farolwebad1

A+ A A-
Moto-Goniec

Moto-Goniec

piątek, 25 kwiecień 2014 14:07

"Check engine" to nie koniec świata

Napisane przez

Witam po krótkiej przerwie świątecznej spowodowanej koniecznością dłuższej podróży – jeżdżenie po kontynencie amerykańskim ma wiele dobrych stron, ale może zmęczyć. Tak czy owak, dzisiaj nie będziemy mówić o nowych modelach samochodów, a zajmiemy się pewnym niepozornym światełkiem na tablicy rozdzielczej, które – wydawałoby się – istnieje jedynie po to, by spędzać nam sen z oczu. Mówię oczywiście o "check engine".

Zapala się toto czasem, gaśnie, a czasem zostaje z nami na dłużej. Jak głosi dowcip, pewna pani zaniepokojona dzwoniła do dilera z pretensją, bo sprawdziła, że silnik jest na miejscu, a światełko nadal się świeci! Kierowcy starej daty radzą sobie z tym utrapieniem przy pomocy przylepca, którym zaklejają wredne światełko.

– Panie inżynierze, rozmawialiśmy przed zimą, zima się skończyła i chyba nam wszystkim dała w kość...

– Dała w kość, była bardzo ciężka, mrozy, skoki temperatury, ogromna ilość soli wysypana na nawierzchnie, jak również w tym roku już bardzo szeroko stosowano nowy środek przeciwko oblodzeniom autostrad, który niestety jest bardzo agresywny korozyjnie na elementy samochodu. Proszę o tym pamiętać, tego nikt na razie nie publikuje, ale z doświadczenia wiemy, że to bardzo nieprzyjemna substancja.

– Widać to po samochodach?

– Jest to środek bardzo agresywny jeżeli chodzi o przewody hamulcowe. Bardzo dużo mamy wymian przewodów, które skorodowały, przeciekają itd.
Więc moja rada na wiosnę – od czasu do czasu umyć samochód, z tym że wykupić najlepsze mycie z dobrym umyciem podwozia.
Dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Zostało na pewno dużo soli w zakamarkach, i tego w żaden sposób oprócz silnego strumienia wody z odpowiednim natryskiem nie jesteśmy w stanie usunąć.

– Niektóre z tych firm, takie jak Krown, oferują odsalanie.

– Tak, mają nowe produkty. Na pewno warto spróbować, z tym że nie mam żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o skuteczność, bo jest to nowa rzecz.

– Wystarczy pojechać do myjni?.

– Tak, i dobrze umyć.

A potem – tu moja gorąca rekomendacja – naprawdę dobrze sprawdzić samochód.

Na pewno wymienić olej. Wytłumaczę dlaczego. W powietrzu było masę soli, masę wilgoci, szczególnie że mieszkamy nad ogromnym jeziorem, które – jak każdy sobie zdaje sprawę – jest większe od Bałtyku – i to wszystko przez układ ssący dostawało się do silnika. Oczywiście wiem, że silnik to spalał, ale proszę nie zapominać, że część gazów, które są ubocznym produktem spalania, dostawała się do oleju. Ten olej został rozrzedzony, tak że na pewno to nie jest wielki wydatek go wymienić. Jednocześnie sprawdzić bardzo, bardzo dokładnie podwozie.

skorodowaneprzewody ham– Hamulce...

– Wszystkie linie hamulcowe. W samochodach japońskich, które mają specjalne plastikowe nakładki na linie hamulcowe, one pod tymi osłonami też korodują. Nie ma nic gorszego, kiedy mamy poważne hamowanie i pedał nam wpada w dół. Proszę mi wierzyć, to bardzo nieprzyjemne uczucie i zupełnie niepotrzebny stres. To jedna rzecz.

Druga sprawa, wszystkie elementy układu zawieszenia i kierowniczego samochodu. Masę samochodów po tej zimie ma luzy, te elementy bardzo ciężko pracowały, było masę lodu.

– Pozostały też po zimie straszne dziury w jezdniach.

– To jest już oddzielny temat. Z tego, co miasto oficjalnie przyznało, sto dwadzieścia ileś tysięcy zostało do załatania. Nie wiem, jak oni to policzyli, ale mają jakieś swoje metody. Czyli jest to ogromna ilość. I wiemy, bo każdy z nas jeździ codziennie do pracy, że jest to ogromne obciążenie układu kierowniczego i układu zawieszenia.

Kolejna sprawa, wszystkie elementy gumowe, które są pod zawieszeniem. Jest to bardzo, bardzo ważna rzecz, żeby to wszystko było sprawdzone, czy nie ma jakichś pęknięć, przecieków.

Radziłbym też sprawdzić opony. Wiem, że to śmieszne, ale proszę pamiętać, że jedyna rzecz, która łączy samochód z drogą, to opony.

– Ale to przed wymianą na letnie.

– Jeżeli ktoś wymienia na letnie, to jest zupełnie inna sytuacja. Ale wiele osób używa opon all season, więc dobrze byłoby to sprawdzić.
I w zasadzie to wszystko. Jeszcze oczywiście trzeba zwrócić uwagę na układ chłodzenia samochodu, bo teraz temperatury pójdą do góry, sprawdzić gumowe węże.

– Jak Pan radzie właśnie z tymi gumami? Paski wymieniać? Bo to są czasem takie rzeczy, które mogą zepsuć cały silnik, jak np. pasek rozrządu.

– Jeżeli chodzi o pasek rozrządu, to nie podejrzewam, że zima mogłaby mieć jakikolwiek wpływ. To jest zgodne z kilometrami, kiedy dana wytwórnia zaleca wymienić, to trzeba wymienić. Z tym że coraz mniej tych samochodów jest. Wracamy pomalutku z powrotem do łańcuchów. Wszystkie nowe samochody – Honda na przykład kompletnie się wycofała z tego, GM też zaczyna się pomału z pasków rozrządu się wycofywać.

– Ze względu na awaryjność?

– Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale inżynierowie doszli do wniosku, że przy nowych silnikach, przy nowych obciążeniach, kiedy masę silników jest turbo...

– Generalnie mają coraz mniejszy litraż i wyżyłowane bardziej moce.

– Tak. Zobaczymy, jak to będzie długo działała, ale taka jest tendencja. Przepisy są takie, że samochód nie może spalać więcej, bo trzeba płacić karę. No więc wszyscy robią to, wszyscy poszli tą metodą, że to są czterolicyndrowe silniki turbo. Wszyscy pomalutku do tego wracają, łącznie z firmą BMW, co jest najśmieśniejsze.

– A jak ktoś przyjeżdża do Pana, to pierwszą rzeczą jest czytanie komputera, czy trzeba go sczytać po zimie, sensory?

– Nie, nie ma nic związanego z temperaturą. Te rzeczy raczej już są na tyle dopracowane, że nie, a jeżeli, to raczej check engine się zapali i wtedy trzeba sprawdzić. Sól się też dostaje tam, koroduję te połączenia.

– Pan kiedyś mówił, że to są niskowoltowe napięcia, a jak dochodzi jeszcze woda, to różnie to bywa, więc musimy się liczyć z takimi rzeczami?

– Oczywiście, musimy się liczyć. Dlatego mówię, umycie samochodu jest bardzo, bardzo ważną sprawą, umycie tych rzeczy pod – z tym że nie wiem, czy ktoś teraz myje silnik, bo ze względu na przepisy ochrony środowiska jest coraz trudniej taką rzecz zrobić.

– Ale zawsze był ten dwugłos – myć silnik, nie myć silnika. W Canadian Tire można kupić preparaty do spryskania.

