Nadal pracuję jako opiekunka ludzi starszych w Niemczech. Dodatkowe pieniądze nie dają żadnych oszczędności. Emerytura moja w Polsce jest tak niska, że czasem myślę sobie, po co ja w ogóle pracowałam. Po co się męczyłam, dając dzieci do żłobka, do przedszkola. Dzieci mieliśmy pięcioro. Żadna dyrektorka w szkole nie lubiła matek z dziećmi, gdyż zarywały plan lekcji.
Niemiło się wracało po chorobowym. Byłam nauczycielką i bardzo lubiłam swój zawód. Nie było w nim nudy. Z jednej lekcji wychodziło się z poczuciem, że dużo się dało uczniom. Oni byli szczęśliwi i ja byłam szczęśliwa. Były też i lekcje zdominowane przez kilku trudnych uczniów, którzy się domagali uwagi, jakby innych nie było. Teraz mam jednego grzecznego dziadka, niemieckiego dziadka, ale pracuję bez wolnych dni. Nie mam weekendów, pracuję 24 godziny na dobę.
Pekińskie przemówienie wygłoszone 3 września przez prezydenta Xi na placu Niebiańskiego Spokoju przed tysiącami żołnierzy z okazji 70. rocznicy zwycięstwa narodu chińskiego nad japońskim agresorem oraz z okazji zakończenia II wojny światowej – nawet kolejność jest tu ważna – w każdej niemal frazie naładowane jest poczuciem dumy i potęgi.
Władca współczesnej wersji Królestwa Środka mówi do nas ważne rzeczy, pochylmy się zatem nad tym psalmem mocy, by móc pojąć pełniej, jakie komunikaty wysyła Pekin do swoich adwersarzy i "sojuszników". Nie muszę nadmieniać, że nikogo ważnego z Polski tam nie było. A to bardzo, bardzo wielka szkoda dla polskich interesów i polskiej racji stanu, że prezydent Polski nie był łaskaw zjawić się na tej uroczystości tylko dlatego, że metropolia, która desygnowała go na to stanowisko, jest głównym oponentem Chin i nikt ważny z Waszyngtonu celowo również się tam nie pojawił… Po raz kolejny wiele to mówi o elementarnym braku odwagi i o poziomie planowania strategicznego wśród polskich "elit".
O emigrantach i światowym porządku raz jeszcze
Napisane przez Maria PyżOprócz Merkel i Tuska, którzy dawno nie decydują o tym, co robią i jak mają myśleć, najbardziej zadowoleni są Ukraińcy. Powód? Emigranci nie zajmą im miejsc na uczelni, nie zajmą miejsc pracy i nie będą ubiegać się o dofinansowanie mieszkania. Dlaczego nie będą? Bo już to wszystko mają. I to z nawiązką.
Dlaczego teraz? Dlaczego emigranci? Dlaczego z Syrii? I dlaczego przeważnie mężczyźni? Po co i komu to potrzebne? Tyle i jeszcze do kwadratu pytań może roić się w każdej głowie. Nie zagłębiając się w światowy porządek, odpowiedź na pytanie – czemu teraz i do nas płynie tylu uchodźców – jest prosta. To co nurtuje każdego obywatela, to co przeżywa każda polska rodzina ma się nijak do fali uchodźców. Nijak, bo nikogo to nie obchodzi.
Niemcy, Niemcy ponad wszystko, ponad wszystko w świecie. Niemieckie kobiety, niemiecka wierność, i pieśń niemiecka, i wino, i czyny szlachetne, i niemiecka siła. Niemiecka ojczyzna kwitnie w blasku szczęścia.
Niedokładnie przytaczam, ale jakoś tak to szło. I znowu idzie. Można powiedzieć: nadlatuje. W każdym razie mnie osobiście muzyka Wagnera z daleka rozdziera duszę.
Cwałują walkirie. Wszystkie dziewięć. Na czele Brunhilda, pierzchająca przed cierniem Odyna, tuż za nią, ramię w ramię, panny Wyjąca ze Wściekłą. W tak zwanym międzyczasie tak zwani dziennikarze bezczeszczą dziecięce zwłoki, przenosząc ciało i układając nóżkami w stronę brzegu, głową w kierunku morza, tak, żeby fale omywały martwe, wciśnięte w piasek policzki, to jest w sposób zapewniający odpowiednią aranżację fotografii, która niezwłocznie po publikacji rozstawi emocje Europejczyków właściwie. Czyli tak, jak według tych i owych emocje Europejczyków powinny być rozstawione na bieżącym etapie tresury.
