farolwebad1

A+ A A-
czwartek, 11 luty 2016 22:53

Złowrogie żyrandole

Napisane przez

ligeza    Na temat gimnastyki artystycznej wiem więcej niż panowie Schetyna Grzegorz i Petru Ryszard razem wzięci wiedzą o przyzwoitości. Wszelako zapewniam, że chwalić się swą wiedzą nie powinienem – a to w obawie przed kpiną.

    Jednakowoż poniższe powtarzam po mądrzejszych od siebie z pełnym przekonaniem. Otóż ci i owi utrzymują, że jest to majstersztyk właśnie z obszaru gimnastyki artystycznej: wpierw przez osiem lat przerabiać ludzkie mózgi na berbeluchę, wmawiając, że kłamstwo jest prawdą, a następnie jak gdyby nigdy nic – hop, hop, kto nie skacze... by przekonywać nas, że prawda jest kłamstwem.

czwartek, 11 luty 2016 22:50

Rozmyślania o wartościach we Lwowie

Napisane przez

mariapyz 01    Piękne polskie miasto. Wszystkie budynki, centrum, rzeźby, zabytki  wskazują i mówią nam o tym, że to nasze. Polskie. Dawne nazwy ulic, nazwiska architektów, część zachowanych pomników, nawet kamienice przemawiają jak żywa historia. Piękna, niczym nienaruszona. Tylko zapomniana. Wykreślona z pamięci i odrzucona. Wymazana z kart książek i albumów. Wg obecnej opcji – nie ma i nie było.

    Jak żyje się Polakowi we Lwowie? A z miłością! Z miłością do ukochanego ojczystego miasta, z miłością do Polski, z miłością do wszystkiego, co mu o polskości przypomina. Tylko radości brak. Zamiast pięknych uczuć wesołości – rozpacz i rozgoryczenie.

czwartek, 11 luty 2016 22:47

Nie do wiary

Napisane przez

pruszynski    Od 1990 r. olbrzymia kadra pionu śledczego IPN nie osądziła ANI JEDNEGO zbrodniarza z UPA za dokonane mordy. Gorzej, WSZYSTKICH bandytów z OUN-UPA, skazanych przez wojskowe sądy za popełnione zbrodnie, IPN – bez wyroków sądowych –zrehabilitował i zaliczył ich w poczet osób "represjonowanych przez PRL ze względów politycznych".

    Uznał więc de facto ich działalność na terenie Polski od 1944 r. za legalną.  

    Czy za tym pójdzie rehabilitacja komendanta Oświęcimia Hoessa i gen. Stroopa, likwidatora warszawskiego getta?  

czwartek, 11 luty 2016 22:46

Między rządem i nierządem

Napisane przez

michalkiewicz    Stefan Kisielewski opowiadał kiedyś o różnicy między pielęgniarką polską i żydowską. Polska pielęgniarka rano relacjonuje lekarzowi, jak pacjenci spędzili noc, co tam komu zaaplikowała i tak dalej, podczas gdy żydowska rozpoczyna swoją egzaltowaną relację od: "panie doktorze, co JA przeżyłam!".

    Co tu ukrywać; wskutek zbiegu okoliczności nie mamy innego wyjścia, jak tylko rozpocząć relację w stylu pielęgniarki żydowskiej: co myśmy przeżyli! A przeżyliśmy nie byle co, bo wizytę rewizora iz Pietierburga, chociaż właściwie nie z Pietierburga, bo jakże z Pietierburga, skoro rewizor nazywa się "Komisja Wenecka"? Przybyła ona na prośbę pana ministra Waszczykowskiego, żeby sprawdzić poziom demokracji i stan praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju.

czwartek, 04 luty 2016 23:23

Kto do gazu?

Napisał

kumor    W latach 30. ubiegłego wieku Aldous Huxley przedstawił wizję nowego szczęśliwego społeczeństwa – ostatecznej fazy rozwoju cywilizacji.

    "Nowy wspaniały świat" opowiadał, jak to prokreacja jest oddzielona od seksu; państwo pobiera jaja od dziewczynek, by następnie w inkubatorach produkować na ludzkich fermach nowe pokolenie. W zależności od potrzeb, ludzi dzieli się tam na alfa, beta, gama itd., według zdolności umysłowych. Najniżsi "delta" mają wycinane pół mózgu, aby mogli być zadowoleni, morderczo tyrając w kopalniach.

