A to się dopiero narobiło! Wydawać by się mogło, że senator John McCain jest już dużym chłopczykiem i wie, że trzeba trzymać język za zębami!
Pamiętam, jak w Hanoi Hilton, dawnym francuskim więzieniu, gdzie podczas wojny wietnamskiej przytrzymywani byli schwytani do niewoli amerykańscy oficerowie, mogłem oglądać ich wiernopoddańcze listy z samokrytykami – ale wśród tych żałośliwych "pokajań", które Wietnamczycy z widoczną Schadenfreude eksponowali, nie było ani jednego, napisanego przez Johna McCaina, który nie tylko w Hanoi Hilton siedział, ale nawet był torturowany. Mimo to jednak mózgu mu nie "wyprano", jak to się stało w przypadku wielu innych jeńców – no a teraz taka niedyskrecja!
Inna sprawa, że co innego się robi w wietnamskiej niewoli, a co innego – we własnym kraju, w dodatku szczycącym się rozmaitymi wolnościami, z wolnością słowa na czele. Bo senator John McCain powiedział, że w Syrii Rosjanie bombardują pozycje Wolnej Armii Syryjskiej, czyli tak zwanych bezbronnych cywilów, którzy są wspierani przez Stany Zjednoczone i byli szkoleni przez CIA. Ładny interes! Szkoleni przez CIA – ciekawe gdzie? Miejmy nadzieję, że nie w Klewkach, gdzie według nieboszczyka Andrzeja Leppera, lądowali "talibowie", i to nie raz, tylko wielokrotnie, na kilkutygodniowe turnusy – ani w Kiejkutach Starych, gdzie CIA, oprócz torturowania podejrzanych o działalność antysocja... to znaczy pardon – jaką tam znowu "działalność antysocjalistyczną"! Za "działalność antysocjalistyczną" to RAZWIEDUPR torturował w czasach przyjaźni z Sowieciarzami, a teraz zaprzyjaźnił się z Amerykanami, którzy torturują za coś zupełnie innego, na przykład – za "homofobię" i rozmaite "myślozbrodnie", zwłaszcza przeciwko starszym i mądrzejszym – więc w Kiejkutach Starych, gdzie skoro CIA torturowała, to mogła też i "szkolić", zwłaszcza "bezbronnych cywilów", którzy przecież objawili się także na kijowskim Majdanie! Tak czy owak – "szkoliła" – co według prawa międzynarodowego uznawane jest za jedną z form agresji. Szczególnej pikanterii dodaje całej sprawie okoliczność, że zwierzchnikiem CIA jest laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Toteż zimny ruski czekista Putin, który zaangażował rosyjskie wojsko w Syrii na prośbę tamtejszego tyrana Baszszira al-Asada, może naśladować Józefa Stalina i przechwalać się, że "nasze dieło prawoje".
Oczywiście nie byłoby w tym ani słowa prawdy, jak zresztą we wszystkim, co zimny ruski czekista mówi czy robi – co niestrudzenie demaskuje zarówno "judeochrześcijański" portal "Fronda", jak i "media niepokorne", to znaczy te, które słuchają pana Adama Lipińskiego – bo "media niezależne" słuchają też Adama, tylko Michnika. W tej akurat sprawie między "mediami niepokornymi" i "niezależnymi" panuje pełna zgoda, bo na tym etapie pan red. Michnik odchylił się od zalecanej na etapie poprzednim, kiedy obowiązywało jeszcze proklamowane na szczycie NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku, strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, jedynie słusznej linii realizmu politycznego, w stronę "postjagiellońskich mrzonek" – w swoim czasie, to znaczy – na poprzednim etapie potępionych na łamach "GW" przez Głównego Cadyka III Rzeczpospolitej, pana Aleksandra Smolara, a znowu "media niepokorne" nie tylko nieugięcie stały na nieubłaganym gruncie "postjagiellońskich mrzonek", ale stoją tam nadal, w związku ze zresetowaniem przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach amerykańsko-rosyjskich z 17 września 2009 roku.
Tymczasem my, to znaczy – zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, skupiony wokół Platformy Obywatelskiej, jak i obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, stoi murem za prezydentem Obamą i tylko od czasu do czasu robi skoki w boki na skinienie Naszej Złotej Pani – bo trzeba utrzymać równowagę między przyjemnościami i obowiązkiem. Dlatego, gdy tylko rosyjskie samoloty zbombardowały pozycje "bezbronnych cywilów", w TVN, którą podejrzewam o niebezpieczne związki z RAZWIEDUPR-em, natychmiast pojawiły się zdjęcia przestraszonych, poranionych i – ma się rozumieć – bezbronnych syryjskich dzieci, a w dodatku okazało się, że "Rosjanie" wcale nie chcą nowej wojny w Syrii. No, to wiadomo było od dawna; jeszcze Józef Stalin, podobnie jak potem Nikita Chruszczow, Leonid Breżniew, Konstanty Czernienko, Jurij Andropow i Michał Gorbaczow zgodnie mówili o "miłującym pokój" sowieckim narodzie. Czyż może być inaczej za Putina?
