Czytałem komentarze na portalach ukraińskich i chciałbym powiedzieć jedno – wyziera z nich: buta, arogancja, szyderstwo i pogarda w stosunku do Polski i Polaków...
Jakie wynika z nich nastawienie do nas?!
1. Polska to niesamodzielny i podporządkowany kraj przede wszystkim Niemcom i USA, więc nie warto liczyć się z nim, a potrzeba dogadywać się bezpośrednio z Berlinem i Waszyngtonem...
2. Polska to relatywnie mały i biedny kraj, który niewiele może nam zaoferować, więc gospodarczo powinniśmy zwrócić się bezpośrednio do graczy europejskich (Berlin) i globalnych (USA)...
3. Polacy mają do nas pretensje o ludobójstwo i o Kresy, a sami okupują nasze ziemie (Zakerzonie) i nie rozliczyli się ze swoich zbrodni i represji (akcja Wisła, pacyfikacja Cerkwi) na Ukraińcach...
Skąd takie nastawienie!?
Kiedy miałem 17 lat, przeżyłem śmierć kliniczną i było to dla mnie tak frapujące, że bardzo długo nie mogłem o tym mówić ani pisać. Musiałem poświęcić sporo czasu na zdystansowanie się i refleksję nad tym wydarzeniem. Niewielu ludzi doświadczyło takiego stanu i w związku z tym trudno byłoby ich znaleźć, aby się z nimi skonfrontować, przeanalizować z nimi swoje doświadczenia, porównać i przedyskutować. Poza tym nasz język jest nieadekwatny do opisu "życia" po śmierci. Podsumowując moje doświadczenia, mogę przypuszczać, że nasza dusza trwa, bo trudno powiedzieć, że żyje – wiecznie.
Wiele lat temu zimowym wieczorem wracałem z Warszawy do Komorowa kolejką WKD ze szkolną koleżanką Moniką Kaletą (obecnie mieszka w USA) i szarmanckim zwyczajem postanowiłem ją odprowadzić do domu. Za nami ze stacji podążało czterech nastolatków, których znałem z widzenia ze szkoły podstawowej. W połowie drogi nagle zaatakowali mnie z tyłu. Instynktownie zacząłem się bronić pięściami i udało mi się w końcu stanąć plecami do siatki ogrodowej. Spojrzałem im prosto w twarze – spuścili wzrok i odeszli.
Obserwacja stwarza, nazwa wyjaśnia. Prościej: nic nie istnieje i niczego nie wiemy na pewno o czymkolwiek, póki tego czegoś nie obejrzymy i nazwaniem nie nadamy mu kształtu. Dopiero w tym miejscu zaczyna się rozumienie świata i ludzi.
Zapytajcie Hegla, zapytajcie Plancka, zapytajcie Wittgensteina. Schrödingera zapytajcie. Fizyka współczesna jawi się frapująco nie dlatego, że macierz rozebrano na kwanty (co to jest macierz?), że kwanty pijane w rynsztok (no dajcie spokój!), że rynsztok w funkcji wielokrotnie scałkowanej kwadratowo (w jakiej, przepraszam, funkcji?). Współczesna fizyka intryguje, ponieważ nie potrafi obyć się bez filozofii – co we współczesnej fizyce podoba mi się najbardziej.
12 grudnia, we wspomnienie Matki Bożej z Guadalupe (patronki życia) została aresztowana Mary Wagner . Mary weszła do kliniki aborcyjnej w Toronto o godz. 9.10, aby łagodnie sugerować przyszłym matkom, żeby wybrały życie zamiast zabijanie swoich nienarodzonych dzieci w wyniku aborcji. Dziewczynom wręczała jak zwykle róże. O godz. 10 przybyła policja wezwana przez personel kliniki aborcyjnej i wyprowadziła Mary poza teren budynku. Policjanci zostawili Mary , lecz obserwowali ją z ukrycia. Mary Wagner weszła jeszcze raz do kliniki aborcyjnej, aby namawiać kobiety , by nie dokonywały aborcji. Wtedy po raz drugi weszła policja i zakuła ją w kajdanki. Obserwujący całe zajście przyjaciele zdołali zawołać do Mary: „Niech cię Bóg błogosławi a Matka Boża ma w swojej opiece” .