    Seks jest czynnością rekreacyjną; rodziny nie istnieją, ludzie spółkują ze sobą na zasadzie wszyscy ze wszystkimi, oceniając ciała kobiet pod względem "pneumatyczności", jędrności – dyskryminacja w tych sprawach jest niemile widziana i raczej nie odmawia się prośby o odbycie stosunku, kobiety nie rodzą dzieci, naczelną zasadą jest spokój społeczny i równowaga  świata zawiadywanego przez jeden rząd. Normalni ludzie – wyspy oporu – przetrzymywani są w rezerwatach, niczym w dużych ogrodach zoologicznych, dokąd organizuje się wycieczki.

    Jeśli mimo powszechnej propagandy szczęśliwości ktoś ma jakieś egzystencjalne szmery, problem załatwia soma, narkotyk powodujący przypływ fali zadowolenia.

    Starców nie ma, ponieważ osoby nieprodukcyjne "odchodzą" w miłych okolicznościach, a materiał organiczny, jaki pozostawiają, jest ponownie zagospodarowywany.

    "Nowy wspaniały świat" to najciekawsza wizja futurystyczna XX wieku, ponieważ jej wcielone w życie elementy dostrzegamy dookoła.

    Mówi się nawet, że nie była to wizja, lecz plan, co może być o tyle bliskie prawdy, że Huxley był masonem wysokiego stopnia.

    Plan, nie plan, w naszej kanadyjskiej rzeczywistości bardzo łatwo zauważyć mechanizm, który w krótkim czasie niespełna jednego – dwóch pokoleń pozwolił na dokonanie przebudowy społecznej i zmiany ogólnie uznawanych wartości.    

    Wytrychem jest orzekanie przez Sąd Najwyższy o konstytucjonalności ustaw. W rezultacie nowelizacji kanadyjskiej ustawy zasadniczej w 1982 roku wprowadzono Kartę praw i swobód, która każdemu gwarantuje prawa polegające m.in. na wolności od dyskryminacji. Na straży tych praw stoi sąd złożony z 9 niewybieranych sędziów, mianowanych przez premiera i pełniących funkcję dożywotnio. To właśnie gremium zafundowało nam wszystkie nowinki – aborcję na żądanie do momentu urodzenia dziecka – jako prawo kobiety; "małżeństwa" i "rodziny" homoseksualne", jako wolność homoseksualistów od dyskryminacji, legalizację prostytucji, jako ochronę praw kobiet, a obecnie eutanazję, jako "prawo do godnej śmierci".

    Zmiana istotnych zasad, samej kanwy społeczeństwa odbywa się poza parlamentem, bez żadnych referendów czy odwołania się do demokracji – przeprowadza ją po bolszewicku, narzucając swe poglądy, grupa "niezawisłych sędziów", a w rzeczywistości aktywistów politycznych.

    Jednocześnie wszystkim nam tłumaczy się, że jest to jak najbardziej w porządku, bo tak działa świat, i kto przeciwko takiemu urządzeniu spraw się buntuje, jest antypaństwowym warchołem, by nie powiedzieć terrorystą.

    Przyglądamy się więc jak cielęta, gdy przed naszymi szeroko otwartymi oczami ktoś stawia na głowie to, co znaliśmy do tej pory.  Tłumaczy się że to demokracja,  a my czujemy, że coraz mniej od nas zależy; że świat zmienia się jednokierunkowo, niezależnie od tego, czy głosujemy na tych z prawa, czy tych z lewa.

    Eugenika, eutanazja i inne pseudoteorie, które legły u podstaw najbardziej zbrodniczych systemów politycznych, jakie wydała ludzkość, znów stają się popularne, znów wraca ochota, by wykreować "nowego człowieka", lepszego, pozbawionego wad, szczęśliwego na tym świecie, znów pojawia się straszna pokusa budowy raju na ziemi, bo przecież wystarczy pogmerać tylko trochę przy genetyce, wystarczy rozwinąć bionikę, a może będziemy nieśmiertelni, to znaczy wszyscy nie mogą, ale może niektórzy; może  "alfa".

