Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
15 sierpnia – kolejna rocznica Bitwy Warszawskiej, Święto Wojska Polskiego, a właściwie to powinno być święto Niepodległości Polski. Dlaczego?
Bo to właśnie wtedy Polska niepodległość została obroniona i to właśnie wtedy Polska prawdziwie zaistniała nie jako twór traktatowy, nie na papierze, ale prawdziwie, jako państwo zdolne do czynu i jako naród zdolny do działania. To właśnie wtedy powstał nowoczesny naród Polski; wtedy, kiedy do obrony własnego kraju ruszyło polskie chłopstwo (w tym mój dziadek Michał Kumor z Woli Chroberskiej), wtedy się narodził, kiedy do obrony kraju ruszyła złożona z plebejuszy armia Hallera. Bo któż to ją tworzył, jak nie emigranci polscy, ci zarobkowi, za chlebem, którzy wyjeżdżali z Galicji, z Kongresówki do Francji, Ameryki czy Kanady. 15 sierpnia to wielki dzień, wielkie święto polskie, a jednocześnie trochę smutne.
Patrząc na dzisiejszą defiladę, z jednej strony, widzimy polskie kolory, idzie polskie wojsko, ma jakiś sprzęt... Ale jednocześnie wiemy, że następuje dosyć poważna przebudowa państwa polskiego, jego etatyzacja, zmienia się skład narodowościowy polskiego społeczeństwa. Z jednej strony, za sprawą imigracji Ukraińców, z drugiej, z powodu bardzo prominentnych wpływów żydowskich, a z trzeciej strony, imigracji zarobkowej, którą polscy przedsiębiorcy sprowadzają z krajów azjatyckich.
Premier obecnego rządu Mateusz Morawiecki mówił na początku swej kadencji o pułapce średniego wzrostu; o tym że trzeba stawiać na innowacje, zwiększenie wydajności pracy... Tymczasem dzieje się coś dokładnie przeciwnego; Polacy za lepszą pracą, tą wydajną, lepiej zorganizowaną, wyjeżdżają do krajów Europy Zachodniej, bo tam więcej zarobią, a do Polski sprowadza się tanią siłę roboczą.
Podczas tego „drugiego” święta niepodległości prezydent państwa polskiego mówił o tym, jak to byśmy chcieli, żeby stacjonowały w Polsce na stałe obce wojska. Obce wojska zawsze są obce, niezależnie od tego, jak przyjazne; obce wojska reprezentują obce interesy, czasem zbieżne, ale nigdy nie jednoznaczne z interesami Polaków.
Dlatego w Polsce powinny być polskie wojska – bardzo dobrze uzbrojone, być może przez obcych. Dzisiaj wojsko amerykańskie to również sojusznik bardzo potężnego i wpływowego państwa, które ma konkretne interesy na terenie Europy Środkowo-wschodniej, a mianowicie Izraela i Żydów. A to właśnie amerykańscy Żydzi roszczą sobie wobec Polski pretensje finansowe i szantażują Warszawę. Polska niepodległa powinna się z takimi rzeczami liczyć i być na nie przygotowana. Tylko czy rzeczywiście Polska jest dzisiaj niepodległa na taką miarę, jak była wówczas, w czasach Bitwy Warszawskiej? Kiedy mimo kłopotów i trudności istniały polskie elity, które miały własne zaplecze materialne, elity, które rozumiały sytuację światową i miały doświadczenie parlamentaryzmu i dyplomacji.
Paradoksalnie ta Polska, która się odradzała w 1918 r., pod względem narodowego Ducha i narodowej mentalności miała się o wiele lepiej niż dzisiejsza, która boryka się wciąż z następstwami katynizacji polskiej inteligencji, raz w Katyniu i drugi raz podczas Powstania Warszawskiego.
Czy zdołamy się odrodzić? To wciąż jest otwarta kwestia. Niemniej jednak dzisiejsze władze robią wiele złych rzeczy, które bardzo trudno będzie naprawić.
