farolwebad1

A+ A A-
czwartek, 21 wrzesień 2017 23:07

Korespondencja z dżungli od „Dzikiego Mietka”

Napisane przez

phoca thumb l Natasha i Misiasio        Około miesiąca temu zjawił się rodak z Nowego Jorku. Teraz, gdy zgodził się, abym to opisał, prosił mnie, abym nie podawał jego danych ze względu na przykrości, jakie go spotkały po powrocie do USA – naśmiewanie się kolegów, dziwna reakcja lekarzy, no i wywalenie z ubezpieczenia za korzystanie ze średniowiecznych metod. Po wielu poszukiwaniach znalazł co prawda inne ubezpieczenie, ale 2,5 razy droższe i do tego z ograniczeniem, że pierwsze 48 godzin w szpitalu wszystko sam pokrywa. Znam to, bo sam to miałem podobnie.

        Ale wracając do sprawy, któregoś dnia pod wieczór zjawia się ktoś mówiący po polsku, powołujący się na wspólnych znajomych. Co prawda nie bardzo kojarzę, ale od słowa do słowa dowiaduję się, że czytał sporo na mój temat na Facebooku i że ma problem z POCHP (przewlekła obturacyjna choroba płuc). Na początku nie bardzo wiedziałem, o co chodzi, dopiero przypomniałem sobie, że kolega Rychu z Kanady kiedyś mi wysłał link na ten temat, więc go odszukałem i się z tym zapoznałem.

        Powiedziałem mu, że nazwiemy go np. Jurek i że może u nas przenocować, a rano czegoś poszukamy.  Oczywiście przy kieliszkach tutejszej nalewki przegadaliśmy sporo godzin. Okazało się, że ma trochę ponad 40 lat, przed 50-tką, ma rodzinę, małe dzieci, pracuje przy wyburzeniach, głównie spalonych domów, nie zawsze w masce, pali sporo, za kołnierz też nie wylewa. Pracował trochę jako ochotnik przy oczyszczaniu strefy 0 po 9-11, ale tylko tydzień. Teraz się okazuje, że ma 60-75 proc. prawie nieczynnych płuc i musi spać z tlenem, a czasem w niektóre dni też go używać.

        Ale dość tego. Rano chciałem z nim pojechać do lekarza, ale odmówił, mówiąc, że już wielu odwiedził z miernym skutkiem. Szukał szamana albo dobrego zielarza. Więc go zaprowadziłem do zielarza na targu – tam jest ich kilku w każdą sobotę – ten go obejrzał, kazał mu napluć do szklanki z wodą, co mnie nawet przeraziło, bo to było gęste, czarne i z krwią. Pyta się, jak długo pluje krwią, mówię, że tak z przerwami od dwóch lat, raz mniej, raz więcej. Ten mu poradził, aby najpierw spróbował się szybko oczyścić, najlepiej by to była ayahuasca, ale najbliżej to w Pucallpa albo Porto Ocopa, ale mówi, że tu na targu, trochę wyżej, zielarka sprzedaje san pedro. To też dobre, choć działa wolniej, i aby przez miesiąc nie jadł mięsa, a zwłaszcza wołowiny i wieprzowiny, nie pił piwa, kawy i herbaty, może pić ziołowe, ponadto może czasem wypić sobie trochę nalewki ziołowej. Powinien unikać wszelkich napojów gazowanych, soków gotowych z kartonu itp., ma jeść sporo warzyw z rana, a po południu owoce, pić soki świeżo robione, kupić sobie uno de gato, ale świeże, tak samo noni spady albo mocno dojrzałe i pić rano uno de gato, a wieczorem noni, w południe jeść owoce lub sok z guanabany i robić sobie inhalacje z asmachilcy, jeść nawet po 3-5 żółtek dziennie, ale nieściętych. Jak lubi, to nawet surowych, ale od kur co biegają po działkach. I to wszystko. Za poradę chciał 20 soli, ten z rozpędu dał 50 i nie chciał reszty. Znalazłem mu zakwaterowanie blisko rynku, żeby nie musiał dojeżdżać od nas do miasta – wszak to 6 km – no i właścicielka zgodziła się mu za dodatkową opłatą to wszystko przygotowywać. Po tygodniu już przestał pluć krwią, choć przez trzy dni to strasznie dużo wydzieliny wydalał. Już mógł odbywać dłuższe spacery nad rzeką, po trzech tygodniach wydajność płuc wzrosła z 1,2 litra do ponad 3 litrów i już nawet mógł trochę biegać. Po 4 tygodniach plwociny stały się już żółte albo jasne i było ich coraz mniej.

        Po powrocie do Nowego Jorku, gdy poszedł na badania, to nie chcieli wierzyć, wszak to niby choroba nieuleczalna. W tak zaawansowanym stadium wszak mu dawali góra 6 miesięcy życia. Lekarz, jak się dowiedział, jak się leczył, to powiedział, że mamy 21. wiek, a on stosuje średniowieczne metody. Wyśmiał go i chyba zadzwonił do ubezpieczalni, bo tydzień później dostał list, że nie przedłużą mu ubezpieczenia. Większość jego znajomych kpi z niego, że do Trzeciego Świata jeździ do zielarzy itp. Tyle tej przydługiej opowieści. 

        Długo się zastanawiałem, czy to opisać, ale znajomi i ten niby Jurek prosili, abym to zrobił. Że są inne metody, może średniowieczne, ale jednak skuteczne. 

        Pozdrawiam 

Mitch Sobczak

        Klimat się jednak chyba zmienia, bo dwa miesiące suszy z dwoma małymi deszczami, a teraz podobnie jak w porze po głównej deszczowej, czyli marzec – kwiecień. Tego przedtem nie było, przeważnie do grudnia rzadko padało. Ale nie o tym. Co prawda pora deszczowa się jednak nie zaczęła, ale pada co drugi dzień mały kapuśniaczek. Rośliny chyba wyczuły zmianę, bo wypuściły świeże liście, a kawa zakwitła na biało. No i rozsadzamy papaję i banany. Mam pomocnika, Jorge zasuwa trzy razy szybciej ode mnie. Gdy ja wykopię jeden dołek, to on trzy. Dołki mają 80-90 cm średnicy i 65-70 głębokości. Co prawda jest tylko 15 lat starszy, w listopadzie kończy dopiero 85 lat. Urodził i wychował się w okolicach Tarmy. W młodości przechodził ospę, świnkę i odrę, a później, jak miał 73 lata, już na naszym terenie, gdy niósł worek ananasów, poślizgnął się i spadł jakieś 120 m. Złamał dwa żebra i się pokaleczył i posiniaczył, ale worka nie puścił. Syn go chciał zawieźć do szpitala, ale on stwierdził, że w szpitalu więcej ludzi umiera niż w domu i jak raz się zacznie z lekarzami, to później trudno się od nich odczepić, a zwłaszcza od pigułek i zastrzyków. Nazrywali liści selva con selva, przyłożył na miejsce złamania kawałki bambusa, owinął lianami, miejsca krwawiące posmarował sangro de drago, a na noc na siniaki przyłożył matico i rano poszedł do roboty. 

        Rano chciałem, aby coś zjadł, wszak już od 6 pracuje, ale on stwierdził, że wypił kubek wody z solą, aby się nie pocić, a teraz żuje liście koki, aby jeść się nie chciało. Jada raz dziennie i raczej owoce, a czasem zupę warzywną, a co drugi dzień pije jajka albo smaży, ale aby żółtka się nie ścięły. Do mnie przyjeżdża rowerem około 10 km na działkę, swoją ma jeszcze 8 km i też tylko na rowerze niezależenie od pogody. Deszczu się nie boi, chyba że duży, to przeczeka. My porozsadzaliśmy ogórki, pomidory, marchew, kulantro i kapustę oraz sałatę. Wszystko się przyjęło. Jajka mamy swoje i sporo, choć nie takie piękne i dorodne jak wasze, nasze takie jakieś archaiczne, każde inny kolor i wielkość, ale jak kolega stwierdził, smakują dużo lepiej. Może prawda, bo smak waszych już zapomniałem. Kapusta się kisi, a teraz robię salceson, bo kupiłem łeb świński, parę serc, nerki, wszystko po S/2 sole, tylko golonka po S/5 soli. 

