Obrońcom demokracji pro memoria
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczA to dopiero bolesną lekcję demokracji zafundował wszystkim cymbałom pan prezes Jarosław Kaczyński! Nie tylko cymbałom tubylczym, ale również – cudzoziemskim, których, jak się okazuje, jest cały Legion, zaś na jego czele stoją – strach pomyśleć – najpoważniejsi politycy.
Jak zauważył w swoim czasie Stanisław Lem, dopiero Internet pozwolił mu uświadomić sobie, ilu jest na świecie idiotów. Tak samo i tutaj; dopiero konflikt, jaki w naszym nieszczęśliwym kraju rozgorzał na tle zagrożeń demokracji, pozwolił zobaczyć, ilu na świecie jest durniów, a przynajmniej – ilu jest hipokrytów. Rzecz w tym, że w demokracji – jak wiadomo – decyduje Większość, bo demokracja kieruje się zasadą: im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Jest to nic innego, jak tyrania Większości.
Czego potrzebuje Polonia amerykańska w dobie zmian w Polsce?
Napisane przez Waldemar BinieckiPrzedstawiamy Państwu przedruk materiału, który ukazał się w "Nowym Dzienniku", ponieważ opisane problemy są właściwe również dla Polonii kanadyjskiej.
Minęły prawie trzy lata od momentu, w którym napisałem artykuł pt. "Okiem niepoprawnego optymisty, czyli jak uzdrowić Kongres Polonii Amerykańskiej?". Został on przedrukowany w wielu polonijnych gazetach.
Gratulowali mi tego tekstu polonijni dziennikarze i kilku urzędników z polskiego MSZ. Wiele osób zostało zainspirowanych do działalności. Inni po prostu pisali do mnie i proponowali dalsze pomysły. Jeszcze inni wylewali narzekania, wskazując dużo nieprawidłowości, o czym nie chcę mówić w tym artykule. Przedstawiłem wtedy 9-punktowy program naprawy KPA. Istotne jest jednak, co tak naprawdę zmieniło się w tej znanej organizacji przez te trzy lata?
Odpowiedź jest prosta. Nic.
Życzenia • specjalnie dla www.michalkiewicz.pl
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczDrodzy Czytelnicy i Uczestnicy Forum!
Życzenia • specjalnie dla www.michalkiewicz.pl • 24 grudnia 2015
To może być w naszym nieszczęśliwym kraju ostatni rok spokojnego Słońca. Najwyraźniej RAZWIEDUPR pozostaje wierny zasadzie sformułowanej w początkach instalowania demokracji ludowej przez Władysława Gomułkę, że „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy!” A cóż dopiero – władzy ugruntowanej, ociekającej konfiturami, która jej beneficjentom i pieszczochom oferuje obfite alimenty i komfortowe ekologiczne nisze? Takiej władzy nie można oddać tym bardziej i nie ma takich sposobów, ze zdradą stanu włącznie, których polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza i jej polityczna ekspozytura w postaci RAZWIEDUPR-a by nie zastosowała. Scenariusz prowokacji obliczonej na ściągnięcie na Polskę zewnętrznej interwencji wojskowej, która do spółki z naszą niezwyciężona armią, doprowadzi do przekreślenia rezultatów ostatnich wyborów, jest już widoczny gołym okiem. Pretekstem jest tym razem nie „socjalizm”, tylko „zagrożenie demokracji” - bo w traktacie lizbońskim zapisana jest „klauzula solidarności”, przewidująca możliwość interwencji Unii Europejskiej – również wojskowej – w celu usunięcia zagrożeń.
