Nie da się zukrainizować historii. Ukrainizacja jest dla ograniczonych ludzi o poglądach nacjonalistycznych i zakompleksionych – mówi ukraiński politolog i dziennikarz Wołodymyr Pawliw.
Jest Pan założycielem Europejskiej Asamblei Galicyjskiej. Dlaczego ta organizacja została zawieszona w swojej działalności?
Jak większość organizacji, które zostają zawieszone, problem jest finansowy. Nie ma pieniędzy, brakuje sponsorów – to znaczy, że nie ma i działalności. Z innej strony, nie powstało odpowiednie środowisko, które by wspierało działalność chociażby uczestnictwem. Zorganizowaliśmy kilka konferencji, okrągłych stołów, happeningi poza Lwowem i ludzie przychodzili, ale nie byli specjalnie zainteresowani, dlatego że promowana przez nas idea Galicji Wschodniej jako całości, a i powrót do tej idei nie jest zbyt popularny wśród współczesnych mieszkańców Galicji, bo trudno mi ich nazwać Galicjanami.
W restauracji mego brata Stanisława spotykają się ponoć wielcy ludzie. 14 marca była tam dyskusja o książce śp. polityka francuskiego Jeana Moneta.
Przypadkiem tam wpadłem i usłyszałem moc "ciekawych" wypowiedzi, między innymi że prezydent łamał konstytucję i już dziś jest w Polsce "stan wojenny". Chyba jeszcze nie ma, bo samochody pancerne nie stoją na skrzyżowaniu ulic, nie ma godziny policyjnej, telefony działają, a imć Lis nie na Białołęce, ale w Konstancinie po ciężkiej pracy, walcząc z PiS-em, doznaje uciech rodzinnych. Ale jak ktoś chce, to zawsze bzdury w swym gronie może pleść, nie tracąc twarzy.
Polska, jak wiadomo, uchodzi za kraj katolicki, toteż Komisja Europejska taktownie postanowiła, iż swoją diagnozę w sprawie stanu demokracji i praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju, a także zalecenia dla rządu pani Beaty Szydło przedstawi dopiero po Świętach Wielkanocnych.
Wszystko wskazuje na to, iż będzie to diagnoza krytyczna, zwłaszcza że wiadomo, iż Komisja Europejska weźmie pod uwagę opinię Komisji Weneckiej, którą pan minister Waszczykowski nie wiadomo po co zaprosił. Niektórzy w tym zaproszeniu dopatrują się znamion potykania się o własne nogi, co panu prezesowi Kaczyńskiemu bardzo często przytrafiało się również w przeszłości.
Na razie jednak zarówno pan prezes Kaczyński, jak i pan prof. Rzepliński demonstrują stanowisko nieprzejednane; pan prezes Kaczyński stanowczo odmawia publikacji przez rząd orzeczenia TK w sprawie niekonstytucyjności nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, twierdząc, że nie jest to żadne "orzeczenie", tylko opinia nieformalnego grona sędziów, a prof. Rzepliński tak samo kategorycznie odmawia dopuszczenia do orzekania sędziów wybranych przez Sejm w grudniu. Z różnych stron wysuwane są inicjatywy kompromisu; najzabawniejsza wydaje się ta, z którą wystąpiła pani prof. Ewa Łętowska – żeby mianowicie rząd opublikował orzeczenie Trybunału, ale trzem sędziom wybranym w grudniu trzeba by "dyskretnie podziękować".
Inaczej mówiąc, "kompromis" ma polegać na tym, żeby rząd wywiesił białą flagę.
W tych okolicznościach prezes Kaczyński najwyraźniej próbuje ratować sytuację zwlekaniem i zgodnie ze wskazówką Cyryla N. Parkinsona zamierza powołać międzynarodową komisję, która zbada, co właściwie wynika z opinii Komisji Weneckiej.
