Błąd
  • JFolder::pliki: Ścieżka nie jest folderem. Ścieżka: /var/hsphere/local/home/goniec/goniec24.com/images/stokrotki
Uwaga
  • There was a problem rendering your image gallery. Please make sure that the folder you are using in the Simple Image Gallery Pro plugin tags exists and contains valid image files. The plugin could not locate the folder: images/stokrotki

farolwebad1

A+ A A-

Życie polonijne

czwartek, 17 styczeń 2013 21:25

Nasza minisonda z nr. 3

Napisane przez

3Stefan - Indianie protestują, czy Pan się z nimi zetknął?

- W ogóle nigdy.

- A co Pan sądzi o tych protestach?

- Uważam, że chyba słusznie. Że im się należy, bo to przecież jest ich ziemia, my nie jesteśmy tutaj tubylcami.

- Ale jakby tak w Europie mówić, co czyje jest, tobyśmy my oddawali, nam by oddawali... czy to można tak czas cofać?

- Trudno mi powiedzieć.

- Ale nie zetknął się Pan z nimi?

- Nie, nie.

- Ani z ich problemami?

- Nie, nigdy z tymi ludźmi nawet nie pracowałem i nie miałem styczności. W zasadzie to pracowałem w jednym zakładzie od początku do końca, aż do emerytury.

 

 


Maria - Czy Pani zetknęła się z Indianami i ich problemami?

- Tu, w Mississaudze, nie, ale w Winnipegu tak.

- Co Pani sądzi o tych protestach?

- Wie pan co, myślę, że ta ziemia należała kiedyś do nich i są różne kontrowersyjne odczucia.

- Słusznie protestują?

- Myślę, że tak.

 

 


2Piotr Stachnik - Czy Pan zetknął się z Indianami?

- Niebezpośrednio. Będąc na północy, to jakaś styczność była.

- Uważa Pan, że te protesty są słuszne, czy nie?

- Przyznam się panu szczerze, nie śledzę tego dokładnie, ale jak najbardziej popieram, jeśli są naruszane ich prawa...

- Myśli Pan, że powinniśmy im płacić czy wynagrodzić to?

- Oczywiście, to są ludzie, którzy są tutaj od wieków i im się to należy, chociaż to im się należy.

 

 

 

1Paweł Dyr - Zetknął się Pan tutaj z Indianami, z ich problemami?

- Z Indianami nie, jakoś nie miałem okazji.

- Słyszał Pan, że mają jakieś problemy?

- Nie.

- Co Pan sądzi o ich protestach?

- Ja bym tak to ujął, jako rdzenni mieszkańcy wszędzie zostali najechani, to jest ich prawo. Tak że rząd ich zawsze krzywdził do tej pory, cokolwiek by im nie dał, no to im się to należy, w końcu to była ich ziemia. Może nie wszystko, choć właściwie cała ta ziemia była ich, ale też oni się na te układy godzili. Nie tylko, że zostali najechani, ale potem też się godzili, choć chyba z musu, bo innego wyjścia nie mieli. Ich prawa powinny być przestrzegane. Powinno im się dać żyć tak jak każdemu człowiekowi. Oni zostali poniekąd zmuszeni, może byliby dzisiaj bardzo ładną cywilizacją, może byliby ludźmi, którzy coś by też tworzyli.

- A co Pan powie na taką opinię - przegrali, niech się z tym pogodzą, w Europie też dużo ludów przegrało?

- A jaką oni mają szansę - powinniśmy im dać to, czego się domagają. Tak żeby przynajmniej byli zadowoleni. Może nie wszystko...

 


Richard (młoda osoba, po angielsku) - Co Pan myśli o proteście Indian Idle No More? Czy mają rację? - Uczciwie mówiąc, nie obchodzi mnie to. - Czy zna Pan jakichkolwiek Indian, pracował Pan z nimi? - Nie, nie znam nikogo. - Czy zdaje sobie Pan sprawę z ich problemów? - Nie.

paudynowaNiedawno obchodziliśmy 50. rocznicę założenia Związku Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie. Pracy tej organizacji dla naszej społeczności polonijnej nie da się ocenić i naszej wdzięczności nie wyrażą żadne odznaczenia. Od 52 lat organizowany jest Konkurs Pisemny na "Najpiękniejsze Wypracowanie w Języku Polskim", który jest sponsorowany przez Fundację im. Adama Mickiewicza w Kanadzie. W ubiegłym roku zmieniono zasady konkursu i nie uczestniczyli w nim uczniowie najmłodszych klas. W roku 2012 wypracowania pisało 2757 uczniów z 42 szkół na terenie Kanady. Najwięcej wypracowań pisali uczniowie z polskich szkół w Mississaudze w Ontario: Saint Pio of Pietrelcina, Szkoły im. M. Kopernika-John Cabbott i Polskiej Szkoły im. sen. S. Haidasza. Najwięcej pierwszych nagród przyznano uczniom ze Szkoły im. Jana Pawła II w Calgary w Albercie. Tematy wypracowań były bardzo ciekawe, od patriotycznych, do osiągnięć sportowych. W każdej z grup wiekowych przewijały się dwa tematy: "Życie i osiągnięcia Marii Skłodowskiej-Curie" i "Życie i nauczanie Jana Pawła II". Bardzo trudno jest zrozumieć osiągnięcia naukowe Marii Skłodowskiej-Curie i ich znaczenie dla współczesnego świata bez dobrej znajomości podstaw fizyki i chemii. Natomiast nauczanie Jana Pawła II dociera do każdego.

Czasami zadajemy sobie pytania, po co organizowane są te konkursy, po co nasze dzieci powinny uczyć się języka polskiego. Na te pytania odpowiadają uczniowie szkół polskich w Kanadzie w opracowaniach na temat: "Podróż do moich korzeni. Jakie znaczenie mają patriotyzm, kultura i mowa ojczysta?". Na ten temat tak pisze Piotr Pacut z klasy XII Polskiej Szkoły im. sen. S. Haidasza w Mississaudze w Ontario: "W czasach wielkiej globalizacji i mody wyjeżdżania za granicę coraz mniej ludzi umie zachować kulturę i mowę ojczystą swoich przodków. Wielu ludzi nie widzi sensu zachowania swojej kultury, szczególnie w krajach, gdzie ta kultura nie jest powszechna. Wiele rodzin w Kanadzie uczy dzieci kultury i tradycji swoich przodków. Niektórzy się fascynują swoją kulturą, a inni są obojętni. Jednak w mniejszy lub większy sposób kultura kształtuje człowieka i daje nam inną perspektywę. W krajach emigranckich jest tyle kultur, że można się zagubić. Kiedy mamy swoją kulturę, mamy coś, co nas różni od innych, mamy swoje reguły. Kultura otwiera nam drzwi do rozwijania się. Mowa ojczysta jest bardzo ważna, ponieważ pozwala nam komunikować się z naszymi rodzinami. Wielu Polaków łączy się, przynależąc do polonijnych organizacji. To kultura łączy tych ludzi, bez niej tracimy swoją osobowość. Patriotyzm ma również wielkie znaczenie. Kultura i patriotyzm mogą sprawić, że kraj lub cywilizacja nie zginie. To właśnie przez patriotyzm Polska mogła powrócić na mapę świata po 123 latach niewoli. Nie możemy tych wartości utracić".


Katarzyna Przystupa, klasa 11, grupa IV, Polska Szkoła św. Kazimierza, Vancouver, Kolumbia Brytyjska, nie ma wątpliwości, że należy uczyć się języka polskiego i cenić nasz hymn. "Będąc Kanadyjką urodzoną w polskiej rodzinie, bardzo sobie cenię polskie korzenie w kraju, gdzie wielokulturowość jest widoczna na każdym kroku i jest moją rzeczywistością. Na co dzień w moim życiu rozmawiam w szkole, odrabiam lekcje i funkcjonuję, posługując się językami angielskim i francuskim. Nawet tak daleko od Polski staram się podtrzymywać naszą kulturę i tradycje. Uczęszczam do sobotniej polskiej szkoły, tańczę w zespole ludowym POLONEZ i rozmawiam w domu po polsku z rodzicami i młodszą siostrą. Mieszkając w Kanadzie, w kraju wielokulturowym, jestem dumna, że umiem mówić po polsku, że mogę napisać list do swojej rodziny po polsku i że pochodzę z takiego pięknego kraju. Pamiętam miłe uczucie i radość, gdy w czasie zimowej olimpiady w moim mieście Vancouver koleżanki i koledzy z klasy gratulowali mi złotego medalu zdobytego przez Justynę Kowalczyk. W tym momencie byłam dla nich ambasadorem Polski."