    Elementem tego "raju" jest więc oswajanie nas z mordowaniem ludzi, najczęściej tych bezbronnych – nienarodzonych, tych niepełnosprawnych, no i tych starych.

    Nie tylko tych, którzy mają stąd dwa kroki do wieczności, ale także osoby przygnębione, w depresji, niepełnosprawne.

    Wszystko jest na tapecie, ubrane w piękne słowa, o ulżeniu niepotrzebnie cierpiącym, o "aborcji postnatalnej" (uśmiercaniu niepełnosprawnych dzieci już po urodzeniu).

    Na razie nie mówi się tego wprost, ale sugeruje, że większość wydatków medycznych pochłaniają osoby w ostatnich dniach życia, i ile można byłoby zrobić, gdyby środki te były dostępne na leczenie, walkę z rakiem etc.

    Coraz wyraźniejsza jest presja, by tych, którzy za dużo kosztują, "strącać ze skały", by lekarzy, którzy do tej pory byli obowiązani do ratowania życia, uczynić selekcjonerami życia i śmierci, wybierających, komu dać jeszcze pożyć, "a kto pójdzie do gazu".

    Zmiana dokonuje się bez naszego udziału, w zasadzie została już podjęta i obecnie tak się ją przedstawia, by była do przełknięcia, by stworzyć podstawy zinstytucjonalizowania zabijania, podobnie jak to ma miejsce w przypadku nienarodzonych dzieci; gdzie przychodnie aborcyjne działają jako zakłady usługowe, a kobietom w zagrożonej ciąży nikt nie przedstawia alternatywnych rozwiązań, gdzie nie mówi się o strasznych skutkach aborcji, o wpływie na zdrowie psychiczne i fizyczne matki. No bo po co, skoro mamy do czynienia z dochodowym zakładem usługowym zarabiającym na każdym "ciachnięciu" konkretną kwotę?!

    Być może eutanazja zostanie za jakiś czas również wyprowadzona poza szpitale – przecież podanie trucizny nie jest znów aż tak bardzo skomplikowane, a można przyjemnie umierać przy miłej muzyce... Problem w tym, że czasami jest to śmierć w mękach, o czym – notabene – można się dowiedzieć z opisów wykonywanych w USA wyroków śmierci.

    A więc witaj Czytelniku w Nowym Wspaniałym Świecie, nasze dzieci nie będą już nawet wiedziały, że istnieje jakiś inny.

    Chyba, że...

Andrzej Kumor


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Ostatnio zmieniany piątek, 12 luty 2016 22:35

ostojaLata sobie mucha,
lata sobie równo,
raz siądzie na kwiatek,
drugi raz na g...o
    
    W europejskiej cywilizacji białego człowieka, kiedy zaczęła się ona rozwijać, od starożytnej Grecji począwszy, mądrzy ludzie obmyślali najlepsze sposoby, systemy społeczne, które pozwalałyby jak najskuteczniej rozwijać i wydobywać ze współobywateli pozytywne cechy. Z tej tak złożonej natury człowieka. A tłumić te mające destrukcyjny wpływ na pomyślny rozwój coraz liczniejszej populacji.

    Każdy z nas jest urodzonym egoistą. Już maluchy z płaczem i krzykiem wyrywają sobie zabawki, wyznając prostą (jakże słuszną – nawet mała główka to rozumie) zasadę: to nieważne, cyje co je, ważne to je co je moje! Jest to wrodzona wszystkim ludziom doktryna Kalego. Na takich zasadach jednak nie da się budować harmonijnie współpracującego społeczeństwa. Na szczęście już w przedszkolu rozwijające się i poznające świat małe główki zmieniają stopniowo zachowanie. Daj mi konika, którym się bawisz, a ja ci dam mój samochodzik. Urodzony egoizm ustępuje chęci współżycia społecznego. Pani przedszkolanka popiera te odruchy, jako pozytywne przystosowywanie do harmonijnego wrastania w zbiorowisko ludzkie, które wszystkich nas otacza. Nikt nie jest wszak izolowany. Trzeba współistnieć w tłoku.

czwartek, 04 luty 2016 22:55

Za dużo osób miele jęzorem (jęzorami)

Napisane przez

Ratajewska    Słońce świeci, śniegu nie ma, a jest styczeń i rodzina dziadka wyjechała na narty, do Austrii. Mieli jechać samochodem 10 godzin. Ja im usmażyłam 10 kotletów schabowych, równo kilogram mięsa.