Si vis pacem para bellum – mawiali starożytni Rzymianie – i chyba słusznie. Oto kiedy tylko ruscy szachiści wysłali do Syrii swoje wojsko, "grupa kontaktowa" w Mińsku osiągnęła sukces w postaci podpisania porozumienia o wycofaniu ciężkiej broni z linii walk w Donbasie i Ługańsku, czołgów, artylerii powyżej 100 mm i moździerzy, a 2 października w Paryżu Francja, Niemcy, Ukraina i Rosja mają się namawiać nad wygaszeniem konfliktu. Ponieważ rządowa telewizja w Warszawie twierdzi, że to straszliwa porażka złowrogiego Putina, to nie wypada zaprzeczać, chociaż z pozoru wygląda na to, że dostał wszystko, czego chciał. W dodatku amerykański sekretarz stanu John Kerry pozostaje w stałym kontakcie z ministrem Ławrowem – żeby koordynować poczynania w Syrii. Te uzgodnienia pozostają na razie tajemnicą, więc równie dobrze może chodzić o to, by bomby i pociski miały prawidłowe kalibry, jak i o to, że Rosjanie w dni parzyste bombardują "bezbronnych cywilów", a w nieparzyste – Państwo Islamskie, zaś Amerykanie odwrotnie; w dni parzyste bombardują Państwo Islamskie, a w nieparzyste – pozycje syryjskiego tyrana. Dzięki takiej koordynacji i wojenny wilk może być syty, i pokojowa owca cała. Gorzej z cywilami, no ale jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził, a poza tym – jak powiadają wymowni Francuzi – a la guerre, comme a la guerre – jakieś straty muszą być. W przeciwnym razie ludzkość, zamiast przykładnie walczyć o pokój, rzuciłaby się w otchłań wojny.
Tymczasem nasz nieszczęśliwy kraj rozpamiętuje wielki sukces, odniesiony przez pana prezydenta Andrzeja Dudę w Nowym Jorku. Zwłaszcza media niepokorne podkreślają nauczkę, jakiej zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi na oczach całego świata udzielił prezydent Duda. Kiedy Putin uniósł się z krzesła, by trącić się kieliszkiem szampana również z polskim prezydentem, ten swój kieliszek cofnął i w rezultacie czekista opadł na krzesło jak niepyszny. Bo tak się akurat złożyło, że i pan prezydent Duda, i zimny czekista siedzieli przy jednym, najważniejszym na świecie stole, wraz z prezydentem Obamą, I sekretarzem ONZ Ban Ki Munem i innymi sławnymi politykami – ale to pan prezydent Duda zasiadł po prawicy prezydenta Obamy. Co poza tym udało mu się załatwić dla Polski – tego niestety nie wiemy, bo najważniejsze jest oczywiście upokorzenie złowrogiego Putina, któremu musiał wystarczyć "męski uścisk dłoni" polskiego prezydenta.
Te doniosłe wydarzenia trochę przytłumiły dyskusję, jaka rozgorzała w niezależnych mediach głównego nurtu i wśród Umiłowanych Przywódców po nocnej audiencji, jakiej panu prezydentowi Dudzie udzielił pan prezes Jarosław Kaczyński, no i po deklaracji prezesa Kaczyńskiego w sprawie pani Beaty Szydło. Pan prezes Kaczyński oświadczył bowiem, że jeśli pani Szydło będzie się dobrze sprawowała, to może sobie premierować nawet całą kadencję, zaś w przeciwnym razie górę weźmie "interes Polski". Najwyraźniej i pani Szydło musiała uświadomić sobie rozmaite konieczności, bo oświadczyła, że do stołka "nie jest przyspawana". To prawda, tym bardziej że jeszcze nawet na nim nie zasiadła. Tymczasem sondaż dla "Faktów TVN pokazuje, że PiS może dostać 32 procent głosów, PO – 22, 12 procent – ZLEW, czyli Zjednoczona Lewica. Potem 7 procent Paweł Kukiz, 6 proc. Nowoczesna.pl Ryszarda Petru i 5 procent – KORWIN. Poza Sejmem znalazłoby się PSL, co wydaje się niewiarygodne. Inne sondaże dają jednak PiS-owi aż 42 procent, a więc tyle, ile w 2001 roku uzyskał SLD, który teraz – jako ZLEW – do Sejmu w ogóle by nie wszedł. Do samodzielnego utworzenia rządu konieczne jest uzyskanie 38 procent głosów. Jeśli więc PiS tyle by uzyskał, to pani Szydło zasiadłaby na fotelu premiera, mając na tylnym siedzeniu prezesa Kaczyńskiego, który, dyrygując tą sejmową większością, wyznaczałby ramy zarówno polityki rządu, jak i możliwości działania prezydenta Dudy.
Stanisław Michalkiewicz
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!