Każdy z nas podnosi głowę, kiedy słyszy nasz hymn. Pisze o tym Maya Bielecki ze Szkolnego Punktu Konsultacyjnego przy Konsulacie Generalnym RP (Toronto, Ontario) w wypracowaniu na temat "Jaką rolę w życiu każdego narodu pełni hymn narodowy i jakie treści powinien zawierać?" : "Każdy kraj ma hymn narodowy. Gra się go na ważniejszych uroczystościach. Coś, co często słyszymy w hymnach,to słowa, które przypominają nam o wartościach kraju. Na przykład w polskim hymnie jest napisane... »za Twoim przewodem złączym się z narodem«. Ta zwrotka pokazuje jedną z wartości Polski, każdy Polak jest częścią narodu, miłuje kraj i innych Polaków. Hymny również podkreślają patriotyzm. Mówią o potędze kraju i o tym, że każdy człowiek należący do narodu powinien o niego dbać. Jedna z takich zwrotek w hymnie polskim to – »jeszcze Polska nie zginęła kiedy my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła szablą odbierzemy...«. To jest dobry przykład powoływania ludzi do kochania i strzeżenia swojej ojczyzny. Śpiewając te słowa, człowiek czuje się bliżej ojczyzny. Przypomina mu się historia narodu i poświęcenie jego przodków dla kraju. Ponieważ hymn gra się, kiedy się jest razem z innymi ludźmi swojej narodowości, czuje się przynależność do tych ludzi i wielkość narodu. Również można być dumnym ze swojej ojczyzny szczególnie np. na olimpiadzie, kiedy grają hymn, kiedy ktoś wygra".


Tak bardzo się cieszyłam, kiedy grali ten hymn na olimpiadzie letniej w Londynie, i tak bardzo brakowało mi go na Euro 2012 w Polsce. Ale rośnie nam nowe pokolenie piłkarzy i w Polsce, i tu w Kanadzie. Michał Dzierlaga z Polskiej Szkoły im. Jana Pawła II w Edmonton w Albercie, miał co napisać w wypracowaniu "Moje osiągnięcia sportowe", bo ma na swoim koncie ponad dwadzieścia medali z różnych turniejów piłkarskich na terenie prowincji Alberta, w tym w większości złote i srebrne. Pisze: "Ja zawsze chciałem zostać sportowcem, chciałem być dobrym sportowcem, żeby pojechać na olimpiadę i reprezentować swój kraj. Najlepiej chciałbym zostać piłkarzem jak Messi czy Ronaldo". Michale, my też byśmy tego chcieli i tylko ciężko jest przyzwyczaić się do myśli, że może, kiedy Twoja drużyna wygra, będziemy słuchali "O Canada", a nie "Jeszcze Polska nie zginęła", chociaż może uda ci się zająć miejsce Kuby Błaszczykowskiego. Cieszy nas to, że uczysz się dobrze i potrafisz wspaniale łączyć sport z nauką. Gratulacje dla Ciebie i rodziców.


Bardzo racjonalne podejście do uprawiania sportu ma również Patryk Świerkosz z Polskiej Szkoły Średniej przy Katolickim Wydziale Oświaty w Hamilton w Ontario, podejmując temat "Sport to zdrowie, ale czy tylko? Jakie wartości i umiejętności kształtuje uprawianie sportu?". Patryk pisze tak: "Ruch fizyczny jest potrzebny i wskazany dla naszego zdrowia. Pomaga nam kształtować wewnętrzną dyscyplinę, np. punktualność, obowiązkowość i sumienność. Sport rozwija nam osobowość i pomaga stać się lepszym człowiekiem. Stwarza w nas szacunek dla ludzi, którzy są autorytetem i przykładem życia w grupie. Sport, który jest uprawiany zawodowo, może być bardzo niebezpieczny dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Jest bardzo niebezpieczny, kiedy jest uprawiany w ekstremalnych warunkach z narażeniem zdrowia i życia zawodników". Mam nadzieję, że Michał Dzierlaga o tym dobrze wie, że sport zawodowy to nie tylko sława i duże pieniądze, ale i wiele wyrzeczeń.

Podczas Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie błogosławiony Jan Paweł II był patronem piłkarzy. Kiedyś przecież sam stawał na bramce. Teraz, kiedy w październiku 2013 ma zostać ogłoszony Świętym Janem Pawłem II, musimy o nim bardziej pamiętać i modlić się do niego.
Napisano już wiele modlitw, ale te napisane przez dzieci chyba najbardziej do niego docierają. Oto modlitwa napisana przez Athenę Koodoo z Polskiej Szkoły Sobotniej w Winnipegu w Manitobie w wypracowaniu: " Błogosławiony Jan Paweł II. Ułóż modlitwę do Jana Pawła II".

"Kochany Janie Pawle II.
Błagam Cię o pomoc dla tego świata,
Żeby wojny się skończyły,
Żeby wszystkie dzieci miały jedzenie na stole,
Żeby każdy bezdomny znalazł dom,
A każdy chory bezpieczne łóżko w szpitalu,
Żeby żołnierze nie musieli zabijać,
Proszę Cię o to, żeby każdy nauczył się kochać,
Błagam o pokój na świecie,
Proszę o świat, gdzie nikt nie musi się bać,
Proszę, by ludzie nauczyli się pracować razem,
Żeby dzieci mogły mówić jakim chcą językiem,
Żeby chłopcy i dziewczynki na całym świecie byli równi,
Proszę o świat, gdzie nikt nie musi się ukrywać,
Gdzie jesteśmy wszyscy specjalni,
Proszę o świat, gdzie kolor skóry i rasa nie są ważne,
Gdzie nieważny jest pieniądz i posiadłość,
Proszę o wolność, o którą Ty się tak mocno starałeś."



Ja do tego tylko mogę dodać. Janie Pawle II, proszę, aby wszystkie dzieci były bezpieczne w szkołach i aby nigdy więcej nie było takich tragedii jak w Newtown w Connecticut.
Proszę, aby wszystkie dzieci i rodzice mieli radosny i szczęśliwy Nowy Rok 2013.


Anna Paudyn
Toronto

piątek, 11 styczeń 2013 13:41

Gród nad Olszanką…

Napisane przez

1ruinyzamku

To niewielka dziś miejscowość na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim, w rejonie oszmiańskim, która do roku 1945 należała do Polski. Holszany to dawne miasteczko, położone nad rzeką Olszanką, będące gniazdem rodowym Holszańskich, w którym urodziła się królowa Zofia Holszańska.
Jego założycielem według legendy był Holsza, jeden z synów Romunta (kniazia litewskiego). Po śmierci zaś Pawła Algimuntowicza Holszańskiego (biskupa łuckiego, a później wileńskiego), miasteczko odziedziczyła Helena Dubrowicka. Po jej zaślubinach (w roku 1525) z Pawłem Sapiehą, miasto przeszło w ręce rodziny męża. Ostatnimi dziedzicami majątku Olszańskiego, z rodu Sapiehów, byli Kazimierz: (zm. w 1639) i Tomasz (zm. w 1646). Majątek obciążony znacznymi długami powoli zmieniał właścicieli i podupadał.


Tamtejszy zamek wybudowano w roku 1610 na zlecenie Pawła Stefana Sapiehy, wicekanclerza Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zamek uważano za jeden z piękniejszych zamków na Wileńszczyźnie. Wznosił się na brzegu rzeki Olszanki. Był dwupiętrowy, w kształcie czworoboku z ośmiościennymi wieżami po bokach. Budynek posiadał system ocieplający, wodociągi i kanalizację. Pokoje gościnne oraz galerie zdobiły freski i bogata sztukateria, podłogi wyłożone były terakotą. Wokół zamku zbudowano trzy sztuczne jeziora, których dno wyłożono kafelkami. W rezydencji Sapiehy mieściła się okazała biblioteka i galeria obrazów. W ciągu wieków zamek kilkakrotnie przebudowywano. Zaczął też popadać w ruinę. Później został ograbiony i zniszczony. W XIX wieku zamek należał do rodziny Wołowiczów, Mosiewiczów i Żabów. W 1880, kolejny właściciel rozebrał wieże i część ścian pod budowę karczmy.


Kościół i klasztor (dawniej franciszkanów) to inne zabytki Holszan. Zostały ufundowane w roku 1618 przez Pawła Stefana Sapiehę. Wdowa po nim dobudowała do kościoła rotundę, w której umieściła marmurowy nagrobek męża oraz nagrobki jego trzech poprzednich żon. Nagrobki te pozostawały w świątyni do ok. 1970, kiedy to wywieziono je do Muzeum Starożytnej Historii i Kultury Białoruskiej w Mińsku. Wnętrze świątyni pokryte zostało pastelową dekoracją malarską w II połowie XVIII wieku.


