"Nikt nam nie zrobi nic, nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest, bo z nami jest marszałek Śmigły-Rydz". Któż nie pamięta tej piosenki, na dźwięk której każdy mocarstwowiec dostawał gęsiej skórki?
Da Bóg – a również i teraz mocarstwowcy nie będą mieli powodów do narzekania, a to z przyczyn, które przenikliwie spenetrował pobożny poseł Jarosław Gowin. Pobożny poseł Jarosław Gowin w swoim czasie robił karierę w Platformie Obywatelskiej, z rekomendacji której został nawet ministrem sprawiedliwości i w tym charakterze, w ramach tzw. "lex Trynkiewicz", przeforsował w naszym nieszczęśliwym kraju psychuszki. Pretekstem był przypadek Mariusza Trynkiewicza, który po odsiedzeniu 25-letniego wyroku, został na podstawie tej ustawy bezterminowo umieszczony w izolatorze w Gostyninie, jako "osoba stwarzająca zagrożenie". Ale jeszcze trochę kryzysu i "osób stwarzających zagrożenie" może pojawić się znacznie więcej.
W ostatnich miesiącach dostałem wiele listów od czytelników moich felietonów z prośbą, abym jeszcze raz kandydował na stanowisko prezydenta RP. Podobno do trzech razy sztuka. Rozmawiało ze mną na ten temat kilka organizacji politycznych. Na koniec zdecydowałem, że nie będę brał udziału w tegorocznej błazenadzie. Zdecydowanie wolę być wyborcą, jeśli znajdę kandydata godnego mego zaufania.
Nigdy nie chciałem być prezydentem dla stanowiska, czyli takim, który tylko pilnuje żyrandola. Chciałbym być prezydentem skutecznym, który może zmienić kraj na lepszy, aby Polacy mogli się radośnie rozwijać i czuć się u siebie w domu. Niestety, w obecnym czasie nie jest to możliwe.
No i w Kanadzie eutanazja, czyli zabijanie na życzenie (czyje?), stała się faktem. Kolejny raz radykalna zmiana obowiązującego prawa dokonana została przy pomocy wytrychu, który narusza zasady demokracji, jednocześnie strojąc się w superdemokratyczne szaty.
Poprzednio użyto go już w celu wprowadzenia aborcji na żądanie, małżeństw homoseksualnych, legalizacji prostytucji i całej gamy innych rozstrzygnięć, które w demokratycznych społeczeństwach powinny być zdecydowane – jeśli nie przez zdrowy rozsądek i szacunek dla podstawowych wartości – to przynajmniej przez większość.
Jak to jest, że tu, w Kanadzie, od czasu do czasu dowiadujemy się przy porannej kawie, że oto właśnie nastąpiła jakaś nieprawdopodobnie ważna, istotna dla nas zmiana obowiązującego prawa, a cała dyskusja publiczna przeszła bokiem lub w ogóle nie miała miejsca? Jak to jest, że kraj uchodzący na świecie za najlepsze urzeczywistnienie demokracji parlamentarnej, jest wpychany w społeczne eksperymenty, bez udziału głosu większości?!
Częścią naszego najlepszego polskiego dziedzictwa, jednym z fundamentów demokracji szlacheckiej I RP – była zasada Nihil novi nisi commune consensu, czyli "nic o nas bez nas" (bez powszechnej zgody). Tę zasadę każdy gdzieś tam podświadomie do dzisiaj nosi w głowie i traktuje jako podstawowy składnik systemu demokratycznego. Na zdrowy rozum, o to przecież chodzi we władzy ogółu.
Tymczasem od lat różnego rodzaju kulturowi bolszewicy i ziluminowani besserwiserzy, elita, której wydaje się, że zjadła więcej rozumów niż zwykły człowiek, kombinowali, jak tę zasadę demokratycznego samorządu obejść, zaprzęgając do swojej rewolucji. Owa elita uważa (przepraszam za ogólnik), że ludzie z natury są oportunistami, i jeśli mamy mieć jakikolwiek "postęp społeczny", to trzeba go ludziom wepchnąć w rozkrzyczane gardła.
Jak?
