A+ A A-

Wywiady

Goniec: - Ojcze Adamie, to nowe dzieło Prokura misyjna chyba zaczyna nabierać pary w kotły; ludzie doceniają potrzebę misyjności Kościoła, żeby nasza wiara się szerzyła. Chciałem więc zapytać gdzie są te misje? Czasem mówi się także, że nie powinniśmy „robić konkurencji” innym; jak to więc jest z tym prozelityzmem, czy powinniśmy nawracać na naszą wiarę czy nie? 

        - Najpierw odnośnie naszej prokury misyjnej, którą prowadzę od 3 lat; cieszę się, że ma ona już swoją lokalizację, że jest tutaj właśnie na 9. Linii i Brytania Rd. w tym małym pięknym kościółku świętego Piotra. Kościół ten zresztą w swojej nazwie ma „Kościół misyjny świętego Piotra”, więc cieszymy się, że Pan Bóg nas tutaj przyprowadził. Kościół ten był budowany wówczas kiedy święty Eugeniusz zakładał zgromadzenie misjonarzy Oblatów, czyli prawie 200 lat temu, no i ma swoją historię. Budowany przez katolików z Irlandii -  zresztą tutaj ci założyciele tego kościoła spoczywają na tym małym cmentarzyku przy kościele. 

        Bardzo serdecznie zapraszam wszystkich rodaków, żeby po prostu - jak przejeżdżają - tutaj wstąpić, pomodlić się, szczególnie w tygodniu. Oczywiście kiedy jestem na miejscu, bo ten kościół jest otwarty tylko wtedy kiedy jestem tutaj, a bardzo dużo podróżuję. 

        Jeżeli chodzi o wzrost tej działalności; uważam, że nie robimy nic innego, jak to, o co prosił Chrystus w czasie kiedy wstępował do swojego Ojca - mówił: idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu „W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. I my, misjonarzy Oblaci czynimy to od ponad 200 lat. Jesteśmy dzisiaj w prawie 70 krajach świata, jest nas niestety już trochę mniej niż 4000, kiedyś było nas więcej, teraz mamy coraz mniej powołań, ale w tych krajach misyjnych właśnie mamy dużo powołań; w Afryce, w Azji, nawet w tych krajach, gdzie chrześcijanie są prześladowani, gdzie nawet prześladowane jest samo Boże Narodzenie i święta katolickie ze względu na to co chrześcijanie chcą przeżywać, to się im to utrudnia, więc my idziemy głosimy, no i tutaj, w tych krajach lepiej rozwiniętych organizujemy pomoc dla naszych misjonarzy w krajach III Świata. 

        - Bo wiadomo, że ta pomoc tam bardzo dużo znaczy i jak gdyby więcej kupuje? 

        - Nie chodzi tylko o pieniądze, nie chodzi tylko o środki materialne; przede wszystkim chodzi o modlitwę, my przede wszystkim wzywamy ludzi świeckich, naszych przyjaciół, przyjaciół misji oblackich do modlitwy w intencji misjonarzy i misji, aby oni mieli siłę, by tam trwać mimo różnych przeszkód, a ci ludzie, którym głoszona jest Dobra Nowina, by otwierali swoje serca i by te serca były żyzną glebą, właśnie jeżeli chodzi o przyjęcie Dobrej Nowiny, więc dlatego prosimy najpierw o to. 

        Oczywiście, pomoc materialna jest bardzo ważna! Żebyśmy tam mogli budować szkoły katolickie, żebyśmy tam mogli budować kościoły w tych biednych wioskach, w buszu, czy to w Afryce, czy na Madagaskarze, czy Azji, i żebyśmy mogli budować studnie, aby ci ludzie mogli mieć czystą, zdrową wodę do picia i szpitale. To przede wszystkim. 

        Nie idziemy wyłącznie z Ewangelią, ale pokazujemy tym ludziom, jako misjonarze, co to znaczy kochać Boga i kochać drugiego człowieka; że ta miłość musi się ucieleśniać. Że miłość musi być konkretna, że nie wystarczy tylko o miłości mówić, ale trzeba pokazać jak kochać, właśnie pomagać drugiemu człowiekowi.

        - Gdzie misje są najtrudniejsze?         

        - Każdy misjonarz, który przyjeżdża z pola misyjnego, mówi że u niego są najtrudniejsze.

        Oczywiście, tutaj na Dalekiej Północy Kanady są bardzo trudne, z różnych względów, nie tylko warunków atmosferycznych, ale także uważam największe trudności są w krajach muzułmańskich, gdzie rzeczywiście misjonarze i chrześcijanie są prześladowani i gdzie codziennie giną. 

        Codziennie mamy męczenników za wiarę i my tutaj w tych krajach rozwiniętych nawet sobie nie zdajemy sobie z tego sprawy i nie jesteśmy wdzięczni Bogu, za to że możemy wyznawać Pana Boga całym sercem, otwarcie i że nikt nas za to nie karze, a przynajmniej nie ma jakiegoś niebezpieczeństwa utraty życia. 

        Wiemy, że można za prawdy chrześcijańskie katolickie iść do więzienia i tutaj w Kanadzie mamy bardzo dobry przykład właśnie tej kochanej niewiasty, która nieustannie tam wraca właśnie ze względu na to w co wierzy i w co wyznaje, ale tam ludzie giną, tam się odbiera ludziom życie i tam się ludzi męczy. To są męczennicy za wiarę XXI w.

        - Ojcze Adamie, na koniec, czego życzyć w ten piękny czas Świąt Bożego Narodzenia, czego można życzyć prokurze misyjnej i misjonarzom? Czego najbardziej potrzeba? 

        - No, na pewno Bożego Błogosławieństwa. Bo o oto się modlimy i tego sobie najpierw życzymy, bo jeżeli będzie nam towarzyszyło Boże Błogosławieństwo; jeżeli będziemy wchodzić w obecności Mocy Ducha Świętego, no to też będziemy potrafili pokonywać różne trudności życiowe w rodzinach, w małżeństwach, my w życiu kapłańskim, życiu parafialnym, no i oczywiście na misjach. A więc niech nam to Boże Błogosławieństwo towarzyszy, niech Jezus, który rodzi się nie gdzieś tam tylko w Betlejem, ale rodzi się również w naszych sercach, żeby odnowił naszą miłość, aby nam dał siłę, abyśmy mogli Go na co dzień naśladować.

        - Dziękuję bardzo, Wesołych Świąt.

        - Wesołych Świąt, szczęść Boże.  

(ak) 

tyminskiGoniec: Panie Stanisławie spotykamy się więcej raz na 2 lata i rozmawiamy o rzeczach najważniejszych, czyli głównie o Polsce. Chciałbym właśnie zacząć od Polski, bo jak gdyby mamy schizofrenię, z jednej strony, według oficjalnej propagandy rządowej wszystko jest prawie, jak za Gierka; ludziom żyje się dostatnio, a będzie jeszcze lepiej. 

        Polska zresztą ma bardzo dobre wskaźniki gospodarcze, chwali się wzrostem PKB. 

        Z drugiej strony, jest też dużo problemów bo wprawdzie części ludzi się powodzi, ale inni wyjeżdżają za pracą. Pojawiają się też problemy związane z napływem taniej siły roboczej z Azji. Ukraińcy przestają już być tak tani jak poprzednio więc sytuacja pod względem społecznym zaczyna się zmieniać. Czy Pan sądzi – cały czas wszystkich o to pytam - czy w Polsce jest jakaś nadzieja na to, że Polacy odzyskają Polskę dla siebie? To znaczy że Polska stanie się krajem podmiotowym, a nie że będzie rządzona przez przedstawicielstwa innych interesów, jak to ma miejsce do tej pory? 

Stanisław Tymiński: Niestety, muszę powiedzieć, że straciłem wszelkie nadzieje, że w Polsce będzie lepiej, że Polska będzie krajem suwerennym. Wszelkie doświadczenia ostatnich 30 lat pokazują na to, że Polska jest krajem uzależnionym, głównie od interesów zagranicy,  ale najgorsze jest to, że Polacy nie chcą mieć własnego kraju. I to jest tragiczne. Jeśli naród nie ma siły woli, aby ona spełniła się w postaci suwerennej Polski to tej suwerennej Polski nigdy nie będzie. Bo o suwerenną Polskę trzeba walczyć, trzeba o nią dbać, trzeba ją pielęgnować i trzeba się nią opiekować, a niestety Polacy nie są do tego zdolni. 

czwartek, 20 grudzień 2018 12:31

Rok pełen niespodzianek

Napisał

Przy okazji inauguracji nowego biura wyborczego Natalii Kusendovej, rozmawialiśmy z posłanką okręgu Mississauga Centre o mijającym roku.

        Goniec: To chyba był dla Pani rok  pełen niespodzianek?

        Natalia Kusendova MPP - Tak zdecydowanie.

        - Co najbardziej zaskoczyło? 

        - Wiele rzeczy, ale byłam bardzo zadowolona, że nasza partia zdobyła większość w rządzie prowincyjnym; uważam, że wykonaliśmy przez minione 6 miesięcy bardzo dużo pracy dla Ontario, aby przywrócić odpowiedzialność fiskalną. Jak wiemy, mamy bardzo duży deficyt budżetowy... 

Arkadiusz Kamiński jest szefem AK Motor Polska i pomysłodawcą wskrzeszenia marki samochodu Syrena. Od lat mieszka w Toronto, gdzie pracował jako projektant wzornictwa przemysłowego. Swój pomysł rozpoczął od pozyskania praw do marki samochodu od oryginalnego producenta. Od tamtej pory powstało szereg projektów nowej syreny. Wykonany też został egzemplarz rajdowy samochodu. Realizacja produkcji napotyka jednak na różne trudności. Jedną z nich jest nieuczciwa konkurencja ze strony innych firm polskich - jak się okazuje, bardziej ustosunkowanych, wspieranych przez państwowe dotacje, mimo nieposiadania praw do znaku i marki...

 

View the embedded image gallery online at:
http://www.goniec24.com/wywiady-gonca?start=14#sigProIdd3be30ac3d

Goniec: Pan dysponuje chronionym znakiem towarowym i nazwą „syrena”? Czy ktoś inny może go używać?

Arkadiusz Kamiński: Znak jest chroniony i zarejestrowany. Firmy z Kutna złożyły jednak podanie o ten sam znak towarowy i walczą z nami, żeby ten nasz znak towarowy wygasić.

W oparciu o to, że Pan nie rozwinął produkcji? Jak to można wygasić znak towarowy?

- Było to rozpatrywane przed europejskim urzędem patentowym EUIPO i zapadł wyrok, że jednak znak był używany, że ten samochód, który wyprodukowaliśmy i daliśmy na rynek jest do zamówienia, spelnia zapotrzebowania prawne

- Mówi Pan o syrenie z silnikiem Mitsubishi?

- Tak Syrena Meluzyna R, do której możemy wstawić różne silniki, nie tylko z Mitsubishi.

- W takim razie zacznijmy opowieść od początku, zacznijmy od tego, że Pan znalazł partnerów w Polsce do produkcji. Bo cały czas jest to pana „dziecko”.Syrena to jest jedyna marka, polska marka motoryzacyjna i w oparciu o tę markę można rozwinąć cały przemysł motoryzacyjny Polski.
- Dokładnie tak.

- I taka marka mogłaby uczynić z polskiej gospodarki nie tylko uzupełniającą gospodarkę dla niemieckiej, bo w Polsce mamy bardzo dużo montowni, tylko zrobić polski samochód i na bazie tego samochodu można byłoby rozwijać cały szereg modeli.