– Ale to nie jest to, co dawniej nazywaliśmy myciem, bo to chodzi o to, że ten preparat ma rozpuścić brud i ułatwić jego usunięcie, a usuwa go głównie silny strumień wody. I to co mówiłem, ta sól się tam dostaje i na pewno powoduje korozję. To wiemy, bo bardzo często mamy z tym do czynienia, że połączenia elektryczne są skorodowane, i to przy komputerowej kontroli silników jest potwornie ważną rzeczą. Może to spowodować bardzo, bardzo dużo kłopotów, bardzo dziwnych kłopotów, bo samochód się zaczyna zachowywać bardzo dziwnie. Tak że elektryka to jest teraz jeden z najważniejszych tematów w samochodzie.

– Bo to jednak jest komputer i samochód. Każdy silnik teraz bez komputera nie działa.

– Praktycznie nie ma już takich. Nie ma samochodów, które nie byłyby kontrolowane komputerem.

Chciałbym jeszcze dodać, wracając do konieczności sprawdzenia hamulców, że trzeba skontrolować, czy jakieś elementy nie są zatarte. Szczególnie japońskie samochody, jak mazda, wiele hond, czasami zdarza się, że i samochody GM mają te same problemy, że zacierają się elementy.

– Na czym to polega?

– Klocki się zacierają w tzw. brackets, sliders.

– Co zrobić, przedmuchać?

– Generalnie rekomendujemy klientom zrobić serwis hamulców. To jest mniej więcej na cały samochód wydatek rzędu 120 dolarów, ale wtedy mamy pewność, że nagle ni stąd, ni zowąd nie będziemy musieli wydać tysiąca lub więcej na wymianę. To jest związane po zimie z korozją, na to trzeba bardzo zwracać uwagę.

– Na koniec zapytam o rzecz, którą się Pan nie zajmuje, ale czy radziłby Pan jakoś szczególnie karoserię zabezpieczać?

– Bardzo to polecam, szczególnie w samochodach nowszych, czyli tych 4-5-letnich, dobre woskowanie bardzo pomaga, przedłuża życie lakieru. Proszę pamiętać, że lakier też ma mikropęknięcia, woda też się tam dostaje i powoduje pękanie. Oczywiście, te lakiery, które kiedyś były, to już jest prehistoria. Technika poszła do przodu i teraz są clear coat jednowarstwowe, dwu-trzywarstwowe, dlatego te samochody tak ładnie bardzo długo wyglądają.

Oczywiście to można zrobić samemu, w ładny, ciepły dzień, niedziela najbliższa się podobno zapowiada plus 14, można umyć samochód, wysuszyć go dokładnie i kupić taki wosk, położyć go ręcznie, później to elegancko wypolerować.

– Na zdrowie to wyjdzie, człowiek się porusza... Następnym razem poproszę o rozmowę już w lecie.

– Tak, po zimie, zrzucimy trochę kilogramów.

Rozumiem, że będzie pan chciał rozmawiać o systemie klimatyzacji. Jak będzie gorąco, zapraszam serdecznie. Postaram się przygotować trochę informacji o nowszych systemach, bo wchodzi nowy gaz, który jest dopiero stosowany tutaj w samochodach z tego roku, jest on kompletnie inny. Postaram się dowiedzieć o nim jak najwięcej, a o pozostałych systemach bardzo chętnie opowiem, jakie mamy systemy, co możemy zrobić, jak system trochę cieknie, żeby nie za duże pieniądze wydać, a mieć tę klimatyzację...

– W takim razie dziękuję bardzo i do kolejnego razu...

Rozmawiał Sobiesław Kwaśnicki

sobota, 05 kwiecień 2014 23:07

Moje BMW

Napisane przez

Tak się złożyło, że miałem okazję kupić stare BMW z 2000 roku i mimo ostrzeżeń płynących z wnętrza rozsądnej części mojego motoryzacyjnego rozumu jednak rzuciłem się na głęboką wodę.

Wiem, wiem, stare BMW to może być urwanie głowy, stare BMW to może być dren założony wprost do naszego portfela, mimo to jest to samochód, który daje kierowcy uczucie bliskie pełnego scalenia z maszyną. Słowem, można być do BMW uprzedzonym przez dresiarski stereotyp i wiele horror-historii zazwyczaj spowodowanych przez szpanujące dzieci z górnych klas licealnych, ale w sumie jest to bardzo dobrze ułożone auto.

Jak już kiedyś pisałem, zazwyczaj kupuję stare samochody "po ludziach", a nie po modelach. Jak to działa? Po pierwsze, sprawdzam – o ile to możliwe – gdzie kto mieszka i gdzie pracuje. – Jeśli ktoś jest chirurgiem – małe prawdopodobieństwo, że właśnie będzie nam chciał ożenić jakiegoś lemona, jeśli ktoś przez długie lata trzymał samochód w rodzinie – zwłaszcza samochód luksusowy – jak BMW – jest duże prawdopodobieństwo, że o niego dbał. To dbanie można prosto sprawdzić u dilera lub mechanika. Zresztą wiele BMW jest dobrze serwisowanych, bo od lat przy kupnie nowego auta dostaje się pakiet darmowego serwisowania – niekiedy do 60 tys. km – a więc do tego przebiegu auto z pewnością było zadbane – o ile tylko właściciel był osobą normalnie myślącą. Tak więc jeśli ktoś dba o auto, nie jest profesjonalnym handlarzem samochodów, trzymał samochód przez długie lata, ma dokumentację napraw i serwisowania – z miejsca staje się dobrym partnerem do rozmów.

O czym rozmawiać? Moje BMW zachowywało się bardzo poprawnie podczas jazdy, więc prócz informacji o dacie wymiany płynu w automatycznej skrzyni biegów i dyferencjale, opisach poszczególnych małych usterek lakieru oraz kilku innych, zaczęło mi się zapalać zielone światło. W ramach negocjacji zażyczyłem sobie i dostałem jeszcze e-test, no bo podłączenie do komputera powinno wykazać ewentualne usterki czujników – a ponieważ wszystko było OK i żadne Diagnostic Trouble Codes nie wyskoczyły, ja sam z duszą na ramieniu wyskoczyłem ze stosownej liczby studolarówek, za które dostałem kluczyki do kieszonkowej rakiety drogowej, zbornej i nieroztelepanej, plus zestaw opon zimowych na felgach.

Mankamentem tego niemieckiego samochodu jest niestety łatwość zwiększania prędkości – utrzymanie się w ryzach 120 km/h na autostradzie bez ulegania pokusom, by krótkim zrywem zmieścić się w przerwę daleko z przodu, dochodząc do 160...

Piszę o tym, ponieważ wielu z nas nie stać na nowe samochody, a stare potrafią służyć całkiem nieźle przez długie lata. Jak to mówią po angielsku, śmieci jednego człowieka mogą być skarbem drugiego.

Przechodzone BMW z niskim przebiegiem, zadbane, kupione od kogoś, kto tym autem się nie ścigał ani go nie modyfikował, może dać wiele satysfakcji, za jedną dziesiątą kosztów nówki.

 

A teraz z innej beczki

Z niejakim zdziwieniem zauważyłem opracowanie własnego tekstu w naszym miłym lokalnym konglomeracie prasowym "Związkowcu-Fakcie-Angorze"; wywiadu na temat syrenki meluzyny p. Arkadiusza Kamińskiego, do tego zilustrowanego konkurencyjną i "nielegalną" syrenką z Kutna. Redaktor naczelny "Związkowca" Staszek Stolarczyk wyjaśnił naszemu naczelnemu, że to strona z polskiej Angory, co wprawiło mnie w jeszcze większe zdziwienie, no bo do Angory nie piszę. A więc jeśli już ktoś przedrukowuje, to ładnie byłoby zaznaczyć skąd. Ja tam nadmiernych ambicji nie mam, Sienkiewiczem nie jestem, ale jakaś przyzwoitość musi być, tym bardziej że wszystkie swoje teksty odstępuję za "Bóg zapłać". To tyle na dzisiaj.