Tymczasem przed Kancelarią Premiera Komitet Obrony Demokracji ustawił licznik, na którym odlicza dni, jakie upłynęły od momentu, gdy rząd powinien opublikować orzeczenie. Okazuje się, że mnóstwo ludzi w Polsce, zwłaszcza w wieku emerytalnym, nie może zasnąć, a nawet – exscusez le mot – spokojnie się wypróżnić bez zapoznania się z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Od razu widać, że skoro nie mają większych zmartwień, to być może doniesienia o panującym wśród emerytów niedostatku były przesadzone. Pewne światło na całą sprawę rzuca okoliczność, że do mediów wyciekły listy wynagrodzeń, jakie mieli pobierać koordynatorzy KOD za organizowanie demonstracji. Wprawdzie, z jednej strony, pan Mateusz Kijowski stanowczo temu zaprzecza i kieruje sprawę do prokuratury, ale z drugiej strony, przewodniczący PO Pan Grzegorz Schetyna wyraża przekonanie, że wkrótce będzie "majdan" również w Warszawie. Skoro tak, to wiadomo, że bez pieniędzy się nie obejdzie, bo jeśli utrzymanie majdanu w Kijowie, gdzie – powiedzmy sobie szczerze – poziom życia jest niższy niż nawet w naszym nieszczęśliwym kraju, kosztowało co najmniej 750 tys. hrywien dziennie (co podówczas odpowiadało 250 tysiącom złotych), to w Warszawie musi być trochę więcej. Najwyraźniej zarówno konfidenci, jak i emeryci, nie mówiąc już o pożytecznych idiotach, którym się wydaje, że z tą całą demokracją to wszystko naprawdę, też liczą na jakieś okruszki ze stołu pańskiego. Okruszki – bo wiadomo, że najwięcej wezmą sobie koordynatorzy, ale – jak to mówią – dobra psu i mucha. Ciekawe, kto te wydatki pokrywa, bo w Kijowie "sponsorem majdanu" miał być tamtejszy oligarcha Piotr Poroszenko, obecny prezydent Ukrainy – ale krążą uporczywe pogłoski, że 5 miliardów dolarów na ukraiński przewrót wyłożyły Stany Zjednoczone, więc być może Piotr Poroszenko obracał pieniędzmi cudzymi, jak w swoim czasie Osama bin Laden. No a u nas? Zaangażowanie lobby żydowskiego w obronę demokracji w Polsce skłania do podejrzeń, że w to przedsięwzięcie zaangażował się finansowy grandziarz Jerzy Soros. Co z tego będzie miał, to osobna sprawa, której nietrudno się domyślić w sytuacji, gdy nawet Nasz Najważniejszy Sojusznik już nie może doczekać się zrealizowania przez Polskę tak zwanych żydowskich "roszczeń" majątkowych, szacowanych na 65 miliardów dolarów. Ciekawe, na jaką część z tego liczy grandziarz – ale tego, jeśli w ogóle, to dowiemy się, jak już będzie po wszystkim.
Na razie Komitet Obrony Demokracji, do spółki z Polskim Stronnictwem Ludowym, urządził demonstrację w obronie – jakżeby inaczej! – "polskiej ziemi". Chodzi o ustawę, którą PiS przeforsował w Sejmie pod pretekstem "obrony polskiej ziemi" przed wykupieniem jej przez cudzoziemców. Daje ona dość duże uprawnienia Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa i ogranicza uprawnienie właścicielskie w zakresie sprzedaży. To by może rolników specjalnie nie przerażało, ale obecny prezes PSL, rolnik z Marszałkowskiej, czyli minister-ministrowicz Władysław Kosiniak-Kamysz, straszy chłopów, że nowa ustawa zablokuje również dziedziczenie gospodarstw. Słowem – również związek zawodowy wiejskiej biurokracji chce dołączyć do obrońców demokracji jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi, żeby w razie czego PSL mógł też uczestniczyć w podziale łupów. Jak to śpiewał Kazimierz Grześkowiak? "Traktor warto by rozebrać, niech mi chociaż dyferencjał dadzą!"