Andrzej Kumor
Tak więc przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się według dotychczasowej ordynacji wyborczej, czyli wbrew zamierzeniom Prawa i Sprawiedliwości. Weto prezydenta sprawę rozstrzyga jednoznacznie.
Można powiedzieć: gruchnęło przy tej okazji, lecz grzmot rozbiegł się nie za bardzo. Zwłaszcza w środowisku projektodawców. Choć powinno łomotnąć inżynierów społecznych po łepetynach. Po wielekroć. Co odważniejsi przewidywali, że zaproponowana postać nowelizacji to nader sprytny plan, uzgodniony między Pałacem Prezydenckim a Nowogrodzką, i że Jarosław Kaczyński dobrze zdaje sobie sprawę z okoliczności, w jakich przyszło mu rządzić, zatem prezydent musi od czasu do czasu wierzgnąć (albo przeciwnie, nie wolno mu), a jedno i drugie dla podtrzymania i tak mocno już nadwątlonej wiarygodności prezydenckiego urzędu – i to po każdej ze stron sporu politycznego.
No, ale mniejsza z tym. Bo to jest tak, że gdy nasz pan prezydent (czy tam prezydent, nasz pan), słucha opozycji i wetuje ustawy, wówczas „ma szanse wybić się na niepodległość”. Gdy ustawy podpisuje, automatycznie „zaprzepaszcza drugą kadencję”, ewentualnie staje się „pacynką na dłoni Kaczyńskiego”. Czy tam kukiełką, której Kaczyński „włożył patyk tam, gdzie wkłada się patyki kukiełkom, i kręci nią po swojemu”. Dla każdego coś miłego, można powiedzieć.
Ale są sprawy ważniejsze niż pan nasz, prezydent (czy tam prezydent, nasz pan). Bo pytajmy samych siebie szczerze: czy systemu, w którym tak zwana demokracja zaczyna się po wskazaniu zwycięzców przez prezesów partii, wypada w ogóle nazywać demokracją? Po mojemu nie wypada, nawet gdy nas do takiego nazywania przekonano. A w kontekście takiego czy innego kształtu ordynacji wyborczej, czy to do Parlamentu Europejskiego, czy to do Sejmu, naprawdę nie ma znaczenia, czy zwycięzców wybiera sobie po uważaniu dwóch panów prezesów, układających listy partyjne, czy panów ośmiu. Czy tam ilu tam. Ktoś uważa, że może to znaczenie mieć?
Ma natomiast znaczenie, i to jakie, dodajmy, gdy pan minister od inwestycji i rozwoju wyjaśnia, że Rada Ministrów – przyjmując „Priorytety społeczno-gospodarcze polityki migracyjnej” – oceniła, że: „rozwiązania wewnętrzne nie wystarczą”, zatem w trosce o stan gospodarki, polski rząd nie ma wyjścia i musi „oprzeć się na osobach z zagranicy”. Konkretnie chodzi o to, jakoby „dziur na polskim rynku pracy” nie mogli „zasypać” bezrobotni czy młodzi, ani nawet – uwaga, uwaga: nie pomoże w tym „obecna skala imigracji z Ukrainy”. Czyli, zdaniem rządu („ufajcie nam, ufajcie!” – pamiętamy?), trzeba czym prędzej „zwiększyć działania mające zapobiec załamaniu gospodarczemu, które w świetle obecnych statystyk jest nieuniknione z powodu braku rąk do pracy”. I rząd działania swe zwiększa, a spoza tych działań wyłaniają się imigranci w ilości, która zmieni Polskę podobnie jak zmieniła kraje Europy Zachodniej, tylko zwali się na nas konsekwencjami później, niż nastąpiło to na zachód od Odry.
Innymi słowami: tak samo jak po 1989 roku, interes tych i owych (tu: pracodawców) wygrywa z interesem pracobiorców. Domaganie się od rządu odpowiedzi na pytanie, kto właściwie umożliwił, i kto pozwala rządowi rządzić: pracodawcy czy pracobiorcy, wydaje się w tych okolicznościach sensowne, ale zapewniam: odpowiedzi nie doczekamy, niezależnie od poziomu prospołeczności, deklarowanej nieustannie przez premiera Morawieckiego. Czy tam prezesa Kaczyńskiego. Czy nawet całego Prawa i Sprawiedliwości, z przybudówkami licząc.
