Sądząc po wypowiedziach brukselskich biurokratów, Unia Europejska dawno zdecydowała o ostatecznym odrzuceniu tradycyjnie rozumianej europejskości.
Z tej perspektywy patrząc, cokolwiek wydarza się, a także cokolwiek jeszcze wydarzy się w Europie Zachodniej, będą to konsekwencje lub didaskalia. W dyskursie publicznym te pierwsze owija się starannie szeleszczącym pozłotkiem nowomowy, te drugie stanowić mają gumę do żucia dla oczu i umysłów Europejczyków. Innymi słowami: kiedyś postanowiono zrealizować projekt laicyzacji wspólnot europejskich, a teraz realizowany jest projekt multikulti.
Bez złudzeń: żadne okoliczności, żadne fakty, od paru dobrych lat wręcz rzucające się do oczu ludziom przyzwoitym, planów tych nie zmienią. Najwyraźniej unijni decydenci nie ogarnęli, czy raczej ogarnąć nie chcieli, że żadna europejskość, rozumiana inaczej niż tradycyjnie, po prostu nie istnieje.
Ale w powyższym kontekście zasadnicze pytanie, do którego winniśmy odnieść się czym prędzej, brzmi: dlaczego mamy godzić się na nową odsłonę szaleństwa i dyktat marksistowskiego Golema, wersja 2.0, czyli tego czegoś, co z Unią, do jakiej wstępowaliśmy, ma dziś niewiele wspólnego, a co już jutro dla Cywilizacji Białego Człowieka nie tylko stanie się czymś absolutnie obcym, ale i wrogim?
Oczywiście można pytać bez końca, dlaczego Europa przestała rozumieć pojęcie normotypu kulturowo-cywilizacyjnego oraz wskazywać skutki tego rodzaju deficytów intelektualnych w wymiarze wspólnot i jednostek, ale po co mielibyśmy poświęcać temu czas, skoro dziś nie wiadomo nawet, czym właściwie Europa jest?
„PiS wyprowadza Polskę z Europy!” – krzyczą ci i owi. Ale to przekaz do przyjęcia wyłącznie przez ludzi zbudowanych z Agory i TVN-u, innymi słowami dla Wytresowańców, zaczadzonych ideami wykoncypowanymi przez rozmaitych Gramscich czy Spinellich. Natomiast człowiek przytomny na umyśle widzi: to nie Polska zamierza wyjść z Europy, to Unia odrzuciła europejskość.
Powtarzajmy najgłośniej, jak potrafimy. Powtarzajmy sobie, bliźnim i światu: UNIA EUROPEJSKA ODRZUCIŁA EUROPEJSKOŚĆ. W konsekwencji nie powinniśmy akceptować kolejnego szaleństwa w historii Europy, a tym bardziej nie możemy godzić się na podporządkowanie Golemowi, którego dyktat uparli się stręczyć ludziom normalnym kulturowi marksiści, przekonani, że ten ich semantyczny oset, służący człowiekowatym o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata dzięki zamienianiu rzeczywistości w łgarstwo, całe to ich lewackie popapraństwo światopoglądowe, to coś w rodzaju atrakcyjnej, pluszowej przytulanki. Dajmy na to: misia.
Rzecz w tym, że marksizm kulturowy to nie jest byle misiowa przytulanka. Czy tam pluszowa. My zaś musimy to wiedzieć – w przeciwnym razie pozwolimy sobie tego „misia” wcisnąć głęboko w gardła. Europejczycy z zachodu już na to pozwalają, dławiąc się pod naporem imigranckiego tsunami, co może oznaczać klęskę na skalę nieprzewidywalną. Mało klęskę, skoro może to oznaczać rzeź Europejczyków w kolejnej europejskiej hekatombie.
(mig)
Sądząc po wypowiedziach brukselskich biurokratów, Unia Europejska dawno zdecydowała o ostatecznym odrzuceniu tradycyjnie rozumianej europejskości.
