Latam LOT-em nie tyle z patriotyzmu, co że mniej szans, gdy lecę bezpośrednio, że mi zgubią walizki. Tym razem miałem szczęście. Na klasę ekonomiczną wyprzedali więcej biletów, niż mieli miejsc, więc przerzucono mnie do wyższej klasy ekonomicznej. Było tam w rzędzie nie dziewięć, a siedem foteli, fotele były wygodniejsze, bardziej się rozkładały, no i jedzenie na kwadratowych talerzach.
Elegancja, ale porcje małe, szczególnie dosłownie kapka niezłego budyniu, ale kapka. Ci, co projektują potrawy, powinni sami zjeść je, by przekonać się, że nie trzeba robić "artystycznych cudów", ale dawać spore porcje.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!