Człowieczeństwo jest wyzwaniem, podejmowanym z intencją rozjaśniania świata oraz kształtowania ludzkich charakterów, a nie w celu pogrążenia ludzi i świata w otchłani anomii.
I druga strona medalu: nawrócić się może nawet stado kurtyzan, ale nigdzie nie jest powiedziane, że kobiety upadłe właściwe dla siebie miejsce powinny odnajdować na czele procesji. Ogarniacie, panie i panowie? Tak, do was kieruję te słowa, do ludzi chorych śmiertelnie na postęp, a mimo to zapatrzonych w nowoczesność niczym świnia w kartofel. Czy tam w całe koryto z kartoflami, całe stado nierogacizny.
Książka jak trza
U przyjaciół w WC są nie stare pisma, ale kuriozum – „Książka klozetowa” – wydana przez Wydawnictwo Cyklop z Łodzi (tel. 42 684 9721), którą co kilka miesięcy przeglądam, a teraz mym czytelnikom polecam. Jest to przezabawna publikacja, doskonałe kawały rysunkowe i całkiem niezłe dowcipy. Całość z 70 stron. Muszę, będąc w Warszawie, do wydawnictwa zadzwonić, a jakąś księgarnię tutejszą namówić, by ją sprowadziła.
Kritesomachia, czyli wojna kokosza
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczOdkąd Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe na początku października 2015 roku rzutem na taśmę wybrały „nadliczbowych” sędziów Trybunału Konstytucyjnego – czemu z marszałkowskiego stolca patronowała posągowa sejmowa marszalica Małgorzata Kidawa-Błońska, w naszym nieszczęśliwym kraju zapanowała szalenie jurydyczna atmosfera. Nawiasem mówiąc, o ile pamiętam, żaden z dzisiejszych płomiennych szermierzy praworządności nie zająknął się ani słowem protestu. Milczał jak zaklęty nadęty pan profesor Andrzej Rzepliński, nie ośmielił się pisnąć również pan sędzia Jerzy Stępień, a nie przypominam sobie, by „psucie państwa” zauważył nawet sam pan prof. Adam Strzembosz, nieubłaganym palcem wytykający dzisiaj rządowej większości „łamanie prawa”.
Jużci, nie ma nic gorszego, niż złamane prawo, no, może jeszcze – złamane serce – o czym wypada przypomnieć w przededniu zapowiadanego „strajku kobiet”, albo – bo mamy przecież równość kobiet i mężczyzn – złamana pewna inna część ciała męskiego – ale oczywiście złamane prawo to też sprawa poważna. Potem PiS – jak wiadomo – poszedł w ślady Platformy Obywatelskiej, czego stróżowie praworządności, zarówno w naszym nieszczęśliwym kraju, jak i w Unii Europejskiej, do dzisiaj nie mogą mu wybaczyć. Specjalnie zawzięty na praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju jest poddany króla Niderlandów, pan Frans Timmermans.
Zdaje się, że będziemy mieli temat na lato. Nasz piękny premier Justin Trudeau zaprosił bowiem do kraju ludzi z całego świata. Być może jest w tym jakaś idea, tylko jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Po pierwsze, skoro zapraszamy wszystkich, to po co nam jakieś programy imigracyjne? Utrzymywać urzędników, których praca i tak nie ma żadnego znaczenia, bo do Kanady jedzie się taksówką na granicę z USA.
Jeśli zaś kłopot z dostaniem się do USA, no to może z Afryki via Brazylia przez Meksyk, skąd Ottawa zorganizuje jakiś przerzut. Jeśli to jest zbyt niebezpieczne, no to może na lewym paszporcie samolotem albo uprowadzonym statkiem – jak to przerobili już Tamilowie. Pomysłów jest całe mnóstwo. Nie trzeba latami wyczekiwać na list z ambasady...
Ponieważ mam w rodzinie pokolenia migracji, mogę porównać, jak to wyglądało wczoraj, a jak dzisiaj. Bo przecież Ameryka miała kiedyś zupełnie otwarte drzwi. Mój pradziadek Mikołaj Wiercimak przypłynął do USA za chlebem, jak dziesiątki tysięcy innych galicyjskich chłopów. Z archiwów Ellis Island, gdzie nowo przybyłych kierowano na kwarantannę, wynika, że miał przy sobie równowartość kilku dolarów, umiał czytać, i udawał się w okolice Detroit. Tam, w Detroit, w 1905 roku przyszła na świat moja śp. Babcia. Słowem, przebadali pradziadka, czy nie chory, klepnęli w plecy na szczęście i radź sobie młody człowieku.