        Pozdrawiamy z La Merced.

        Jestem Polakiem, wiernym synem Ojczyzny. Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej, była i jest treścią mego istnienia.  

        15 września 2017 roku minęła 200. rocznica śmierci Tadeusza Kościuszki – bohatera dwóch narodów – polskiego i amerykańskiego. Obchody tej rocznicy są preludium do wielkich uroczystości związanych z 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. W realizacji tego dzieła rola Polonii jest niedoceniona. Polaków z Ojcowizny wypędzały prześladowania zaborców i bieda, ale wierni zasadom moralnym, zawartym w haśle: BÓG, HONOR, OJCZYZNA, wszyscy gotowi byli „na skinienie dla ojczyzny przelać krew”. Polscy emigranci, pracując ciężko dla państwa, które udzielało im gościny, wspierali materialnie swoje rodziny w kraju i tworzyli grunt do odrodzenia się państwa polskiego. Wielkie nadzieje na odzyskanie niepodległości wiązali z wybuchem I wojny światowej. Na ziemiach polskich i na emigracji istniała, jako rezultat pracy organicznej, gęsta sieć polskich parafii, towarzystw kulturalnych, organizacji społecznych i paramilitarnych. Rozwijała się emigracyjno-polonijna prasa, powstawały pierwsze organizacje finansowe. Polacy liczyli się w świecie kultury, sięgnęli po Nagrody Nobla. Wszyscy żyli wtedy nadzieją, że nadejdzie dogodny moment do odzyskania tak upragnionej niepodległości. 

  Na zjeździe w Buffalo we wrześniu 1914 roku Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” (Polish Falcons Gymnastic Society) opublikowało memoriał, w którym stwierdziło: „W imieniu czteromilionowego Wychodźstwa polskiego osiadłego w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej – my – Sokolstwo Polskie jako ‘przednia straż’, zebrani na Walnym Zjeździe w Buffalo N. Y. w dniu 10 września 1914 roku, mocą jednomyślnie zapadłej uchwały stawiamy niniejszym na forum cywilizowanych ludów SPRAWĘ POLSKĄ. Czynimy zaś to w zastępstwie dwudziestokilkumilionowego narodu, który na odwiecznych swych siedzibach od stu pięćdziesięciu blisko lat rozdarty na trzy zabory, co drugie pokolenie krwią i męczarnią swych najszlachetniejszych synów stwierdza przed światem, prawa nieprzedawnione Polski do bytu samoistnego i politycznego, a dziś, gdy niebywała w dziejach świata rozgorzała walka i milionowe armie zaborców na ziemi polskiej krwawo regulują swe rachunki – spłaca w bratobójczej walce ostatnią śmiertelną daninę, aby wobec monstrualności tej zbrodni Kainowej, do której zmusza nas dola niewolna, sprawa polska stała się KWESTIĄ EUROPEJSKĄ”

        Rozwój towarzystwa „Sokół” szczególnie nasilił się w 1915 roku, ale do utworzenia we Francji Błękitnej Armii droga jeszcze była daleka. Powstały w 1914 roku w Ameryce Polski Centralny Komitet Ratunkowy będzie popierał Sokolstwo i nie zaprzestanie prac nad tworzeniem armii polskiej, ale rozumie, że najważniejszą sprawą jest natychmiastowa pomoc, aby ocalić biologiczne wartości narodu polskiego. Punktem zwrotnym w tej sprawie stał się słynny apel polskiego noblisty Henryka Sienkiewicza do narodów cywilizowanych opublikowany 29 marca 1915 roku na łamach „Dziennika Związkowego” w Chicago. Apel ten wywołał wielkie wrażenie. Brakowało jednak charyzmatycznego lidera, który mógł te wszystkie słowa wcielić w życie. 15 kwietnia 1915 roku do Stanów Zjednoczonych przybył współzałożyciel i drugi obok Sienkiewicza honorowy prezes Generalnego Komitetu Ratunkowego w Szwajcarii – Ignacy Jan Paderewski. 

        W Nowym Jorku witali go przedstawiciele wychodźstwa i duchowieństwa polskiego, wśród nich znany polski bankier, wydawca, polityk amerykański i polonijny Jan Franciszek Smulski, który wywarł na Paderewskim bardzo pozytywne wrażenie i sam był zafascynowany osobowością wielkiego artysty. Entuzjastycznie wyrażał się o nim w korespondencji do „Dziennika Związkowego”.  Paderewski ma czar niezwykły w mówieniu. Można go słuchać godzinami. (…) W każdym słowie Paderewskiego znać si;ę wiary, hart woli i oddanie się służbie publicznej i sprawie. (…) W dalszych relacjach ze spotkania z „mistrzem tonów” J.F. Smulski tak charakteryzuje rozmówcę: „Paderewski opowiadał o stosunkach, o już poczynionych zabiegach we Francyi i Anglji, o planach wreszcie odnośnie Ameryki. A o wszystkim mówił z taką znajomością psychologii ludzi i społeczeństw, z taką znajomością rzeczy politycznych, tak jasne i przekonywujące rzucał poglądy na tok spraw bieżących, że natychmiast zrozumiałem, że mam przed sobą nie tylko mistrza tonów, ale niezwykłego dyplomatę. To geniusz politycznej myśli polskiej, za którym się powinno iść i musi, gdyż poza wszystkim przebija w nim niezgłębiona miłość Polski i bezgraniczne poświecenie dla niej. Paderewski bowiem gotów jest rzucić na szalę przyszłości Polski nie tylko swoją fortunę, ale i samego siebie. On żyje tylko Polską i dla Polski. Dla niej gotów jest poświęcić całą swoją przyszłość, cały swój majątek”. „Niczego nie pragnę – mówił – tylko tego, aby moje zdrowie i mój majątek, jaki zebrałem, wystarczyły do dożycia chwili, w której się przekonam, że dopomogłem do uratowania Polski i postawienia Jej na należytym szczeblu wśród narodów świata. Niech zostanę wówczas bez centa. Wystarczy mi, gdy Polskę szczęśliwa oglądać będę.”     

        Smulski wprowadził Paderewskiego w środowiska amerykańskich bankierów, przedsiębiorców i polityków, a ten dzięki swojemu emocjonalnemu zaangażowaniu przekonywał ich do popierania sprawy polskiej. Pierwsze publiczne wystąpienie Paderewskiego miało miejsce 30 kwietnia 1915 roku, w Chicago, pod ufundowanym przez Polonię w 1886 roku, a odsłoniętym 11 września 1904 roku, pomnikiem Tadeusza Kościuszki. Na wielką, patriotyczną manifestację przybyło ponad 100 tysięcy uczestników. Dla tych, którzy nie mogli być obecni, w przeddzień ogłoszono w prasie polsko-amerykańskiej płomienny apel. Oto fragmenty tego przemówienia: 

        RODACY, DRODZY BRACIA MOI!

        Witam Was, bracia, witam siostry kochane! Witam Was serca własnego uciechą i ojczyzny bólem; witam troską Narodu i cierpieniem, ale i całą jego wdzięcznością, ufnością i nadzieją. Witam i pokłon Wam składam uniżony; boście Polacy.

         Przyszliście pod stopy pomnika, przed którym w Polsce mówić nam nie dano. Zeszliście się tutaj w pobliżu pomnika jednego z największych synów przesławnej Ojczyzny, by w skupieniu ducha, chwalebnym tego kraju zwyczajem, hołd kwiecia waszego złożyć pamiętny, wdzięczny Jemu i tym wszystkim, którzy za wolność ludzką walczyli. Przybyliście w spokoju, powadze, niemal z pokorą, a jednak każdy z Was może śmiało podnieść czoło, każdy powinien z dumą patrzeć dokoła – boście Polacy. (…)

        A gdy spoglądając na Wasze zmęczone oblicza, na Wasze ręce zgrubiałe od twardej pracy, która niejednemu, nawet wrogowi przysporzyła dostatku, gdy spoglądając na Wasze skromne szaty, bogaci a pyszni, szczęśliwi a zazdrośni zapytać Was mogą o wasze prawa do tytułu, odpowiedzcie tylko, żeście Piastów, Chrobrego, Łokietka potomstwo, żeście Zawiszów, Warneńczyków spadkobiercy, żeście Czarneckich, Sobieskich synowie, żeście Dąbrowskiego, Pułaskiego, Kościuszki dzieci. Odpowiedzcie hardo: żeście Polacy.