W Polsce nie ma problemu rąk do pracy. Jest za to realny problem z płacami i pojęciem „dobra wspólnego”, gdy wskaźniki w rodzaju „płacy średniej” nie wyjaśniają, lecz utrudniają wyjaśnianie biegu zdarzeń. Źle się dzieje, kiedy ekonomia do spółki ze statystyką nasze „razem” zamieniają w „obok siebie”, a wspólnota przekształca się w zbiór elementów niepołączonych niczym wiarygodnym. Wówczas „my” szybko obumiera, a wkrótce potem w ogóle przestaje istnieć. Więc.
Postawmy więc zasadne pytanie: na jakim etapie zanikania znajduje się wspólnota polska z ludźmi pokroju pani Gawor, aktualnie nadal na stanowisku szefowej Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego warszawskiego Urzędu Miasta, absolwentki Wyższej Szkoły Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego, a następnie funkcjonariuszki peerelowskiego aparatu represji, to jest Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pod zarządem Czesława Kiszczaka, mało tego: persony, którą objęła ustawa dezubekizacyjna, pozbawiająca esbeków przywilejów emerytalnych?
Komu jak komu, ale mi coś się tutaj nie zgadza. Szczerze powiedziawszy, coś tutaj nie zgadza mi się coraz bardziej.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
List
JE ksiądz kardynał
abp Kazimierz Nycz
Wasza Eminencjo
Dla dobrego imienia Polaków jest konieczne dokończenie rozpoczętej w 2005 r. ekshumacji w Jedwabnem, którą przerwał nie śp. Lech Kaczyński.
Chciałbym gorąco poprosić JE, by kiedy Mu pozwolą obowiązki, możliwie szybko, osobiście odprawił Mszę Świętą o dokończenie ekshumacji w Jedwabnem, o godzinie 17:00 w katedrze św. Jana w Warszawie w wybrany przez siebie dzień i bym został o tym fakcie poinformowany co najmniej na tydzień wcześniej, bym mógł wnieść odpowiednio godną ofiarę.
Oczywiście nie mam nic przeciw temu, by JE wybrał termin mszy tak, by mógł uczestniczyć w niej Prezydent Duda, Premier, Marszałkowie Sejmu i Senatu.
Aleksander graf Pruszyński
Warszawa, 8.8.2018
– Pytanie, kto poprze mą inicjatywę i w Toronto podobną msze zamówi?
Uroczystości w Krakowie
Jak zawsze w dniach 5-6 sierpnia zjeżdżało moc patriotów, by czcić wymarsz Pierwszej Kadrowej, ale tym razem zdrowie szwankowało i nie byłem. Była masz w katedrze o 5:00, a potem śpiew na rynku piosenek legionowych.
Tym razem było jeszcze złożenie ziemi z różnych pól bitewnych pod kopcem Kościuszki, a następnego dnia uroczystość pod pomnikiem, w miejscu gdzie
Kompania Kadrowa przeszła granicę rosyjskiego zaboru, oraz spotkanie w Michałowicach.
Słuszna teza
Na portalu prawy.pl ukazał się tekst, który zwraca uwagę, że moc rodaków po studiach opuszcza kraj za… bułkę z szynką, a wykształceni byli za pieniądze polskiego podatnika, bo studia były bezpłatne.
Szczególnie dotyczy to lekarzy, którzy nagminnie wyjeżdżają, na tysiąc mieszkańców jest ich w Polsce 2,2, a w Szwecji 4.
Jednym słowem, coś reszcie obywateli od nich się należy, przy czym nie zapominajmy, że emigranci szczodrze wspierają swe rodziny i resztę obywateli, a szczególnie ci z USA i Kanady, zakupując moc towarów z Polski.
Z tą tezą muszę się zgodzić, choć sam jestem z tych, co szukając lepszego, wyjechali z PRL-u.
