farolwebad1

A+ A A-
piątek, 15 lipiec 2016 08:44

List z Niemiec: Z podróży do Polski – lipiec 2016

Napisane przez

wandarat1Jadę autobusem, długim, nienowym, prawie wszystkie miejsca zajęte. Siedzę z tyłu, a za nami już tylko mężczyźni. Nie czuję się komfortowo, nie mogę się przesiąść, bo miejsce mi wyznaczono. Patrzę, czy może są wolne miejsca przede mną, ale okazuje się, że nie. Tam, gdzie wydaje się, że miejsce wolne, tam siedzą dzieci
Wracam z roboty w Niemczech. Dzisiaj przyjechała ta nowa, bardzo miła osoba, matka czwórki dzieci. Najmłodsze ma 15 lat – córka. Pojechaliśmy po nią z dziadkiem – ja, pani starsza niemiecka demencyjna i jej mąż, który kierował samochodem. Samochód to automat, ja nie umiem takim jeździć. Ma automatyczną skrzynię biegów. No więc jadę i jeszcze mam pięć godzin jazdy. Ludzie śpią, ja dzisiaj nie zasną. Pilnować trzeba bagażu i pieniędzy, zwłaszcza w Hamburgu. Tam mieliśmy przesiadkę i mówiono w tym poprzednim autobusie, żeby nie rozmawiać z osobami postronnymi.
Przez cały dzień tłumaczyłam, wyjaśniałam wszystko tej nowej. Dobrze było pogadać znowu w języku polskim. Moi sąsiedzi w autobusie się rozpychają. Pani obok już mnie kłuje swoim łokciem, a pan z tyłu położył ramiona, łokcie na moim oparciu, gdzie powinnam mieć głowę. Na tych ramionach ulokował swoją głowę, więc się nawet nie mam jak oprzeć, nie opieram się więc. Co chwila moje siedzenie podskakuje, moje oparcie, bo on się rusza. Też sobie wynalazł sposób spania!
Pani obok już mi opowiedziała swoją smutną historię. Pojechała dwa dni temu do syna, który mieszka w Niemczech. Zawiozła dobre wędliny, jak to babcia. Syn ma mieć następne dziecko. Pierwsze było, gdy był jeszcze niepełnoletni. Syn pije, zrobił się agresywny, za wszelkie krzywdy matkę obwiniał. Szturchnął żonę w ciąży, a pani matka bała się o swoje życie. Widziała nóż na stole i pomyślała, aby się bronić. Nie mogę uwierzyć! Zabiłaby własnego syna? Dostałaby w głowę od niego, gdyby się nie usunęła. Ledwo stamtąd uciekła, pomogła jej synowa. Pomogła jej rzeczy zabrać, gdy syn poszedł wreszcie spać Zapewniała ją, że on się nie obudzi, będzie spał kilka godzin. Pani wraca więc do siebie, druga noc w podróży. Jedzie do Szczecina, gdzie ma swoje mieszkanie. Mąż umarł dawno temu, sama dwoje dzieci chowała. Jedno mieszkanie dała córce. To jej obecne mieszkanie ma być dla syna, po jej śmierci. Jednak po tym, jak on się zachował, przepisze je notarialnie na wnuczkę. Syn i tak by przepił to mieszkanie. Tym bardziej będzie się czuć pokrzywdzony- mówię jej. Poza ty, to nie jest jedyna jej wnuczka.

czwartek, 14 lipiec 2016 23:44

Głos ze Lwowa: Rocznica skazana na niepamięć?

Napisane przez

mariapyz 013 lipca na Jasnej Górze odbył się 22. Zjazd i Pielgrzymka Kresowian. Jak zawsze była to piękna i podniosła uroczystość, którą rozpoczęła Msza św. u stóp Matki Bożej Jasnogórskiej. Homilię wygłosił ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, przypominając wszystkim o wydarzeniach, które miały miejsce pod czas II wojny światowej.
Wśród uczestników i gości spotkałam wielu przyjaciół i znajomych, m.in. Marię Mirecką -Loryś, Krystynę Markut z Florydy, Lucynę Kulińską, Marcina Hałasia, prezesów wielu Towarzystw Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich z różnych miast w Polsce oraz ogromną liczbę kumpli. Z koncertem wystąpił chór dziecięcy „Krakowskie Promyki”, a dzieci z tego chóru zakończyły Mszę świętą, śpiewając naszą ukochaną pieśń „Łyczakowska Madonno”. Danuta i Jan Skalscy, prezes i rzecznik Światowego Kongresu Kresowian, jak zawsze stanęli na wysokości zadania. Poczty sztandarowe poprowadził 95-letni pułkownik Zdzisław Bernard Skarbek, który przyjechał z Australii, z miejscowości Canberra, to wszystko robiło ogromne wrażenie. Gdy już pułkownik dowiedział się, że poczet Strzelców, który prowadził, przyjechał ze Lwowa, w rozmowie prywatnej rzekł, że w pierwszym momencie – zaniemówił. Nie spodziewał się, że spotka go w życiu taki zaszczyt.

