Któż jak nie lekarze może najlepiej potwierdzić, że człowiekowi śmiertelnie choremu przed samym zgonem pozornie się poprawia, na chwilę jakby wracał mu wigor, ale wkrótce następuje bolesny powrót do rzeczywistości i koniec? Otóż pewne znaki wskazują, że podobnie może być również z rządem pana premiera Tuska. Jeszcze wczoraj ("jeszcze wczoraj tokaj piłem, moja ty, miła ty dzieweczko!") minister Sikorski i premier Tusk grzali się w cieple bijącym od amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, który naszemu nieszczęśliwemu krajowi podkadzał ponad wszelką przyzwoitość – że jest "potęgą gospodarczą" i "w dziedzinie bezpieczeństwa", a już wkrótce ... – ale nie uprzedzajmy faktów. Bo wkrótce, to rozpoczyna się w Warszawie światowa konferencja w sprawie walki z klimatem, podczas której płomienni bojownicy przeciwko znienawidzonemu klimatowi będą sobie wypijać i zakąszać – oczywiście w przerwach między snuciem zbawiennych projektów poprawienia świata. Kiedyś walczyli z "globalnym ociepleniem", ale okazało się, że przedmiot swojej walki przedstawili nazbyt ściśle, wskutek czego coraz częściej trzeba było uciekać się do niezawodnej dialektyki i na przykład tłumaczyć, że jeśli jest zimno, to dlatego, że jest cieplej – i tak dalej.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!