- Udało mi się zainteresować tym wiele ludzi, mnóstwo firm i inwestorów. Jednak, kiedy inwestorzy dowiadywali się, że są firmy, które chcą wziąć sobie prawa do marki bez pozwolenia, to uznawali, że to niepewna sytuacja. Byliśmy zobowiązani do powiedzenia partnerom i inwestorom prawdy o tej sprawie. Są to naturalne konsekwencje. Kiedy nawet narodowe instytucje pomagają firmom, które nie mają prawa do Syrenki, aby wybudować Syrenkę, to czego się można spodziewać?

- Że jest jakiś problem prawny związany z tą inicjatywą, że są ludzie, którzy chcą skopiować Pana pomysł?

- Nie tylko to, ale że Narodowe Centrum Badań i Rozwoju właśnie te firmy dofinansowało.

- Mówi Pan o firmie z Kutna?

- Tak AMZ Kutno i ich partnerze Polfarmex.  Teraz nawet główny udziałowiec firmy Polfarmex założył firmę Fabryka Samochodów Osobowych Syrena w Kutnie. To jest to nie do wiary, lecz taka jest prawda. NCBR rozdał im ostatnio ponad 7 milionów zł.

- Tam były jakieś wojskowe zakłady które remontowały sprzęt. Oni mieli dojście do pomocy rządowej, a Panu odmówiono tej pomocy?
- Odmówiono.

- Czym to motywowano?

- Tym, że planujemy zbyt małą produkcję - około 1000 samochodów rocznie, tymczasem „Fabryka Samochodów Osobowych Syrena” w Kutnie planuje początkowo podobną liczbę, a dostali dofinansowanie.
W naszej aplikacji do NCBR - to było w roku 2016 czy 2017- pokazaliśmy nasz certyfikat własności praw do zarejestrowanego znaku towarowego Syrena wydanego przez EUIPO. 

- Certyfikat prawa do znaku Syrena, który Pan uzyskał z poparciem pierwotnego producenta?
- Tak mamy certyfikat od EUIPO (European Union Intellectual Property Office - red.) to jest urząd patentowy i poparcie od samego pierwotnego producenta.

- Pan odniósł wrażenie, że państwa konkurencja miała tak zwane lepsze „dojścia” do władz w Polsce i w związku z tym uzyskała fundusze państwowe?

- Myślę, że jest to całkiem możliwe, ale to co nam zrobili, to było działanie przeciwko całej Polonii.

- Potraktowali Pana jak cudzoziemca?

- Jakbym nie był Polakiem! Proszę pana, mój ojciec był w Solidarności!

- Pan ma polski paszport?

- Mam dowód osobisty. Mój Ojciec był internowany za to, że chciał wolności dla Polski i w 1982. roku nas wypchnęli z kraju. Dostaliśmy paszporty w jedną stronę i byliśmy wygnani.

- I Pan chce wrócić do Polski i coś tej Polsce dać; przywiózł pan swoje oszczędności, swoje umiejętności i swoje tutejsze kontakty?

- Jestem patriotą, zostałem wychowany w takim domu i przez to chciałem zrobić coś dobrego dla Polski. Moje umiejętności, jako projektanta wykorzystałem w takim sensie, że stworzyłem nową syrenę.
W 2013 czy 2014 roku NCBR po raz pierwszy przekazało firmie AMZ Kutno i ich partnerom Polfarmex 4,5 mln zł, żeby wyprodukowali „Syrenkę”. A wtedy już się ludzie z NCBR ze mną skontaktowali i pytali, czy w tym nie będzie jakiegoś problemu.
Powiedziałem, że jeśli będzie współpraca z nami, to takie pieniądze by się przydały, ale pieniądze nie powinny być tam tak rozdawane bo nie ma żadnej współpracy, a wiadomo że nazwa „Syrenka” jest jednolita z nazwą „Syrena”.
Tymczasem firma z Kutna złożyła wniosek do EUIPO, aby wygasić mó jznak towarowy, bo dostali pieniądze, żeby produkować „Syrenkę” i to by było w konflikcie z tym że ktoś inny ma znak towarowy „Syrena”.
Walczyli ze mną, walczyli no i przegrali przed EUIPO. Wówczas ich partner złożył podobny wniosek przeciwko nam i ta procedura dalej się toczy. 27 lipca zapadł wyrok uznający, że jednak wykorzystaliśmy ten znak towarowy prawidłowo i że prawa do nazwy „Syrena” pozostają ze mną. W tej chwili toczy się procedura apelacyjna.

- Pan opracował bardzo wiele modeli tej syreny w różnych wariantach. Kiedy można spodziewać się że ten samochód pojawi się na drogach?

- Są samochody dostępne na zamówienie jest to syrena meluzyna R. Są zamówienia na ten samochód, z tym, że ci, co zamówili, trochę czekają – do momentu, aż cała ta sytuacja prawna się zakończy. Więc powstaje pytanie – dlaczego organy państwowe rozdają pieniądze firmom, które używają cudzych znaków towarowych?!
Myślę, że do momentu, kiedy ta sprawa się nie rozwiąże, to szersza produkcja, do której dążymy jest utrudniona.
Byliśmy już bliżej produkcji, ale kilku partnerów odsunęło się od projektu.Uczestniczyliśmy w ElectroMobility Poland.

- Właśnie o to chciałem zapytać, bo przecież taki samochód jak Syrena doskonale nadaje na hybrydę czy auto elektryczne.

- Oczywiście, że się nadaje. Możliwości użytku nazwy i marki Syrena dla ElectroMobility Poland były dyskutowane, ale ostatecznie nie zostało wykazane zainteresowanie ze strony agencji państwowej.

- Nie ma zainteresowania, by ten elektryczny samochód nazywał się Syrena?

- Na to wychodzi. Stworzyliśmy Konsorcjum i były w nim podmioty, które uczestniczyły razem z nami w postępowaniu konkursowym. No i efektywnie wygraliśmy. Dostaliśmy pismo od Electromobility Poland, że zostaliśmy wybrani do kontynuacji projektu. No i na tym koniec!

- Czy Pan nie odnosi takiego wrażenia, że to wszystko jest związane z tym, że Pan jest człowiekiem z zewnątrz, i stanowi zagrożenie dla układów, które tam funkcjonują?

- Myślę, że jest dokładnie tak. I niestety, to wszystko trzeba zmienić, bo tak dalej być nie może.
Nie mogą instytucje państwowe rozdawać pieniędzy firmom, by produkowały samochody pod marką, która nie należy do nich, zdając sobie sprawę, że ta marka należy do kogoś.
Nawet, gdyby była taka sytuacja że nasz znak towarowy upadłby w przyszłości, to fakt jest taki, że Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przekazało tym firmom pieniądze w momencie, kiedy ten znak towarowy był zarejestrowany i aktywny.

- Bezprawnie, z naruszeniem ochrony znaku towarowego?
- Nie mogę komentować wątku naruszenia moich praw, muszę to pozostawić sądom, ale mogę powiedzieć, że firmom z Kutna nigdy nie udostępniłem licencji, ani nie dałem pozwolenia do wykorzystania naszego znaku towarowego „Syrena”.
Nie ma żadnej relacji pomiędzy nami, a tamtymi firmami.
Ostatnio Centralne Biuro Antykorupcyjne w Polsce zajrzało to tego projektu, bo dostali 4.5 mln złotych, żeby wyprodukować te „Syrenki” – no i ich nie wyprodukowali. Tłumaczą się brakiem dostępu do silnika i tak dalej. Ale prawda jest taka, że nie mają praw do wykorzystania nazwy „Syrena”.

- Czy Pan próbował zainteresować tą kwestią polityków w Polsce? Jest Naczelna Izba Kontroli, jest wiele instytucji, które mają na celu zapobieganie tego rodzaju sytuacjom.

- Tak, wielokrotnie takie sytuacje miały miejsce. Ale pozwolę sobie jeszcze wrócić do poprzedniej kwestii – że CBA zajęło się sprawą projektu „Syrenki”. W tym samym dniu, kiedy to zostało ogłoszone, skontaktowała się z nami firma Polfarmex. Jej właścicielem jest ten sam człowiek, do którego należy Fabryka Samochodów Osobowych Syrena w Kutnie. W tym samym dniu, kiedy informacja o kontroli pojawiła się w mediach, prawnicy tej firmy zaproponowali naszym prawnikom ugodę. Moje podejście było jasne – byłem skłonny do pojednania, bo to, co się teraz dzieje to jest ogromna strata czasu. Mogliśmy tyle osiągnąć, gdybyśmy współpracowali. I nasi prawnicy wystosowali do nich pismo, że jestem skłonny do ugody, jeśli oni wyciągną swoje podania na znaki towarowe „Syrena”, których jest już kilkanaście.

- W Polsce czy przed urzędem europejskim?

- Przed oboma. „Syrena”, „Syrenka”, „Syrenka Bis”, i różne mutacje nazwy. Jak dotąd nic się nie wydarzyło, procedura apelacyjna toczy się dalej, i zobaczymy, jaki będzie jej wynik.
Kontaktowaliśmy się wielokrotnie z różnymi ministerstwami w Polsce – m.in. z Ministerstwem Rozwoju czy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych – i w poprzedniej, i w obecnej kadencji rządowej. I nie sądze, że rządy są winne tej sytuacji, to raczej sprawa NCBRu. Komplikacje pojawiają się w tej instytucji.
Przedstawiliśmy to wszystko w Ministerstwie Rozwoju – ale oni przysłali mi email, że ta sprawa nie jest aż tak ważna, by ją przedstawiać panu premierowi.
Pan Premier zrobił wiele dobrych rzeczy dla Polski – bo oczyścił wiele instytucji. Ale pozostało jeszcze dużo pracy. Jak można pozwolić na to, by NCBR – jedna z głównych instytucji kraju rozdawała pieniądze firmom i ludziom, którzy nie mają żadnych praw, by te pieniądze otrzymać?!

- Pan się skarżył, ale sprawa nie doszła odpowiednio wysoko?
- Tak próbowałem interweniować w ministerstwach, również zainteresować tą sprawą ambasadę w Ottawie. Odwieszano słuchawkę, nie odpowiadano na moje emaile.

- Czuje się Pan jak obywatel drugiej kategorii?

- Niestety, jest to słuszne określenie. Ja i moja rodzina byliśmy wygnani z Polski za to, że chcieliśmy Polski wolnej. Dziś, choć mieszkam poza krajem, nadal chcę robić coś dobrego dla Polski, przysłużyć się jej. I tak właśnie jestem traktowany – jak osoba drugiej kategorii.

- Z jednej strony administracja państwowa w Polsce zachęca, abyśmy reemigrowali do Polski, inwestowali w niej nasze zarobione na emigracji pieniądze, napędzali swoją inicjatywą polską gospodarkę, a z drugiej strony człowiekowi, który tak właśnie działa i robi to, czego się od niego oczekuje – rzuca się kłody pod nogi. I faktycznie Pan jest na pozycji przegranej?

- Liczę na to, że nasza sytuacja nie jest do końca przegrana. Jestem Polakiem, więc jedną z moich cech jest upór. My się nie poddamy, bo, po prostu to co zrobiliśmy, jest lepsze. I mamy do tego prawo. I nasz projekt może naprawdę pomóc Polsce. Znamy wielu polskich bohaterów, którzy pokonali naprawdę poważne trudności i nigdy się nie poddali. My też się nie poddamy.

