Pierwszym odpowiedzialnistą został, bodajże, Łukasz Warzecha. Jako drugi z ważniejszych, działania rządu zwalcował był Waldemar Łysiak. Ale minął ledwie tydzień...
Tydzień, mówię, ledwie minął – a już Rafał Ziemkiewicz szuka czegoś na mdłości, bo właśnie zaczął „odczuwać pierwsze” („Do rzygania wciąż jeszcze daleko, ale właśnie zacząłem odczuwać pierwsze mdłości” – pisze). Innymi słowami: odpowiedzialniści zajęli posterunki i trzymają się coraz mocniej. Wiadomo: odpowiedzialność first!
Tym sposobem prędko rozrasta się nam naposterunkowe towarzystwo. Taki jeden z drugim odpowiedzialnista to i świeczkę ogarnie, i ogarek zapali, komu tam ogarnąć świeczkę czy zapalić ogarek należy. Mało tego. Swe przemyślenia, rzucane niczym perły przecudne wszerz, wzdłuż, w poprzek, a nawet w głąb nadwiślańskiego Uniwersum, naposterunkowy odpowiedzialnista usytuuje nieodmiennie w kategoriach „obowiązku publicysty”. Że niby pereł żal, deptanych racicami, wszelako rzucam je odważnie przed siebie, bo nie po to światło jest, by pod korcem stało, ja zaś odpowiedzialnym jestem odpowiedzialnistą, przeto dzielę się z narodem czym mam, pereł w majtasach nie chowając. Czy tam pod kaftan.
Naposterunkowi odpowiedzialniści. Persony odpowiedzialne za kraj, za państwo, za narodową wspólnotę. Nawet za „dobrą zmianę” odpowiedzialni, kto im zabroni? Bo też kto to słyszał, żeby nie widzieć wad „kampanii demaskującej skrytych pod togą złodziei kiełbas i pendrajwów”, jak sędziowskie przeniewierstwo opisuje Ziemkiewicz. A tutaj proszę, ten sam Ziemkiewicz, ale już bez metafor: „na zapleczu rządzącej formacji szerzy się dokładnie ta sama postawa, która przed laty uczyniła elity III RP absolutnie bezbronnymi wobec świństw i nadużyć ekipy Tuska, doprowadzając w końcu do jej bezgranicznego rozbezczelnienia i zgnicia: nic nie zauważać, nie krytykować, milczeć, nie szkodzić, bo dla tej władzy nie ma alternatywy, bo jest nasza, inaczej przyjdą ‘oni’!”.
Aha, aha. Nie krzyczysz publicznie o tym, co spaprane, nie donosisz amunicji wrogom, dajmy na to: ludziom hartmanopodobnym, nie odpalasz bomb pod własną... powiedzmy pod własnym odwłokiem, a na dodatek nie chcesz zapisać się do ferajny odpowiedzialnych naposterunkowych – więc „rozbeszczelnieniasz” się i „gnijesz”, i w ogóle głupi jesteś, a do tego nie-od-po-wie-dzial-ny – w przeciwieństwie do mnie, naposterunkowego odpowiedzialnisty, hej!
Niczego należnego wszystkim wspomnianym wyżej nie odejmując, powtórzę swoje: odpowiedzialność to gra na efekty naszej działalności w przestrzeni publicznej, a nie satysfakcja z „dobrej roboty” polanej wierszówką. Intencjami... i tak dalej, zaś karmienie ludzi zwątpieniem, póki ludzie ci w pewności nie okrzepli, albo głupotą jest, albo okrucieństwem.
Swoją drogą, całe wychodzące właśnie na jaw cwaństwo publicystyczne opiera się na jednej, niewypowiadanej, przesłance, brzmiącej „obóz prezydencki”. Ale te zamierzenia, póki co wprost nieartykułowane, do odpowiedzialności mają się tak, jak knowania Brukseli w sprawie przymusowej relokacji imigrantów mają się do pomyślności rdzennych Europejczyków.
(kil)
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!