Żeby formalnościom stało się zadość, RAZWIEDUPR zainspirował utworzenie Komitetu Obrony Demokracji z panem Kijowskim „na utrzymaniu żony” na fasadzie, który w stosownym momencie zwróci się ze stosowną prośbą. Pretekstem do interwencji będą rozruchy, których detonatorem może być podważenie ważności wyborów przez Sąd Najwyższy – jeśli oczywiście dostanie taki rozkaz – a wygląda na to, że dostanie. W rezultacie 19 stycznia przyszłego roku Parlament Europejski wystąpi do Komisji Europejskiej o podjęcie stosownych decyzji. Niemieccy politycy już teraz nie mogą się doczekać, żeby w następstwie takiej interwencji pozałatwiać wszystkie zaległości sprzed 70 lat, no a diaspora żydowska najwyraźniej liczy na to, że w tym zamieszaniu obrabuje Polskę na 65 miliardów dolarów. Na naszych oczach odtworzył się sojusz „Chamów” z „Żydami”, wszystkie Moce już zostały puszczone w ruch, konfidenci otrzymali zadania, interwencyjne formacje już grzeją silniki, nasza niezwyciężona już układa listy proskrypcyjne – bo tym razem Niemcy do brudnej roboty wyznaczą tubylczych askarisów - więc wygląda na to, że 25-letni okres pieriedyszki dobiega końca. Ale dopóki nie padnie salwa, niech humory nam dopisują, bo kiedy już padnie, nikomu nie będzie do śmiechu.
P.S. Wszystkim Państwu, którzy nadesłali mi życzenia świąteczne i noworoczne, z serca dziękuję za pamięć. Wszystkim Państwu, którzy w mijającym roku wielkodusznie wsparli wolne słowo dziękuję za życzliwość. To dzięki Wam to wszystko jest możliwe.
Stanisław Michalkiewicz
W czasie Wigilii babcia zawsze opowiadała...
Napisane przez Wanda RatW czasie Wigilii babcia zawsze opowiadała, jak to dziadek jej dławił się ością ryby. Napędzała tym stracha naszym dzieciom i bały się co roku babci opowieści, ale .. były one tradycyjne, a babcia nie zdawała sobie z tego sprawy.
Mój tata pod koniec życia zaczął piec baby. Nie kupował chleba, piekl baby z drożdżowego ciasta, ale chyba tylko z 1 łyżką cukru. Wyglądały pięknie, smakowały gorzej. Dzieci nie miały z nich pożytku, chociaż chętnie nimi częstował.
Świeżo po naszym ślubie jeździliśmy na Wigilię do męża rodziny - do teścia, do teściowej, do rodzeństwa męża. Do Kalisza. Tradycją tam stało się, że czekało się zawsze na dziadka, który mieszkał osobno, chociaż miał około 90-tki.
Dziadek był bardzo mądrym człowiekiem i miał po wojnie kilka sklepów w centrum Kalisza. Robił buty, był także szewcem... miał tam też mieszkanie. Pamiętam, jak go odwiedziłam z małymi dziećmi, bo zostałam u teściów, a mąż pojechał, aby kilka dni popracować. Był to chyba czas między Wigilią, a Sylwesterem.
Rodzina męża po obiedzie drzemała, a dzieci miały dużo energii, więc chodziłam do dziadka. Dziadek na kuchence robił mi jakąś czekoladową nalewkę.
Swego czasu, przed wojną, dziadek przygarnął razem z żoną syna siostry swojej żony.
Żona pochodziła z bardzo wierzącej, katolickiej rodziny i wszyscy o niej mówili, że codziennie była w kościele, razem z dziećmi Miała 8 sióstr, więc w rodzinie tej było 9 sióstr. Żadnego brata, żadnego syna.
Siostry syn był jedynakiem, a jego rodzice zginęli w jakimś wypadku kolejowym. Został on przygarnięty przez dziadka mojego męża. Miał syna jedynaka, młodszego od przygarniętego dziecka, czyli mojego przyszłego teścia.
Ta religijność babci mojego męża, sprawiła chyba, że przygarnięty chłopiec odszedł w wieku lat 18-stu, na początku wojny, do zakonu. W tym czasie, a może przedtem, Niemcy wzięli 16-letniego syna dziadka, a mojego teścia, na roboty, do Niemiec. Wrócił stamtąd po wojnie.
Weszłam więc do rodziny arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego. Od strony matki pochodził on z bardzo katolickiej, religijnej rodziny. Rodzina męża nie wie, kim był jego ojciec.