- Jakby Pan mógł porównać te dwa projekty?

- Nie byłoby eleganckie krytykować technologię konkurencji. Powiem tylko tyle, że nasz projekt wykorzystuje polską tradycję designu. Można sobie powiedzieć, że takiej tradycji nie ma, ale to nie jest prawda. W czasach biedy, w czasach komunizmu firmy nie miały wielu zasobów, więc budowało się jak najwięcej wersji z jednej platformy. I wtedy taki samochód mógł być używany jako osobowy, towarowy czy rolniczy. To jest polska tradycja motoryzacyjna i designerska, którą powinno się kontynuować.
Zaprezentowaliśmy samochód, który może być projektowany w różnych wersjach: jako auto osobowe, dostawcze czy przydatne do pracy na farmie.
Polska tego potrzebuje. To, co robi Electromobility Poland jest moim zdaniem niebezpieczne. Jeśli oni wykorzystają tę technologię która była zaprezentowana przez nasze Konsorcjum (uznana za najlepszą w Polsce) gdy z tego wyjdzie jeden polski samochód, narodowy – wtedy się koło zamyka, wracamy do tego samego punktu, z którego wyszliśmy – nie ma konkurencji, jest jeden typ samochodu, wyprodukowany przez rząd. Nie ma tego czynnika napędzającego normalną gospodarkę. Gdzie działalność wolnego rynku? My spodziewaliśmy się, że z takiego konkursu wyłoni się parę różnych samochodów.

- Jest to o tyle dziwne, że rząd Premiera Morawieckiego podkreśla innowacyjność, kładzie nacisk na nowe technologie które mają wejść na rynek, i mówi o polskich firmach w opozycji do firm zagranicznych. Pan czuje się, jakby potraktowano Pana firmę jako niepolską, więc konkurencyjną?

- Tak, zostaliśmy potraktowani zupełnie, jak cudzoziemcy, a moja firma jest zarejestrowana w Polsce i posiada polski kapitał.
Ale kontynujemy projekt. I powiem tak:
- Panie Premierze – jeśli Pan to czyta, to Pan wie, że w Pana kadencji i w poprzedniej kadencji Narodowe Centrum Badań i Rozwoju rozdało pieniądze firmom, żeby produkowały samochody, a te firmy używają bez pozwolenia znaku towarowego „Syrena” lub „Syrenka”. Pan wiele rzeczy poprawił już w przemyśle polskim, wiele instytucji narodowych zostało naprawionych. Czy Pan weźmie się za Narodowe Centrum Badań i Rozwoju? Czy Pan poprawi to, co było już zrobione? I czy my zostaniemy przeproszeni za to, że tyle pieniędzy państwowych zostało wydanych na „Syrenkę”? Poprzednia kadencja nie ma szans już poprawić swoich błędów. Pan Premier jeszcze dziś ma prawo i szansę, aby poprawić błąd popełniony przez NCBiR za kadencji PIS. Czy Panu zależy na współpracy z Polonią, czy Polonia ma być traktowana przez Pana Premiera jak obywatele drugiej czy trzecie klasy? Takie jest moje pytanie.

Mamy obowiązek, aby tę rzecz kontynuować. Przedstawiliśmy to co się stało ludziom, którzy wykazali zainteresowanie w zamówieniu samochodu tłumacząc, że rozwój jest opóźniony w związku z tym że toczą się różne sprawy. Te sprawy trzeba rozwiązać, ale nasza Firma angażuje się też w inny projekt; będziemy chcieli stworzyć nowy kanadyjski samochód

- Elektryczny?

- Niekoniecznie, choć jest to możliwe

- Kanada cierpi na tę samą chorobę na którą cierpi polski przemysł motoryzacyjny; nie powstała tutaj żadna marka, mimo tak wielkiego przemysłu motoryzacyjnego.

- Myślę, że Kanada wreszcie się obudziła. Jest jeden, jedyny sposób aby zagwarantować przyszłość motoryzacji w jakimkolwiek kraju. I to jest to, żeby ten kraj miał swoją własną markę samochodową. Po naszej stronie tutaj to będzie marka która się nazywa canu. Za dużo na ten temat nie mogę jeszcze powiedzieć. Jest pan pierwszym dziennikarzem, który o tym słyszy.

- Czy pod tą nazwą będzie sprzedawany samochód?

- Tak, jeśli uda nam się przejść przez to, przez co musimy przejść...

- Na rynku motoryzacyjnym bardzo agresywnie zachowuje się kapitał chiński, czy to w Wielkiej Brytanii, gdzie kupił kilka marek, chińskie jest dzisiaj Volvo; nie myślał Pan żeby kapitał chiński wszedł w tego rodzaju koncepcje, jak canu w Kanadzie czy Syrena w Polsce? Chińczycy są największy producentem aut na świecie...

- Myślę, że temat nie jest zamknięty. Jako patrioci najpierw daliśmy szansę Polakom i rządowi polskiemu, aby uczestniczyć w tym projekcie, jeśli rząd, czy narodowe instytucje stworzą taką sytuację, że polscy inwestorzy nie będą mogli inwestować w nasz projekt, będziemy zobowiązani do tego, aby kontynuować prace z kapitałem zagranicznym. Ale wtedy niech ci politycy odpowiedzą społeczeństwu dlaczego słynna polska marka samochodowa nie wykorzystuje polskiego kapitału; dlaczego stworzyli taką blokadę ?

- Czuć w Pana głosie rozgoryczenie tym, jak pan został potraktowany przez polskie władze.
Nie tak dawno w listopadzie odbył się zjazd Polonii w Warszawie i tam właśnie mówiło się o szkołach polskiego, o sympatii dla Polski no i o inwestycjach; chodzi o to żeby ludzie, którzy mają tutaj pieniądze mają wiedzę, są pracownikami wielkich korporacji posiadają różne kontakty, żeby ci ludzie przyjechali do Polski i pomogli. Pan właśnie to robi i napotyka na ścianę oporu...

- Myślę, że gdy ktoś taki jak ja, Polak mieszkający za granicą próbuje zrobić jakiś mniejszy projekt no to może dostanie jakąś pomoc ale gdy bierze się za projekt, który jest jednym z największych możliwych projektów, to w takiej sytuacji podejście no, no, no, to jest zarezerwowane dla Polaków z Polski. W Polsce jest 38 mln Polaków, następne 20 mln jest poza granicami Polski.
Jeśli Polska ma odnieść sukces to musi eksportować swoje towary. A kto jest importerem właśnie tych produktów? Polacy mieszkający za granicą!

- Kto jest pierwszy do tworzenia sieci sprzedaży, do przekazywania kontaktów, znajomości rynku... Diaspora może być siłą tak jak chińska diaspora jest siłą czy portugalska, nie mówiąc już o żydowskiej. To jest tak że Polska jest silniejsza diasporą, a gdy Polska jest silnym krajem, z którym się wszyscy liczą, to dla nas też jest lepiej.

- Jeśli rząd Polski nie wspiera Polonii, Polska nie będzie mogła odnieść takiego sukcesu na jaki zasługuje. Potrzebna jest współpraca między Polską a Polonią. To co my robimy, to jest projekt naczelny i to jest największy przykład czegoś takiego to jest największy projekt, bo to jest samochód - najsłynniejsza polska marka samochodowa i jeśli rząd Polski tak nas traktuje, jeśli tak nas traktują instytucje to jaki to jest przykład dla innych?
Tę prawdę trzeba przedstawić ludziom.To trzeba zmienić, trzeba to wyświetlić i wtedy wszystkie karaluchy się rozpierzchną. To trzeba poprawić, nie można się poddawać

Dziękuję bardzo za rozmowę

rozmawiał Andrzej Kumor



 

 

        Andrzej Dąbrowski to przedstawiciel młodego pokolenia Polonii z fali „solidarnościowej” imigracji, ludzi ci wchodzą dzisiaj w różne drogi kariery. Andrzej Dąbrowski, jest nauczycielem, agentem real estate, a obecnie zamierza  zdobyć nominację na kandydata federalnej Partii Konserwatywnej w okręgu Mississauga Center.

Andrzej Dąbrowski: Chciałbym skorygować, tak jestem tą drugą generacją, ale przyjechałem w latach osiemdziesiątych, jako sześciolatek jeszcze z rodzicami przez Grecję.

        Ostatnio nawet pytałem się w jaki sposób oni tutaj dotarli, kto im pomógł i  czy to było na refugee czy też jakaś inna forma emigracji? Nie byli refugee, musieli od razu pracować na wszystko, oddać pieniądze rządowi za bilet, zaczynali od tych prostych prac, nie było to łatwe. 

Dr Jan Przybył, doktor teologii, przez 18 lat wykładał historię Kościoła i historię kultury polskiej w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Autor 2 książek o Kamieńcu Podolskim, pilot wycieczek na Kresy. Specjalność: Historia Kościoła (zwłaszcza dzieje duchowości), historia kultury polskiej (zwłaszcza myśl religijna i filozoficzno-społeczna polskiego Romantyzmu i kultura polska na Kresach południowo-wschodnich dawnej Rzeczypospolitej), myśl teologiczna i filozoficzna Mikołaja Bierdiajewa.

Andrzej Kumor: - Panie Janie, jest mi niezwykle miło przywitać Pana w mieście, w którym trochę życia spędziłem, które świadczy o historii Polski, o tysiącletniej historii Polski i o jej wielkości. Pan się historią Polski zajmuje, jesteśmy w przededniu 100-letniej  rocznicy odzyskania niepodległości, jak by Pan ocenił sytuację narodu polskiego dzisiaj. Co to jest za naród? I czy rzeczywiście jesteśmy dzisiaj niepodlegli w takich kategoriach, ja wtedy w 1918 r., jacy są dziś Polacy? 

        - Przede wszystkim fajnie, że się wreszcie spotykamy „w naturze”, a nie gdzieś tam oglądamy się nawzajem w Internecie. 

        Moje opinia jest oczywiście skrajnie subiektywna. Ogólne wrażenie jest takie, że mamy dzisiaj do czynienia z czymś absolutnie innym niż ten byt, który się narodem nazywało się 100 lat temu. To jest zupełnie coś innego, to jest zupełnie inna jakość.

Andrzej Kumor:  Panie Stanisławie spotykamy się rokrocznie przy okazji Święta Niepodległości. Chciałem w związku z tym zapytać o kondycję narodu polskiego. Pan często powtarza, że jesteśmy narodem, który zamieszkuje teren Polski wraz ze wspólnotą rozbójniczą jak to pan określa, wspólnotą, która chyba jednak jest od tego narodu o wiele silniejsza; ma dostęp do środków przekazu, ma pieniądze. Czy pan uważa że jesteśmy świadkami schyłku narodu polskiego, tego narodu który wyrasta z literatury, z historii?

Stanisław Michalkiewicz: Ja go nazywam historycznym narodem polskim. On w tej chwili przechodzi pewien kryzys, ale ja bym tego nie nazwał schyłkiem, bo bywały w historii Polski momenty, nie tylko Polski, w których narody podupadały, ale potem się podnosiły i nawet dochodziły do świetności. 