Parafia w Holszanach została założona już w XV wieku przez księcia Algimuntowicza Holszańskiego. Niektóre źródła podają, że w XVI wieku nowi właściciele Holszan, protestanccy Sapiehowie, zamienili kościół na zbór kalwiński.
W końcu XVI wieku drewniana świątynia w centrum miasteczka została zamieniona na kamienny kościół, który w 1596 r. biskup wileński Eustachy Wołowicz konsekrował pod historycznym wezwaniem. Była to świątynia trzynawowa z dwiema wieżami z rozwiniętym transeptem i półokrągłą apsydą orientowaną na wschód. Podłoga była wysłana cegłą, dach pokrywała płaska dachówka.
W roku 1618 Paweł Sapieha, stajenny Wielkiego Księstwa Litewskiego i starosta oszmiański, ówczesny właściciel zamku i miasteczka, zaprosił do Holszan ojców franciszkanów konwentualnych, którym przy kościele ufundował klasztor. Kościół został całkowicie przebudowany i poświęcony 6 sierpnia tego samego roku.


W roku 1637 było w nim 15 zakonników, a w studium zakonnym 6 uczniów uczyło się retoryki i logiki. Początkowo klasztor należał do polskiej prowincji zakonu, a po roku 1686 – do litewskiej.


W Holszanach, w latach 1742, 1787 i 1829, odbywały się kapituły prowincji. Franciszkanie holszańscy mieli rezydencję przy kościele w Bogdanowie. W XVIII wieku przy klasztorze czynna była szkoła parafialna. Parafia w Holszanach zawsze wchodziła w skład dekanatu oszmiańskiego. W roku 1659 podczas potopu szwedzkiego, wojska moskiewskie zajęły i zniszczyły klasztor. 

Klasztor franciszkanów został zlikwidowany zgodnie z carskim rozporządzeniem 19 lipca 1832 roku. W jego zaś korpusach mieściły się koszary wojskowe, nieco później – szkoła parafialna, a od roku 1915 – niemiecki szpital wojskowy.
Kościół był cały czas czynny jako parafialny. Przed II wojną światową parafia holszańska liczyła ponad 7000 wiernych. W parafialnej szkole przy kościele uczył się Adam Stankiewicz (1891–1949), przyszły kapłan, znany teolog i pisarz. W czasach sowieckich kościół był zamknięty i nawet status pomnika architektury o republikańskim szczeblu nie uratował świątyni przed zaniedbaniem. W naszych czasach parafia holszańska odrodziła się 2 sierpnia 1990 roku, kiedy wrócili tam franciszkanie konwentualni.

 

zdjęcia:
Holszany – ruiny zamku
Holszany - tak wyglądają obecne wnętrza ruin zamkowych
Holszany – kościół parafialny franciszkanów
Grób ks. Piotra Orańskiego zamordowanego w roku 1942 przez NKWD


Tekst i zdjęcia
Leszek Wątróbski
Szczecin

piątek, 04 styczeń 2013 21:08

Jasełka 2012

Napisane przez

 

Szkoła Polska im. Świętej Jadwigi Oshawa, Ontario
"Nie było miejsca dla Ciebie"

W sobotę, 16 grudnia 2012 roku, uczniowie Szkoły Polskiej im. Świętej Jadwigi w Oshawie przedstawili jasełka pt. "Nie było miejsca dla Ciebie".
Przedstawienie odbyło się w sali parafialnej kościoła Świętej Jadwigi.
Tytuł wystawionej sztuki był wzięty z pięknej sądeckiej kolędy. Chociaż w tej kolędzie Pan Jezus nie może znaleźć miejsca dla siebie, to w naszej inscenizacji Malutki Jezus urodził się w oshawskim Betlejem.


Uroczystość rozpoczęła się o 13.30 i trwała dwie godziny.
Przedstawienie zostało zrealizowane z wielkim rozmachem i pietyzmem. Aktorzy wykazali się ogromnym talentem. Olbrzymie wrażenie wywarły na mnie dekoracje, stworzone na potrzeby przedstawienia.
Publiczność jak zawsze dopisała. Obecni byli honorowi goście, ksiądz proboszcz Stanisław Rakiej, ksiądz Krzysztof Janicki, przedstawiciele organizacji polonijnych, p. Stanisław Lasek z żoną, kurator Fundacji Reymonta i prezes Stowarzyszenia Sybiraków, p. Elżbieta Plusa z mężem z Credit Union oraz rodzice, uczniowie, absolwenci i sympatycy naszej szkoły.


Na scenę wyszła narratorka (Martynka Janota), która odczytała tekst opisu narodzenia Jezusa z Ewangelii św. Łukasza.
Światła zgasły. Cisza. Z podniesieniem kurtyny nadszedł moment rozpoczęcia długo oczekiwanego przedstawienia. Przenieśliśmy się w przeszłość, do Betlejem, jakie było ponad 2000 lat temu. Na wzgórzach stały białe domy osnute granatową nocą z tysiącami małych gwiazdek, a najjaśniej świeciła gwiazda betlejemska rzucająca światło na scenę. U podnóża miasta miała rozgrywać się akcja misterium bożonarodzeniowego.
Jasełka składały się z trzech scen. Pierwsza scena to Poszukiwanie noclegu przez Maryję (Izabela Sagan kl. 8) i Józefa (Paweł Majewski z kl. 8), którzy po bezowocnych prośbach o schronienie zdecydowali się przenocować w stajni.

W drugiej scenie była wielka polana z pasterzami przy płonącym ognisku i aniołami ogłaszającymi Wielką Nowinę. Ostatnia scena to Uboga Stajenka, w której Święta Rodzina z Jezuskiem w żłóbku, otoczona jest aniołami, pasterzami i krakowiankami, oraz uroczyste składanie darów. Dary i piękne modlitwy składali więc pasterze, krakowianki, dzieci i Trzej Królowie. Od pasterzy Malutkie Dzieciątko dostało koszyk jabłek, pyszną śmietanę w garnuszku i świeżutki chlebek. Dzieci z przedszkola mówiły... my, malutkie dzieci, do Ciebie idziemy, dziecięcą modlitwę w darze Ci niesiemy... i przyniosły modlitwę z prośbą o pokój, szczęście i zgodę na świecie. Przyniosły także swoje serduszka.


Pod koniec przedstawienia wystąpiła dyrektor szkoły, p. Stanisława Michalska. Podziękowała uczniom za wspaniałą grę, honorowym gościom i publiczności za przybycie oraz złożyła serdeczne życzenia świąteczne i noworoczne. Następnie głos zabrał ksiądz proboszcz Stanisław Rakiej, który bardzo wysoko ocenił przedstawienie, a p. Marii Kudybie podziękował za oryginalną dekorację do jasełek.
Po przemówieniach Aniołowie roznieśli opłatki i tak wszyscy zebrani zaczęli dzielić się opłatkami i składać sobie życzenia. Świątecznie udekorowany stół zastawiony był ciastkami tradycyjnie przygotowanymi przez mamy naszych uczniów oraz owocami. Dla dzieci był sok, a dla dorosłych herbata i kawa.


Na sali panował świąteczny nastrój. Tegoroczne jasełka zostały nagrodzone długimi oklaskami.
Program poetycko-muzyczny jasełek opracowała i przygotowała dyrektor szkoły, p. Stanisława Michalska, a dekorację sceny p. Maria Kudyba z gronem nauczycielskim. Atrakcyjność widowiska podniosła bardzo dobrze przygotowana scenografia oraz piękne polskie kolędy wykonane przez uczniów i publiczność.


Przepięknymi momentami w przedstawieniu były śpiewane przez wszystkie dzieci kolędy Maleńka miłość i Do naszych serc oraz kolęda-kołysanka Lulajże Jezuniu, którą zaśpiewała Izabela Sagan, jako Maryja tuląca do snu Jezuska.
Muzyczna oprawa przedstawienia to zasługa chóru (Basia Piasecka, Janina Baranski, Joanna Krynski, Ola Sagan i p. Elżbieta Czuba), jasełkowej kapeli (gitary – Piotr Gardziński i Grzegorz Czuba, skrzypce – Anna Dzięgiel) i dyrygenta, księdza Krzysztofa, który grał na keyboardzie i prowadził po mistrzowsku śpiewanie pięknych polskich kolęd.


