Pierwszy samochód mini opracowany pod rządami BMW wytoczył się w 2001 roku. Model ten oferowany był w Europie jako one (silnik 1,4 lub diesel), cooper (1,6) i cooper S (1,6 turbo). W 2004 roku doszła właśnie wersja cabrio.
W 2006 roku przyszedł czas na drugą generację mini. Powiększono nadwozie, dodano kombi – clubman.
Piszę o tym dzisiaj, bo właśnie zaprezentowano w listopadzie najnowszą trzecią wersję, rocznik 2015. Co można w takim aucie poprawić?
Naprawić kilka niedociągnięć, zrezygnować z rozwiązań, które się nie przyjęły – jak konsola w pozycji środkowej, lekko powiększyć… Oczywiście producent zapewnia, że nowy mini to coś zupełnie rewelacyjnie innego, ale na pierwszy rzut oka jest to to samo, ale trochę inaczej – trzecia generacja tych aut od roku 2000, kiedy to bawarska wytwórnia zdecydowała się zgermanizować tę brytyjską ikonę motoryzacji.
I tak mini cooper rocznik 2015 wydaje się mieć nieco krąglejsze kształty, jest o 4,5 cala dłuższy, 1,7 cala szerszy i niecały cal wyższy od poprzednika. Jak twierdzą specjaliści od marketingu, wszystko w nim jest nowe, ale dusza pozostała ta sama. Pomijając slogany, prawdziwa różnica tkwi pod maską, bo w ramach integracji, nowy mini coupe jest produkowany na tej samej platformie co BMW serii 1 oraz crossover BMW – X1.
Motor należy do nowej rodziny trzy-czterocylindrowych turbodoładowanych siłowni niemieckiego moto-lidera. Producent zapewnia, że jednostki te są jeszcze bardziej paliwooszczędne niż poprzednie i będą spalać 15 proc. mniej. Zwiększa się również moc w dolnych obszarach obrotowych, przez co auto – będzie jeszcze bardziej zrywne niż dzisiaj.
Wersja podstawowa otrzyma 1,5-litrowy 134-konny motor trzycylindrowy (no proszę, który z właścicieli trzycylindrowego wartburga czy syrenki spodziewał się, że przed tą liczbą cylindrów może leżeć przyszłość?). Bardziej usportowiony cooper S ma dostać czterocylindrową, dwulitrową jednostkę napędową o mocy 189 KM. Szczęśliwie mini nadal będzie dostępne w wersji z ręczną 6-biegową przekładnią. Model podstawowy z automatikiem ma pozwolić na rozpędzenie wózka od zera do 60 mph (97 km/h) w 7,3 sekundy. Przy wersji sportowej wynik ten poprawia się do 6,3 sek. Prędkość maksymalna ustawiona została dla obu modeli, odpowiednio 130 mph i 145 mph (209 km/h i 233 km/h).
Jak wspomniałem, zmiany wewnątrz obejmują m.in. przesunięcie konsoli na normalną pozycję za kierownicą, a także dodanie wyświetlacza. Auto wyposażone jest w szereg opcji, które normalnie dostępne są w bardziej luksusowych modelach, jak autotakt zdolny utrzymywać odległość od samochodu jadącego z przodu, samoparkowanie, ostrzeganie przed kolizją czy kamerę wsteczną. Oczywiście, podobnie jak w poprzednich modelach, kupujący może zindywidualizować wygląd malunkiem flagi na dachu czy lusterek. MINI oferuje ponad 250 opcji i akcesoriów, które mają podkreślić indywidualizm nabywcy.
Cóż można jeszcze powiedzieć o nowym mini – to samo co o wszystkich poprzednich modelach; przedni napęd, nisko umieszczony środek ciężkości, bezpośredni skręt i koła blisko narożników – wszystko to sprawia, że trzyma się drogi jak tramwaj na szynach. Podwozie mini należy do najpiękniej zestrojonych w klasie, i jeśli dodamy do tego sztywne nadwozie, radość z tego auta sięga górnych stanów prędkościomierza.
Do tego dochodzi sześć poduszek powietrznych, wyszukany system hamowania, bezpieczna karoseria i mnóstwo innych standardowych systemów bezpieczeństwa przeniesionych z innych modeli bmw. Bo też nie ma co się oszukiwać – kupując mini coopera, kupujemy po prostu niemieckie auto BMW składane w Anglii lub w Austrii (w zależności od modelu.)
A na koniec moja szczera odpowiedź, czy kupiłbym mini? No cóż, Drogi Czytelniku. Mimo tych wszystkich ochów i achów, i faktu, że samochody te trzymają cenę, raczej nie. Jeśli już mam wybierać, wolę brutalną siłę subaru impreza WRX STI czy mitsubishi lancer evolution. Co prawda nie odwracają one głów pięknych pań, ale oferują supersymbiozę męskiego ducha z precyzyjnie dopasowanym żelastwem.
Wasz Sobiesław