 

Potrzebujemy Twojego wsparcia


        Siła tej polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej nie wypływa z niej samej, tylko wypływała i wypływa z poparcia państw ościennych, którym ona się cieszy. Tak, jak w latach czterdziestych i pięćdziesiątych i aż do zakończenia PRL-u polskojęzyczną wspólnotę rozbójniczą wspierał Związek Sowiecki, no to teraz wspierają ją nasi sojusznicy, przede wszystkim Niemcy, które mają wobec Polski i wobec narodu polskiego swoje plany, nie zawsze zgodne z naszymi intencjami, ambicjami i celami narodowymi, tego historycznego narodu polskiego. 

piątek, 26 październik 2018 16:30

Musimy odrobić lekcję Gietrzwałdu

Napisał

        Rozmowa z Grzegorzem Braunem, wybitnym reżyserem dokumentalistą, publicystą, byłym kandydatem na prezydenta Polski.

Goniec: Grzegorzu, tak się składa, że chyba rok temu rozmawialiśmy w Warszawie na temat filmu „Luter”, z którym jesteś dzisiaj tutaj w Toronto. Wtedy rozmawialiśmy o pejzażu duchowym Europy o tym, jak protestantyzm wpłynął na ideologie Europy. 

Grzegorz Braun: Rok zaledwie minął i dzisiaj nie byłoby już o czym rozmawiać, bo już temat jest zaorany... 

 

Prosimy o pomoc!

 

        No „pejzaż duchowy Europy” to jest chyba oksymoron, czyż jest jeszcze coś takiego jak Duch Europy, duchowość Europy? W każdym razie dzisiaj jesteś też tutaj dlatego że robisz nowy film; film o Gietrzwałdzie, czyli o pejzażu duchowym Polski tym razem. 

        G. B.: Polski, i świata, to jest film o niedoszłej wojnie światowej i odwołanym powstaniu, które byłoby jednocześnie ostatecznym samozaoraniem sprawy polskiej w roku 1877. Jestem tu w Toronto, żeby zrobić wywiad z jednym z najwybitniejszych ekspertów tej epoki; ze specjalistą do spraw pruskiej dyplomacji i militariów tamtej doby. 

        - Może zacznijmy po kolei, bo myślę, że w ogóle sprawa Gietrzwałdu nie jest upowszechniona, że wiele ludzi o tych objawieniach ma takie mgliste pojęcie, a chyba jest to jedno z najważniejszych objawień dla narodu polskiego? 

        - W Polsce to jedyne takie zdarzenie, które uzyskało certyfikat autentyczności, potwierdzenie ze strony władzy duchownej. Kościół  katolicki na szczęście nigdy się nie spieszył z proklamowaniem czyjejkolwiek świętości, dopiero w ostatnich dekadach to się zmieniło i przyspieszyły procesy kanonizacyjne; niewątpliwie, ze szkodą dla jasności komunikatów; dla dochodzenia prawdy o faktach, bądź co bądź, a nie wrażeniach. 

        Podobnie z objawieniami. W Polsce objawień maryjnych było – chwała Bogu – bez liku, a w każdym razie sporo, a tylko wydarzenia w Gietrzwałdzie są tak dobrze udokumentowane. Zostały tak dobrze opisane jeszcze w czasie trwania tych nadzwyczajnych zdarzeń, latem 1877 r., że 100 lat później władza kanoniczna, dekretem bp Drzazgi na stulecie objawień mogła właśnie ex cathedra ogłosić, że rzeczywiście to, co tam się zdarzyło przekracza ramy normy fizykalnej i ludzkiego pojmowania. No i w związku z tym jest to odpowiedź na pytanie,co takiego wyjątkowego w Gietrzwałdzie. No właśnie to wyjątkowe, że nie ma precedensu. 

        - A dlaczego łączysz Gietrzwałd z polityką, Z historią Polski, mówisz, że to zapobiegło kolejnemu powstaniu. Powstania polskie, były swego rodzaju odchodzeniem od Pana Boga, były bardzo często  zrywami rewolucyjnymi, jacyś Karbonariusze…

        - Jednoznacznie, to był po prostu front rewolucji światowej, z Polakami jako agentami, albo pożytecznymi idiotami. 

        - Polacy przy okazji tej rewolucji usiłowali mieć nadzieję na to, że będą mieli własne państwo... 

        - No właśnie tak masoneria to Polakom wmówiła, że „z Bogiem, a choćby mimo Boga”; jak idziemy do Polski równym krokiem, to wszystko nam wolno i że w związku z tym sprawa Polska i sprawa katolicka to są sprawy o rozłączne, a może nawet przeciwstawne. To wmówienie, trwa do dzisiaj. 

        Tymczasem, to nie jest moja opinia, tylko zdanie Fryderyka Engelsa wypowiedziane w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Engels wówczas pisał: „na Polaków zawsze możemy liczyć”. Oczywiście, miał na myśli sprawę rewolucji światowej. 

        Polacy i powstania w Polsce z punktu widzenia Marksa i Engelsa, bo nie było większych fanów polskich powstań narodowych niż Marks i Engels - oni studiowali te sprawy, pasjonowali się tym, miały odegrać rolę zapalnika wielkiej wojny kontynentalnej, światowej, a bez tej wojny – doskonale wiedzieli – że sprawa rewolucji proletariackiej nie zwycięży. 

        I otóż, taka nadzieja zarysowała się właśnie po raz kolejny w roku 1877., kiedy to w toku wojny rosyjsko-tureckiej dyplomacja, tajna dyplomacja czyli szpiedzy i agenci brytyjscy usiłowali rozpętać u nas to powstanie, żeby skomplikować sytuację Moskali, żeby wywołać dywersję na tyłach, która zmusi Moskali do dywersyfikacji sił. 

        I ja, powiedzmy, ustalam związek faktów, zdarzeń historycznych, które rozgrywają się latem tamtego roku na Bałkanach i w Prusach Wschodnich pod zaborem niemieckim, pruskim, bo wtedy to już są zjednoczone Niemcy, czyli wzięte za twarz przez Bismarcka i Moltkego. I właśnie całe lato trwają objawienia...

        - Do powstania nie doszło dlatego, że taki był masowy odzew na te objawienia maryjne w Gietrzwałdzie? 

        - Niewątpliwie Gietrzwałd spuścił to zatrute powietrze, zmienił atmosferę polskiego życia, ale oprócz tego Gietrzwałd był też akcją o wymiarze militarnym, nie bójmy się tego słowa, to była po prostu akcja bojowa w wykonaniu Najświętszej Marii Panny i kto ciekawy, jak to rozumieć, o co tutaj właściwie chodziło tego oczywiście zapraszam do oglądania mojego filmu 

        - Nie zdradzisz wszystkich wątków? 

        - Już zdradziłem i to wielokrotnie, już o tym opowiadałem publicznie, bo zdaje mi się, że to są rzeczy tak ważne, że nie chcę trzymać światła pod korcem i rozpowiadam o tym na prawo i lewo. Dziś odsyłam do filmu, który będzie gotowy może za rok, a już teraz gotowa jest książeczka na ten temat, „Gietrzwałd 1877”. Nie chcę po prostu żeby ten temat zeżarł cały czas naszej rozmowy. 

        - A jak to odnosisz do współczesności?

        No właśnie, sytuacja jest pewnie nie jeden do jednego, bo wiadomo że nic dwa razy się nie zdarza, nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki, ale z całą pewnością można wdepnąć w to samo szambo dowolną ilość razy. I właśnie to bywało udziałem Polaków Sytuacja jest analogiczna w tym sensie, że dzisiaj również naród Polski je jest kandydatem na odegranie roli podpałki, do eskalacji wojennej, która otworzy drogę do daleko idących – jak to się mówi elegancko – przekształceń, także własnościowych w Europie Środkowej. 

        Tego bym bardzo nie chciał i sądzę, że możemy, przy wszystkich ograniczeniach naszego wpływu na bieg zdarzeń, tych w głównych warstwach stratosfery, gdzie na grę mocarstw, jak zwykle, mamy minimalny wpływ, ale przynajmniej możemy nie dać się wykorzystać za łatwo; możemy nie cieszyć się z roli pionka w tej rozgrywce. 

        - Ale w czasach Gietrzwałdu istniał Naród Polski. I to był Naród Polski pisane przez duże „N”, czy dzisiaj też jest naród Polski? Czy odrósł po katastrofie II wojny światowej? 

        - Trochę przeceniasz siłę narodu, wtedy, w roku 1877. Ja bym powiedział, że właśnie Gietrzwałd naród Polski skonsolidował ponownie, bo wtedy właśnie Polska była podzielona i Polacy naprawdę na samym dnie upadku, także moralnego upadku, dezorientacji politycznej. Mafie, służby i loże doprowadziły Polaków do tego; powstanie styczniowe było ostatecznym ciosem w polskość na ziemiach zabranych, czy ziemiach pierwszych zaborów. 

        Naprawdę było marnie. Polacy po prostu stracili busolę, i Gietrzwałd podał do rąk Polakom kompas. Polacy odrobili lekcję, zaangażowali się gremialnie w program pracy organicznej, ale takiej prawdziwej, głębokiej pracy. Podam tutaj dwa przykłady co to znaczy prawdziwa praca organiczna z jednej strony błogosławiony Honorat Koźmiński i jego praca misyjna – nie bójmy się tego słowa – powoływanie do istnienia kolejnych zgromadzeń zakonnych; a z drugiej strony ktoś taki, jak ksiądz Wawrzyniak na Wielkopolsce, który zakłada nie zgromadzenia zakonne tylko spółki, sklepy; zakłada stowarzyszenia i nie prowadzi ludu na barykady, natomiast doprowadza Prusaków do białej gorączki swoją aktywnością ekonomiczną. 

        - Tym że tzw. żywioł Polski wygrywa z żywiołem niemieckim? 

        - tak jest, po prostu Niemcy nie dają sobie rady, dlatego że pomysłowość, kreatywność Polaków ich powala. 

        - Wręcz państwo niemieckie ingeruje, zapewnia Niemcom różnego rodzaju fory, jak to się mówi... 

        - Tak, punkty za pochodzenie, a Polacy i tak dają radę. 

        - Czy dzisiaj jest taka sytuacja? Czy Polacy też dają radę? 

        - Nie, dzisiaj jest stokroć gorzej, dlatego że z wieku XX wyszliśmy przede wszystkim ograbieni z majętności. To jest ta fundamentalna różnica, że 100 lat temu elita miała majątek, a elita bez majątku jest zawieszona w powietrzu i ląduje na posadach państwowych, a kto płaci, ten wymaga, kto jest na posadzie ten nie jest wolnym człowiekiem.

        - Zdaje się, że również przez to, że Polakom, jak gdyby dołączono za Stalina część elit - komunistów; Żydów, Ukraińców... 

        - No tak, Łżeelita czyli przyszyta do polskiego zombie głowa z gałganków 

        - Ona nadal się reprodukuje..

        - Czyni to właśnie doskonale w warunkach pełnej recydywy, prolongaty złego ustroju, ustroju etatystycznego; ustroju, w którym wystarczy obsadzić stanowiska, żeby gnieść naród i kontrolować sytuację. 

        Otóż, 100 lat temu pod tym względem było lepiej. 

        - A więc, gdzie jest ta nadzieja? Czy niestety nie jesteśmy już na równi pochyłej? 

        - Nadzieja jest, jak zawsze, w Gietrzwałdzie. Mówię to z pełną powagą.Jak wiesz najlepiej, z naszych wspólnych rozmów, zresztą rejestrowanych, że bardzo chętnie rezonuje na tematy polityczne i bardzo chętnie rozmawiam i o lokalnej bieżączce i globalnej geopolityce, ale to wszystko nie przeszkadza mi odsyłać, zapraszać do Gietrzwałdu. 

