W ciągu roku ukazuje się obecnie w Wellingtonie 10 edycji biuletynu "Wiadomości Polskie" zamieszczającego na swoich łamach informacje o życiu polskiej wspólnoty, bieżących wydarzeniach ze świata polonijnego oraz z kraju. Biuletyn wysyłany jest do członków Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii oraz innych prenumeratorów zainteresowanych polską problematyką.
Biuletyn "Wiadomości Polskie", oficjalny organ Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii, spełniał zawsze ważną funkcję informacyjną dla licznych członków stowarzyszenia oraz setek rodaków nienależących nigdzie. Był też, i nadal jest, swoistego rodzaju kroniką powojennych dziejów tamtejszej Polonii. Na jego łamach znaleźć można wiele interesujących sprawozdań, apeli czy uchwał ukazujących, czym żyli i czym zajmowali się w przeszłości nasi rodacy. Na jego łamach przetrwały do dziś liczne relacje o ludziach i wydarzeniach sprzed lat. Dzięki tym zapisom łatwiej jest dziś odtworzyć dzieje Polonii wellingtońskiej i nowozelandzkiej.
Biuletyn wracał często do przeszłości polskiego osadnictwa na obu wyspach: Południowej i Północnej. Na jego lutowych łamach z roku 1977 znalazło się sprawozdanie z obchodów 100-lecia pierwszych polskich osiedleńców w Taranaki, które odbyły się w kwietniu 1976 roku.
Dwudniowe uroczystości jubileuszowe zorganizowali potomkowie polskich rodzin w miejscowości Inglewood, kolebce osiedlenia się tam polskich osadników w dniach 1-2 stycznia 1977 roku. A na ich program złożyły się wspólne spotkania, zabawa taneczna, koncelebrowana Msza św. i wspólny obiad uczestników oraz występy młodzieżowego zespołu "Biało-Czerwoni" z Sydney i Grupy Polskiej z Wellingtonu.
Tutaj można było spotkać "stary i młody las" – potomków pierwszych polskich emigrantów. Na wyróżnienie zasługuje rozmowa z p. Rawickim, jednym z seniorów, który czuje się przy dobrym zdrowiu i na siłach i zamieszkuje w Inglewood 63 lata…
Niedzielę, drugi dzień uroczystości, rozpoczęto koncelebrowaną uroczystą Mszą św. polową, odprawioną na stadionie sportowym. Celebrans ks. kard. R. J. Delargey – arcybiskup i metropolita wellingtoński w asyście 9 księży, w tej liczbie i ks. Jan Westfal – kapelan Polaków w Nowej Zelandii, przemawiał do około 1500 wiernych, potomków polskich emigrantów z ich rodzinami i przyjaciółmi. Na stadionie byli też: orkiestra zespołu "Biało-Czerwoni" z Sydney, "Grupa Polska" z Wellington, rodacy z Auckland z prezesem p. Cz. Kalinowskim oraz Polacy zamieszkujący New Plymouth ze znanym nam wszystkim państwem Kulma. Nasza młodzież w barwach stroju narodowego i sydnejczycy w kolorowych mundurkach dopełniali mozaiki barw modlącego się tłumu wiernych...
Honorowe członkostwo. W niedzielę 3 maja 1981 roku Stowarzyszenie Polaków w Nowej Zelandii, w czasie uroczystej akademii, nadało honorowe członkostwo stowarzyszenia dr. Kazimierzowi Wodzickiemu. Pisały o tym w maju 1981 roku "Wiadomości Polskie".
Okolicznościowe przemówienie wygłosił ówczesny prezes Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii Zdzisław Lepionka:
Jest to pierwsze honorowe członkostwo nadane przez Stowarzyszenie Polaków, a uchwaliło je doroczne Walne Zebranie, w dniu 10 sierpnia 1980 roku. Nie będę nawet próbował wyliczyć wszystkich zasług dr. Wodzickiego dla Polski i nauki, bo zabrałoby to dużo czasu i na pewno pominąłbym wiele rzeczy.
Dzisiejsze wyróżnienie jest za jego pracę dla sprawy polskiej wśród Polaków w Nowej Zelandii na przestrzeni 40 lat – tj. od roku 1940, kiedy to rząd RP na obczyźnie mianował dr. K. Wodzickiego konsulem generalnym na Nową Zelandię.