Jasełka są specjalnym wydarzeniem w życiu szkoły i cieszą się ogromną popularnością wśród uczniów, a udział w nich jest wyróżnieniem.
W przedstawieniu wzięło udział 60 uczniów, od klas przedszkolnych do klasy ósmej. Dali oni wspaniały popis gry aktorskiej, recytowali poezję bożonarodzeniową i śpiewali kolędy, m.in. Wśród nocnej ciszy, Zaprowadź mnie do Betlejem, Pójdźmy wszyscy do stajenki, Gdy się Chrystus rodzi, Mędrcy Świata i wiele innych.


Słowa uznania należą się pani Stanisławie Michalskiej za przygotowanie uczniów do występu. Pomagały panie Elżbieta Piasecka, Julita Michalska i Anna Skomra. Gra naszych aktorów zasługuje na wyjątkową pochwałę! Dziękujemy rodzicom, a szczególnie Mamom, które ćwiczyły role z dziećmi i przywoziły je na liczne próby.


W czasie jasełek była wystawa kartek bożonarodzeniowych wykonanych przez uczniów na Konkurs Kartka Bożonarodzeniowa 2012. Praca konkursowa składała się z dwóch części: kartki świątecznej z napisem Wesołych Świąt oraz zestawu 4 pytań – Czy znasz wigilijne tradycje. W konkursie wzięło udział 50 uczniów. Po zakończeniu przedstawienia zwycięzcom w konkursie rozdane były Nagroda Publiczności, Nagroda Dyrektora Szkoły i Nagroda Grona Nauczycielskiego. Dodatkowo rozdzielonych zostało 5 nagród dla najlepszych prac. Wszystkim uczniom, którzy wzięli udział w konkursie – gratulujemy!


Wspólne spotkanie jasełkowe przed świętami Bożego Narodzenia, śpiewanie kolęd i składanie sobie życzeń odbywa się tradycyjnie co roku w naszej szkole. Za każdym razem jest nastrój wyjątkowy i niepowtarzalny, który wzrusza wszystkich uczestników, aktorów i publiczność. Trudno sobie wyobrazić, aby takiego spotkania mogło kiedyś zabraknąć.

Za kolędę dziękujemy.
Zdrowia, szczęścia wam życzymy,
Abyście nam długo żyli,
Z Narodzenia Pana się cieszyli,
O naszych jasełkach opowiadali,
Coście tu dziś oglądali.

Do zobaczenia w przyszłym roku na następnych szkolnych jasełkach w Oshawie.
Ewa Najchow

niedziela, 06 styczeń 2013 13:52

Polacy w Rumunii (cz. 2)

Napisane przez

dompolski

Począwszy od II Zjazdu Związek Polaków w Rumunii jest organizacją federacyjną, zrzeszającą stowarzyszenia lokalne. Aktualnie działa tam 15 takich stowarzyszeń: Bukareszt, Konstanca, Krajowa, Jassy, Suczawa, Seret, Ruda (Wikszany), Radowce, Nowy Sołoniec, Kaczyce, Plesza, Pojana Mikuli, Paltinoasa, Gura Humorului, Moara). Siedzibą Związku Polaków jest Dom Polski w Suczawie.
Ostatni, VII Zjazd Związku Polaków w Rumunii odbył się 20 marca 2010 roku. Zgodnie z zapisami statutu, głównym jego zadaniem była analiza działalności – w tym nauki języka ojczystego, zmiana statutu oraz wybór nowego kierownictwa na następne cztery lata.
Nauczanie języka polskiego, w ramach rumuńskiego systemu szkolnictwa państwowego, realizowane jest zgodnie z zapisami tamtejszej ustawy o nauczaniu i oznacza prowadzenie lekcji języka i literatury polskiej w wymiarze 3 – 4 godz. tygodniowo (klasy I-V) i 4 – 5 godz. (w tym historii i tradycji) tygodniowo (klasy VI-VII). Wszystkie pozostałe przedmioty są wykładane po rumuńsku.


Nauczaniem języka polskiego w obrębie rumuńskich szkół publicznych objętych jest blisko 500 dzieci polonijnych uczących się w bukowińskich szkołach podstawowych w Moarze, Pojanie Mikuli, Manastirea Humorului, Paltinoasa, Kaczyce, Nowym Sołońcu, Serecie, Pirtestii de Sus i Wikszanach oraz w dwóch liceach – w Suczawie i Gura Humorului. Od roku natomiast 2005/2006 objęto nauczaniem języka polskiego dzieci przedszkolne w Nowym Sołońcu, Pojanie Mikuli, Kaczyce i Moarze, łącznie ok. 130 dzieci. Ponadto uzupełniająca nauka języka polskiego prowadzona jest w Domach Polskich i w szkolnym punkcie konsultacyjnym przy Ambasadzie RP w Bukareszcie, gdzie naukę pobiera blisko 20 uczniów polonijnych.
W polskich szkołach pomaturalnych i na wyższych uczelniach uczy się aktualnie i studiuje ok. 35 osób polskiego pochodzenia z Rumunii.
wesolycmentarzKadra nauczycieli języka polskiego liczy 9 osób. Są to tamtejsi absolwenci polskich uczelni pedagogicznych wspomagani przez nauczycieli delegowanych przez polskie MEN. Kształcenie młodego pokolenia polonijnego zostało uznane za priorytet przez Związek Polaków w Rumunii i otrzymało wszechstronne wsparcie państwa polskiego. Osią działań, podejmowanych na rzecz poprawy dostępu do edukacji młodzieży polonijnej i poprawy poziomu jej kształcenia, jest realizowany od ponad 10 lat program edukacyjno-pomocowy "Dzieci Bukowiny". Jego integralną część stanowią programy pomocowe Fundacji "Semper Polonia", dzięki którym młodzież polskiego pochodzenia może korzystać z bezpłatnych korepetycji z przedmiotów maturalnych, a także program stypendialny dla studentów polonijnych uczących się w Rumunii.


Działalność kulturalna Związku Polaków to, z jednej strony, koordynowane przezeń akcje centralne, a z drugiej strony – działalność poszczególnych Stowarzyszeń oraz Domów Polskich. To właśnie przy Domach Polskich działają dwa zespoły folklorystyczne górali czadeckich, "Sołonczanka" i "Mała Pojana", które od blisko 20 lat reprezentują Związek Polaków na Międzynarodowym Festiwalu "Bukowińskie Spotkania", a także na wieloetnicznych imprezach w Rumunii, Polsce i Mołdawii.


Od wielu lat Związek organizuje masowe imprezy dla dzieci, przede wszystkim ogólnorumuńskie konkursy plastyczne, literackie i recytatorskie. Laureaci tych ostatnich wyjeżdżają na warsztaty i międzynarodowe konkursy do Polski. Atrakcyjną formą spędzania wolnego czasu podczas wakacji są także półkolonie organizowane dla dzieci ze środowisk wiejskich. Dodatkowy kontakt z językiem polskim w wyjątkowej formie zapewniają gościnne przedstawienia polskich teatrów dla dzieci. Oprócz tego, dzięki zaangażowaniu władz samorządowych, fundacji, organizacji pozarządowych, a nawet osób prywatnych – organizowane są kolonie i obozy w Polsce, co umożliwia dzieciom i młodzieży bezpośredni kontakt z krajem.
Co roku we wrześniu odbywają się w Rumunii Dni Polskie – trzydniowa impreza poświęcona zarówno prezentacji kultury współczesnej Polski, pokazy filmów, koncerty itp. W ramach Dni Polskich odbywa się także dwudniowe sympozjum popularnonaukowe z udziałem specjalistów i entuzjastów problematyki szeroko pojętych stosunków polsko-rumuńskich.


Pismem rumuńskiej Polonii jest dwujęzyczny miesięcznik "Polonus", który ukazuje się od roku 1991, początkowo w Bukareszcie, a od roku 1995 w Suczawie. Od początku 2005 roku, dzięki wsparciu Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie", ukazuje się także kwartalnik dla dzieci i młodzieży "Mały Polonus". Działalność wydawnicza nie ogranicza się do "Polonusów". Związek Polaków wydaje również zbiory materiałów po każdym z wrześniowych sympozjów, opracowania historyczne, a nawet tomiki wierszy polonijnych poetów.

polanmikulikosciol1


Ważną rolę w życiu Polonii rumuńskiej odgrywa Kościół katolicki, który pomaga w zachowaniu świadomości narodowej, odrębności językowej i tożsamości kulturowej tamtejszym rodakom. Polscy księża nadal sprawują opiekę duszpasterską nad społecznościami polonijnymi w Kaczycy, Nowym Sołońcu, Pleszy, Paltinoasa, Pojanie Mikuli i Moara. Polskie siostry dominikanki z Seretu społecznie uczą języka polskiego dzieci polonijne w szkołach w Serecie i Wikszanach. Nabożeństwa w języku polskim odprawiane są także w Bukareszcie.

polanmikulioltarz

Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski

niedziela, 30 grudzień 2012 14:25

Nasza minisonda z nr 1

Napisane przez

1-IMG 0470Leszek - Jutro mamy Sylwestra, jaki to będzie rok?