Można by stworzyć jakiś fundusz, do którego by rodacy z zagranicy jakieś pieniądze wpłacali, ale nie do ogólnej „kasy”, by Kaczyński, Morawiecki i s-ka finansowali polakożercze władze w Kijowie lub polakożerczych Żydów w Polsce czy Izraelu.
Przednia kuchnia
Często w Warszawie idę na obiad do restauracji „Literacka”, w domu obok wyjścia ze schodów ruchomych na placu Zamkowym, a obiad dla „literatów” nawet za 12 zł.
Ostatnio siedzę tam i podchodzi jakaś pani i pyta mnie, czy jestem Pruszyński. Przytaknąłem, przysiadła się i powiedziała, że pamięta mnie z Toronto, zafundowała mi lody i dłuższą chwilę pogadaliśmy.
Jak ktoś idzie na Starówkę, to może tam zacząć turę lub skończyć, a jak mnie spotka, to literacki obiad zafunduje.
Starość
Wreszcie mój organizm zaczął wysiadać. Mam problemy z prostatą i z nogami. Na prostatę polski lekarz w Mińsku radził mi codziennie z kubkiem mleka brać łyżeczkę propolisu, co ku zdziwieniu mej żony poskutkowało, a na nogi, gdzie nie dochodzi bodaj krew i mam opuchlizny, znalazłem przepis w Internecie, brać co ranka na czczo dwa ząbki czosnku z łyżką miodu. Chwała Bogu działa.
Ekolodzy twierdzą
Prawda, auta zanieczyszczają mocno środowisko, ale jeden koń ważący 400 kg pozostawia dziennie 13 kg gówna, 7 litrów uryny, nie mówiąc już ile smrodu. Jak wyglądałyby nasze miasta, gdyby było w nich naprawdę tak dużo koni, jak jest aut?
Rocznica wojny
10 lat temu rozpoczęła się wojna Gruzji z Rosją. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to podpuszczona przez USA Gruzja chciała zająć w czasie olimpiady Południową Osetię. Nie przewidziano jednak, że Ruscy w porę dowiedzą się o ich zamiarze i po ataku Gruzinów przeszli do kontrofensywy.
Ostatecznie uratowały Gruzję polskie rakiety, dzięki którym zestrzelono 18 rosyjskich samolotów, i tego Putin nie może darować Kaczyńskiemu.
Co promować?
Przypadkiem na stoisku kodowców przed Sejmem zobaczyłem kilka numerów „Gazety Koszernej”. Był tam prawie na półtorej strony tekst o firmie z Gdańska handlującej obcej produkcji katamaranami, czyli jachtami o dwóch kadłubach, dość obecnie modnymi. Idąc jednak dalej, okazało się, że jest w Polsce wcale niezły przemysł jachtowy robiący wspaniałe katamarany nawet po 4.000.000 euro i o tych trzeba pisać... Adasiu.
Z czym do... gościa?
U jankesów jest „panika”. Ruscy będą mieszali się do wyborów. Może by chcieli robić to, co jankesi robią od lat, ale czym to mogą robić? Jeśliby to już raz robili, to specsłużby USA by wykazały czarno na białym, jak to robili, a mimo półtora roku szukania śladów, nie... natrafiono.
Pięć miesięcy i co…
USA znowu nałożyły sankcje na Rosjan, ale nic nowego w sprawie otrucia rosyjskiego eksagenta nie wyszło na jaw, więc co się dzieje? Są tylko poszlaki, a mając takie, żaden przyzwoity sąd by Ruskich nie skazał, bo jest prawna zasada, że wszelkie wątpliwości interpretowane mają być na korzyść oskarżonego. No ale sąd przez media to ciut ciut inna sprawa.
Jest to też ukłon w stosunku do demokratów, którzy za wszystko winią Ruskich.
Coś mi to też przypomina dawne Sowiety, co za wszystko złe winili jankesów, ale najgorsze, że może to doprowadzić Rosjan do sytuacji szczura, który zapędzony w róg, rzuca się prosto na głównego agresora, czyli w tym wypadku jankesów.