Co pradziadek przywoził ze sobą na kontynent? Silną wiarę, chęć do pracy i dużo poczucia humoru, z którego ponoć słynął (tak go zapamiętała moja śp. Mama). Co dostał od nowego świata? Możliwość dobrze płatnej pracy w detroickich odlewniach i spokój. Zero pomocy państwowej. Zero zapomogi, zero opieki medycznej, zero emerytury. O to musiał zabiegać sam, płacąc własnymi pieniędzmi. Czy był zadowolony? Oczywiście! Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego.
Dzisiejszy uchodźca w Kanadzie dostaje tyle – zwłaszcza jeśli ma dzieci – że w zasadzie nie musi się troszczyć o siebie. Jest niańczony przez system na koszt podatnika. A zatem pozbawia się go możliwości wykształcenia najważniejszej cechy, którą powinni mieć (i mieli) imigranci i uchodźcy – ZARADNOŚCI. To właśnie gromady zaradnych facetów, takich jak mój pradziadek, wybudowały Amerykę. Dzisiaj mamy całe grupy uchodźców i imigrantów, które uważają, że „im się należy”, a które do tego kwestionują nasz sposób życia, nasze wartości, a czasem wprost gardzą tutejszymi ludźmi, domagając się dla siebie oddzielnych reguł prawnych i według tych reguł załatwiając swoje sprawy.
Czy w obecnym imigracyjnym szaleństwie, które ogarnęło Europę, a prawdopodobnie dotyczyć będzie i nas, jest metoda? Oczywiście!
W skrócie jest to bolszewia. I nie chodzi tu o jakieś brzydkie słowa, lecz o stwierdzenie pewnego zjawiska przerobionego za tzw. rewolucji w Rosji. Otóż, klasyczny marksizm głosił, że komunizm jest nieuchronny, ponieważ wynika z determinizmu ekonomicznego – ewolucja procesów produkcji i tak do niego doprowadzi. Bolszewicy uznali jednak, że nie warto czekać – zwłaszcza w krajach tak zacofanych jak XIX-wieczna Rosja, bo skoro wiadomo, co ma być, to przy pomocy państwa proces można przyspieszyć – wystarczy propagandą klasowo uświadomić masy i wyrżnąć tych, którzy nowemu porządkowi rzucają kłody pod nogi.
Tego rodzaju myślenie widać też i u naszych dzisiejszych globalistów.
Jedni uważają, że postęp technologii, rozwój komunikacji itp., itd., i tak zrobi z nas globalną wioskę, więc wystarczy poczekać. Druga grupa twierdzi jednak, że temu procesowi należy nadać impet i go przyspieszać, zawczasu usuwając przeszkody, jaką jest przywiązanie do tradycyjnych wartości i instytucji – rodziny, narodu, religii. To wszystko opóźnia nadejście ogólnoplanetarnego szczęścia wszystkich ludzi. Mamy więc do czynienia z pewną nie do końca spisaną w jednym kajecie ideologią elit. Gdyby pozbierać do kupy poszczególne wypowiedzi, to okaże się, że jednym z głównych mechanizmów przyspieszających globalizowanie jest wymieszanie ras i kultur. Po pierwsze, dlatego, że ludzie migracji są w naturalny sposób wyrwani z dotychczasowych umocowań kulturowych i społecznych – co za tym idzie, podatni na indoktrynację nowym przekazem „jednego globalnego ponadnarodowego świata”. Po drugie, ludzie tacy wpuszczeni do społeczeństw dobrobytu siłą rzeczy będą transferować idee i część bogactwa do miejsc, z których pochodzą, przyspieszając proces transformacji. Po trzecie wreszcie, migranci doprowadzą do załamania zmurszałych struktur starych społeczeństw, które nie będą w stanie funkcjonować na dotychczasowych zasadach.
