Od tylu lat obserwuję scenę teatru życia, że niewiele może mnie zdziwić. Nie w takim stopniu co wiadomość, że wzbogacanie puli genowej cywilizacji białego człowieka oznacza wzbogacanie europejskiej kultury.
Kiedy moja Szanowna Właścicielka pomogła mi podnieść się z dywanu i opanować czkawkę, najpierw okazało się, że imigranci, zwani nie wiedzieć czemu uchodźcami, stanowią "szansę dla Europy". Dlaczego? Ponieważ "wzbogacają europejską kulturę". Przypuszczam że wątpię – pomyślałem, przekonany, że toksyczny dym z węglowych palenisk Krakowa raczej tamtejszych Plant nie ubogaca.
Postanowiłem dojechać do Nowego Jorku, gdzie prezydent Duda miał wystąpić w niedzielę. Jak zwykle pojechałem Amtrakiem z Montrealu. Piękny słoneczny i ciepły dzień. Droga najpierw monotonna, pola uprawne.
Na granicy z USA kontrola, zadają moc pytań, więc idzie długo. Potem od granicy tory nad jeziorem Champlain, które przez kanał, dziś prawie nieużywany, łączy się z rzeką Hudson. Nad tą rzeką tory prowadzą do samego Nowego Jorku.
Przepiękne widoki, ale mało łodzi na wodzie. Niestety, drzewa jeszcze nie są żółto-czerwone, jak często o tej porze, ale widok przedni. Gdzieniegdzie domy nad wodą, przystanie dla motorówek oraz łodzi żeglarskich, a po drugiej stronie jeziora w oddali Zielone Góry w Vermoncie, a po drugiej stronie torów niewidoczne góry Adirondack.
Mocarstwo powraca do "mrzonek"
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczA to się dopiero narobiło! Wydawać by się mogło, że senator John McCain jest już dużym chłopczykiem i wie, że trzeba trzymać język za zębami!
Pamiętam, jak w Hanoi Hilton, dawnym francuskim więzieniu, gdzie podczas wojny wietnamskiej przytrzymywani byli schwytani do niewoli amerykańscy oficerowie, mogłem oglądać ich wiernopoddańcze listy z samokrytykami – ale wśród tych żałośliwych "pokajań", które Wietnamczycy z widoczną Schadenfreude eksponowali, nie było ani jednego, napisanego przez Johna McCaina, który nie tylko w Hanoi Hilton siedział, ale nawet był torturowany. Mimo to jednak mózgu mu nie "wyprano", jak to się stało w przypadku wielu innych jeńców – no a teraz taka niedyskrecja!
Inna sprawa, że co innego się robi w wietnamskiej niewoli, a co innego – we własnym kraju, w dodatku szczycącym się rozmaitymi wolnościami, z wolnością słowa na czele. Bo senator John McCain powiedział, że w Syrii Rosjanie bombardują pozycje Wolnej Armii Syryjskiej, czyli tak zwanych bezbronnych cywilów, którzy są wspierani przez Stany Zjednoczone i byli szkoleni przez CIA. Ładny interes! Szkoleni przez CIA – ciekawe gdzie? Miejmy nadzieję, że nie w Klewkach, gdzie według nieboszczyka Andrzeja Leppera, lądowali "talibowie", i to nie raz, tylko wielokrotnie, na kilkutygodniowe turnusy – ani w Kiejkutach Starych, gdzie CIA, oprócz torturowania podejrzanych o działalność antysocja... to znaczy pardon – jaką tam znowu "działalność antysocjalistyczną"! Za "działalność antysocjalistyczną" to RAZWIEDUPR torturował w czasach przyjaźni z Sowieciarzami, a teraz zaprzyjaźnił się z Amerykanami, którzy torturują za coś zupełnie innego, na przykład – za "homofobię" i rozmaite "myślozbrodnie", zwłaszcza przeciwko starszym i mądrzejszym – więc w Kiejkutach Starych, gdzie skoro CIA torturowała, to mogła też i "szkolić", zwłaszcza "bezbronnych cywilów", którzy przecież objawili się także na kijowskim Majdanie! Tak czy owak – "szkoliła" – co według prawa międzynarodowego uznawane jest za jedną z form agresji. Szczególnej pikanterii dodaje całej sprawie okoliczność, że zwierzchnikiem CIA jest laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Toteż zimny ruski czekista Putin, który zaangażował rosyjskie wojsko w Syrii na prośbę tamtejszego tyrana Baszszira al-Asada, może naśladować Józefa Stalina i przechwalać się, że "nasze dieło prawoje".