No, "demokratycznie". Pod płaszczykiem robienia im dobrze. Zresztą proszę zauważyć, że od jakiegoś czasu cywilizacja Zachodu przeżywa istną inwazję poprawiaczy, którzy chcą innym "robić dobrze", bo przecież sami nie zawsze wiemy, co dla nas najlepsze…
Mechanizm, który zastosowano w Kanadzie, operując na skostniałym systemie mieszanego prawa brytyjsko-francuskiego, wymagał zmiany konstytucji. Nowelizacji dokonano w 1982 roku, wprowadzając do ustawy zasadniczej Kartę praw i swobód (wolność często bywa ograniczana pod pozorem jej obrony i poszerzania). Karta ta każdemu obywatelowi gwarantuje całą gamę uprawnień: prawo do życia, wolność religii i sumienia, wolność słowa, przekonań, wyrażania opinii, włączając w to wolność prasy i innych mediów, wolność zgromadzeń, wolność zrzeszania się, prawo do przemieszczania się, równouprawnienie płci i wiele, wiele innych. Żyć nie umierać, tyle mamy praw, że od zawrotu głowa boli.
Strażnikiem tych uprawnień został federalny Sąd Najwyższy, który może oceniać, czy czasem dana ustawa czy inne prawo ustanowione przez wybieralnych przedstawiciele nie jest sprzeczne z gwarancjami wolności i praw zapisanymi w Karcie. Sędziowie Sądu nie są wybierani, lecz mianuje ich premier.
W ten sposób praktyczną władzę w najważniejszych kwestiach społecznych i etycznych oddano 9 osobom. To one uznały, rozpatrując różne apelacje, że kanadyjskie przepisy aborcyjne dyskryminują kobiety, naruszając ich prawo do "osobistego bezpieczeństwa", i unieważniły w 1988 roku ustawę aborcyjną; to ci ludzie stwierdzili, że ograniczenie małżeństwa do związku kobiety i mężczyzny dyskryminuje zainteresowanych jednopłciowym spółkowaniem, i unieważnili ustawę o małżeństwie itd. itp.
To oni też uznali obecnie, że obowiązujące przepisy zakazujące lekarzom dobijania pacjentów na życzenie są sprzeczne z… prawem do życia.
Choć teoretycznie Sąd Najwyższy nie pełni roli ustawodawczej, bo jedynie unieważnia daną ustawę i oddaje rzecz do parlamentu, ze wskazaniami, co ma zawierać nowe prawo na dany temat, to praktycznie Sąd jest jednym z największych dyktatorów, faktycznie stanowiąc prawa i decydując o kierunku zmian społecznych. Tym samym podstawowa zasada demokracji i monteskiuszowy trójpodział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, a także zdroworozsądkowy fundament każdego samorządu – nic o nas bez nas – zostały zawieszone na kołku. Żyjemy w czasach dyktatu SN.
Co ciekawe, mechanizm ten jest upowszechniany w innych krajach Zachodu, w tym w Unii Europejskiej. Dlaczego? No właśnie dlatego, że działacze nowego Kulturkampfu dzięki niemu są w stanie zmienić to, czego żadne referendum by nie zdołało.
Nową ustawę dopuszczającą eutanazję musi obecnie przegłosować parlament (ma na to 12 miesięcy), a jeśli tego nie zrobi, będziemy mieli w Kanadzie eutanazyjną wolnoamerykankę podobną do tej w przypadku aborcji – dobijanie nie będzie regulowane prawnie.
Ci sami lekarze i pielęgniarki, którzy jednych będą ratować, innych zabiją na życzenie, ci, którzy nie będą chcieli dobić, będą musieli kierować pacjentów do kolegów zabójców.
I znów mówi się nam o eutanazji same fajne rzeczy – że przecież dogorywający ludzie nie chcą cierpieć, że mamy prawo do farmakologicznej wersji mizerykordii; diabeł jak zawsze siedzi w szczegółach i delikwent poddawany "na własne życzenie" eutanazji, w myśl kanadyjskiego rozstrzygnięcia nie musi być "śmiertelnie chory", a wystarczy, by cierpiał mentalnie. Jak raz zaczniemy zabijać ludzi w depresji i damy pacjentom prawo do decydowania o własnej śmierci w warunkach szpitalnych, natychmiast pojawią się różne naciski – rodzinne, medyczne, inne. No bo np. rodzina nie ma sił się opiekować i sam zainteresowany czuje się zobowiązany jej ulżyć, prosząc o eutanazję, albo osoba na liście ma zdrowe organy, więc po transplanty ustawia się kolejka potrzebujących. Diabelskich scenariuszy jest całe multum.