Bo widać wyraźnie, że walka o demokrację i praworządność wchodzi w decydującą fazę. O ile bowiem w naszym nieszczęśliwym kraju trwa II wojna o inwestyturę, o tyle na terenie unijnym zachowywane były pozory i europosłowie z PiS popierali polskie kandydatury do różnych unijnych synekur, nawet jeśli kandydaci wywodzili się z PO – i odwrotnie. Teraz jednak pani Julia Pitera i pani Róża Thun (nee Woźniakowska ze świętej krakowskiej rodziny) głosowały przeciwko kandydaturze Janusza Wojciechowskiego do Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. Pani Róża twierdziła, że Januszowi Wojciechowskiemu brakuje kompetencji, ale nie brzmi to przekonująco nawet nie dlatego, że Janusz Wojciechowski był w Polsce sędzią, a nawet prezesem Najwyższej Izby Kontroli, ale przede wszystkim dlatego, że pani Thun, poza tym, że jest po mężu hrabiną, żadnymi specjalnymi kompetencjami się nie wykazała, nawet jako kierownik Szumańskiego Komsomołu. Najwyraźniej, podobnie jak pani Pitera, wykonywała zadanie, a skoro tak, to nieomylny to znak, iż walka o demokrację i praworządność w Polsce przenosi się również na teren unijny, niewątpliwie ze szkodą dla polskiego stanu posiadania. Czyż tedy nie wspierały mnie proroctwa, gdy twierdziłem, że Platforma Obywatelska jest polityczną ekspozyturą Stronnictwa Pruskiego? Na tym etapie sprzymierzyło się ono z RAZWIEDUPR-em i Żydami, by viribus unitis wysadzić w powietrze aktualny polski rząd, a następnie, kiedy już Unia Europejska, czyli Niemcy, zainicjują wobec Polski procedurę przewidzianą w tzw. klauzuli solidarności, podzielić się łupami. Jednak z uwagi na to, iż nasz mniej wartościowy naród tubylczy nadal cieszy się reputacją narodu katolickiego, Komisja Europejska postanowiła decyzję o ostatecznym rozwiązaniu die polnische Frage obwieścić dopiero po Świętach Wielkanocnych.
Stanisław Michalkiewicz
Większość ugrupowań politycznych wygrywa wybory pod hasłami "zmiany". Również w Kanadzie. Problem w tym, że o ile nowa władza coś zmienia, to w konsekwencji niczego to nie poprawia albo zmienia na gorsze.
"Zmiana" to tylko jeden z wytrychów manipulacji politycznej, skutecznie stosowanych to tu, to tam.
Mamy więc w Kanadzie i na całym świecie do czynienia z rządami, które idąc pod rękę, zaciągają coraz to nowe zobowiązania finansowe na konto nasze, naszych dzieci i wnuków, po to by je "inwestować".
W ten sposób biurokraci z dekady na dekadę bardziej etatyzują gospodarkę, przepisami podatkowymi oraz różnymi regulacjami domykając istniejące wciąż ścieżki wolności gospodarczej.
W celu "rozruszania" stękającego przemysłu wydają pieniądze w sposób wołający o pomstę do nieba. Czują, że są bezkarni i nikt ich z marnotrawstwa nie rozlicza. Przykład: w Ontario rząd wyrzucił w błoto 1500 milionów dolarów. Włos nikomu za to nie spadł, a jedyne kłopoty ma dziś jakaś biedna kierowniczka biura premiera, która za nieproporcjonalnie wielkie pieniądze zleciła konkubinowi wyczyszczenie twardych dysków w biurze.
Czy coś się stało? Nic. Grzecznie pokryjemy stratę rachunkami za prąd.
Najnowszy budżet prowincji Ontario dowalił nam podatki – na walkę z globalnym ociepleniem. Za chwilę dorzuci do tego opłaty za korzystanie z "szybszych" pasów ruchu na autostradach. Wszystko to w celu "walki o lepsze jutro".
My, ludzie z PRL-u, mamy to przerobione; wiemy, że "miś ma być drogi", a potem spisze się go na straty; wiemy, że zideologizowane państwo każe obywatelom chodzić na głowie. Powoli z taką sytuacją zaczynamy mieć do czynienia tutaj.