        - Wróćmy więc do bieżączki - jak mówisz - czy nie sądzisz, że ten projekt, o którym cały czas mówiłeś, czyli po prostu, projekt Polin... 

        - Projekt żydowskiej suwerenności w Europie Środkowej. 

        - I obojętne czy suwerenności wyspowej, czy nie,  ale suwerenności żydowskiej i swego rodzaju żydowskiej szlachty, czyli tej prawdziwej elity na terenach polskich; elity, która ma pieniądze jest powiązana, ustosunkowana.... 

        - Żeby to była szlachta; to raczej jest struktura obozowa, tu nie mówimy o rycerzach, tylko mówimy o kapo nadzorcach...

        - ...że ten projekt jest już bardzo w zaawansowanym stadium realizacji. Spadły różne zasłony, i już nikt się nie kryje, że mamy mówić wyłącznie o Polsce; już jest to Rzeczpospolita Obojga Narodów, jest Rzeczpospolita Przyjaciół. Jak gdyby, przyzwyczaja się nas do myśli, że Żydzi są „innymi Polakami”, albo „Polakami inaczej” i że Polacy mają ich przyjąć z powrotem do Polski? 

        - Tak, a przećwiczy się to na narodzie polskim występną grą z wykorzystaniem uchodźców-nachodźców islamskich z jednej strony, a z drugiej strony,  rezunów ukraińskich. 

        - Co masz na myśli, mówiąc „przećwiczy się” - jakieś ruchawki, prowokacje? 

        - Scenariusze są aktualizowane na bieżąco, każdy scenariusz jest tylko scenariuszem ewentualnościowym, więc tak - rozwiązania krwawe, są całkiem niewykluczone i jeśli sobie nas zmierzyli i zważyli i doszli do  wniosku, że jesteśmy jeszcze niedostatecznie otumanieni, żeby to przyjąć bez protestu.  

        Myślę że warszawski Marsz Niepodległości będzie takim testem. Zobaczymy w co będzie grała władza warszawska w tej sprawie. 

        - Rok temu rozmawialiśmy w twoim zaparkowanym samochodzie przed tym jak poszliśmy na marsz, idziesz na marsz w tym roku? 

        - Wracam do kraju chyba szybciej niż ty tam wylecisz więc jest duża szansa, że obydwaj zdążymy. 

        - Marsz ma być podobno wspólny, co sądzisz o tych wypowiedziach premiera Morawieckiego, jaki to jest plan Twoim zdaniem? 

        - Zobaczymy do czego zmierza władza warszawska. Jak widać, ostatnie 3 lata były okresem jej pełnej Auto demaskacji i intencje zostały nie tylko jawnie zadeklarowane ale potwierdzone także praktyką. Jaką praktyką? Dalszym pogłębianiem ubezwłasnowolnienia Polski przez, z jednej strony, sprowadzaniem wojsk i służb obcych na terytorium Rzeczpospolitej, a z drugiej strony, przez pogłębianie niewoli dłużniczej, w jakiej Polacy się znajdują. 

        To są dwa kierunki i Żoliborska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Sanacji, realizuje tę politykę naprawdę w zastraszającym tempie. 

        Przypominasz sobie nasze dawniejsze rozmowy, to pamiętasz że kiedy pierwszy raz mieliśmy okazję rozmawiać właśnie o wizji suwerenności żydowskiej na Międzymorzu, to ona dla większości, nie tylko naszych rodaków w ogóle, ale także w szczególności komentatorów sceny politycznej nawet najlepszych patriotów, była czymś kompletnie egzotycznym, to była jakaś „szuria”, odjazd; „No wszystko, ale z tym, to już nie przesadzajcie towarzysze...”.  Otóż, to się właśnie dzieje, myślę, że ta nawalanka propagandowa, pierwszego półrocza tego roku; to że się Polacy troszkę szerzej zorientowali, co tak naprawdę Żydzi na nasz temat opowiadają światu i jaką gębę nie tylko, że usiłują nam przyprawić, ale że świetnie im się to udało, myślę że to niektórych wybudziło. Ale myślę, że wiążą się z tym też pewne obawy, z tym faktem, że się Polacy wybudzili, a mianowicie że właśnie prawdopodobieństwo prowokacji wzrosło, a nie zmalało. I jak mówię prowokacji to mam na myśli coś powiedzmy na miarę Kielc - Kielce dwa. 

        - Krew, ofiary? 

        - Tak. Dlatego że teraz, jeśli scenariusz instalacji żydowskiej suwerenności w Europie Środkowej, rzeczywiście - jak mi się zdaje - wyszedł już z fazy obróbki propagandowej i wszedł w fazę inwestycji i instalacji infrastrukturalnych. 

        - Transport, kontrola energii, cyberbezpieczeństwo…

        - Przede wszystkim transport lotniczy, stąd zainteresowanie wielkimi inwestycjami w tej branży. I zwrócę uwagę tylko na to, że nie przypadkiem starszy sierżant Daniels doradza polskim liniom lotniczym i nie przypadkiem przesądzona właśnie - tydzień jeszcze nie minął jak ogłoszono - że Polskie Porty Lotnicze kupują lotnisko w Radomiu i tam dokonane zostaną wielkie inwestycje. 

        I nie przypadkiem, tą modernizacją zajmuje się już, bo przecież ta decyzja o charakterze politycznym zapadła na podstawie takiego nowego raportu, który tam został przygotowany ta sama firma, którą znajdujemy na liście stałych partnerów Muzeum Historii Żydów polskich Polin w Warszawie; ta sama firma współtworzy muzeum historii Żydów polskich, czyli nie bójmy się tego słowa, jednego z centralnych ośrodków dezinformacji i antypolskiej propagandy; propagandy na miękko, propagandy paraliżującej myślenie, nawet pobożnych, patriotycznie zorientowanych Polaków. 

        To właśnie taka firma zajmuje się wydłużaniem pasa lotniska w Radomiu.

        - Ale ja się spotykam z taką opinią; no dobrze, ale przecież z Żydami nam raźniej, lepiej, bardziej bogato. Bo przecież cóż mamy robić? Nie pójdziemy do Rosjan, którzy dzisiaj nas nie lubią, a Żydzi pozwalają również nam Polakom robić interesy; pozwalają nam zarabiać... Jest to takie tłumaczenie, jak pod zaborem austriackim w Galicji, gdzie kiedyś za Franza Josefa, niektórym było dobrze. 

        - O, gdybyż to się dało porównać! Nic nie możemy poradzić, ani ty, ani ja na to, że niektórzy nie widzą niczego niebezpiecznego w pomyśle osiedlenia się w najbliższym sąsiedztwie „ludożerców”. 

        - Puenta jest taka, że skoro mamy chorować, to lepiej jest mieć grypę niż gangrenę... 

        - więc oświadczam to oznacza zaproszenie do domu „ludożerców”. To oznacza zaproszenie dzikiego plemienia, które wychowuje swoje dzieci w dzikim, rasistowskim, plemiennym kulcie i na pokrycie tych słów mogę tutaj na specjalne życzenie wystąpić ze osobnym półtoragodzinnym, w skrócie, referatem na ten temat. 

        Odsyłam naprawdę do podstawowej wiedzy o tym co to właściwie jest judaizm talmudyczny; odsyłam do księgi Tanya, najczęściej dzisiaj drukowanej książki żydowskiej na świecie, która jest kanoniczną księgą sekty Chabad Lubawitz, która z kolei jest sektą żydowską najliczniej i najszybciej mnożącą swoje szeregi, bardzo mocno obecną w Polsce, bo przecież z kim pan Prezydent Belwederski zapala świece chanukowe, jak nie z ludźmi chabadu, którzy zainicjowali tę akcję. 

        Więc informuję Państwa, że w księdze Tanya czytamy, że goje zostali stworzeni przez demony. Bo dobry, żydowski Pan Bóg, ekskluzywnie żydowski, stworzył ludzi, czyli Żydów. Natomiast podludzi, istoty człekokształtne, z pozoru nieco podobne, ale z natury niższe, stworzyły demony. I to jest książka dzisiaj rozpowszechniana; na tej księdze; wokół tej księgi ogniskuje się kult, który nazywam  rasistowskim, dzikim, plemiennym kultem. 

        - Czy Polacy posiadają jakiekolwiek zdolności obrony przed tego rodzaju agresją mentalną, polityczną, społeczną i finansową?  

        Nie. Słabo z tym jest, bo nawet nie wchodząc na poziom narzędzi przeciwdziałania, to żeby przeciwdziałać, trzeba najpierw zdefiniować swoją sytuację. Problem jest z tym definiowaniem; problem jest z nazywaniem po imieniu tej sytuacji. 

        Oczywiście, na to, co powiedziałem, ktoś z państwa może powiedzieć, no ale wszyscy znani mi Żydzi, to są ludzie świeccy, mili ludzie, w ogóle nie widziałem u nich na półce księgi Tanya i nie słyszałem żeby nawet w święta chodzili do synagogi. 

        Ja znam tę szkołę jazdy. Więc uświadomcie sobie Państwo, że na użytek tych właśnie zsekularyzowanych, świeckich Żydów macie świecką wersję tego samego plemiennego kultu i to jest właśnie religia holocaustu, w której wiadomo kto jest męczennikiem, a kto jest mordercą i złodziejem. Wiadomo, że to my jesteśmy czarnym charakterem w tym świeckim kulcie. Pseudohistorycznym zresztą, bo to są niestety opowieści w ogromnym stopniu abstrahujące od faktów historycznych. 

        - Fakt historyczny to jest przecież pojęcie z pewnej cywilizacji... 

        - W ogóle fakt, w ogóle kategoria prawdy, cywilizacja żydowska, o czym zaręczam Państwu a można o tym czytać także w żydowskich książkach, nie w tych pisanych przez jakichś strasznych polskich antysemitów, którzy „wyssali z mlekiem matki” miazmaty i nienawiść - w książkach żydowskich autorów, można czytać o tym, że jest to cywilizacja, która nie posługuje się kategorią prawdy absolutnej, posługuje się natomiast kategorią mądrości etapu, a więc prawdy sytuacyjnej. 

        No i to jest fundamentalną różnica. W świetle tej różnicy jakiekolwiek dialogi, nie mogą doprowadzić do żadnej konkluzji. Ponieważ w świecie w którym nie ma prawdy nie ma też żadnych argumentów logicznych, które w sposób logiczny prowadziłyby do konkluzji 

        - Uczestniczyłeś w życiu politycznym w Polsce, czyli miałeś jednak nadzieję na to, że tego rodzaju obecność coś pozytywnego pozwala robić... 

        - Miałem nadzieję, na to, że uda się nadać kilka komunikatów i tych nadziei własnych i cudzych nie zawiodłem.

        - Czy widzisz teraz jakąkolwiek nadzieję na polskim rynku politycznym? 

        - Widzę. Widzę stale i niezmiennie nadzieję na to, że nie stoczymy się do końca, że zostaniemy na ringu, na placu, że nas nie wyniosą, ponieważ to Pan Bóg jest panem historii. I nie wyrachowani cwaniacy, ludożercy dyktują ostatecznie warunki. I w związku z tym każdego dnia z pełną nadzieją na niewątpliwy happy end wertuję gazety i zaglądam co tam w trawie piszczy w Internecie. 

        - Czy można zatem powiedzieć, że liczysz na cud? 