czwartek, 14 lipiec 2016 23:42

Widnokręgi: Tam, gdzie Kresów kres

Napisane przez

ligeza„Kresy Rzeczypospolitej? Kresy to Lwów. I jeszcze Wilno” – orzekają ludzie zbudowani z telewizorów. „Ukraina i Litwa” – dodają, albowiem Białoruś dla takich nie istnieje.

Na szczęście między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca mamy również paru bystrzaków. Tym rodzice przekazali, co pozwoliliśmy sobie ukraść, zatem wyliczają sprawnie: Nowogródek, Brześć, Łuck, Tarnopol, Stanisławów. Rzecz w tym, że i na to można się krzywić, wołając: jakże niewiele wiecie o Rzeczypospolitej, jak mało.
Historię prawdziwą Rzeczypospolitej, widzianą w kontekście Kresów, datować należy od roku 1385, od unii polsko-litewskiej w Krewie, przy czym jedną z przesłanek powstania federacji była konieczność powstrzymania tendencji ekspansjonistycznych Zakonu Krzyżackiego, a drugą – chęć utarcia nosa książętom ruskim, odrzucającym zwierzchność Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego lennem w tamtych czasach pozostawały formalnie, i coraz częściej organizującym łupieżcze wyprawy na zachód.

KALENDARIUM KRESOWE

Następnie doczekaliśmy unii: wileńsko-radomskiej (1401), horodelskiej (1413) oraz grodzieńskiej (1432). Potwierdzeniem unii personalnej było również ofiarowanie korony polskiej Kazimierzowi IV Jagiellończykowi (1447). Pół wieku później, w roku 1494, po przegranej wojnie, Wielkie Księstwo Litewskie oddało Moskwie grody, takie jak Psków, Twer i Riazań. Co trzeba zaznaczyć: nie doczekawszy wsparcia zbrojnego ze strony Korony. Dziewięć lat później Wielkie Księstwo Moskiewskie poszło za ciosem, wypędzając Litwę z Siewierszczyzny. Tym samym Tropiec, Kursk i Homel przeszły we władanie Kremla. Dwie dekady później padł także Smoleńsk (1522).


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

piątek, 15 lipiec 2016 03:40

Ost front: Rocznica

Napisane przez

pruszynski11 lipca 1943 r. w bodaj 56 miejscowościach ukraińscy rezuni wpadli o jednej porze do kościołów katolickich i mordowali tam zgromadzonych.
Była to akcja ZORGANIZOWANA i rozpoczęła mordy okrutne, które pociągnęły z 200 000 ofiar polskich i do 20 000 ofiar ukraińskich, tych co mordować Polaków nie chcieli.
Kresowiacy od lat stają pod Sejmem i wołają o uczczenie USTAWą tych mordów, i równo PiS i PO temu się opierają na skutek nacisków ukraińskich.
Pogrobowcy rezunów nie rozumieją jednak, że gdyby stanął pomnik ofiar w Warszawie i ustawa była uchwalona, toby skończyło się sypanie soli w polskie rany.
Ostatecznie Senat podjął uchwałę o rzezi wołyńskiej, a Kresowiacy spotkali się na mszy na placu Trzech Krzyży, a potem pomaszerowali pod tablicę upamiętniającą tą rzeź na Domu Polonii na Krakowskim Przedmieściu, gdzie złożono wieńce, odśpiewano hymn i było do tysiąca osób.