Syna mojego boli ząb, mąż z drugim synem umocowują choinkę, wysoką, kupioną po trudach, gdyż wszędzie były w sprzedaży choinki różnego gatunku, tylko nie te normalne, tradycyjne świerki i po niskiej tradycyjnie cenie.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Finansowy aspekt walki o demokrację
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczFelieton • specjalnie dla www.michalkiewicz.pl • 21 grudnia 2015
Kto powierza pieniądze Głównemu Cadykowi Rzeczypospolitej – oczywiście III Rzeczypospolitej? Zanim odpowiemy na to pytanie musimy wyjaśnić pochodzenie Głównego Cadyka Rzesz... to jest pardon – jakiej tam Rzeszy – oczywiście Głównego Cadyka Rzeczypospolitej, czyli Aleksandra Smolara. Otóż jest on dzieckiem przedwojennego działacza komunistycznego żydowskiego pochodzenia, członka KPZU, KPZB, wreszcie – wszystkiego co kazał Stalin – bo to był taki „cyrk Stalina” w którym w charakterze klaunów występowali sprytni Żydowinowie, przedstawiając, a to rewolucjonistów peruwiańskich, a to malajskich, a nawet polskich – no i stąd ten „Grzegorz”. Wspomina o tym Leopold Tyrmand, nawiasem mówiąc, też Żyd, ale polarny, więc z tymi stalinowcami specjalnie się nie kumał. W „Dzienniku 1954” odnotowuje przypadek doktora Dobrzańskiego, który zresztą tak naprawdę też nazywał się inaczej – ale mniejsza o to. Otóż pewnego razu wezwano go do hotelu sejmowego w którym zasłabł grecki rewolucjonista Apostolos Grozos. Kiedy doktor Dobrzański przybył na miejsce, na piętro, na którym znajdował się pokój zajmowany przez pacjenta, zaprowadziła go nadzorczyni o posturze i manierach ruskiego generała (wiem, co to znaczy, bo razu pewnego uczestniczyłem w kolacji z udziałem takiego generała, który, kiedy Grzegorz Braun zaczął wygłaszać pod adresem ruskich szachistów rozmaite uszczypliwości, odezwał się w te słowa: „ilu żołnierzy liczy polska armia?” Odpowiedziałem, że nasza niezwyciężona armia liczy około 100 tysięcy urzędników, dla niepoznaki poprzebieranych w wojskowe mundury. Na to on – że armia rosyjska zabiła w Czeczenii „250 tysięcy bandytów – i co!?” - Odpowiedziałem, że my wiemy, iż armia rosyjska jest zdolna nie tylko do tego, ale i do znacznie gorszych rzeczy – ale w tym momencie przytomna interwencja kolegi Józefa Białka zapobiegła eskalacji napięcia i wszystko skończyło się, no, może nie wesołym oberkiem, ale w każdym razie – spokojnie) – więc kiedy już nadzorczyni doprowadziła doktora do pacjenta, próbował go zapytać, co właściwie mu dolega. Zapytał go po francusku – ale pacjent po francusku nie rozumiał. Po angielsku też nie, więc doktor Dobrzański zapytał go po rosyjsku. Grecki rewolucjonista rzucił okiem na ubecką nadzorczynię i po rosyjsku też nie rozumiał. Zawezwano tedy rewolucjonistkę z Argentyny, co znała wszystkie języki świata i ona zwróciła się do Greka w narzeczu, które doktor Dobrzański świetnie pamiętał z warszawskich Nalewek. Wszystko się wyjaśniło, doktor zrobił pacjentowi zastrzyk przeciwko niestrawności i pożegnał go życzliwym: „a giten cześć!”.