- Każdy ma nadzieję, że rok będzie pomyślniejszy, niż ten, który jest w tej chwili i się kończy.

- A tak naprawdę, spodziewa się Pan, że będzie lepiej?

- Mam taką nadzieję; czy się spodziewam; jeżeli myśli się pozytywnie, to tak się pozytywnie układa. Trzeba mieć nadzieję, bo bez nadziei nie ma to sensu.

- A czego najbardziej się Pan obawia?

- Zdrowie, praca... teraz w związku z tym kryzysem.

- Ale mówią, że nie ma kryzysu, że do Kanady nie dotarł.

- Gdy rozmawiam ze znajomymi to mówią, że jednak ktoś tam stracił pracę, zamówienia są niższe niż były. Na początku roku był boom, ale teraz zaczyna to trochę siadać.

- Czyli praca, zdrowie - to najważniejsze rzeczy?

- Jeszcze rodzina.

- Tego należy każdemu na Nowy Rok życzyć?

- Tak!

 

 

 

3-IMG 0472Marek - Czego się Pan obawia w Nowym Roku, a jakie ma Pan nadzieje?

- Niczego się nie boję. Człowiek wiary niczego się nie boi.

- Zgadza się, patrząc z tej perspektywy to nie ma o czym mówić.

- Jestem pełen nadziei, że następny rok będzie lepszy, chociaż wiadomo, że będzie gorszy.

- No właśnie, dlaczego?

- Słuchając wiadomości z Ameryki to w najgorszej sytuacji 3,5 mln ludzi pójdzie w ciągu pół roku na bezrobocie. To nas też dotyczy.

- Mniejsze zamówienia z USA?

- Oczywiście, ja jestem trakerem, tak że każdy dzień w tym roku, 2012, był wykorzystany, żeby jak najwięcej zarobić; żeby przygotować się na 2013, bo w 2013 jest wielki znak zapytania.

- To aż tak źle?

- Tak, jeśli ktoś podróżuje po Ameryce, tak jak ja, to widzi bardzo dużo plaz, malli wszystko pozamykane. To jest szok to, co się tam teraz dzieje. Dla przeciętnego człowieka w Kanadzie to jest nie do pomyślenia, to co ja widzę jeżdżąc. Wjeżdżam do wioski, boję się wjechać bo nie widzę fabryk, zajeżdżam a tam 5 - 6 fabryk zamknięte, jeden tylko warehouse czynny. Tak że taki to jest obraz Ameryki. Highwaye puste, truck-stopy puste.

- W mediach tego nie ma.

- To wszystko jest ukryte, tym bardziej w Kanadzie. My tu wszyscy pracujemy.

- Jak długo?

- Myślę, że jeszcze z pół roku i zobaczymy, jak wszystko się rozwiąże.

 

 

 

 

5-IMG 0474Zbyszek - Jaki będzie nowy rok według Pana?

- Gorszy od obecnego. Podwyżki wszędzie. Cały czas podatki podnoszą, żywność drożeje.

- Czym to się skończy?

- Nie wiem, wojną światową, albo czymś, a co pan myśli że ludzie to wytrzymają?! Niech pan popatrzy; pensja - pracuję na traku - zarabiałem kiedyś 7 tysięcy dolarów, teraz zarabiam pół z tego. Mnie wystarczy, bo ja sam jestem, ale jak ktoś ma rodzinę to naprawdę ciężko jest; mieszkanie opłacić - tysiąc dolarów, jedzenie, ubezpieczenia samochodu, skąd ci ludzie mają brać pieniądze?

- No na razie na kredyt.

- Dużo ludzi tak żyje.

- Czego można życzyć na przyszły rok?

- Ja wszystko mam, zdrowia, żeby było. Jestem 25 lat w Kanadzie posprzedawałem dom, wszystko, to wie pan, już mi tam nie zależy, żyję sobie spokojnie, nie przejmuję się niczym. A tak, jak ludzie domy pokupili, to mają problem, bo coraz gorzej z pracą, coraz mniej płacą - taka prawda.

 

 

 

 

7-IMG 0476Andrzej - Jaki będzie nowy rok?

- Nowy rok powinien być pomyślny i dobry dla wszystkich, a jak będzie to się dowiemy, wszystko jest w rękach bankierów.

- A ja myślałem, że w rękach Pana Boga (śmiech)...

- No niestety, w Kanadzie tak jest, że wszystko w rękach bankierów.

- A czego się Pan najbardziej obawia?

- Że wszystko pójdzie do górę, ceny i będzie coraz mniej pracy.

- Myśli Pan, że jeszcze nie było tego "dołka"?

- Nie.

- Czego ludziom życzyć?

- Nadziei.

sobota, 22 grudzień 2012 11:46

Ania w Krainie Nadziei...

Napisane przez

 Ania jest 18-latką – i jak wszystkie dziewczyny w jej wieku chciałaby biegać w powiewnych sukieneczkach po ścieżkach pełnych słońca...

Różne są dziecięce losy, ale niestety jest na świecie tak, że niektórzy młodzi mogą tylko marzyć o chodzeniu. Przydział szczęścia lub nieszczęścia dzieci – tych najbardziej bezbronnych mieszkańców naszej planety, bywa niewytłumaczalny, stanowi być może Bożą tajemnicę, której nie nam dociekać. Dużo jest na świecie ludzkiego bólu, ale cierpienie dzieci szczególnie jest przejmujące, chwyta za serce... Ania Smolińska nie może nie tylko chodzić, ale i samodzielnie się poruszać, ma porażone zarówno obie ręce jak i nogi. Groźna choroba – dziecięce porażenie mózgowe, uniemożliwia również samodzielne siedzenie bez oparcia i od urodzenia całe swe krótkie życie spędzać musi na wózku inwalidzkim…
Anulka stara się być radosna i pokazać raczej, że jest dumna ze swoich osiągnięć, a ma po temu powody: dzięki żmudnej pracy i intensywnym ćwiczeniom nauczyła się samodzielnie jeść i pić, no i pisać na komputerze, bo trudno jej utrzymać długopis w ręku. Jest uczennicą III klasy Integracyjnego Gimnazjum w Bydgoszczy. Dziewczynka bardzo jest komunikatywna, inteligentna, wrażliwa, otwarta na problemy innych, ma dużo koleżanek, stara się w miarę możliwości nawet im pomóc – choćby poprzez wsparcie duchowe. Tak jest w istocie – jak koleżanki są smutne, to przychodzą do niej... Ma w sobie dużo optymizmu, jest ciekawa świata i uwielbia słuchać muzyki…
Rodzice Ani robią wszystko, by mogła ona w przyszłości być na tyle sprawna, żeby nie być całkowicie uzależniona od pomocy innych. W tym celu potrzebne były kolejne operacje chirurgiczne. Takim operacjom poddawano ją już czterokrotnie. W 2000 roku była to operacja biodra dla zwiększenia szansy na samodzielne chodzenie. Niestety, nie powiodła się i wpłynęła na pogorszenie stanu mięśni nóg. Kolejną operacją było podcięcie ścięgien obu nóg w 2003 roku w Klinice Grunwaldzkiej w Poznaniu dla zlikwidowania przykurczu mięśni, które sprawiały duży ból… W następnej operacji w Szpitalu Klinicznym w Poznaniu usunięta została blaszka z kości udowej...
Ważnym krokiem, jaki zbliżył Anię do jej marzeń o chodzeniu, było wstawienie jej pod powłokę brzuszną pompy baklofenowej – urządzenia, które zawiera lek baclofen i cewnik doprowadzający ów lek do kanału rdzenia kręgowego, co zmniejszyło bolesne napięcie mięśni. Urządzenie to, dla jej drobnego organizmu niezbędne, było bardzo drogie, a rodzina Ani, co tu dużo mówić, nie żyje w dostatku. Pracuje tylko ojciec – jako mechanik, a rodzina mieszka w dwupokojowym mieszkaniu na III piętrze, należącym do ADM. Z powodu wypadku samochodowego, jakiemu uległ ojciec Ani w 1997 roku i przez parę lat był bezrobotny – to małe mieszkanko jest poważnie zadłużone jeśli idzie o spłatę comiesięcznego czynszu… A matka, Barbara Smolińska, nie może pracować, ponieważ Ania musi mieć zapewnioną całodobową opiekę. Z tytułu opieki nad nią pobiera ona niewielki zasiłek...
Na szczęście ludzie wrażliwi na cierpienie innych złożyli się na pompę baklofenową i operacja odbyła się w Klinice Poznańskiej. Córkę, jak na każdą operację, mama musiała dowieźć z Bydgoszczy, opłacić sobie i jej dojazd, zakwaterowanie i utrzymanie w ciągu dwóch tygodni w Poznaniu. Chorych po założeniu pompy trzeba przywozić parę razy w roku na doładowanie – dla napełniania leku, a co siedem lat na operacyjną wymianę pompy... (termin wymiany już się zbliża).
A już szykowała się już następna operacja w związku z pogłębiającą się skoliozą Ani, sięgającą aż 60 proc. – by utrzymać Anię w pionie wszczepiono jej implant do kręgosłupa... No i teraz dziewczyna jest na wózku prawie pięknie wyprostowana...
***
Pytam Anię, jak zniosła tyle cierpienia, związanego z tak poważnymi operacjami, a ona uśmiecha się i odpowiada krótko: – "Wiara daje mi siłę...". Jest żarliwą chrześcijanką i stąd czerpie pogodę ducha. A na co dzień jest czułą, wrażliwą, a nawet wesołą dziewczyną. Głęboko odczuwa miłosierdzie Boże, uważa, że Bóg dał jej bardzo wiele, obdarzając ją tak mądrą, kochającą i oddaną mamą oraz wspaniałymi przyjaciółmi. Bo jej mama, Barbara Smolińska, nie uważa konieczności bezustannej opieki nad córką za dopust Boży, wręcz przeciwnie, jej obecność w swym życiu traktuje jako wielki dar całkowitej bliskości. Gdy o tym z nią rozmawiałam, zawołała z żarem: – "Bez Ani nie mogłabym żyć!".
Mając takie oparcie w matczynej miłości, Ania ma poczucie bezpieczeństwa i sensu swej egzystencji, toteż może być radosna i nawet szepce mi, że jest na swój sposób szczęśliwa... Bo drugiemu człowiekowi możemy tak naprawdę pomóc tylko przez miłość – to już zauważył Eurypides...
***
A konieczna jest stała, intensywna specjalistyczna rehabilitacja Ani każdego dnia. Ważna jest też od czasu do czasu hipoterapia, dogoterapia, hydroterapia, terapia zajęciowo-ruchowa i manualna. Dlatego Ania – mówią lekarze specjaliści – powinna sześć razy do roku jeździć do Centrum Hipoterapii i Rehabilitacji w "Zabajce"pod Bydgoszczą, gdzie odbywają się specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne, ale koszt takiego turnusu dla niej i osoby towarzyszącej (a wszak Ania nie może nigdzie ruszyć się bez mamy) wynosi 3500 zł, co pomnożone prze sześć wyjazdów rocznie sumowałoby się w niewyobrażalnie duże pieniądze.…