Doradcy Prezydenta
W Klubie Ronina wystąpiło dwoje doradców pana Dudy. Pierwszy był od obronności, który mówił, że w środowiskach kresowych są wpływy Putina, a spotkanie NATO to był wielki sukces Polski.
Dalej, że trzeba z Rosjanami, z jednej strony, pertraktować, ale i pokazywać siłę. Nie uważał jednak, że to samo należy stosować w stosunku do Ukrainy, a nie tylko ich stale „głaskać”.

piątek, 15 lipiec 2016 10:38

Rząd też się stęsknił

Napisane przez

michalkiewiczKiedy prezydent Stanów Zjednoczonych Ryszard Nixon, który na przełomie maja i czerwca 1972 roku bawił z dwudniową wizytą w Warszawie, odjechał z Placu Zwycięstwa, gdzie wmieszał się w tłum wykrzykujący: „Ni-xon! Ni-xon!” - ludzie zaczęli się rozchodzić, żywo komentując niecodzienne wydarzenie. Szedłem za dwiema starszymi paniami i dobiegł mnie strzęp rozmowy: „Czemu się dziwisz? Naród się stęsknił!”
Tym razem nie tyle może „naród”, co koła rządowe musiały stęsknić się za jakimś sukcesem, bo szczytowi NATO w Warszawie towarzyszyła eksplozja propagandy, jakiej nie powstydziłby się nawet Maciej Szczepański. Wszystkich przelicytował „judeochrześcijański” portal „Fronda” delikatną sugestią, że wojskami NATO dowodzi... sam Archanioł Michał. Co prawda dowodzący wojskami NATO w Europie amerykański generał Curtis Scaparotti rzeczywiście na drugie imię ma Michał, ale Archaniołem chyba nie jest, a w każdym razie, nic o tym nie wiemy. Tak czy owak Warszawa stała się „stolicą świata” - co prawda tylko na dwa dni, ale w dzisiejszych czasach nie pora na grymaszenie. Przyczyną tego awansu naszej stolicy był oczywiście przyjazd amerykańskiego prezydenta Baracka Husejna Obamy.

kumorNaród, który nie szanuje własnej przeszłości, nie zasługuje na szacunek. To tak w skrócie.
Poświęcanie pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu, akceptowanie podkładanej cudzej narracji, jakoby była to „wojna domowa” czy jakieś „sąsiedzkie utarczki” – jest po prostu zdradą Polski. Niezależnie od tego, jak ważne sprawy miałyby takie kłamstwa motywować.
Nie da się budować dobrych stosunków Niemiec i Izraela bez prawdy o holokauście; nie da się budować stosunków Polski i Ukrainy bez prawdy o Wołyniu, ponieważ nie chodzi tutaj o potępienie indywidualnych zbrodni i aktów szatańskiego wręcz okrucieństwa, lecz o osądzenie polityków i koncepcji politycznej, która za nimi stała.


Historia nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej jest sama w sobie skomplikowana, wielowątkowa i tragiczna, nie usprawiedliwia to jednak rozkazu wymordowania polskiej ludności cywilnej.
Rzadko przypomina się tło ludobójstwa Polaków na terenach obecnie należących do Ukrainy. Wydawać by się mogło – i jest to wersja, którą zdają się przyjmować nawet niektórzy polscy promotorzy ukraińskich mitów, że oto narastająca nienawiść między Polakami a gnębionymi przez nich od wieków Ukraińcami „wybuchła niekontrolowana” w sytuacji wojennego chaosu. Słowem, że powody były „społeczne i ekonomiczne”.
Ukraińcy chcą przedstawiać Rzeź Wołyńską w kontekście wydumanych i prawdziwych krzywd, jakie mieli im na przestrzeni wieków wyrządzać Polacy.
Po prostu, wzbierało, ropiało, aż wybuchło nienawiścią i krwią niewinnych.
Tak, ludzie są zdolni do zabijania, są w stanie mordować w orgiach krwi, jednak to, co się stało na Wołyniu, było wyrachowaną politycznie zbrodnią. Dlatego ważne jest, by Polacy uzyskali od dzisiejszych pogrobowców Stephana Bandery uznanie tego faktu.