Z tej perspektywy patrząc, cokolwiek wydarza się, a także cokolwiek jeszcze wydarzy się w Europie Zachodniej, będą to konsekwencje lub didaskalia. W dyskursie publicznym te pierwsze owija się starannie szeleszczącym pozłotkiem nowomowy, te drugie stanowić mają gumę do żucia dla oczu i umysłów Europejczyków. Innymi słowami: kiedyś postanowiono zrealizować projekt laicyzacji wspólnot europejskich, a teraz realizowany jest projekt multikulti.
Bez złudzeń: żadne okoliczności, żadne fakty, od paru dobrych lat wręcz rzucające się do oczu ludziom przyzwoitym, planów tych nie zmienią. Najwyraźniej unijni decydenci nie ogarnęli, czy raczej ogarnąć nie chcieli, że żadna europejskość, rozumiana inaczej niż tradycyjnie, po prostu nie istnieje.
Ale w powyższym kontekście zasadnicze pytanie, do którego winniśmy odnieść się czym prędzej, brzmi: dlaczego mamy godzić się na nową odsłonę szaleństwa i dyktat marksistowskiego Golema, wersja 2.0, czyli tego czegoś, co z Unią, do jakiej wstępowaliśmy, ma dziś niewiele wspólnego, a co już jutro dla Cywilizacji Białego Człowieka nie tylko stanie się czymś absolutnie obcym, ale i wrogim?
Oczywiście można pytać bez końca, dlaczego Europa przestała rozumieć pojęcie normotypu kulturowo-cywilizacyjnego oraz wskazywać skutki tego rodzaju deficytów intelektualnych w wymiarze wspólnot i jednostek, ale po co mielibyśmy poświęcać temu czas, skoro dziś nie wiadomo nawet, czym właściwie Europa jest?
„PiS wyprowadza Polskę z Europy!” – krzyczą ci i owi. Ale to przekaz do przyjęcia wyłącznie przez ludzi zbudowanych z Agory i TVN-u, innymi słowami dla Wytresowańców, zaczadzonych ideami wykoncypowanymi przez rozmaitych Gramscich czy Spinellich. Natomiast człowiek przytomny na umyśle widzi: to nie Polska zamierza wyjść z Europy, to Unia odrzuciła europejskość.
Powtarzajmy najgłośniej, jak potrafimy. Powtarzajmy sobie, bliźnim i światu: UNIA EUROPEJSKA ODRZUCIŁA EUROPEJSKOŚĆ. W konsekwencji nie powinniśmy akceptować kolejnego szaleństwa w historii Europy, a tym bardziej nie możemy godzić się na podporządkowanie Golemowi, którego dyktat uparli się stręczyć ludziom normalnym kulturowi marksiści, przekonani, że ten ich semantyczny oset, służący człowiekowatym o tożsamych poglądach do objaśniania otaczającego ich świata dzięki zamienianiu rzeczywistości w łgarstwo, całe to ich lewackie popapraństwo światopoglądowe, to coś w rodzaju atrakcyjnej, pluszowej przytulanki. Dajmy na to: misia.
Rzecz w tym, że marksizm kulturowy to nie jest byle misiowa przytulanka. Czy tam pluszowa. My zaś musimy to wiedzieć – w przeciwnym razie pozwolimy sobie tego „misia” wcisnąć głęboko w gardła. Europejczycy z zachodu już na to pozwalają, dławiąc się pod naporem imigranckiego tsunami, co może oznaczać klęskę na skalę nieprzewidywalną. Mało klęskę, skoro może to oznaczać rzeź Europejczyków w kolejnej europejskiej hekatombie.
(mig)
„Smok olbrzymi od morza
do morza się wije
Nocą widzą go w ogniu
najśmielsi lotnicy
Czarny łopoce w miastach
i na trwogę bije
Sygnał strzelił rakietę
znad pruskiej granicy.”