Mary Wagner została odwieziona policyjnym radiowozem na posterunek policji. Wcześniej wzięła udział we Mszy św. przygotowując się do tej konfrontacji ze złem. Po aresztowaniu przebywała całą noc w lokalnym posterunku policji a dziś (13 grudnia 2015) o godz. 10 odbędzie się standardowa rozprawa sądowa w sprawie ustalenia wysokości kaucji za jej wypuszczenie. Mary odmówi wyjścia za kaucją. Wtedy dopiero zostanie przewieziona do więzienia dla kobiet Vanier Center w Milton koło Toronto (gdzie ostatnio przebywała). Dołączy tam do Lindy Gibbons, która była aresztowana 2 września 2015r. i jest wciąż w więzieniu do czasu rozprawy , która wyznaczona jest na 16 stycznia 2016. Zatem Mary i Linda będą przybywać razem w więzieniu w okresie Świąt Bożego Narodzenia.
Mary prosi wszystkich, którzy będą czytać te wiadomości, aby położyć szczególny nacisk na nienarodzone dzieci i ich matki , aby one zmieniły swe serca i wyraziły skruchę. Drodzy przyjaciele i czytelnicy , módlmy się za nasze anioły życia, za Mary i Lindę, aby ich odważne świadectwo przyniosło w Kanadzie owoce w postaci uratowanych istnień ludzkich, uwrażliwionych serc i nawróconych dusz.
http://torontocatholicwitness.blogspot.com/
[Informacja ze strony Toronto Catholic Witness prowadzonej przez Jona Vijinskiego]
Módlmy się za Mary i Lindę i rozpowszechniajmy tę informację.
Źle się dzieje w państwie kanadyjskim… Widać to gołym okiem. Socjaliści/etatyści rządzą w Albercie, socjaliści/etatyści rządzą w Ontario i tacyż sami w Ottawie zawiadują całą konfederacją.
Co w nich jest złego? Brak pragmatyzmu, zideologizowanie, brak doświadczenia i prosto mówiąc, głupota plus lekceważenie potrzeb zwykłych ludzi.
Oczywiście, do tego dochodzą rzeczy, od których żadna administracja nie jest wolna – korupcja, marnotrawstwo i ignorancja.
W Ontario premierka Wynnowa raczy nas supermarnotrawstwem w energetyce – wyrzucono w błoto miliardy dolarów, a następnie sprzedano monopol.
Cudne! Teraz Wynne lata jak kot za spyrką na konferencje "klimatyczne" do Paryża, by debatować, jak tu nam wszystkim wstrzymać oddech, byśmy nie emitowali gazów do atmosfery.
W Albercie tamtejsza lokalna premierka z NDP również ostro zabrała się do walki z klimatami, nakładając nową "taksę klimatyczną" na emisję CO2, i to w prowincji żyjącej z nafty, gazu i steków. Przypomina to podcinanie gałęzi, na której się siedzi.
To powoduje, że mądrzejsi ludzie drapią się po głowie, a kapitał mówi Kanadzie auf wiedersehn. Tymczasem na horyzoncie jasno nie jest. Kanadyjska gospodarka jest surowcowa. To właśnie (plus manewrowanie śp. Jima Flaherty'ego) spowodowało, że uniknęła kryzysu 2008 roku. Wtedy jednak rozpędzona chińska maszyneria pożerała wszystko jak leci, kupując od nas pełnymi garściami, co tylko wykopano i wydobyto z kanadyjskiego gruntu. Przez to udało się ocalić równowagę, podkręcić tani kredyt, podpompować rynek nieruchomości, a co za tym idzie, budownictwa.
Dzisiaj jest inaczej. Surowce w odwrocie, ropa tania jak barszcz. Na dodatek amerykański FED daje do zrozumienia, że będzie podnosił stopę. Jeśli tak się stanie, to nasz dolar albo poleci na łeb, na szyję i będziemy jednak mieli inflację, albo również dostanie procentowego wzmocnienia od banku centralnego i powieje chłodem na rynku "morgidżowym". I tak źle, i tak niedobrze.
Na dodatek chłodem wieje także z geopolitycznych teatrów, co optymizmowi nie sprzyja.