ania2
I tu ogromnej wagi nabiera zakup specjalnego, rehabilitacyjnego łóżka "MOBILA", w cenie 7 tys. zł. Pozwoli ono na ćwiczenia Ani w łóżku, zwłaszcza na tak ważną w jej sytuacji gimnastykę kręgosłupa. Wiąże się to z podnoszeniem i opadaniem części przedniej i tylnej łóżka, a także przekręcaniem jego osi, co stwarza możliwość uczynienia zeń fotela. Byłoby to ważne również dla mamy Ani, której coraz trudniej podnosić z łóżka dorastającą córkę, a być może od zbytniego wysiłku pani Barbara miała w ubiegłym roku mały wylew, na szczęście wróciła do normy, ale musi uważać na siebie...


***


Najpierw zwróciłam się w imieniu Ani i jej mamy z prośbą o wsparcie do Koła Pań "Nadzieja" w Toronto, bo ta działająca od siedmiu lat organizacja pań przy Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów nr 20 – znana jest nie tylko w środowisku polonijnym z niezwykłej ofiarności i licznych akcji charytatywnych oraz patriotycznych. Widziałam je niejednokrotnie w akcji – 120 pań w zielonych chustach, zarzuconych na ramiona, uczestniczy zawsze w rocznicowych akademiach oraz pochodach i innych manifestacjach rocznicowych, organizowanych przez Polonię torontońską.
Głównym założeniem Koła jest jednak działalność charytatywna – zdobywanie środków finansowych dla potrzebujących, szczególnie dzieci, tak w Polsce jak i w Kanadzie. Pod przewodem niestrudzonej prezes Koła, Haliny Drożdżal, panie organizują piękne bankiety i loterie, zwłaszcza na rzecz dzieci i młodych ludzi, cierpiących z powodu biedy czy niepełnosprawności, np. Dzieci Ociemniałych w Laskach, polskich dzieci z najbiedniejszych rodzin na Ukrainie, którymi opiekuje się ks. Skwierczyński, czy też Łódzkiego Ośrodka dla Dzieci z porażeniem mózgowym lub Lubelskiego Ośrodka Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży Niesłyszącej i Słabo Słyszącej.To tylko niektóre ze stałych akcji niesienia pomocy najbardziej potrzebującym, którzy znaleźli się w trudnych sytuacjach losowych, bo przekazywano też donacje na leczenie operacyjne wielu osób, np. 14-letni Dariusz z Ośrodka Lubelskiego, niesłyszący, któremu wybryk natury umieścił uszy na szyi – zwrócił się do nich o pomoc i przeszedł dzięki nim trzy operacje. Choć uszu nie udało się przemieścić na właściwe miejsce – częściowo odzyskał słuch.
Dużą pomoc przekazano całkowicie sparaliżowanemu po niefortunnym skoku pływackim Mariuszowi Rokickiemu, który dopiero po 14 latach od wypadku, po dwóch operacjach, odzyskał mowę, a jedynie sprawnym w rękach kciukiem napisał książkę "Życie po skoku" – jej fragmenty drukował "Goniec". Koło Pań "Nadzieja" świadczy też m.in. wzruszającą, stałą pomoc 14-osobowej rodzinie Serafinów ze wsi Józefów w zapomnianym, dalekim powiecie biłgorajskim – opłacając od dwóch lat codzienną dostawę chleba i bułek z piekarni, wysyłając paczki z żywnością, odzieżą i przyborami szkolnymi... A kanadyjskim chorym dzieciom Panie przekazały 6 tys. dol. na rzecz Hospital for Sick Children... Nie zapominają też o seniorach – 1000 dol. dały na rzecz Copernicus Lodge, a 10.000 dol. – na budowę windy w Domu Kombatanta w Toronto.
Mam w ręku tomik poezji chorej na stwardnienie rozsiane, będącej na wózku inwalidzkim, utalentowanej poetki z Warszawy, Izy Marciniak, która dzięki pomocy Koła Pań "Nadzieja" ma otwarte okno na świat – może pisać wiersze pełne siły wewnętrznej, które docierają i do Kanady. Oto jeden z jej aforyzmów:
"Żałuj, że nie potrafisz żałować,
nie użalaj się, gdy jeszcze się użalasz.
Zmień swoje życie i to zaraz..."


***


Skąd panie z Koła Pań "Nadzieja" zdobywają pieniądze na tak rozległą działalność charytatywną? Otóż działają w tej mierze na wielu frontach, jeśli tak można się wyrazić. Wspomniałam już o bankietach charytatywnych, a jednym z frontów charytatywnej działalności Pań są też stale organizowane przez prezes Halinę Drożdżal atrakcyjne wycieczki po Kanadzie czy Ameryce, mające tak naprawdę na celu gromadzenie funduszy na rzecz potrzebujących. Panie zapisują się na te wycieczki tym chętniej, że podczas drogi nazwana "Słowikiem Polonii" Teresa Klimuszko daje im w autobusie prawdziwy jednoosobowy kabaret, jako że dysponuje również dużym talentem komicznym. Więc panie pytają, zapisując się na wycieczkę: czy pojedzie z nami Teresa Klimuszko? Potrafią się też składać się na charytatywne cele z własnych skromnych zasobów, choć nikt ich do tego nie obliguje, podobnie jak grono przyjaciół i sympatyków Koła. "Sztuką jest umieć dawać, choć ma się niewiele" – powiedziała sekretarz Koła, znana nie od dziś w Polonii torontońskiej ze wzruszających i pełnych prostoty wierszy poetka Wanda Bogusz. Oto fragment jednego z nich, będący, być może, swoistą dewizą Koła Pań "Nadzieja", pt. "Być kroplą...":

Być kroplą w morzu potrzeb,
jak kroplą w oceanie,
Bo krople i kropelki
potrafią drążyć skały.
Być kropelką dobroci
w ogromnym morzu potrzeb(...)
wsparciem, dłonią pomocną...