Ukraińcy, którzy początkowo swe nadzieje na niepodległe państwo wiązali z niemiecką kuratelą, zobaczyli, że ofensywa armii hitlerowskiej na wschodzie załamuje się i jest prawdopodobne, iż wojnę wygrają Alianci; Sowieci, ale również Polacy, których armie walczyły na Zachodzie. Ponieważ wówczas jeszcze nikomu nie przychodziło do głowy, że Polska zostanie zdradzona i oddana przez sojuszników Stalinowi jako jedna z największych trofiejnych zdobyczy, politycy OUN uznali, że kwestia ukraińska, o ile stanie podczas negocjacji nowego ładu, będzie zdecydowana przez plebiscyty – podobnie jak to miało miejsce w wielu rejonach Polski po pierwszej wojnie światowej. Dlatego właśnie wtedy, w wojennym zamieszaniu, chcieli przygotować pod nie grunt, przeprowadzając czystkę etniczną.


Jest to ohydne narzędzie polityczne, polegające na sterroryzowaniu ludności, przerażeniu ludzi do tego stopnia, aby uciekli. Dlatego rozpętana fala mordów była tak okrutna. Taka miała być! To było założenie pomysłodawców i politycznych mocodawców ukraińskich siepaczy. Lachów trzeba było rezać tak okrutnie, aby uciekli i nigdy nie wrócili... Tak się stało. Dzisiejsze próby równania tych mordów z podejmowaną przez Polaków samoobroną i akcjami odwetowymi nie uwzględniają realiów. Polacy, zanim zaczęły się napady ukraińskie, nie mieli nic do Ukraińców – no może złość za zachowanie podczas okupacji sowieckiej, kiedy wspólnie z żydowską młodzieżą wydawali ich NKWD. Nie były to jednak pretensje, które popychałyby do mordowania ukraińskich sąsiadów w myśl jakiejś wydumanej odpowiedzialności zbiorowej.
To ukraińska elita polityczna chciała przepędzić – jak to się wówczas mówiło – element polski z tych terenów, by stały się one czysto ukraińskie, co w ówczesnych chorych kalkulacjach mogłoby pomóc w powojennych rozstrzygnięciach, także granicznych.


Cierpienia polskiej ludności Wołynia były niewyobrażalne. To jest niezabliźniona rana, która w polskiej świadomości narodowej krwawi do dzisiaj; ofiary ukraińskich ludobójców wciąż wołają z miejsc kaźni.


Jeśli Polska ma być wolnym krajem, a nie wasalnym kadłubkiem, musi ten krzyk usłyszeć – upamiętnić miejsca kaźni, wydobyć i pochować ofiary zagrzebane w zbiorowych dołach po lasach i ustalić odpowiedzialność polityczną, zbierając wszystkie dokumenty, jakie się z tym wiążą.
Polska w zamian za poparcie udzielane Ukrainie na arenie międzynarodowej i pomoc gospodarczą powinna domagać się od Kijowa współpracy w odnajdywaniu dokumentów i ustalaniu prawdy. Polska powinna również – jak to robią Żydzi w przypadku ofiar holokaustu – zebrać wszystkie relacje o zbrodniach od żyjących świadków i ich rodzin, wybudować okazałe muzeum i na wszelkie możliwe godne sposoby upamiętniać tamte ofiary. Jesteśmy im to winni w imię narodowej solidarności. Bo ta solidarność – jeśli naród ma trwać – obejmuje nie tylko żywych – jesteśmy ją winni również tym, którzy odeszli, trwając w polskości. A Polaków na Wołyniu mordowano za to, że byli takim Polakami, jak my. Nikomu nic złego nie uczynili.
Paradoksalnie prawda o Wołyniu potrzebna też jest wolnej Ukrainie. W przeciwnym razie będzie to państwo budowane na zbrodni założycielskiej i nie wyzwoli się z mentalności grupy przestępczej. Ofiary Wołynia domagają się prawdy. Ich krzyk uniemożliwia prawdziwą ukraińsko-polską przyjaźń. I jeśli zależy nam na budowaniu stabilnej przyszłości, jeśli nie chcemy, by byle spryciarz, byle gadką ponownie rzucił nas sobie do gardeł, to trzeba ofiary ukraińskiego ludobójstwa godnie złożyć do grobu. W przenośni i w rzeczywistości.


Dzisiaj jest to papierek lakmusowy polskości polskiego rządu. Jeśli z warszawskiej perspektywy tego nie widać, jeśli pozwala się polską martyrologię składać na ołtarzu bieżących ruchawek obcych mocarstw, to znaczy, że Polska nie jest wolna i nie rządzą nią wolni Polacy.