Jednym z typowych efektów tego pogarszania jest fakt, że obecnie główne grupy nacisków, różne związki i "mafie" usiłują wydrzeć z państwowego koszyka, co tam jeszcze zostało; nauczyciele, policjanci, pracownicy sektora publicznego, wszyscy chcą zabezpieczyć się, "zanim się zacznie". Każdy garnie pod siebie. Kosztem nas, szaraczków, grzecznie płacących podatki. Tak więc psucie państwa jest wielopoziomowe, a groźne procesy nakładają się na siebie.
Dobrze byłoby, gdybyśmy zdołali jednak uniknąć równi pochyłej, po której dawno temu zjechała na przykład Argentyna – jeszcze w latach 40. państwo o dobrobycie porównywalnym do kanadyjskiego. Przez pierwsze trzy dekady XX wieku Argentyna wyprzedzała Kanadę i Australię tak pod względem PKB, jak dochodu na głowę. Potem jednak zaczął się ześlizg, którego nie zatrzymała nawet świetna koniunktura II wojny światowej. Upadek spowodowany był m.in tym, że związki zawodowe chciały więcej i państwo wkraczało coraz bardziej w gospodarkę, wielkie podwyżki wynagrodzeń wywołały inflację, deficyty, w konsekwencji utorowały drogę rządom silnej ręki. I tak kawałek po kawałku, ten niezwykle urodzajny i miodem płynący kraj stał się bankrutem. Każde, nawet najbogatsze państwo padnie, jeśli ludzie przyzwyczają się, że dobrobyt jest jak powietrze i nie zależy od pracy.
Kanadyjska konfederacja stoi przed piętrzącymi się kłopotami, tymczasem nowy premier zajmuje się klimatem i ściąganiem syryjskich uchodźców. W trudny czas konieczni są przywódcy z jajem, którzy nie działają pod publiczkę, lecz pod zdrowy rozsądek. Gdy manna leje się z nieba, nie jest ważne, kto rządzi, ale gdy robi się głodno, fakt ten ma olbrzymie znaczenie. My dzisiaj szczęścia nie mamy, rządzeni jesteśmy przez polityków, którzy uważają, że gdy zaczyna brakować pieniędzy, trzeba więcej wycisnąć z ludzi. No bo przecież rząd ma tyle ważnych spraw na głowie, tyle gąb do wykarmienia. Co? Ludzie za mało zarabiają? Nie ma sprawy, podniesiemy minimalne stawki płacy. Nie ma pieniędzy na wypłaty? A co to szkodzi, banki nadal dają kredyty.
Niestety, wszystko co dobre się kończy. Warto się przygotować
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
My, Naród Polski, jesteśmy Wspólnotą ludzi równych wobec prawa, wolnych we własnych sumieniach oraz swobodnych w ubieganiu się o szczęście. Celem zabezpieczenia naszych praw i dążeń, wyłaniamy spośród siebie Prezydenta oraz Przedstawicieli...
Powrót do przyzwoitości prosty jest jak igła, choć znacznie mocniej od igły potrafi nas zranić. Ale niektórzy do przyzwoitości wrócić z PRL-u nie chcą, więc nie wracają. Tacy nigdy nie zaakceptują zmian. Wola narodu? Jaka znowu wola? I cóż jest naród? Dlatego na trzynasty dzień grudnia, na kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, przed domem prezesa Prawa i Sprawiedliwości zwołali manifestację. W obronie demokracji. Ho ho, tak tak, powtórzę: w obronie demokracji. Organizatorzy oczekują, że impreza stanie się "solidną demonstracją tego, że nie ma jednej woli narodu i nie ma jednej partii, która pełni przewodnią rolę. Przyjdźmy i pokażmy też, że patriotyzm ma więcej odcieni niż brunatny". Albowiem nadszedł czas "biernego oporu i obywatelskiego nieposłuszeństwa".
Artykuł pod takim tytułem ukazał się nie tak dawno na lwowskim ukraińskim portalu. Ukraiński historyk Wasyl Rasewycz pisze o historycznej niesprawiedliwości.
Czasami ubolewa nad oddawaniem ukraińskiej szlachty polskiej lub rosyjskiej historii, ale większą część autor poświęca pytaniu – dlaczego dzieci uczą o zdrajcach i wieśniakach? Pierwszy (a może i nie) zdrowy punkt widzenia na pomnik Gonty w Humaniu przemawia do czytelnika logiką, którą Pan Wasyl bardzo dobrze operuje.
Chyba PiS z prezydentem na czele ruszyli nie na właściwe "okopy" PO, jakimi jest Trybunał Konstytucyjny.