Oczywiście nie byłoby w tym ani słowa prawdy, jak zresztą we wszystkim, co zimny ruski czekista mówi czy robi – co niestrudzenie demaskuje zarówno "judeochrześcijański" portal "Fronda", jak i "media niepokorne", to znaczy te, które słuchają pana Adama Lipińskiego – bo "media niezależne" słuchają też Adama, tylko Michnika. W tej akurat sprawie między "mediami niepokornymi" i "niezależnymi" panuje pełna zgoda, bo na tym etapie pan red. Michnik odchylił się od zalecanej na etapie poprzednim, kiedy obowiązywało jeszcze proklamowane na szczycie NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku, strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, jedynie słusznej linii realizmu politycznego, w stronę "postjagiellońskich mrzonek" – w swoim czasie, to znaczy – na poprzednim etapie potępionych na łamach "GW" przez Głównego Cadyka III Rzeczpospolitej, pana Aleksandra Smolara, a znowu "media niepokorne" nie tylko nieugięcie stały na nieubłaganym gruncie "postjagiellońskich mrzonek", ale stoją tam nadal, w związku ze zresetowaniem przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach amerykańsko-rosyjskich z 17 września 2009 roku.
Tymczasem my, to znaczy – zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, skupiony wokół Platformy Obywatelskiej, jak i obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, stoi murem za prezydentem Obamą i tylko od czasu do czasu robi skoki w boki na skinienie Naszej Złotej Pani – bo trzeba utrzymać równowagę między przyjemnościami i obowiązkiem. Dlatego, gdy tylko rosyjskie samoloty zbombardowały pozycje "bezbronnych cywilów", w TVN, którą podejrzewam o niebezpieczne związki z RAZWIEDUPR-em, natychmiast pojawiły się zdjęcia przestraszonych, poranionych i – ma się rozumieć – bezbronnych syryjskich dzieci, a w dodatku okazało się, że "Rosjanie" wcale nie chcą nowej wojny w Syrii. No, to wiadomo było od dawna; jeszcze Józef Stalin, podobnie jak potem Nikita Chruszczow, Leonid Breżniew, Konstanty Czernienko, Jurij Andropow i Michał Gorbaczow zgodnie mówili o "miłującym pokój" sowieckim narodzie. Czyż może być inaczej za Putina?
Si vis pacem para bellum – mawiali starożytni Rzymianie – i chyba słusznie. Oto kiedy tylko ruscy szachiści wysłali do Syrii swoje wojsko, "grupa kontaktowa" w Mińsku osiągnęła sukces w postaci podpisania porozumienia o wycofaniu ciężkiej broni z linii walk w Donbasie i Ługańsku, czołgów, artylerii powyżej 100 mm i moździerzy, a 2 października w Paryżu Francja, Niemcy, Ukraina i Rosja mają się namawiać nad wygaszeniem konfliktu. Ponieważ rządowa telewizja w Warszawie twierdzi, że to straszliwa porażka złowrogiego Putina, to nie wypada zaprzeczać, chociaż z pozoru wygląda na to, że dostał wszystko, czego chciał. W dodatku amerykański sekretarz stanu John Kerry pozostaje w stałym kontakcie z ministrem Ławrowem – żeby koordynować poczynania w Syrii. Te uzgodnienia pozostają na razie tajemnicą, więc równie dobrze może chodzić o to, by bomby i pociski miały prawidłowe kalibry, jak i o to, że Rosjanie w dni parzyste bombardują "bezbronnych cywilów", a w nieparzyste – Państwo Islamskie, zaś Amerykanie odwrotnie; w dni parzyste bombardują Państwo Islamskie, a w nieparzyste – pozycje syryjskiego tyrana. Dzięki takiej koordynacji i wojenny wilk może być syty, i pokojowa owca cała. Gorzej z cywilami, no ale jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, a poza tym – jak powiadają wymowni Francuzi – a la guerre, comme a la guerre – jakieś straty muszą być. W przeciwnym razie ludzkość, zamiast przykładnie walczyć o pokój, rzuciłaby się w otchłań wojny.