Sito
Stosunek polityków do przyjmowania "uchodźców" stanie się tym, co wreszcie pokaże Polakom, kto jest Polakiem, a kto pseudo-Polakiem zaprzedanym wszystkim obcym. Czy to oburzenie przeniesie się na pogromienie w nadchodzących wyborach zarówno PiS, jak PO i PSL?
Pytanie, kto zostanie na sicie, Janusz Korwin-Mikke czy ktoś inny?
"Europa powinna przyjąć więcej uchodźców i migrantów ekonomicznych – dla dobra świata i swojego" – czytamy w "The Economist", który ostatni swój numer poświęcił problemowi uchodźców syryjskich. To tylko jeden przykład tekstu "sponsorowanego". Tym podobne zalały całą zachodnioeuropejską prasę. Jak w tym zdaniu rozumieć pojęcie "Europa"?
"Zbyt długo Europa zamykała oczy na okropną i krwawą wojnę domową w Syrii – czytamy dalej – i próbowała odgradzać się od cierpiących rzesz ludzi". Znowuż, o jakiej Europie mówimy? Jeśli idzie o zaangażowanie wojskowe i materialne Unii Europejskiej czy NATO, najwięcej do powiedzenia mają największe i najzamożniejsze kraje: Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania. Jeśliby nawet Litwa postulowała obalenie kalifa Państwa Islamskiego, Bruksela, czyli Berlin, uznałaby postulat zaledwie "za ważny głos w dyskusji".
"Kto w szpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta" – przestrzegał Janusz Szpotański w słynnym poemacie "Towarzysz Szmaciak".
I rzeczywiście – wszyscy wierzący w Unię Europejską i wyśpiewujący, że "wszyscy ludzie będą braćmi" – ale tylko tam, gdzie "twój", czyli radości przemówi głos, muszą przeżywać dzisiaj potężne dysonanse poznawcze. W momencie, gdy południowe granice Unii Europejskiej trzeszczą i pękają pod naporem fali imigrantów, podobno "z Syrii", bo Syria stanowi najlepsze alibi dla amatorów niemieckiego i innego europejskiego socjalu, Unia Europejska przestała istnieć.
Gdzieś w mysią dziurę schowała się włoska komunistka Fryderyka Mogherini, która na pewno ma jakieś zalety, na przykład "fizjologiczne i inne", które były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa przypisywał panu doktorowi Andrzejowi Olechowskiemu. Nawiasem mówiąc, pan doktor Olechowski też miał osobliwe poczucie humoru, wygłaszając podczas konferencji w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina pretensjonalnie nazwanej "Forum Dialogu" opinię, że po przystąpieniu do Unii Europejskiej będziemy "współdecydować o naszych sprawach". Pan dr Olechowski chciał nam w ten sposób nastręczyć Unię Europejską, a – kto wie? – może naprawdę myślał, że "współdecydowanie" o swoich sprawach jest lepsze od decydowania samodzielnego – ale wiadomo, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi, no i okazało się, że pani premierzyca Ewa Kopacz nie wie, co ma współdecydować o naszych sprawach, to znaczy – ilu właściwie imigrantów Polska ma przyjąć. Przez cały tydzień zataczała się od ściany do ściany, w zależności od tego, kto ją tam obsztorcował – ale czyż możemy mieć pretensję do biednej pani Kopacz, którą sytuacja najzwyczajniej w świecie przerosła.
Nie możemy tym bardziej, że sytuacja przerosła przecież i wyszczekaną włoską komunistkę Fryderykę Mogherini, w rezultacie czego okazało się, że ta cała Unia Europejska to tylko taki pseudonim Rzeszy, której oczywiście "nie ma", podobnie jak w naszym nieszczęśliwym kraju "nie ma" Wojskowych Służb Informacyjnych". Jest tylko Nasza Złota Pani, która swoim fagasom w rodzaju Martina Schulza, nieuka wystruganego z banana na funkcję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, zleca grozić państwom członkowskim użyciem siły w razie nieposłuszeństwa.
Unia Europejska jeszcze nie ma własnych sił zbrojnych, a już grozi. Co będzie jeśli dojdzie w końcu do utworzenia "europejskich sił zbrojnych niezależnych od NATO", skoro już teraz spod frazesów wygląda trupia główka totenkopf?
