Stanisław Michalkiewicz
Artykuły, felietony, komentarze, aktualności.
Sytuacja na Ukrainie się komplikuje i to nawet nie za sprawą demonicznego Putina, którego były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa widzi nawet podwójnie, co skłania wielu ludzi do obaw, czy dotychczasowe objawy gonitwy myśli nie przechodzą mu aby w formą ostrą – więc nawet nie tyle za sprawą demonicznego Putina, który wprawdzie koncentruje wojska nad granicą, ale na Kijów nie maszeruje tylko za sprawą rywalizacji między płomiennymi bojownikami o demokrację, którzy właśnie zaczęli się nawzajem kasować.
Pierszą ofiarą tych przepychanek padł Aleksander Muzyczka z Równego, jeden z liderów Majdanu, w wolnych chwilach zajmujący się rozmaitymi rozbójniczymi wymuszeniami.
"Smuci mnie, gdy odrażający przestępca zaczyna wyrastać na symbol walki o prawa człowieka" – oświadczyła pani sędzia Barbara Piwnik, ta sama, która w roku 2001, jako sędzia orzekająca w sprawie FOZZ, przyjęła od premiera Millera propozycję objęcia stanowiska ministra sprawiedliwości, w następstwie czego proces w sprawie gigantycznego rabunku państwa poprzez tzw. Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który okupująca nasz nieszczęśliwy kraj soldateska za wszelką cenę starała się umorzyć, albo przynajmniej odwlekać w nieskończoność – musiał zacząć się od początku. A kiedy już musiał, pani Barbara Piwnik, jakby nigdy nic, powróciła po krótkiej ministerialnej przygodzie miłosnej na łono niezawisłości sędziowskiej. No a teraz ją "smuci". Ano, cóż począć; jeśli następcy pani Barbary Piwnik na stanowisku ministrów sprawiedliwości w osobach pobożnego posła Jarosława Gowina i Marka Biernackiego albo prokurują ustawy, zagrażające podstawowym swobodom obywatelskim, albo te ustawy próbują realizować, albo wreszcie – jak pan prof. Marian Filar, w swoim czasie podejrzewany przez IPN o kłamstwo lustracyjne – usprawiedliwiają podrzucanie przez służby pornograficznych zdjęć do celi Mariusza Trynkiewicza rzekomą "zasadnością" takiego łajdactwa, to nic dziwnego, że w tej sytuacji, gdy pretendenci do odgrywania roli autorytetów moralnych sprawiają wrażenie kupy śmierdzącego do samego nieba główna – na symbol walki o prawa człowieka zaczyna wyrastać "odrażający przestępca", jakim niewątpliwie był Mariusz Trynkiewicz.
Któż jak nie lekarze może najlepiej potwierdzić, że człowiekowi śmiertelnie choremu przed samym zgonem pozornie się poprawia, na chwilę jakby wracał mu wigor, ale wkrótce następuje bolesny powrót do rzeczywistości i koniec? Otóż pewne znaki wskazują, że podobnie może być również z rządem pana premiera Tuska. Jeszcze wczoraj ("jeszcze wczoraj tokaj piłem, moja ty, miła ty dzieweczko!") minister Sikorski i premier Tusk grzali się w cieple bijącym od amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, który naszemu nieszczęśliwemu krajowi podkadzał ponad wszelką przyzwoitość – że jest "potęgą gospodarczą" i "w dziedzinie bezpieczeństwa", a już wkrótce ... – ale nie uprzedzajmy faktów. Bo wkrótce, to rozpoczyna się w Warszawie światowa konferencja w sprawie walki z klimatem, podczas której płomienni bojownicy przeciwko znienawidzonemu klimatowi będą sobie wypijać i zakąszać – oczywiście w przerwach między snuciem zbawiennych projektów poprawienia świata. Kiedyś walczyli z "globalnym ociepleniem", ale okazało się, że przedmiot swojej walki przedstawili nazbyt ściśle, wskutek czego coraz częściej trzeba było uciekać się do niezawodnej dialektyki i na przykład tłumaczyć, że jeśli jest zimno, to dlatego, że jest cieplej – i tak dalej.