Tymczasem nasz nieszczęśliwy kraj rozpamiętuje wielki sukces, odniesiony przez pana prezydenta Andrzeja Dudę w Nowym Jorku. Zwłaszcza media niepokorne podkreślają nauczkę, jakiej zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi na oczach całego świata udzielił prezydent Duda. Kiedy Putin uniósł się z krzesła, by trącić się kieliszkiem szampana również z polskim prezydentem, ten swój kieliszek cofnął i w rezultacie czekista opadł na krzesło jak niepyszny. Bo tak się akurat złożyło, że i pan prezydent Duda, i zimny czekista siedzieli przy jednym, najważniejszym na świecie stole, wraz z prezydentem Obamą, I sekretarzem ONZ Ban Ki Munem i innymi sławnymi politykami – ale to pan prezydent Duda zasiadł po prawicy prezydenta Obamy. Co poza tym udało mu się załatwić dla Polski – tego niestety nie wiemy, bo najważniejsze jest oczywiście upokorzenie złowrogiego Putina, któremu musiał wystarczyć "męski uścisk dłoni" polskiego prezydenta.
Te doniosłe wydarzenia trochę przytłumiły dyskusję, jaka rozgorzała w niezależnych mediach głównego nurtu i wśród Umiłowanych Przywódców po nocnej audiencji, jakiej panu prezydentowi Dudzie udzielił pan prezes Jarosław Kaczyński, no i po deklaracji prezesa Kaczyńskiego w sprawie pani Beaty Szydło. Pan prezes Kaczyński oświadczył bowiem, że jeśli pani Szydło będzie się dobrze sprawowała, to może sobie premierować nawet całą kadencję, zaś w przeciwnym razie górę weźmie "interes Polski". Najwyraźniej i pani Szydło musiała uświadomić sobie rozmaite konieczności, bo oświadczyła, że do stołka "nie jest przyspawana". To prawda, tym bardziej że jeszcze nawet na nim nie zasiadła. Tymczasem sondaż dla "Faktów TVN pokazuje, że PiS może dostać 32 procent głosów, PO – 22, 12 procent – ZLEW, czyli Zjednoczona Lewica. Potem 7 procent Paweł Kukiz, 6 proc. Nowoczesna.pl Ryszarda Petru i 5 procent – KORWIN. Poza Sejmem znalazłoby się PSL, co wydaje się niewiarygodne. Inne sondaże dają jednak PiS-owi aż 42 procent, a więc tyle, ile w 2001 roku uzyskał SLD, który teraz – jako ZLEW – do Sejmu w ogóle by nie wszedł. Do samodzielnego utworzenia rządu konieczne jest uzyskanie 38 procent głosów. Jeśli więc PiS tyle by uzyskał, to pani Szydło zasiadłaby na fotelu premiera, mając na tylnym siedzeniu prezesa Kaczyńskiego, który, dyrygując tą sejmową większością, wyznaczałby ramy zarówno polityki rządu, jak i możliwości działania prezydenta Dudy.
Stanisław Michalkiewicz
Czyli – "Nie buduje się lub wspiera koncepcji raju na ziemi" – Roman Rybarski
Prof. Roman Rybarski był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli ruchu narodowego, którego spostrzeżenia do dziś zachwycają przenikliwością.