Ale to można było przewidzieć, że Unia – Unią – a państwa, podobnie jak interesy państwowe i narody, podobnie jak interesy narodowe istnieć nie przestały. Jeśli ktoś myślał, że z tą europejską propagandą to wszystko naprawdę, to sam sobie winien i powinien się tego wstydzić. Tymczasem niezależne media głównego nurtu, oczywiście powtarzając za żydowską gazetą dla Polaków, jak za jakąś panią matką aplikują mniej wartościowemu narodowi tubylczemu wypróbowaną "pedagogikę wstydu". Ostatnio do zawstydzonych dołączył, w okresie gierkowskiego rozbicia dzielnicowego wielkorządca Jeleniej Góry, a potem ambasador w Moskwie Stanisław Ciosek, a wcześniej – pan red. Adam Szostkiewicz z "Polityki". Pan red. Szostkiewicz, gwoli dodania sobie powagi, obciął nawet kitkę, którą przez całe lata, na podobieństwo Studenta Bresza, dźgał mniej wartościowy naród tubylczy w chore z nienawiści oczy, z tą atoli różnicą, że Student Bresz tylko czesał się "bardzo ekscentrycznie, przedziałek z tyłu robiąc też", podczas gdy pan red. Szostkiewicz epatował wszystkich kitką. Kiedy jednak otrzymał zadanie obsztorcowania mniej wartościowego narodu tubylczego, że nie wykazując entuzjazmu dla przyjęcia tak zwanych uchodźców, sprzeniewierza się najgłębszym wartościom chrześcijańskim i w ogóle – moralności chrystusowej – na kitkę przyszła kryska, no bo – powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – czy mentorowi mniej wartościowego narodu przystoi epatowanie kitką? Jasne, że nie przystoi, co jeszcze w latach 50. zauważył Leopold Tyrmand i nawet opisał w słynnej publikacji "Fryzury Mieczysława Rakowskiego".
Okazało się tedy, że najwytrawniejszymi ekspertami w dziedzinie moralności chrystusowej są dziennikarze zatrudnieni w żydowskiej gazecie dla Polaków, a zwłaszcza – w najweselszym ze wszystkich dziale religijnym, dalej – pan red. Szostkiewicz, jako że pracował w "Tygodniku Powszechnym", no i JE Stanisław Ciosek, zarówno z racji członkostwa w PZPR, jak i innych, zagadkowych przyczyn. Toteż jak na komendę, wszyscy się "wstydzą" – oczywiście nie za siebie, skądże znowu, tylko za "Polaków", którzy nie wykazują entuzjazmu. A przecież nikt im nie broni – ani panu red. Szostkiewiczowi, ani Ekscelencji – przyjąć do swoich domów takich gości, jakich im się tylko podoba – również "uchodźców" z Syrii. Powinni tylko złożyć przedtem notarialne zobowiązanie, że będą swoich gości na własny koszt utrzymywali, kwaterowali, odziewali i leczyli w chorobie – bez możliwości wcześniejszego jednostronnego wypowiedzenia – aż goście sami z tej gościny zrezygnują – i w tym celu złożyć stosowne poręczenia majątkowe. W przeciwnym razie można by zacząć podejrzewać zarówno pana red. Szostkiewicza, jak i byłą Ekscelencję w osobie pana Stanisława Cioska, że ta cała "pedagogika wstydu" ma służyć stworzeniu pozorów alibi dla zuchwałego rabunku podatników, którzy te wszystkie koszty musieliby ponosić "bez swojej wiedzy i zgody".
Nie jest wykluczone, że te podejrzenia są słuszne, bo jak dotąd tylko jakiś milioner przyjął do siebie dwie muzułmańskie rodziny – ale nie słychać, żeby złożył jakieś notarialne zobowiązanie, więc niewykluczone, że jak mu się własna wspaniałomyślność znudzi, to i on zrzuci ciężar na barki podatników.
Tymczasem pan prezydent Duda, zamiast niezwłocznie wnieść stosowną inicjatywę ustawodawczą, wygłasza przemówienia, w których nawet przedstawia prawdziwe diagnozy, ale które pokazują, że jeszcze chyba nie oswoił się z myślą, iż nie należy już do "MY-ch", tylko do "ONYCH", od których obywatele nie oczekują wspólnego lamentowania nad nieszczęściami nieszczęśliwego kraju, tylko działań zmierzających do zapobieżenia jeszcze większym nieszczęściom.