Andrzej Kumor


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Ostatnio zmieniany piątek, 15 lipiec 2016 10:04
czwartek, 07 lipiec 2016 21:32

Piłka nożna a sprawiedliwość

Napisane przez

NiemczykJanuszPolska reprezentacja piłkarska zanotowała największy sukces w swej historii mistrzostw Europy w piłce nożnej. Nigdy polskiej reprezentacji nie udało się dojść do ćwierćfinałów rozgrywek. W tym roku mogłaby może i pójść dalej, ale zabrakło wytrzymałości fizycznej, kondycji.
Mieszkałem przez miesiąc w pobliżu Marsylii, gdzie Polacy grali dwa ze swoich meczów, w tym ten ostatni, przegrany z Portugalią. Wygrany mecz z Portugalią pozwoliłby Polakom zagrać w półfinałach mistrzostw.
Mieszkałem tam na przełomie kwietnia i maja. Później mieszkałem dalej na wschód, już w Prowansji. Kiedy Polacy grali swoje mecze, normalna temperatura dnia wynosi 40 stopni, przy czym w leżącej nad morzem Marsylii jest często bardzo parno. Patrzyłem, jak Polacy biegali przez pierwszą połowę po boisku. Dopóki biegali, to mieli w grze przewagę i strzelali gole. Kiedy przychodziła druga połowa, stawali w miejscu i po prostu desperacko się bronili. W tamtym klimacie sprawdzają się albo zespoły z młodszymi zawodnikami, takimi którzy nie mają więcej niż 24 lat, lub z zawodnikami przyzwyczajonymi do wysokich temperatur. W tym wypadku Polacy byli jakby ciut, ciut starsi. Polska reprezentacja miała też krótką ławkę rezerwowych. Najbardziej brakowało wśród nich młodszych zawodników. Jeden Kapustka (19 lat) to za mało, by przeważyć wynik meczu w grze zespołowej. Trzeba takich więcej. Ale polski zespół i tak zaszedł daleko. Dlaczego?

czwartek, 07 lipiec 2016 21:29

Literatury intermedialne

Napisane przez

Mark Wegierski 01Czy w dzisiejszym świecie mogą istnieć literatury „intermedialne” – np. polsko-kanadyjska pisana głównie w języku angielskim?


Czy w dzisiejszym świecie masowej migracji i globalizacji mogą powstawać literatury „intermedialne” – np. literatura polsko-kanadyjska pisana głównie w języku angielskim, choć z duchem polskim? W konsekwencji imigracji do Kanady i procesów asymilacyjnych, większość osób w drugim i dalszych pokoleniach nie zna języka polskiego perfekcyjnie, ale niektóre z nich podejmują w języku angielskim próby pisarskie, które jednak są niekiedy przeszyte tematami polskimi bądź polsko-kanadyjskimi. (Prawdopodobnie okres literatury emigracyjnej pisanej prawie wyłącznie po polsku dobiega końca.) Godne uwagi są zwłaszcza takie próby Apolonii M. Kojder (pamiętnik Marynia Don’t Cry, 1995) (drugi pamiętnik w tej samej książce był napisany przez Barbarę Głogowską); Andrew J. Borkowskiego (zbiór opowiadań Copernicus Avenue, 2011) oraz Agi Maksimowskiej (powieść Giant, 2012). Zbiór Borkowskiego wygrał nagrodę City of Toronto Book Award w roku 2012, a powieść Maksimowskiej była nominowana do tej nagrody w roku 2013. Aleksandra Topolskiego syberyjski pamiętnik Without Vodka, 2000, ukazał się także w języku polskim (2011). Angielski jest oczywistym językiem „partnerskim” dla różnorakich literatur „intermedialnych” (nie tylko tej wywodzącej się z polskich źródeł).
Powstaje pytanie, czy literaturę polsko-kanadyjską pisaną w języku angielskim należy zaliczać do literatury polskiej, czy raczej do kanadyjskiej? Na pewno jest to literatura „intermedialna”.

czwartek, 07 lipiec 2016 21:27

Wiecie, za czym tęsknię?