Otóż Główny Cadyk III Rzeczypospolitej jest potomkiem Hersza Smolara, który niekiedy nazywał się „Grzegorzem” i Walentyny Najdus, która – Bóg, to znaczy – jeden Jehowa wie, jak naprawdę się nazywała. Otóż Walentyna Najdus najsampierw była propagandystką, ale podczas wojny, pod wpływem Pantelejmona Ponomarienko, „porzuciła dziennikarstwo i stała się naukowcem”. Tak w każdym razie przedstawia to Wikipedia, więc nie wypada nam zaprzeczać, chociaż oczywiście skłania to do postawienia pytań o charakter wpływu Pantelejmona na Walentynę Najdus, no i oczywiście – w jaki sposób człowiek, a zwłaszcza kobieta, w jednej chwili z propagandysty staje się „naukowcem”. Tajemnica to wielka, więc taktownie powstrzymamy się od pytania, co na to Hersz – chociaż i bez tego możemy się domyślić, że Herszowi nie trzeba było tłumaczyć, by lepiej nie czynił pochopnego użytku ze spostrzegawczości.
Jak widzimy, rodowody autorytetów moralnych III Rzeczypospolitej mogą być bardziej skomplikowane, niźli rodowód rodziny „żony Wuera – Wuerzyny”, przedstawiony przez Juliana Tuwima: „Rodzinnych kronik idąc śladem opowiadają ludzie starzy, że B...son R...skiej był pradziadem, zasię wywodził się z karczmarzy. Miał karczmarz B...son wuja Szmula, a Szmul Pinkusa miał i Srula, którego żona Cypa Łaja na mendle sprzedawała jaja. Mendel był nawet synem Łai, złośliwi mówią, że od Szai” - i tak dalej, i tak dalej; całe szczęście, że rodowód nie sięga czasów dawniejszych, tych wszystkich „Azorów” i „Sadoków”. Ciekawe, że rodowód na przykład takiej pani Agnieszki Graff, co to sztorcuje mniej wartościowy naród tubylczy pod kątem postępu obyczajowego – feminismusa i w ogóle - jest całkiem odwrotny, rozpoczyna się od 1990 roku, bo wiadomo, że przed 1990 rokiem nie było u nas życia, co skłania różnych dociekliwców do podejrzeń, że ma ona jakieś wstydliwe zakątki, na przykład w postaci dziadka Kazimierza Graffa, komunistycznego zbrodniarza, oskarżanego o mordy sądowe, między innymi na Stanisławie Sojczyńskim, ps. „Warszyc”, zaś małżonka, Alicja Graff ( nee Fuks) maczała palce w egzekucji generała Emila Fieldorfa. Pani Agnieszka Graff jest córką pana Piotra Graffa, „pochodzącego z żydowskiej rodziny”, której protoplastą był podobnież „Maurycy” - tak samo jak Kazimierza Graffa. Czyżby to był ten sam „Maurycy”, zarazem ojciec Kazimierza, dziadek Piotra i pradziadek pani Agnieszki?
Babrzę się w tym Scheissie nie bez powodu – bo oto rodowodowe towarzycho skupione w Komitecie Obrony Demokracji strasznie się oburzyło na Pawła Kukiza, że wyraził przypuszczenie, iż „obrona demokracji” w naszym nieszczęśliwym kraju jest finansowana przez żydowskiego finansowego grandziarza Jerzego Sorosa. Na to uroczyście zaprotestowali wszystkie autorytety moralne – a Cadyk wyjaśnił, że to nie grandziarz sypie forsą, tylko Królestwo Niderlandów i jeszcze jacyś płomienni obrońcy demokracji. Całe szczęście, że na pieniądzach nie pisze, że pochodzą od grandziarza, o którym powiadają, że nie tylko sypnął forsą na Majdan w Kijowie, ale w dodatku wynajął snajperów, co to strzelali do wszystkiego, co się rusza. Cikawe, jak to wszystko będzie wyglądało u nas i jak to wszystko będzie swoim mikrocefalom objaśniał redaktor żydowskiej gazety dla polaków Adam Michnik oraz jego cyngle w rodzaju pana redaktora Jarosława Kurskiego – brata Jacka Kurskiego, co to z ramienia prezesa Jarosław Kaczyńskiego ma przeprowadzić kurację przeczyszczającą w niezależnych mediach głównego nurtu.