        Przy wierze Ojców stoicie niewzruszenie, macierzystego nie zapominacie języka, boście świadomi, że nie ma na świecie piękniejszej mowy, ani bogatszej nad naszą, nad polską. Liczba i siłą stanowicie poniekąd czwartą nasza dzielnicę. Oświatą i dostatkiem, uzdolnieniem do zbiorowej pracy, doświadczeń w przeróżnych zdobytych zawodach stanęliście wysoko. Naród Polski dumny jest z tego, żeście krwią krwi Jego, kością Jego kości. (…)

        Jestem Wam bratem. Dla wszystkich, którzy tu jesteście, jednakie braterskie żywię uczucie, miłość gorącą serdeczną. Jestem Polakiem, wiernym synem Ojczyzny. Myśl o Polsce wielkiej i silnej, wolnej i niepodległej, była i jest treścią mego istnienia; urzeczywistnienie jej było jedynym celem mego życia. Choć większość lat przeżytych spędziłem wśród obcych, nie sprzeniewierzyłem się jej ani na chwilę i nie sprzeniewierzę nigdy.

        Nie należę do żadnego politycznego stronnictwa i nie przychodzę by Was pouczać, byście w tym lub innym poszli kierunku. Sprawę już rozstrzygnął Naród. Sprzyja on dobrym, nie wrogom, ufa w Boga i we własną moc. (…) Pójdźcie, jak serce Wam wskaże.

        Gdy nieszczęście minie, wrócicie do dawnych swych rozpraw, a tymczasem zapomnijcie uraz, połączcie się, podajcie sobie dłonie, jeżeli nie do trwałej zgody, to do wspólnej pracy, za którą Wam Polska na zawsze pozostanie wdzięczna.

        Wdzięczny brat Wasz i sługa.

                  I. J. Paderewski

        Wynikiem trzy letniej pracy Ignacego Paderewskiego w Stanach Zjednoczonych była rekrutacja ponad 20 000 ochotników do Armii Polskiej we Francji, tzw. Błękitnej Armii, dowodzonej przez gen. Józefa Hallera. Istotny jest także fakt, że Paderewski dysponował imponującą infrastrukturą społeczną. A mianowicie setkami działaczy polonijnych i organizacjami, które uznały autorytet „mistrza” i podporządkowały się jego przewodnictwu. Warto wymienić w tym miejscu chociaż niektórych z nich: dr. Teofila Starzyńskiego, Franciszka Dzioba, Jana Stykę czy Władysława Bendę. Paderewski stworzył wokół „polskiej sprawy” olbrzymie zaplecze intelektualne i finansowe. Wygłosił ponad 340 przemówień, własnoręcznie napisał tysiące listów do ważnych osobistości życia amerykańskiego. Ważnym faktem były zabiegi dyplomatyczne polskich organizacji, a przede wszystkim osobisty wpływ i przyjaźń Ignacego Jana Paderewskiego z prezydentem Stanów Zjednoczonych Wilsonem. Dzięki osobistemu zaangażowaniu Ignacego Jana Paderewskiego, prezydent Woodrow Wilson podpisał 5 października 1917 dekret zezwalający Polakom z USA formować swoją armię. Ponieważ prawo amerykańskie nie pozwalało na szkolenie obcej armii na swoim terytorium z pomocą przyszła Kanada, oddając do dyspozycji tereny pod miasteczkiem Niagara-on-the-Lake. Obóz otrzymał imię Tadeusza Kościuszki. 8 stycznia 1918 r. oficjalnie głos w spawie polskiej zabrały także Stany Zjednoczone. Amerykański prezydent Thomas Woodrow Wilson wygłosił wtedy orędzie do Kongresu USA, w którym stwierdził w 13. punkcie swego programu: „Należy stworzyć niezawisłe państwo polskie, które winno obejmować terytoria zamieszkane przez ludność niezaprzeczalnie polską, któremu należy zapewnić swobodny i bezpieczny dostęp do morza i którego niezawisłość polityczną i gospodarczą oraz integralność terytorialną należy zagwarantować traktatem międzynarodowym”. Francja i Anglia nie zajęły osobnego stanowiska w sprawie polskiej, lecz wyraziły swoją solidarność z Rosją. Podobne stanowisko prezentowano w wielu innych sytuacjach w Locarno, później w Monachium i w Jałcie.

        Spektakularne działania polskich patriotów w USA na czele z Ignacym Janem Paderewskim, doprowadziły do powstania Herbert Hoover and the Organization of the American Relief Effort in Poland (1919–1923). Ta amerykańska rządowa organizacja wraz z innymi organizacjami, takimi jak Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Dzieciom, przekazała do Polski 250 milionów dolarów. Trzeba pamiętać, że wartość dolara w okresie przed depresją była astronomicznie wysoka. Pomoc finansowa dla Polski nie skończyła się z chwilą odzyskania niepodległości. W trakcie naszych dociekań udało się nam dotrzeć do wyliczeń dr. Aleksandra Rytla (słynnego założyciela Związku Lekarzy Polskich w Chicago) na temat innych zbiórek finansowych w pierwszych latach po uzyskaniu niepodległości.

Fundusz Narodowy – 3 000

zbiórki lokalne – 10 500

paczki żywnościowe – 624

przekazy pieniężne – 1 600

wpłaty przez konsulaty – 11 500

pieniądze przesłane przez banki – 200 000

papiery wartościowe – 49 000

polska 6-proc. pożyczka – 19 574

dolary przywiezione przez powracających emigrantów – 150 000

        Sumy – w milionach dolarów – przesłane do Polski na podstawie opracowania dr. Aleksandra Rytla.

        Pomoc finansowa Polonii dla Polski trwa do dziś. Idąc polskimi ulicami, nigdy się nie zastanawiamy, który dom powstał za pieniądze polskich emigrantów. 

        Polonia amerykańska w okresie II wojny światowej i w okresie komunizmu, przejęła na siebie ważny obowiązek reprezentowania prawdy historycznej oraz przechowania polskiej tożsamości narodowej. Za to była inwigilowana i skutecznie rozbijana przez komunistyczne służby. Po 1989 polskiej emigracji wpajano, aby trzymała się z dala od polityki, by raczej zajmowała się kulturą. Moralnym obowiązkiem Rzeczpospolitej wobec Polonii jest przeprowadzenie lustracji. Bez niej będzie się pogłębiać wyraźny upadek polonijnych organizacji, marnotrawienie dorobku patriotycznych założycieli tych organizacji i przeredagowywanie ich misji. 