W naszym nieszczęśliwym kraju zapanował nastrój wyczekiwania. Najwyraźniej początek tegorocznej kampanii wrześniowej Nasza Złota Pani Adolfina wyznaczyła na 25 września, a więc już następnego dnia po wyborach, w których zamierza pokonać swego rywala Martina Schulza i objąć urząd kanclerza, który sprawuje nieprzerwanie od 2005 roku. Rzeczywiście – najpierw musi wyjaśnić się sytuacja w metropolii, żeby wszyscy wiedzieli, w jaki sposób mają robić porządek w peryferyjnych bantustanach.
O ich roli przypomniał pupil Pani Wychowawczyni, którego podejrzewam, iż jest wydmuszką francuskiego wywiadu, wymyśloną gwoli zagrodzenia Marynie Le Pen drogi na fotel prezydenta Republiki Francuskiej. Pupil powiedział, że „Polska” nie będzie „definiować Europy jutra”. Skoro już dziś znalazła się „na marginesie”, to „jutro” może nawet zostać zepchnięta w słynne „ciemności zewnętrzne”, skąd dobiega „płacz i zgrzytanie zębów”. Nasza Złota Pani Adolfina nigdy by tak szczerze tego nie wyraziła, ale prezydent Macron dopiero niedawno zaczął grać rolę prezydenta, więc jeszcze co na sercu, to i na języku. Tymczasem Nasza Złota Pani Adolfina powiedziała tylko, że w obliczu bezecnych prowokacji polskiego rządu „dłużej milczeć nie może” i przywołała do siebie niemieckiego owczarka w osobie Jana Klaudiusza Junckera, piastującego godność przewodniczącego Komisji Europejskiej. Tedy Jan Klaudiusz Juncker wyznaczył specjalne posiedzenie Komisji na 25 września, kiedy to nadejdzie czas, by z Polską zrobić porządek. Pretekstów jest kilka; po pierwsze – sprawa „relokacji” tak zwanych uchodźców, którzy napłynęli i napływają do Europy w następstwie operacji pokojowych, misji stabilizacyjnych, wojen o pokój i demokrację, a także – jaśminowych rewolucji. Wszystkie te szlachetne przedsięwzięcia wtrąciły w krwawy chaos kraje Środkowego i Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej, uważane za potencjalne zagrożenie dla bezcennego Izraela. Wśród tych „uchodźców” dominują mężczyźni przed 30. rokiem życia, a więc – zdolni do walki. Ogołocenie tych obszarów z miliona, a może nawet już 2 milionów takich mężczyzn, zagrożenie dla bezcennego Izraela dodatkowo
O Sztuce Alternatywnej, feministkach i cenzurze
Napisane przez Michał PlutaPo zamieszczeniu na fejsbukowej stronie Sztuki Alternatywnej, zdjęcia obrazu pt. „Oddam córkę feministkę za dopłatą. Transport gratis”, oburzyły się bardzo samice uważające się za feministki, a nawet jeden osobnik twierdzący, że jest feministą. Nawet nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Prędzej spodziewałbym się zobaczyć kurczaka o pięciu nogach albo cielaka o trzech głowach niż feministę!
„Ma swastykę w galerii, można zgłaszać” – napisała jedna, mniejsza o nazwisko, bo nie jest ono tutaj istotne. I najwyraźniej, zgodnie ze starą gestapowską tradycją, postanowiły donieść, tym razem nie na Gestapo, tylko do innych władz, które obecnie wymierzają kary za nieprzestrzegania cenzury, na dziełko „Europejska swastyka”, przedstawiające żółtą swastykę w białym kole umieszczonym na niebieskim tle, bo cenzorzy zdjęcie tej właśnie pracy usunęli z Facebooka. Gdyby to było podczas II wojny światowej, to pewnie ta dzielna donosicielka byłaby szmalcownikiem i informowałaby Niemców, którzy Polacy ukrywają Żydów. Gdyby to było za Stalina, to pewnie wskazywałaby ubekom, którzy chłopi dopuścili się „nielegalnego uboju” świni. A gdyby to było w latach osiemdziesiątych, to najpewniej donosiłaby Służbie Bezpieczeństwa, kto drukuje bibułę. Ale mniejsza z nią.
