W naszym szczęśliwym kraju już prawie od dwóch lat rządzi rzeczywiście prawo i sprawiedliwość. Demokratycznie wybrane władze przestrzegają etyki politycznej, której tak bardzo brakowało w latach rządów już odesłanej do kąta poprzedniej koalicji.
Niewdzięczna, ale konieczna rola czyszczenia stajni Augiasza przypadła prawicy. Miotła ruszyła, wznosząc sporo kurzu. Pod nią chowają się myszy, a szczury zapędzone do tego kąta próbują boleśnie gryźć. Krzyk się niesie, że była cisza, spokój i porządek, a teraz „co się w Polsce dzieje!?”. Rzeczywiście, po obsadzeniu wszelkich możliwych stanowisk, przede wszystkim mediów, swoimi ludźmi i pod światłą dyktaturą premiera Tuska, wszystko wyglądało na pozór jak uporządkowane. Że Donald rządził jednoosobowo, ludzie wiedzieli, ale beneficjantom takiej polityki to nie przeszkadzało. On był jeden, potem długo nic i parę z nim miernot. Zdolnych współpracowników jednego po drugim eliminował. Lista ich jest długa, a oni szybko zostali zapomniani. Teraz wydaje się, opozycji przez analogię, że groźnym dyktatorem musi też przecież być Jarosław Kaczyński, prezes największej partii – PiS-u. Podobno to on jednoosobowo o wszystkim decyduje.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!