Inwestycje w infrastrukturę kończą się wyrzucaniem pieniędzy. Dziwne projekty w rodzaju kolei z lotniska do centrum Toronto (powinno tam jeździć metro) czy wydzielonej linii autobusowej w Mississaudze, gdzie przewozy wzrosły ostatnio o 40 proc. (Jeśli zaczyna się liczyć od pustego, to w procentach zawsze dobrze to wychodzi).
Kolejnym przedsięwzięciem, na którym obłowią się ci co zawsze, będzie budowa szybkiego tramwaju wzdłuż Hurontario; tramwaju nad jezioro. Czemu nie? W końcu w Port Credit jest bardzo ładnie… Nic to, że kłopoty z szybkimi tramwajami są już w Toronto na St. Clair, nic to, że w Edmonton szybki tramwaj zakorkował miasto...
Dynamika procesów polityczno-biurokratycznych jest taka, że mamy w nich do czynienia z coraz bardziej oderwanymi od rzeczywistości mandarynami, do tego coraz słabiej wykształconymi, zatrudnianymi według politycznopoprawnych rozpisek.
Jeśli do tego dorzucimy lansowaną dzisiaj "rewolucję" wielkich miast, czyli rozmontowywanie państw narodowych na rzecz związków metropolii, to zacznie nam świtać.
Po raz kolejny szczęście i dobrobyt zwykłych ludzi składane są na ołtarzu wizji "świetlanej" przyszłości; jesteśmy urabiani jako mięso armatnie, a czasem poświęcani na rzecz "dziejowych przemian".
Kanada z jej prowincjami to laboratorium światowego postępu. Eugenika, eutanazja, kontrola populacji, masowa migracja i wyjałowienie religijne, wielkie aglomeracje i etatyzm państwa regulującego coraz bardziej szczegółowo sfery życia, od przedszkola po grobową deskę; przedsmak nowej organizacji globalnego świata, nowego ułożenia; Novus ordo seclorum.
Do roku 2041 liczba ludności Ontario wzrośnie o 40 proc., z tego w Durham o 93 procent, Halton o 89 procent i w Barrie o 79. Komasowanie, zagęszczanie… Samoczynne czy sterowane?
Rzeczy małe prowadzą do dużych. Tak czy owak będą nas strzyc, zostaliśmy przygotowani. Z tych klocków powstaje (nie bez oporu) piramida "lśniącego miasta na wzgórzu".
Jeszcze dużo brakuje, potrzebne są zmiany, likwidacja więzów narodowych, rodzinnych (stąd promowanie migracji); potrzebne jest zarządzanie państwową ręką procesami ekonomicznymi i rozmontowywanie ochrony lokalnych rynków. Proces ten ma stworzyć strukturę zależności i porządku, piramidę przyszłego świata. Dom nowego człowieka.
Dlatego będziemy się przesiadać do komunikacji miejskiej, zwężać ulice i czipować czoła. Budujemy, cegła po cegle...
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
5 marca w PIĄTEK (!) doszło do wypadku samochodu, w którym jechał prezydent Andrzej Duda.
Do wypadku doszło na autostradzie A4 niedaleko Opola. Prezydent jechał w kierunku na Katowice. W opancerzonym samochodzie marki BMW 750Li High Security pękła i rozleciała się na drobne kawałki tylna opona.
BMW 750Li wiozące prezydenta miało opony typu run-flat uznanej firmy, w dodatku o wzmocnionych ścianach bocznych i z systemem PAX. System ów – jak pisał portal interia.pl – powoduje, że "przy braku powietrza ciężar auta opiera się na elastycznym pierścieniu zamontowanym na obręczy, który zapobiega jednocześnie zsunięciu się opony. Teoretycznie można przejechać w ten sposób do 50 km z prędkością nieprzekraczającą 80 km/h". Wielu komentatorów dziwi się więc, że samochód nie kontynuował jazdy mimo usterki, a opona uległa całkowitemu zniszczeniu.