Jednym słowem, niektórych z nas mogą poprowadzić na rzeź, i co my na to? Krowy przynajmniej kopią i ryczą.
Ktoś opowiadał, że znajoma ma stwardnienie rozsiane i postanowiła skończyć ze sobą w Holandii, gdzie eutanazja już jest praktykowana na szeroką skalę, zaprasza więc na pogrzeb w lutym 2016, ale jedna z zaproszonych osób poprosiła o przesunięcie terminu zgonu, bo ma w tym czasie zaplanowany cruise.
Welcome to the New Brave World my friends! Już jesteśmy w środku, już za drzwiami...
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Ontario, "ziemia obiecana" dla wielu z nas, przypomina coraz bardziej dryfujący "Titanic".
Kilkanaście lat rządów lewoskrętnych ideologów wprowadziło nas na przedpokoje "nowego, wspaniałego świata". Szybkość, z jaką Ontario pogrąża się, jest zadziwiająca.
Wydaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać tego procesu.
Gdy spotykamy ludzi mających odwagę stawania naprzeciw mętnemu nurtowi płynącej szerokim korytem rzeczywistości – doznajemy zdumienia połączonego z zachwytem. Dziwimy się, że są jeszcze tacy ludzie i dziękujemy Stwórcy za to, że nam ich daje. Dziękujemy za Mary Wagner, za Lindę Gibbons, za Grzegorza Brauna i tych wszystkich, którzy nie poddają się mętnej fali i stają naprzeciw mocy ciemności. Większość z nich płaci za to wysoką cenę.
Profesor Żaryn, jeden z dyrektorów Instytutu Pamięci Narodowej, wydał w grudniu książkę pt. "Polacy ratujący Żydów, historie niezwykłe", której recenzja ukazała się ostatnio w tygodniku "Do rzeczy".
Wspomina się tam też o organizacji Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, który współpracuje z Archiwum Akt Nowych. Niestety, mimo upływu dwóch miesięcy książki nie udało mi się znaleźć w księgarni w Krakowie.
Czerpiąc wiedzę o niej z samej recenzji, jest to kolejna książka mówiąca, ile dla Żydów zrobili Polacy.
Ludzie przyzwoici wiedzą doskonale, czym zło różni się od dobra, dlatego stronią od zbrodni i zbrodni nie popełniają. Natomiast ludzi odpowiednio postępowych oraz dostatecznie nowoczesnych przeraża myślozbrodnia. Niekiedy przeraża ich ona do tego stopnia, że na wszelki wypadek w ogóle przestają myśleć.
Strach przed myślozbrodnią to przypadłość zagadkowa, a przy tym niezwykle zaraźliwa. Można odnieść wrażenie, że dopadłszy ludzi, niczym nietypowy, aczkolwiek śmiertelnie groźny wirus, infekuje również rośliny. Na przykład kwiatki w rodzaju stokrotek. Nie dziwota, że w takiej sytuacji pani redaktor zootechnik, Monika Olejnik, oznajmia nam radośnie, iż: "Życie ludzkie zaczyna się, dopiero kiedy zarodek się zagnieździ". I weź teraz człowieku radź sobie z ignorancją na tak wyrafinowanym poziomie intelektualnym.
… A wygrasz i w sądzie – twierdził Klucznik Gerwazy. Zakończyły się drugie rozmowy w Mińsku, poświęcone położeniu kresu konfliktowi na Ukrainie. Końcowe ustalenia pokazują, że trudno mówić o trwałym rozwiązaniu. Wszystkim uczestnikom rozmów chodziło raczej o zyskanie na czasie.