Sobiesław Kwaśnicki

piątek, 28 marzec 2014 21:14

Syrena w wersji kabriolet

Napisane przez

Dzisiaj wracamy do tematu syreny meluzyny, czyli wielkiego projektu Arkadiusza Kamińskiego, entuzjasty polskiej syrenki i właściciela tej marki. Ponieważ niedawno pana Arkadiusza spotkałem na polskiej Mszy św. w kościele św. Stanisława, zamieniliśmy po nabożeństwie kilka słów i okazało się, że właśnie ukończona została nowa faza projektu, czyli syrenka kabri – wersja kabriolet.

Arkadiusz Kamiński, który jest specjalistą również w dziedzinie ochrony marek i public relations słusznie uważa, że projet podźwignięcia polskiego przemysłu motoryzacyjnego musi się wiązać z wskrzeszeniem polskiej unikatowej marki a nie jedynie produkcją licencyjną czy montowaniem cudzych samochodów. Jest to podejście dalekowzroczne.

Dlatego dzisiaj pozwolę sobie przedstawić artykuł na ten temat:

AK Motor International Corporation prezentuje nową AK syrenę meluzynę Kabri – pierwszy oficjalny samochód syrena w wersji kabriolet, z serii nowych modeli legendarnej polskiej marki samochodowej "Syrena".

TORONTO, 20 marca 2014 – Czy kochasz wolność? To jest właśnie motywem przewodnim nowej AK syreny meluzyny kabri. W tym dniu na powitanie sezonu wiosennego 2014, AK Motor International Corporation prezentuje nowy model auta. Kiedy można się bardziej cieszyć wolnością i słoneczną pogodą, jak nie podczas przejażdżki luksusowym, ale jednocześnie osiągalnym i praktycznym autem z otwartym dachem, oferującym najwspanialszą jazdę pod słońcem?

Kabri jest pierwszym oficjalnym samochodem w wersji kabriolet, przeznaczonym do produkcji, w całej 60-letniej historii modeli aut syrena.
Nowa AK syrena meluzyna kabri to luksus, na który można sobie pozwolić. Kabri oferuje ekonomiczne, praktyczne i bezpieczne rozwiązanie na samochód bez dachu.

Aby osiągnąć niską cenę samochodu, zastosowany został prosty w obsłudze system do otwierania lub zamykania dachu. Wokół przedniej i tylnej szyby użyte zostały strukturalne ramy, które również funkcjonują jako stałe słupki A i C. Ramy strukturalne są na stałe zamontowanymi roll-barami, zapewniającymi najwyższe możliwe bezpieczeństwo podczas jazdy "pod chmurką", w przypadku ewentualnego dachowania. Środkowa część dachu, wykonana ze specjalnego lekkiego materiału, z łatwością się montuje, aby przykryć dach, i może być równie łatwo zdejmowana, zwijana i jednocześnie przewożona w bagażniku auta. Twardy dach może być zainstalowany na porę zimową, także z możliwością montażu na dachu stelaża na deskę snowboardową lub narty. Nowoczesny design kabri oferuje użytkownikom zarówno ekonomiczne, jak i funkcjonalne korzyści. Ponieważ w modelu kabri nie ma żadnego nieporęcznego mechanizmu zwijania dachu, waga auta będzie zredukowana i nie będzie miało to wpływu na wielkość bagażnika.

Pojemność bagażnika pozostaje więc taka sama, bez względu na to, czy dach jest otwarty, czy zamknięty, w porównaniu do tradycyjnego, przytwierdzonego na stałe dachu standardowej syreny meluzyny. Tylne siedzenia również opadają w dół, dając wystarczającą powierzchnię do praktycznego wykorzystania. AK syrena meluzyna kabri jest idealnym rozwiązaniem dla ludzi, którzy kochają wolność otwartej przestrzeni nad głową, bez konieczności rezygnacji z jakichkolwiek praktycznych i ekonomicznych atrybutów jazdy modelem auta z trwałą konstrukcją dachu.

Nowa AK syrena meluzyna kabri prezentuje również powrót do klasycznych "luksusowych drzwi", w które były wyposażone wszystkie modele Syreny z lat od 1955 do 1972. Trzymając się modularności platformy syreny meluzyny, w kabri jest zastosowany całkowicie nowy mechanizm otwierania i zamykania drzwi. Luksusowe drzwi są wspaniałą tradycją syreny, która została wskrzeszona ponownie, specjalnie dla wersji kabriolet modelu kabri.

Drzwi mają zawiasy z tyłu, umożliwiając tym samym otwieranie ich do przodu. Ten rodzaj konfiguracji drzwi jest zarezerwowany dziś tylko dla najbardziej ekskluzywnych aut na całym świecie. Współczesna technologia czyni je całkowicie bezpiecznymi. Klamki do drzwi kabri są precyzyjnie wykonane, jako kontynuacja ozdobnego graficznego elementu, znajdującego się na przednim błotniku. Symbol mitycznej Syrenki, wykorzystanej jako ozdobny detal samochodu syrena na przednim błotniku, może być zamieniony przez właściciela samochodu na inny element, podkreślający jego indywidualność, jak np. herb miasta, drużyny piłkarskiej, nazwisko, inicjały itp. Firma AK Motor International Corporation, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom użytkowników, umożliwia im personalizację ich auta. Z systemem luksusowych drzwi, zastosowanych w syrenie meluzynie kabri, zawsze i wszędzie zrobisz wrażenie! Za każdym razem, otwierając te drzwi, możesz poczuć się wyjątkowo, jak gwiazda!

Z szacowaną ceną rynkową w granicach ok. 60-70 tys. PLN, AK syrena meluzyna kabri realnie wpisuje się w model dostępnego luksusu. Kabri jest doskonałym, osiągalnym pod względem cenowym i jednocześnie luksusowym, stylowym autem, zaprojektowanym, aby cieszyć się wolnością nawet podczas długiej przejażdżki, bez jakichkolwiek kompromisów w praktyczności czy bezpieczeństwie.

O firmie: AK Motor International Corporation to firma motoryzacyjna, założona 14 lutego 2012 r., oparta na modelu zarządzania własnością intelektualną. Specjalizuje się w zarządzaniu kapitałem marki, technologicznych i biznesowych innowacjach, jak również na monetyzacji własności intelektualnej oraz administrowaniu licencjami. W lutym 2013 r. firma AK Motor nabyła wyłączne prawa do produkcji, rozwoju i sprzedaży samochodów marki syrena.

O marce syrena: syrena jest najważniejszą Polską marką samochodową, nazwaną na cześć polskiej legendy, symbolizującej stolicę, mitycznej warszawskiej "Syrenki", której pochodzenie sięga XIV wieku. Pierwsze auto syrena zostało zaprezentowane w Polsce podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1955 r. Produkcję samochodów rozpoczęto w 1957 r. w Fabryce Samochodów Osobowych (FSO) na warszawskim Żeraniu, gdzie wytwarzano samochody do roku 1972. W latach 1972–1983 syrena była produkowana w Fabryce Samochodów Małolitrażowych (FSM) w Bielsku-Białej w Polsce. Łącznie od roku 1955 w FSO i FSM wyprodukowano wówczas rekordową liczbę syren – 521 311 sztuk.