Szczerze mówiąc, coraz większego wysiłku wymaga posługiwanie się zdrowym rozsądkiem. Logika coraz częściej odpływa w odmęty postępującego skretynienia. Coraz częściej jesteśmy świadkami stosowania logiki Kalego, rzymskie zasady prawne czy cywilizacyjne ustępują pod ciosami nowoczesnego trybalizmu. Jesteśmy tego świadkami na każdym kroku, tym bardziej że „w miarę postępów rewolucji walka klasowa zaostrza się”.
Stoimy więc w obliczu coraz mniej dyskretnego przepisywania historii, tak aby uczynić ją „bardziej inkluzywną”; nieważne bowiem, jak było, ważne to co dzisiaj ludzie myślą o tym, jak było. W matriksie fake newsów nie ma zresztą żadnego znaczenia, jak było naprawdę. Skoro każdy ma swoją prawdę, to znaczy, że tego, „jak było”, nie da się ustalić.
Nie ma też jednej miary do podobnych rzeczy; przemoc zamaskowanych bandytów Antify jest w naszej „demokracji” zrozumiała i łatwa do usprawiedliwienia, przemoc w obronie życia – zrównana z terroryzmem… Wychodząc z takiego założenia, możemy zajść bardzo daleko. Przypadki zidiocenia funkcjonują na różnych poziomach i w różnych środowiskach. W zależności od tego, czy dana rzecz jest „postępowa”, czytaj „politycznie poprawna”, czy też nie, jest „dobra” lub „zła”.
Rada miasta Toronto, z wielkim oburzeniem debatuje nad wyeliminowaniem z przestrzeni publicznej drastycznych zdjęć ludzkich płodów pokazywanych przez obrońców życia, jednocześnie za wskazane uznaje się umieszczanie na pudełkach papierosów drastycznych fotografii chorych na raka palaczy. Podobno w tym wypadku drastyczność środków jest uzasadniona troską o ocalenie życia…
Brak logiki można wytłumaczyć postępującym upadkiem wykształcenia, coraz więcej ludzi wokół nas potrafi błyskawicznie śmigać kciukiem po ekranach smartfonów, ale ma problemy z podstawowymi wiadomościami z geografii, historii, o matematyce, fizyce czy chemii nie wspominając. Odrzucając rozum, zaczynamy bełkotać.
Dzisiaj, kiedy wolność słowa, z kamienia węgielnego nowoczesnej demokracji staje się oznaką “rasizmu” i białego supremasizmu (cokolwiek by to oznaczało); kiedy nauczanie historii cywilizacji bywa postrzegane jako objaw „faszyzmu”, przejawianie zdrowego rozsądku wymaga wysiłku i odwagi. Gdy profesor uniwersytetu z powagą stwierdza, że w Stanach Zjednoczonych „w rodzinach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci”…, a inny dostrzega w karabinie fallusa, rzeczywistość zastępuje kabaret. Uczona głupota rozpruwa podstawowe instytucje cywilizacyjne w szwach. Wygląda na to, że nasz kawałek świata stracił wolę przetrwania. Nawet jeśli przyjdzie otrzeźwienie, będzie spóźnione; sprawy zaszły za daleko. Tutaj, w naszej części świata, popełniliśmy kulturowe samobójstwo i nie chcemy nawet tego dostrzec. Politycznie poprawnym wrzaskiem rozstrzeliwujemy na miejscu wszystkich, którzy pokazują przepaść, do której pędzimy. Głupi wybierają i awansują głupich. Niedouczeni, boją się, że na stanowiskach zastąpi ich ktoś z rozleglejszą wiedzą, system zaczął polegać na negatywnej selekcji.
