Głos ze Lwowa: Jak można przekręcić dwa słowa i zrobić aferę międzynarodową?
Napisane przez Maria PyżCzy wiecie, drodzy czytelnicy, że podano moją osobę do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy za domniemane podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym? Także niektórzy ukraińscy działacze obawiają się, że zagrażam integralnej całości państwa ukraińskiego. Moja twarz już jest rozpoznawalna we Lwowie, bo wszystkie lwowskie media opisały wniosek niejakiego działacza Olega Radyka, co nie słuchając tego, o czym mówiłam, stwierdził, że powiedziałam, „że Lwów był, jest i będzie polski”.
Oleg Radyk znany jest we Lwowie głównie z pogromów rosyjskich banków i sklepów. Jest przewodniczącym organizacji „Bojkot ekonomiczny” i nie znalazł innego sposobu na wypromowanie swojej sylwetki, niż pomówienie na mój temat. Ale jak stwierdzili moi przyjaciele, którzy są dziennikarzami ukraińskimi, ktoś pracuje na czyjeś zamówienie.
Dorobiłem się na Białorusi szesnastoletniego Antoniego, trzynastoletniej Renaty i z tym „bagażem” ruszyłem najpierw do Pragi. Podróż sleepingiem z Warszawy wcale nie taka droga, jak się kupi bilety parę dni naprzód, a hotel 20 minut tramwajem od placu Wacława za 60 dolarów noc.
Nauczeni doświadczeniem z Szanghaju, wzięliśmy pierwszego dnia tour po mieście. Pierwsza jego część to przeciętne domy i gdzieniegdzie jakiś ładny kościół.
Wreszcie ruszyliśmy na Hradczany, które są sporą górą. Tam jest zamek, gdzie rezyduje prezydent, oraz kilka muzeów, katedra oraz „złota uliczka”, gdzie dawniej mieli swe warsztaty alchemicy, którzy chcieli „jakoś” stworzyć złoto, a dziś mieszkają artyści.
Wprawdzie tegoroczny sierpień specjalnie upalny nie jest, przeciwnie – wygląda na to, że deszcz leje częściej niż w lipcu, co podobno nawet zagraża żniwom, aż łza kręci się w oku, bo zaraz przypominają się czasy pierwszej komuny, kiedy to nasz nieszczęśliwy kraj regularnie nawiedzały dwie klęski i cztery kataklizmy: klęska urodzaju i klęska nieurodzaju, a w charakterze kataklizmów – wiosna, lato, jesień i zima, z którymi bohatersko walczył PZPR Naszej Partii – więc chociaż łza się kręci, to z drugiej strony, niepodobna nie zauważyć, że mamy tak zwane „letnie kanikuły”, a w czasie letnich kanikuł (ja oczywiście wiem, że kanikuły to dlatego, że Słońce jest w gwiazdozbiorze Psa, czyli Canisa, o czym przypomina słynny wierszyk: „idę sobie przez ulicę, Canis na mnie szczeka, ja Canisa w łeb lapisem, a Canis ucieka”) – więc w czasie letnich kanikuł nie zaszkodzi mieć pod ręką coś chłodzącego.
W rozczłonkowanym środowisku prawicowym i narodowym Polski pojawił się kilka miesięcy temu p. Aleksander Jabłonowski – aktor z zawodu, a uliczny komentator z zamiłowania – uczestniczący w imprezach patriotycznych i często zagadywany przez niszowych dziennikarzy. Pan Jabłonowski – ponoć w dowodzie ma napisane Wojciech Olszański – na ulicy „mówi Grzegorzem Braunem”, a robi to bardzo sugestywnie i skutecznie m.in. dlatego, że paraduje w egzotycznej bluzie mundurowej z polskimi insygniami i naszywkami Związku Jaszczurczego – wojskowej organizacji endeckiej, która istniała przez kilka lat okupacji niemieckiej, a nazwą nawiązywała do XIV-wiecznej organizacji szlachty pruskiej przeciwko Krzyżakom.