Tak, panie z Koła Pań Nadzieja mają świadomość, ile jest biedy, smutku, bólu, niespełnionych dziecięcych potrzeb na tym świecie – i cieszą się, że mogą w jakimś stopniu przyczynić się do zmniejszenia tego ogromu ludzkiego cierpienia. A wiedzą, że jeśli każdy przyczyni się choć trochę – "krople tworzą ocean" – jak powiedziała Wanda Bogusz...
Może dlatego panie zawsze są pogodne, uśmiechnięte – że więcej myślą o innych, niż o sobie...? A już mądry Goethe powiedział: "Jeśli będziesz działał z myślą o sobie, skazany jesteś na cierpienia. Działaj dla innych, aby cieszyć się razem z nimi".


***


Znając takie podejście Koła Pań "Nadzieja" do ludzkiej biedy i cierpień niepełnosprawności – na ręce prezes Koła, Haliny Drożdżal, złożyłam w pierwszym rzędzie apel o pomoc dla Ani w zakupie łóżka "MOBILA" – żeby przykład ich znanej szczodrości otworzył serca i kieszenie innych. I nie zawiodłam się – panie z Koła "Nadzieja" wyasygnowały dla Ani aż 1000 dolarów na łóżko Mobila!!! Radość mamy, Barbary Smolińskiej, i samej Ani oczywiście, nie miała granic. I moja radość też, bo taki gest przywraca wiarę we wrodzoną dobroć ludzkiego serca...
Więc teraz zwracam się z apelem do Polonii torontońskiej o datki na dofinansowanie łóżka MOBILA – dla dzielnej i żarliwej dziewczyny, Ani Smolińskiej, z porażeniem mózgowym. Jestem przekonana, że niezwykle hojny przykład pomocy dla Ani, zademonstrowany przez Koło Pań "Nadzieja" – pociągnie za sobą innych i skłoni Polonię do łożenia mniejszych czy większych datków, które w sumie pozwolą kupić naszej Ani omawiane łóżko (jego całkowity koszt w przełożeniu na dolary wynosi ok. 3000 dol. kanad.)
Fundacja Charytatywna Kongresu Polonii Kanadyjskiej, zarejestrowana w Revenue Canada, będąc właścicielem konta #24583 w St. Stanislaus – St. Casimir's Credit Union przy 220 Roncesvalles Ave. w Toronto M6R 2L7 – będzie pośredniczyć w zbiórce pieniężnej. Wszystkie donacje na ten cel prosimy przekazywać na wymienione konto z adnotacją: "Na leczenie Ani".
Pamiętajmy, że to co dajemy innym bezinteresownie – życie nam zwróci, ale w innej formie... Może w postaci wielkiej, a niczym niewytłumaczalnej radości życia, którą radzę Państwu przeżyć na Boże Narodzenie...


Krystyna Starczak-Kozłowska
e-mail: krysia Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

wtorek, 25 grudzień 2012 18:13

Polacy w Rumunii

Napisane przez

Według rumuńskich danych statystycznych, mniejszość polska liczy dziś na 3559 (spis powszechny z roku 2000). Według zaś polskich danych, Polonia rumuńska liczy obecnie 5-6 tysięcy osób. Główne jej skupiska znajdują się w okręgu Suczawa (południowa część historycznej Bukowiny, przy granicy z Ukrainą). Są to miejscowości: Nowy Sołoniec (Solonecu Nou), Plesza (Pleca) i Pojana Mikuli (Poiana Micului), gdzie Polacy stanowią etniczną większość. Mimo życia od kilku pokoleń na ziemiach rumuńskich ludność ta zachowała pełną odrębność językową, obyczajową i narodową. Polacy w Rumunii żyją też w: Bukareszcie, Jassy i Konstancy.


Stosunki polsko-rumuńskie nawiązane zostały w roku 1918. Rada Regencyjna podjęła wówczas decyzję o ustanowieniu swojego przedstawicielstwa na Rumunię. Na jego czele miał stanąć, zamieszkały w Bukareszcie, dr Marian Linde. Nominację tę potwierdziło polskie MSZ, kierowane przez premiera Ignacego Paderewskiego, w styczniu 1919 r. Tymczasem Komitet Narodowy Polski mianował dr. Stanisława Koźmińskiego przedstawicielem dyplomatycznym Polski przy rządzie rumuńskim. Wszystko to spowodowało, że władze rumuńskie, nieuznające misji Lindego, nie kwapiły się z przyznaniem akredytacji Koźmińskiemu. Spór kompetencyjny między KNP a MSZ przedłużał się, mimo prób mediacji ze strony przedstawiciela Naczelnego Dowództwa WP w Rumunii gen. Roberta Lamezana-Salinsa. Rząd Rumunii nie przyznał w tej sytuacji akredytacji żadnemu z delegatów. Ostateczne nawiązanie stosunków dyplomatycznych nastąpiło w czerwcu 1919 roku.


•••


Początek polskiego osadnictwa w Rumunii miał miejsce w roku 1792. Przyjechało wówczas tam kilkadziesiąt rodzin górniczych z Wieliczki i Kausza do wsi Kaczyka (Cacica), które podjęły pracę przy budowie kopalni soli.
Kolejną falę osadnictwa stanowili górale z Czadeckiego, którzy pojawili się na Bukowinie w początkach XIX wieku. Ludność ta zasiedliła, w latach 1834–1835, rejon doliny Sołońca, tworząc polskie wsie: Nowy Sołoniec i Plesza oraz w roku 1842 polsko-niemiecką osadę Pojana Mikuli.
W roku 1855 grupa polskich osadników z okolic Tarnowa przybyła do miejscowości Ruda (obecnie Vicani), zaś inna grupa z okolic Kolbuszowej osiadła we wsi Bułaj (obecnie Moara – dziś przedmieście Suczawy). Ostatnia zorganizowana grupa, również z Rzeszowszczyzny, przybyła do wsi Mihoveni w roku 1870. W porównaniu jednak z osadnictwem górali czadeckich i polską kolonią z Kaczyki były to grupy nieliczne i w dużo większym stopniu narażone na utratę odrębności narodowej.


Dopiero w drugiej połowie XIX wieku nastąpiła znaczna aktywizacja społeczna żywiołu polskiego na Bukowinie. Szczególną aktywność wykazało środowisko polskie w płn. Bukowinie (obecnie na Ukrainie), a zwłaszcza w Czerniowcach, które były głównym skupiskiem inteligencji i mieszczaństwa. W roku 1886 otwarto tam Dom Polski, który do I wojny światowej był głównym ośrodkiem życia społeczno-kulturalnego bukowińskiej Polonii. Podobny Dom Polski – na wzór tego z Czerniowiec, wybudowano w roku 1907 w Suczawie. Łącznie, wg danych z roku 1910, liczebność ludności polskiej w rumuńskiej Bukowinie kształtowała się następująco: powiat Radowce – 806, pow. Suczawa – 1636, powiat Solka – 1814 i powiat Gura Humorului – 1121.


Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości część bukowińskich Polaków opuściła ziemie rumuńskie i wróciła do swej starej ojczyzny. Pozostali tam nasi rodacy, działający w okresie międzywojennym w polskich organizacjach, nie prowadzili już tak prężnej jak na przełomie wieków działalności.
Na przełomie XIX i XX wieku w zagłębiu węglowym Valea Jiului osiedliło się kilkaset polskich rodzin robotniczych z okolic Stanisławowa i Borysławia. Głównym ich skupiskiem stała się osada Lupeni. Ponadto kilkadziesiąt rodzin (głównie robotników wykwalifikowanych) osiadło w mieście Medias (Siedmiogród), gdzie znalazło pracę w hucie szkła. Zdecydowana większość z nich wróciła do Polski w latach 1946–50.
Oprócz mniejszości polskiej wywodzącej się z dawnego osadnictwa II wojnę światową przetrwała także część emigracji zarobkowej z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Na tę niewielką grupę, około 650 osób, składali się przedsiębiorcy, fachowcy zatrudniani w przemyśle tkackim, udziałowcy w zakładach przemysłowych, robotnicy wykwalifikowani różnych zawodów. W okresie II wojny światowej, spośród 26 tys. cywilnych uchodźców polskich, którzy znaleźli się we wrześniu 1939 roku w Rumunii, znaczna ich część, bo ok. 11 tys., opuściła Rumunię jeszcze w roku 1939, a kolejne 12 tys. rok później. W latach 1948–50 opuściło Rumunię w ramach repatriacji ok. 4 tys. uchodźców z roku 1939 i około 5 tys. reemigrantów. Zdecydowaną ich większość, blisko 67 proc., stanowiły rodziny bukowińskie. Osiedlono ich w województwie zielonogórskim – w okolicach Żar i Żagania. Część natomiast trafiła na Pomorze Zachodnie.


