farolwebad1

A+ A A-
Moto-Goniec

Moto-Goniec

niedziela, 12 styczeń 2014 10:36

Stare i jare

Napisane przez

mustang97Fajnie jest mieć nowy pachnący plastikami samochód, ale większość z nas ma na cztery kółka dość ograniczony budżet, pomijając już sam fakt, że nowe auto bardzo szybko traci na wartości i więcej sensu ma kupowanie aut dwu- czy trzyletnich. Ale dzisiaj nie będzie o takich względnie nowych samochodach; dzisiaj za Kelly Blue Book, gdzie można znaleźć szacunkowe ceny samochodów używanych, popatrzymy, co dobrego można kupić za... 5 tys. dol.

Za taką właśnie kwotę można trafić całkiem porządne auto, do tego dające wielką przyjemność prowadzenia. Jeśli zatem planujemy kupno auta dla np. wypełzającej z domu na studia latorośli, to proszę, oto lista zakupów: skompilowana na podstawie AOL.

niedziela, 05 styczeń 2014 16:12

Jeżdżenie na sentymentach

Napisane przez

U wielu z nas w momencie zmiany kalendarzy łezka w oku się zakręciła, bo człowiek uświadamia sobie, że jednak życie leci szybciutko i ani się obejrzeć... Stąd też tendencje do grzebania we wspomnieniach i mniej lub bardziej ckliwy sentymentalizm, również ten motoryzacyjny. Efektem tego ostatniego jest nawrót do nowych interpretacji kultowych modeli samochodów.

Wiele wskazuje na to, że w roku 2014 ujrzymy więc nowe wcielenie volkswagenowego mikrobusa – ulubionego auta dzieci kwiatów, pierwszego vana świata – który w założeniu konstruktorów miał wypchać niemiecką rodzinę na autobahny w poszukiwaniu słonka i ciepłej wody. Nie wiem, czy wypchał, z pewnością natomiast przypadł do gustu amerykańskim zbuntowanym latoroślom, jako cudowny sposób mieszkania komunowego (nie mylić z komunalnym) i wygodne miejsce tzw. wolnej miłości. Pierwsze ogórki vw zaimportowano do USA w 1959 roku, a ostatnie 20 lat później – choć jeszcze do niedawna samochód był produkowany w Ameryce Południowej.

sobota, 21 grudzień 2013 19:46

Zelektryzowany prezent pod choinkę

Napisane przez

Hej idą Święta, choinki już się palą... 
(– Mamo, mamo choinka się pali!
– Nie mówi się, "pali", tylko "świeci".
– Mamo, mamo zasłona też się już świeci!).

    A zatem pora się zastanowić, co pod choinkę dla drogiej sercu osoby. Jak pewnie państwo wiedzą, jestem zwolennikiem samochodów praktycznych i ciekawych w prowadzeniu. A więc gdybyśmy nie mieli ograniczeń "kasowych", radzę spróbować zrobić prezent z samochodu elektrycznego. Jestem wrogiem wszelkich hybryd, ale czysto elektryczne zrywne auto – no sam bym był ciekaw popróbować. A jeśli elektryczny, no to tylko któraś z tesli produkowanych przez Tesla Motors.

niedziela, 15 grudzień 2013 22:23

Aby nie na skróty

Napisane przez

Na początek małe uzupełnienie do tekstu o zimowych przygotowaniach, zadzwonił bowiem do mnie p. Mietek, który zwrócił uwagę na zmorę zimowego grzania samochodów.

A zatem grzać czy nie grzać, oto jest pytanie, a jeśli grzać, to jak?

Przede wszystkim ostrożnie, straż pożarna ostrzega przed pozostawieniem na dłużej włączonego silnika w garażu – o zatrucie spalinami nie jest trudno. Policja ostrzega zaś przed kradzieżą "grzanych" samochodów z podjazdu. Tak więc, jeśli grzejemy, no to zamknijmy auto drugim pilotem z domu.

sobota, 07 grudzień 2013 11:05

Zgermanizowany symbol brytyjskiej motoryzacji

Napisane przez

Od kiedy za kierownicą mini (morrisa) siedział Jaś Fasola, minęły pokolenia, a pomysł na ten samochód wyewoluował od uproszczonej maksymalnie puszki na czterech kółkach dla przysłowiowego Kowalskiego w wycyzelowany przez inżynierów BMW napakowany luksusową elektroniką gadżet dla szybkich kobiet i lubiących zwięzłą formę męskich singli.