Za przyczynienie się do przyjęcia przez Nową Zelandię grupy polskiej młodzieży, uratowanej z Rosji sowieckiej, która wraz z opiekunami w liczbie ponad 800 osób znalazła tutaj spokojną przystań. Za całość długoletniej pomocy udzielanej Stowarzyszeniu w realizacji statutowych celów, a w szczególności za specjalną troskę dr. Wodzickiego w utrzymaniu i podnoszeniu znajomości języka polskiego i kultury narodowej. Za pomoc młodzieży polskiej w wyborze typu studiów i znalezieniu odpowiedniej pracy. Przez 40 lat swojego pobytu w Nowej Zelandii dr Wodzicki bez względu na pełnione funkcje, był i ciągle jest ambasadorem polskości. Dzięki osobistej kulturze, wykształceniu, dorobkowi naukowemu i niewzruszonemu patriotyzmowi polskiemu jest ogólnie szanowanym i szeroko znanym człowiekiem w całej społeczności Nowej Zelandii. Jako grupa polska korzystamy z tego, jesteśmy dumni, że mamy go w swoim gronie...
Ważną rolę w życiu Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii odgrywał Komitet Rodzicielski, który pomagał w zarządzaniu Polską Szkołą Sobotnią. O jego pracach i osiągnięciach dowiadujemy się ze sprawozdań zamieszczanych na łamach "Wiadomości Polskich".
Ze sprawozdania Komitetu Rodzicielskiego przedstawionego na Walnym Dorocznym Zgromadzeniu Rodziców w dniu 15 lipca 1979 roku wiemy, że jego głównym zadaniem ubiegłej kadencji, czyli w roku szkolnym 1978/1979, było utrzymanie Polskiej Szkoły Sobotniej poprzez zdobycie odpowiednich funduszy i utrzymywanie kontaktów z nauczycielami, bratnimi organizacjami oraz organizowaniu imprez dla dzieci.
Sprawozdanie skarbnika pokazuje, że Komitet Rodzicielski był samowystarczalny finansowo i że zaopatrzył Polską Szkołę Sobotnią bez naruszenia przejętych funduszy z ubiegłej kadencji. Komitet Rodzicielski nie korzystał również z zapomogi zarządu Stowarzyszenia Polaków.
Główne zasilenie kasy Komitetu Rodzicielskiego, w okresie sprawozdawczym 1978/1979, pochodziło z tzw. bazaru, który odbył się w lipcu 1978 i przyniósł dochód 915,22 dolarów i zabawy z października 1978 roku w wysokości 978,29 dolarów. Licząc z innymi dochodami, z podobnych imprez, takich jak: akademia 3 Maja, zabawa dla dzieci, zakończenie roku szkolnego, św. Mikołaj i wycieczka szkolna (do Paekakariki) Komitet Rodzicielski zarobił łącznie 4916,58 dol. i tyle samo wydał.
Na wspomnianym Walnym Dorocznym Zgromadzeniu Rodziców, które odbyło się w sali św. Anny w Domu Polskim w Wellingtonie, zebrani udzielili też absolutorium ustępującemu Komitetowi Rodziców, dziękując mu za sumienną pracę oraz wybrali nowy na kadencję 1979/1980.
Na zebraniu wyłoniły się też pewne problemy i pilne potrzeby związane z pracą Komitetu Rodzicielskiego. W wyniku dyskusji powzięte zostały uchwały, które nowy komitet będzie musiał przedyskutować i załatwić z zarządem Stowarzyszenia Polaków. Ponadto na swym pierwszym posiedzeniu zdawczo-odbiorczym nowy komitet postanowił zamówić dalsze podręczniki i pomoce naukowe dla swych uczniów; uzgodnił też zarys pracy, imprez i budżet na nowy rok. Nowy komitet zwrócił się ponadto z apelem do wszystkich rodaków, tych zrzeszonych i tych nie, o pełne poparcie akcji zbierania funduszy na Polską Szkołę Sobotnią i udział chętnych w pracy społecznej na rzecz szkoły i wreszcie o datki w naturze oraz pieniężne.