Inna sprawa, że Fundacja Batorego jest finansowana przez grandziarza, podobnie jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka, w której sekretarzował pan prof. Andrzej Rzepliński – dzisiaj z powodu znanej na całym świecie niezawisłości dokazujący w Trybunale Konstytucyjnym. Wszystko to powoduje, iż podejrzenia, jakoby „walka o demokrację” była w istocie dywersją lobby żydowskiego - obejmującego nie tylko piątą kolumnę w kraju, ale i antypolskie żydowskie organizacje z USA - której celem jest doprowadzenie do zewnętrznej interwencji wojskowej w Polsce, w następstwie której żydowskie organizacje przemysłu holokaustu nałożą na nasz nieszczęśliwy kraj haracz w wysokości 65 miliardów dolarów - że te podejrzenia nabierają ciężaru gatunkowego, nawet jeśli takiej pani Mai Komorowskiej jakiś filut wyperswadował, że z tą całą demokracją to wszystko naprawdę. Dodatkową poszlaką jest okoliczność, że Niemcy najwyraźniej też nie zamierzają przegapić okazji do ostatecznego rozwiązania die polnische Frage – no a Żydzi uwijają się jak w ukropie, żeby dostarczyć im pozoru moralnego uzasadnienia – jak w XVIII wieku. No i potem się dziwią, że palą nimi w piecach.
Stanisław Michalkiewicz
Drodzy Koleżanki i Koledzy,
W załączeniu przesyłam szokującą wiadomość otrzymaną z Fundacji Muzeum Pamięci 2. Korpusu Polskiego we Włoszech dot. skandalicznego bezczeszczenie terenu bitwy o Monte Cassino przez prywatną firmę handlową, z prośbą o dołączenie się do petycji żądającej powstrzymania tak haniebnej inicjatywy.
Wszystkie Koła oraz każdy członek SPK w Kanadzie są proszeni nie tylko o podpisanie petycji internetowej, ale również o rozpowszechnienie informacji między znajomymi, organizacjami polonijnymi oraz sprzymierzonymi organizacjami kanadyjskimi. Papierowe petycje mogą być wysłane na adres Fundacji lub do Związku Polaków we Włoszech. Natychmiastowe działanie jest wymagane i docenione.
Appended is shocking information received from the Foundation of the Memorial Museum of the 2nd Polish Corps in Italy regarding the scandalous desecration of the site of the battle of Monte Cassino by a private enterprise company, with a request to join a petition demanding the stoppage of this desecration.
All Branches and every member of the SPK in Canada is asked not only to sign the online petition but also to disseminate the information among friends, other Polish organizations and allied Canadian organizations.
Paper petitions can also be prepared and sent to the Foundation or to the Union of Poles in Italy. Your immediate attention is requested and appreciated.
Z koleżeńskim pozdrowieniem,
Andrzej Ruta
Prezes ZG SPK w Kanadzie
http://www.goniec24.com/teksty?start=1512#sigProId1a08f3c9e0
Szanowni Państwo,
Na Monte Cassino, tam gdzie polscy żołnierze walczyli i przelewali krew, dzieje się niedopuszczalny proceder. Prywatna firma wynajęła teren bitwy o Monte Cassino, aby zrealizować handlowe inicjatywy, które nie mają nic wspólnego z charakterem tych miejsc. W tych dniach zostało otwarte płatne miasteczko św. Mikołaja. Aby je wybudować, zniszczono naturalne środowisko, wycięto drzewa, a na teren budowy wjechały koparki. Stary kamieniołom, z którego czerpano materiał na budowę cmentarza, został doszczętnie zniszczony, a kamienna tablica postawiona jeszcze przez 2. Korpus w 1945 roku, została prawie zupełnie odsunięta, zerwana.
Na skutek istnienia tego "miasteczka" dostęp do pomników 4. Pułku Pancernego Skorpion i 5. Dywizji – 5 KDP – jest prawie niemożliwy.
Wiemy ze strony ambasady, że były liczne listy z prośbą o wyjaśnienia do Opactwa i wszystkich instytucji związanych ze sprawą. W samym mieście Cassino było wiele konsternacji z powodu tej inicjatywy uznanej przez wielu Włochów za niewłaściwą i profanującą.