Na miejscu pozostało ponad 6 tys. dawnych osadników oraz ok. 1 tys. uchodźców. Potomkowie tych ostatnich mieszkają dzisiaj głównie w Bukareszcie, Krajowej, Ramnicu-Valcea, Konstancy, Ploiesti i Pitesti. (Cdn.)


Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski
Szczecin

sobota, 22 grudzień 2012 16:39

Narodziny miłości

Napisane przez

"Maleńka miłość w żłobie śpi,
Maleńka Miłość przy Matce Świętej
Dziś cała ziemia i niebo lśni
Dla tej miłości maleńkiej"


Na tydzień przed Bożym Narodzeniem największa sobotnia szkoła w Kanadzie przy St. Pio of Pietrelcina w Mississaudze wystawiła jasełka pt. "Narodziny Miłości", w których głównymi aktorami były polskie dzieci. Z uwagi na dużą liczbę uczniów, w jasełkach wystąpiła połowa klas, druga część będzie miała możliwość zaprezentowania się w czasie International Day.
Pani Lidia Rusin zadbała o to, aby sala dzięki przepięknym dekoracjom wyglądała zjawiskowo.
Scenę główną stanowiło rozgwieżdżone niebo, szopka i bydło. Po bokach umieszczone były aniołki. Na sali zasiedli rodzice, dziadkowie oraz sympatycy polskiej szkoły, udowadniając, że wydarzenia kulturalne szkoły nie są im obojętne.
Zaproszonych gości powitała pani dyrektor Elżbieta Bejaoui. Następnie głos zabrał ojciec Paweł Nyrek z parafii Świętego Maksymiliana Kolbe, który jest już stałym gościem i opiekunem duchowym szkoły. Ojciec Paweł przypomniał wszystkim zebranym, że prawdziwą istotą świąt Bożego Narodzenia jest narodzony Jezus – miłość zesłana nam przez Pana Boga.


Niespodziewanym gościem był Superintendent – Principal of Adult and Continuing Education Program – pan Herman Viloria, który rozpoczął swoje przemówienie w języku polskim, co wzbudziło wielkie zainteresowanie publiczności.
Główną część widowiska przygotowała pani Lidia Rusin ze swoją czwartą klasą. Dzieci ciężko pracowały, przygotowując się do występu, ćwiczyły role i wszystkie wspaniale wywiązały się ze swoich obowiązków. Narratorzy – Paola Ćwiek i Jasiu Zając, mieli największe role. W roli Maryi mogliśmy oglądać Patrycję Stadnik, a w roli Józefa występował Filip Pieczara. Marcin Dworakowski w ostatniej chwili zastąpił chorego kolegę i odegrał rolę króla, radząc sobie równocześnie z rolą pasterza. Na brawa również zasługuje Nicole Fijałkiewicz. Publiczność po raz kolejny mogła przeżyć historię Maryi i Józefa szukających miejsca do schronienia. Podsumowaniem tego pięknego i jakże wymownego przedstawienia niech będą słowa narratora "Chociaż wiele lat minęło od tego zdarzenia, co roku przeżywamy cud ten narodzenia. Co roku przeżywamy cud Bożej miłości, dzięki której dobro w każdym sercu gości".


Prezenterzy akademii – uczniowie klasy siódmej pani Elżbiety Jacuk – Natalia Kluszczynski, Dominika Wnek oraz Antoni Kusznirewicz, zapraszali na scenę kolejnych wykonawców. Mogliśmy podziwiać występ dzieci z Senior Kindergarten pani Honoraty Szymańskiej, które przedstawiły piosenkę zespołu kleryckiego Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej z Obry koło Poznania pt. "Chodziłeś Panie po ziemi", klasę trzecią i czwartą pani Beaty Blaziak z piosenką pt. "Tego, co sobie". Senior Kindergarten pani Krystyny Doleczek wprawił całą widownię w zachwyt. Maluszki przedstawiły scenę wypędzenia człowieka z raju, zapowiedź proroka Izajasza o przyjściu Zbawiciela i pomocy człowiekowi powrotu do Królestwa Bożego. Punktem kulminacyjnym inscenizacji była pieśń pt. "Bóg jest Miłością", którą dzieci wykonały przy akompaniamencie skrzypaczki pani Jolanty Bieniek. Adrianna Serra wykonała skoczną piosenkę pt. "Pierwsza Gwiazdka", a klasa druga pani Maryli Małek przedstawiła inscenizację pt. "Kolędnicy w stajence".


Klasa piąta pani Ewy Nowak zaśpiewała "Hej w dzień Narodzenia", a klasa siódma i ósma pani Renaty Zapalskiej wesołą piosenką pt. "Gore gwiazda Jezusowi" pobudziła wszystkich do tańca.


Zgrany zespół dzieci z różnych klas przedstawił taniec góralski, a na zakończenie mogliśmy podziwiać dzieci z klasy czwartej Pani Mirosławy Cieniak, którzy wykonali piosenkę pt. „ Znak pokoju”.
Ogromne zaangażowanie młodych aktorów, nauczycieli i rodziców opłaciło się, gdyż wywarło na wszystkich duże wrażenie i poruszenie często do łez. Dzieci „zaistniały” w swoim własnym środowisku, miały możliwość uczestniczenia w tradycji, a także zaprezentowania swoich umiejętności artystycznych. Na zakończenie na scenie pojawił się Mikołaj( były uczeń naszej szkoły, syn nauczycielki Pani Maryli Małek- Adam), który zachęcił wszystkich do wzorowego zachowania, posłuszeństwa i nauki.
Po tych pięknych wrażeniach uczniowie udali się do swoich klas lekcyjnych, gdzie czekały na nich niespodzianki świąteczne.
Trzy klasy w szkole – klasa pierwsza, klasa druga i trzecia oraz klasa szósta zrezygnowały już po raz kolejny z prezentów, a w zamian za to zorganizowały paczki do Domu Dziecka w Stalowej Woli.
Dzięki pomocy rodziców i uczniów tych klas mieszkańcy Domu Dziecka otrzymają aż dziesięć paczek.


Teresa Bielecki

piątek, 21 grudzień 2012 16:16

Ziemkiewicz (wirtualnie) w Toronto

Napisane przez

W niedzielę, 16 grudnia, "Tajne Komplety" wraz z Gminą 1 Związku Narodowego Polskiego kolejny raz zorganizowały ciekawe skypowe spotkanie w siedzibie Gminy 1 ZNP na Judson St. w Toronto. 


Tym razem gościem był znany publicysta Rafał Ziemkiewicz.
Spotkanie prowadził pan Bartłomiej Habrowski.

ziem2
Kilkadziesiąt osób wysłuchało prelekcji pana Ziemkiewicza, który skomentował wydarzenia ostatnich tygodni w Polsce, m.in. zniszczenie tygodnika "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej", paraliż kolei na Śląsku, sprawę domniemanego terrorysty Brunona K., śledztwo smoleńskie, propagandę rządową przypominającą gierkowskie czasy. To wszystko, według Ziemkiewicza, świadczy o postępującej "peerelizacji" Polski.
Potem słuchacze mieli możliwość zadawania pytań publicyście. Pytano oczywiście o ostatnią książkę Rafała Ziemkiewicza "Myśli nowoczesnego endeka", o sprawę smoleńską i prośbę ministra Sikorskiego do UE o interwencję ws. zwrotu wraku, o roszczenia żydowskie w kwocie 65 mld dol., o politykę prezesa Kaczyńskiego. Co jest pewnym novum, Polonia dostrzegła potencjalną siłę polityczną w młodzieży Obozu Narodowo-Radykalnego i o to zapytano pana Ziemkiewicza. Ten powiedział, że choć widzi aktualność myśli Dmowskiego właśnie teraz, w czasach nam współczesnych, i mimo że popiera młodzież z obozu narodowego, nie widzi w tej chwili szansy na stworzenie przez nią partii politycznej.

ziem3
Ciekawe spotkanie trwało dwie godziny, pan Habrowski już zapowiedział kolejne w styczniu, z historykiem Pawłem Zyzakiem, autorem słynnej książki o Lechu Wałęsie, i z reżyserem Grzegorzem Braunem. Proszę śledzić komunikaty w Gońcu. (jw.)

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.