Macierewicz terroryzuje Polaków
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczJeszcze nie ucichły echa akcji protestacyjnej w wykonaniu sfederowanych central związkowych, a już okazało się, że nad naszym nieszczęśliwym krajem zawisło nowe, straszliwe niebezpieczeństwo. Bo niebezpieczeństwo, jakie na Umiłowanych Przywódców naszego nieszczęśliwego kraju miały sprowadzić protesty związkowych central, okazało się przesadzone.
Największą groźbą ma być akcja zbierania podpisów pod petycją o rozwiązanie Sejmu, co oznacza, że zgodnie z przewidywaniami, cała para jeśli jeszcze nie poszła, to na pewno pójdzie w gwizdek. Pewnie tak samo myślał rząd, bo akurat podczas protestów przeforsował nowelizację ustawy budżetowej, jednym, a właściwie dwoma susami pokonując przeszkodę, na której mógłby się wywrócić.
"Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę. Za krowobójstwo, za świniobicie, będą odbierał mienie i życie" – odgrażał się drogiemu Tarasowi miłyj Wiesław w słynnej "Rozmowie w kartoflarni", zanotowanej przez Janusza Szpotańskiego. Prezes Kaczyński aż tak groźnie nie przemówił na Forum Ekonomicznym w Krynicy, ale zapowiedź wprowadzenia, a właściwie przywrócenia trzeciej, 39-procentowej stawki podatku dochodowego, co prawda tylko na pięć lat, to znaczy – na czas kryzysu, ale i tak zabrzmiało to poważnie, zwłaszcza w zestawieniu z surowymi ocenami przedsiębiorców, wśród których schroniło się wielu przedstawicieli nomenklatury, a także w zestawieniu z wcześniejszą deklaracją premiera Tuska, który na tymże Forum Ekonomicznym obwieścił koniec kryzysu.
Okazało się jednak, że z tym kryzysem to nic pewnego, bo prezes Kaczyński twierdzi, że kryzys skończy się dopiero wtedy, gdy zauważą to "polskie rodziny". No dobrze – ale które? Czy na przykład rodzina państwa Hanny i Tomasza Lisów w ogóle zauważyła jakiś kryzys? Jeśliby nie zauważyła, to w jaki sposób mogłaby stwierdzić, że się skończył? Jeszcze raz potwierdziło się znane porzekadło, że diabeł tkwi w szczegółach, a rodzina rodzinie nierówna.
Podczas gdy świat wstrzymuje oddech nasłuchując wieści nie tyle z Syrii, w której bezbronni cywile z Al Kaidy walczą o demokrację ze znienawidzonym reżymem prezydenta Asada, co z Waszyngtonu, Londynu, Paryża, Moskwy i Pekinu – czy mianowicie po pierwsze – eksperci ONZ dostaną rozkaz wykrycia śladów reżymowego sarinu, czy też przeciwnie – nie wykryją nawet najmniejszych jego śladów, albo – po drugie – niezależnie od tego razwiedki amerykańskie, angielskie i francuskie „ponad wszelką wątpliwość” stwierdzą użycie zbrodniczego sarinu przeciwko syryjskim obrońcom praw człowieka z Al Kaidy, co – podobnie jak przed laty w Iraku – stanie się pretekstem do operacji pokojowej, która – podobnie jak Irak – również Syrię pogrąży w permanentnym chaosie ku uciesze bezcennego Izraela, dla którego chaos u wszystkich jego sąsiadów, bliższych, a nawet dalszych, a jak trzeba – to nawet i najdalszych, jest prawdziwym darem Niebios – więc podczas gdy świat wstrzymuje oddech – w naszym nieszczęśliwym kraju nikt – a już specjalnie funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu – nie ma do tej całej Syrii głowy, zwłaszcza, że pan generał Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego oświecił nas i uspokoił, że nasz nieszczęśliwy kraj w operacji pokojowej w Syrii udziału nie weźmie, natomiast gdyby trzeba było bronić Turcji – aaa, to co innego. Turcji będziemy bronić do ostatniej kropli krwi.