Było również wiele natychmiastowych protestów ze strony lokalnych organizacji historycznych i ochrony środowiska. W niedzielę rano został zorganizowany protestacyjny sit-in na placu przed polskim cmentarzem. Zostało zrobionych wiele skarg i zażaleń do władz lokalnych, w wyniku których pewne konstrukcje miasteczka zostały zasekwestrowane, ponieważ zostały wzniesione bez wymaganych zezwoleń. Należy więc, abyśmy i my zaprotestowali. Strona internetowa "Dal Volturno a Cassino" wystosowała petycję do przewodniczącego regionu Lacjum Nicola Zingarettiego, aby powstrzymać tę wyłącznie komercyjną i haniebną inicjatywę.
Jest bardzo ważne, abyśmy w zdecydowany sposób wyrazili nasz sprzeciw, tym bardziej że jak dowiadujemy się z prasy, spółka wynajęła cały teren bitwy na dwadzieścia lat za sumę 50.000 tys. euro rocznie.
Chodzi niewątpliwie o przedsięwzięcia o charakterze komercyjnym, które są widomym znieważeniem pamięci poległych.
Poniżej znajduje się link, gdzie można złożyć podpis pod petycją:
https://www.change.org/p/salviamo-l-albaneta-di-montecassino-save-albaneta-on-montecassino
Z wyrazami szacunku
Pietro Rogacien, Prezes Fundacji
Fondazione del Museo Memoriale del 2° Corpo d'Armata Polacco in Italia
Fundacja Muzeum Pamięci 2. Korpusu Polskiego we Włoszech
Via Piemonte 117 - 00187 ROMA
Odpowiedź redakcji: Popierajmy protest. Na ten skandal zareagowały już władze RP.
Podsumowanie i wieszczenie – tak można w skrócie określić noworoczne refleksje. Ponieważ wróżką nie jestem, pozostaje spojrzenie wstecz.
Jest o czym opowiadać i nad czym się zastanawiać. Świat wyskoczył nam z koryta i szuka nowego leża, zaś stałym elementem coraz częściej jest tylko zmiana. Zacznijmy więc od polskiej "bliskiej zagranicy".
Sytuacja na wschodzie jest nieciekawa. Rosną zagrożenia, bo – jak podaje w korespondencji Pan Nikt – na Ukrainie spadek PKB wyniósł 7,5 proc. w 2014 i 11 proc. w tym roku, zadłużenie w MFW i w BŚ, upadek finansów publicznych, skandalicznie wysokie ceny – podwyżki za ogrzewanie i gaz nawet o 300 proc. – i wybiedzenie społeczne sprawiają, że jest to państwo upadłe. Co z tego dla nas, Polaków, wynika?
Otóż, "gdy się rypnie", niezadowolenie uzbrojonych banderowców może zostać bardzo prosto przekierowane na zachód. "Módlmy się – stwierdza Pan Nikt – aby złość i nienawiść banderowców nie została skanalizowana w kierunku Wisły, bo będzie po nas w obliczu immanentnej słabości Polski."
Tego rodzaju scenariusz w świetle niezadowolenia demoliberalnych elit z jaskółek polskiego odrodzenia narodowego za granicą, może być jedną z możliwych dróg przebudowy naszego obszaru Europy. Na Ukrainie i w Polsce aktywne są te same siły zewnętrzne, które podchodzą instrumentalnie tak do banderowców, jak i Polaków.