Napisane przez

mariusz1Witajcie.
Wiecie, za czym tęsknię? Za dawnym życiem bez przesady, bez zawiści, pychy, zazdrości… Kiedyś było inaczej. Mieszkałem na wsi i kiedy byłem dzieckiem, w mej pamięci pozostało jedno, ludzka solidarność. Kiedy zbieraliśmy truskawki lub inne owoce czy warzywa, ludzie z innego pola, którzy skończyli wcześniej zbiory, pomagali sobie nawzajem. Tak było ze wszystkim. Nawet drobne sprawy, jak choćby przepalowanie krowy w inne miejsce do trawy. Cała wioska działała jak jeden żywy organizm…
Nie było zazdrości, pychy, niewdzięczności… Ludzie mieli do siebie wzajemny szacunek, troskę, życzliwość. Kiedy wychodziłem z domu wczesnym wieczorem, na ulicy było mnóstwo ludzi. Po prostu było pięknie. Wielkim szacunkiem i poważaniem cieszyły się osoby starsze, dla wszystkich były one autorytetem. Kiedy dziadek czy babcia opowiadali jakąś historię, to wszystkie dzieci, ile nas było, słuchaliśmy tego z otwartymi buziami. Każde słowo było bezcenne, a każdą opowieścią żyliśmy całymi tygodniami. Nie zapomnę, jak mój ukochany dziadziuś, a był On wielkim zgrywusem, powiedział do mnie i moich rówieśników coś wspaniałego. To był koniec czerwca, bawiliśmy się na podwórku, grając w piłkę, i bardzo hałasowaliśmy. Dziadek leżał na kocu i chciał zasnąć, ale jak w takim hałasie mógł to zrobić? Wtedy przywołał nas wszystkich i powiedział:
„Słuchajcie, jak pójdziecie wszyscy grać w piłkę za stodołę, to pójdę do dyrektora i załatwię wam dwa miesiące wolnego od szkoły i przedszkola. Nie tylko wam, ale wszystkim dzieciom”.

czwartek, 07 lipiec 2016 21:08

Niemiecka wieś i ja – opiekunka polska (2)

Napisane przez

wandarat1Zmieniłam tylko kubek, a już pani starsza demencyjna wypiła tabletki, wcześniej rozpuszczone w wodzie. W poprzednim kubku nie chciała ich wypić.
Dzisiaj wzięłam ją do ogrodu, gdzie rośnie tylko dywan trawy. Oni rano zawsze siedzą bez ruchu. Razem, oboje, on i ona, starsi już ludzie, ale jeszcze młodzi, bo mają po 70 lat.
Jak można tak siedzieć bez ruchu, tak za spokojnie dla mnie... wtedy wydzieram panu starszemu jego żonę. Co ona chce pochodzić, to on każe jej usiąść. Jest przez to gruby, a żona ma demencję. Rzucam poduszkę do niej, aby zniszczyć ten spokój i brak ruchu, bo za oknem też spokój, wieś, ale ani koguta, ani kury, tylko bydło na łąkach wielkich mieszka tam przez całe lato.
Wczoraj miałam telefon, abym pojechała do starszej osoby w Austrii. Ma ona sto lat i całkiem dobrze chodzi. Jednak jestem już tutaj i nie skorzystam z propozycji.
Wzięłam panią do ogrodu, ona jest taka niepewna. Chcę ją ośmielić, więc kręcę się z rozłożonymi na bok rękami, ona się wtedy nawet zaśmieje. Potem odrzucam moje klapki, do góry albo daleko. Chodzę na boso. I dzisiaj spytałam się jej, czy mogę jej zdjąć buty i skarpety. Zgodziła się, ale w trakcie zdejmowania miała opory. Cale życie w butach, w domu i poza domem. Na początku siedziała na fotelu i trzymała nogi na trawie, trochę je podnosząc, jakby ją ta trawa parzyła. Zachęciłam ją i poszłyśmy w trawkę. Szła zdziwiona doznaniami, bo tu trawa, a dalej mech. Była ciekawa chodnika i tam postawiłyśmy nogę i stwierdziłyśmy, że jest ciepły. Wpadłam na chwilę do domu po poduszeczkę, rzucałam ją do góry, potem do niej, potem w nią. Każdy ruch powoduje u niej mały szok, jak na przykład przejeżdżający szybko samochód, gdy idziemy razem po chodniku. Potem siedziałyśmy już tylko i na koniec założyłam jej i skarpety i buty.

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.