Źródło: AK Motor International Corporation
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strony internetowe: www.newsyrena.com, www.nowasyrena.pl, www.facebook.com/AK.Syrena

 

Tyle notatka dla prasy, a ja dodam tylko od siebie, że Arkadiusz Kamiński coraz bardziej zaraża mnie swoją wizją, obiecałem mu już, że jak tylko syrena będzie dostępna na rynku, to zrezygnuję na jej rzecz z mojego wysłużonego volkswagena – no bo to jest wielka racja, że Polak powinien jeździć polską marką – zwłaszcza jeśli jest to supersamochód, jakim syrena ma szanse zostać.

Do czego również Państwa namawia wasz Sobiesław

piątek, 21 marzec 2014 14:35

Przyszła wiosna

Napisane przez

Co prawda, nie bardzo ją jeszcze widać, bo w tym roku zima nie odpuszcza, ale już niedługo będzie cieplej, a wraz z cieplejszą aurą zrobi się bardziej niebezpiecznie na drogach. Jednym z efektów "ocieplenia" jest to, że słonko ludziom na mózg świeci, no i puszczają im hamulce.

Wielu lubi w ładną pogodę docisnąć, dać upust hormonom i jeździć bardziej agresywnie. Niestety nakłada się na to typowe wiosenne rozkojarzenie, czyli opóźniona reakcja i kłopoty z koordynacją.

Jest więc przełom pór roku okresem szczególnie niebezpiecznym i warto, byśmy sobie z tego zdawali sprawę siadając za kierownicą. Nie tylko dlatego, by samemu panować nad "ochotą na chwileczkę zapomnienia", ale również po to, by ze zmniejszonym zaufaniem podchodzić do innych użytkowników, w porę usuwać się z drogi wariatom, przepuszczać i wpuszczać agresywnych kierowców, którzy wyżywają się na mechanicznych koniach, kompensując nieudane życie seksualne lub konieczność miętolenia czapki przed przełożonym w pracy.

Miejmy wyrozumiałość. To też są ludzie! Każdego mogą w życiu spotkać trudności, które później będzie się starał odreagować na drodze.

A więc, jak zwykle, za kierownicą, wyluzowanie i koncentracja. Na drodze trzeba mieć oczy ze wszystkich stron. Trzeba też myśleć o tym, co się robi, a nie o tym gdzie i z kim pojedziemy na letnie wakacje. Współczesne samochody, izolując od drogi, uczą nas niestety wyciszonej i miękkiej nieodpowiedzialności. Pamiętajmy jednak, że tona czy dwie blach i plastików może wyrządzić wiele szkody nie tylko nam samym. W dawnych czasach, gdzie samo przerzucanie biegów niesynchronizowanej skrzyni z międzygazem wymagało wyczucia i koncentracji, było z tym łatwiej – dzisiaj coraz więcej osób uważa, że elektronika samochodu ma skorygować każdy błąd. Tak nie jest.

No i kolejna wiosenna sprawa – dziury w nawierzchni – bądźmy przygotowani, bo czasem może nam na wykrocie nie tylko rozwalić zbieżność czy zniszczyć felgę, ale urwać koło. Zdarzają się takie cuda.

Wiosna to również pora na przegląd – o tym niedługo będziemy rozmawiać z naszym zaprzyjaźnionym inż. Ludomirem Zakrzewskim z Ludex Auto.

Na razie pobieżna lista rzeczy, na które powinniśmy zwrócić uwagę po jeździe w śniegu, mrozie i lodzie.

1. jeśli nie wymieniamy kół na letnie, to wypada zobaczyć, czy równo się zdzierają; czy felgi czasem nie są uszkodzone, zgięte?

2. hamulce – czy klocki OK, czy tarcze niewygięte?

3. zawieszenie – czy wszystkie gumy wytrzymały zimę, czy amortyzatory w porządku;

4. wnętrze – czy pod dywanikami nie ma wilgoci i jak co odpiąć maty i wysuszyć. Sam miałem w tym roku przygodę, bo okazało się, że dwuletnie gumowe maty Made in China nie wytrzymały i zrobiła się w nich trudna do zauważenia dziura – wszystko, co topniało z butów, wpływało pod spód, nasiąkała nie tylko wykładzina, ale też maty, zainstalowane pod nią. Wysuszenie zajęło ładne kilka godzin;

5. rzut okiem – obejrzeć wypada cały samochód; wydech, popatrzeć na płyny, odpryski lakieru;

6. mycie – dokładnie umyć nadwozie, by wypłukać sól. To jednak radzę zrobić dopiero, gdy na dobre zrobi się ciepło a deszcze spłuczą z ulic pokłady wysuszonej soli;

7. spięcia – dobrze jest skontrolować układ elektryczny – sól mogła tam narozrabiać, niektóre sensory mogą nie działać. Nie lekceważmy więc światełka check engine, bo często jedna rzecz pozostawiona sama sobie zapoczątkuje efekt domina i później będziemy płacić bajońskie sumy.

Na koniec mała uwaga na temat mycia – po zimie dobrze jest umyć auto samemu – albo przed domem, albo w myjni z wrzutowymi automatami – nie spiesząc się, dokładnie pooglądajmy auto w dobrym świetle ze wszystkich stron. Pierwsze ogniska rdzy wystarczy po prostu dobrze wyczyścić, zetrzeć i zabezpieczyć preparatami dostępnymi w Canadian Tire,

o czym zapewnia Wasz Sobiesław.

piątek, 14 marzec 2014 15:23

Kierowco, nie patrz na boki

Napisane przez

Ponieważ ostatnio podniesiono wysokość mandatów za jazdę "rozproszoną", czyli rozmawianie przez telefon, "tekstowanie", a nawet wprowadzanie danych do GPS-u, dzisiaj napiszę trochę o tym na podstawie informacji z szacownego "Globe and Mail".

Pamiętam czasy, kiedy ze szczerym uśmiechem na twarzy, trzymając kilogramową cegłę z antenką w dłoni, telefonowałem z samochodu do żony, żeby powiedzieć, że oto zaraz będą na obiad.

Telefon był nieodłącznym towarzyszem jeżdżenia. Dzwoniło się czasem z nudy. Tym bardziej że przez lata miałem auta z automatyczną skrzynią biegów, a więc – jedna ręka nie miała co robić i w sam raz mogła trzymać komórkę.

Czy to było niebezpieczne? Pewnie tak. Wszelkie rozkojarzenie za kierownicą to kuszenie losu. Według mojej starej teorii, dobrym kierowcą "się bywa", i nawet przy najlepszych nawykach człowiek robi głupstwa, jeśli myśli za kółkiem o niebieskich migdałach albo coś mu wlezie za skórę.

A zatem kiedy możemy legalnie zadzwonić dziś z samochodu? Po pierwsze, jeśli mamy słuchaweczkę do ucha lub zestaw głośnomówiący, jedno i drugie sterowane głosem.

– Jak ostrzega policja, każde dotknięcie telefonu lub ekranu dotykowego jest zakazane – wyjątek stanowi wybieranie numeru alarmowego 911. Gdy nas przyłapią, grozi mandat w wysokości 280 dol. A – przyznają Państwo – za taką kwotę można sobie sporo kupić.

Tak więc nie można wprogramowywać adresu do GPS-u, nie można obsługiwać "ręcznie" odtwarzacza MP3...

Możemy te gadżety wziąć do ręki dopiero wówczas, gdy wyłączymy się z ruchu i legalnie zaparkujemy. Tu pojawia się jednak kilka kruczków prawnych.

