Nie wiem, ile polskich dzieci z Toronto dojechało na światowe Dni Młodzieży do Krakowa, ale na pewno ci, co byli, mieli wielką frajdę. Podjąłem męską decyzję dopiero w sobotę rano. O dziesiątej byłem w pociągu, a o pierwszej w Krakowie, który był pełen młodych wszelkich odcieni skóry.
Takich tłumów dawno nie widziałem i były to tłumy radosnej młodzieży, wśród której było sporo szczególnie młodych księży i zakonnic. Okazało się, że było ich znacznie więcej w piątek wieczorem; gdy przyszli po Drodze Krzyżowej na Błoniach na Rynku, byli prawie jak śledzie w beczce. Znajomy właściciel sklepu z pamiątkami w Sukiennicach powiedział, że takiej masy kupujących nie miał nigdy.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!