Był zdecydowanym zwolennikiem leseferyzmu. Głosił konieczność stałości prawa gospodarczego i niskich podatków oraz uszanowania własności prywatnej. Akcentował szkodliwość przymusowych ubezpieczeń społecznych, monopoli i koncesji. Za jedyną dopuszczalną formę wspierania gospodarki przez państwo uznawał zamówienia wojskowe. Był także przeciwnikiem zaciągania przez państwo długów.
Tych kilka prostych postulatów niestety nie znajduje posłuchu wśród rządzących – pisał Adam Łącki w artykule pt. "Geniusz myśli Rybarskiego"*.
W ubiegłym tygodniu pisałem o tym, kto za co ma geopolityczne anse, dzisiaj można te anse oglądać na żywo w telewizorach.
Tak czy owak, Władimir Putin uczynił kolejny ruch na globalnej szachownicy i wojna w małej Syrii staje się frontem kontestującym amerykańską hegemonię.
Kogo tam mamy... Jest Rosja, są Chiny (żydowski portal uważany za powiązany z służbami – czyli służący do sterowanych przecieków i dezinformacji – Debka, powiadomił o chińskim lotniskowcu, który po przejściu Kanału Sueskiego skierował się do rosyjskiej bazy w Tartus. Ponoć chińskie samoloty mają przylecieć z Chin w listopadzie przez przestrzeń powietrzną Iranu i Iraku). Jest już tam Iran, wszedł niedawno... Irak, który ku zaskoczeniu wujów dobra rada z Waszyngtonu poinformował, że jego wojska będą współpracować z Syrią, Iranem i Rosją w walce przeciwko Państwu Islamskiemu.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Globalne wypadki, których skutki od czasu do czasu obserwujemy na naszych podwórkach, mają to do siebie, że często pozostają ukryte i nikt ich tak "kawa na ławę" nie opisuje. Możemy się tylko domyślać.
Jednym z takich projektów, o którym przebąkuje się to tu, to tam, jest przebudowa Bliskiego Wschodu. Ma ona w dużej mierze dotyczyć Izraela, ponieważ w dotychczasowym kształcie jest to państwo małe, niesamowystarczalne, o trudnych do obrony granicach, ponadto pozbawione dostępu do bogactw (choć ostatnio poszczęściło się z gazem pod dnem Morza Śródziemnego). Izrael zagrożony jest nie tylko przez niemiłych sąsiadów, nieuznających światowego prymatu syjonistów, ale również przez bombę demograficzną, tak u siebie, jak i wszędzie dookoła – gdzie wrogowie Izraela rozmnażają się zdecydowanie szybciej niż Żydzi. Dotyczy to nie tylko Egiptu, Syrii, ale również stłoczonej w granicach państwa żydowskiego Strefy Gazy czy Zachodniego Brzegu Jordanu, gdzie posiadanie licznej gromadki dzieci traktowane jest jako patriotyczny obowiązek.
Kiedy więc starsi i mądrzejsi postanowili przebudować wrogą Tel Awiwowi Syrię, by wprowadzić ją na drogę demokracji i postępu, wydawało się, że wszystko pójdzie utartym libijskim torem.
Już były przygotowane rezolucje w sprawie strefy bez lotów, co pozwoliłoby samolotom NATO i spółki zniszczyć lotnictwo Asada i bombardować kogo trzeba; już węszono w powietrzu nielegalne gazy bojowe i projektowano trybunały dla paputczików asadowego reżimu… A tu tymczasem cały plan wykopyrtnął się na nodze podłożonej przez wrednego Putina. Ten wysłał do Tartusu swoje okręty, poparł legalne władze syryjskie w ONZ, a następnie – jak plotka niesie – pokazał, że nie żartuje, kiedy okręty jego floty zestrzeliły dwa pociski manewrujące cruise zmierzające nad taflą Morza Śródziemnego ku syryjskim plażom. To wywołało konsternację, ponieważ uważano, że Moskwa zachowa się tak jak w przypadku Libii, czyli ograniczy do pomrukiwania.