Po pierwsze, jeśli stoimy na światłach lub w korku, to nadal jesteśmy w ruchu, i choćby przed nami przejeżdżał właśnie na przejściu stuwagonowy pociąg z prędkością 20 km/h, nadal nie możemy mieć w rękach zgrabnego iPhona czy innego gizma. Po to musimy zjechać na pobocze i LEGALNIE zaparkować. Jeśli staniemy tam, gdzie parkowanie nie jest dozwolone, nadal możemy dostać wspomniany mandat. Nie możemy, na przykład, zjechać sobie na pobocze autostrady 401, żeby odebrać telefon od cioci, bo zatrzymanie się na poboczu autostrady jest nielegalne – o ile nie jest spowodowane nagłą przyczyną – emergency. Jeśli taka sytuacja nie ma miejsca, powinniśmy zjechać z autostrady na najbliższym zjeździe i dopiero wówczas brać do ręki gadżety zakazane podczas jazdy. Dobre jest jednak przynajmniej to, że parkując legalnie, nie musimy – aby użyć telefonu – wyłączyć silnika czy wyjąć kluczyka ze stacyjki.

Warto też wiedzieć, że prawo zabrania patrzenia podczas jazdy na ekrany komputerowe, dvd czy innych urządzeń niezwiązanych z prowadzeniem samochodu. Nie wolno więc zerkać na położony obok laptop z najnowszą prezentacją...

Na koniec trochę statystyki – rozkojarzone prowadzenie samochodu było w 2013 roku GŁÓWNĄ PRZYCZYNĄ śmiertelnych wypadków drogowych w prowincji Ontario – z tego powodu zginęło 78 osób, na drugim miejscu było prowadzenie pod wpływem alkoholu i narkotyków – 57 przypadków śmiertelnych, a na trzecim nadmierna prędkość – 44 trupy.

Pora więc uświadomić sobie, że również jazda w charakterze pasażera z kierowcą skupionym na niecierpiącej zwłoki elektronicznej korespondencji po prostu – statystycznie – nas zabija. I dlatego powinniśmy mieć zero tolerancji dla takich kierowców; zakrzyczeć, odebrać, wyrzucić przez okno...

Co postuluje Wasz Sobiesław

fit– Jakiś czas temu rozmawialiśmy o hondzie civic 2014, teraz Pan ją już ma w rękach.

– Tak, miałem ją w rękach i dlatego całą dzisiejszą rozmowę skierowałbym na tory CVT, czyli continuously variable transmission, dlatego że widzę, iż część klientów, podchodzi ostrożnie do tego rodzaju skrzyni biegów.

– Czym ona się różni?

sylwek010– Powiedzmy w skrócie, że są to dwa kółka, stożek i pasek klinowy. Proste urządzenie poprzez system hydrauliczny zmienia średnicę jednego z kółek, wsuwając i wysuwając stożek. Niemcy tak to wymyślili. Ten pasek klinowy, to nowa generacja pasków, w środku są płytki metalowe zalane, połączone gumą. One mają wręby, to jest jakby taki łańcuch. Tych płytek są tysiące. I to przenosi napęd.

– Czy dochodzi do ślizgania?

– Nie. Ta transmisja jest ponad połowę tańsza od dotychczasowej. Jest bardzo dokładna, precyzyjna. Uważam, że to jest przyszłość w samochodach podstawowych w cenie do 40 tys. – 50 tys. dolarów. To jest definitywnie przyszłość.

– Kiedyś murano miał to pierwszy.

– Zgadza się, murano, i Nissan poszedł w to szeroką falą, natomiast teraz dołączyła Honda. Myśmy tego używali od 2000 roku w hybrydach, one są mało popularne, więc ludzie o tym nie wiedzieli, ale teraz mamy to drugi rok w accordach i pierwszy rok właśnie w civicach 2014. To jest główna zmiana.

– Czy klienci pytają o starą skrzynię biegów?

– Tak. Bo kiedyś Nissan miał z tym problemy, miał wibracje, było trochę głośno, ludzie nie lubią jednostajnego szumu. Co zrobiła Honda? Komputer troszeczkę przystopowuje tę zmianę wymiaru kółek, i powstaje taki udawany bieg, czyli takie udawane uczucie przełączania biegów, jakby się zmieniało je.

– To pracuje w oleju?

– Nie, na sucho.

– Nie ma płynu przekładniowego?

– Nie ma. Jest system chłodzący i płyn hydrauliczny w samej pompie, która zmienia średnicę kółek, ale sam układ pracuje na sucho. Można schemat tego urządzenia znaleźć na YouTubie.

– Pan chce przekonać naszych Czytelników do tej skrzyni biegów?

– Chciałbym ludzi przekonać, żeby się nie obawiali. To jest tańsze, i to jest już bardzo niezawodne, czyli to już starcza na setki tysięcy kilometrów i napęd cały czas przekazywany jest na koła.

– Oczywiście jest gwarancja.

– Oczywiście, jest na to gwarancja, i będzie to tańsze w serwisie, będzie dłużej pracowało niż tradycyjne transmisje, które pracują w płynie, wymagają więcej serwisu, grzeją się itd.

Tak że to jest główny punkt mojej dzisiejszej rozmowy o hondach 2014.

Najlepszym dowodem tego, że to będzie stosowane na szeroką skalę, jest to, że toyota corolla również w to weszła. Toyota bardzo ostrożnie do tego typu przekładni podchodziła.

Toyota, jak pan zapewne wie, jest największym producentem samochodów na świecie, to jest najlepszy dowód, że to zostanie zastosowane w popularnych samochodach.

– I to też w corolli, czyli modelu podstawowym, najbardziej masowym.

– Zgadza się. Honda mimo wszystko jest bardzo ostrożna i konserwatywna i czekali trochę, i na przykład z sześciobiegowymi skrzyniami byli trochę do tyłu. Dlatego że głównym wyznacznikiem jest sprzedaż i historia Hondy i Toyoty jest dosyć długa , ludzie wierzą w te samochody, dlatego zmiany wprowadzane są powoli.

A to jest główna i zasadnicza zmiana, jeśli chodzi o model civic. Utrzymali tę samą karoserię, utrzymali ten sam silnik, troszkę popracowali nad wyciszeniem samochodu.

– Nie ma u nas hondy civic kombi...

– Nie ma ciągle hatchbacka, nie ma kombi. To jest podstawowy zarzut wielu klientów, szczególnie europejskich, polskich.

Dlaczego nie ma? Dlatego że rynek bezwzględnie to wymusza. Większe zyski są na większych samochodach, czyli CRV, który jest podstawowym modelem i któremu spadłaby sprzedaż.

– Nie chcą podkopywać własnej sprzedaży.

– Zgadza się. Poza tym klientela Hondy, Toyoty, tych podstawowych japońskich samochodów, które się mocno usadowiły na tutejszym rynku, postarzała się troszkę.

Honda, jak pewnie pan pamięta, gdy tu przyjechaliśmy dwadzieścia parę lat temu do tego kraju, kupowana była przez młodzież i nowych imigrantów.
Większość moich znajomych zaczynała od civików, ponieważ samochód kosztował od ośmiu do dziesięciu tysięcy, mało się psuł, mało palił. Ludzie, którzy mieli większe dochody, kupowali buicki, lincolny, wygodne, duże samochody. Nie było też oczywiście sprawy kosztu benzyny. Pamięta pan, litr kosztował 50, 40 centów. Jak przyjechałem, chyba 38 centów było za litr, krótko potem skoczyło na 50 centów.

– Cena 50 centów przez długi czas się utrzymywała

– Tak. Teraz lawinowo ceny rosną.

– Wtedy też były prywatne stacje benzynowe, ajenci, których potem wykończono wojnami cenowymi.

– Teraz cena na jednym końcu miasta jest taka sama jak na drugim. Tak że to jest podstawowa zmiana. Drugą zmianą, o której chciałbym wspomnieć. Honda definitywnie chce odzyskać tę nieco "uboższą" klientelę, której może nie stać na accorda czy CTV – proponuje fita. Honda fit do tej pory i tak była bardzo dobrze oceniana przez rynek, ale stosunkowo mała była podaż.