Jednym słowem, migranci stają się czynnikiem rewolucyjnym, nową „armią głodnych”, na plecach której wzejdzie jutrzenka nowego świata. To są przecież sprawdzone metody. Paryski motłoch w taki sam sposób posłużył ówczesnym wyższym stanom do obalenia arystokracji ancien regime’u.
A my wszyscy? No cóż, ofiary muszą być… Collateral damage zawsze może się zdarzyć – jakieś zamieszki, jakieś płonące Malmoe, jakieś paryskie przedmieścia w ogniu („Palę Paryż” – czyż to nie brzmi poetycko?). Na zgliszczach wyrośnie społeczeństwo „nowego typu”. Globalizacja to przede wszystkim wyrównywanie różnic, niwelowanie kontrastów. Nic tak nie wyrównuje jak otwarcie kurków naczyń połączonych. A terroryzm czy inne gwałtowności? Przecież to są zjawiska kontrolowane. Organizacje terrorystyczne bez pieniędzy, dostępu do broni i środków przekazu usychają. Jeśli więc nadal z nimi „walczymy” to widocznie czemuś służą i są potrzebne. Proszę zresztą zobaczyć, jakiej produkcji jest ich broń, czy też kto od Państwa Islamskiego kupuje ropę, i zastanowić się, dlaczego Twitter jest w stanie zablokować konto dowolnemu Ziutkowi, a ISIS nadaje pełną gębą?
A więc: Niech żyje nam związek republik swobodnych…
No bo choć króla nie ma, to ktoś sztuką królewską parać się musi. Inaczej nie mielibyśmy ciepłej wody w kranie. No nie?
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
W naszym szczęśliwym kraju już prawie od dwóch lat rządzi rzeczywiście prawo i sprawiedliwość. Demokratycznie wybrane władze przestrzegają etyki politycznej, której tak bardzo brakowało w latach rządów już odesłanej do kąta poprzedniej koalicji.
Niewdzięczna, ale konieczna rola czyszczenia stajni Augiasza przypadła prawicy. Miotła ruszyła, wznosząc sporo kurzu. Pod nią chowają się myszy, a szczury zapędzone do tego kąta próbują boleśnie gryźć. Krzyk się niesie, że była cisza, spokój i porządek, a teraz „co się w Polsce dzieje!?”. Rzeczywiście, po obsadzeniu wszelkich możliwych stanowisk, przede wszystkim mediów, swoimi ludźmi i pod światłą dyktaturą premiera Tuska, wszystko wyglądało na pozór jak uporządkowane. Że Donald rządził jednoosobowo, ludzie wiedzieli, ale beneficjantom takiej polityki to nie przeszkadzało. On był jeden, potem długo nic i parę z nim miernot. Zdolnych współpracowników jednego po drugim eliminował. Lista ich jest długa, a oni szybko zostali zapomniani. Teraz wydaje się, opozycji przez analogię, że groźnym dyktatorem musi też przecież być Jarosław Kaczyński, prezes największej partii – PiS-u. Podobno to on jednoosobowo o wszystkim decyduje.
Szerokim echem odbiła się postawa niemieckiej telewizji ZDF i szerzenie nieprawdy historycznej jakoby miały istnieć „polskie obozy koncentracyjne”. W efekcie w Internecie powstała akcja #germandeathcamps promująca obiektywne informacje dotyczące „przemysłu śmierci” niemieckich nazistów. Tymczasem zapomina się, że obozy śmierci Niemcy tworzyli już ... w II Rzeszy, a ofiarami zaplanowanego ludobójstwa padło ok. 110 tysięcy osób. W 1985 podkomisja praw człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych opublikowała tzw. „Raport Whitakera”, który zakwalifikował eksterminację plemion Herero i Nama z Afryki Południowo-Zachodniej jako pierwsze ludobójstwo XX wieku na świecie.
Aby odnaleźć informacje na temat tego ludobójstwa wystarczy de facto przejrzeć Wikipedię, ale niestety można to zrobić jedynie mając świadomość, że takie makabryczne wydarzenia miały miejsce.