Niestety, jak w wielu innych przypadkach polskiej debaty, zamiast odnosić się do tego, co p. Olszański vel Jabłonowski mówi, atakuje się go ad personam, wypominając a to, że aktor, a to, że nie wiadomo skąd się wziął, a to, że ruski agent, bo krytykuje Amerykanów, a o Putinie nie wspomina itd. Można by z tego odnieść wrażenie, że p. Jabłonowski mówi samą prawdę, bo według podręczników erystyki, argumenty osobiste należą do środków ostatniej szansy, kiedy te merytoryczne zawodzą.
Po prostu, gdy brakuje słów i nie wiemy, co powiedzieć, rzucamy beznadziejnie: „jesteś głupi i masz wszy jak ruskie czołgi”.
Kiszące się we własnym sosie, niedofinansowane, rachityczne środowisko narodowe, zamiast budować swą organizacyjną siłę, jałowo debatuje nad tym, czy obywatel X ma prawo do furażerki i czy może ktoś wraży szepce mu do ucha.
A tymczasem pan Olszański vel Jabłonowski pokazuje nam, jak robić wizerunkowo dobrą propagandę przy pomocy „partyzanckich” środków i bez dostępu do medialnych tub.
Zamiast się od niego uczyć, koledzy po prawej stronie usiłują go wdeptać w glebę. Jako aktor z zawodu, p. Jabłonowski panuje nad słowem (każdy polityk czy osoba publiczna powinna się tego uczyć), a do tego wizerunkowo wzbudza ciekawość. A wizerunek to w debacie publicznej połowa sukcesu, o czym wiedzą wszyscy magicy. Niestety, nawet najświętsza prawda sama się nie obroni, jeśli skutecznie nie będziemy jej bronić.
Pan Jabłonowski przedstawia się więc jako członek Związku Jaszczurczego, a tu nikt o takiej organizacji nawet nie słyszał. No i na tym już polega jego sukces, że żeśmy teraz usłyszeli, zainteresowali się, przez co Związek Jaszczurczy wychylił głowę z informacyjnego niebytu i iluś tam młodych ludzi wrzuciło nazwę w Googla. Można gratulować, a tu rozgarnięci ludzie krytykują Jabłonowskiego za „nieznajomość historii”.
Zamiast uczyć siebie nawzajem i wszystkich dookoła krytycznego myślenia, koncentrują się na samej postaci. A przecież Aleksander Jabłonowski jest słupem ogłoszeniowym, migającym neonowym światełkiem dla przyciągnięcia uwagi; jest billboardem, który z uwagi na krzykliwą formę jest wiele skuteczniejszy od bąkających cichym głosem i wizerunkowo żadnych kolegów z niszowych klubów politycznych. Jego przykład pokazuje, jak niewielkimi środkami dobrze nagłaśniać przekaz.
Podobnie skuteczną metodą byłoby na przykład znalezienie inteligentnej, zjawiskowej panienki, rozmiękczającej nogami po pachy męskie mózgi, i włożenie w nią atrakcyjnego konserwatywnego, tradycyjnego przekazu np. antyaborcyjnego czy obrony wartości rodzinnych – w rodzaju, „seks najlepszy tylko w stabilnym małżeństwie”. Ot, przykład pierwszy z brzegu.
Przekonywanie przekonanych nie ma sensu, dlatego właśnie ważna jest oprawa, ważny jest język ciała, to w co ubieramy nasze słowa. Organizowanie spotkań „z ciekawym człowiekiem” to jedno, bo od czegoś trzeba zacząć, a wyjście do ludzi to drugie. Dlatego ważne jest stworzenie mody, sposobu noszenia się, by przełamać dyktat „stylistyki” dużych korporacyjnych ośrodków medialnych; chodzi o to, by młodzi ludzie kontestowali zastany porządek naszymi hasłami, a nie tymi, które podsuwa im liberalny ściek Wojewódzkich i Owsiaków.
To można robić bez wielkich pieniędzy. Wystarczy wizerunkowo uderzyć w kanony propagandy przeciwnika, który narodowców, prawicę, konserwatystów ustawia pod ścianą za plakatami krostowatych, wymoczków o piskliwym głosie lub łysych tępaków wybąkujących niegramotnie okraszone bluzgami klisze, które liberal propaganda dawno już rozstrzelała.