Oczywiście można się upierać, że do mini wsiądzie też cała rodzina, zwłaszcza europejska lub amerykańska, ale po co? Jest więc mini samochodem zrywnym i silnym z pięknym zawieszeniem, dającym poczucie chłopięcej radości na drodze. Niektórzy przekonują, że można go używać w charakterze afrodyzjaku.

sobota, 30 listopad 2013 23:19

Zima - czas na dobrą gumę

Napisane przez

Pierwszy śnieg na drogach od razu zmusza do zimowego przestrojenia jazdy. Dzisiaj więc ponownie kilka uwag na ten temat. Przede wszystkim, uczulę po raz kolejny – nie oszczędzajmy na oponach.

Jak już wiele razy pisałem, jestem przeciwnikiem obowiązku zmiany opon na zimowe, ale wielkim zwolennikiem dobrych opon – wymieniajmy je często na nowe z dorodnym bieżnikiem. To, czy na zimowe czy całoroczne zależy od zdrowego rozsądku - dla mnie korzyści odnoszone z opon zimowych w takich aglomeracjach jak Toronto są znikome –wiem, wiem, że to inna guma, bardziej dostrojona do niskich temperatur, ale nie przesadzajmy – dobra opona całoroczna, na odśnieżonej drodze, też sobie całkiem nieźle radzi, tym bardziej że możemy wybrać opony, które w takich warunkach mają dobre notowania. Mówię tak, bo niestety wyskoczyłem z gotówki, wymieniłem moje łysiejące gumy na nówki i od razu pewniej się czuję.

piątek, 22 listopad 2013 15:15

Czy warto zabezpieczać antykorozyjnie na zimę?

Napisane przez

Już za minutkę, już za momencik... – chciałoby się zaśpiewać, parafrazując słowa pewnej piosenki dla dzieci – zaczną lać sól na drogi i nasze choćby nie wiem jak wypieszczone cztery kółka narażone zostaną na postępujący proces degeneracji starczej – rdzę.

Jak się przed tym uchronić? Całkowicie nie da rady. Są w każdym razie różne szkoły. Osobiście wierzę w:

a. normalne użytkowanie samochodu zimą,

b. częste mycie – zwłaszcza zimą,

czwartek, 14 listopad 2013 19:53

Trochę o tym i o owym

Napisane przez

Idzie zima, pora porozmawiać o bezpieczeństwie, a to w pierwszej kolejności zależy od wyboru samochodu. Część z nas mniej lub bardziej świadomie jeździ zimą czymś, co można zakwalifikować do kategorii pułapek śmierci. Taka mazda cabriolet w gwałtownym zetknięciu z tru-ckiem stawia bardzo duże wymagania naszemu Aniołowi Stróżowi, są jednak samochody, które praktycznie bronią nas same, bez konieczności Boskiej interwencji. Do takich należy większość dobrych "japończyków". Dlatego wielkim zaskoczeniem były ogłoszone niedawno przez kanadyjski instytut bezpieczeństwa drogowego wyniki testów na zderzenia z przeszkodą (w rodzaju słupa, lub na zakładkę z drugim autem). W rezultacie tych testów z listy rekomendowanych modeli wypadły takie tuzy, jak camry, RAV4 i prius. Jest to tym bardziej zaskakujące, że RAV4 to nowy, przeprojektowany i niezwykle popularny model. 