Ta instytucja jest nie bardzo aktywna w kraju i nie ma wielkiego autorytetu, a " czystość" jej członków nie jest krystaliczna, więc można było część z nich wykurzyć.
Ważniejsze było i jest ruszenie na media, a tak dano im amunicję do walki z nowymi władzami.
Jeśli PiS nie weźmie się ostro TERAZ za swych prawdziwych wrogów, to albo padnie, albo będzie zmuszony zrobić nowy "stan wojenny".
Chanuka w żydowskim miasteczku
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczNo i jakże tu się nie zgodzić z opinią Stanisława Cata-Mackiewicza, według której Warszawa to "małe żydowskie miasteczko na niemieckim pograniczu"?
Już nawet nie chodzi o to, że iluminacja miasta, jaką pod pretekstem Bożego Narodzenia urządziła pani prezydent Hana Gronkiewicz-Waltz, rozpoczęła się znacznie wcześniej – akurat na żydowskie święto Chanuki, jakie w bieżącym roku rozpoczęło się 7 grudnia – chociaż to też jest charakterystyczne i potwierdzające żydowski, a w każdym razie – coraz bardziej judaizujący się charakter miasta – ale przede wszystkim – sposób toczenia sporów politycznych, coraz częściej upodabniający się do opisanego w "Dziejach Apostolskich" sporu diakona Szczepana z "synagogą Libertynów, Cyrenejczyków i Aleksandryjczyków": "A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem".
Mniej więcej w takim kierunku ewoluuje spór o Trybunał Konstytucyjny i jego salomonowe wyroki. Nie przypomina to w najmniejszym stopniu debat oxfordzkich, ale bo też i sam Trybunał sprawia wrażenie, jakby tracił poczucie rzeczywistości, i jeśli tak dalej pójdzie, to zacznie wydawać wyroki przeciwko trzęsieniom ziemi albo przeciwko lodowcom. Zresztą coraz bardziej staje się widoczne, że ten cały Trybunał, to tylko pretekst, bo tak naprawdę mamy do czynienia ze starannie przygotowaną prowokacją, zatrącającą o zdradę stanu.
Rzecz w tym, że do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, uchwalonej przez Sejm w maju, już po przegranych przez prezydenta Komorowskiego wyborach, a zatwierdzonej przez Senat 25 czerwca, a więc zaledwie w tydzień po międzynarodowej konferencji naukowej "Most", wpisany został rozdział 10, przewidujący możliwość wystąpienia przez marszałka Sejmu do TK z wnioskiem o stwierdzenie "przejściowej niemożności" sprawowania przez prezydenta swego urzędu.
Dopiero na tym tle widać, że odpowiednia obsada Trybunału przez sędziów przewidywalnych jest sprawą najwyższej wagi. Toteż kiedy okazało się, że i Platforma Obywatelska nie wygrała wyborów, polityczni dysponenci tej partii, ci sami, którzy drogą rozmów i bliskich spotkań III stopnia doprowadzili do jej powstania, ci sami, którzy zabronili premieru Donaldu Tusku kandydowania na prezydenta w roku 2010, ci sami, którzy odgrażali się, że w razie wygranej dyspozycyjnego wobec soldateski marszałka Bronisława Komorowskiego otworzą sobie butelkę szampana, tym samym wskazując konfidentom, kto jest w tych wyborach faworytem RAZWIEDUPR-a i na kogo mają razem z rodzinami głosować – nakazali koalicji PO-PSL ekspresowe wybranie nowych sędziów, nawet z pewną nadwyżką. Ponieważ prezydent Duda tych wybrańców nie zaprzysiągł, a Sejm, z inicjatywy PiS, wybrał 5 nowych sędziów, których prezydent Duda zaprzysiągł, okazało się, że pojawiło się straszliwe zagrożenie dla demokracji, któremu kres położyć może, a nawet powinna Unia Europejska. Rzeczywiście w traktacie lizbońskim jest zapisana tzw. klauzula solidarności, zgodnie z którą, w razie zagrożenia demokracji w jakimś kraju członkowskim, Unia może udzielić mu "bratniej pomocy", również wojskowej – oczywiście na jego prośbę. Teoretycznie z prośbą taką powinny zwrócić się władze tego państwa, ale jeśli zagrożenie dla demokracji płynie właśnie od władz, to jasne jest, że ktoś musi je wyręczyć.
Toteż natychmiast powstał Komitet Obrony Demokracji pod formalnym przywództwem niejakiego pana Kijowskiego, ale w tle można dostrzec żydowski Zakon Synów Przymierza chyba in corpore, no i zasłużonych weteranów demokracji ludowej, co to "samego jeszcze znali Stalina".
Kiedy już od reżyserów prowokacji, mającej na celu odwrócenie wyników wyborów prezydenckich i parlamentarnych, by bez przeszkód kontynuować okupację i eksploatację naszego nieszczęśliwego kraju, padnie stosowny rozkaz, to Komitet na pewno nie zawiedzie i wystąpi ze stosowną prośbą, na którą Unia Europejska, a Niemcy w szczególności, nie pozostaną przecież głuche, tym bardziej że 24 stycznia 2014 roku dyspozycyjny prezydent Komorowski podpisał ustawę nr 1066, tworzącą pozory legalności dla udziału formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej.
Pojawiły się też liczne głosy, wskazujące na potrzebę omówienia zagrożeń demokracji w Polsce przez Parlament Europejski, a wtórowały im publikacje w żydowskiej prasie i stacjach telewizyjnych w Ameryce oraz w prasie niemieckiej. Podobno audycja w CNN inspirowana była przez księcia-małżonka naszej Jabłoneczki, czyli byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, najwyraźniej obsługującego teraz inne, jeszcze bardziej wpływowe laski. I kiedy wydawało się, że wszystko jest już postanowione, a uruchomienie procedur w ramach "klauzuli solidarności" jest już tylko kwestią czasu, i to niedługiego, najwyraźniej ktoś włączył hamulec.
Komisarz Janusz Lewandowski, który wcześniej wykazywał jedynie zatroskanie o pozory – żeby mianowicie polscy posłowie w Parlamencie Europejskim pozwolili przelicytować się w trosce o stan demokracji w Polsce parlamentarzystom z innych krajów, teraz zaczął w ogóle powątpiewać w potrzebę takiej debaty, podobnie jak Ryszard Petru, którego podejrzewam, że – podobnie jak cała partia Nowoczesna – został wykreowany przez RAZWIEDUPR gwoli podmianki spłowiałego szyldu PO, nagle przypomniał sobie, że brudy należy prać w domu – i tak dalej. Wreszcie walczący o uzyskanie przywództwa w Platformie Grzegorz Schetyna też wyraził zniesmaczenie próbami umiędzynarodowienia polskiego sporu o inwestyturę – podczas gdy znacznie jednak wolniej kombinujący pan Tomasz Siemoniak jeszcze nieubłaganie stał na odwrotnym stanowisku. Co się stało, kto włączył hamulec?
Tego oczywiście nie wiem, ale wydaje się, iż hamulcowym jest Nasz Najważniejszy Sojusznik. Ponieważ w następstwie powrotu USA do aktywnej polityki w Europie Wschodniej, Polska już na dobre przeszła pod amerykańską kuratelę, Sojusznik uporządkował pod kątem potrzeb swojej polityki tubylczą polityczną scenę, lokując na niej tak zwanych "naszych sukinsynów". Jednych – drogą demokratyczną, a innych – jak RAZWIEDUPR – metodą, że tak powiem, nepotyzmu. Chodzi oczywiście o wspomnianą konferencję "Most", w następstwie której przedstawiciele najważniejszych ubeckich dynastii, których początki tkwią w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej, z rekomendacją i żyrem ubeków z Izraela, złożyli Naszemu Największemu Sojusznikowi ofertę utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego za cenę umożliwienia kontynuowania okupacji kraju. Wojna "o demokrację", jaką RAZWIEDUPR, z wykorzystaniem pełnego potencjału agenturalnego rozpętał, pokazuje, że oferta została przyjęta i wojna tak naprawdę nie toczy się o demokrację, tylko – o inwestyturę. Nasz Najważniejszy Sojusznik umieścił PiS na liście Naszych sukinsynów – bo partii tej nie trzeba będzie szczuć na złego Putina, tylko zrobi to sama, con amore i za darmo. Problem jednak w tym, że PiS oczekuje od Naszego Największego Sojusznika podtrzymywania przynajmniej jakichś pozorów partnerstwa, podczas gdy wobec RAZWIEDUPR-a żadnych pozorów utrzymywać nie trzeba. Wystarczy tylko dać starym albo młodszym kiejkutom jakiś drobny napiwek, ot, np. 15 milionów dolarów, a ci w podskokach zrobią wszystko, co im się każe. Dlatego też Amerykanie wcale się RAZWIEDUPR-em nie brzydzą, bo jako pragmatycy, starają się z sukinsynami politykować po linii najmniejszego oporu, chociaż powierzenie inwestytury PiS-owi z punktu widzenia demokratycznych pozorów wygląda znacznie lepiej.
Ale walka o inwestyturę musi odbywać się w ramach wyznaczonych potrzebami amerykańskiej polityki w Europie Wschodniej. Z tego punktu widzenia próby jej umiędzynarodowienia, które w konsekwencji musiałoby doprowadzić do zewnętrznej interwencji w Polsce, a może nawet – uruchomienia scenariusza rozbiorowego – bo zaangażowanie w ten konflikt lobby żydowskiego w Polsce i poza jej granicami pokazuje, że RAZWIEDUPR mógł złożyć jakieś obietnice w sprawie "roszczeń", których realizacja pozwalałaby uzyskać Żydom w Polsce status szlachty, podobnie jak zaangażowanie po stronie RAZWIEDUPR-a prasy niemieckiej wskazuje na koncesje, jakie nasi okupanci mogli obiecać stronie niemieckiej na tzw. Ziemiach Utraconych – wszystko to mogłyby wystawić na pośmiewisko PAX AMERICANA, no bo jakże – sojuszniczy kraj, który podjął się roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, wśród serdecznych przyjaciół zostaje rozebrany? W takiej sytuacji nawet najgłupszy Ukrainiec, Białorus, Gruzin, czy inny Kaukazczyk, musiałby popaść w głęboką zadumę, czy aby na pewno zaufać Amerykanom. RAZWIEDUPR nie jest wart takiego ryzyka i dlatego Nasz Najważniejszy Sojusznik musiał przypomnieć "naszym sukinsynom": "chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!". Możecie kopać się po kostkach – ale nie wyżej!!! Na takie dictum RAZWIEDUPR musiał zatrąbić do odwrotu, a pan Petru dostał rozkaz, żeby natychmiast zaczął w Brukseli odkręcać, co zostało nakręcone. Demonstracje w obronie demokracji mogą się odbyć, bo ich odwołanie w ostatniej chwili naraziłoby Wielką Nadzieję Naszej Demokracji na dożywotnie ośmieszenie, więc siłą inercji jeszcze się odbędą, ale już nie będą miały dalszego ciągu – aż do odwołania.
Stanisław Michalkiewicz
Można w skrócie powiedzieć, że prócz środowiska z WSI (WSW) polską transformację wygrały dla siebie szeroko rozumiane środowiska "puławskie"; różnej maści stalinięta, które z mocy sowieckiego planu polskiego dostały Warszawę pod but.
Drugie, a często trzecie pokolenie tej plugawej peerelowskiej oligarchii wygodnie przeszło przez instytucje, przywłaszczając co bardziej lukratywne kąski rozdrapywanego państwa. Mówiąc prosto, przyssały się do żłobu.
Dzisiaj, w obliczu zmian, jakie z werwą zaczął wprowadzać PiS, poczuły się niepewnie i piszczą. Środowiska te są od dawna umocowane medialnie u kuzynów za granicą, nie tylko w Izraelu, ale przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych.
Stąd też pierwszy cyngiel, jaki pociągnięto, to amerykańskie media, gdzie Polsce dorobić przaśną gębę jest bajecznie prosto. Potem zaś łatwo jest przez polskie pudła rezonansowe rzucić w Polaków przekazem, że "Zachód znów widzi, jak to nam słoma z butów wychodzi".
Dzisiaj jednak sytuacja jest ciut inna, bo coraz więcej Polaków na takie propagandowe akcje via USA czy RFN jest mniej czułych.
Kuriozalny tekst "Washington Post" jednego z wiodących publicystów Jacksona Diehla to jedna z takich operacji polskiego środowiska "puławskiego". Pozwolę sobie nie omawiać kabaretowych passusów artykułu "Poland's disturbing tilt to the right", szeroko cytowanego przez polskie gadzinówki. Pan Diehl określa tam na przykład Antoniego Macierewicza mianem outspoken antisemite, co ma takie pokrycie w faktach, jak to, że właśnie wylądowali Marsjanie. Tekst wygląda zresztą jak napisany żywcem na podstawie doniesień "Gazety Wyborczej". I jest to właściwy trop.
Otóż Jackson Diehl jest z pochodzenia Żydem aszkenazyjskim, czyli naszym, a jego związki z Polską bynajmniej nie są małe, ponieważ w latach 1982–1992, a więc w okresie jaruzelsko-wałęsowym bywał m.in. szefem warszawskiego biura gazety i miał z tego powodu rozległe kontakty z michnikowo-geremkowo-kuroniową opozycją. A rok temu podczas obchodów Święta Niepodległości w Waszyngtonie, ambasador Polski w USA Ryszard Sznepf (członek reaktywowanej polskiej loży masońskiej Synów Przymierza) wręczył mu Order Zasługi Rzeczpospolitej, przyznany przez prezydenta Komorowskiego.
I tak właśnie "działa prasa", proszę Państwa.
Generalnie rzecz biorąc, historię tworzą ludzie i warto jest mieć dobrze "u"-sytuowanych znajomych. Atak na Antoniego Macierewicza, za rzekomy antysemityzm, można czytać przede wszystkim przez pryzmat zapowiedzi repolonizacji kontraktów zbrojeniowych (prócz pieniędzy płynących z UE, tu przecież są największe kwoty do podziału). Do tej pory polski przemysł obronny był jak popychany pijaną ręką. Zapowiedź zmiany rodzi więc gwałtowne reakcje tych, którzy na tym korzystali.
Być może jeszcze dziesięć lat temu można było Polaków "zawstydzać" "cytatami z prasy zagranicznej"; można było im grać na kompleksach, wpędzać w ostrą lemingozę; dzisiaj dyskurs publiczny coraz bardziej kształtuje nowe pokolenie i stara metoda jest mniej skuteczna.
Mimo krajowych pudeł rezonansowych, coraz więcej ludzi porównuje informacje z tym, co widzą na ulicy, co czytają i oglądają na Fb czy YouTube, stąd też i propaganda, jaką w Polsce robią od zarania popezetpeerowskiej transformacji "puławianie", traci oddech, a oni sami czują się mniej pewnie.
Tempo zmian, jakie narzucił PiS w pierwszych tygodniach, musi takie być, w przeciwnym razie "krewni i znajomi królika" będą mieli wystarczająco czasu, by chwycić, oblać błotem i zabetonować. Dzisiaj zaś mogą jedynie kąsać nogawki.
Tylko szybko można coś zrobić – rzeczywiście odbić choć trochę kraj z rąk tych, którzy uznali Polskę za swoją własność.
I jeszcze jedno; jakoś tak przyjęło się być może za sprawą peerelowskiego zabetonowania sceny politycznej i społecznej – że mówienie o kimś, iż jest polskim Żydem, Ukraińcem czy Niemcem, odbierane jest jako faux pas. Tymczasem te rzeczy trzeba wiedzieć, te rzeczy są ważne, bo mogą (choć nie muszą) oznaczać podwójną lojalność. Druga lojalność wpływa na sposób patrzenia nie tylko na przeszłość; film o żołnierzach wyklętych zrealizowany przez polskiego Żyda będzie zupełnie inny niż zrealizowany przez Polaka.
Dlatego Panie, Panowie, nie wstydźmy się pochodzenia, pokażmy się! Życie społeczności polega na uzgadnianiu interesów, ale po to by żyć spokojnie, trzeba te interesy artykułować, a nie gdzieś tam burczeć po kątach, dzwoniąc do zagranicznych kolegów po wsparcie.
Paradoksalnie, Jackson Diehl, który ostrzega przed "skrętem Polski na prawo", wiele razy, tak w doniesieniach z Ameryki Południowej, gdzie kierował biurem w Buenos Aires, jak Izraela, gdzie był szefem jerozolimskiej redakcji "Washington Post", dał się poznać jako "prawicowy jastrząb".
Tak to już jest na tej ziemi, że "prawica", "lewica" to tylko epitety, a ważne jest...
... "ważne to je, co je moje"; ważne kto jest nasz, a kto nie nasz...
I jak tu budować globalny świat – panie kochany – kiedy na każdym kroku męczą plemienne atawizmy...
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…