Wystarczy naszego przeciwnika zwizualizować jakimiś strasznymi chłopobabami, wepchnąć w nerwowe podrygi, doprowadzić do płytkiego oddychania i zaplucia ze „słusznego oburzenia”; wyśmiać, gdy plecie trzy po trzy i pętli się w samozaprzeczeniach.
To są rzeczy proste, uczy się tego na kursach, są do tego książki. Skutecznie można działać w każdej sytuacji, nawet przy niedostatku środków. Rzeczywistość sama się nie zmieni, trzeba nad nią pracować. Mamy w Republice multum internetowych telewizorni wrzucających produkcję na youtuba czy facebooka. Ich łączna oglądalność jest coraz większa. Sukces p. Jabłonowskiego pokazuje, jak można zainteresować większość z nich. A zainteresowanie osobą pozwala na włączenie silnego przekazu.
Sami zaś uczmy siebie i dzieci czytać propagandę, konfrontować myśli, brać pod włos opinie wrzucane jako aksjomaty, korzystać z wielu źródeł. Również tych, które manipulują. Propagandę robi się w ten sposób, że bierzemy kilo prawdy, dwa kilo bzdur i trzy kilo kłamstw, a następnie mieszamy przez pięć minut. Oznacza to, że są w niej również fakty. Nauczmy się je wyławiać i samemu oceniać. Wówczas nawet oglądanie rosyjskiej telewizji RT czy amerykańskiej CNN nikomu nie zaszkodzi. Trzeba tylko pamiętać, że „telewizja kłamie”, czy też nie mówi całej prawdy. Ale już samo porównanie tego, jak mówi RT, a jak CNN, daje do myślenia…
A pan Aleksander Jabłonowski? Cóż, wypada pogratulować pomysłu i umiejętności wykonania. świetna oprawa całkiem niegłupiego przekazu.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Dzisiaj byłam z wizytą u Państwa O...
Nigdy jej nie zapomnę, a to z wielu powodów. Wstałam o świcie, niewyspana i niewypoczęta. Mój „kocurek” nie dawał mi spać już od czwartej rano. Pukał mnie po głowie łapką i jak zwykle, domagał się głaskania.
Czasami tak sobie myślę, że faceci mają w swoim zachowaniu wiele cech podobnych do kotów. Jedzą, śpią i oczekują pieszczot. Jedyna różnica jest taka, że koty nie wiedzą, jak obsługiwać pilota telewizyjnego. Ta uwaga jest tylko tak na marginesie.
Looking at the annual rankings of Polish universities and colleges (2)
Napisane przez Mark WegierskiI personally remember some very pleasant college-level studies on Polish Ethnography that I had attended in the summer of 1975 in Poland, in Kielce (in south-central Poland). Since I was highly fluent in Polish and quite bright for my age, I was able to meaningfully take part in the activities though being only in my mid-teens at the time. These types of initiatives were part of Edward Gierek’s huge outreach to Polonia -- that is, communities of persons of Polish descent living abroad.
There was an especially intensive effort towards American and Canadian Polonia. This coincided with a brief “ethnic studies” movement in America and Canada at the time – when, for the first and probably last time, so-called “white ethnics” like Polish-Americans were somewhat popular. One remembers that 1970s television series, Banacek, with a suave Polish detective – although it was marred by little research into actual Polish matters. (The name Banacek, for example, is typically Czech, not Polish.) There was also the iconic figure of Bobby Vinton, one of whose hit songs included major passages in Polish. The American television mini-series Roots was also referred to as representing a search for rootedness which Polish-Americans should also undertake, in respect of their Polish origins. Although there was obviously a “hidden agenda” behind the Gierek outreach, it was something that (as far as I can see) has actually never been matched – I refer of course as far as its positive aspects -- in the post-1989 period. I also note the major emphasis that was put on folk- and peasant-culture and native Slavic elements in Poland at that time – for example in widely-circulated art.
Wyjdą „breksity” czy nie wyjdą? A jeżeli tak, to kiedy? Nic nie jest jeszcze na sto procent zaklepane. Bo co ze Szkocją, Belfastem? Oni nie chcą opuszczać UE (i mają rację).