No właśnie, Polska! Widać wyraźnie, że zmiana polityczna dokonana przez stronnictwo amerykańskie nie jest w smak lokalnym "puławianom", którym majaczy się wizja oderwania od koryta. To "internacjonalistyczne" środowisko jęło więc lamentować u braci na Zachodzie w Ameryce, że nad Wisłą "biją naszych". Zobaczymy, co lament przyniesie, no bo przecież nie interwencję Bundeswehry, może więc lokalną ruchawkę "w obronie demokracji". Eurokołchoz ma wiele możliwości nacisku, od kabaretowych po sieriozne w rodzaju wstrzymania transferu środków. Ostatecznie, pozostaje wizja warszawskiego "majdanu", tym razem już nie za pieniądze Defense Intelligence Agency. Szubrawców chętnych do koczowania za 100 papierów na dzień w Polsce nadal nie brakuje…
Świat się zmienia… Wszyscy szukają inicjatorów imigracyjnej inwazji na Stary Kontynent. To, że sorosowe dutki kupiły pontony czy przewodniki dla bliskowschodniego młodzieżowego aktywu pieszego, to tylko taktyka. A gdzie strategia? Kilka możliwości.
Po pierwsze, "syryjska" fala jest głównie wymierzona w Niemcy. Być może jest to element amerykańskiej strategii temperowania geopolitycznych zakusów europejskiego hegemona, swego rodzaju kiwanie palcem, że próby eurazjatyckiej ucieczki Niemiec w kierunku Moskwy i Pekinu są źle widziane. Postawa Angeli Merkel może zaś w tym kontekście być zupełnie zrozumiała w świetle posiadania przez CIA pełnego archiwum Stasi, przekazanego przez Markusa Wolfa w Berlinie Zachodnim. Ot, takie domysły… Do tego oczywiście dochodzą głupoty w rodzaju masońskiej wizji mieszania wszystkiego, a więc obydwa czynniki idą tutaj, trzymając się pod ramię.
Bliski Wschód jest obecnie najbardziej zapalnym punktem globu. Militarne zaangażowanie się Rosji, ryzykowna gra Turcji (którą Putin otwartym tekstem oskarżył o lizanie pewnej części ciała Amerykanom) znacznie zwiększyły ryzyko eskalacji, obniżając rangę decydentów; Putin wydał ostatnio rozkaz, aby "działać bezwzględnie" (Rozkazuję działać bezwzględnie. Wszelkie cele, które zagrażają grupie lub naszej infrastrukturze naziemnej, mają zostać natychmiast zniszczone). Równolegle trwają rozmowy deeskalacyjne z Kerrym, które mają wyłonić nowe ułożenie na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie. Karty są na stole i nic nie jest przesądzone.
USA przygotowują się do wielopoziomowego hamowania ambicji Państwa Środka, co nie wyklucza otwartego konfliktu. Aby mieć szanse, Waszyngton musi mieć Rosję po swojej stronie, a więc musi zmniejszyć atrakcyjność prochińskiego ciążenia.
No właśnie, Chiny! Jeśli Pekinowi (który działa naprawdę długofalowo i spokojnie w myśl tradycyjnych zasad chińskiego imperializmu), uda się wybudować nowy Szlak Jedwabny – czytaj zjednoczyć Eurazję osią Pekin– Moskwa-Berlin – hegemonia amerykańska przejdzie do historii. Siła chińskiej koncepcji jest gigantyczna; demografia jednych plus surowce drugich i technologia trzecich tworzy magiczny eliksir. W tym wszystkim pojawia się pole manewru dla mniejszych państw jak Polska, które balansując między interesami mocarstw – mogą coś ugrać, jeśli tylko będą potrafiły. Na razie na plus zaliczyć trzeba prezydentowi Dudzie smalenie cholewek do ChRL. Co prawda, dziennikarskie pieski w Polsce natychmiast zajazgotały, że inwestycje chińskie zagrażają polskiemu bezpieczeństwu. Co jest i śmieszne, i kuriozalne; ale śmieszna i kuriozalna jest dziś cała polska scena politycznego teatru, gdzie za państwowe pieniądze Polacy mają jeden z lepszych kabaretów.
Amerykanie usiłują więc włożyć kilka kijów w szprychy kół chińskiego projektu na raz, działając coraz gwałtowniej, bo mają pod górkę. Między innymi z powodu chińskiej infiltracji własnego kraju…
Ciekawych obszarów można by wymieniać wiele więcej, bo na świecie naprawdę się dzieje.