Oczywiście, na nas historia się nie kończy, po nas przyjdą inni – ludzie Azji, po konfucjańsku imperialnie zmobilizowani, potrafiący ocenić i wykorzystać naszą degrengoladę.
Przegrywamy na własne życzenie, ignorując rzeczywistość, zajmując się sprawami bez znaczenia, nakładając sobie totalitarny kaganiec nieludzkiej ideologii. Wpuściliśmy do domu rewolucjonistów dziarsko nicujących świat i lepiących nowego człowieka. Rozleniwiliśmy się i zestrachali, oddając pola głupocie; dla świętego spokoju nie chce nam się walczyć o siebie i własne dzieci. Na własne życzenie rezygnujemy z piękna, jakie wypełniało naszą zachodnią kulturę, dajemy sobie burzyć świątynie, biernie patrząc na tłumy barbarzyńców, bez logiki, bez historii, bez znajomości podstawowych kodów cywilizacji naszego świata, ludzi bez właściwości. Być może sami już jesteśmy nowymi Wandalami.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Dzisiaj wyjątkowo na początku daję tekst mojej mamy. Od czasu wojny nikomu nie mówiła o tej sytuacji, wczoraj jej się ona przypomniała. Mama ma 95 lat.
Tytuł: Fatalne nieporozumienie
W końcu marca 1943 roku mój ojciec poszedł do pracy (Poczta Główna) na drugą zmianę. Nie jeździł tramwajami, więc już o godzinie czternastej nie było go w domu. Wówczas mój brat poprosił mnie, żebym też wyszła. Zrozumiałam, o co chodzi – bo już nie raz odbywały się tajne spotkania jego kolegów w naszym mieszkaniu. Dzień był piękny, słoneczny. Na ulicach Warszawy leżał jeszcze topniejący śnieg, a miejscami nawet lód, więc trzeba było uważać, żeby nie połamać nóg. Wyszłam z mieszkania i zaczęłam krążyć w niedużej odległości – obserwując całą ulicę i nasz dom, chociaż brat o to nie prosił. Spacerując tak – weszłam na niezabudowany plac – po drugiej stronie naszej ulicy. Tam leżał jeszcze świeży śnieg, a dwie duże kamienice wybudowane tuż przed wojną, ale niewykończone, więc niezamieszkane – stwarzały bezpieczeństwo. Chodziłam więc po tym placu – ciągle spoglądając na naszą ulicę, czy nie jedzie samochód, bo tylko Niemcy nimi jeździli. Stamtąd widziałam też i drugą ulicę, po niej Niemcy mogli iść. Wtedy bym zapukała odpowiednio i ostrzegła brata. Z jednej strony naszego domu były pola, a z drugiej strony dwa bloki 3-piętrowe w surowym stanie. W domu była też komórka, można było się do niej schować.
Wciąż zbyt wielu dookoła nas ludzi, przechwalających się dokonaniami, za którymi nie stoi nic prócz pustki produkowanej na skalę masową przez owrzodziałe umysły.
„Byłem całkowicie zaangażowanym komunistą” – wyznał Bauman Zygmunt w wywiadzie dla „The Guardian” (wydanie z 28 kwietnia 2007). I dodał: „Idee komunistyczne były po prostu kontynuacją idei Oświecenia”. Odlot normalnie. A konkretyzując: nowoczesność wyrażająca się poprzez ludobójstwo wynikłe jakoby z absolutyzacji etycznej, kontra właściwsza moralnie ponowoczesność, charakterystyczna dzięki realizacji praktycznej postulatu relatywizmu etycznego. Szczytowe osiągnięcie, nie ma to, tamto.