        Przyglądając się polskiej debacie politycznej, skuteczności polskiej klasy politycznej, wygłaszania i powtarzania opinii, pozbawionych faktograficznych i statystycznych elementów, odnosi się wrażenie, że stopień profesjonalizacji polskich elit po jej częściowej eksterminacji w II wojnie światowej i w okresie komunizmu jest jeszcze ciągle niski. Mówi o tym prof. Marek Chodakiewicz w jednym ze swych ostatnich artykułów. W Polsce ważniejsze od prawdziwej jakości, wiedzy i umiejętności jest zatrudnianie na państwowe stanowiska „miernych, ale wiernych”. W wielu dziedzinach życia dominuje „polska niemoc”, charakteryzująca się przerostem administracji i unikania odpowiedzialności przed podejmowaniem decyzji. Od 1989 nie powstał realny, inkluzywny program integrowania emigracji w sprawy Polaków, a stwierdzenia „o podmiotowym traktowaniu Polonii” stały się kolejnym sloganem. Jako 20-milionowa diaspora, która stanowi 40 proc. wszystkich Polaków na świecie, mamy 1 reprezentanta w prezydenckiej Radzie i niezmordowaną senator Anders. Żadna gazeta, portal czy organizacja w Polsce nie interesują się sprawami polonijnymi. Na spotkaniach wymieniani i przedstawiani są tylko politycy z Polski. Liderów polonijnych nikt nie zna. Sprawy Polonii referowane są przez ludzi, którzy nigdy za granicą nie mieszkali. Na Forum Polonijnym w Krynicy o mediach polonijnych mówili polscy politycy. A gdzie byli przedstawiciele polonijnych mediów? W Polsce nikt nie zna żadnych tytułów prasy polonijnej. Wizerunek Polonii jest utrwalony poprzez 2 polskie filmy: „Nie ma mocnych” i „Szczęśliwego Nowego Jorku”. Nie jest to dobry portret współtwórców niepodległej Polski. 

        II Rzeczpospolita powstała w dużej mierze dzięki wysiłkom emigracji, umiejętnościom ówczesnej klasy politycznej i współpracy ponad podziałami. Cyprian Kamil Norwid, poeta i myśliciel wielkiej emigracji we Francji, powiedział: OJCZYZNA TO WIELKI ZBIOROWY OBOWIąZEK. Nikt lepiej tej myśli nie urzeczywistnił niż Polonia w okresie I wojny światowej, w okresie kształtowania NIEPODLEGŁEJ.

        To właśnie dlatego przypominamy sylwetkę emigranta Jana Ignacego Paderewskiego jako niedoścignionego, wielkiego męża stanu, skutecznego polityka i lidera polskiej państwowości, który nie należał do żadnej partii. Jego misją była wolna, silna, wielka i suwerenna Polska. 

        Życzeniem autorów opracowujących ten materiał byłoby, aby przeczytali go wszyscy, którzy mają jakikolwiek, najmniejszy nawet, wpływ na decyzje dotyczące losów Polski, i pochylili się nad swoimi decyzjami z patriotyczną troską. Pozdrawiamy wszystkich Rodaków w kraju i za granicą.

        W artykule wykorzystano cytaty z „Czyn zbrojny Wychodźstwa Polskiego w Ameryce – zbiór dokumentów i materiałów historycznych” Jerzego Waltera, New York-Chicago, 1957.

Waldemar Biniecki, Fundacja Pax Polonica, Kansas, 

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Katarzyna Murawska, Fundacja Pax Polonica, Wisconsin, 

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

        Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump przemawiał dzisiaj na sesji ogólnej ONZ w imieniu swojego narodu i państwowej administracji, której przewodniczy.                

        Jak przystało na przywódcę najsilniejszego państwa na świecie, wypowiadał się tonem, do którego zaczyna przekonywać, wbrew wielkim wysiłkom lewackich mediów ogólnoświatowych, coraz więcej ludzi nie tylko w jego kraju, ale na całym świecie. W ponad 40-minutowym przemówieniu zawarł podsumowanie problemów, przed którymi stoi świat obecnej doby, i przedstawił kilka propozycji rozwiązania tych problemów.

        Znalazło się też w tym przemówieniu wiele odniesień do problemów, z jakimi boryka się Polska i jej rząd na arenie Unii Europejskiej.     

czwartek, 21 wrzesień 2017 22:57

Odważna Maryla Rodowicz, odważny Norbi – festiwal w Opolu

Napisane przez

Ratajewska        Kobiety nośmy sukienki, bądźmy odważne jak Maryla Rodowicz!

        Rodowicz i Norbi. Norbi rozmawiał z ludźmi na trybunach  festiwalu w Opolu. Do tego trzeba mieć odwagę, to człowiek o wielu zdolnościach.

        Odważna  Maryla Rodowicz, odważny Norbi. O Opolu piszę trochę dalej. 

        Słyszę w radiu, aby pić między posiłkami  herbatę z chmielu i melisy, szczególnie w zimie, a także o owsie, który polepsza humor, więc warto jeść w ciągu dnia  jeden posiłek z owsa, albo dodawać do posiłków otręby z owsa. A ja parzę sobie nagietek, jego płatki kupiłam w sklepie zielarskim. Parzę, przemywam nim rano oczy, przemywam twarz, a resztę wypijam. 

Przy okazji wyczytuję, że w Polsce ludzie mają kłopoty z zamknięciem rachunków w bankach. Po kilku latach okazuje się, że zamykany przez nich rachunek w banku, nadal jednak istnieje i bank domaga się kilkuset złotych opłat, wraz z odsetkami. Ludzie ci mieli inne jeszcze konta w tym banku, ale bank ich nie informował o tym, że z jakichś powodów jednak konta czy rachunku ROR nie zamknął. Więc czytam i czytam i znajduję dobrą radę, że najlepiej jest  wypełnić w domu dyspozycję zamknięcia konta i w piśmie tym zażądać pisemnego potwierdzenia likwidacji konta. Jeszcze inaczej można napisać o tej dyspozycji zamknięcia konta – jest to wniosek, pismo wypowiadające. 

        Jeszcze napiszę trochę o COR – o Centralnej Informacji Rachunków. Działa ona od 1 lipca 2016 roku. 

        Powinna  być pomocna przede wszystkim  spadkobiercom, którzy nie znają rachunków zmarłego. Tak się wydawało. 

        Tymczasem wyczytałam dzisiaj o Sochaczewie, o kierowniku banku, który podrabiał podpisy, likwidując lokaty, zamykając rachunki osób, które długo były cicho w banku. Opróżniał konta ludzi umarłych. Tytuł – „Na zmarłego. Nowa metoda opróżniania kont osobistych”.  

        Ciekawe, jak szeroka jest skala tego opróżniania, zastanawia się autor tego artykułu. I radzi  zwracać się do Centralnej Informacji Rachunków. Ona powinna podać numery rachunków, ale bez salda na nich. Dotyczy to także rachunków przez nas zamykanych w ostatnich 10 latach. Powinna być informacja, kto rachunek zamknął i kiedy. 

        Ciekawe, dlaczego zbiorczą informację o rachunkach musimy dostawać za pośrednictwem któregoś z banków lub SKOK-ów. Banki pytają, gdzie mieszkamy – musimy odpowiedzieć. Potem podpytują, gdzie mamy rachunki, w którym banku, potem pani obsługująca znika na pół godziny co najmniej – gdzieś dzwoni.  Wypełnia się u nich ich druk, a potem za długo czeka się na odpowiedź. Odpowiedź nie jest z centrali rachunków, ale jest od tego banku. Brak odpowiedzi z  głównych banków – szczególnie PKO – jednego i drugiego, bank tłumaczy tym, że jeśli nie ma odpowiedzi, to odpowiedź jest odmowna. Na koniec orientuję się, że druk banku dotyczący nie tej ostatniej ustawy – że to my mamy się dowiedzieć, a nie bank ma się dowiedzieć, gdzie my mamy rachunki albo gdzie nasz zmarły rodzic miał rachunki. 

        Wniosek o udzielenie zbiorczej informacji o rachunkach w bankach oraz SKOK-ach możemy wydrukować na stronie mBanku. Wpisać mBank/ pomoc/dokumenty/ oferta-indywidualna/konta/przydatne-dokumenty. Dokonać wpłaty 25 złotych na rachunek mBanku z tytułem Centralna Informacja, Imię i nazwisko wnioskodawcy. MBank akurat taką opłatę pobiera, każdy bank inną. Możemy wnioskować o informację dotyczącą naszych własnych rachunków albo rachunków zmarłej osoby, której jesteśmy spadkobiercami. Myślę, że ten bank będzie do tego dobry. 

        Z moją 95-letnią mamą oglądałyśmy festiwal w Opolu. Zaczął  się 15 września, w piątek. 