Wejdą czy nie wejdą – to było też popularne pytanie, które dręczyło nie tylko aktywnych działaczy „Solidarności”, ale także większość obywateli PRL-u w latach 1980–81. Chodziło oczywiście wtedy o doktrynę Breżniewa i udzielenie bratniej pomocy krajom obozu pokoju i socjalizmu (czyt. półkoloniom). Niektórzy mówili, że Ruskie wchodzić nie muszą, bo już u nas w swoich bazach jak najbardziej są. Np. w legnickich knajpach stanowili pół na pół – konsumentów z tubylcami. Kiedy tam czasem na kielicha wpadłem i aby się posilić, to słychać było wkoło ich śpiewną mowę, tym bardziej że Polacy legniczanie byli w większości Kresowianami i nie było problemu ze wzajemnym rozumieniem się. W końcu jednak nie tylko nie weszli, ale sobie wyszli. Gorbaczow zaczął popuszczać i ustrojstwo się w szwach rozeszło. Wiadomo bowiem, że reżimy nie upadają wtedy, kiedy są bezwzględne i okrutne, ale kiedy próbują łagodzić nieco swoje rządy.
Od pogańsko-rzymskiego zwyczaju dzieciobójstwa do kanadyjskiego „prawa” do tzw. aborcji – Mary Wagner i inni eksperci w sprawach ochrony życia w Kitchener
Napisane przez dr Andrzej CarukWyobraźmy sobie, że przedszkolne grupy dzieci mają być zaatakowane przez terrorystów. Dzieci mają być zabite.
Nie jest to tak odległe, bo już teraz prawie regularnie dochodzi do śmiertelnych ataków terrorystycznych, terrorystów nazywanych „uchodźcami”, w Belgii, Francji czy w Niemczech.
Jak zmobilizować siebie i innych, by zapobiec takim atakom przeciwko tym dzieciom? To było przejmujące, dramatyczne pytanie zadane przez Mary Wagner, bohaterską obrończynię życia, na spotkaniu obrońców życia połączonym z pokazem filmu pt. „Nie o Mary Wagner” w Kitchener w Ontario 20 lipca 2016 roku.
Niebo różowe, wieczór już letni, godzina 21. Syn je kawałki indyka, który jest na jutro na obiad, ale jemu specjalnie i tylko jemu odkroiłam najlepsze kawałeczki, dałam na talerzyku.
Jestem w Polsce.
Bolało mnie dziąsło za ostatnim zębem. Myślałam, że to niemożliwe, żeby mi tam rósł ząb mądrości, bo ten ostatni ząb to jest właśnie ząb mądrości, o ile pamiętam. Płukałam to szałwią i nic. Popłukałam więc płynem, który kupuję w Niemczech i nazwę ma od choroby paradontozy. Na końcu ma literkę x w swojej nazwie. Do Polski, do dużej sieci sklepów rossm… w skrócie, weszła pasta do zębów z kwiatkiem, ale płynu nie ma jeszcze. Kupuję go więc w Niemczech. Kwiatuszek jest różowy, w środku ciemnoróżowe kółeczko i jeden listek. Zielony. I dzisiaj rano zauważyłam, że mnie już tam nie boli, że minęło. Cieszę się, bo do dentysty nie lubię chodzić i dentysta dużo kosztuje. Zaraz by sobie coś znalazł w ostatnim zębie z tej strony i… lepiej nie pisać dalej.
Zagadki teologiczno-bezpieczniackie
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczNie ma rady; ten fenomen trzeba będzie – jak radzi poeta – „rozebrać z uwagą”. Mam oczywiście na myśli byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Bronisława Komorowskiego – czy ma on zdolności profetyczne, czy też jest dopuszczony do konfidencji nie tylko przez Wojskowe Służby Informacyjne, których już „nie ma”, ale również przez obóz płomiennych szermierzy patriotyzmu, skupionych wokół prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Przypomnijmy tylko niektóre deklaracje Bronisława Komorowskiego. Jako marszałek Sejmu w kwietniu 2009 r. zauważył, że „przyjdą wybory prezydenckie, albo prezydent będzie gdzieś leciał i wszystko się zmieni”. Czy to proroctwa go wtedy wspierały, czy to któryś z funkcjonariuszy Wojskowych Służb Informacyjnych, których Bronisław Komorowski był faworytem, po prostu zdradził mu jakieś plany co do ostatecznego rozwiązania problemu prezydentury w naszym nieszczęśliwym kraju?
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…