A prócz tego obozy koncentracyjne jako laboratorium testujące nowego człowieka (Wikipedia: „jak dalece właściwe nowoczesności mechanizmy władzy biurokratycznej i jej wszechobecności mogą się posunąć w kontrolowaniu, zarządzaniu, mechanizowaniu i dysponowaniu każdą jednostką dla swoich potrzeb”) – i inne takie. Choćby dotyczące postępu. Na przykład ten oto kwiatuszek, to jest opinia (uwaga: z września 2011 roku!), w której Bauman przekonuje, że o ile w ciągu trzech kolejnych dekad Europa nie będzie przyjmować po 10 milionów emigrantów (milion corocznie), wówczas upadnie za przyczyną demografii.
Że co proszę? Że panu Naumanowi zmarło się w styczniu tego roku? Czy tam Baumanowi? I co z tego? Żyją ludzie baumanopodobni – dość przeczytać laurki ich autorstwa, poświęcane swojemu guru. I żyją ci, których ludzie baumanopodobni wychowali sobie na następców. Bo chyba jakichś wychowali, prawda?
A na kogóż innego niż pogrążony w anomii etyczny degenerat, wyrosnąć może wychowanek zdemoralizowanego etycznie wychowawcy? To jest człowieka, przekonanego, że po 1945 roku to partia komunistyczna gwarantowała Polsce „najlepsze rozwiązania”?
Nie podchodźcie do ludzi baumanopodobnych w żadnej sprawie. Możecie uważać, że ten czy ów uśmiecha się do was, pragnąc wymienić z wami myśli, tymczasem te wyszczerzone dziąsła to egzemplifikacja nadziei każdego z nich, że moment jeszcze, i przegryzie wam tętnice odpowiadające za natlenienie mózgu, a potem zgruchocze kręgosłup odpowiadający za postawę. Czy tam za postawę i charakter. To nadzwyczajnie trafna wskazówka: z diabłem nie wchodzi się w dialog, do diabła odwraca się plecami – a to dlatego, że żaden dialog nie zmieni zła, może natomiast zmienić nas.
Ktoś krzyknie tutaj: weź nie malkontenć, lepiej powiedz, co w tej sytuacji radzisz czynić? Temu odpowiem: trzeba nam, jak pewnemu buldogowi za skrzydło wiatraka, chwycić każdego z tych drani zębami, za, powiedzmy: za odpowiedzialność, trzeba zacisnąć szczęki – i nie wolno puszczać, dopóki nie sczezną. Chwyćmy więc i nie puszczajmy, choćbyśmy i my mieli zdechnąć, niczym wspomniany pies. Naszym dzieciom i wnukom będzie lżej, gdy świat przyjazny zostawimy im w darze.
(kil)
Żyjemy w świecie, w którym każdy człowiek może zmądrzeć dosłownie z dnia na dzień. A przecież większość dzień po dniu głupieje. To jest dopiero zagadka.
Głosujemy, by następnie utrzymywać wybrańców, dających słowo, że – między innymi – dbać będą o wolność Polek i Polaków. Dlaczego tym samym ludziom powtarzać musimy co rusz, w tym właśnie kontekście, że nie ma mowy o wolności i uczestniczeniu we wspólnocie polskiej bez akceptacji etycznego fundamentu polskości? Bo zapominają? Bo od początku pamiętać nie chcą? Bo nas oszukują? Nie wiem. Naprawdę nie wiem, choć wiedzieć chciałbym, choć wiedzieć to powinniśmy. Zanim jeszcze wybierzemy, musimy wiedzieć, kto jest oszustem i na czym polega oszustwo.
