś polskiego, dziś ukraińskiego 8-tysięcznego miasteczka, wśród ludzi o postsowieckiej jeszcze mentalności „Homo Sovieticus”, ale jest radość z każdego stawianego pustaka, czy lanego wiadra betonu, jak dziś. To nie Polska lat 80-tych, gdzie ksiądz pokazywał tylko palcem, a ludzie za darmo, chętnie sami pracowali, jak w Chełmie, w mojej rodzinnej parafii po 150 osób codziennie bezpłatnie pomagało na budowie kościoła. 74 - lata komunizmu, bez Boga i Kościoła zrobiło niestety swoje, teraz jak mówi Nasz Ksiądz Biskup Bronisław Biernacki - trzeba 100 lat ciężkiej pracy księży i sióstr na tych misyjnych terenach... Tak ciężko pracują na budowie polscy księża rzymskokatoliccy, nawet proboszczowie na Ukrainie. Od 18 marca br. trwa budowa wieży - dzwonnicy kościoła w Kodymie, na niegdyś (do 1793 roku Polskim Podolu, diecezja Odessko-Symferopolska, dawna diecezja kamieniecka, województwo i gubernia podolska) na terenach “sienkiewiczowskich” Pana Wołodyjowskiego i Ogniem i Mieczem. Dziś (tj. 26 marca 2019 r.) zalewaliśmy betonem słupy zbrojone, żelbetonowe, pręty grubości 1 cm i 8 mm. Zalewali: pan Dima, pan Misza, pan Tolik - parafianin (pracował na 150 - litrowej betoniarce), ja i mój ojciec - Leszek Gron - na dwóch taczkach woziliśmy i rozładowywaliśmy w wiadra beton (cement z piachem i tłuczniem granitowym).
Jeśli ktoś chce nam pomóc i wesprzeć budowę kościoła i miejsca Pamięci Generała Stanisława Skalskiego:
Kontakt ze mną: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. tel. (+48) 509144101, jestem też na Facebooku !!!
Kiedy mam trudne chwile to często wędruje do miejsca, gdzie bije moje serce, do moich korzeni, do rodzinnego domu. Za żadne skarby nie oddałbym go nawet za złoty Pałac. Żaden luksus nie zastąpiłby domowego ciepła i ukochanej wioski z lat dzieciństwa. Gdyby nie wypadek, to żadna siła nie wyrwałaby mnie stamtąd. A już nie wyobrażam sobie życia poza granicami naszego Kraju, nie dałbym rady. Byłem w wielu Państwach Unii i nie mogłem wytrzymać, kiedy wrócę, do naszego małego domku na wsi. Mój zmarły brat Robert i siostra nie mieli z tym problemu, a ja ledwo dwa tygodnie wytrzymywałem i już tęskniłem, za wszystkim, co zostawiłem. Za rodzicami, za naszym podwórkiem, psem, kotem, za zapachem wioski o świcie i jej urokiem po zachodzie słońca. Tam jest moje DNA moje życie, z, którego zostałem „wydarty”. Tęsknie za chwilami, kiedy z rodzeństwem bawiliśmy w tak proste zabawy, jak ciuciubabka czy w chowanego. Z tatą grywaliśmy w szachy, warcaby i całą rodziną w tysiąca (w karty). To była radość, jakiej dzisiejsza młodzież nigdy nie pozna. Żaden gadżet typu: Tablet, konsola czy smartfon, nie przebije tamtej radości, w której swój czas dawały dzieciom rodzice.
Teraz ile osób w domu, tyle telefonów i każdy siedzi w „sieci” i surfuje. Nie wiem czy taka forma więzi przetrwa różnego rodzaju próby.
Wiem, że to były inne czasy, ale jakoś to wszystko za szybko się dzieje i dokąd zmierza, nie wiem. Sam korzystam z tych gadżetów, bo tak szczerze umożliwiają mi one kontakt ze światem, ale wolałbym robić to, co kiedyś.