Co nie zmienia faktu, że auta Toyoty, zwłaszcza hybrydowe, należą do najbardziej niezawodnych – 8 na 15 modeli zaklasyfikowanych powyżej przeciętnej niezawodności to produkcja Toyoty lub Lexusa. Dość drastycznie kontrastuje to z oceną modeli hybrydowych Forda pod tym kątem. Ciekawe, że po raz pierwszy na listę Consumers Record pojazdów rekomendowanych pod względem niezawodności dostała się tesla. Ta na prąd...
A teraz z zupełnie innej beczki, bo oto wczoraj miałem okazję trochę pojeździć "europejskim" hyundaiem. Tak mikrym, że tutaj go nie ma. Jest to popularny w wypożyczalniach model podstawowy hyundaia i10 – auto ma zgrabny wygląd – choć nie odbiega od standardów tej klasy, niewielki i bardzo ekonomiczny silnik, jest bardzo przestronne i posiada wielką powierzchnię bagażową. No i przede wszystkim jest dosyć tanie, bo wytwarzane w Indiach. Powiem szczerze, że pierwszy raz miałem okazję przejechać się hinduską produkcją, a przecież wiele wskazuje, że nie ostatni, ponieważ panowie Hindusi chcą konkurować nie tylko w usługach, ale i w produkcji.
Auto z silnikiem 1100 cm pojemności ma 65 KM, a mimo to potrafi rozpędzić się do 165 km/h. Szczerze mówiąc, jeżdżąc po polskich drogach, gdzie istotnym elementem kierowania jest wyprzedzanie, trochę brakowało mocy. Żeby rozpędzić się do setki, trzeba poczekać ponad 15 sekund. Mimo to, jest to auto nadające się do przeciętnego jeżdżenia i bardzo pakowne. Nie poszalejemy nim po autostradzie, ale wygodnie przewieziemy siebie i trzy dorosłe osoby.
Hyundai i10 to zgrabny miejski samochód. Tak można w najprostszych słowach opisać tego najmniejszego przedstawiciela koreańskiej marki. Nie odnajdziemy w nim zapierających dech w piersiach osiągów ani nadmiaru luksusu, ale przecież nie o to chodzi w tego typu samochodzie. Mamy do dyspozycji dwa czterocylindrowe silniki benzynowe z wtryskiem wielopunktowym i jeden trzycylindrowy, napędzany olejem napędowym z układem paliwowym typu common rail. Spalanie na poziomie 5,3 l/100 km w cyklu miejskim i 3,8 l/100 km w cyklu pozamiejskim. Samochód jest zwrotny, co w europejskich miastach ma niebagatelne znaczenie. Projektanci zadbali o ergonomię, dźwignia do zmiany biegów jest na odpowiedniej wysokości, obsługa radia nie sprawia problemów, a deska rozdzielcza jest bardzo czytelna z centralnie umieszczonym białym prędkościomierzem. Jeśli o mnie chodzi, wolę dźwignię biegów tradycyjnie wyprowadzoną z podłogi, a nie z deski rozdzielczej, jak to dyktuje obecna moda. Po jakiejś godzinie przyzwyczaiłem się jednak, że dźwignię zmiany biegów mam przy kolanie, a nie przy udzie.
Zawieszenie z przodu to tak zwane kolumny McPhersona, a z tyłu belka skrętna. Dobre zestrojenie zawieszenia, nawet przy małych kołach, na jakich jeździ i10, pozwala na całkiem niezły komfort jazdy – i to nawet po drogach, na które nie dotarły jeszcze "unijne pieniądze".
Tak więc jeśli ktoś tylko potrafi jeździć biegówką, wypożyczenie czegoś takiego w Polsce jest rozsądną decyzją
Do czego namawia
Wasz Sobiesław

Zacznijmy od odrobiny historii... Podobno pierwszym minivanem był minibus VW typu ogórek – symbol amerykańskiej rewolty hipisowskiej lat 60.; w nowoczesnej wersji pomysł ten został jednak wskrzeszony przez jednego z magików motoryzacji, kultowego CEO Chryslera (i nie tylko), Lee Iacocca. 

Projekt pierwotnie powstał dla Ford Motor Company pod nazwą maxivan, jednak Ford nie wykazał nim zainteresowania. Plymouth voyager wywołał niespodziewaną sensację i spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem na rynku, w roku 1985 znalazł się na liście Ten Best magazynu "Car&Driver".

Do roku 1987 modele z oznaczeniem SE oraz LE dostępne były także w wersji siedmioosobowej: dwa pojedyncze fotele z przodu, w drugim rzędzie kanapa dwuosobowa, a z tyłu trzyosobowa. Taki układ pozostał standardem w skromniejszych wersjach wyposażeniowych aż do roku 2001. Przez krótki okres przed 1986 rokiem istniała ponadto wersja ośmioosobowa (2+3+3), jednak ze względu na utrudnione zajmowanie miejsc w ostatnim rzędzie szybko zaprzestano jej produkcji.

piątek, 25 październik 2013 23:26

Mocne i amerykańskie - Chrysler 200

Napisane przez

Lata temu pożyczonym sebringiem cabriolet zjeździliśmy z żoną kilka tysięcy kilometrów Utah, Nowego Meksyku, Newady i Kalifornii, szczerze powiem, nie zapamiętałem tego samochodu jakoś szczególnie, być może wrażenia wokółdrogowe były zbyt duże… W końcu jest to chyba najlepsza okolica na ziemi do jeżdżenia odkrytym autem. 

Tak czy owak, gdy redakcyjna koleżanka, która od czasu do czasu pożycza auta na wycieczki, powiedziała coś dobrze i głośno o chryslerze 200, postanowiłem przyjrzeć się bliżej tym sebringowym zstępnym.

•••

Czasy są bowiem inne i powoli, powoli amerykańskie koncerny uczą się konkurować z azjatyckim towarem na własnym rynku. Nie jest wciąż łatwo, bo rynek zatłoczony i jest to segment sedanów, gdzie sprzedaje się najwięcej i co rusz ktoś usiłuje na nowo wymyślić coś, co przyciągnie ziewających konsumentów.

200, mimo że nie jest żadnym cudownym dzieckiem, zaskakuje ciekawą sylwetką, dobrą ergonomiką i całkiem sporym silnikiem. No i oczywiście jest to jeden z niewielu modeli na rynku, który możemy kupić w wersji cabrio.