SPOSÓB NA BŁAZNA
Musimy wiedzieć, albowiem nie sposób podejmować racjonalnych decyzji, jeśli jest się nieustannie oszukiwanym i wprowadzanym w błąd. Tym samym proces wyborczy, w którym elektorat warunkowany jest przez media do takich czy innych rozwiązań, staje się parodią odpowiedzialnego wyboru. Prezydent Lech Kaczyński na jednym z seminariów w Lucieniu opisał problem krótko i treściwie: „Elementarny mechanizm demokratyczny nie może funkcjonować przynajmniej w miarę sprawnie, jeżeli rozeznanie potoczne – bo to z punktu widzenia mechanizmu demokratycznego jest najistotniejsze – tak bardzo odbiega od rzeczywistości”.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Ost Front: Odszkodowania za wojnę
Napisane przez Aleksander PruszyńskiPiszą tu i tam, by domagać się od Niemiec kwot za nasze straty. Nawet o tym mówiła premier Szydło.
Zgoda, ale czy nie powinniśmy domagać się moc od Anglii i Francji? One miały zaatakować Niemcy, jeśliby Polska była zaatakowana. No i co zrobiły? Dopiero 12 września spotkali się szefowie ich sił zbrojnych i doszli do wniosku, że nic nie mogą zrobić.
W rzeczywistości już 4 września, czyli po wypowiedzeniu wojny Niemcom, mogły ich samoloty najpierw bombardować na przykład Berlin. Francuzi mieli pod bronią co najmniej kilkanaście batalionów piechoty, które samolotami transportowymi można było przerzucić i zająć lotniska miast niemieckich, jak Frankfurt, Duesseldorf, Kolonia, czy nawet Norymberga. Dalej, można było posłać na Niemcy spore kolumny czołgów i dotrzeć w cztery dni nawet do… Berlina.
Tego nie zrobiono i Polska musiała sama walczyć i ulec. Więc Polsce należą się spore odszkodowania. Ale nie liczcie rodacy, by władze PiS-u miały takie jaja, by z tym wystąpić.
Specjalna korespondencja z Wenezueli: Prezydent Wenezueli modli się do papieża Franciszka
Napisane przez Justyna Zuń-DalloulChoć niektórym może wydawać się dziwne, ale wenezuelski prezydent, Nicolas Maduro, podczas konferencji prasowej, która odbyła się w miniony wtorek, 22 sierpnia, w Pałacu Miraflores w Caracas, stwierdził, że modli się za papieża i do papieża Franciszka.
Wenezuelski kryzys trwa od dobrych kilku lat, ale dopiero ostatnio sytuacja w tym kraju znalazła zainteresowanie wielkich agencji prasowych, a co za tym idzie, trochę tekstów ukazało się i w polskich mediach wykupujących agencyjne serwisy.
Ten mający trzy razy większą powierzchnię od Polski kraj znany jest przede wszystkim jako jeden z czołowych producentów ropy naftowej oraz wielkich kłopotów gospodarczych, w jakie popadł, kiedy jej cena spadła na łeb, na szyję i nie chce wzrosnąć już od kilku lat.
Z sytuacją gospodarczą związana jest też sytuacja polityczna: opozycja domagająca się oddania władzy przez Nicolasa Maduro, przez ponad 100 dni organizowała pokojowe manifestacje, które kończyły się bardzo niepokojowo, do tłumienia których rząd wysyłał Gwardię Narodową oraz policję. Jest ponad 700 rannych i 136 zabitych.
Kilkanaście dni temu wojsko w koszarach w Walencji, mieście położonym o dwie godziny drogi samochodem od stołecznego Caracas, zbuntowało się wojsko i choć protest żołnierzy wenezuelski rząd od razu stłumił, to prezydent Maduro poddawany jest coraz większej światowej presji i krytyce. Sekretariat Stanu Watykanu wręcz do niego napisał, że odbyte 31 lipca referendum do Konstytuanty zostało sfałszowane.