Oglądałem krótki film z tego wypadku w Internecie. Film był dostępny tylko parę godzin. Prawo do filmu wykupiła "zaprzyjaźniona" telewizja TVN.
Film zniknął z Internetu. Film został nagrany przez kierowcę, który jechał w stronę przeciwną do kierunku jazdy samochodu prezydenta Dudy. Samochód prezydenta szczęśliwie nie uderzył w barierkę dzielącą oba pasy ruchu i równie szczęśliwie nie został najechany przez żaden samochód jadący za nim.
BMW 750Li prezydenta w pewnym momencie jechało bokiem do kierunku jazdy pojazdów na tym pasie ruchu autostrady, zanim wyleciało na niezbyt głębokie pobocze. Wypadek wyglądał groźnie i równie dobrze pancerny samochód prezydenta, podobnie jak pancerny samochód księżnej Diany, mógł zderzyć się na przykład z jadącą na drugim pasie ciężarówką. Nie sądzę, żeby wówczas to, że BMW750Li jest samochodem pancernym, mogło pomóc. Wszyscy w tym samochodzie mogli zginąć. W końcu księżna Diana, która zginęła w wypadku samochodowym w 1997 roku, również jechała pancernym mercedesem.
Jak powiedział 7 marca prezydent Duda, nie słyszał, by podobny wypadek przydarzył się jakiejś głowie państwa na świecie. Ja idę dalej i uważam, że był to zamach i ostrzeżenie dla prezydenta i członków rządu PiS zarazem.
W Polsce od czasu okrągłego stołu aż roi się od zabójstw, dziwnych wypadków. Na przykład szef Naczelnej Izby Kontroli Walerian Pańko, prezes NIK, który nadzorował dochodzenie w sprawie FOZZ, też zginął w wypadku samochodowym.
Oto co na temat tej śmierci podaje Internet: "Rankiem 7 października 1991 w Słostowicach na trasie szybkiego ruchu Warszawa-Katowice doszło do zderzenia rządowej lancii, którą podróżowali Walerian Pańko, jego żona Urszula i dyrektor Biura Informacji Kancelarii Sejmu Janusz Zaporoski, z nadjeżdżającym z przeciwnego kierunku samochodem BMW. Walerian Pańko, udający się z Warszawy do Katowic na wykład, poniósł śmierć w wyniku tego wypadku. Okoliczności śmierci Waleriana Pańki i dalsze wydarzenia budziły pewne wątpliwości podnoszone m.in. przez jego żonę. Dotyczyły w szczególności zeznań świadków, u których pojawił się motyw wybuchu mającego rzekomo poprzedzać zderzenie pojazdów, oraz prowadzonego przez NIK w tym czasie postępowania dotyczącego tzw. afery FOZZ (Walerian Pańko poniósł śmierć na cztery dni przed przedstawieniem Sejmowi RP wyników kontroli związanej z aferą FOZZ). Śledztwo nie potwierdziło tych wersji. Na podstawie m.in. opinii biegłych ustalono, że przyczyną wypadku było nieprawidłowe wykonanie przez kierowcę wiozącego prezesa NIK manewru skrętu w lewo przy nadmiernej prędkości. Kierowca rządowej lancii, funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, został prawomocnie skazany na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, a następnie ułaskawiony decyzją prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego".
Najwięcej oczywiście jest w Polsce seryjnych samobójstw. Nomen omen, te seryjne samobójstwa mają to wspólne z wypadkiem prezydenta Dudy, że też wydarzają się w piątki. I wicepremier Andrzej Lepper też miał się sam powiesić w piątek. Piszę o tym, ponieważ jak zeznała osoba, która znalazła wiszącego Andrzeja Leppera, nie zauważyła w pobliżu żadnego krzesła, żadnego taboretu, na którym mógłby stanąć przed powieszeniem się Andrzej Lepper.
Powodów, dla których mógł zostać dokonany zamach na prezydenta Dudę, jest wiele.
