W roku 1991 przeprowadziliśmy się z Tarnowskich Gór, gdzie w sumie dobrze nam było. Mąż był zastępcą kierownika Wytwórni Pasz, mieszkaliśmy w nowym zakładowym bloku, na Osiedlu Przyjaźń w Tarnowskich Górach. Ja miałam pracę w dużej szkole – dziesięć minut rowerem. Pięknie tam było, zielono, osiedle bardzo mądrze zbudowane, chociaż podobno na za dobrych ziemiach. Warszawa dała projekt. Kto mówił nam o tym? Dziadek, który miał tam jeszcze gospodarstwo, a my trzymaliśmy u niego w stodole nasz samochód.
Śląsk dostawał wtedy więcej pieniędzy na dające tlen zielone rośliny. Widać to było po osiedlach, gdzie po postawieniu budynku, już na następny rok wsadzano piękne krzewy. Pod trawę była dawana żyzna ziemia, między domami były boiska. Dróg osiedlowych było mało. Osiedle było bezpieczne. Cieszyliśmy się tam wtedy z tego nowego mieszkania.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!