- Część tych fitów jest budowana w Chinach.

– Teraz właśnie, od dwóch lat, jest zbudowany wspaniała nowa linia produkcyjna w Chinach i jest to druga z trzech nowych montażowni składających fity na cały świat. Główna jest w fabryce Suzuki w Japonii, ta nowa jest w Chinach, a trzecia będzie czy już jest w Meksyku, skąd ma zaopatrywać Amerykę Południową.

– Te fity tutaj mamy z Chin?

– Tak, z Chin. Jest to wiadomość i dobra, i niedobra, dlatego że my jeszcze myślimy stereotypami, że Chiny to niska jakość, ale iPhony też są produkowane w Chinach itd. itd. Azjatycki model pracy wymusił na Chińczykach wysoką jakość i wysoką kulturę techniczną. Poza tym wszystko jest skomputeryzowane, to wszystko jest pod auspicjami i ciągłą kontrolą Japończyków. Tak, to jest prawda, że wszystkie fity, które są sprzedawane od dwóch lat i będą sprzedawane w Kanadzie i Stanach, będą składane w Chinach. Mamy nalepkę na progu, która to stwierdza. Ale jakość, moim zdaniem, nie spadła. Nowy fit jest bardziej wyciszony, będzie lepiej wyposażony, czyli dojdzie szyberdach, dojdzie skóra, nawigacja, dojdzie podnoszone siedzenie, bo fit jest dosyć wysokim samochodem – mniejsze i starsze osoby narzekały, że nie można było podnieść siedzenia. Jestem wysoki, mam 1,84, a ciągle miałem dużo miejsca nad głową, zaś mniejsze osoby nie mogły dostatecznie podnieść siedzenia. Poza tym jest to hatchback. Tak więc jak gdyby wypełnia tę lukę, od której pan zaczął rozmowę. Bo civic ciągle nie ma kombi, ciągle nie ma hatchbacka – za to jest fit.

– Mówiliśmy o Europie, a co z dieslami? Mówię o koncernach amerykańskich, bodajże Dodge zaczyna wkładać diesle do samochodów osobowych.

– Wróciłbym do tego, o czym mówiliśmy wcześniej – infrastruktura w tym kraju i na tym kontynencie, jeśli chodzi o diesle, jest niewystarczająca.

– Clean diesel; nie ma tego paliwa?

– Nie ma, prowincja nie jest przygotowana na przyjęcie dużych ilości dobrej jakości oleju napędowego, poza tym serwis – to też ciągle infrastruktura, tylko już po stronie dilershipów – serwisy nie są przygotowane. W nowych dieslach pracują precyzyjne pompy wysokiego ciśnienia, które wymagają wykształcenia ludzi, precyzyjnego serwisu. Niestety, diesle w tutejszych klimatach nie będą wytrzymywały dwustu tysięcy kilometrów bez głównych napraw, perfekcyjnego serwisowania tych samochodów.

– Diesel ma sens w przypadku dużych samochodów, jak SUV-y, kiedy się holuje łódkę, jednak ten moment zamachowy...

– Diesel zawsze ma sens, z tym że to jest jeszcze nieprzygotowane, diesel to jest około trzydziestu procent oszczędności na paliwie, diesel jest dzisiaj czysty, nie zatruwa środowiska.

Niemcy tym wygrywają, że na baku można tysiąc kilometrów ujechać.

– Tak, to jest przeciętnie około tysiąca, między dziewięćset a tysiąc dwieście, tysiąc trzysta, dystans do pokonania, zależnie od samochodu, od wielkości silnika. To są niesamowite argumenty za. Poza tym lobby paliwowe, rządowe, podejrzewam, że ciągle nie jest zainteresowane takimi zmianami.

– Samochód mniej pali, to mniej podatków wpływa.

– Mniej podatków itd., sprawa jest oczywista.

– Mówiliśmy o fitach, fit, honda civic. Fit w tej wersji jest samochodem, który został troszeczkę popchnięty w górną klasę technologicznie. A co z takimi– niektórzy mówią gadżetami, ale coraz częściej słyszy się o radarowym utrzymywaniu odległości, o inteligentnym cruise control, o samoparkowaniu, kamerze z tyłu itd. Czy to zaczyna wchodzić w hondzie accord?

– Część z tych rzeczy zaczyna wchodzić, jest to standardowe. Na przykład kamera tylna włączająca się automatycznie przy włączaniu wstecznego biegu jest już właściwie w hondzie standardowym wyposażeniem i od przyszłego roku będzie standardowym wyposażeniem w stu procentach. Na razie jeszcze bardzo podstawowe civiki tego nie mają i fity w ogóle tego nie mają, natomiast wszystkie inne samochody mają to jako standard. CRV, piloty, accordy mają to jako standardowe wyposażenie. To weszło, to będzie i to się sprawdza.

– Czy ludzie się o to pytają?

– Ludzie się pytają o to, ale to jest daleka przyszłość moim zdaniem. Mówimy o przedziale dekady albo coś koło tego. Natomiast wchodzą takie systemy pośrednie, bo w accordach na przykład mamy już system, który – jeśli zmienia się pas bez kierunkowskazu (mam to w swoim samochodzie), za szybko się go zmienia, zaśpi się albo zapomni – daje sygnał dźwiękowy, że przekracza się linię. To są systemy wizualno-czujnikowe, działające na zasadzie kamery na promienie podczerwone, które widzą tę linię, także w nocy. Są też systemy, które mam w swoim accordzie, i to też będzie przyszłość – tzw. fast approach albo forward collision warning, czyli jak się za szybko podjeżdża do kogoś, kto hamuje.

– Mówiliśmy o samochodach nowych, ale gdyby ktoś chciał kupić starszą hondę – są ludzie, którzy myślą rozsądniej, samochód trzyletni czy czteroletni to już połowa ceny nowego, pomimo tego, że generalnie hondy trzymają wartość. Co by Pan polecał z takich starszych samochodów, takie trzyletnie, czteroletnie auto?

– Zdecydowanie w zależności od potrzeb. Civic i honda fit, która jednak jest bardzo trudna do wyłapania na wtórnym rynku, dlatego że dużo jest samochodów porozbijanych z Ameryki, niepewnego pochodzenia. Porządną hondę fit ciężko znaleźć.

– Ale po czterech latach leasy się kończą....

– Tak, leasy się kończą, i polecam zdecydowanie takie auta. Ciągle honda civic jest niezawodna, trzyma wartość, jest solidna, tak że zdecydowanie hondę civic jako używany samochód bym polecał.

– A co z blachami, wytrzymują?

– Honda ma teraz podwójnie galwanizowane blachy, daje gwarancję na rdzę od siedmiu do ośmiu lat w zależności od samochodu. Tego bym się nie obawiał, choć można dodatkowo dokupić programy eliminujące powierzchniowo rdzę, która może wyjść po ośmiu latach, bo w Kanadzie dużo soli się sypie.

Natomiast ja już jeżdżę hondami od dziesięciu lat – zawsze wierzyłem i byłem mocno zaangażowany w Toyotę kiedyś, to są bardzo pokrewne, jak brat i siostra, firmy i Honda naśladuje Toyotę w pewnym sensie, aczkolwiek ma bardziej sportowe zacięcie – i zdecydowanie polecałbym civica, natomiast dla ludzi, którzy potrzebują troszkę więcej miejsca w środku, jak TV, kemping, narty – zdecydowanie CRV.