Mogła to być sprawa opodatkowania banków i sklepów wielkopowierzchniowych. Chodzi tu w końcu o transfer miliardów dolarów z Polski do innych krajów. Powodem mogło być naruszenie interesów ludzi, którzy chcieliby kupić polskie przedsiębiorstwa i nieruchomości, takie jak na przykład lasy państwowe, po zaniżonej cenie (jak np. zakup firmy CIECH). Tu też chodzi o miliardy dolarów. Z miliardami dolarów łączy się odsunięcie oligarchów od wpływu na rząd.
Zamach mógł być związany z zapowiedzią ujawnienia zbioru zastrzeżonego IPN. Ale zaraz, zaraz, skąd oligarchowie polscy mają wpływ na rządy w Polsce? Czy nie chodzi tu o to, że nadal wiele osób w administracji i polityce to ludzie powiązane z dawnymi komunistycznymi służbami specjalnymi, z WSI i SB?
Polska i rządzący nią ludzie, a szczególnie ci uczciwi, mają jakiegoś wyjątkowego pecha do samobójstw, zawałów serca, wypadków komunikacyjnych. Dlaczegóż to w takiej, na przykład Czechosłowacji, czy Niemczech nie ma tylu samobójstw wśród tamtejszych polityków?
Otóż w obu tych krajach zaraz po upadku komunizmu dokonano lustracji i ujawniono wszystkie tajne dokumenty służb specjalnych. Dokonując lustracji i ujawniając dokumenty służb specjalnych, pozbawiono członków byłych służb specjalnych wpływu na rządy za pośrednictwem starej agentury.
Odcięto w ten sposób ludzi służb od kapitału, od powiązań z władzą, od możliwości szantażowania rządów i członków administracji. W Polsce mamy do czynienia ze swoistą odmiana masochizmu. Cały czas od rozmów tzw. okrągłego stołu mówi się o lustracji, o tym żeby ujawnić zbiór zastrzeżony IPN, żeby odsłonić ludzi byłych komunistycznych służb, by ujawnić raport WSI, i nic się w tym kierunku nie robi. To grzech!
A kiedy już coś niemrawo mówi się na temat ujawnienia zastrzeżonego zbioru IPN, o ujawnieniu Aneksu do Raportu o likwidacji WSI, to niemal zaraz podnoszą głowę jacyś sędziowie, tworzą się jakieś Komitety Obrony Demokracji, z dnia na dzień powstają jakieś nowe "nowoczesne" partie, których szefowie, tacy jak Petru, mielą na okrągło jęzorami i nie wychodzą ze stacji radiowych, z budynków tych tak zwanych zaprzyjaźnionych telewizji i gazet.
Ich zadaniem jest krytyka demokratycznie wybranego rządu, który zmierza do tego, by co nieco ograniczyć wypływ z Polski miliardów dolarów w postaci dywidendy.
Ta pęknięta pancerna opona, ten wypadek samochodu prezydenta, to ostatnie ostrzeżenie dla Polaków, zanim rzeczywiście w jakimś wypadku ponownie zginie prezydent Polski lub premier. Polacy powinni wyciągnąć wniosek z tego wypadku i by nie dopuścić do następnego, jak najszybciej ujawnić zbiór zastrzeżony IPN i Aneks do Raportu o likwidacji WSI. Trzeba odciąć ludzi dawnych służb od możliwości szantażu, od możliwości organizowania wypadków. Trzeba ich ujawnić i ujawnić ich powiązania. W przeciwnym razie w Polsce będą ginąć prezydenci, ministrowie, politycy, a szczególnie politycy związani z obozem patriotycznie i antykorupcyjnie nastawionej prawicy.
To, co się dzieje w Polsce przez ostatnie 25 lat, to grzeszny masochizm narodu polskiego. Jakiż inny bowiem naród gadałby tyle na temat lustracji i jednocześnie pozwalałby sobie, by w tak zwanych zaprzyjaźnionych telewizjach i mediach wychwalano byłych członków służb specjalnych, którzy byli związani z grabieżą i wyprzedażą majątku narodowego?