Nie jestem mistykiem. A jednak nie mogę oprzeć się myśli, że jest jakaś nić – straszna i czerwona – która łączy traktat ryski z całą naszą dzisiejszą tragedią. Biegnie ta nić, wije się fantastycznie, niemal kapryśnie, od mogił pomordowanych, a za życia odartych ze skóry ułanów pod Rohaczewem i Niemirowem, od miejsca kaźni pułkownika Mościckiego w borach poleskich, gdzie w trzy lata później wytknięto granicę ryską. Później biegnie ta nić do sali sejmowej, gdzie zagrzmiały z galerii słowa "Kainie Grabski". Gubi się ta nić na lat dwadzieścia, by później zabłysnąć krwawo nad Katyniem. Później – nad Wilnem, gdzie "sprzymierzeńcy" likwidowali Armię Krajową. I wreszcie zatrzymuje się ta nić czerwona wśród wystygłych rumowisk Warszawy. Zatrzymuje się – na jak długo? (…) Wśród potępieńczych swarów, gdy sęp wyjada nam serca i mózgi, zaczynamy wyrzekać się braci zza Buga, tak jak w roku 1921 wyrzekliśmy się po kainowemu braci zza Dźwiny, Słuczy, Berezyny i Druci. (…) Traktat ryski nie był nawet katastrofą, bo katastrofy w dziejach narodu nie można przywiązywać do jakiejś chwili. Był tylko objawem, zapewne najjaskrawszym, choroby toczącej myśl polską. Był objawem atrofii racji stanu. Racji opartej na pewnym minimum moralności politycznej. Był objawem raka dojutrkostwa zbudowanego na fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. (…) W polskiej psychice załamał się duch przygody. Wyprawa kijowska, która po dziś dzień irytuje pewnych naszych polityków, zdobycie Mińska, Borysowa i Bobrujska – to ostatnie podrygi ducha przygody. Od roku 1920 jesteśmy w defensywie – napisał Michał Kryspin Pawlikowski w książce "Wojna i sezon".
11 lipca odbyły się w Warszawie i innych miastach uroczystości upamiętniające 70. rocznicę "krwawej niedzieli" na Wołyniu, kiedy to Ukraińska Powstańcza Armia, realizując polityczny program depolonizacji Kresów Wschodnich, wymordowała dziesiątki tysięcy cywilnych, a więc bezbronnych Polaków. Z tej okazji prezydent Komorowski uczestniczył w odsłonięciu pomnika pomordowanych na Żoliborzu, zaś o godzinie 12.00 na placu Trzech Krzyży rozpoczęła się msza w intencji ofiar tego ludobójstwa, a następnie pochód ruszył Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem w stronę placu Zamkowego. W uroczystości tej wzięło udział zaledwie kilkaset osób, co jak na dwumilionową Warszawę stanowi garstkę, ale nawet w tej sytuacji myślą przewodnią przemówień było "przebaczenie" w celu "pojednania" – oczywiście "w prawdzie", jakżeby inaczej – ale skąd tu wziąć prawdę, skoro jest ona pierwszą ofiarą każdej wojny? Kiedy tak stałem przed kościołem św. Aleksandra, na placyku, na którym wszyscyśmy się bez trudu pomieścili, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że oto uczestniczę w ceremonii wbijania cmentarnego krzyża w pamięć o Kresach Wschodnich – bo przecież ceną i zarazem warunkiem "pojednania" – cokolwiek by to nie znaczyło – jest akceptacja depolonizacji Kresów, a więc – wprawdzie pośrednio, niemniej jednak – uznanie skuteczności ludobójstwa, jako narzędzia polityki. Wszystko jedno, czy w imię "realizmu politycznego", "pojednania" czy "Chrystusa" – tak czy owak, od 1920 roku jesteśmy w defensywie.