Maduro, na konferencji prasowej, w której oprócz dziennikarzy zgromadzonych w pałacu Miraflores wzięli udział poprzez połączenie satelitarne również ambasadorzy i pracownicy wenezuelskich placówek dyplomatycznych na całym świecie, pytany o stosunki z Franciszkiem w kontekście roli Watykanu w negocjacjach między wenezuelskim rządem a opozycją, powiedział, że „charakteryzują się najwyższym poważaniem”: „Modlę się za papieża Franciszka każdego dnia. Prosił mnie o to w roku 2013, kiedy udzielił mi pierwszej audiencji. – Módl się za mnie, Maduro, powiedział. To samo powtórzył, gdy spotkaliśmy się ponownie w ubiegłym roku – stwierdził Nicolas Maduro. – Dlatego ja w moich modlitwach proszę papieża Franciszka, aby mi pomógł, jako papież z Argentyny. Ja jestem ofiarą. Jestem ofiarą propagandy uprawianej przeciwko mnie przez argentyńskiego prezydenta Macriego oraz przez rządy niektórych innych krajów. Dlatego nawet w tej chwili, podczas tego spotkania z prasą, wołam i modlę się publicznie, by mi pomógł w niebezpieczeństwie, kiedy Wenezuela jest zagrożona agresją zbrojną Stanów Zjednoczonych. Proszę papieża, by nie pozwolił na to”.
Wenezuelski prezydent stwierdził następnie, że „inaczej rzecz się przedstawia, jeśli chodzi o państwo watykańskie i Konferencję Episkopatu Wenezueli”. „Na ich temat nie będę się wypowiadał – powiedział. – Niech ich osądzą wenezuelscy katolicy. Wenezuelski katolicki naród już ocenił postawę wenezuelskich biskupów i Sekretariat Stanu państwa watykańskiego, masowo uczestnicząc w referendum do Konstytuanty i popierając rządowe plany” – stwierdził Nicolas Maduro.
Dodać należy, że Konferencja Episkopatu Wenezueli (CEV) ostro ocenia rządy Maduro i sytuację w Wenezueli, a Sekretariat Stanu Watykanu przesłał do niego list podpisany przez Pietra Parolina, który potępił używanie siły w stosunku do pokojowych marszów opozycji.
*****
Przed dwoma laty, były nuncjusz apostolski w Caracas, Pietro Parolin, a obecny sekretarz stanu Watykanu, zaproponował Nicolasowi Maduro pośrednictwo między rządem a opozycją. Zorganizowano tzw. stół dialogu, przy którym przez ponad rok spotykali się przedstawiciele obu stron, ale spotkania te nie przyniosły jakichkolwiek skutków i zakończyły się zorganizowanymi przez opozycję, trwającymi od kwietnia do połowy sierpnia ulicznymi protestami, w których zginęło ponad 137 osób, a ponad 700 zostało rannych. Przez prawie sto dni kraj był sparaliżowany przez manifestujących, domagających się ustąpienia Maduro, ale ten w lipcu rozwiązał parlament, zwołując Konstytuantę, która uchwala nową konstytucje według potrzeb i życzeń – jak twierdzi opozycja – rządu i samego Maduro.
Na temat sytuacji wypowiedział się niedawno m.in. prezydent Trump, który powiedział, że ludzie w Wenezueli cierpią i umierają. „Mamy wiele opcji wobec Wenezueli, w tym także opcję militarną, jeśli okaże się konieczna” – oświadczył. Jego słowa odbiły się głośnym echem w Wenezueli, a wenezuelski minister obrony, gen. Vladimir Padrino, określił wypowiedź Trumpa aktem szaleństwa. Do tego nawiązał właśnie Nicolas Maduro, mówiąc, że modli się „do papieża Franciszka”, aby wpłynął na tę sytuację, w której on sam, jako prezydent Wenezueli, jest ofiarą.
Niniejszą korespondencję przesyłam w kilkanaście minut po wypowiedzi Maduro, nie doczekała się więc ona jak na razie komentarzy ani w wenezuelskich, ani w międzynarodowych mediach, na które jednak, jak przypuszczam, nie będzie trzeba czekać długo.
Tekst i zdjęcie:
Justyna Zuń-Dalloul, Caracas
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…