        Wybuchłyśmy śmiechem na widok Maryli Rodowicz, w wielkiej, białej sukni, z której wyłaniała się górna i śpiewająca część Maryli, z gołymi ramionami. W sukience tej wyglądała trzy razy grubiej, niż jest w rzeczywistości, o czym mogłyśmy się przekonać,  gdy została w sukience mini, na dole chyba jakieś frędzelki. To była ta najszczuplejsza Maryla. Czyli gdy człowiek się zakrywa, ubiera, może się pogrubić tym ubiorem. 

        Rodowicz co piosenkę była inaczej ubrana i nawet wystąpiła w jakichś kapciach, a z jednej strony jej była Cleo – którą wszyscy lubią, a z drugiej strony Doda, którą nie wszyscy lubią, ale która siebie na pewno lubi. Obie po bokach Maryli – młode i superzgrabne, a mimo to Maryla  nie bała się z nimi wystąpić. Przypomniały mi się dwie moje koleżanki – Maryla i Lucyna, które bardzo nie lubiły moich obcasów, bo one miały trochę ponad 150 cm, a ja wtedy wyrosłam na prawie 170. Obie były mniej więcej równe. Bardzo mnie to dziwiło, że tak raził ich mój wzrost. Tak, miałam chyba jakieś buty swego czasu, czarne lakierki. Może i fajnie wyglądałam. 

        Maryla Rodowicz, do wspólnie śpiewanej piosenki z Cleo i Dodą, ubrała się komicznie – na głowie wielka kokarda i nawet kapcie –  cała trójka bardzo sympatycznie wyglądała. Czytałam, że Doda nie lubi latać samolotami, że odmówiła jakiś koncert w Anglii... współczuję jej. Na festiwalu w Opolu zaśpiewała coś także solo, jakąś piosenkę Maryli Rodowicz, która jest już 50 lat na scenie, a ma 72 lata i dużo sił jeszcze, sądząc po śpiewaniu i po tańcu. To była sportsmenka, więc co tu się dziwić. Doda także dobra była, chyba w bieganiu, jeszcze przed śpiewaniem. Z Marylą zaśpiewała jeszcze jakaś młoda, o bardzo pięknym głosie. To Kasia Popowska. Ja nie nadążam już za tymi młodymi. Ta zaśpiewała pięknie, za to śliczna była Natalia Schroeder. Śpiewała także, ale uwagę przykuwała urodą i czerwoną długą sukienką.

        Jan Pietrzak śpiewał swoje patriotyczne piosenki, razem z młodymi wykonawcami. Ważne to były piosenki z lat 80. – ruszały, dawały wrażenie wspólnoty – czuliśmy się, że jesteśmy razem, gdy śpiewał je cały naród.  Nie oglądałyśmy jego koncertu, bo był później i mama chciała już spać. Moje siostry zachwycone właśnie jego koncertem, więc dziwię się krytyce jego występu. Na pewno wygodniej było słuchać  i patrzeć w ekran telewizora, bo  w Opolu była ulewa, ale i tak koncert Pietrzaka dotarł do tych, do których miał dotrzeć. A mury runą, runą, runą i pogrzebią stary świat – to słowa jego piosenki pt. „Mury”. Czy pogrzebały? Czy mamy całkiem nowy świat? Nowy nie jest, jest raczej przekształcony. Runął mur berliński i tam więcej się zmieniło. No, u nas zmieniło się może  to, że możemy jeździć po Europie, ale znów nie  mamy pieniędzy na te jazdy, na jazdę w kierunku zwiedzania. Nie byłam np. w Paryżu, a chciałabym połazić po tym mieście, pójść śladami Wokulskiego – oby nie z jego nastrojem. No i jeszcze Hiszpania, Włochy... może kiedyś zwiedzę te kraje. Na razie znam tylko Niemcy, i to nie od strony zabytków. Znam Niemcy od strony ich kuchni, podłóg do mycia, łazienek do sprzątania, a co najważniejsze, opieki nad niemieckimi starszymi ludźmi, na tyle majętnymi, że ich stać na polską całodobową opiekę. Trochę za wcześnie  musiałam się nimi opiekować, im służyć, bo jeszcze moje dzieci potrzebowały mojej opieki. 

        Dalej o Opolu... Edyta Górniak, na czarno oryginalnie ubrana, jej rodzice chyba byli na trybunach. Ma podobno świetny glos i wiem, że do wszystkiego sama doszła. Nie miała sławnych czy zajmujących się muzyką rodziców.  Pomogła jej też nauczycielka chemii, która przekonała jej rodziców, aby pozwolili Edycie iść w kierunku śpiewania, zamiast zakładać wielkie i grube rękawice na swoje piękne rączki... Edyta kończyła technikum ogrodniczo- pszczelarskie. 

  Suszę moje grzybki, wczoraj nazbierane, i przykładam do nosa kapelusz pomarańczowy prawdziwka, którego znalazł mój syn. Pod spodem biały, wielkość średnia – pięknie się suszy (dodam zdjęcie).

        W ostatnim dniu Opola wystąpił Norbi. Trochę już go zapomniałam, ale zauważam w tym człowieku wiele zdolności – i śpiewał, i trochę konferansjerki. Uważam, że jest on niesamowicie zdolny muzycznie, trochę narwany – o czym czytam w prasie. Prasa jednak lubi krytykować. Cieszę się, że go do czegoś dopuszczono, może się rozwinie. Znam tylko jego jedną piosenkę – Dziewczyny są gorące aha, aha, aha...! Moja mama zdziwiona, że siostrze nie podobała się Rodowicz, a najbardziej Jan Pietrzak. Nam się Rodowicz podobała i dzisiaj kupiłam sobie dwie sukienki, jedną za kolano, jedną przed kolano. Jeśli Rodowicz pokazała się światu w tak krótkim mini, to ośmiela też inne kobiety. Kobiety, nośmy sukienki! Kobiety, pokazujmy nogi, chociaż łydki i kawałek kolana!

        W  tej chwili w telewizji teleturniej „Milionerzy” i pytanie jest, skąd wracał Piłsudski w roku 1918. Z Rosji, czy z Niemiec, czy Francji, czy z Anglii. Facet dobrze w końcu odpowiedział – że z Niemiec, z więzienia w Magdeburgu. Tak, tak też sądziliśmy – my, przy telewizorze. Ja dodatkowo piszę. 

        Babcia już śpi, a przed snem wypiła troszeczkę nalewki naszej z czarnej porzeczki, potem przyszła jeszcze wylizać kieliszek, więc jej dolałam ciut, ciut. Nalewkę zrobiliśmy sami  i sami zrywaliśmy te owoce, a był wtedy straszny upał – jednego dnia, a drugiego dnia – padał deszcz. Ja jak zawsze byłam zaopatrzona i w odpowiednie torby, i kurtka, i czapka z daszkiem, mąż zmókł. U niego w domu rodzinnym się przede wszystkim jadło, a nie ubierało. On nie umie nawet nieść parasola, zawsze z którejś  strony na mnie kapie. Wczoraj w markecie były męskie kurteczki, te cienkie, leciutkie, pikowane. Mąż przymierzył taką siwą, ale jej nie chciał. Kosztowała 80 złotych, więc taniej niż w Niemczech. Nie chciał, to nie chciał, może lepiej, gdy mąż nie chodzi zanadto wystrojony. Wyglądał fajnie, ale przystałam na to, aby jej nie kupić. 

        A teraz tekst mojej mamy – 95-letniej. Siedzi teraz u mnie na balkonie, na głowie czapka  z daszkiem, rozwiązuje krzyżówkę, a ma ich 200, w małej książeczce. Mąż robi obiad, ja piszę. Mąż bardzo lubi gotować, ja bardzo lubię pisać.