Tym większej, że nawet w tej sytuacji środowisko "Gazety Wyborczej" piórem Wojciecha Maziarskiego szalenie się martwiło, czy obchody 70. rocznicy ludobójstwa na Kresach Wschodnich nie zostaną aby wykorzystane do "rozhuśtania namiętności i podsycenia plemiennych antagonizmów". Gdzieżby tam środowisko "GW" przyznało mniej wartościowemu narodowi tubylczemu prawo do posiadania jakichś "namiętności" czy "podsycania plemiennych antagonizmów". Wiadomo, że "namiętności", z których wynikają "plemienne antagonizmy", to może posiadać tylko plemię starszych i mądrzejszych, które strzegąc tego swojego monopolu, energicznie zwalcza uczucia narodowe w krajach swego osiedlenia. Podobnie zazdrośnie strzeżonym monopolem jest "ludobójstwo", zarezerwowane dla jednego wydarzenia w historii świata – bo jakże uznawać za "ludobójstwo" niechby nawet idącą w setki tysięcy masakrę, skoro z Talmudu wynikają poważne wątpliwości, czy jej ofiary powinny być bez zastrzeżeń zaliczone do rodzaju ludzkiego? Stąd też dramatyczne wahania wśród Umiłowanych Przywódców w Sejmie – czy zuchwale nazwać tę zbrodnię "ludobójstwem", czy też, wzorem Senatu – nie naruszać uświęconego i obwarowanego kodeksem karnym monopolu i tylko z podwiniętym ogonem bąkać o "znamionach" ludobójstwa. Czegóż to się nie robi dla świętej sprawy pojednania, ale przede wszystkim – również zachowania właściwej hierarchii między narodami!
A tymczasem Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej", powołując się na jakiegoś swojego ukraińskiego kolaboranta, twierdzi, że pojednanie już się odbyło, i to nawet dawno. My tu przestępujemy z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać ustalenia "prawdy", a prezydent Kuczma z naszym "Kwachem", jak gdyby nigdy nic, już dawno pochlali i się "pojednali". Czy to wyglądało tak samo, jak w przypadku Ericha Honeckera, któremu Caryca Leonida niemal nie rozgniotła ust w namiętnym pocałunku, czy jakoś inaczej – mniejsza o to, bo jeśli tylko Sierakowski nie koloryzuje, to znaczy, że do pojednania żadna "prawda" nie jest potrzebna, a jeśli już cokolwiek – to najwyżej szampan i owoce, czyli mówiąc wprost – wódka i ogórek.
Podczas kiedy mnożą się wątpliwości wokół pojednania polsko-ukraińskiego – czy dopiero na nie czekamy, czy już się dokonało za sprawą Leonida Kuczmy i naszego nieszczęsnego prezydenta Kwaśniewskiego – kolejne pojednanie nabiera charakteru galopującego, niczym suchoty. Chodzi oczywiście po pojednanie polsko-rosyjskie, a właściwie nie tylko polsko-rosyjskie, ale i polsko-niemieckie, a nawet – polsko-żydowskie. Impulsem do tego przyspieszenia stało się niewątpliwie rozporządzenie prezydenta Putina, nakazujące FSB nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce. Od razu nasiliła się walka z "faszyzmem", to znaczy – z polską młodzieżą, a konkretnie – z tą jej częścią, której na Polsce zależy, a którą w związku z tym okupująca nasz nieszczęśliwy kraj soldateska uznała za zagrożenie dla swojej okupacji. Ponieważ ci wszyscy bezpieczniacy dla miłego grosza sprzedaliby nawet własną matkę, nie mówiąc już o naszej biednej Ojczyźnie, to natychmiast zarysował się kształt przestępczego porozumienia: listy jeńców i skazańców będą układać stosownie do swoich potrzeb starsi i mądrzejsi, a następnie będą je przekazywać do realizacji tubylczym bezpieczniakom – tak samo jak za Stalina, kiedy to semiccy czekiści z Koszykowej każdego dnia telefonicznie decydowali, komu dzisiaj zdzierać paznokcie, a komu nie. W zamian za to, kiedy już po "odzyskaniu mienia żydowskiego" szlachta jerozolimska zainstaluje się w naszym nieszczęśliwym kraju na dobre, bezpieczniacy zachowają posady i uposażenia. Najwyraźniej jakieś decyzje w tej sprawie muszą być przygotowywane, bo poseł Janusz Palikot stręczy się strategicznym partnerom i Partnerowi Jeszcze Bardziej Strategicznemu, że jakby został premierem, to zaraz sporządziłby spis wszystkich "faszystów" i zacząłby ich "gnębić". Co konkretnie by im robił, to się okaże; kto wie, czy nie posunąłby się do czynów "o znamionach ludobójstwa"? Jestem przekonany, że ta deklaracja została wysłuchana gdzie trzeba i zostanie wzięta pod uwagę przy ustalaniu przywódcy zjednoczonej lewicy. Wprawdzie przysłowie powiada, że "nie dał Pan Bóg świni rogów, boby ludzi bodła" – ale nie można przecież wykluczyć, że dla posła Palikota zrobi wyjątek i dopuści go na premiera naszego nieszczęśliwego kraju.