Na basenie
Lubię pływać, a niekoniecznie umiejętnie w Warszawie szukałem dostępnej pływalni. W końcu niedaleko ronda, gdzie jest centrum handlowe Arkadia, je znalazłem. Za 11 złotych bilet na nie tyle pływalnie, co trzy brodziki, najgłębszy 110 cm, a ludzi jak śledzi w beczce.
Mało małolatów, ale moc mam i babć z berbeciami oraz sporo ludzi z tatuażami. Był jeden z całym ciałem nimi pokryty, a inny z patriotycznym orłem na całe plecy, który wykonał imć Staruch, czyli wódz kibiców, którego posadzono w 2012 roku. Teraz się do niego wybiorę nie po tatuaż, a opowieści o jego przygodach w pierdlu IV RP.
Najinteligętniesze psy
1. Border collie, 2. Pudel, 3. Owczarek niemiecki, 4. Golden retriever, 5. Doberman pinczer.
Aleksander Pruszyński
Wolne miasta: silne, zwarte, gotowe
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczPan premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że wybory samorządowe odbędą się 21 października. Decyzja ta wywołała zrozumiałe poruszenie zarówno w kręgach politycznych, jak i kręgach z kręgami politycznymi zaprzyjaźnionych. Wybory samorządowe są w istocie konkursem na obsadzenie co najmniej 50 tysięcy synekur, a każda z nich – nie licząc oczywiście dochodów ubocznych – gwarantuje takiemu jednemu z drugim szczęściarzowi roczny dochód w wysokości co najmniej 30 tysięcy złotych, i to przez całe cztery lata, a jak dobrze pójdzie – to i przez osiem – bo z inicjatywy PiS kadencja samorządowców została ograniczona do dwóch razy, podczas gdy przedtem – aż do śmierci. Dlatego na przykład prezydent Gdańska, pan Paweł Adamowicz, proklamował oderwanie Gdańska od Rzeczypospolitej, jako „wolnego miasta”. To znaczy formalnie nie oderwał, ale faktycznie – jak najbardziej – sprzeciwiając się udziałowi Wojska Polskiego w rocznicowych uroczystościach na Westerplatte 1 września. Pretekst był wręcz niewiarygodny – że mianowicie w ubiegłym roku wojsko nie pozwoliło wypowiedzieć się jakiemuś harcerzowi. No to teraz będą przemawiali harcerze – jeszcze nie z Hitlerjugend, co to, to nie – no ale to początki, więc wszystko dopiero przed nami. Pan minister Błaszczak „ma nadzieję”, że pan prezydent Adamowicz zmieni swoją decyzję, ale wiadomo, że nadzieja to matka głupich. Mniejsza zresztą o to, jakie potomstwo ma nadzieja, bo ważniejsze jest co innego – to mianowicie, że rząd sprawia wrażenie bezsilnego wobec jawnego buntu gdańskiego królewięcia. Gdyby nasze państwo było normalne, to rząd natychmiast wprowadziłby w Gdańsku zarząd komisaryczny, a pan prezydent Adamowicz powędrowałby do lochu, gdzie jęczałby i szlochał, zwłaszcza gdyby puszczano mu tam przez 24 godziny na dobę kompozycje „Nergala”, czyli pana Adama Darskiego, uchodzącego za pełnomocnika Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie. Jak wiadomo, jest to tortura gorsza od śmierci, więc jestem pewien, że w takiej sytuacji również pan prezydent Adamowicz wolałby szafot. Ale gdzie tam marzyć o tym, skoro papież Franciszek właśnie wpisał do Katechizmu Kościoła katolickiego, że kara śmierci jest „niedopuszczalna”, opatrując ten zapis tandetnym uzasadnieniem publicystycznym, że mianowicie współczesne systemy penitencjarne... – i tak dalej? Podobną ocenę „współczesnych systemów penitencjarnych” wyraził kiedyś Jan Paweł II, ale tak daleko jak Franciszek nie poszedł i kary śmierci za „niedopuszczalną” nie uznał. Z tego powodu na decyzję papieża obruszyli się teologowie, bo jużci – skoro Kościół przez ostatnie 2 tysiące lat trwał w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, to skąd możemy mieć pewność, że akurat teraz już nie tkwi? Toteż i pan minister Błaszczak ośmiela się jedynie „mieć nadzieję”, z czego widać, iż zdaje sobie sprawę z tego, że pana prezydenta Adamowicza ochrania potężna ręka. Przypomnę, że kiedy pan premier Donald Tusk naraził się starym kiejkutom pochopnym aresztowaniem Piotra Vogla – że to niby siedząc w „areszcie wydobywczym” wyśpiewa, kto komu za co i za ile, to nie tylko dostał szlaban na kandydowania na prezydenta, a afera hazardowa mogła pociągnąć go na dno. I dopiero kiedy Nasza Złota Pani załatwiła mu Nagrodę im. Karola Wielkiego, wszelkie ataki na premiera Tuska z tej strony ustały, jakby ręką odjął, bo w ten sposób Nasza Złota Pani dała do zrozumienia, że kto odtąd podniesie rękę na Donalda Tuska, to będzie miał z nią do czynienia.