Będziemy z tego auta zadowoleni, zwłaszcza jeśli weźmiemy je z silnikiem sześciocylindrowym 3,6 litra Pentastar i sześciobiegową automatyczną skrzynią biegów. Co ciekawe, jeśli kogoś trzepie nostalgia za starymi "amerykanami", to deska rozdzielcza naszego minikrążownika może ją nieco uspokoić – w niewielu autach dzisiaj spotyka się analogowy elipsoidalny zegar. Pamiętam, że w którymś z moich starych buicków urządzenie to zajmowało poczesne miejsce zaraz obok licznika prędkości i wskaźnika poziomu paliwa…

Te wszystkie "luksusy" dostaniemy, "startując" już nieco powyżej 20 tys. Jak powiedziałem, jest to segment zatłoczony i wielu 200-tkę pominie, wybierając np. jakiegoś nissana altima, hyundaia czy hondę, a czy nawet forda fusion. Ale było nie było, 200 daje uczucie amerykańskiej jazdy, gdzie silnik ma wystarczająco dużo mocy i momentu zamachowego na spełnienie każdej naszej zachcianki (mówię o szóstce) – 283 KM. Mniejsza, 2,4-litrowa czwórka daje nam "tylko" 173 KM. Co ciekawe, jeśli chodzi o paliwożerność, szóstka od czwórki niewiele się różnią.

No i oczywiście jest to model, którego popularność w segmencie top-less będzie o wiele większa, bo też nie ma tam aż tak wielu propozycji. Kabriolet możemy kupić w trzech wersjach touring, limited i S, w podstawowej mamy do dyspozycji automatycznie składany dach "szmaciany" (ok. 30 sekund), w dwóch wyższych kosztem miejsca w bagażniku możemy kupić dach z elementów metalowych w kolorze karoserii. W porównaniu z tkaniną takie rozwiązanie znacznie redukuje hałas jazdy. Koła 17-calowe są standardowe, a możemy sobie zamówić 18-tki.

Reszta wyposażenia jest podobna do spotykanego w większości aut segmentu. Konkludując, nie jest to auto ekstrawaganckie, ale wygodne i muskularne. Prawie trzysta koni pozwala bezpiecznie wyprzedzać bez konieczności duszenia pedału.

O czym z zadowoleniem zapewnia Wasz Sobiesław

•••

A oto wrażenia Katarzyny Nowosielskiej-Augustyniak

Chryslerem 200 miałam okazję jeździć przez dwa dni. Gdy do niego wsiadłam, miał przejechane 55 kilometrów, więc "nówka sztuka". Ja dorzuciłam do tego przebiegu 550 km. Na początku jakieś 200 kilometrów po autostradzie – spalanie 7,6-7,8 l/100 km – potem trochę jazdy po mieście – tu już około 9,5 l/100 km – i na koniec znów trasa podobnej długości co początkowo.

Jeździ się przyjemnie – w dużej mierze dlatego, że nie brakuje mocy. Na wzniesieniach może 2 – 3 razy było czuć, że samochód już nie może. Aż zajrzałam pod maskę, żeby zobaczyć, jaki silnik się tam kryje – dość spory – 3,6-litrowy. To też tłumaczy spalanie. A że auto stosunkowo lekkie, to i przyspiesza dynamicznie. Do tego jest niskie, opływowe, więc dobrze trzyma się drogi, także na zakrętach. Silnik chodzi cichutko, prędkości praktycznie nie czuć.

W środku od razu zwraca uwagę zegar – ze wskazówkami! Taki akcent w stylu retro. Sporo jest elementów chromowanych, również na zewnątrz. To akurat mniej mi się podoba, ale taki mam gust, że nie lubię, jak się samochód na srebrno świeci. Zdziwiłam się, że z tyłu za oparciem fotela pasażera nie ma kieszeni – chyba żeby kierowca podczas jazdy po nic nie sięgał.

Widać, że styliści nad chryslerem pracowali, jednak moim zdaniem przegapili kierownicę, która zupełnie nie pasuje. Wszędzie chrom, a na kierownicy – matowy srebrny plastik... Do tego jak dla mnie jest nieprzyjemna w dotyku, taka sucha, a jednak lubię, jak się ręce kierownicy dobrze trzymają.

Największym mankamentem jeśli chodzi o ergonomię jest moim zdaniem widoczność zegarów. Mam 174 cm wzrostu, w samochodzie lubię siedzieć nisko, nisko ustawiam też kierownicę. I tu niespodzianka, bo w takiej konfiguracji zupełnie nie widać wskazań prędkościomierza.

Na koniec śmieszny akcent – w bagażniku na klapie koło zamka znajduje się dźwignia do otwierania od środka. A na niej ciekawy obrazek pokazujący sylwetkę auta z otwartym bagażnikiem i uciekającego ludzika. Ale to może tylko ja mam gangsterskie skojarzenia...

(zdjęcia K. Nowosielska-Aug.)

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.