Jeśli kogoś stać – bo to ciągle jest poziom od dwudziestu tysięcy w górę, jeśli chodzi o CRV po leasie, to są ciągle bardzo drogie samochody, utrzymują wartość. One są bardzo niezawodne, te ostatnie modele troszkę mniej palą i są dużo bardziej wyciszone. One były dosyć głośne, bo to jest mały samochód, mały SUV. Zdecydowanie bym polecał te dwa samochody.

– Dziękuję bardzo za rozmowę.

piątek, 28 luty 2014 21:38

Warszawy czar

Napisane przez

W minioną sobotę w gościnnej restauracji Arkady na plazie Wisła odbyło się kolejne spotkanie powołanego jakiś czas temu do życia klubu European Car Club Canada. Klub zrzesza właścicieli starych samochodów z Europy (powinny mieć ponad 20 lat), i to raczej tych, które pokazywały się na drogach dawnej Polski – syrenek, fiatów, polonezów, warszaw czy żuków. Jak już pisałem, w najbliższym czasie do Kanady mają przyjechać kolejne auta – dwa FSO 1500, jest na oku warszawa garbuska, mówi się o żuku.

Kolekcjonowanie samochodów z czasów peerelu staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Rosną ceny części zamiennych. Coraz więcej naszych rodaków restauruje pozyskane w różny sposób auta. Pasja ta rozwija się też w Kanadzie – stąd i zaistnienie klubu, który zaprasza także właścicieli skód, trabantów, dacii i innych pojazdów widywanych na szosach komunistycznej Polski.

sobota, 15 luty 2014 16:40

Wystawa samochodowa w Toronto

Napisane przez

Kilka ciekawych rodzynków

Zainteresowanie samochodami jest jak zainteresowanie sportem – jednoczy ludzi ponad podziałami, polityką, religią, a nawet statusem majątkowym.

Tegoroczna wystawa motoryzacyjna w Toronto pod względem organizacji nie zaskakiwała – natomiast z pewnością pojawiło się na niej kilka ciekawych modeli, które warto było zobaczyć dokładniej, zanim jeszcze opadało na nas normalne w takiej sytuacji znużenie. Serce zaczęło mi szybciej pikać już przy samym wejściu, gdzie Volkswagen eksponował rabbita z 1979 roku, czyli nieco przerobionego pod Amerykę poczciwego golfa mk1. Dlaczego się rozmazałem? No bo proszę Państwa golfem mk1 jeżdżę na co dzień i to właśnie ten model przywiózł mnie na wystawę...

Co robiło wrażenie w tym roku? Oczywiście micra Nissana, bo jest to auto całą gębą, w którym nawet osobnik wielkogabarytowy (sprawdziłem na sobie) siedzi za kierownicą wygodnie.

Jest to pojazd tani jak barszcz w eksploatacji, którego 1,6-litrowy silnik daje 109 KM mocy i pozwala przejechać na baku 700 km; samochód, w którym wygodnie podróżować mogą cztery osoby, kosztuje wyjściowo 10 tysięcy bez dwóch dolarów. Nieźle. Pamiętam wieki temu, jak Kia wprowadzała model rio, wielki billboard przy Gardinerze, z taką właśnie ceną tego auta, szybko jednak okazało się, że był to zabieg bardziej reklamowy. Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy za moment, bo auto wchodzi do sprzedaży od wiosny.

Jak zwykle nie zawiódł Volkswagen, którego modele, choć trudno określić jako ekstrawaganckie w stylistyce, oferują pod maską same mecyje "Hergestellt in Deutschland". Z pewnością, volkswagen garbus (beetle) kabriolet pozwoli dojrzałym panom ścigać się z szybko uciekającą młodością, golf gti da młodzieży poczucie boskiego panowania nad przyrodą, zaś jetta tdi zadowoli Niemca w każdym z nas, czyli kogoś, kto chce jeździć niemal bez paliwa i mieć samochód będący triumfalnym połączeniem użyteczności i formy.

Volkswagen to popularna marka wśród Polaków, również, kanadyjskich, tutaj, choć jak mi niedawno uświadomił p. Arkadiusz Kamiński, który usiłuje ożywić markę polskiej syreny, volkswagen to jedna z niewielu marek niemieckich stworzona przez hitlerowców i od kołyski związana ideologicznie z III Rzeszą. Fakt, że lubią te samochody największe ofiary II wojny, czyli my, Polacy, stanowi swoisty chichot historii.

Powiem, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie oferta Forda. Trudno przejść obojętnie obok forda transit connect, czyli samochodu o wielu wcieleniach; od całkiem pojemnej furgonetki za nieco ponad 20 tys. dol. po superuniwersalnego minivana, dla młodej rodziny, zdolnego zabrać na pokład siedem osób.

Ciekawy samochód wprowadza na kanadyjski rynek GM – chevroleta cruze diesel, który o dziwo ma parametry silnika lepsze od wspomnianej jetty, lekko mocniejszy, lekko bardziej oszczędny na trasie – 4,2 litra oleju napędowego na sto kilometrów, i lekko bardziej zrywny. Jednak niemiecka technologia wygrywa pod względem cichej pracy – przyznać trzeba, że o ile na wolnych obrotach można to odróżnić, to przy prędkościach szosowych zapominamy, że pod maską mamy ropniaka. A zatem wreszcie Niemcy mają jakąś konkurencję w tym bardzo ciekawym technologicznie segmencie.

W wersji "ecodiesel" będziemy też wreszcie mogli dostać jeepa grand cherokee, tym razem napędzanego pochodzącą z pracowni Fiata 3-litrową wysokoprężną szóstką. Podobno pali toto jedynie 7 litrów, a w testach zimowych w rzeczywistych warunkach wychodziło coś nieco ponad 9 – jak na SUV-a jest to wielkość zbijająca z nóg.

Nie wiem dlaczego, ale producenci miłych małych aut mają tendencję do zwiększania w kolejnych wersjach ich gabarytów. Honda fit wydaje mi się jakaś taka większa, podobnie największy z dotychczasowych jest mini countryman cooper, na dodatek w tym kultowym wozie można obecnie zaordynować sobie napęd na cztery koła i pięciodrzwiowe nadwozie. Przypomina to razem małego crossovera, w którym być może zmieściłyby się dwa minimorrisy Jasia Fasoli. Czy to dobry kierunek? Moim zdaniem nie. Szczęśliwie mini jest do nabycia w wielu odmianach, w tym usportowionej mini coupe cooper i mini roadster cooper, gdzie sześciobiegowa skrzynka ręczna plus turbodoładowany motor o mocy 208 KM pozwalają czuć się na drodze jak na dopalaczach.

Każdy z prezentowanych na wystawie samochodów zasługiwałby na historyjkę. Ogólnie mówiąc, motoryzacją, jak każdą inną dziedziną masowej produkcji, rządzą mody. Jedną z głównych ich zasad jest tworzenie pozorów indywidualizmu w morzu tego samego. I niestety to morze tego samego jest coraz szersze, głównie za sprawą globalizacji produkcji części zamiennych (które takie same są w wielu markach) i stylistycznej urawniłowce – jak się dobrze przyjrzeć, to okaże się, że 60 proc. sprzedawanych aut ma niemal taki sam kształt maski. No takie mamy czasy, dlatego z łezką w oku, wychodząc z pawilonu południowego Convention Center, patrzyłem na oldbojów z lat 60. – auta wyprodukowane w czasach amerykańskiej dominacji tego rynku i tej technologii. Tak więc na odchodne również łezka w oku mi się pokręciła, a gdy na parkingu usłyszałem głęboki pomruk cylindrów mojego golfa, pomyślałem, czegóż więcej człowiekowi do szczęścia potrzeba, czy rzeczywiście możliwość posiadania radarowego tempotaktu, czy też urządzenia do samoparkowania samochodu to taki wielki postęp? Czy przypadkiem nie pozbawiają nas one tej bardzo podstawowej przyjemności samodzielnej obsługi urządzenia mechanicznego?

