Wprawdzie kto słucha byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, ten sam sobie szkodzi, ale za to nie będzie się nudził. Oto zirytowany do żywego przedłużającym się milczeniem marszałka Borusewicza, który nie tylko nie zdementował rewelacji pani legendy Solidarności Henryki Krzywonos-Strycharskiej, ale nawet nie chciał przeprosić, Lech Wałęsa zaczął się zastanawiać, czy ten cały Borusewicz nie był aby agentem.
Tego już było za wiele i do mitygowania legendy Solidarności w osobie byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju przystąpiły pozostałe legendy – bo nigdy nie wiadomo, czy z takich nieporozumień nie wyjdą jakieś śmierdzące dmuchy, które zdmuchną te wszystkie legendy, niczym gromnice.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!