Postanowiono poważnie zareagować i zająć Putina awanturą bliżej domu, za wpakowane odpowiednie pieniądze w "opozycję demokratyczną" na Ukrainie fundując Majdan, i zagrożono przystąpieniem Ukrainy do zachodnich (amerykańskich) struktur militarnych, a co tym samym podsunęłoby Rosjanom pod okno różne wynalazki, a w perspektywie, groziło odebraniem dostępu do baz na Krymie. Putin nie nosi jednak krótkich spodenek i przebił stawkę; i nie dość, że zrobił problem Ukrainie i Zachodowi za sprawą donbaskiej rewolty, to jeszcze zaanektował Krym, dzięki czemu skonsolidował poparcie wewnętrzne dla swego rządu i oddalił groźbę majdanu tudzież "kolorowych rewolucji". Papierkiem lakmusowym tego ostatniego były niezbyt mnogie tłumy na pogrzebie zamordowanego "demokraty" Niemcowa, co pozwalało oszacować ferment antyputinowy i jego potencjał. Wskaźniki poparcia Putina po aneksji Krymu wzrosły z 60 proc. do 80 proc., czemu – znając sytuację – trudno się dziwić. Można więc śmiało założyć, że mimo różnych zagrywek, jak próba przylepienia Rosjanom strącenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, szef Kremla z wdziękiem ograł swych partnerów zachodnich, podbijając stawkę przy innych stolikach – zwłaszcza w nadchodzącej konfrontacji z Chinami.
To właśnie przygotowywanie pozycji USA do tego starcia ma niebagatelny wpływ na to, co widzimy na Bliskim Wschodzie, gdzie USA, wbrew Izraelowi, dogadały się z Iranem, do tej pory grającym na Chiny i Rosję. To zaangażowanie Rosji w walkę z Państwem Islamskim i – jak ich określa Zachód – umiarkowanymi rebeliantami antyasadowymi powoduje, że bez Rosji nie da się dzisiaj mówić o nowym bliskowschodnim ładzie, i stąd nagła wizyta Bibi Netanjahu na Kremlu.
Można się bowiem domyślać, że Izrael uzyskał jakieś obietnice za zgodę na zakończenie izolacji Iranu (a co za tym idzie dozbrojenie) i te obietnice mogą się realizować właśnie kosztem Syrii; jak to niedawno powiedział jeden z amerykańskich generałów, nie ma mowy o powrocie do sytuacji sprzed wybuchu syryjskiej "wojny domowej". Było, minęło.
Nastąpiło więc znaczące podbicie stawki, co oczywiście, z jednej strony, niesie możliwość wybuchu szerszego konfliktu, z drugiej jednak, przybliża możliwość końca wojny. Służyć temu może również masowa emigracja uciekinierów syryjskich (i nie tylko) do Europy, no bo właśnie rozładowuje ona nieco blisko-wschodnią bombę demograficzną – uciekają przede wszystkim młodzi mężczyźni, którzy zaraz sprowadzą swoje kobiety.
Dla kierowników systemu korzyści tego exodusu są oczywiste i wielorakie. Oprócz opróżnienia newralgicznych terenów Bliskiego Wschodu, migracja zasila Europę nową krwią, rozbija jej dotychczasowy narodowy charakter, pozwala w większym stopniu na realizację polityki multikulti; słowem przybliża kontynent do globalnego ideału, dodatkowo powodując – jak to właśnie widzimy – większą integrację europejskiego superpaństwa i dalszą erozję suwerenności politycznej państw narodowych. Nic tylko zacierać ręce.