        - Życie wszakże jest cudem, który się codziennie wydarza. Dlatego zachęcam do podróży do Gietrzwałdu, do podróży w czasie i w przestrzeni. Zachęcam do odrobienia lekcji z historii Gietrzwałd 1877. I zachęcam do tego, żeby się tam wybrać przy najbliższej okazji, albo bez okazji wybrać się do Gietrzwałdu na świętej Warmii, ponieważ, jest to miejsce w którym należy jednocześnie czerpać z niewyczerpanego źródła łask sakramentalnych, tak owszem, a jednocześnie należy czerpać z historii lekcje, trzeba się zapoznać z faktami, żeby się nie dać po raz kolejny wkręcić w sytuację tak ryzykowną, jak ta, którą swoją osobistą interwencją zażegnała Najświętsza Maryja Panna w roku 1877. Ja podkreślam, że mój film i moja książeczka są o faktach historycznych. 

        Ja  jako autor nie dzielę się moimi przemyśleniami zbyt daleko idącymi, skupiam się na faktografii historycznej i tylko i aż tyle, że to jest faktografia która do tej pory nie została zintegrowana z głównym wykładem akademickim historii. No bo historia tamtej doby, przyznasz z własnej pamięci, to jest generalnie taki okres, w którym „nic się nie dzieje”, jest nudno, jacyś tam kupcy, Wokulski z „Lalki”, jakiś Borowiecki z „Ziemi obiecanej”, ale „nic się nie dzieje”... Dlatego właśnie że nie ma powstań, nie ma wojen, więc okazuje się że to wszystko jest po prostu historia niedoczytana i to jest historia nieprzemyślana. 

        A ponieważ zła historia jest matką złej polityki; w związku z tym ze pełnym przekonaniem zachęcam do odbycia tej podróży do Gietrzwałdu. W poczuciu że to nie jest zachęta do jakiejś emigracji wewnętrznej, to nie jest zachęta do tego żeby się alienować od rzeczywistości politycznej, wręcz przeciwnie, kto lekcję Gietrzwałdu odrobi, ten będzie lepszym skuteczniejszym fighterem także we współczesnym życiu politycznym. 

        - Grzegorz, dziękuję bardzo. Zapraszamy więc do Gietrzwałdu. 

        - Dziękuję za gościnę w Toronto 

        - I cóż, miejmy nadzieję że Marsz Niepodległości również w tym roku przejdzie... 

        - Daj Boże. 

piątek, 26 październik 2018 16:11

Maestro Rozbicki: koncert Polish Pride

Napisane przez

        Janusz Niemczyk: Jest Pan w końcowej fazie przygotowań do nowego koncertu, koncertu który ma uczcić 100 lat odzyskania przez Polskę niepodległości. Czy w tym koncercie będą wykonywane utwory również w języku angielskim?

Andrzej Rozbicki: W języku angielskim będzie zaśpiewany jeden utwór, i będzie również zaśpiewany jeden utwór w języku francuskim. Te utwory skierowane są do Kanadyjczyków, do Kanady, bo wiadomo że na koncert przyjdzie, czy też może przyjść wiele osób z małżeństw mieszanych. Koncert jest reklamowany w wielu mediach angielskojęzycznych....

J.N. Dzisiaj widziałem, że był reklamowany w lokalnej telewizji ukraińskiej...

A.R: Tak, tak. W Etobicoke Guardian także. Uważam że Polish Pride jest to hasło. Powinniśmy być dumni wszyscy razem i tą duma powinniśmy się dzielić z innymi grupami narodowościowymi. Tym bardziej że Kanada odegrała tak znaczącą rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Myślę tu o armii Generała Hallera.

        Gramy ten koncert również tydzień później w Vancouver. Tam będziemy grać w Centennial Theatre z Vancouver Simphony Orchestra. Będzie z nami występowało 45 profesjonalnych muzyków. Tę orkiestrę żeśmy po prostu wynajęli. 

        Zależy mi na takim haśle, które chciałbym zrealizować, żeby to hasło 100-lecia  odzyskania niepodległości przejechało przez całą Kanadę - oczywiście symbolicznie - od Toronto po Vancouver, to jest taki mój podtytuł. Przeboje Niepodległej, od Toronto do Vancouver z okazji odzyskania niepodległości.

J.N. Podzielam pańskie myślenie. Trzecia generacja osób pochodzenia polskiego, na ogół odchodzi gwałtownie od  związków z polskością. Te osoby często zmieniają nazwiska, no w ogóle zapominają, że ich dziadkowie byli Polakami. I proszę popatrzeć w jakim kontraście te zachowania są w stosunku do osób polskiego pochodzenia mieszkających na Białorusi, w Rosji, w Estonii, na Łotwę. Tam często ludzie którzy w 1/4 są Polakami mówią i przyznają się do tego. Tutaj w Kanadzie takie zachowania są znacznie rzadsze. Ciągle chodzi mi po głowie pytanie o to, jak przyciągnąć tę trzecią generację? Jak tej trzeciej generacji Polaków powiedzieć, przekazać, że Polska to nie jest ten sam kraj, z którego wyjechali ich dziadkowie, nie jest to biedny, zacofany kraj. Jak to zrobić? Czy od strony artystycznej, muzycznej, pan próbował  odpowiedzieć na to pytanie?

A.R.: Jest to bardzo prosta sprawa, po prostu trzeba chcieć. Jest to sprawa różnych organizacji polonijnych.

        Miałem 3 dni temu próbę dziecięcego chóru który będzie śpiewał na tym koncercie pieśń “Czerwone Maki na Monte Cassino”. Chcę zrobić to bardzo uroczyście, więc siedmiu solistów będzie na scenie, mam do tego utworu aranż, i do tego śpiewu włącza się również chór dziecięcy, który przygotowała pani Małgorzata Lawinowicz. Przygotowała 50 dzieci i one zaśpiewały bardzo czysto tę pieśń.

        Pytam tych dzieci kto jest z pochodzenia Polakiem? I  okazało się, że nikt nie był polskiego pochodzenia. Do tej grupy dojdzie też grupa dzieci z polskiej szkoły. Razem będzie około setki, bo chcę żeby na stulecie było w chórze 100 dzieci; żeby to się tak ładnie układało.  

        Wracając do pytania, wszystko zależy od tego jak to się zrobi. Czy to jest przede wszystkim na dobrym poziomie? To musi być dobrze opakowane.

J.N. Przepraszam, ale wejdę panu w słowo, podam przykład fenomenu polskiego filmu z ostatnich kilku lat. To są często filmy na bardzo dobrym poziomie. Natomiast filmy w tym samym czasie zrobione w Hollywood, zrobione za olbrzymie pieniądze często na niższym poziomie.

        Od paru lat Hollywood nie stworzył żadnego filmu który zbliżyłby się powiedzmy do filmu klasy Ojciec Chrzestny. Film amerykański stał się popkulturą odszedł od sztuki, natomiast film polski stał się sztuką. I teraz używając tej paraleli, to ta wiedza o polskim filmie przekłada się na dumę z tego, że się jest polskiego pochodzenia i to widać w postawach ludzi  np. w trzeciej generacji żyją w Rosji, czy Białorusi, no w państwach na wschodzie Europy, natomiast takich postaw brakuje wśród osób w północnej Ameryce. 

        Czy Pan jako muzyk, zadaje sobie pytanie o to jak budować przywiązanie do polskości wśród właśnie tych ludzi 3ciej, 4tej generacji? Bo jeśli dla wielu wyjazd do Polski jest za drogi, odwiedzenie Polski jest niemożliwe, to kontakt z Polską pozostaje tylko poprzez tą kulturę wyższą. Jak trafić do tych przekonanych o wyższości kultury północnoamerykańskiej z kulturą Polską, z Polską? W Europie nie ma tego problemu w takim stopniu jak właśnie tutaj. Wiąże się to oczywiście z bliskością Polski, z tym że można ją odwiedzić, zobaczyć, że jest większą wymianą kulturalną między poszczególnymi krajami.

A.R. Tego nie można za bardzo uogólniać. Bo z muzyką jest tak, że my nie ma tej bariery językowej. Więc dla muzyków tego problemu w takim stopniu nie ma. Czy śpiewamy w tym czy w innym języku to nie ma najmniejszego znaczenia. Jest to bardziej kwestia wykonawstwa, tego, kto to śpiewa i jak to zostanie zaśpiewane. Pytał pan jaki jest program? Program jest polski. Ale na przykład program zaczynamy uwerturą utworem, który nazywa się “Polonia”. Ten utwór skomponował Edward Elgar, brytyjski kompozytor. 

        I ktoś mógłby się zapytać co ten kompozytor ma wspólnego z Polską i to jeszcze z okazji stulecia niepodległości? Otóż ma. Bo Ignacy Jan Paderewski i Emil Młynarski wówczas dyrygent i dyrektor Filharmonii Warszawskiej zamówili w 1915 roku utwór na cześć Polski. Żeby Polacy tym utworem zostali pobudzeni do walki. Wówczas Ignacy Jan Padarewski zapłacił mu pieniądze za skomponowanie. Edward Elgar wykonał zamówienie. Utwór trwa przez około 14 minut. Na koncercie będzie przeze mnie nieco skrócony. 

        W tym utworze Elgar wykorzystał cytaty z Polskiego Hymnu Narodowego, z Mazurka Dąbrowskiego, z Warszawianki i z innych polskich tematów patriotycznych w tym i z utworów Chopina i Paderewskiego. Ostatnie dwie minuty to jest zupełnie inny aranż niż my znamy. I my ten koncert rozpoczynamy utworem “Polonia” w którym, jest umieszczony hymn.

        Czy będzie inną muzyka? Tak, będzie też angielska muzyka. Będzie też utwór Nessun Dorma z opery Turandot w wykonaniu trzech tenorów, oczywiście w języku włoskim. Tutaj wiem że ci trzej tenorzy popiszą się swoim kunsztem. Będą też inne utwory. Będą utwory polskiego stulecia.

        Mam nadzieję że trafimy tym koncertem tak do publiczności stricte pochodzenia polskiego jak i z małżeństw mieszanych, i tych osób zupełnie nie związanych pochodzeniem z Polską.

Dziękuję za rozmowę.

Andrzej Kumor Niedawno w Warszawie odbył się Zjazd Polonii i Polaków mieszkających za granicą, w którym brała udział liczna delegacja Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Wydaje się że ostatnimi czasy rząd Polski podejmuje szereg inicjatyw jeśli chodzi o kontakty z Polonią. Wychodzą nowe propozycje powołania  senatorów ze wschodu i zachodu. Z drugiej strony, chyba jeszcze przed wyborami platforma Prawa i Sprawiedliwości mówiła o 3 posłach z Polonii. Jak Pana zdaniem powinny wyglądać stosunki Polonii z krajem? 


Wesprzyj naszą pracę, wesprzyj Gońca

 

Władysław Lizoń To był już 5. z kolei Zjazd Polonii i Polaków za granicą odbywający się oczywiście w roku szczególnym; w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tego też powodu ten Zjazd był większy niż zazwyczaj. Było ponad 600 delegatów z całego świata. Z Kanady Kongres Polonii Kanadyjskiej miał przydzielone miejsce dla 22 delegatów, ale oprócz tego byli delegaci, przedstawiciele duszpasterstwa pod przewodnictwem księdza proboszcza Janusza Błażejaka. Była grupa edukacyjna, grupa nauczycieli, była grupa mediów z p. Piotrowskim z Radia Polonia, no i gdyby to wszystko zebrać, to było w sumie ponad 40 osób, ponieważ kilka osób było również zaproszonych bezpośrednio na Zjazd przez Senat. 