Niemcy i Francja próbują zyskać na czasie, by pod byle pretekstem zablokować amerykańską groźbę rozpoczęcia dostaw broni na Ukrainę – co musiałoby doprowadzić do zaostrzenia konfliktu, a nawet – do rozszerzenia wojny na kraje sąsiednie, zwłaszcza gdyby Stany Zjednoczone nie dostarczały Ukrainie broni bezpośrednio, tylko za pośrednictwem dywersantów, na przykład Polski. Polska bowiem jeszcze z dawnych czasów posiada uzbrojenie takie samo, z jakiego korzysta wojsko ukraińskie, więc od tej strony nie byłoby żadnego problemu, podobnie jak nie byłoby żadnego problemu z płatnościami ze strony ukraińskiej, a ściślej – z brakiem tych płatności. Wystarczyłoby, żeby CIA znowu przekazała starym kiejkutom jakiś napiwek, tak samo jak przekazała za wysłanie naszej niezwyciężonej armii na "misję pokojową" do Iraku (swoich agentów wpływu wynagradzała poprzez NUR Corporation, z którą na terenie tubylczym kolaborowała zbrojeniowa firemka Ostrowski Arms), czy za stanie na świecy i usługi kuplerskie przy tajnych więzieniach.
Libertynizm to doktryna, która łączy w sobie poglądy materialistyczne, a także postawę hedonistyczną. Libertynami nazywa się intelektualistów, którzy w imię oświeceniowej filozofii negują moralność ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Co więcej, libertyni sprzeciwiają się płaceniu wszelkiego rodzaju podatków koniecznych w cywilizowanym kraju. Myślą tylko o sobie, a nie o narodzie, a więc to nie są patrioci.
Mimo pozorów nie jest prawdą, że dzisiejsza etyka Zachodu jest oparta na hedonistycznym poszukiwaniu przyjemności i rozkoszy. Taka etyka jest promowana głównie po to, aby sprzedać więcej dóbr materialnych. Jest po prostu opłacalna, bo zwiększa zyski. Promocja hedonizmu powoduje utratę poczucia jedności narodowej i tworzy obywateli, a nie patriotów. Ironią losu jest to, że partia, która pozwoliła na pełną inwazję zagranicznych kapitałów w Polsce, ma w swojej nazwie "obywatelska". Nigdy by na to nie przystała żadna formacja patriotyczna.
Sytuacja na Ukrainie powoli przeistacza się w wojnę zastępczą między USA a Rosją. Od uzbrojenia Kijowa w amerykańską broń pozostanie tylko jeden "klik" do "prawdziwego" konfliktu. W młodych latach słuchałem kabaretu Mijalowego Radia Tirana (Mówi Tiranna, słuchacie Tiranny…). W retoryce tego prześmiesznego ośrodka propagandowego polityka opisywana była przy pomocy szablonu zmagań "imperialistów amerykańskich" i "soc-imperialistów radzieckich". Słowo daję, że tamten śmiech zastyga mi dzisiaj na ustach…
Wygląda na to, że naszą wydmuchaną przez kredyt gospodarkę sprowadzi na ziemię konflikt, co pozwoli wytłumaczyć, dlaczego musi być tak, jak jest. Tymczasem jednak na naszym "wolnym" rynku, rzutem na taśmę przeprowadza się kolejną operację "luzowania" finansowego, czyli wpuszczania w obieg kolejnych miliardów kredytowego pieniądza. Co ciekawe, owo poluzowanie ma miejsce po obu stronach Atlantyku.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Jest środa, 28 stycznia 2015. Co za czasy już. Pamiętam, jak kiedyś sięgałam wzrokiem w przyszłość tylko do roku 2000 i byłam bardzo ciekawa, co to będzie. Moje życie biegnie, a nie idzie. Nie kroczy też. Leci, ono leci nawet. Dzisiaj poszłam do dużego marketu LIDL. Jest on w Polsce, ale w Niemczech przede wszystkim, gdyż właściciele są Niemcami. Rodzeństwo chyba. Szłam, i szłam, i szłam. Buty stukały na chodniku, są czarne i mają nieduży obcas. Powinnam je umyć, jeszcze dzisiaj. Nie mam tu pasty do butów. W każdym domu niemieckim było ich bardzo dużo, ale tutaj nie widzę żadnej szafki w przedpokoju. W ogóle jest tu mało szaf. Rzeczy są w plastykowych skrzynkach.
Dziadek jeszcze śpi. W markecie kupiłam bardzo niedobre ciastka. Głodna byłam strasznie, zjadłam dwa po drodze. Dzisiaj gotuję sobie fasolę, dzisiaj namoczę, a jutro ugotuję. Fasolę przywiozłam z Polski – takiego jasia i mniejszą też.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…