Wiadomo, że lamentować łatwiej, niż działać, podobnie jak łatwiej się "wstydzić", niż pójść do notariusza ze stosownym poręczeniem majątkowym.
Tymczasem licznik bije, granice trzeszczą, więc jak tak dalej pójdzie, to tylko patrzeć, jak będzie musiał przemówić "towarzysz Mauzer". Ciekawe, co wtedy będą śpiewać postępacy – bo chyba nie to, że "wszyscy ludzie będą braćmi" – tylko jakieś inne piosenki?
Stanisław Michalkiewicz
Wynik referendum ogłoszonego między innymi w sprawie zmiany ordynacji wyborczej na jednomandatową jest bardzo znaczący.
Co pokazuje?
To, że Polacy są dojrzałym społeczeństwem "postdemokratycznym" i wszelkie próby odwoływania się do instytucji demokratycznych to mrzonka. Owszem, instytucje te nadal pełnią rolę legitymującą aktualny układ rządzenia, ale są w całości przez ten układ sterowane.
Wszystko zależy od mediów i pieniędzy włożonych w kampanię, która w ładnych, jaskrawych kolorach ukaże przeciętnemu Polakowi, co jest nowoczesne, europejskie i w ogóle cool. Jeśli przy pomocy dobrze opłacanych małp medialnych zmontujemy kilkutygodniowy show propagandowy, w którym za naszym projektem jedna po drugiej opowiadać się będą wymóżdżone i powypychane silikonem celebrytki tudzież otoczeni oparami mądrości telewizyjni showmani, wówczas mamy nadzieję, że u znacznej większości naszego targetu wywołamy pożądaną reakcję i ludzie polecą w podskokach do urn.
Polak przestał myśleć i dbać o przyszłość własną i dzieci. Co więcej, oczekuje, że tę przyszłość ktoś mu jakoś zorganizuje i akurat co do tego nie ma wątpliwości. Polska to bogaty region geograficzny i chętnych do organizowania "przyszłości" jest kilka poważnych ośrodków.
Owszem, pytania referendalne były kuriozalne, ale gdyby "mniej wartościowy naród tubylczy", że użyję michalkiewizmu, był politycznie rozgarnięty i kumaty, to hurmem poparłby zmianę. Frekwencja stworzyłaby pewien problem prawny. Jak to ładnie wyłuszczył przed referendum Max Kolonko, poparty JOW-ami system prezydencki to jedyna metoda sensownego rządzenia suwerennymi państwami, więc byłby to krok w dobrą stronę.
Nie chodzi przecież o to, by w Sejmie była mozaika wszelkiej polskiej rozmaitości, lecz by powstał stabilny polski układ polityczny zdolny do skutecznego rządzenia. JOW-y to nie panaceum na polskie bagno, lecz początek drogi, kamień, na którym można oprzeć nogę. I nie trzeba być jakoś nadzwyczaj rozwiniętym, by to zobaczyć. Rachunek jest prosty, a przykłady same sypią się z rękawa.
Problem w tym, że polska menażeria polityczna nie jest zainteresowana takim rozwiązaniem, ponieważ jest jej dobrze, tak jak jest, zaś resztówka uświadomionych Polaków nie ma żadnego znaczenia. Można ją bardzo tanio spacyfikować, pozbawić możliwości działania i środków.
Zresztą kombinacje operacyjne, jakie przetestowano przy okazji projektu Kukiz, pokazują, jak dziecinnie prosto można całą sceną "antysystemową" manipulować.
Przed wyborami prezydenckimi napompowano medialnie Pawła Kukiza, przez co uzyskał ponad 20 proc. głosów (znam ludzi, którzy po fakcie nie potrafili sensownie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zagłosowali na tego człowieka), następnie również przy pomocy różnych zagrań medialnych i manipulacji, rzucono Kukizem o glebę, jednocześnie pozbawiając gruntu wszystkich antysystemowców, którzy mieli nadzieję, że tym napompowanym przez system balonem "Kukiz" wlecą do Sejmu. Szczątkowe zainteresowanie referendum pokazało, że tak na dobrą sprawę można z Polakami zrobić, co się chce.
Paweł Kukiz zaś na gwałt musi dzisiaj szukać jakiegoś "antysystemowego" programu, skoro główny punkt dotychczasowego spalił na panewce.