Jakiż inny naród dałby siebie tak okradać? Jaki inny naród pozwoliłby sobie na to, żeby robotnicy, którzy doprowadzili do obalenia komunizmu, pracowali za miskę zupy na umowach śmieciowych?
Janusz Niemczyk
Dodatek do emerytury matki wielodzietnej rodziny, za każde dziecko, które wychowała, powinien być. Matki niemieckie mają ten dodatek. Dobrze by było, bo emerytura matki w Polsce jest wyjątkowo niska.
Nie powinno się krzywdzić polskich matek.
Wczoraj przyjechałam do Niemiec. Duże miasto, duży ruch. Dużo różnych ludzi. Nie jestem przyzwyczajona do tylu kolorów skóry. Ludzie dziwnie poubierani, niektórzy. Od razu widać stan umysłu. Jakaś kobieta krok spodni miała przy kolanach. Pstrokato, na głowie dziwna czapka, jakby była klownem. Na placu przed marketem zebrała się grupka ludzi. Jakiś może Syryjczyk nie wziął ze sobą bębnów, siedział na chodniku i grał na odwróconych wiaderkach plastykowych. Niektórzy go nagrywali, fotografowali. Szybko kupiłam upatrzone a tanie spodnie.
Spotkanie przedstawicieli mediów etnicznych z tymczasowym szefem Partii Konserwatywnej
Napisane przez Maria ŚwiętorzeckaTymczasowy szef Partii Konserwatywnej i lider opozycji parlamentarnej Rona Ambrose spotkała się we wtorek w biurze posła Boba Saroya MP Markham-Unionville z przedstawicielami mediów etnicznych zrzeszonych w Narodowej Radzie Prasy i Mediów Etnicznych w Kanadzie (National Ethnic Press and Media Council of Canada NEPMCC), aby przedstawić priorytety działań politycznych i parlamentarnych opozycji w związku z przygotowaniami do zatwierdzenia nowego budżetu federalnego na rok 2016.
Do najważniejszych problemów wcześniej nieprzedstawionych w platformie wyborczej Partii Liberalnej zaliczyć należy: rozszerzenie zadłużenia budżetowego o ponad 10 mld dolarów, zmianę w podatkach dla małych biznesów, wzrost cen energii elektrycznej na skutek proponowanych podatków od zapylenia i zadymienia (carbon tax), który może nas kosztować ponad 1,5 mld i prowadzić do konfliktów między prowincjami, oraz nieudolne wprowadzanie zgody na sprzedaż marihuany, którą wiele sklepów już oferuje, wyprzedzając ustawowe ustalenia. Dodatkowo dotychczas wydano 3,5 mld dolarów na programy rządu, które nie były poruszane w platformie wyborczej.
8 marca 2016 po godzinie 10 rano John McCallum, członek Królewskiej Tajnej Rady Kanady (Privy Council – PC) i minister imigracji, uchodźstwa i obywatelstwa, poseł okręgu Markham-Thornhill, MP, spotkał się z przedstawicielami mediów kanadyjskich, w tym etnicznych, na konferencji prasowej w Wielokulturowym Centrum Społecznym w Brampton (Brampton Multicultural Community Centre BMC) przy 197 County Ct. Blvd.
Konferencja rozpoczęła się zaraz po oficjalnym złożeniu w parlamencie raportu autorstwa ministra McCallum nt. imigracji za rok 2015, w którym oprócz statystyki z poprzednich lat umieszczone są limity liczbowe przyjęcia imigrantów do Kanady w poszczególnych kategoriach.