        - Zawsze pytam o konkrety. Czy przy takiej dużej grupie delegatów udało się osiągnąć jakiekolwiek rezultaty, które można by podać jako osiągnięcia tego zjazdu? 

        - Myślę, że na tego typu zjazdy trzeba patrzeć w bardzo ogólnych aspektach - po prostu nie ma czasu na to żeby dyskutować o szczegółach. Generalną linię polityczną rząd nam przedstawił i ci delegaci, którzy mieli wystąpienia i przedstawiali stanowisko swoich organizacji, przedstawiali swoją stronę i ja myślę że to zostanie w jakiś sposób ujęte i rozpatrzone przez rząd Polski. Te materiały tam zostały.

        Jeżeli chodzi o koncepcje nie wiem posłów, czy teraz się mówi o senatorach, o czym pan marszałek Senatu Stanisław Karczewski, mówił na samym początku zjazdu - najpierw mówił o jednym, teraz widzę że jest koncepcja żeby było dwóch - to my nie odnosimy się z jakimś wielkim entuzjazmem do tego, z bardzo prostego powodu. Nie bardzo wiadomo czemu ma to służyć. Dużo lepiej byłoby stworzyć grupy robocze i mieć dobre kontakty i dobrą współpracę z przedstawicielstwami rządu polskiego, jak i z tymi organizacjami, które w imieniu rządu kontaktują się z Polonią.

        - Myśli Pan o grupach roboczych które z ramienia rządu kontaktowałyby się, na przykład, ze środowiskiem Polonii amerykańskiej, australijskiej czy niemieckiej? Bo przecież te problemy są różne.

        -  My ze sobą współpracujemy jeżeli chodzi o współpracę Polonii w różnych krajach, to jakiś poziom tej współpracy jest nawet w ramach Rady Polonii Świata, natomiast jeżeli mówimy o posłach czy senatorach, którzy mają być w parlamencie polskim, no to oni kogoś muszą reprezentować. I mamy 20 mln Polaków rozsianych po całym świecie największa grupa tutaj, w Ameryce Północnej, ale warunki życia i warunki w jakich działa Polonia są bardzo różne. 

        Poza tym trzeba też wziąć pod uwagę to, że Polacy na wschodzie - ja na wschodzie Polaków nie nazywam Polonią - to są Polacy, którzy tam zostali i nawet jeżeli mówi się o finansowaniu Polonii, to wielokrotnie zwracałem uwagę na to - jak pan wie byłem również kilkakrotnie na Forum Polonii w Toruniu - żeby rozdzielić budżet.

        Ponieważ w ostatnich latach słyszymy takie zdanie, że na wschód to myśmy już tyle dali pieniędzy, to teraz im trzeba mniej dać, żeby dać więcej na zachód. Nie! To powinny być dwa różne pule pieniędzy, bo to są niezwykle różne potrzeby; potrzeby, które mają Polacy na wschodzie i te wszystkie problemy z którymi się zmagają nie są porównywalne z tym, co my tutaj robimy. 

        Tak, my tutaj potrzebujemy pieniędzy, nie na naszą działalność, ale na programy związane ze promocją Polski, języka polskiego, kultury, obroną dobrego imienia. To się wszystko razem wiąże. 

        Natomiast oni potrzebują więcej;  oni potrzebują też czasem wsparcia socjalnego. 

        Oczywiście, my tutaj w tej prowincji, jeśli chodzi o nauczanie języka polskiego, mamy komfortową sytuację, bo podatnik ontaryjski to opłaca. Natomiast w innych prowincjach jest trochę inaczej, trochę inaczej jest w Stanach Zjednoczonych, trochę inaczej jest w Australii... Tak że to są rzeczy, do których rząd Polski i te agencje, które wykonują tą część tej polityki polonijnej muszę uznać, muszą znać problemy, które są specyficzne dla danego kraju. Nie powinno się nas wrzucać do jednego worka, bo nawet jak się komuś wydaje że to jest jednakowe, to to nie jest jednakowe; warunki życia są inne, z innymi problemami ludzie się borykają. Ale ja myślę że jak będziemy rozmawiać, jak będzie wola współpracy po obydwu stronach to możemy na pewno osiągnąć wiele. 

        A ja apelowałem i zawsze będę apelował, żeby na wschód Polakom wysyłać pieniądze, mieć osobny budżet, bo oni mają do tego pełne prawo, a Polska ma obowiązek to dofinansować. Oni nie są winni temu, że się granice przesunęły. Polacy w Kazachstanie to byli ludzie wywiezieni im trzeba tam pomóc, trzeba ich promować, oni czują się Polakami i trzeba ten płomień podtrzymywać 

        - W każdym z tych środowisk jest też inny potencjał współpracy. Inny  z inżynierami polskimi pracującymi w Stanach Zjednoczonych czy urzędnikami w administracjach rządowych czy korporacjach. Te relacje mogą być wykorzystane z obopólną korzyścią.

        Proszę pana, potencjał Polonii jest ogromny, jeżeli mówimy o Stanach Zjednoczonych i Kanadzie to jest to niewykorzystane i tutaj można stworzyć... 

        - Jak go odetkać? 

        - Trzeba się dogadać, trzeba gdzieś zacząć i zacząć coś robić. Trzeba docierać do ludzi, którzy są w korporacjach. Wiem że Polska oprócz tych zjazdów, robi również fora gospodarcze, ale ciągle mnie się wydaje, że nie ma na nich zbytnio tych ludzi z poważnych korporacji. Ich trzeba znaleźć i tam zaprosić. 

        - Czy nie powinno być tak, żeby po pierwsze, wiedzieć o tym, kto, gdzie jest. 

        - Myślę że mamy dużo wiedzy, zarówno tutaj, jak i w Stanach, o tym gdzie kto jest, a ciągle można szukać i znaleźć, bo to znowu nie jest aż takie trudne. Trzeba znaleźć na to środki i tych ludzi odszukać. 

        Niektórzy czują się Polakami chcą coś pomóc i przychodzą, ale większość gdzieś tam pracuje i jak się do nich zwróci to przypuszczam, że większość nie odmówi pomocy.

        Wracając do sprawy obrony dobrego imienia Polski i Polaków, promocji Polski, to mnie się marzy i mówiłem to stronie polskiej, żeby w Polsce rząd Polski jednak przemyślał tę całą sprawę i stworzył jakiś program, jakąś nową strategię promocji, obrony Polski, strategię obrony prawdy historycznej. My możemy być doskonałym partnerem, my, w kongresie stworzyliśmy – to ciągle będziemy budować będziemy zwracać się o pomoc do Polonii i do biznesów – Fundusz Dobrego Imienia Polski. Chcemy pewną pulę pieniędzy zebrać i zacząć działać, wynająć firmę consultingową, która profesjonalnie tym się zajmuje, żeby robić to profesjonalnie. 

        Możemy być doskonałym partnerem dla strony polskiej, ale tam też powinna powstać koncepcja, na świat, a potem uszczegółowiona na każdy kraj, na wiele lat naprzód. 

        To, jaka jest świadomość i obraz Polski w tej chwili w wielu krajach, jest wynikiem długoletniej pracy tych, którzy byli, i nawet jeżeli nie są teraz, naszymi wrogami, to dobrymi przyjaciółmi też nie są. 

        Niech pan popatrzy na taki drobny wydawałby się fakt, 1 września, rocznica wybuchu II wojny światowej. Przeglądałem wszystkie główne media, nawet napisaliśmy listy do głównych mediów, z zaznaczeniem, że nie naziści napadli na Polskę, tylko wojska niemieckie. Armia niemiecka! 

        To były wojska niemieckie i o tym powinno się mówić. I nie może to być częścią jakiejś poprawności politycznej! 

        - Nie mówi się też zupełnie o tym że były to także wojska sowieckie. Spotkałem się tutaj z ludźmi wykształconymi, którzy nie zdawali sobie sprawy z faktu istnienia paktu  Ribbentrop-Mołotow czy z faktu sojuszu między Hitlerem, a Stalinem na początku wojny. 

        Akurat tutaj, jak pan wie, my podtrzymujemy pamięć o pakcie Ribbentrop-Mołotow, obchodzimy w sierpniu Dzień Czarnej Wstążki z diasporami krajów bałtyckich i innych, przypominamy o tym światu i tutaj Kanadzie w każdym roku. 

        Jest dużo do zrobienia. Trzeba gdzieś zacząć i to powinna być strategia obrony kraju, tak jak jest strategia wojskowej obrony, tak powinna być jej częścią strategia obrony dobrego imienia Polski 

        - Rozmawiał pan w Warszawie z przedstawicielami różnych władz polskich czy mają świadomość takiej potrzeby? 

        - Świadomość jest bardzo niska, ale nie można przestawać, może się ktoś znajdzie. To trochę mi tak przypomina szukanie tych sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze. Jak kiedyś znajdę jedną osobę, która zrozumie, która się przebije, to już będzie dobry początek. Szczerze powiem, że na razie nie ma jakiegoś zrozumienia. Oczywiście jest oczekiwanie, że Polonia będzie coś robić, ale my to musimy robić wspólnie, żeby to miało efekty 

        - Ale zdarza się i tak, że jesteśmy w pewnych momentach wyciszani czy wygaszani przez Warszawę; bo akurat  jakaś bieżąca polityka decyduje o tego rodzaju postawach w kraju. 

        - W polityce mamy często do czynienia ze zwrotami, są elementy polityki, z którymi rząd nie dzieli się z nami, ani nawet z szeroką publicznością. Tak że tego typu rzeczy będą się zdarzały, ale kierunek powinien być nakreślony i pewna koncepcja realizowana. I to na lata naprzód. To powinno być zrobione tak, żeby niezależnie od tego, jaki będzie rząd, żeby to było realizowane.

        Bo to jest najbardziej istotny problem, który nie tylko trzeba zaadresować, ale to leży w podstawowym interesie Polski. Od tego ewentualnie może kiedyś zależeć przetrwanie kraju. To jest kwestia niepodległości 

        - Pamiętajmy, jak chociażby przed rozbiorami we Francji w innych krajach  dorabiano Polakom gębę, że nie potrafią się rządzić.

        Właśnie po to, żeby taką opinię wyrobić Polsce Fryderyk czy Katarzyna łożyli na encyklopedystów francuskich. 

        Proszę pana, dokładnie to samo się robi teraz; metody są trochę inne, ale dokładnie to samo się robi, i trzeba się bronić! Tak, jak mamy armię w Polsce, która jest coraz lepiej wyposażona, tak musimy mieć armię ludzi w tym zakresie propagandy - nazwijmy to propagandy pozytywnej o Polsce - która będzie walczyć. Bo to jest walka o Polskę! 

        - Kończy się Pana kadencja jako prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej, z tego co wiem nie będzie Pan kandydował na następną... 

        - Myślę że wysłużyłem się już... 

        - Jakie ma Pan dokonania? Co by Pan chętnie pokazał?

        - Nie wiem czy jestem zadowolony, zawsze na końcu jest pewien niedosyt, zawsze jest takie poczucie, że można zrobić więcej. To, gdzie trzeba zrobić najwięcej, to że jednak nie znaleźliśmy klucza do jakiegoś takiego masowego zaangażowania Polonii; Polonii w szerokim tego słowa znaczeniu. 