Nawiasem mówiąc, to może być jedna z przyczyn politycznej wojny w naszym nieszczęśliwym kraju, bo prezes Kaczyński pragnie wytarzać Donalda Tuska w smole i pierzu, a w tej sytuacji Niemcy mobilizują przeciwko niemu nie tylko starych kiejkutów, ale i rzesze folksdojczów. Znakomitą tego ilustracją było wystąpienie pani Małgorzaty Gersdorf, by Komisja Europejska przyspieszyła operację przeciwko Polsce, podobnie jak wystąpienie pana generała Mirosława Różyckiego na Akademii Sztuk Przepięknych u „Jurka Owsiaka”. Pan generał ostrzegł, że jak tak dalej pójdzie, to w Polsce „może być tak jak na Ukrainie”.
Najwyraźniej pan generał jakimiś kanałami mógł zapoznać się z „planem B”, gdyby „plan A” dlaczegoś nie wypalił, albo gdyby BND od niego odstąpiła. Ten „plan B”, to po prostu „wołynka”, dzięki której, na podstawie ustawy nr 1066, Niemcy i inni sojusznicy mogliby zrobić w Polsce porządek, i to raz na zawsze. Rząd oczywiście nie przyjmuje takich rzeczy do wiadomości, a ten optymizm udziela się rządowym klakierom – że „my, Polacy”, w razie czego nie oddamy „ani guzika” – jak w 1939 roku. Coś jednak przeczuwa, bo za pośrednictwem Unii Europejskiej deportował na Ukrainę panią Ludmiłę Kozłowską z fundacji „Otwarty Dialog”, w ramach której jej małżonek, pan Bartosz Kramek, nawet z ostentacją nawoływał do „wyłączenia rządu”. A jak najłatwiej „wyłączyć” rząd? Stefan Bandera w ramach „wołynki” wymordowałby wszystkich ministrów znienawidzonego polskiego rządu z premierem na czele – i po krzyku. Co zrobi w razie czego pan Bartosz Kramek – tego jeszcze nie wiemy, bo – po pierwsze – nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem, o czym wie i pan Paweł Kowal, co to „interesuje się Ukrainą”, i moja faworyta Joanna Senyszyn, nie mówiąc już o ascetycznym panu Marcinie Święcickim, co to z niejednego komina wygartywał, a po drugie – rząd też ma swojego zająca, którego się boi. Wprawdzie miejsce męża jest przy żonie, ale na deportację pana Kramka najwyraźniej nie zgadza się Nasz Sojusznik, ten sam, który pani Teresie Piotrowskiej, jednej z „psiapsiółek” naszej klempy na stanowisku ministra spraw wewnętrznych, kazał w 2014 roku dać panu Kramkowi koncesję na handel bronią. Na tym tle lepiej rozumiemy przyczyny, dla których co najmniej od 2014 roku z Ukrainy do Polski odbywa się duży przemyt broni. Toteż panu Kramkowi i teraz, przy „dobrej zmianie”, rura wcale nie mięknie, bo już on tam wie, czyja potężna ręka wprawia go w ruch.