Biuletyn Stowarzyszenia Polaków w Nowej Zelandii podejmował bardzo często tematykę patriotyczną. Zwracał uwagę na wydarzenia historyczne związane z przeszłością ojczyzny, szczególnie te dotyczące polskiej emigracji w Nowej Zelandii.
W lutym 1980 roku, w 40. rocznicę deportacji Polaków do Rosji, "Wiadomości Polskie" zamieściły na swoich łamach okolicznościowe przemówienie Tadeusza Chorosia wygłoszone na rocznicowej akademii w Domu Polskim:
W życiu człowieka i społeczeństwa są przeżycia, które wyryją się tak głęboką bruzdą w sercu i pamięci, że zostają na całe życie – na zawsze. Dziś mija 40. rocznica zbrodni dokonanej na żywym ciele naszego narodu. Zbrodni bezprzykładnej, jakiej dopuściła się Rosja sowiecka. Nie potrzebujemy przymykać oczu, by przywołać obrazy bestialstwa na bezbronnych, niewinnych mieszkańcach ziemi polskiej. Wiemy, że osaczony kraj nasz zawarł pakt o nieagresji z Rosją, wiemy, że pakt ten Sowieci zerwali, wkraczając na tyły walczącego narodu polskiego z nawałą niemiecką – topiąc mu nóż w plecach.
Pamiętamy i z tą pamięcią do grobu zejdziemy – łomot do drzwi zamkniętych, wybijanie szyb nocną porą i wołanie "atkroj dwiery", a potem "soberajces". Pamiętamy wyciąganie śpiących, wrzeszczących ze strachu dzieci, niemowląt z łóżek i kołysek…
I czyż nie cisnęło się na usta pytanie – za co? Na Boga za co? Za to, że ojciec mój był rolnikiem, czy nauczycielem, czy robotnikiem? Za co? A w końcu – czemu to dziecko paroletnie jest siłą wywożone? Odpowiedź jest tylko jedna, za to tylko, żeśmy Polacy…
Nie wszystkich "amnestia" zwolniła z pasiołków i łagrów – zostawiliśmy tysiące w archangielskich obłastiach, w Katyniu bestialsko wymordowanych jeńców wojennych – braci naszych. Polskie kości zostały w Kotasie, Kazachstanie, Uzbekistanie, Kirgizji, na falach rzeki Amu-darii…
Patriotyzm Polonii nowozelandzkiej przejawiał się również w chęci zachowania języka i tradycji polskiej. Pisano o tym na łamach "Wiadomości Polskich" często. Wydawcy zamieszczali też chętnie artykuły o literaturze polskiej.
Jednym z takich tekstów jest artykuł Jerzego Podstolskiego zamieszczony na stronach "Wiadomości…" w lutym 1978 roku. Jego zdaniem:
Każdy, choć trochę poinformowany, wie, że literatura języka polskiego jest starsza i bogatsza, przynajmniej ilością pisarzy czy poetów, niż np. literatura rosyjska. Warto się jednak zapytać, jak naprawdę dużo wiemy o naszym piśmiennictwie – przeszłym i dzisiejszym?
Jeśli chcemy znać siebie samych, a chyba każdy tego chce, to musimy się trochę wysilić na poznanie własnej przeszłości, którą we wszystkich swoich przejawach odzwierciedla (chociaż nie zawsze obiektywnie) literatura narodowa w kraju czy to poza krajem…
Jest oczywistym, że literatura polska nie należy do rzędu takich gigantów tradycji europejskiej jak te co stworzył język francuski czy angielski. Tym niemniej jest ona wystarczająco bogata, samoistna, różnorodna i bezsprzecznie ogromnie żywotna, tak że zapoznanie się z nią musi nas polepszyć osobiście. Tylko rzeczywista znajomość naszej literatury, jako mimo wszystko najwierniejszego odzwierciedlenia nas samych, jakimi kiedyś byliśmy i jesteśmy teraz, pozwoli na to, że tutaj…na miejscowym podwórku, przestaniemy być ubogimi krewnymi. Przeciętny Nowozelandczyk irlandzkiego, szkockiego czy angielskiego pochodzenia nie ma zupełnie pojęcia, co my z sobą przywieźliśmy do tego kraju – z tym, że musimy to sami dobrze znać… (Cdn.)
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski