farolwebad1

A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Redaktor naczelny Gońca, dziennikarz i publicysta. Poczytaj Kumora...

piątek, 29 lipiec 2016 16:08

Do you want to be happy?

Napisał

kumor        Jakoś się gubimy. Sądząc z obrazów telewizyjnych, światowe Dni Młodzieży to głównie okazja do zabawy (tanecznej), poskakania, pokrzyczenia i ogólnego fraternizowania się.

        Na dodatek, wiara nasza przedstawiana jest przy tej okazji tak, jakby katolicyzm można było sprowadzić do czynienia drugiemu dobrze i „pozytywnego myślenia”. W tle ginie to, dlaczego jesteśmy katolikami i dlaczego jest to jedyna prawdziwa religia; religia, do której mamy obowiązek nawracać niewiernych. Ta „potrzeba przyprowadzania innych do Kościoła” zeszła chyba na dalszy plan. Dzisiaj odnieść można wrażenie, że katolicyzm to jest jedna z wielu fajnych religii świata, skąd tylko jeden krok do uznania – jedna z wielu „prawdziwych” religii.

piątek, 22 lipiec 2016 14:55

Sztuka królewska doprowadzona do perfekcji

Napisał

kumor        Nastał piękny czas kanikuły, jak to mówią w nieciekawych kręgach, “planeta żaru kopsa”, a człowiek najchętniej leżałby gdzieś nad wodą na gałęzi ze spuszczonym ogonem niczym pana Darwinowi protopolaści.

        Tymczasem jednak świat nie stoi w miejscu. Kanadyjskie władze ułożone na wszystkich szczeblach równiutko z liberalnego klucza, pełne bolszewików kulturowych i różnej maści agitatorów chcą nas przemieniać na lepsze, ruszając z posad bryłę globu. Potrzebują do tego naszych pieniędzy, bo to pieniądz zaprzęga ludzi do pracy i pozwala opłacać najdziksze projekty.

piątek, 15 lipiec 2016 09:55

Drugich przy sobie psują...

Napisał

kumorJustin Trudeau, był w Polsce na szczycie NATO, skąd pojechał z wizytą oficjalną na Ukrainę. Wcześniej - zwiedził Auschwitz Birkenau. O sile politycznej naszej społeczności w Kanadzie świadczy m.in. to, że podczas tych oficjalnych wizyt nigdy nie zaprasza się mieszkających w Kanadzie Polaków, byłych więźniów Auschwitz. Dlaczego?
Bo zakłócaliby przekaz. Przekaz zaś jest taki, że nie można “rozmydlać” holocaustu Żydów poprzez przypominanie politycznie niepoprawnych ofiar. W relacjach z wizyty największa gazeta “The Toronto Star” nie zająknęła się wymieniając ofiary obozu bez wzmianki o Polakach.
Zresztą nie lepiej było na Ukrainie, gdzie Trudeau w towarzystwie synka (mógłby być bardziej oryginalny i nie kopiować do tego stopnia taty, Pierre’a) złożył kwiaty pod pomnikiem żydowskich ofiar w Babim Jarze i współczesnych “bojowników o wolność i demokrację na Majdanie. A gdzie upamiętnienie ofiar największej ukraińskiej tragedii - sowieckiego ludobójstwa Wielkiego Głodu? Tragedii, która do dzisiaj jest w żyłach tamtejszej ludności? Borys Wrześniewskyj, który towarzyszył premierowi na Ukrainie zapewniał w wywiadzie dla BBC, że Trudeau “jest w sprawach ukraińskich bardzo dobrze poinformowany”. Skoro tak, to może gdzieś tam te kwiaty położył, tylko pies z kulawą nogą tego nie zarejestrował?

Może. Premier spotkał się za to na Ukrainie z naszymi chłopakami w mundurach ćwiczącymi tamtejszych banderowców w sztuce wojennej. Wszystko ładnie, robił dobre miny i wyglądał, jak należy, tylko że kilka tygodni wcześniej wymachiwał na paradzie homoseksualistów w Toronto, czymś co było kpiną kanadyjskiej flagi państwowej. Wytłumaczył się z tego ludziom w mundurach, którym za tę flagę każe się umierać? Nie wiem.
Jedno jest za to łatwe do zauważenia; jakość rządzących nami elit jest coraz gorsza. Są to ludzie, którzy nie odebrali porządnego wykształcenia nawet na poziomie zasadniczym - podstawowym. W dawnych czasach ta lewiczkowo-pomarańczowa elita to jednak byli ludzie po prywatnych szkołach, lub dobrych uniwersytetach. Dzisiaj nawet masoneria, mimo rzekomego ubóstwienia wiedzy, nie gwarantuje jakości “materiału”.
Przykładem sztandarowym jest właśnie nasz premier federalny, z zawodu instruktor skoków bungee. Czasem nawet zachowa się grzecznie oczekując pochwały, ale generalnie słabo się orientuje, wydany na pastwę dworskich spryciarzy, którzy wiedzą ile i gdzie można ugrać. Tym bardziej, że rządzenie Trudeau często przypomina to z dworu króla Maciusia - Justin jest emocjonalny i lubi ostre cięcia, mierzi go maź procesów demokratycznych i administracyjnych. Za zniesienie meksykańskiego embarga na import kanadyjskiej wołowiny i bydła do Meksyku, (sprzedaż do tego kraju powinna wzrosnąć o 100 mln dol. rocznie) Trudeau jednym pociągnięciem zniósł wizy, przekreślając tym samym cały proces administracyjny tej procedury. Meksyk w ogóle do tego się nie kwalifikował, bo już dzisiaj 25 proc. podań o azyl pochodzi od Meksykanów, a kraj przeżarty jest gangreną gangów i korupcji. Nic to, będziemy mieć wymianę bezwizową. Ile ona będzie kosztować? Nikt nie wie, bo to będą wydatki inaczej zabudżetowane, ale wiemy, że proces znoszenia wiz nie ma nic wspólnego z tym, co Ottawa oficjalnie głosi.
Do tego nasi niedokształceni politycy - a lewacy rządzą na wszystkich szczeblach od góry do dołu konfederacji - są przekonani o własnej misji czyli hołdują różnym pseudonaukowym przesądom i stereotypom, walcząc z rurociągami, gazem ziemnym czy innymi współczesnymi “wiatrakami”. Efekty są takie, że w Ontario przekreślamy gaz ziemny i stawiamy na elektrykę. Będziemy elektrycznie podgrzewać domy i elektrycznie tankować samochody w budowanych obecnie za miliony dolarów punktach. Na papierze wygląda to po prostu eko-śmeko- biście. Problem tylko w tym, że sieć przesyłową mamy do luftu. W środę gdy temperatura skoczyła powyżej 30 stopni i ludzie wymaksowali klimatyzację, w kilkudziesiąciu miejscach Toronto nie było prądu. No przeciążenie, panie kochany, co robić? Takie mamy druty, pamiętające powojenną prosperity, przeciągnięte na drewnianych słupach z podwieszonymi kubłami olejowych transformatorów, remontowane co zimę i trzaskające od pyłu z polewanych solną breją ulic. Może więc zanim będziemy czerpać życie z kontaktu, ktoś to wszystko policzy i powie skąd i jak ten prąd czerpać? Oczywiście, płacąc przy okazji bajońskie podatki “na nowoczesność i walkę ze zmianami klimatu”.
Czy jednak powinniśmy się dziwić. Przecież to wszystko są ludzie po naszych szkołach. Proszę się zainteresować, jaki jest poziom ogólnej wiedzy naszych latorośli. Ot, tak przepytać na cottage’u. Wymuszona przez polityczną poprawność stagnacja umysłowa połączona z tolerowaniem lenistwa i awersją do wymagających systematyczności nauk ścisłych jest porażająca. Sytuację, co prawda, ratują imigranci, ale nie w trzecim pokoleniu.
Optymiści mają nadzieję, że te procesy są jak falowanie lub ruch wahadła; gdy wychyli się w jedną stronę, to za chwilę wróci do normalności. Być może te wahania można zauważyć, jednak, normalność do której wracamy z roku na rok staje się coraz bardziej nienormalna.

O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
Młódź wszeteczna: ci cnocie i wstydowi cenę
Ustawili; przed tymi trudno człowiekiem być
Dobrym; ci domy niszczą. ci państwa ubożą,
(...).
A przykładem zaś swoim jako wielką liczbę
Drugich przy sobie psują. Patrz. jakie orszaki
Darmojadów za nimi, którzy ustawicznym
Próżnowaniem a zbytkiem jako wieprze tyją.
Z tego stada, mniemacie, że się który przyda
Do posługi ojczyzny?

I gdzie tu jest postęp?
Andrzej Kumor


Ostatnio zmieniany piątek, 22 lipiec 2016 14:50

kumorNaród, który nie szanuje własnej przeszłości, nie zasługuje na szacunek. To tak w skrócie.
Poświęcanie pamięci ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu, akceptowanie podkładanej cudzej narracji, jakoby była to „wojna domowa” czy jakieś „sąsiedzkie utarczki” – jest po prostu zdradą Polski. Niezależnie od tego, jak ważne sprawy miałyby takie kłamstwa motywować.
Nie da się budować dobrych stosunków Niemiec i Izraela bez prawdy o holokauście; nie da się budować stosunków Polski i Ukrainy bez prawdy o Wołyniu, ponieważ nie chodzi tutaj o potępienie indywidualnych zbrodni i aktów szatańskiego wręcz okrucieństwa, lecz o osądzenie polityków i koncepcji politycznej, która za nimi stała.


Historia nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej jest sama w sobie skomplikowana, wielowątkowa i tragiczna, nie usprawiedliwia to jednak rozkazu wymordowania polskiej ludności cywilnej.
Rzadko przypomina się tło ludobójstwa Polaków na terenach obecnie należących do Ukrainy. Wydawać by się mogło – i jest to wersja, którą zdają się przyjmować nawet niektórzy polscy promotorzy ukraińskich mitów, że oto narastająca nienawiść między Polakami a gnębionymi przez nich od wieków Ukraińcami „wybuchła niekontrolowana” w sytuacji wojennego chaosu. Słowem, że powody były „społeczne i ekonomiczne”.
Ukraińcy chcą przedstawiać Rzeź Wołyńską w kontekście wydumanych i prawdziwych krzywd, jakie mieli im na przestrzeni wieków wyrządzać Polacy.
Po prostu, wzbierało, ropiało, aż wybuchło nienawiścią i krwią niewinnych.
Tak, ludzie są zdolni do zabijania, są w stanie mordować w orgiach krwi, jednak to, co się stało na Wołyniu, było wyrachowaną politycznie zbrodnią. Dlatego ważne jest, by Polacy uzyskali od dzisiejszych pogrobowców Stephana Bandery uznanie tego faktu.

Ukraińcy, którzy początkowo swe nadzieje na niepodległe państwo wiązali z niemiecką kuratelą, zobaczyli, że ofensywa armii hitlerowskiej na wschodzie załamuje się i jest prawdopodobne, iż wojnę wygrają Alianci; Sowieci, ale również Polacy, których armie walczyły na Zachodzie. Ponieważ wówczas jeszcze nikomu nie przychodziło do głowy, że Polska zostanie zdradzona i oddana przez sojuszników Stalinowi jako jedna z największych trofiejnych zdobyczy, politycy OUN uznali, że kwestia ukraińska, o ile stanie podczas negocjacji nowego ładu, będzie zdecydowana przez plebiscyty – podobnie jak to miało miejsce w wielu rejonach Polski po pierwszej wojnie światowej. Dlatego właśnie wtedy, w wojennym zamieszaniu, chcieli przygotować pod nie grunt, przeprowadzając czystkę etniczną.


Jest to ohydne narzędzie polityczne, polegające na sterroryzowaniu ludności, przerażeniu ludzi do tego stopnia, aby uciekli. Dlatego rozpętana fala mordów była tak okrutna. Taka miała być! To było założenie pomysłodawców i politycznych mocodawców ukraińskich siepaczy. Lachów trzeba było rezać tak okrutnie, aby uciekli i nigdy nie wrócili... Tak się stało. Dzisiejsze próby równania tych mordów z podejmowaną przez Polaków samoobroną i akcjami odwetowymi nie uwzględniają realiów. Polacy, zanim zaczęły się napady ukraińskie, nie mieli nic do Ukraińców – no może złość za zachowanie podczas okupacji sowieckiej, kiedy wspólnie z żydowską młodzieżą wydawali ich NKWD. Nie były to jednak pretensje, które popychałyby do mordowania ukraińskich sąsiadów w myśl jakiejś wydumanej odpowiedzialności zbiorowej.
To ukraińska elita polityczna chciała przepędzić – jak to się wówczas mówiło – element polski z tych terenów, by stały się one czysto ukraińskie, co w ówczesnych chorych kalkulacjach mogłoby pomóc w powojennych rozstrzygnięciach, także granicznych.


Cierpienia polskiej ludności Wołynia były niewyobrażalne. To jest niezabliźniona rana, która w polskiej świadomości narodowej krwawi do dzisiaj; ofiary ukraińskich ludobójców wciąż wołają z miejsc kaźni.


Jeśli Polska ma być wolnym krajem, a nie wasalnym kadłubkiem, musi ten krzyk usłyszeć – upamiętnić miejsca kaźni, wydobyć i pochować ofiary zagrzebane w zbiorowych dołach po lasach i ustalić odpowiedzialność polityczną, zbierając wszystkie dokumenty, jakie się z tym wiążą.
Polska w zamian za poparcie udzielane Ukrainie na arenie międzynarodowej i pomoc gospodarczą powinna domagać się od Kijowa współpracy w odnajdywaniu dokumentów i ustalaniu prawdy. Polska powinna również – jak to robią Żydzi w przypadku ofiar holokaustu – zebrać wszystkie relacje o zbrodniach od żyjących świadków i ich rodzin, wybudować okazałe muzeum i na wszelkie możliwe godne sposoby upamiętniać tamte ofiary. Jesteśmy im to winni w imię narodowej solidarności. Bo ta solidarność – jeśli naród ma trwać – obejmuje nie tylko żywych – jesteśmy ją winni również tym, którzy odeszli, trwając w polskości. A Polaków na Wołyniu mordowano za to, że byli takim Polakami, jak my. Nikomu nic złego nie uczynili.
Paradoksalnie prawda o Wołyniu potrzebna też jest wolnej Ukrainie. W przeciwnym razie będzie to państwo budowane na zbrodni założycielskiej i nie wyzwoli się z mentalności grupy przestępczej. Ofiary Wołynia domagają się prawdy. Ich krzyk uniemożliwia prawdziwą ukraińsko-polską przyjaźń. I jeśli zależy nam na budowaniu stabilnej przyszłości, jeśli nie chcemy, by byle spryciarz, byle gadką ponownie rzucił nas sobie do gardeł, to trzeba ofiary ukraińskiego ludobójstwa godnie złożyć do grobu. W przenośni i w rzeczywistości.


Dzisiaj jest to papierek lakmusowy polskości polskiego rządu. Jeśli z warszawskiej perspektywy tego nie widać, jeśli pozwala się polską martyrologię składać na ołtarzu bieżących ruchawek obcych mocarstw, to znaczy, że Polska nie jest wolna i nie rządzą nią wolni Polacy.


Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany piątek, 15 lipiec 2016 10:04
czwartek, 30 czerwiec 2016 15:31

Życie płynie

Napisał

kumor        Zwolennicy teorii spiskowych mówią, że Brexit jest zamierzonym elementem nowej układanki – europejskiej transformacji. A po burzy przychodzi spokój – czyli najpierw robimy chaos, a potem ludzie sami poproszą nas o nowy porządek.

        Cokolwiek by mówić, wyraźnie widać Europę „dwóch prędkości” – tylko nie tych, o których mówi się oficjalnie.

        Europa pierwszej prędkości zamieszkiwana jest przez oderwanych od życia kretynów, którzy nie dość, że są do cna zideologizowani, to jeszcze podszyci tchórzostwem –  biurokraci bez jaj nasiąknięci gładkimi słówkami politycznej poprawności, chowający głowy w piasek przed prawdziwymi problemami, niezdolni stawić czoła rzeczywistości.

 

        A rzeczywistość jest taka, że Unia Europejska została Europejczykom wciśnięta w gardło niczym ulęgałka.

        Nie kijem, to pałką, nie konstytucją europejską, to traktatem lizbońskim. Zresztą owi alfa-Europejczycy zaczynają powoli zdejmować zasłonę z dyktatorskich zapędów. Tłumaczą, że demokracja to nie wszystko i trzeba być w pierwszej kolejności „Europejczykami”, a dopiero potem „demokratami”. Jeśli wybory idą nie po myśli, tym gorzej dla wyborów. – Politycy europejscy zbytnio wsłuchują się w głos wyborców – narzekał ober boss Juncker.

        Europa pierwszej prędkości to utopia socjalizmu kulturowego narzucająca państwom narodowym wszystko, od kształtu ogórka po preferencje łóżkowe. Mamy więc do czynienia ze zidelogizowaną kliką, która usiłuje przy pomocy projektu integracji europejskiej przepchnąć „postępową” rewolucję.

        W obliczu stagnacji gospodarczej, problemów eurowaluty w państwach o odmiennych poziomach rozwoju gospodarczego, napływie imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, ludzie ci po prostu są pogubieni.

        Słowem, europejskie przywództwo to swołocz – nie ma mężów stanu, nie ma wyróżniających się silnych osobowości, nie ma nikogo, kto gotów byłbym wziąć odpowiedzialność na swe barki, wszyscy się asekurują.

        Europa drugiej prędkości, której głowa wychyliła się w Brexicie, to ludzie, którzy ze zgrozą patrz, jak odbiera im się dotychczasowy sposób życia, bezpieczeństwo i dobrobyt. Liczba idiotyzmów Unii Europejskiej wszystkich tych nakazów równego stania na głowie, przewyższa  porównywalne idiotyzmy realnego socjalizmu. Mimo wszystko, w demoludach poziom wariacji był nieco mniejszy, choć tam też wiadomo było, że „miś ma być drogi”.

        Europa miała potencjał stać się mocarstwem, najwyraźniej jednak komuś to przeszkadzało.

        Niezależnie od tego, czy Wielka Brytania rzeczywiście wyjdzie z Unii, czy nie, gdyby Europa była rządzona przez ludzi z olejem w głowie, wynik referendum byłby powodem do rzeczowej dyskusji i zreformowania całego organizmu. Niestety, jest to mało prawdopodobne.

        Również dlatego, że wiodącym interesem europejskim jest dzisiaj interes niemiecki, a Berlinowi raczej zależy na głębokim ujednoliceniu jak najszerszej strefy niż tworzeniu wspólnego rynku na równych zasadach. To drugie wymagałoby m.in. zreformowania euro i zróżnicowania stref walutowych, tak by odpowiadały sytuacji gospodarczej, tym samym pozbawiało Niemcy finansowego narzędzia.

        To drugie wymagałoby również uporządkowania spraw imigracyjnych i powstrzymania napływu migrantów. Australia, Kanada, USA wpuszczają setki tysięcy imigrantów, ale w kontrolowany sposób. Co chce osiągnąć Angela Merkel przez politykę otwartych drzwi?

        Europa musi znaleźć swoje nowe miejsce. Gdyby warszawskie władze były zręczne, mogłyby czas przebudowy wykorzystać z korzyścią dla Polaków.

        Brexit – śmexit, koniec świata nadal jest przed nami – Wielka Brytania nigdzie nie odpływa, życie toczy się dalej. Nastąpiło jedynie podbicie stawki. Kto ma mocne nerwy, ten gra dalej.

        Gdy zaś już mówimy o imigrantach, to właśnie nasz piękny premier otworzył granice Kanady dla Meksykanów. Ci, którzy uważają, że nasi południowi koledzy z NAFTA nie wykorzystają tej szansy ze względu na nieprzyjazny kanadyjski klimat, srodze się mylą.

        Zniesienie wiz nastąpiło premierowskim fiat wbrew wszystkim zasadom, jakie Kanada jeszcze nie tak dawno pisała na wołowych skórach. Obywatele Meksyku już dzisiaj stanowią 25 proc. osób oczekujących na decyzje azylowe. Jeśli tylko pośrednicy imigracyjni odpowiednio rozreklamują Kanadę w Meksyku, jako kraj słodkiego życia, darmowej wszechstronnej opieki medycznej i darmowej (w przypadku azylantów) edukacji uniwersyteckiej, wkrótce będziemy tu mieć tysiące chętnych.

        Co zrobić, takie czasy. Happy Canada Day!

Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany wtorek, 12 lipiec 2016 18:00
piątek, 24 czerwiec 2016 00:49

Bywają piękne prostytutki…

Napisał

kumor        Dzięki spostrzegawczości jednego z czytelników dotarła do mnie informacja, że oto stałem się schwarzcharakterem demaskatorskiego tekstu p. Wojciecha Cieśli o wymownym tytule „Order Zasłużonego Antysemity” zamieszczonego w polskiej wersji „Newsweeka”. Znalazłem się tam w doborowym towarzystwie księcia Jerzego Czartoryskiego z Ottawy, co samo w sobie jest bardzo miłe.

        Z treści wynikało, że oto p. prezydent Duda podczas wizyty w Kanadzie odznaczyć miał nas orderami, ale dzięki trzeźwej interwencji p. ambasadora Bosackiego do skandalu nie doszło.

        Dlaczego skandalu? Według „jednego z pracowników MSZ”, jako prezes KPK oddział Ottawa Jerzy Czartoryski kontaktował się z Unią Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej „antysemity Jana Kobylańskiego”, a ponadto – o zgrozo – wziął udział w programie telewizyjnym z p. Stanisławem Michalkiewiczem, zatytułowanym „Żydzi w chaosie semantycznym”, w którym „padły tezy o istnieniu czegoś na kształt żydowskiej masonerii”. Uczestnicy tego programu mieli też dowodzić, „że PiS nie jest prawdziwą prawicą”.  

        No po prostu, straszny człowiek z tego księcia Jerzego Czartoryskiego, jakże można wyróżniać Polaków, którzy śmią ostrzegać przed roszczeniami żydowskimi czy tajną sitwą „Synów Przymierza”?!

        Z tekstu p. Cieśli wynika, że moja wina polega na tym, iż „uchodzę za antysemitę”, jestem „zwolennikiem teorii spiskowych” i „od lat obrażam niemal każdy polski rząd i każdego prezydenta, również Andrzeja Dudę”.

        Jakby tego było mało, to jeszcze rzekomo miał u mnie nocować Antoni Macierewicz. No okropność, panie kochany, zgroza człowieka ogarnia.

        Pan  Cieśla – powołując się na swych „informatorów z MSZ”, pisze, że: Prezydentowi ma podobno jednak za­leżeć na tym odznaczeniu. Jego urzędni­cy domagają się, żeby Kumor koniecznie był na planowanym spotkaniu prezyden­ta RP z Polonią w Toronto. Mówi jeden z dyplomatów pracujących w minister­stwie: – Prezydent nie powinien dawać orderu komuś, kto o drugiej turze wygra­nych przez niego zeszłorocznych wybo­rów pisze: „partia WSIowo-ruska kontra partia żydowsko-amerykańska”.

        Pierwszy z brzegu cytat: „Dlaczegóż to Andrzej Duda – nawet gdy miał po temu okazję – nigdy publicznie nie zapytał urzędującego oberkompradora o związ­ki z WSI (...)? Dlaczego nie pytał? Bo obo­wiązuje Magdalenka, my nie ruszamy waszych”.

        Nasz rozmówca z MSZ: – Podobnych tekstów Kumora można znaleźć mnó­stwo. To przyjaciel Grzegorza Brauna, człowiek, który rząd Ukrainy nazywa banderowskim, a o sprawie Jedwabnego twierdzi, że to kolejne kalumnie rzucane na Polskę i Polaków.

        Jeden z działaczy Polonii kanadyjskiej (chce zachować anonimowość): – Czar­toryski i Kumor już w kwietniu chodzili dumnie po Toronto i Ottawie, pół śro­dowiska wiedziało, że zostaną lada dzień odznaczeni. Tyle cytatów.

        Tekst p. Cieśli jest tak skonstruowany, aby formalnie nie można było się przyczepić: „UCHODZI za antysemitę” zamiast „JEST antysemitą”. Uchodzić za kogoś każdy może. Jest to zabieg językowy.  Podobnie można go użyć na przykład w stosunku do autora, stwierdzając, że p. Wojciech Cieśla w Warszawie „uchodzi za Żyda”. Nie wiadomo, czy nim jest czy nie, ale „UCHODZI”.  

        Do tego, jak w każdej wzorcowej agitce, p. Cieśla usiłuje piec kilka pieczeni i stosuje manewr guilt by association, wkładając mi do domu ministra Antoniego Macierewicza. Oczywiście, gdyby tylko p. Macierewicz zechciał wpaść, to drzwi mojego skromnego mieszkania stoją otworem, zaszczyt gościć takiego Polaka. Problem tylko w tym, że jest to wierutne kłamstwo. Po prostu, w prowadzonym ostatnio ataku na Antoniego Macierewicza usiłuje się dodatkowo wzmocnić wątek jego rzekomego antysemityzmu, kojarząc ze mną, człowiekiem, który „uchodzi za antysemitę”.

        Notabene mimo tego „uchodzenia” jakiś czas temu zostałem zaproszony na spotkanie wybranych przedstawicieli polonijnych mediów z ambasadorem Bosackim, które z niesmakiem opuściłem, gdy p. Bosacki zapowiedział, że częściowo będzie miało poufny charakter – patrz mój tekst „Ambasador »off the record«” (http://www.goniec.net/goniec/teksty/andrzej-kumor/ambasador-off-the-record.html) – i jakoś wówczas to p. Bosackiemu nie przeszkadzało…

        Dziennikarz „Newsweeka”, pisząc w oparciu o tak wiarygodne i sprawdzone źródła, jak: „pragnący zachować anonimowość jeden z działaczy Polonii kanadyjskiej”, „nasze źródła w MSZ”, „urzędnik z MSZ”, konkluduje, że cała ta polityka orderowa służy „wymianie elit polonijnych” na partyjne i PiS-owe.

        Logika zatem jest tu taka, że prezydent Duda nie powinien odznaczać ludzi, którzy krytykowali jego osobę w kampanii oraz mają jakieś anse do PiS, jak p. Czartoryski czy ja, ale z drugiej strony, sama chęć odznaczania nas to próba „budowy partyjnej Polonii PiS-u”. Hmmmm.

        Logiczne? No nie bardzo.  Wynika z tego również, że  p. Cieśla podziela zdanie swych „źródeł”, iż jeśli ktoś krytykuje bieżącą władzę, to nie powinien otrzymywać odznaczeń państwowych. Jest to ciekawa teza, i p. Cieśla powinien ją w pierwszej kolejności wylansować wśród swych kolegów z KOD-u…

        Na koniec zaś zadeklaruję, że odznaczeń państwowych nie uznaję; nagrodę mniejszą, większą lub żadną dostaniemy w niebie i nie ma co się tu, na naszym łez padole, do orderów napinać; nie mam pojęcia więc, czy przyjąłbym jakiekolwiek odznaczenie, gdyby padła propozycja.

        Tak czy owak, cała sprawa została wykorzystana do rozgrywek z Kancelarią Prezydenta oraz podgrzania koteryjnych swarów na naszym polonijnym podwórku. Miejmy więc nadzieję, że nowy ambasador RP w Ottawie, będzie przede wszystkim zabiegał o polski interes narodowy, a nie stręczył koterie krajowe i zagraniczne.

        A Wojciech Cieśla? No cóż…

        Bywają prostytutki piękne i z klasą; zarówno te kupczące własnymi umiejętnościami erotycznymi, jak i te sprzedające intelekt na pijarowe zamówienie. Wydawałoby się, że magazyn tego formatu co „Newsweek”, należący do renomowanego niemieckiego koncernu, jeśli już płaci za numerek u dziennikarza lekkich obyczajów, to raczej wybierze kogoś z najwyższej półki; bo niestety pan Cieśla w zmaganiach z powierzonym materiałem okazał się niezbyt inteligentną, wulgarną TIR-ówką.

Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany piątek, 24 czerwiec 2016 16:26
niedziela, 19 czerwiec 2016 09:14

Włodek Kuliński z Wirtualnej Polonii nie żyje

Napisał

Był człowiekiem Wielkiej Polski; człowiekiem, który nas łączył, który się nie bał mówić prawdy i który działał.

Będzie go bardzo brakowało.

Miejmy nadzieję, że Jego praca będzie kontynuowana przez innych.

Niech spoczywa w Pokoju, a Pan Bóg wybaczy mu wszystkie słabości i przyjmie do siebie.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie.

Cześć Jego Pamięci.

 

IMG 2581

piątek, 17 czerwiec 2016 16:23

Karabin sam nie strzela

Napisał

f43bb673b8810120c313a08d9fb02a82

kumor        W związku z zamachem na klub homoseksualistów w Orlando mocy nabrała lewiczkowa fala przeciwników prawa do posiadania broni palnej. Epatuje się nas widokiem wojskowych karabinów, podkreślając, że gdyby tylko w USA nie wolno było ich kupić, wszystkim byłoby lżej.

        To nie jest prawda. Problem można podzielić na dwa.

        Po pierwsze, dlatego, że autorami zamachów są jacyś wychowani w amerykańskiej kulturze masowej idioci, jakieś chłopczyki w czarnych płaszczach, ludzie sfrustrowani  znerwicowani.

Ostatnio zmieniany piątek, 17 czerwiec 2016 16:32
piątek, 10 czerwiec 2016 15:39

Back to the Future

Napisał

kumor        Jednym z podstawowych elementów odróżniających wolne społeczeństwo od dyktatury i zamordyzmu jest wolność słowa. Ojcowie założyciele obecnego postmonarchicznego „świeckiego” porządku uznali, że ludziom trzeba dać mówić.         

        Debata jest najlepszym sposobem na rozwiązywanie problemów między wolnymi (i wówczas zazwyczaj uzbrojonymi) ludźmi, po to by nie skakali sobie do gardeł i nie prali po pysku. Człowiek wolny winien móc wyłożyć, co mu leży na sercu.

        Ten ideał jeszcze do niedawna kształtował życie publiczne „wolnego świata”. Przypisywane Wolterowi słowa „nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć” ponoć są autorstwa angielskiej pisarki Evelyn Beatrice Hall sumującej poglądy Encyklopedysty na temat wolności wypowiedzi.

        To właśnie ta teza była mieczem, którym szermowali wszelkiej maści liberałowie, libertyni i libertarianie, by rozwalać tradycję, niszczyć kulturowe tabu, wprowadzić do głównego nurtu wszelkie bezeceństwa, które ponoć musimy tolerować w imię wolności wypowiedzi.

        To w imię swobody ekspresji – mówiono nam – musimy tolerować nawet najbardziej idiotyczne czy odrażające poglądy. No bo nie powinniśmy zakazywać, tylko dyskutować i przekonywać...

        Ale świat się zmienił. Dla kogoś pamiętającego lata 50. ubiegłego wieku, zmienił się nie do poznania. Czy jednak rzeczywiście w krajach Zachodu powiększyły się sfery wolności? Czy zniesiono wszelkie tabu i możemy pleść, co tam nam się przywidzi, a ślina na język przyniesie?

        Proszę spróbować!

        Obawiam się, że eksperyment może zakończyć się w „ośrodku deradykalizacyjnym” (jakoś nazwa ta blisko kojarzy się z obozami reedukacyjnymi, w których Wietkong leczył zakażonych Zachodem Wietnamczyków).  Debatę publiczną zastąpiła orwellowska politycznie poprawna mantra.

        Kto jej nie chce klepać, z automatu klasyfikowany jest jako wróg ludu, terrorysta i element niepewny. Kaganiec założono nam delikatnie i powoli. Dzisiaj dzieci wychowane po nowemu nie są już w stanie pomyśleć rzeczy obrazoburczych, kwestionować zasad systemu. Kulturowi bolszewicy zaatakowali wolność słowa na wszystkich poziomach, od programów przedszkolnych zaczynając.

        W poniedziałek federalna minister zamówień publicznych Judy Foote zakazała poczcie dostarczania do domów gazety „Your Ward News”, którą kilka grup, m.in. Standing Together Against Mailing Prejudice, uznało za antysemicką. Pismo ponoć szerzy rasizm, homofobię, mizoginię i antysemityzm.  W wiosennym numerze możemy przeczytać m.in. o tym, że „komunistyczni Żydzi zamordowali w Związku Sowieckim ponad 50 mln chrześcijan”, i zobaczyć na okładce rysunki satyryczne, jak Bernie Farber, działacz społeczny i były dyrektor Kanadyjskiego Kongresu Żydowskiego, sypie srebrniki miejscowemu posłowi do legislatury Ontario Arthurowi Pottsowi wykonującemu salut rzymski – rzeczywiście są to niesmaczne rzeczy. Wcześniej poczta wykazywała – o dziwo – zdroworozsądkowe podejście, twierdząc, że nie odpowiada za treść gazet, które roznoszą do domów listonosze, i jak komuś się coś nie podoba, to może iść do sądu. Minister, której podlega przedsiębiorstwo, wydała jednak administracyjny zakaz na znanej nam z „Misia” zasadzie „tych klientów nie obsługujemy”. Sądy nie orzekły po myśli, to załatwi się sprawę inaczej…

        Jak się nazywa taki system? Otóż, Drogi Czytelniku, system taki nazywa się dyktatura. Kiedy prawo tworzy pozory, a administracyjni pałkarze leją  po głowie „kogo trzeba”.

        Gipsowanie ust odbywa się również w Internecie, gdzie najwyraźniej wolność słowa złapała na chwilę oddech. Właściciele głównych przedsiębiorstw „forumowych” twittera, fejsbuka i innych, zgodzili się z kierownikami systemu, że będą likwidować mowę nienawiści i inne bezeceństwa. Oczywiście, w imię wolności i bezpieczeństwa nas wszystkich. Problem jak zawsze tkwi w szczegółach, czyli w tym, kto i jak będzie definiował, co jest mową nienawiści, a co nie; co jest dozwoloną aluzją, a co nienawistną. Należę do pokolenia, które pamięta, jaki urząd mieścił się na Mysiej, ale w tamtych czasach zapisy były precyzyjne, choć tajne. W zamordyzmie komunistycznym nie wolno było, na przykład,  informować o „utrzymującym się na rynku braku korków elektrycznych i żarówek”, ani pisać o „»cudzie« w miejscowości Piotrków w powiecie radziejowskim, gdzie zauważono jakoby »cudowny« odblask na wieży miejscowego kościoła”.

        Było konkretnie i po nazwiskach, dzisiaj zaś człowiek sam nie wie, czym może się narazić. Tym bardziej że według jednego z orzeczeń sądowych, sam fakt, że dana informacja jest prawdziwa, wcale nie oznacza, że nie jest mową nienawiści!

        Żyjemy więc w dyktaturze – na razie jeszcze „miękkiej”, ale to może się zmienić. Żyjemy w dyktaturze nazywanej demokracją, ale przecież czy my, „ludzie wschodu” (Siekiera), którzy demokrację socjalistyczną mają za paznokciami, powinniśmy się dziwić? My to już przerabialiśmy. Wiemy, że o pokój walczy się do ostatniego naboju; wiemy, że wybory to piknik, od którego niewiele zależy, a rządzący zazwyczaj są „oderwani od społeczeństwa”. Wiemy także, że o pewnych rzeczach można mówić jedynie w gronie przyjaciół, a o innych można jedynie wymieniać porozumiewawcze spojrzenia; wiemy, jak to jest, kiedy mimo doskonałych kwalifikacji, stanowisko, o które się staramy, dostaje  idiota według klucza z układu...

        Nasza przeszłość jest naszą przyszłością. I chyba nie jest to jedyne deja vu.

Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany piątek, 17 czerwiec 2016 09:39
piątek, 03 czerwiec 2016 15:07

Nie zawracajmy dzieciom głowy

Napisał

kumor        Kiedyś Stanisław Michalkiewicz lansował tezę Zbigniewa Brzezińskiego o „konwergencji systemów” – przenikaniu bolszewizmu do zachodnich instytucji. Dzisiaj widać, jak wielkim był prorokiem. Dożyliśmy czasów, kiedy problemem stają się tak proste rzeczy, jak co mówić w domu do dziecka. W obliczu urawniłowki programów edukacyjnych orwellowskie dwójmyślenie staje się faktem.

        Dawniej szkoła i dom rodzinny „pracowały” wychowawczo ręka w rękę, dzisiaj, szkoła jest zadaniowana na odcinku wdrukowywania w młode płaty mózgowe politycznie poprawnej papki, w związku z czym, zamiast krytycznego myślenia i zaspokajania głodu wiedzy, zręcznie lasuje mózgi, tłumacząc problemy świata jedynie słusznymi stereotypami.

        Jeśli więc dziecko będzie cały czas zadawać „głupie” pytania, jeśli będzie kwestionować „prawdy” podawane w szkole do wierzenia – dostanie po łapach. W naszej, tutejszej, kanadyjskiej szkole.

        Szkoła produkuje dzisiaj ludzi, którzy mają być sprawnymi trybami aparatu. „Krytyka ma być, ale panie tak, jakby jej nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie”.

        Przesadzam? Proszę porozmawiać z dziećmi. Proszę porozmawiać o tematach tabu. Bo w naszej super liberalnej otwartej na wszystko kulturze wolnego słowa, możemy mieć inne zdanie, ale tylko tam, gdzie „partia pozwoli”.

        Kocham spór i krytyczne myślenie, kocham argumenty i celne puenty, dlatego  żal dzieci, które nie mogą się pospierać nad wielkimi obszarami naszej spuścizny intelektualnej z obawy o bycie rasistą, antysemitą czy Bóg wie kim jeszcze.

        Nasza zachodnia cywilizacja popełnia w ten sposób harakiri – no bo wiadomo, że jakie młodzieży chowanie… Kierownicy systemu uznali, że  wiedza nie jest potrzebna, potrzebne są tylko umiejętności, dlatego szkoła nie wykształca najważniejszych narzędzi krytyki i kwestionowania.

        A przecież wiedza obowiązuje jedynie do chwili, gdy zostanie zrefutowana przez nowe doświadczenia – i nie może być traktowana  jak prawda objawiona. Wiedza to proces. I to nawet ta o klimacie, która było nie było, ma aspiracje do „ścisłości”.

        Jeśli więc nie można w kanadyjskiej szkole powiedzieć, że Murzyni są mniej inteligentni od Żydów, jeśli nie można zakwestionować teorii o zmianach klimatu dokonywanych ludzką ręką, kiedy nie można badać psychologicznych skutków wychowania dzieci przez pederastów czy kwestionować „prawa” do zabijania nienarodzonych, to przepraszam bardzo, ale wchodzimy w miękką dyktaturę. Miękką, bo na razie w tworzonych właśnie ośrodkach deradykalizacyjnych nie zamyka się malkontentów. Na razie.

        No więc co ma robić rodzic, który usiłuje bronić zdrowego rozsądku i fundamentalnych wartości?

        Czy łamać młodemu człowiekowi karierę, wymagając, aby myślał i mówił, co myśli?!

        Czy może radzić, by myślał, ale zachowywał to dla siebie (bo przecież każdy chce mieć w miarę normalny dom, rodzinę, dzieci?). Czy może w ogóle nic nie mówić i położyć na tym wszystkim pieczęć świętego spokoju – no bo przecież kijem Wisły nie zawrócisz, a nasze potomstwo, bez ingerencji rodzicielskich frustracji, będzie mniej zestresowane i bardziej przystosowane do otoczenia?

        Jak się zachować?

        Śmieszne w tym jest to, że takie same dylematy mieli nasi rodzice w PRL-u. Różnie je rozwiązywali. Syn działacza niepodległościowego, więzionego w stalinizmie, Tadeusza Płużańskiego, dowiedział się o historii ojca na początku lat 90., gdy był dorosły. Inni mówili: tylko nie opowiadaj w szkole tego, co słyszysz. Jeszcze inni po prostu pozostawiali dzieci na łup propagandy – sądząc, że takie są czasy...

        Odpowiedź na pytanie zależy od tego, po co żyjemy? Jeśli po to, by lekko, łatwo, przyjemnie przepłynąć przez życie „bezstresowo”, to rzeczywiście powinniśmy oddać dzieci na wychowanie do nowych bolszewików… Jeśli jednak życie jest po co innego, to bez prawdy nie ma sensu. Właśnie prawda jest tu głównym wyznacznikiem.

        System coraz częściej wymaga od nas drobnych kłamstw, wymaga skinienia głową, tam gdzie powinniśmy się oburzyć i zaprotestować. Cena protestu na razie nie jest wysoka; wchodzimy w tę wodę powoli, na razie przygotowuje się grunt...

        I dlatego tak ważne,  by dzieciom mówić prawdę, by nie rezygnować z ich wychowania. Dla ich dobra. A dobro nie polega na tym, że nie ma problemów i zmartwień.

        A więc uczmy tego, czego szkoła nie uczy – pokazujmy, jak argumentować, pokazujmy właściwe książki, kierujmy ku lekturom z historii świata. Nie bójmy się własnych myśli i rozmawiajmy o nich z dziećmi. Tłumaczmy złożoność  procesów świata, i zróbmy wszystko, by nie dawały sobie odbierać wolności, by były krnąbrne, niezależne, wierne wartościom i posłuszne wyłącznie Panu Bogu.

        Niezależnie od tego, jak potoczą się ich losy, naszym głównym zadaniem jest przekazanie im prostej prawdy – życie jest piękne, nie dlatego, że jest spokojne, wygodne, bez bólu, lecz dlatego, że jest walką – walką o nas samych, o nasze człowieczeństwo.

        Wychowanie bez tego przekonania to zawracanie głowy.

Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany piątek, 10 czerwiec 2016 15:44

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.