farolwebad1

A+ A A-

Jeżdżenie na sentymentach

Oceń ten artykuł
(2 głosów)

U wielu z nas w momencie zmiany kalendarzy łezka w oku się zakręciła, bo człowiek uświadamia sobie, że jednak życie leci szybciutko i ani się obejrzeć... Stąd też tendencje do grzebania we wspomnieniach i mniej lub bardziej ckliwy sentymentalizm, również ten motoryzacyjny. Efektem tego ostatniego jest nawrót do nowych interpretacji kultowych modeli samochodów.

Wiele wskazuje na to, że w roku 2014 ujrzymy więc nowe wcielenie volkswagenowego mikrobusa – ulubionego auta dzieci kwiatów, pierwszego vana świata – który w założeniu konstruktorów miał wypchać niemiecką rodzinę na autobahny w poszukiwaniu słonka i ciepłej wody. Nie wiem, czy wypchał, z pewnością natomiast przypadł do gustu amerykańskim zbuntowanym latoroślom, jako cudowny sposób mieszkania komunowego (nie mylić z komunalnym) i wygodne miejsce tzw. wolnej miłości. Pierwsze ogórki vw zaimportowano do USA w 1959 roku, a ostatnie 20 lat później – choć jeszcze do niedawna samochód był produkowany w Ameryce Południowej.

Tak więc tu i tam wypływają na powierzchnię zdjęcia "VW Microbus 2014", nowoczesnego vana, obficie przeszklonego, w którym znajdą się wszystkie luksusowe samochodowe gadżety. Jak można się spodziewać, nowy hippie-bus wyposażony zostanie w ofertę superoszczędnych motorów volkswagena, diesla nie wykluczając, a zdominowany przez niemiecką filozofię eleganckiej użyteczności. Platforma pewnie będzie pochodzić z passata. Mówi się, że auto składać się będzie w Europie, i aby obniżyć koszty, a zwiększyć konkurencyjność eksportu, w tanim kraju... Może w Polsce?

•••

Na sentymencie ma również bazować nowa propozycja odbudowy marki syrenka. Markę od FSO zakupił torontoński biznesmen Arkadiusz Kamiński, właściciel AK Motors.

Syrena ma szczególne miejsce w sercach Polaków, a więc również moim – Ojciec miał jedną z pierwszych, odkupioną na spłaty od kolegi, który dostał talon.
Samochód w całości opracowany w kraju – jak twierdzą niektórzy złośliwcy, na bazie dwucylindrowego silnika dwusuwowego od motopompy – pokazywał, że możemy o własnych siłach zmotoryzować społeczeństwo, i to samochodem, który na dwójce podjedzie pod każde wzniesienie.

Pomysłodawca projektu neosyrenki zapowiada – jak donosi moto.pl – pełną gamę modeli.

"AK Motor International stworzyła projekt samochodu segmentu B, który miałby być produkowany w Polsce. Syrena meluzyna ma być oferowana w kilku wersjach. Podstawowy model, czyli meluzyna L, ma otrzymać 3- lub 4-cylindrowy silnik o pojemności do 1,5 l, a jego cena ma wynieść 35 tys. zł. Pośredni model ma otrzymać 2-litrową jednostkę i kosztować 40-50 tys. zł. Mocniejsza odmiana to już 2,5 lub 3 litry i napęd na obie osie. Teraz dowiadujemy się, że planowana jest jeszcze mocniejsza meluzyna."

I dalej:

"Arkadiusz Kamiński, pomysłodawca nowej syreny, ma nietypowy pomysł na produkcję samochodów. Wiedząc, że stworzenie własnej fabryki i linii produkcyjnej jest kosztowne, założył, że syrena ma powstawać na licencji w istniejących zakładach innych firm".

Tyle moto.pl.

Ja tymczasem mam problem z czym innym. Otóż, syrenka była właśnie symbolem polskich możliwości, słowem była "ciasna, ale nasza własna". Tymczasem coraz częściej słyszy się o kupowaniu znanych "sentymentalnych marek" europejskich samochodów – jak chociażby rover, przez wielkie chińskie koncerny motoryzacyjne i wprowadzaniu nowych ich modeli pod krajowym szyldem i ładną nazwą, co to kręci łezką w oku, zaś pod maską ma wszystko Made in China.

Na polskim rynku dostępny jest w takim układzie m.in. motocykl junak, który szczerze mówiąc jest chińską podróbką japońskiego motoru sprzedawaną na rynkach trzecich pod różnymi nazwami. Z kultowym naszym junakiem ma tyle wspólnego co Mao Tse-tung z Józefem Piłsudskim – jeden i drugi był mężczyzną.

Bardzo bym się ucieszył, gdyby p. Arkadiusz Kamiński rzeczywiście ulokował produkcję syrenki, a nie tylko jej składanie, w Polsce i usiłował odbudować polski przemysł motoryzacyjny – cokolwiek by mówić, przedstawiona koncepcja nowego miejskiego wozu prezentuje się bardzo zgrabnie. Z drugiej strony, obawiam się, że może to być auto, które niczym chińskie motorowery dla Afryki, przychodzić będzie w częściach w jednej skrzyni, a zmyślni Polacy w czasie kilku godzin złożą je do kupy.

Całość produkowana zaś będzie przez na przykład chińskiego Geely.

Na taki obrót sprawy mógłby wskazywać fakt, iż firma AK Motor przedstawia się na swej stronie nie jako producent, lecz:

AK Motor International Corporation is an automotive intellectual property management company. We specialize in brand asset management, technological and business innovation, as well as property monetization and licensing.

W każdym razie staram się o rozmowę z właścicielem, więc Państwu powiem, co i jak.

Gdyby rzeczywiście ten polski projekt odbudował polską motoryzację – skakałbym z radości jak głupie szczenię. O czym zapewnia Wasz Sobiesław.

Ostatnio zmieniany piątek, 07 luty 2014 22:10
Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.