    Nie wiem, jak to nazwać po niemiecku, te nasze schabowe. Oni tutaj mówią na nie sznycle, ale przecież typowe niemieckie sznycle są robione z plastrów cienkich szynki. Są długie, ogromne. Mięso schabowe jest tu droższe i ta niemiecka rodzina nie wiedziała, że i z tego sznycle można robić, smażyć opanierowane. My używamy jako panierki startej bułki, oni mają specjalną mąkę do panierowania, która jest gorsza, bo twardsza.

NiemczykJanusz    18 stycznia odbyło się kolejne, comiesięczne spotkanie Kanadyjskiej Rady Mediów Etnicznych w budynku ratusza miasta Toronto.

    Na spotkaniu debatowano głównie o warunkach składania podań o otrzymanie grantu z Heritage Canada dla wydawnictw etnicznych.

    Wydaje się, że w trakcie zebrania mimowolnie utworzyły się dwie grupy osób, które zainteresowane są otrzymaniem pomocy ze strony rządu federalnego.

    Jedną grupą są ci, którzy sprzedają swoje pisma, i ci w większości wypadków spełniają warunki do tego, by starać  się o grant od Heritage Canada na aktualnych warunkach.

    Druga grupa osób to ci, którzy nie sprzedają swoich pism, lecz je rozdają. Aktualnie nie ma dla tej drugiej grupy wydawców pomocy ze strony rządu federalnego w postaci jakiejś formy grantu.

    Dyskusja była dosyć gorąca, ale zdaje się do niczego nieprowadząca, jako że nikt nie przedstawił konkretnego pomysłu na to, jaki to przepis rząd federalny musiałby skonstruować, by pomóc tym, którzy rozdają, a nie sprzedają gazety.

    Na zakończenie zebrania prezes rady pan Thomas Saras przypomniał że do 30 czerwca jest czas na nominowanie osób do nagród przyznawanych przez Kanadyjską Radę Mediów Etnicznych.  Dwa lata temu pani Margaret Maye była nominowana przez grupę polskich dziennikarzy i dostała nagrodę Mediów Etnicznych. Nagroda ta została jej wręczona na uroczystej ceremonii przez przedstawiciela królowej brytyjskiej, czyli gubernatora Ontario.    

    Po wyjściu z  zebrania w holu torontońskiego ratusza weszliśmy na teren wystawy zorganizowanej przez IIDEXCanada, której celem, jak mówi pani Tracy Bowie, która jest wiceprezydentem organizacji IIDEXCanada, jest zagospodarowanie drewna z przeznaczonych do wycięcia drzew.

    Tak zwane ash wood, czyli drzewa z rodziny jesionowatych, są w Kanadzie, ale szczególnie na terenie GTA zaatakowane przez korniki. Korniki te przybyły na teren Ameryki Północnej z Azji. Przypuszcza się, że w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat zniszczą one większość drzew jesionowatych (ash trees) na terenie naszej metropolii.

View the embedded image gallery online at:
http://www.goniec24.com/teksty?start=1456#sigProId53483036bb

    Drzewa te będą musiały być wycięte, zmielone i wyrzucone do śmieci, lub po prostu spalone.

    Celem wystawy było pokazanie, że można z tych drzew zrobić przedmioty użytkowe, w tym głównie meble.

    Powiedziałem pani Tracy Bowie, że parę dni wcześniej widziałem w polskiej telewizji protesty zorganizowane przez osoby sprzeciwiające się wycięciu około 400.000 drzew w Polsce. Drzewa te zaatakowane są różnymi chorobami. Oprócz korników drzew w Polsce osłabione są również i usychają z powodu, sypania soli na ulicach. No więc cóż za zbieżność w problemach i wydarzeniach między Polską a Kanadą! Ale nie koniec na tym. Właśnie tuż przed pisaniem tego tekstu moja znajoma przyleciała z wczasów na Dominikanie i opowiedziała mi, co ją spotkało na lotnisku w Toronto. Będąc na Dominikanie, kupiła od tubylca obraz. Okazało się, że celnicy kanadyjscy mają nakaz konfiskaty wszystkich przedmiotów drewnianych przywożonych z Dominikany.

