"Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę. Za krowobójstwo, za świniobicie, będą odbierał mienie i życie" – odgrażał się drogiemu Tarasowi miłyj Wiesław w słynnej "Rozmowie w kartoflarni", zanotowanej przez Janusza Szpotańskiego. Prezes Kaczyński aż tak groźnie nie przemówił na Forum Ekonomicznym w Krynicy, ale zapowiedź wprowadzenia, a właściwie przywrócenia trzeciej, 39-procentowej stawki podatku dochodowego, co prawda tylko na pięć lat, to znaczy – na czas kryzysu, ale i tak zabrzmiało to poważnie, zwłaszcza w zestawieniu z surowymi ocenami przedsiębiorców, wśród których schroniło się wielu przedstawicieli nomenklatury, a także w zestawieniu z wcześniejszą deklaracją premiera Tuska, który na tymże Forum Ekonomicznym obwieścił koniec kryzysu.
Okazało się jednak, że z tym kryzysem to nic pewnego, bo prezes Kaczyński twierdzi, że kryzys skończy się dopiero wtedy, gdy zauważą to "polskie rodziny". No dobrze – ale które? Czy na przykład rodzina państwa Hanny i Tomasza Lisów w ogóle zauważyła jakiś kryzys? Jeśliby nie zauważyła, to w jaki sposób mogłaby stwierdzić, że się skończył? Jeszcze raz potwierdziło się znane porzekadło, że diabeł tkwi w szczegółach, a rodzina rodzinie nierówna.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!