"Kanada będzie się starać przyjąć rekordową liczbę emigrantów w kategorii łączenia rodzin" – powiedział min. McCallum, dodając, że "to ma dać jasny sygnał, jak ważna jest rodzina" w pojęciu obecnego rządu.
http://www.goniec24.com/teksty?start=1414#sigProId46b44105e8
Polityka imigracyjna jest nastawiona na łączenie rodzin, rozwój gospodarki i podtrzymanie humanitarnej tradycji osiedlania uchodźców z miejsc zagrożonych dla życia i otaczanie ich właściwą opieką po przybyciu do Kanady. Min. McCallum oznajmił, że ogólna liczba imigrantów zostanie podniesiona do limitu w granicach od 280 tys. do 305 tys. na stałe osiedlonych w 2016 roku.
Plany liberałów w poszczególnych klasach wyglądają następująco:
– Od 151.200 do 162.400 w kategoriach opiekunów, pracowników sprowadzonych przez prowincje (provincial nominees) i innych pracowników wykwalifikowanych w tzw. strumieniu ekonomicznym (economic stream). – Od 75.000 do 82.000 współmałżonków, dzieci, rodziców i dziadków Kanadyjczyków w kategorii łączenia rodzin. – 51.000 do 57.000 uchodźców, osób chronionych i innych przybywających z powodów humanitarnych.
Dodatkowo plan zakłada wpuszczenie 18.000 uchodźców sponsorowanych prywatnie, co oznacza "trzy razy więcej niż latach poprzednich" – oświadczył min. McCallum.
Do tej pory w ciągu czterech miesięcy 25.000 uchodźców z Syrii przyjechało do Kanady z programu rządowego i sponsorowania prywatnego. Liberałowie zobowiązali się do przyjęcia jeszcze 10.000 uchodźców z programu rządowego przed upływem roku 2016. Min. McCallum mówił też o konieczności usprawnienia procedur i przyspieszenia załatwienia spraw już w toku, które z powodu przetwarzania administracyjnego zgłoszeń od znacznej liczby uchodźców trochę na tym ucierpiały, opóźniając ich załatwienie.
Na moje pytanie, "czy osoby po spędzeniu swej młodości w Kanadzie, którym w końcu odmówiono dalszego pobytu z prawem do pracy, a które do tej pory przebywają legalnie na terenie Kanady nawet ponad 5 lat, pracując w ramach tzw. Youth Mobility Program, a później podróżując i składając wnioski o pozwolenie na pracę w ramach programów prowincyjnych (PNP) i federalnych (LMO), mogłyby liczyć na łatwiejsze warunki osiedlenia się w Kanadzie bez wyjeżdżania, min. McCallum odpowiedział, że "rozumie chęć tych osób do pozostania w naszym pięknym kraju, ale programy dla młodych miały na celu umożliwić im czasowy pobyt z możliwościami pracy i podróżowania, a potem powrót do miejsca pochodzenia". Jedynie szczególne przypadki mogłyby zostać potraktowane na zasadach humanitarnego rozpatrzenia, bo obecny rząd liberalny jest bardzo wrażliwy na ludzkie losy. Niestety, techniczna strona tych działań nie została lepiej określona. W przypadku gdyby większa liczba osób znalazła się w opisanej sytuacji, może z czasem będzie należało się tym zająć systemowo, ale na razie takich potrzeb raczej nie ma.
Maria Świętorzecka
Niedobrze. Przed tygodniem na grochu klęczał Gross Tomasz Jan, teraz tuż obok kolana zegnie zachodnia Europa.
Bardzo niedobrze, powtarzam, wszelako nic na to poradzić nie mogę. Nawet nie będę próbował, choć miejsce w kącie przy piecu powoli się kończy, a i grochu zaczyna brakować.
Wszyscy dobrze wiemy, że historię w każdym kraju traktuje się inaczej. Można wykładać "po innemu" we Francji czy w Niemczech, będą sprzeczności w wykładaniu historii na Słowacji lub w Czechach, podobnie trochę inaczej w większości krajów, które mają wspólne granice.
Ale pewna granica wschodnioeuropejska stała się niejako zjawiskiem niecodziennym. Takim fenomenem wśród historii narodów od wieków wspólnie żyjących, nawet w tym samym państwie. Mowa tu o odwiecznie gnębionym narodzie ukraińskim. Zacznijmy od początku.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…