Zatem ludobójstwo miało miejsce w latach 1904–1907 w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej (dzisiejsza Namibia) podczas tzw. „wyścigu o Afrykę”. Choć Namibia przestała być niemiecką kolonią w 1915 roku (do ogłoszenia niepodległości w 1990 roku zajęta była przez RPA), Niemcy utrzymują z nią dość ścisłe związki. W nadmorskim kurorcie Swakopmund położonym nad Oceanem Atlantyckim jest ulica Bismarcka i Heinricha Göringa – pierwszego gubernatora Deutsch-Südwestafrika, prywatnie – ojca słynnego zbrodniarza nazistowskiego Hermanna, szefa Luftwaffe.
W tym starym domu niemieckim byki mieszkają razem z nami (2)
Napisane przez wandaratTe opiekunki, które zmieniają się całymi latami u jednej osoby starszej niemieckiej... one raz mają wolne święta, raz nie. Muszą się z tym pogodzić, za to jadą w znane sobie miejsce. Okres przedświąteczny to okazja do załapania się do pracy pań z Polski, które słabo znają jęz. niemiecki. Czasami są złe, gdy poprzednia opiekunka, ich zmienniczka, zrobiła coś w domu czy przed domem, przyzwyczaiła Niemców do tego i ona to musi teraz robić, chociaż wcześniej nie należało to do jej obowiązków.
Opiekunki wzajemnie się pilnują, aby jedna nie była lepsza od drugiej, ale to jest trudne. W człowieku jest coś takiego, że się chce wykazać. Ania, która jest w tej wsi, mówiła mi, że jej zmienniczka za słabo sprzątała. Dzisiaj na portalu ludzi starszych niemieckich statystyka, eurostatystyka, Eurostat. Narzekają, że niektórzy mają po 1000 euro emerytury miesięcznie. A u nas 1000 złotych, to nadal za dużo ze trzy razy dla opieki społecznej. Opieka uważa, że za 400 złotych miesięcznie człowiek może wyżyć, wraz z utrzymaniem mieszkania itd. Trudno jest porównać biedę, gdyż zależy to od tego, jaką sumę przyjmiemy za minimum egzystencji w danym kraju.
W co zamienia się wspólnota złożona z tłumu jednostek obarczonych deficytem przyzwoitości? Bo chyba bez specjalnego ryzyka popełnienia błędu możemy założyć, że wychowankowie zdemoralizowanych wychowawców wyrosną raczej na degeneratów etycznych, niż na ludzi świętych czy choćby pobożnych?
W co zatem, pomijając fakt, że z perspektywy aksjologicznej wyrosną w bandę bezrozumnych matołów? I nie chodzi wcale o to, że ludzie ci zaczną, dajmy na to: w samo południe biegać po ulicach z siekierami. Czy może w okolicach północy obsmarowywać drzwi sąsiadów fekaliami, głośno przy tym wyjąc. Rzecz jasna i tego rodzaju incydentów nie da się wykluczyć, wszelako zjawisko intelektualnej barbarii rządzi się swoimi prawami, zaś socjologia oferuje nam narzędzia umożliwiające obrazowanie zachowań przy znanych danych wyjściowych, określających ludzkie postawy i wybory, wynikające wprost z tychże postaw.
Miesiąc temu zmarł w Chicago mój przyjaciel Wiktor Węgrzyn, więc przesunąłem mój przyjazd do Kanady o dwa tygodnie, by być na Jego pogrzebie.
Okazało się, że będzie on 18 w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie, a ja dopiero wracam 19, więc nie będę na nim, a teraz chcę podać czytelnikom, co miałem na tym pogrzebie powiedzieć.
Europejskie i krajowe dialogi na cztery nogi
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczKombinacja operacyjna, skierowana na wywołanie w naszym nieszczęśliwym kraju kolejnych „wydarzeń marcowych”, z dnia na dzień nabiera rumieńców.
Oto wkrótce potem, jak do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jana Klaudiusza Junckera wystąpiły liczne organizacje broniące praw człowieków, żeby zrobił porządek z Polską, w której prawa człowieków są bestialsko łamane, z inicjatywą własną wystąpił specjalnie zawzięty na nasz nieszczęśliwy kraj zastępca przewodniczącego Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Już wcześniej odgrażał się, że w sprawie demokracji i praworządności to on Polsce „nie odpuści”, no a teraz wezwał kraje członkowskie Unii Europejskiej do „zjednoczenia się” w walce przeciwko polskiemu rządowi.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…