Niemcy po raz trzeci w ciągu stu lat aspirują do roli europejskiego hegemona i znów stają się w swoich ambicjach niebezpieczni.
Naród, zdawałoby się, kulturalny, niezmiennie próbuje realizować swe interesy w sposób nieuczciwy, a pozór czynnego żalu za zbrodnie ojców z miejsca potrafi przekuć w teutońską pychę i polityczną agresję.
Warto zauważyć, że o ile w samej RFN zachowywane są demokratyczne normy, to w relacjach sąsiedzkich czy wspólnotowych bezczelny dyktat zastępuje partnerstwo, a prawa narodów do wypowiadania się, choćby w kwestiach traktatowych, bywają brutalnie gwałcone. Dzieje się tak w imię przeforsowania zapisów premiujących niemiecką gospodarkę i utrwalających polityczną przewagę Berlina we władzach Unii.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!