         - Nie jest Pan zadowolony, że tyle młodych ludzi bierze tutaj udział w wyborach municypalnych w Ontario? 

        - Oczywiście, jestem zadowolony z tego, jest też wielu młodych ludzi, Polaków, którzy pracują dla nowego rządu ontaryjskiego. 

        W wyborach miejskich mamy 2 kandydatów, którzy chcą być trustees. Jest bodajże 5 kandydatów, którzy starają się o pozycję radnego w radzie miejskiej Mississauga. 

        Tak że dobrze że jest zainteresowanie i dlatego właśnie w interesie Polski byłoby żeby inspirować i zachęcać tutaj Polonię, czy też tych, którzy są zainteresowani polityką. Chiny, inne kraje bardzo mocno nad tym pracują żeby ludzie szli w politykę, i wchodzili do przedstawicielstw różnego stopnia w krajach, gdzie mieszkają. Bo wtedy jest z kim rozmawiać. 

        Wie pan, to jest zupełnie inna sytuacja. Ja, na przykład, byłem w parlamencie, jeśli pojawił się problem, to mogłem iść dwa kroki i porozmawiać z ministrem, a nie działać z zewnątrz, gdzie trzeba przejść przez szereg osób żeby się w końcu gdzieś dopchać. A i tak nie zawsze to jest możliwe. 

        Tutaj chciałem też powiedzieć że jeżeli chodzi o naszą kadencję, moją kadencję w parlamencie i pana Opitza, to ja jestem zaskoczony i jest mi przykro, że są takie opinie, iż niczegośmy nie zrobili. Myślę, że zrobiliśmy dużo dla Polski, że o Polsce dużo się mówiło w parlamencie. 

        Gdyby popatrzeć, gdyby ktoś sobie zadał troszkę trudu to może to zbadać, może to sprawdzić, że w tym okresie 4 i pół roku,  mówiło się o różnych rocznicach o sprawach polskich, obrona dobrego imienia też była poruszana. Kiedy był szkalujący artykuł bodajże w Globe and Mail, też to było krytykowane na forum parlamentu. Więc mówiło się, w sumie więcej niż kiedykolwiek wcześniej...

        - Nawet w czasach Solidarności?

        - Osobiście jestem również niezwykle dumny z tego że włożyłem wiele pracy, trwało to 3 i pół roku, żeby mój projekt, moja inicjatywa poselska ustanowienia dnia Jana Pawła II  2 kwietnia,  zakończyła się powodzeniem - taki ustawowy dzień mamy. 

        - Jest Pan zadowolony z tego, jak to jest wykorzystywane? 

        - Tak, jak to obchodzimy, to jestem zadowolony. Organizowałem pierwsze obchody w parlamencie jeszcze wtedy. Zaprosiliśmy wszystkich ze wszystkich opcji politycznych. Wszyscy przyszli i nigdy nie wykorzystywaliśmy tego dnia czy też obchodów tego dnia do celów politycznych. Niestety tak się działo na poziomie prowincjonalnym. 

        - Gdzie też mamy dzień Jana Pawła II...

        - To jest temat na osobną rozmowę, bo to była riposta, żeby mój bill obciąć, ale to jest temat na osobną rozmowę, natomiast to, że był wykorzystywany do celów polityczny to mnie bardzo osobiście się nie podoba. 

        - Jest Pan Dumny ze swojej kadencji? 

        - Jestem, czy można było zrobić więcej? Nie wiem.  

        - Co Panu nie wyszło, co by Pan chciał zrobić więcej? 

        - Po prostu, nie starczyło czasu, bo była wtedy taka koncepcja i kongres zwracał się wtedy do mnie i do Tadka Opitza, żeby sprawić czy też przez proces legislacyjny doprowadzić do tego, żeby zbrodnia katyńska została uznana za ludobójstwo. To ciągle można zrobić nad tym trzeba pracować ja trochę pracowałem na tym teraz, jest dużo do zrobienia, jeżeli chodzi o zebranie  materiału; żeby tego typu rzecz przeprowadzić przez parlament w Kanadzie to trzeba zebrać materiały, dużo materiałów, które przekonają posłów o tym, że to było działanie zaplanowane i świadome żeby wyniszczyć pewną grupę. Tak że jest to proces do przygotowania, to ciągle można zrobić, ja myślę że powinno się zrobić. Dyskutowaliśmy tę sprawę. Dyskutowałem też i z IPN czy nienależy tego połączyć z masowymi wywózkami na wschód, gdzie zginęła ogromna liczba Polaków. To było celowe wyniszczanie polskiej nacji. Tak że myślę że dużo jest do zrobienia, dużo można zrobić, trzeba planować. 

        - To jest wszystko sfera historyczna, symboliczna, upamiętnienia wydarzeń, a co w konkretnej współpracy, na ile się zacieśniły relacje Kanady i Polski podczas kadencji tego parlamentu? 

        - Myślę że po wyborach 2015 roku trochę się rozluźniły... 

        - Czy jest jakiś dysonans, brak zaufania między nowymi władzami liberalnymi Kanady a rządem Prawa i Sprawiedliwości w Polsce? 

        - Nie wiem czy to jest związane z rządem, ale jest jakiś taki... Wie pan, za poprzedniej kadencji, poprzedniego rządu, premier Kanady był w Polsce z wizytami 3 razy, czyli więcej niż poprzednie 30 czy 40 lat. 

        To teraz w związku ze spotkaniami nato był premier Trudeau, ale wizyty oficjalnej jako takiej nie było; natomiast o czym Pan wie przecież, że w Kanadzie przez ponad rok nie było polskiego ambasadora. Nie wiem czy to jest przypadek czy nie, ale w zeszłym roku w lecie skrócono kadencję ambasadorowi Kanady w Warszawie, przesuwając go do Szwajcarii. I do dzisiejszego dnia, co prawda przyjechała już nowa pani ambasador, ale nie złożyła listów uwierzytelniających. Bo Pałac Prezydencki ma jakiś swój kalendarz i ona ciągle czeka. Czyli to jest też ponad roczny okres. To nie jest dobre. 

        - Z czego to wynika, czy to są animozje osobiste, między politykami na przeciwległych stronach politycznego spektrum?

        - Myślę, że niekoniecznie, może trochę zmieniły się też i w jednym i w drugim rządzie priorytety polityki zagranicznej. A trochę szkoda, bo oczywiście z Polski zawsze się jeździło w pierwszej kolejności do Waszyngtonu, bo to jest mocarstwo światowe, ale Kanady nie można i nie powinno się nie doceniać, Kanada ma tutaj do spełnienia bardzo ważną rolę i może bardzo Polsce pomóc. 

        - Kanada była zawsze znana z takiej cichej dyplomacji. 

        - Nie tylko cichej dyplomacji ale patrząc na to stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, to Kanada miała troszkę wkładu przez ten okres. Myślę że dobre relacje są ważne i trzeba je ciągle budować. Myślę że jeszcze moglibyśmy o wielu rzeczach mówić. 

        - Zbliża się zjazd Kongresu, jakie są główne problemy, przed którymi stoją  organizacje Polonii kanadyjskiej? 

        - Głównym problemem jest brak nowej krwi. 

        - Starzejemy się, odchodzimy na emerytury...

        - to, że się starzejemy, to nie jest niczym nowym, ale nie ma nowego narybku. I to jest problem wszystkich organizacji członkowskich KPK, i jakkolwiek Związek Harcerstwa Polskiego jest bardzo żywy, pan był w zeszłym roku na zjeździe i widać że to rośnie - to jednak gros organizacji boryka się z problemami. 

         - Pana zdaniem, powinny być tworzone nowe organizacje czy też ta młodzież powinna szukać swojego miejsca w ramach tych, które istnieją? 

        - I jedno i drugie jest właściwe i dobre. Jeżeli ktoś chce działać, nie widzi miejsca w organizacji istniejącej i ma pomysły... Róbmy cokolwiek co jest polskie, bądźmy zaangażowani a wszystkim, którzy to robią, ja z całego serca dziękuję, bo to, co robicie jest niezwykle ważne. Można robić różne imprezy, ale jak się to wszystko złoży i dołoży tę cegiełkę własną do budowy to jest czym się pochwalić. To jest nasza wielopoziomowa kultura, wielowarstwowa,  to jest też promocja Polski i obrona dobrego imienia. 

        - Również pierogi i gołąbki? 

        - Tak, wszystko, bo to jest też nasza kultura. I jedzenie i stroje ludowe i poważne imprezy też. Jest wiele imprez które zaznaczają ważne momenty historyczne i te z których jesteśmy dumni i te przykre. 

        - Na koniec zapytam Pana czy jednak ranga naszej obecności w społeczności kanadyjskiej troszeczkę ostatnimi czasy nie wzrosła; między innymi przez to że Polska jest lepiej postrzegana? Bo Polska dołączyła do tej „rodziny europejskich narodów”, można tam pojechać, zobaczyć, turyści się tam bardzo dobrze czują, to się bardzo dobrze wszystko prezentuje, w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu. Czy nie sądzi Pan, że jesteśmy troszkę lepiej postrzegani niż w latach siedemdziesiątych, a już nie mówię o sześćdziesiątych? 

        - Niewątpliwe tak. Jest to nie tylko proces, który dokonał się tutaj, ale w związku z tym, że Polska wyszła z tych okowów, zrzuciła kajdany, jest krajem otwartym. Polska się bardzo zmieniła jest krajem nowoczesnym; ludzie stąd, Kanadyjczycy, jeżdżą do Polski, osoby, które znam, które były w Polsce, które nie mają z Polską nic wspólnego w sensie korzeni, są zachwycone Polską. I to jest reklama której się nie da kupić. Młodzi ludzie, gdy jadą do Europy to jadę do Polski i bardzo im się tam podoba. To wszystko składa się na to, że jest potencjał. I na tym można budować i na tym trzeba budować. Myślę że rząd Polski też pomyśli o tym, żeby może rozbudowywać programy wymiany młodzieży, zarówno szkół średnich, jak i uniwersyteckie 

        - Może kolonie? 

        - Kolonie też są planowane, ale  z nastawieniem na dzieci polonijne, co też jest ważne, ponieważ pokolenia urodzone tutaj często borykają się z językiem, a jak pojadę na taką kolonię, to jest możliwość próby językowej, niezależnie od tego jak ona pokracznie wygląda. Te programy kolonijne są fajnie organizowane, bo dzieciom pokazuje się Polskę, i tego im nikt z serca nie wyjmie, to im zostanie. 

        - Może jest też czas na takie programy wymiany młodzieży, jak kiedyś organizowały to szkoły językowe; do ludzi z prywatnym zamieszkaniem? 

        - One tutaj są na poziomie kuratoriów szkolnych, bo i z katolickiego kuratorium i z publicznego kuratorium szkoły mają wymianę z wieloma krajami europejskimi, i nawet dzieci polskie jeżdżą do Francji, czy Niemiec. Ale to z Polską też można zrobić! Oczywiście, gdzieś trzeba zacząć, ale można i można działać wielokierunkowo. 

        - A więc działajmy! 

        - Działajmy i zachęcam wszystkich do działania, cokolwiek możecie zrobić i zróbcie na tyle, na ile macie czasu, wasza praca będzie doceniona i każdy będzie zadowolony. A wszystkim, którzy to już robią dziękuję bardzo i gratuluję. 

        - Panie Prezesie dziękuję bardzo. 

        - Ja dziękuję i wszystkim życzę wszystkiego najlepszego.

Nasze teksty

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.