Ach, no i zapomniałbym wspomnieć teslę – ten najsprawniejszy jak do tej pory samochód elektryczny świata – okazuje się za sprawą tegorocznej zimy – ma poważną wadę. Trzeba się doń bardzo ciepło ubierać, a także kupić specjalne rękawiczki pozwalające sterować dotykowym ekranem, a jednocześnie chronić ręce przed przymarzaniem do kierownicy. Niestety w dzisiejszych czasach samochody na baterie stawiają nas przed dylematem – jechać na większą odległość w zimnie, czy podgrzać się, narażając na niedociągnięcie do kontaktu.

O czym z rozgrzanego do krótkich rękawków 25-letniego golfa informuje

Wasz Sobiesław

Wystawa ciekawa, dużo nowości no i bomba w postaci nissana Micra wycenionego poniżej 10 tys. do. Co prawda takie ceny zdarzały się już np pierwszemu modelowi KIA, ale to było o kilka inflacyjnych numerków temu... A więc być może już wkrótce na naszym rynku większa gama modeli Made in India i Made in China. Co to oznacza? Proszę zapytać w Oshawie... (SK)

 

wtorek, 11 luty 2014 22:38

Autoshow 2014 - zapraszam!

Napisane przez

Grzech byłoby pisać dzisiaj o czymś innym niż zaczynająca się w ten weekend torontońska doroczna wystawa motoryzacyjna, 2014 Canadian International AutoShow (wszystkie informacje na stronach http://www.autoshow.ca/). Oczywiście obiecuję fotorelację, więc do zobaczenia na wystawie, a przy okazji słów kilka o tendencji, która mnie osobiście przejmuje wielkim smutkiem.

Samochód i motocykl były w wieku dwudziestym symbolem indywidualnej wolności. Podkreślały ten obraz różne amerykańskie "filmy drogi", utrwalał wizerunek bajkerów na harleyach, umacniał widok marynarzy szos, trakerów za kierownicami olbrzymich ciężarówek.

Lejesz do baku i wio na trasę, połykać wstęgi szos… Powoli systemowe szczęki jednak się zaciskają, samochód jest w coraz mniejszym stopniu maszyną dającą człowiekowi poczucie wolności, a w coraz większym "elementem systemu transportowego", zaś jego ruch po drodze jest coraz bardziej zautomatyzowany i kontrolowany. Nie chciałbym dożyć dni, kiedy mój własny pojazd kontrolował będzie mój styl jazdy, niczym zrzędząca żona mówił, jak mam jechać, a w razie odmowy podporządkowania korygował moje wyskoki, np. nie pozwalając przekroczyć dopuszczalnej prędkości czy na zakazie skręcić w prawo.

A przecież już dzisiaj o tym się mówi, by auta na drodze "porozumiewały się ze sobą", ustalały bezpieczną prędkość, być może ustawiały się w radarowo regulowane sznury w bliskiej odległości jeden od drugiego, dla ograniczenia zajmowanej przestrzeni, automatycznie hamowały przed przeszkodą, same utrzymywały się w pasie ruchu i informowały o wszystkim stosowne władze; od liczby przejeżdżanych kilometrów poczynając, a na nawykach prowadzenia kończąc. Słowem – ma to być sterowana z zewnątrz i zaprogramowana przez system maszyna, a nie żaden ekwiwalent wiernego wierzchowca. Po prostu wymiotować się chce... Dlatego być może dzisiejsze wystawy motoryzacyjne obrazują końcówkę starej ery, gdzie liczą się jeszcze konie pod maską i kopyto pod butem.

Na tegorocznej wystawie sporo jest do zobaczenia i będzie trochę kanadyjskich premier nowych aut. Będziemy mogli zobaczyć m.in. chryslera 200 model 2015 – pisałem już o nim na tych łamach, jest też nowa pięćsetka Fiata, nowy ford F-150, honda fit 2015 i wiele, wiele innych.

Podam kilka przykładów:

Kia provo – supernowoczesna technologia i nowatorski design łączący elementy sportowego coupe z opływowym hatchbackiem. Muskularne auto o luksusowym wnętrzu.

Ludzi, dla których mercedes kojarzy się z noszonym na co dzień garniturem, z pewnością zainteresuje nowa seria C-klasy – przeprojektowana karoseria i cała plejada pomocnych gadżetów, a to wszystko na perfekcyjnym, zegarmistrzowsko złożonym niemieckim zespole napędowym. Oszczędny na paliwie, na wskroś luksusowy, jednocześnie wydzielający wokół męskie feromony i zdolny do drogowych szaleństw – oto mercedes benz klasy C – tak można w skrócie scharakteryzować najnowszą produkcję marki, która przeszła zwycięsko przez wszystkie wojny i dżumy XX wieku, by dzisiaj nadal świadczyć, co znaczy kultura techniczna produkujących ją ludzi.

Dla osób, którym bardziej odpowiada minimalistyczne nastawienie w wyścigu po życiowe osiągi, z pewnością większym przeżyciem będzie nowe porsche 911 GT3 cup – siódme już pokolenie tych kultowych wyścigówek. Tym razem napędzane płaską szóstką o mocy 460 KM i połączoną z kołami sześciobiegową skrzynką zaprojektowaną specjalnie przez Porsche Motorsport, a obsługiwaną – pierwszy raz w tym modelu – przez skrzydełka na kierownicy. System ten, dostępny w coraz szerszej gamie sportowych samochodów, przyszedł, jak wiadomo, z Formuły 1.

Osobom, które również lubią dynamiczną jazdę, a nie mają przy sobie grubych tysięcy, z pewnością bardziej przypadnie do gustu model 2015 subaru WRX STI. Ten flagowy produkt Subaru debiutuje w nowym kroju karoserii z dobrze doposażonym wnętrzem i legendarnym już dzisiaj 2,5-litrowym silnikiem w układzie boxer z turbodoładowaniem. Jeśli powiem, że pod tym motorem mamy doskonałe twardo zestrojone zawieszenie oraz reagujący na pieszczoty dłoni układ kierowniczy, wówczas będziemy mogli sobie naprawdę wyobrazić, do czego zdolne jest na drodze 305 koni mechanicznych, jakie wyczarowuje ten silnik. Na marginesie dodam, że jeśli kogoś kusi ta marka, to na zakupy powinien podjechać do p. Izabeli Kosmowskiej z Marinos Auto Group (reklama na tej stronie), która doskonale czuje ostrą jazdę, jako że rajdy samochodowe od młodości ma we krewi.

Tym, którzy na drogach raczej szukają czegoś ekonomicznego i przyjemnego w prowadzeniu, z pewnością dogodzi nowy golf 2015 – całkowicie przeprojektowany i odmłodzony z całą serią nowych silników, które piją paliwo z baku, dosłownie, przez zagryzioną rurkę.

Czy coś pominąłem? Oczywiście! Setki innych modeli. Wiele bardzo nowatorskich, jak choćby audi A3 sportback e-tron. Sportowe cudo z silnikiem o pojemności… 1,4 litra i mocy 150 KM z dodatkowym 75 kW motorem elektrycznym. W złożeniu kombo to daje 204 KM mocy i 258 stopofuntów momentu obrotowego, osiągając prędkość maksymalną 222 km/h przy przeciętnym zużyciu paliwa 1,5 litra na sto kilometrów. Zasięg na silniku elektrycznym wynosi 50 km, ale całość na jednym baku i jednym ładowaniu przejedzie 940 km.

Można by tak jeszcze długo, no ale o czym bym wtedy pisał po wystawie. Zatem do zobaczenia.

Wasz Sobiesław

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.