Jakby tego było mało, również pan prezydent Duda znowu się bisurmani. Właśnie zawetował ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego, a niezależnie od tego wyraził swoje niezadowolenie również z powodu „prac” nad zmianą ordynacji wyborczych do Sejmu i Senatu. Tedy na mieście ukazały się billboardy głoszące, że PiS „wziął miliony”, a nie ma „tanich mieszkań”, albo że ludzi „nie stać na leki” – i tak dalej. Ale PO też „wzięła miliony” budżetowej subwencji i też wszystkie przepuściła przez przewód pokarmowy. Nie wzięła „Nowoczesna”, bo ekonomista światowej sławy, pan Rysio, nie potrafił sporządzić stosownych wyliczeń, za co pulchna pani Lubnauer wygryzła go z partii i teraz musi się prezentować w towarzystwie pani Joanny Schmidt i mojej faworyty Joanny Scheuring-Wielgus, niczym jakiś trójbuńczuczny basza. Mimo to ma lepszą pozycję startową w życiu politycznym, bo o ile panie Katarzyna Lubnauer i Kamila Gasiuk-Pihowicz rozmnażać się wspólnie nie mogą, to pan Rysio – jak najbardziej.
I o to chodzi, żeby panował optymizm, bo jak będzie panował optymizm, to zaraz zrobi się jeszcze dobrzej. Dlatego z satysfakcją odnotowuję uroczystości z okazji Święta Wojska Polskiego, których kulminacyjnym punktem była defilada z udziałem naszej niezwyciężonej armii, kto wie, czy nie in corpore, oraz malowniczymi grupami rekonstrukcyjnymi, które – jak tak dalej pójdzie – mogą stanowić nawet główną siłę uderzeniową. Jeśli taki na przykład prezydent Putin zobaczyłby husarię w pełnym natarciu, to na pewno by się przeląkł – a przecież o to właśnie wszystkim chodzi!
Stanisław Michalkiewicz
Nie oddamy szejkom ani guzika!
Kanadyjskim komsomolcom najwyraźniej własne podwórko nie wystarcza, chcą rewolucję (społeczną i obyczajową) roznieść po całym świecie. Problem w tym, że nie bardzo mają na czym, ale próbować nie zaszkodzi - zwłaszcza w krajach III Świata. Zaowocowało to różnymi napięciami bo trzeci świat w stosunku do pierwszego w postępie obyczajowym nie nadąża, o czym świadczy choćby przykład Nigerii, która posługując się starym brytyjskim prawem z XX wieku nadal zakazuje homoseksualizmu i gdzie według sondaży 97 proc. społeczeństwa jest z tym dobrze.
Tymczasem niedawno, pochodzący z Somalii kanadyjski minister imigracji Ahmed Hussen wrócił z Afryki i ogłosił że Kanada za kwotę 175 tys. dol. wyśle do Ugandy, Etiopii, Kostaryki trzech ekspertów, zajmujących się przypadkami przemocy o podłożu seksualnym lub związanej z tożsamością płciową. Pamiętam, jak kiedyś burmistrz Toronto Mel Lastman, postać bardzo kolorowa, stwierdził że nie pojechał na konferencję do Afryki ponieważ bał się, że go ugotują w kotle jacyś ludożercy. Na miejscu naszych kanadyjskich ekspertów od tożsamości płciowej wziąłbym sobie tę radę do serca.
Poważniej zaś mówiąc, to Ottawa tym razem podskoczyła za wysoko i wzięła na cel Arabię Saudyjską, dumne królestwo religijne, gdzie alkohol pije się tylko w prywatnych samolotach, a kobietom dopiero całkiem niedawno pozwolono prowadzić samochody (jak zgodzi się brat lub mąż).