Ciekawie jest również tu, w Kanadzie, gdzie w piwotalnym okresie do władzy doszła cała plejada niedokształconych dużych dzieci (ach, gdzież ta masoneria starej szkoły?), co w konsekwencji może jeszcze bardziej ograniczyć kanadyjską podmiotowość i podkopać gospodarcze fundamenty północnej części kontynentu.
Czy to wszystko znaczy, że mamy się bać? Ależ skądże znowu! Przecież bez żadnego wieszczenia wiemy, co będzie i jak żyć!
Wiemy to wszystko, bo na świat 2016 lat temu przyszedł Zbawiciel; wiemy, ponieważ objawiona nam została historia. Dzięki temu, że jest żłóbek i stajenka, wiemy, kim jesteśmy i co mamy robić. A reszta? Reszta to pisk ludzkiej pychy pompowanej pustymi obietnicami Lucyfera. Szatan oferuje rzekomo drogę do wywyższenia, tylko po to by ostatecznie ciepnąć człowiekiem o glebę.
To wszystko naprawdę jest bardzo proste. Dlatego kiedy już z pełnym brzuchem uklękniemy na pasterce przy żłobie Dzieciątka, pomódlmy się, abyśmy pamiętali, kim i po co jesteśmy na Ziemi.
Gloria in Excelsis Deo! Wesołych Świąt!
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Niedługo święta Bożego Narodzenia i już się cieszę. U nas zawsze prawdziwa choinka i ja chcę ją wybierać, jak już przyjadę do domu, do Polski.
Tutejsi – Niemcy, mają już choinkę, wysoką bardzo, bo tu sufit wysoko wisi.
Dom już tutaj wcześniej przystrojony. Wiem, że zwyczaj choinki przybył do nas z Niemiec. Czyli Niemcy lubią się jednak bawić, zauważyłam to, widząc ptaki – czarne kruki na balkonach. A czemu toto się nie rusza? – A to sztuczne. Widziałam też Mikołaje wchodzące do domu, wiszące u okna, z workiem prezentów na plecach.
Maria Le Pen i wybory regionalne we Francji
Napisane przez Janusz NiemczykPonad trzydzieści lat temu wybuch stanu wojennego w Polsce rzucił mnie do małego miasteczka w Prowansji na południu Francji. Znalazłem się z dnia na dzień na Lazurowym Wybrzeżu. Pomogli mi tam Francuzi zgrupowani wokół jednego z kościołów w miasteczku.
Później w trakcie rozmów z mieszkańcami okazało się, że dużo z nowo przyjezdnych do Prowansji to ludzie, którzy opuścili północną Afrykę, w większości przypadków w końcu lat pięćdziesiątych i początku lat 60. ubiegłego wieku. Wyjechali z Maroka, Tunezji, ale głównie z Algierii. Oprócz nich na południu Francji mieszkało i pracowało bardzo dużo rdzennych Marokańczyków, Arabów.
Witaj mój Ojcze, długo myślałem, co mógłbym do Ciebie napisać, znasz mnie bardziej niż ja sam. Mimo wszystko postanowiłem podzielić się z Tobą chwilami dobrymi, ale i tymi, w, których czuję się słaby, bezradny…
Pragnę Ci podziękować za Wielkie Dzieło, Księgę Życia. Wiesz, myliłem się tak bardzo, myśląc, że znam Cię dostatecznie dobrze. Jednak kiedyś… nie wiem, czemu… to było dziwne wówczas, ale w głębokiej samotności zapragnąłem zajrzeć do Twojego Pisma Świętego. Po wysłuchaniu kilku fragmentów zapłakałem… to było tak trudne przeżycie, Ty to wiesz. Zobaczyłem w sobie tyle mroku i zrozumiałem, jak mało Cię znam, a jeszcze mniej rozumiem.
Słyszałem o Twojej szorstkości w Księdze Życia, ale ja odnajduję w Niej tyle miłości, Ty tak bardzo nas kochasz! Mimo naszych ludzkich błędów ciągle masz nieustanne o nas staranie. Czekasz na nas grzesznych i pragniesz przytulić, by wszystko wybaczyć...
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…