W połowie lutego wysiewaliśmy do skrzynek paprykę i szykowaliśmy mały tunel do jej pikowania w plastikowe foremki. Całe te przygotowania były jak piękna przygoda. To wspaniała satysfakcja, kiedy owoc twojej pracy z maleńkiego ziarenka przeradza się podczas etapów w roślinę na tyle dużą, że można ją wsadzić do dużych tuneli. Och brakuje słów by wyrazić, co się wówczas czuje. Duma i poczucie dobrze wykonanej roboty, a co ciekawe to, to, że w ogóle człowiek nie czuje zmęczenia, mimo naprawdę ogromu pracy całej rodziny. Kiedy już wszystkie tunele zostają obsadzone zaczyna się wtedy ciężka fizyczna praca, palikowanie i obwiązywanie papryki, która zaczyna już owocować.
Boże jak ja kochałem tę pracę i ten zapach rosy i jaśminu o poranku. U sąsiada rósł za płotem, nie muszę chyba pisać, jaki smak miał każdy oddech…, normalnie raj! Kiedy tylko zamykam oczy to słyszę odgłosy kaczek, kur, szczekanie psa, był taki szczęśliwy, kiedy chwilę zatrzymałem się przy jego budzie, aby go pogłaskać. Kiedy szliśmy na pole patrzył, z takim smutkiem, że zostaje sam w obejściu, ale jakby rozumiał, że ktoś musi pilnować domu. Za, to skubany zawsze wyczuwał, kiedy wybieraliśmy się na grzyby, bo wówczas nie wiem jak, to opisać. Ni to było szczekanie, ni, to wycie, ale jego mordka i oczy miały błagalny wyraz, jakby chciał powiedzieć: Proszę pozwólcie mi z wami iść, proszę…
Szczerze przyznaję, nikt z nas nie mógł przejść obok niego obojętnie. Pierwsza Kasia podchodziła i spuszczała go ze smyczy. Był przeszczęśliwy, biegał jak szalony i każdego musiał polizać z tej radości, był tak wdzięczny kochany Ares. Pamiętam jak, jakieś trzy lata po wypadku wracając ze szpitala w Warszawie, pierwszy raz odwiedziłem mój ukochany rodzinny dom. Mój przyjaciel Rafał wjechał na podwórko autem, a tatuś z wujkiem przesadzili mnie na wózek. Kiedy odwróciłem się w stronę psa, ten zaczął na mnie szczekać?!! No nie mogłem uwierzyć, że tak szybko mnie zapomniał, ale im bardziej zbliżałem się do niego tym słabiej szczekał. Kiedy już byłem o krok od niego, jego bojowe nastawienie przerodziło się w radość. Ogon z tego wylewu szczęścia omal mu się nie urwał, skoczył przednimi łapami na moje kolana i lizał mnie szalony wariat po twarzy. Powiem Wam, że popłakałem się ze wzruszenia. Można powiedzieć, że to tylko pies, jednak dla mnie to było ogromne przeżycie…, cdn.
Pozdrawiam
Mariusz.
Mariusz Rokicki
tel. kom. +48 604 202 231
Czytelnicy „Gońca”
Zapewne wielu z Was czytało zamieszczoną w „Gońcu” książkę autorstwa Mariusza Rokickiego pt. „Życie po skoku”. Po tym feralnym skoku do wody Mariusz do końca życia będzie już przykuty do łóżka. Jednym nierozważnym skokiem przekreślił całą swoją przyszłość. Jakby tego jeszcze było mało, cały czas ma problemy ze zdrowiem, infekcje itp.
Są jednak wspaniali ludzie, którzy nie przywrócą mu tego, co utracił, ale wspomagając go finansowo, pomagają w zapewnieniu godziwej egzystencji. Mariusz opłaca swój pobyt w domu opieki prawie całą swoją skromną rentą. Aktualnie musi brać leki, które nie są refundowane przez NFZ. Stąd apel i prośba o wsparcie go choć symbolicznym dolarem na konto Credit Union.
Konto fundacji charytatywnej Kongresu Polonii Kanadyjskiej # 24583 w kanadyjskiej Credit Union na hasło „Pomoc dla Mariusza”.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…