Wprawdzie tegoroczny sierpień specjalnie upalny nie jest, przeciwnie – wygląda na to, że deszcz leje częściej niż w lipcu, co podobno nawet zagraża żniwom, aż łza kręci się w oku, bo zaraz przypominają się czasy pierwszej komuny, kiedy to nasz nieszczęśliwy kraj regularnie nawiedzały dwie klęski i cztery kataklizmy: klęska urodzaju i klęska nieurodzaju, a w charakterze kataklizmów – wiosna, lato, jesień i zima, z którymi bohatersko walczył PZPR Naszej Partii – więc chociaż łza się kręci, to z drugiej strony, niepodobna nie zauważyć, że mamy tak zwane „letnie kanikuły”, a w czasie letnich kanikuł (ja oczywiście wiem, że kanikuły to dlatego, że Słońce jest w gwiazdozbiorze Psa, czyli Canisa, o czym przypomina słynny wierszyk: „idę sobie przez ulicę, Canis na mnie szczeka, ja Canisa w łeb lapisem, a Canis ucieka”) – więc w czasie letnich kanikuł nie zaszkodzi mieć pod ręką coś chłodzącego.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!