Ponadto – co też nie jest bez znaczenia – tak wielka fala uchodźców poddanych procesowi obróbki imigracyjnej pozwala na lepszą penetrację wywiadów, a być może skaperowanie po przeszkoleniu jakiejś bliskowschodniej armijki do walk "o wyzwolenie", czytaj: o cele Zachodu czy Izraela.
Jak wiadomo, trzeba najpierw kopnąć w klocki, by móc je potem na nowo jeszcze ładniej poukładać. A że giną ludzie… Cóż, jak to kiedyś ktoś ładnie powiedział, ludzie i tak muszą umrzeć. W samej Europie w wypadkach drogowych ginie ok. 30 tys. osób rocznie… A więc jeśli umierają w "słusznej sprawie" budowy Nowego Porządku Świata, to nawet mają w tym jakąś zasługę… No, nie?
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Do moich codziennych miłych obowiązków należy odprowadzanie/odwożenie młodszej córki szóstoklasistki do szkoły. Ponieważ starsza latorośl zaanektowała auto i z nami nie mieszka, dojazd uwskuteczniamy tramwajami.
"Take TTC – it's better way!" Przejażdżka odbywa się po Lake Shore Blvd. West. Od Long Branch "street cars" jadą środkiem ulicy i aby do nich wsiąść, trzeba przemierzyć bohatersko pół jezdni. Gdy tramwaj dojeżdża do przystanku, to kolejno zwalnia, staje i otwiera drzwi. Droga wolna? Niestety nie. Między schodzącymi z chodnika i wysiadającymi pasażerami przelatują – gaz do dechy – samochody. Istne rakiety. Żeby jeszcze przemknąć, żeby nie musieć się zatrzymać. A jeśli światło się zmienia na żółte, to dopiero ulica staje się torem wyścigowym.
Niemcom często mówię, jak ich dzieci mają dobrze w szkole, że mają taką łatwą pisownię. U nas, w Polsce, dzieci mają bardzo trudno, a będąc dorosłymi, czasem zastanawiamy się, jak napisać dany wyraz.
Dwa rodzaje u i piszę im nasze u i ó. Potem ż i rz. Potem litera ł, jak łyżwa. O, już mi się zimno zrobiło. Jak oni to ł śmiesznie wymawiają. Przypomniało mi się, że daliśmy do komisu dwa lata temu łyżwy i do tej pory ich nie sprzedano. Sport na pewno idzie na bok, jeśli od dziecka ludzie siedzą teraz przy komputerze.
Polska z dołka może już nie wyjść. A gdzie drogi do normalności? Cz. 2
Napisane przez Ryszard SzkopowskiW dyskusji nad poprzednim artykułem pt. "A gdzie drogi do normalności?" /1/, głos zabrało tylko paru uczestników.
Jeden z nich wniósł pomysł wprowadzenia minimum wiekowego (30 lat) dla kandydatów do administracji państwowej, który wydaje się być pomysłem bardzo sensownym. Inny uczestnik dyskusji zareagował niemal alergicznie na zaproponowany przeze mnie trzypokoleniowy "czyściec" dla osób innych narodowości, uznając ten pomysł za zbyt liberalny, zwłaszcza w stosunku do jednej nacji, i proponował bardzo radykalne restrykcje.
Europa nie chce okazywać solidarności wobec uchodźców? Europa boczy się na siebie, a kryzys rysuje ostre linie podziału? Ależ bzdury. Kryzys nie rysuje linii. Żadnych linii, żaden kryzys. Nigdzie i nigdy.
Ludzie owszem. Ludzie i linie rysują, i zasieki stawiają, i wznoszą mury. Wystarczy, że znajdują po temu dostatecznie uzasadnione powody. Jak by to ująć: nie ma dymu bez ognia, a skutku bez przyczyny. No chyba że nad Wisłą. Nad Wisłą co prawda mamy tak samo jak wszędzie, zawsze za to o wiele bardziej. Przykładowo: gdzie jeszcze brak śniegu nie przeszkadza bez opamiętania mnożyć się rozmaitym bałwankom i bałwanom?
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…