    Musiała więc zdjąć z drewnianej ramy płótno i ramę pozostawić w rękach celników. Problem jest ten sam. Na Dominikanie panuje choroba drzew i celnicy kanadyjscy dostali nakaz rekwizycji nawet drewnianych ram z obrazów.

Janusz Niemczyk  

czwartek, 04 luty 2016 22:38

Moja mowa pogrzebowa

Napisane przez

kowalskiglowka    To w Starożytności pewien sprytny demagog grecki wymyślił formułę, zgodnie z którą o zmarłym możemy mówić tylko dobrze albo wcale. Nie bezinteresownie. Chciał, żeby potomni nie wspominali go źle. Nie szargali jego pamięci, jak brzmi całkiem współczesny eufemizm.

    Nie jestem entuzjastą Antyku, chociaż rozkwitło w nim wiele cennych do dziś dnia idei. Jednak epoki, w której miarą wszechrzeczy był człowiek ze wszystkimi swoimi małościami. Jeśli już miałbym gdzieś się historycznie umiejscawiać, to zdecydowanie w Średniowieczu. Epoce pokory wobec Boga Stwórcy i ograniczonego zaufania w stosunku do siebie samego.

    Niczego nie nauczyliśmy się z dziejów świata. Po Antyku pozostały zgliszcza. Ruiny, z których jako ludzkość podnieśliśmy się dopiero po wielu wiekach wytężonej pracy i ufnej modlitwy do Pana Boga. I ta fantastyczna epoka została potem wyśmiana przez neopogański humanizm Odrodzenia. Przez ludzi zbierających materialne owoce poświęcenia wcześniejszych pokoleń. I tak, neopoganie śmieją się ze Średniowiecza do dziś. Ale nie tylko śmieją. W dyskursie społecznym wróciliśmy znowu do pogańskich czasów Antyku, a nawet go prześcignęliśmy. Starożytni jednak trochę obawiali się swoich rozlicznych bogów. Obecnie, po prostu wydajemy Bogu polecenia. I lepiej, żeby się do nich stosował.

    Przykładem wprost powyższych refleksji są pogrzeby, a zwłaszcza ich coraz bardziej ważny punkt: mowa pogrzebowa. Zdarzyło mi się uczestniczyć w ostatnich latach w paru pogrzebach i wysłuchać rozlicznych mów pogrzebowych. Bezczelność – tym jednym słowem można scharakteryzować ich wymowę. W tych wychwalających i fałszujących życie zmarłego mowach nie ma nawet cienia pokory i prośby w stosunku do Pana Boga, żeby nieszczęsnego grzesznika przyjął do swojego Królestwa. Nie ma błagania, żeby wybaczył mu rozliczne grzechy, słabości i występki przeciwko bliźniemu i swojemu Stwórcy.

    Co to, to nie. Jest pycha i bajdurzenie o pomnikowej wielkości zmarłego, choćby był naprawdę wielkim, ale w swojej małości. Czy to jest potrzebne zmarłemu, który właśnie staje przed bożym trybunałem? Czy potrzebny mu jest przekupiony przez rodzinę ksiądz, który wysławia pod niebiosa jego życie, chociaż nawet go w tym życiu nie spotkał?

    To dlatego, świadomy własnej małości, grzeszności i głupoty zdecydowałem się napisać swoją mowę pogrzebową. Bo choć nie jestem zwolennikiem mów pogrzebowych, to ciężko jest uciec przed modą, zwłaszcza gdy się już nie żyje.