        Tytuł  tekstu mamy: Szkolenie 

        W listopadzie 1954 roku byłam na przymusowym szkoleniu  dla instruktorów Domów Kultury. Nauka odbywała się w opuszczonym pałacu w Jadwisinie pod Warszawą. Kursanci zjechali się z całej Polski, więc zapewniony był nocleg i wyżywienie dla licznej grupy ok. 40 osób. Pałac był duży, stary i bez centralnego ogrzewania, a w pokojach były nieszczelne okna. Byłam w ciąży z trzecim dzieckiem. Trzeba było nosić wodę z ogrodu i palić w piecach. Wyznaczono dyżury dla każdego kursanta. Przed południem odbywały się szkolenia ideowe z jakimś młodym politrukiem, a po południu kulturalno-oświatowe. Spotkań tych obawialiśmy się bardzo – bo to były czasy wielkiego terroru w Polsce, a więzienia pękały w szwach. Pierwsze spotkanie z politrukiem było osobliwe. Ten młody, dwudziestokilkuletni mężczyzna zapytał na wstępie – Kto był przed wojną harcerzem? Nastąpiła głucha cisza, na takie niebezpieczne pytanie. Wtedy kazał nam zaśpiewać popularną harcerską piosenkę „Płonie ognisko i szumią knieje”. Zdziwieni, śpiewaliśmy z entuzjazmem, aż mury się trzęsły – 40 osób – mężczyźni i kobiety. 

        Płonie ognisko i szumią knieje. Drużynowy jest wśród nas. Opowiada starodawne dzieje. Bohaterski wskrzesza czas. O rycerstwie spod kresowych stanic. O obrońcach naszych polskich granic. A ponad nami wiatr szumny wieje. I dębowy huczy las.

        Wtedy nasz politruk zapytał nas: Co w tej piosence jest niedorzeczne i bezsensowne? Długo trwała cisza, aż jakiś starszy mężczyzna powiedział: Bo w lesie nie można palić ogniska. Wtedy nasz instruktor wybuchnął niepohamowanym śmiechem – a potem rzekł: „Czy nie rozumiecie, że ta piosenka gloryfikuje rycerzyków na koniach,  idących na czołgi z bagnetem w ręku. Polska musi mieć silnych sojuszników i wiernych przyjaciół, takich jak ZSRR – który pomógł nam odzyskać niepodległość i nigdy nie zawiódł”. Widocznie mieliśmy zdziwione miny, bo powtarzał: Zapamiętajcie sobie! Przypomniał mi się zaraz 17 września 1939 r. i chyba nie tylko mnie. Potem kazał nam zaśpiewać inną piosenkę harcerską: Jak dobrze nam zdobywać góry i młodą piersią chłonąć wiatr, prężnymi stopy deptać góry i palce ranić o szczyt Tatr… patrzeć jak gwiazdy niebo złocą, i czekać, co przyniesie los... Dalej już nie kazał śpiewać i znów zapytał, czy nie widzimy niedorzeczności w słowach tej piosenki. Nikt jednak nie dostrzegał nic bezsensownego,  wtedy nasz mądrala powiedział: „Obywatel Polski Ludowej nie może czekać na dary losu. Musi sam wykuwać swoją przyszłość ciężką pracą, dla siebie i dobra kraju. Zapamiętajcie sobie”. Te codzienne szkolenia miały być połączone z dyskusją – ale nigdy jej nie było – bo wszyscy milczeli jak głazy.

        To koniec tekstu mojej mamy i ja też kończę. 

wandarat

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

20 września 2017 

Polska, tu mój  dom 

czwartek, 21 wrzesień 2017 23:00

Odpowiedzialniści

Napisane przez

        Pierwszym odpowiedzialnistą został, bodajże, Łukasz Warzecha. Jako drugi z ważniejszych, działania rządu zwalcował był Waldemar Łysiak. Ale minął ledwie tydzień... 

        Tydzień, mówię, ledwie minął – a już Rafał Ziemkiewicz szuka czegoś na mdłości, bo właśnie zaczął „odczuwać pierwsze” („Do rzygania wciąż jeszcze daleko, ale właśnie zacząłem odczuwać pierwsze mdłości” – pisze). Innymi słowami: odpowiedzialniści zajęli posterunki i trzymają się coraz mocniej. Wiadomo: odpowiedzialność first! 

 Tym sposobem prędko rozrasta się nam naposterunkowe towarzystwo. Taki jeden z drugim odpowiedzialnista to i świeczkę ogarnie, i ogarek zapali, komu tam ogarnąć świeczkę czy zapalić ogarek należy. Mało tego. Swe przemyślenia, rzucane niczym perły przecudne wszerz, wzdłuż, w poprzek, a nawet w głąb nadwiślańskiego Uniwersum, naposterunkowy odpowiedzialnista usytuuje nieodmiennie w kategoriach „obowiązku publicysty”. Że niby pereł żal, deptanych racicami, wszelako rzucam je odważnie przed siebie, bo nie po to światło jest, by pod korcem stało, ja zaś odpowiedzialnym jestem odpowiedzialnistą, przeto dzielę się z narodem czym mam, pereł w majtasach nie chowając. Czy tam pod kaftan. 

        Naposterunkowi odpowiedzialniści. Persony odpowiedzialne za kraj, za państwo, za narodową wspólnotę. Nawet za „dobrą zmianę” odpowiedzialni, kto im zabroni? Bo też kto to słyszał, żeby nie widzieć wad „kampanii demaskującej skrytych pod togą złodziei kiełbas i pendrajwów”, jak sędziowskie przeniewierstwo opisuje Ziemkiewicz. A tutaj proszę, ten sam Ziemkiewicz, ale już bez metafor: „na zapleczu rządzącej formacji szerzy się dokładnie ta sama postawa, która przed laty uczyniła elity III RP absolutnie bezbronnymi wobec świństw i nadużyć ekipy Tuska, doprowadzając w końcu do jej bezgranicznego rozbezczelnienia i zgnicia: nic nie zauważać, nie krytykować, milczeć, nie szkodzić, bo dla tej władzy nie ma alternatywy, bo jest nasza, inaczej przyjdą ‘oni’!”. 

        Aha, aha. Nie krzyczysz publicznie o tym, co spaprane, nie donosisz amunicji wrogom, dajmy na to: ludziom hartmanopodobnym, nie odpalasz bomb pod własną... powiedzmy pod własnym odwłokiem, a na dodatek nie chcesz zapisać się do ferajny odpowiedzialnych naposterunkowych – więc „rozbeszczelnieniasz” się i „gnijesz”, i w ogóle głupi jesteś, a do tego nie-od-po-wie-dzial-ny – w przeciwieństwie do mnie, naposterunkowego odpowiedzialnisty, hej! 

        Niczego należnego wszystkim wspomnianym wyżej nie odejmując, powtórzę swoje: odpowiedzialność to gra na efekty naszej działalności w przestrzeni publicznej, a nie satysfakcja z „dobrej roboty” polanej wierszówką. Intencjami... i tak dalej, zaś karmienie ludzi zwątpieniem, póki ludzie ci w pewności nie okrzepli, albo głupotą jest, albo okrucieństwem. 

        Swoją drogą, całe wychodzące właśnie na jaw cwaństwo publicystyczne opiera się na jednej, niewypowiadanej, przesłance, brzmiącej „obóz prezydencki”. Ale te zamierzenia, póki co wprost nieartykułowane, do odpowiedzialności mają się tak, jak knowania Brukseli w sprawie przymusowej relokacji imigrantów mają się do pomyślności rdzennych Europejczyków. 

(kil) 

zura23Ze zbioru zastrzeżonego…

18 września 1979 r.

Notatka

dot. zebranych materiałów informacyjnych z zakresu ochrony cywilnej w wypadku ataku atomowego

        W załączeniu przesyłam uzyskane drogą pocztową na moje nazwisko i prywatny domowy adres następujących publikacji:

1. Who we are and what we do – ulotka

2. 11 steps to survival –  52 strony

3. Blast shelters –  16 stron

4. Your basement fallout shelter –  35 stron plus szkice konstrukcyjne

5. Basic Rescue Skills –  43 strony

6. Fallout on the farm –  24 strony.

SWAT

        (Odręczna notatka pod spodem: Materiały przekazano do oceny do Pl. Mjr H. Różycki.)

***

12 września 1979 r.

Notatka

o zebranych materiałach informacyjnych na wystawie Canadian National Exhibition.