Arabia Saudyjska to nie jest państwo w kij dmuchał, bo oprócz tego, że płynie z niego ropa, to jeszcze stanowi kluczowy element bliskowschodniej układanki. Słowem jest to bliski kolega naszego hegemona, a ten krzywdy nie da mu zrobić. Ottawa tymczasem zaczęła coś tam przebąkiwać o równouprawnieniu saudyjskich kobiet, co dla tamtejszego ucha zabrzmiało jak zgrzyt po szkle na dodatek w kobiecym wykonaniu p. Freeland. Szejkowie spięli się więc, bo to sprawa honoru.
Efekt jest taki, że Kanada dostała po nosie nie uzyskując nic w zamian. Arabię Saudyjską poparły zaś wszystkie szejkanaty oraz ci, co biorą od niej pieniądze, albo robią interesy. Co ciekawe, znalazła się w tej grupie nawet Autonomia Palestyńska, o której Żydzi mówią, że wspierana jest przez Iran.
Tu docieramy do kolejnej kwestii znaczenia „zaatakowanego” przez nas kraju, bo Saudowie to główny rozprowadzający w ewentualnym starciu z Iranem. Arabia Saudyjska od dawna jest zaniepokojona rosnącymi wpływami perskimi i stara się je blokować. Co jest na rękę Izraelowi, któremu do tej pory nawet nie przyszło do głowy pytać szejków o kobiety.
Mamy więc walki w Jemenie, walki w Syrii, gdzie Arabia Saudyjska finansuje tak zwanych rebeliantów, mamy też wpływy Arabii Saudyjskiej w Iraku. Rijad dysponuje gotówką i ma moc.
Podsumowując, można stwierdzić, że to kanadyjsko saudyjskie napięcie obnaża jedynie zideologizowanie i indolencję polityki zagranicznej Ottawy, która w jednych sprawach jest bardzo zasadnicza, a w winnych, jak dziecko we mgle. Tym razem za tę indolencję zapłacimy konkretnym pieniądzem.
***
Lunęło i sparaliżowało nam Toronto. Tak się to dzieje, kiedy miastem rządzą deweloperzy i wielkie „familie”, którym tak zwani „politycy municypalni” jedzą z ręki.
Infrastrukturę kanalizacyjną mamy od czasów wojny albo i sprzed, przez to w tym niby „światowym” mieście, gdy tylko mocniej popada spuszcza się ludzką sraczkę wprost do jeziora. Nie wybudowano bowiem odpowiednio pojemnych zbiorników retencyjnych, aby ją przetrzymać do czasu, gdy oczyszczalnie dadzą radę.
Efekt jest taki, że piękne plaże publiczne muszą być zamykane, jako że pływanie razem z kupą może być niebezpieczne. Temat infrastruktury wrócił w związku z podtopieniami pod obrady i dzielni radni zareagowali we właściwy sobie sposób - zaczęli się zastanawiać nad wprowadzeniem dodatkowego podatku na modernizację kanalizacji. Myśl o ewentualnych cięciach wydatków do głowy im nie przyjdzie, bo przecież mogłoby to naruszyć łańcuch pokarmowy.
Pierwszy z brzegu pomysł jest natomiast taki, że skoro rada będzie „chudsza” i zaoszczędzi się w ten sposób kilkadziesiąt mln dol. rocznie, to można stworzyć fundusz celowy i co roku modernizować za to infrastrukturę. Nie jest to może bardzo dużo, ale od czegoś czas zacząć.
Tymczasem rozsierdzeni na premiera Douga Forda „obywatele miasta” zamierzają go wziąć do Trybunału Praw Człowieka za wspomniane „odchudzanie”, czyli zrównanie granic okręgów municypalnych z prowincyjnymi oraz federalnymi, co prawie o połowę zmniejszy liczbę radnych.
Nie wiem, jak to łączyć z prawami człowieka, (ponoć pozbawia ich to reprezentacji) ale skądinąd wiadomo, że żyjemy w świecie naczyń połączonych i dobry adwokat to zepnie.
I znów będzie wesoło. Tak wesoło, że aż chce się żyć.
Andrzej Kumor
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…