    Decyzję moją  przyśpieszyła gazetowa mowa pogrzebowa.  Pożegnanie zmarłego właśnie Bogusława Kaczyńskiego napisane przez Wojciecha Cejrowskiego, pt. "Spotkamy się już w niebie" (Do Rzeczy nr 4/155). Lektura byłaby dla mnie szokująca, gdyby nie fakt, że już od 1 listopada 2006 roku uważam Wojciecha Cejrowskiego za bardzo błądzącego w sprawach Wiary. To wtedy właśnie w swojej audycji w radiowej Trójce rozprawiał się ze złym, smutnym stosunkiem polskich katolików do swoich zmarłych. I nawoływał do radosnego naśladowania amazońskich Indian, którzy trzymają prochy swoich przodków blisko siebie i rozmawiają z nimi. A nawet twierdził, że również modli się do (nie za!) swojego zmarłego i świętego ojca, który jest w Niebie, co uznał za oczywiste.

    Teraz żegnając Bogusława Kaczyńskiego, nieważne jak zasłużonego i w jakiej dziedzinie, ale jednak homoseksualistę i rozwodnika (chciał spróbować, jak to jest z kobietą), nie prosi Pana Boga o wybaczenie mu jego grzechów. Nie sugeruje nawet nadziei, ale jako rzecz pewną ogłasza: spotkamy się jednak już w niebie. (Tylko dlatego, że zmarły podarował mu kiedyś wodę kolońską, żeby pachniał intrygująco, jak pisze w tekście?)

    Skąd wiesz, zarozumiały heretyku, że nie tylko Bogusław Kaczyński, ale i ty sam znajdziesz się w Niebie? Masz na to papier od Pana Boga!? Chyba że to niebo – pisane przez ciebie małą literą – to może jakieś inne pogańskie, indiańskie, może newageowskie niebo. A co z łaską bożą, która jest do zbawienia niezbędnie konieczna?

    Przepraszam za emocje, poniosło mnie. Wróćmy zatem do tematu, oto moja mowa:

    Panie Boże, przyjmij do swojego królestwa duszę zmarłego oto nieszczęśnika. Wiele się wycierpiał na tym łez padole z powodu głupoty własnej i niegodziwości innych. Wybacz mu, Panie, rozliczne grzechy, a zwłaszcza te, których z powodu zakłamanego sumienia nawet nie zauważał. Wybacz też nam, że z powodu własnej ułomności i lenistwa nie potrafiliśmy mu pomóc lepiej przeżyć życia, zgodnie z Twoimi przykazaniami. Przyjmij nasze prośby i modlitwę, i pozwól kiedyś spotkać się nam w Twoim Królestwie. Jezu, ufamy Tobie.

    Zdrowy na ciele i umyśle oświadczam, że każda inna mowa pogrzebowa nie będzie zgodna z moją wolą.

Jan Kowalski (grzesznik)

czwartek, 04 luty 2016 22:33

Polska – Niemcy – UE. Kto na baczność?

Napisane przez

szkopowski    Kiedykolwiek wypowiadałem się o zbrodniach niemieckich, to podkreślałem, że mówienie o nazistach to manipulacja. Każdy może obejrzeć filmy przedwojennych Niemiec i z łatwością dostrzeże kult Hitlera, rozmiar którego można określić liczbą podniesionych rąk i okrzyków "Heil Hitler".

    Niemcy ponieśli karę znacznie niższą, niż ponieść powinni, a Polacy jeszcze ich nie rozgrzeszyli z całego ciągu barbarzyńskich dokonań na przestrzeni wieków. Dziwić powinien fakt, że takie czyny jak mord dokonany w ciągu paru zaledwie dni na 50 000 mieszkańców warszawskiej Woli, nie został zakwalifikowany jako odrębny akt ludobójstwa. Nie tylko państwo niemieckie nie odpowiedziało Polakom rekompensatami za ludobójstwo, ale i bezpośredni wykonawcy nie ponieśli odpowiedzialności. Nasz wielki wojenny sprzymierzeniec USA odmówił ekstradycji do Polski Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, którego później nękano, ale za "noc długich noży" i zamordowanie kilku komunistów, jednak nie za wielki mord w Polsce. Podobnie władze amerykańskie nie wyraziły zgody na ekstradycję do Polski Heinza Reinefartha, który żył sobie spokojnie jako burmistrz Westland i jednocześnie zasiadał w landtagu.              

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.