        W czasie trwania w.w. wystawy w Toronto zebrałem pewne materiały informacyjne, które w załączeniu przekazuję.

        Dotyczą one przepisów imigracyjnych, warunków turystycznych, przepisów dotyczących udzielania pomocy krewnym, chcących wyemigrować do kanady, studiów w Kanadzie itd. wysokości płac w siłach zbrojnych, fotografie statków Coast Guardu orz inne.

        Powyższe materiały są zapakowane w paczce oznaczonej CNE.

SWAT

***

Załącznik 1 do pisma nr 9/80

T a j n e 

Dnia 20 listopada 1980 r.

N O T A T K A

w sprawie „D”

        Realizując zadanie Centrali postawione w punkcie 6 pisma nr 7/80 sprawdziłem w „E” (dopiski ręczne: KONSULACIE GENERALNYM) w „F” (TORONTO) dane personalne „D” (A. PIKUŁA). Przeprowadziłem również rozmowę z pracownikiem „E” (KONSULATU), który niedawno załatwiał sprawę „D” (PIKUŁY). Z zebranych w powyższy sposób danych wynika, że już on nie pracuje zawodowo, lecz utrzymuje się z emerytury własnej i żony. Pracownik „E” (KONSULATU) scharakteryzował „D” (PIKUŁę) jako prostego, starszego i schorowanego człowieka.

        Przy sprawdzaniu adresu „D” (PIKUŁY) stwierdziłem, że mieszka w niedużym i dość zaniedbanym domku jednorodzinnym, stanowiącym właściwie segment „szeregowca”. Na razie nie udało się ustalić, czy „D” nadal jest właścicielem warsztatu.

        Na podstawie zebranych dotąd skąpych danych o „D” (PIKULE) trudno jest zająć jednoznaczne stanowisko w interesującej Centralę sprawie. Można jednak z całą pewnością stwierdzić, że sam „D” (PIKUŁA) nie jest ciekawym obiektem, natomiast w przypadku przyjazdu do niego siostrzeńca, mógłby on być ewentualnie wykorzystany w naszej pracy dopiero po pewnym okresie aklimatyzacji, który ogólnie trwałby tym dłużej, im niższe jest jego przygotowanie zawodowe i językowe.

R a j m u n d

 

 

***

Warszawa 7.08.1978 r.

T A J N E

Egz. nr 1

PŁK DYPL 

H. K R Z E S Z O W S K I

        W zainteresowaniu operacyjnym Oddziału X znajduje się Ob. Rogoziński Stefan-Andrzej s. Kazimierza i Marii z domu (...), ur. (...) 1954 r. w Lublinie.

        W/w w marcu 1978 roku wyjechał na stałe do Kanady do swojej żony, która wraz z rodzicami, matką Izabelą-Marią (...) z domu (...) ur. w 1935 r. oraz ojcem Eugeniuszem (...) zamieszkuje pod adresem (...) Edmont, Alberta Kanada.

        Z posiadanych przez nas informacji wynika, że Izabela (...) pracuje w miejscowej Policji jako sprzątaczka a jej mąż jest rencistą.

        Po przyjeździe do Kanady Stefan-Andrzej Rogoziński już od kwietnia rozpoczął naukę języka angielskiego. Według posiadanych przez nas informacji za uczestnictwo w tym kursie otrzymuje on wynagrodzenie w wysokości 360 dolarów kanadyjskich miesięcznie. W kursie tym uczestniczy także grupa Polaków, którzy opuścili Polskę w sposób nielegalny.

        W celu pełniejszego rozpracowania Ob. Stefana-Andrzeja Rogozińskiego, Oddział X prosi o uzyskanie z terenu Kanady następujących informacji:

        – bliższych danych o w/w osobach, jaką opinię ma o nich nasz Konsulat,

        – czy odpowiada prawdzie posiadany przez nas adres i miejsce pracy,

        –  czy ktoś z wymienionej rodziny stara się o przyjazd do Polski,

        – co wiadomo o wspomnianym kursie i czy ktoś z uczestników tego kursu ubiega się o paszport konsularny.

płk Zygmunt DROBUSZEWSKI

***

Tajne Spec. Znaczenia

Egz. pojedynczy

Dnia 17.02.70 r.

NOTATKA SŁUŻBOWA

dot. „C” 

(odręczny dopisek: stypendystów)

        W ostatnim okresie czasu nieco bliżej zapoznałem się z problematyką „C” (stypendystów) na tutejszym terenie. W dotychczasowym układzie zasadnicza ich większość niezależnie od specjalności rekrutuje się z „F” (Poznania). Tylko jednostki pochodzą z innych środków. Dzieje się tak dlatego, że jednym z pierwszych „C” (stypendystów) na tym terenie był „N” (prof. Wieziorowski), który jest prawdopodobnie „O” (Prorektorem Uniwersytetu Poznańskiego). „N” (prof. Wieziorowski) nawiązał na tym terenie szereg kontaktów i za jego pośrednictwem zaczęli przyjeżdżać następni. Stał się on niejako pośrednikiem a jego wpływy polegały na tym, że np. w „P” (N.R.C.) jego opinia wystarczyła do zaakceptowania kandydatury.         W chwili obecnej zauważa się generalną tendencję zmniejszenia ilości przydzielanych dla nas „C” (stypendystów). Niemniej jednak możliwości wyjazdu w dalszym ciągu istnieją zarówno poprzez kanał opisany powyżej jak i normalną drogą wg. ustalonych przepisów. Istnieją również pewne możliwości uplasowania wskazanej osoby poprzez wykorzystanie kontaktów jakie posiada na tym terenie „I” (ambasada). Na ten temat przeprowadziłem niewiążącą rozmowę z szefem, który ustosunkował się pozytywnie do problemu.

        Formalny kontakt z „C” (stypendystami) utrzymuje pracownik „I” (ambasady) prowadzący sprawy nauki i kultury. Po zlikwidowaniu tego stanowiska jego kompetencje zostaną podzielone wśród innych z takim jednak wyliczeniem, że sprawy najważniejsze zostaną utrzymane w dalszym ciągu przez pracowników „H” (MSW). Ze względów zrozumiałych nie możemy przejmować żadnych funkcji jakie ulegną podziałowi. Kontakty między „C” (stypendystami) a „I” (ambasadą) są jednak bardzo luźne i raczej można stwierdzić, że po przyjeździe tutaj zostają oni przejęci przez emigrację. Stąd dodatkowe niebezpieczeństwo dekonspiracji przy nawiązywaniu kontaktów operacyjnych na miejscu. Inną trudność stanowi fakt, że z pozycji zajmowanych oficjalnie nie można w sposób naturalny docierać do „C” (stypendystów) gdyż w naszym wypadku musi to budzić podejrzenia.

        Ponieważ jest to bardzo poważny kanał zdobywania informacji należy moim zdaniem poświęcić mu więcej uwagi i lepiej wykorzystać go w przyszłości. W chwili obecnej widzę trzy zasadnicze drogi prowadzące do wykorzystania „C” (stypendystów). Można je realizować oddzielnie lub równocześnie gdyż nie wykluczają się one nawzajem. Są to:

        –  umieszczenie pod przykryciem pracownika, który na tym terenie prowadziłby sprawy kultury i nauki. Stanowisko to poza kontaktami z „C” (stypendystami) umożliwia naturalne dotarcie do ośrodków naukowych.

        – dotarcie z pozycji kraju do „F” (Poznania) gdzie poprzez opisany kanał można będzie wpłynąć na dobór ludzi oraz przygotowanie ich do wyjazdu. Ludzie ci na tym terenie przekazani by zostali na nasz kontakt w celu realizacji postawionych zadań.

        – przygotowanie kandydatów specjalnych do wyjazdu w charakterze „C” (stypendystów) na z góry upatrzone specjalności. Jeśli zaistnieje potrzeba będę w stanie przedłożyć możliwości jakie w tej dziedzinie posiada „I” (ambasada). 