Dodatkową poszlaką wskazującą na taką możliwość jest swoista licytacja wśród Umiłowanych Przywódców lewicy. Właśnie Józef Oleksy, który w swoim czasie kazał się pokazać w telewizji, jak to zatopiony w modlitwie "zawierza się" Matce Bożej obecnej w cudownym obrazie na Jasnej Górze, złożył propozycję prezydentowi Komorowskiemu.
Dzisiaj etap jest oczywiście inny, a zatem i inne mądrości etapu, zatem Józef Oleksy Jasną Górę omija szerokim łukiem, natomiast nie tylko uczestniczył w niedawnej apoteozie generała Jaruzelskiego, ale już po zakończeniu uroczystości kanonizacyjnych zaapelował do prezydenta Komorowskiego o "państwowe uhonorowanie" generała Jaruzelskiego. Co konkretnie miał na myśli – trudno zgadnąć, więc nie jest wykluczone, że chodzi o to, by na koszt państwa pośmiertnie zakonserwować generała w spirytusie i w specjalnym gąsiorze umieścić w podziemiach Wawelu, dokąd albo w rocznicę urodzin, albo w jakąś inną, pielgrzymowałyby gromady bezpieczniaków i oczywiście – realistów politycznych, którzy do generała Jaruzelskiego odczuwają coś w rodzaju osobliwego nabożeństwa tym większego, im bardziej z naszego mniej wartościowego narodu tubylczego ulatuje duch przygody. Stanisław Michalkiewicz
"Dlatego muszą być więzienia..."
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczCzyżby pojawiły się już pierwsze efekty rozporządzenia prezydenta Putina z 20 maja br., nakazującego rosyjskiej FSB nawiązanie ścisłej współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce?
Wykluczyć tego nie można, bo akurat w ostatni wtorek miały miejsce 22 fałszywe alarmy bombowe w prokuraturach, komisariatach policji, sądach i szpitalach. Podobno był to "głupi szczeniacki wybryk" – do czego przychyla się również policja – ale co z tego, kiedy indagowany w sprawie pan generał Marek Dukaczewski, szef Wojskowych Służb Informacyjnych, których "nie ma", bo wypączkowała z nich nie tylko Służba Kontrwywiadu Wojskowego, ale również Służba Wywiadu Wojskowego – więc pan generał Dukaczewski, chociaż też "ma nadzieję", że to tylko "głupi żart", to jednak wyraża również nadzieję, że społeczeństwo zacznie życzliwiej patrzeć na taki program jak amerykański "Pryzmat".
Ponieważ otrzymałem właśnie wzruszający list (Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) od zbiorowego samobójcy, który z prawdziwym smutkiem zawiadamia mnie, że "z polecenia Starszych i Mądrzejszych" złoży mi wizytę – oczywiście w piątek, żeby niezależna prokuratura mogła zwyczajowo wszcząć energiczne czynności w poniedziałek – wypada zacząć od nawiązania do mojej ulubionej teorii spiskowej.
Wspomniany list dowodzi na przykład, że zbiorowy samobójca istnieje, a ponadto – że uczucia ludzkie nie są mu obce, podobnie jak bohaterom serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", jaki rządowa telewizja puściła w dniach ostatnich.
Pewnie się powtarzam, ale cóż ja na to poradzę, skoro w naszym nieszczęśliwym kraju niezależne media głównego nurtu przez cały czas pracują w służbie ciszy?
Nie znaczy to oczywiście, że panuje u nas cmentarna cisza, przeciwnie – niezależne media głównego nurtu nieustannie produkują nieopisany jazgot, ale cały ten zgiełk stanowi szum informacyjny, z którego jednak nic nie wynika.
Wszystko to odbywa się zgodnie z zasadą opisaną przez Chestertona w opowiadaniu "Złamana szabla": "gdzie mądry człowiek ukryje liść? W lesie. A jeśli nie ma lasu? To mądry człowiek zasadzi las, żeby ukryć w nim liść".
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…