Dzięki tym wszystkim kombinacjom efekt jest taki, że głosy antysystemowe – o ile nie zostaną całkiem zmarnowane – pójdą na partie systemu – w większości PiS. – No bo przecież – panie kochany – na kogo tu głosować, skoro oni wszyscy tacy niepoważni...
I pewnie o to chodzi, bo z lotu jaskółek wywróżyć można, że pokaźna część układu gra na PiS – pora wymienić chłopaków, pora na świeży oddech w Warszawie. Tak sądzi m.in. Jadwiga Staniszkis, uznając, że wiele wskazuje na bezpieczniackie znużenie PO. Staniszkis uważa, że służby pokazują aferami, jak wiele informacji mają i mogą użyć, a nagrania wypłynęły, ponieważ "są przerażone poziomem obecnej władzy".
Może tak jest. Problem w tym jakie służby i czy na pewno polskie, a nie te zagranicznie umocowane.
Tak czy owak, gdyby Polacy chcieli Polski dla siebie, muszą przyznać się przed sobą do głupoty i wodzenia za nos, a to bardzo trudne. Tym bardziej, że już kilkakrotnie przemielono im głowy.
Pozostaje więc metoda partyzancka małych kroków, pozostaje wciskać się wszędzie tam, gdzie coś dla Polski można ugrać i stworzyć, licząc na to, że w nadchodzącym starciu globalnych hegemonów nie będziemy kolejny raz mieli do odegrania roli collateral damage i ewentualne starcia odbywać się będą na cudzych łąkach.
Być może sprzyjać temu będzie zainteresowanie Żydów naszym terenem, być może szabesgoje coś tam przy nich ugrają. Kto wie. Być może wobec coraz większej islamizacji Niemiec, opierająca się zalewowi "imigrantów" Polska, wciąż będzie ich szalupą ratunkową...
Przegrane referendum, które dawało Polakom malutką szansę, pokazało, że jako naród polityczny przestaliśmy istnieć, a resztówkę naszych elit można spacyfikować kilkoma celnymi puknięciami.
No taki mamy dopust Boży.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Sprawa powstania rządu światowego zaplanowana została przed wielu laty i zapewne stanowiska już do tej pory obsadzono. Bez oczekiwania na oficjalne komunikaty można zauważyć, że z determinacją realizowane są kolejne projekty nowego porządku na naszym globie. Aczkolwiek jawni globaliści chcą osiągnąć cele bez wzniecenia ogólnoświatowej wojny, to jednak wszystko wskazuje, że ona już się toczy, bo i trup ściele się gęsto.
Głównym teatrem walk była jeszcze do niedawna północna Afryka i Bliski Wschód. Aktualnie, w zmienionej formie, działania operacyjne przesuwane są na Europę. Rozgrywający wysoką stawkę syjoniści światowi, wykorzystując swoje wpływy w USA, doprowadzili do wsparcia islamistów, nad którymi jednak w pewnym momencie stracili kontrolę. Dla ratowania sytuacji zbombardowano wszystko, co się rusza. Stąd też exodus ludności wymienionych regionów.
Bogate kraje arabskie oświadczyły, że nie przyjmą imigrantów, ale skoro robi to Europa, więc szejkowie wspaniałomyślnie sfinansują budowę dwieście meczetów, wspierając unijny multi-kulti eksperyment.
W roku 1991 przeprowadziliśmy się z Tarnowskich Gór, gdzie w sumie dobrze nam było. Mąż był zastępcą kierownika Wytwórni Pasz, mieszkaliśmy w nowym zakładowym bloku, na Osiedlu Przyjaźń w Tarnowskich Górach. Ja miałam pracę w dużej szkole – dziesięć minut rowerem. Pięknie tam było, zielono, osiedle bardzo mądrze zbudowane, chociaż podobno na za dobrych ziemiach. Warszawa dała projekt. Kto mówił nam o tym? Dziadek, który miał tam jeszcze gospodarstwo, a my trzymaliśmy u niego w stodole nasz samochód.
Śląsk dostawał wtedy więcej pieniędzy na dające tlen zielone rośliny. Widać to było po osiedlach, gdzie po postawieniu budynku, już na następny rok wsadzano piękne krzewy. Pod trawę była dawana żyzna ziemia, między domami były boiska. Dróg osiedlowych było mało. Osiedle było bezpieczne. Cieszyliśmy się tam wtedy z tego nowego mieszkania.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…