M O D E S T

***

Załącznik Nr 3 do pisma Nr OPS/00272/70

TAJNE SPEC. ZNACZENIA

Egz. Nr 2

Dot. Ppłk M. Kozłowskiego

        Informujemy, że w połowie 1969 roku wyjechał służbowo za granicę oficer Centrali ppłk Marian KOZŁOWSKI. W podróży posługiwał się paszportem operacyjnym wystawionym na nazwisko obywatela bratyjskiego. Od chwili opuszczenia kraju wszelki ślad po nim zaginął.

        Czynione poszukiwania nie przyniosły dotychczas żadnych dowodów, że zachodzi fakt dezercji lub zdrady, nie można jednak tego wykluczyć włącznie z wszystkimi konsekwencjami.

        W celu zapobieżenia ewentualnym następstwom, w razie gdyby to była dezercja, polecamy zachowanie maksymalnej ostrożności przy wykonywaniu przez podległą Wam rezydenturę wszelkich przedsięwzięć i operacji o charakterze wywiadowczym.

        Wyczulcie wszystkich oficerów aby zachowali czujność, szczególnie jeżeli chodzi o udzielanie pomocy lub jakichkolwiek informacji ludziom przyjeżdżającym z kraju, nawet w przypadku, gdy znają ich osobiście, jeśli nie otrzymaliście uprzednio polecenia, aby takiej pomocy udzielić.

        Powyższe podajemy do Waszej wyłącznej wiadomości. Nikomu nie należy podawać nazwiska ppłk Kozłowskiego, a jedynie omówić ogólnie z podległymi Wam oficerami konieczność zachowania tego rodzaju środków ostrożności.

        Należy zachować całkowitą dyskrecję oraz zakazać komentowania i omawiania tej sprawy z żonami, czy kimkolwiek innym. Jeśli zgłosiłby się do ambasady, lub nawiązał kontakt z którymś z naszych pracowników poza ambasadą –  należy nas natychmiast powiadomić.

***

Załącznik Nr 5 do pisma Nr 09S/0027e/70

TAJNE SPEC.ZNACZENIA

Egz. Nr 2

Dot.: Wykonania opracowania.

        Opracowanie ujęte w zadaniach rocznych na temat –  „Możliwości prowadzenia pracy wywiadowczej przeciwko B (USA)” ma na celu przedstawienie czy i jakie istnieją możliwości prowadzenia pracy wywiadowczej z różnych pozycji /Waszego biura, z pod przykrycia, z różnych tamtejszych naszych placówek i z pozycji nielegalnej/.

        Proponowany przez Was pierwsza część tego opracowania nie stanowi tematycznego związku z całością. Proponujecie „Ogólną charakterystykę stosunków między B (USA) i krajem Waszego urzędowania” –  nie precyzując o jakie tu stosunki chodzi.

        Ogólne stosunki między tymi krajami: polityczne, ekonomiczne, wojskowe, handlowe itp., są ogólnie znane. Opracowanie ma na celu przedstawienie możliwości prowadzenia pracy wywiadowczej. Dlatego nie rozumiemy proponowanej pierwszej części.

        Naszym zdaniem całość /I i II część/ winna stanowić jedno opracowanie na powyższy temat. Biorąc powyższe pod uwagę, całość tematu należy podzielić na rozdziały, z których część opracujcie osobiście a część winien opracować MICHALAK. Poszczególne rozdziały należy przysyłać sukcesywnie z takim wyliczeniem aby połowę opracowania przysłać do 30 lipca br.

        Zgadzamy się z Wami, że bardzo dobrze byłoby znać wiele rejonów przygranicznych ale wymaga to wiele czasu, wyjazdów i nakładów finansowych. Realnie biorąc można tymczasowo ograniczyć się do pewnych uogólnień z punktów granicznych w Montrealu /porty lotniczy i morski/ w Niagara Falls, Thousand Islands, Toronto i inne dostępne. Pozostałe rozdziały winny obejmować uogólnienia na podstawie wielu przykładów /przytaczać/ możliwości poruszania się przez Was, pracowników placówek, stypendystów, delegatów, turystów itp.

        Uwagi powyższe zorientowały Was zapewne o co nam chodzi. W najbliższej poczcie oczekujemy od Was spisu treści rozdziałów, aby ewentualnie skorygować je w Centrali.

C Y R U S

czwartek, 21 wrzesień 2017 22:33

Ryje nowoczesności

Napisane przez

ligeza        Co za weekend, co za tydzień. Że o miesiącu słowa nie powiem. Co prawda mógłbym wspomnieć o roku, ale z tym poczekajmy. Bez obaw, zdążymy. Ów bowiem jeszcze da nam popalić. 

        W każdym razie – dzień, tydzień, miesiąc czy rok, z każdego coraz nachalniej wychodzi ryj postępu. Mało, że wychodzi (i że ryj), do tego wychodzi nowocześnie owrzodziały. Aż chce się krzyknąć: nie patrzcie, nie patrzcie! 

        Zresztą co tam, przeciwnie: patrzcie, obserwujcie, byle z należytą dystynkcją, to znaczy ostrożnie, jak Bolesław Wałęsa powtarzał, pokonując trap admiralskiej motorówki w sierpniu 1980 roku. To znaczy motorówki, kierowanej sprawną dłonią przyszłego admirała. Czy tam sterowanej. 

czwartek, 21 wrzesień 2017 22:27

Naprawa Rzeczpospolitej

Napisane przez

pruszynski        Imć Duda chce przez referendum zmienić konstytucję. Mało jednak kto zrozumie, o co tu chodzi, bo zapewne będzie miała ze 150 paragrafów.

        Uzdrowienie Polski, mym nieskromnym zdaniem, może nastąpić dopiero po zmianie ordynacji wyborczej. Jak już pisałem nie raz, trzeba przeprowadzić referendum i przez nie trzeba zmniejszyć liczbę posłów z 460 do 300. Z tego 250 wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, 40 proporcjonalnie do liczby głosów, jakie zdobyły poszczególne partie, z tym że do Sejmu wejdą z każdej partii ci kandydaci, którzy w swych okręgach nie zwyciężyli, ale zdobyli w skali danej partii najwięcej głosów, oraz 10 posłów pochodzących z „zamorskich okręgów” wyborczych. 

czwartek, 21 wrzesień 2017 22:27

Manowce walki o praworządność

Napisane przez

michalkiewicz        Batalia o praworządność w Polsce, w miarę przybliżania się decydującego starcia, coraz bardziej się komplikuje. Bo decydujące starcie nastąpi po wyborach w Niemczech, w następstwie których Nasza Złota Pani Adolfina zostanie kanclerzem na kolejną kadencję, pozostawiając w nieutulonym żalu swego rywala Martina Schulza, przy którym wygląda, jak gołębica pokoju. 

 

        Komplikowanie się batalii o praworządność w Polsce w miarę przybliżania się decydującego starcia wydaje się zgodne z rewolucyjną teorią, a zwłaszcza jej częścią, przedstawioną w spiżowych słowach przez Józefa Stalina, że w miarę postępów rewolucji zaostrza się walka klasowa. 

czwartek, 21 wrzesień 2017 22:13

W Pekinie lubią grać Chopina

Napisał

kumorszary        W dawnych, dobrych czasach w majętnych rodzinach przywiązywano w wychowaniu wielką wagę do poznawania realnego świata; czyli do wychodzenia z bąbla, jaki tworzą pozycja i pieniądze, aby zobaczyć, jak wygląda „prawdziwe życie”. 

        Młody człowiek – prócz tego, że dostawał w kość od guwernera – albo chodził do chamskiej szkoły z internatem w rodzaju Eton College, gdzie musiał starszym kolegom nosić wodę do porannej toalety – był wysyłany w świat. Dosłownie albo w przenośni. W przenośni, bo musiał na przykład pracować w majątku lub fabryce ojca jako zwykły robotnik, w cenie było również zaangażowanie w pomoc dla słabszych, by kształcone w ten sposób dziecię mogło poznać różne oblicza biedy.


Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!

Ostatnio zmieniany niedziela, 24 wrzesień 2017 01:08

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.