Historia jest dobrą nauczycielką. Niestety zbyt wielu samouwielbiających się polityków jest jej kiepskimi uczniami. Roman Dmowski
W Polsce nie brakuje licznych okazji do obchodzenia ważnych historycznych rocznic, które lubimy celebrować. Okazji zabraknąć nie może, to po pierwsze, leżymy w środku Europy, a tam bywało gorąco, a po drugie, nie jesteśmy dostatecznie wielcy i mocni, aby skutecznie odstraszać naszych – pożal się Boże sąsiadów – od agresywnych wobec nas zachowań. Jednocześnie jesteśmy wystarczająco silni, aby stawiać zdecydowany opór agresorom. Mniejsze kraje w wypadku agresji po prostu się poddaj’. A takich wstydliwych rocznic nie obchodzą nieboracy, bo i po co? Obchodzą wyzwolenia.
***
Dzisiaj, kiedy to piszę, trwa we wszystkich polskich mediach w kraju i na obczyźnie rozpamiętywanie 74. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. W przyszłym roku będzie okrąglejsza tego rocznica. Czy ten Zryw spowodowany nienawiścią jakże uzasadnioną, do Niemców był potrzebny i politycznie uzasadniony, czy przeciwnie okazał się źle skalkulowaną decyzją, która spowodowała następną, największą niemiecką zbrodnię na narodzie polskim (ku uciesze krwawego Gruzina)? Opinie za, i przeciw mają bardzo mocne uzasadnienia. Sumując dyskutowane powszechnie plusy dodatnie i ujemne, skłaniam się do wniosku, że zasadniczo wobec ówczesnego rozpoznania już aktualnej sytuacji politycznej, był to błąd. Podobno nie można go było powstrzymać bo młodzież – Kolumbowie rocznik 20. – chcieli się rzucić, jak kamienie na szaniec! To nieprawda. Młodzież AK była zdyscyplinowana, jak wojsko i wbrew rozkazom do walki z okupantem, na skalę powstania, by nie ruszyła. A zarówno polski rząd londyński, jak i dowództwo Armii Krajowej już wiedziały, że Polska po wojnie pozostanie w sferze wpływów rosyjskich.
Nie my, średniacy, mogliśmy o tym decydować. Tak postanowiła wielka (choć na pewno nie święta) trójca: paralityk Roosevelt, zbrodniarz Stalin i cyniczny wiarołomny Churchill. Ten ostatni członek areopagu był trochę na przyczepkę, bo Anglia, dumny kiedyś Albion, na własną prośbę mocarstwem już być przestała. Nieuczciwa polityka czasem jednak nie popłaca. Zaczęło się to od zdrady Polski w 1939. roku, a właściwie jeszcze poprzednio, także Czechosłowacji, Anglii sekundowała Francja Chamberlain, który znał się lepiej na bilansowaniu budżetu (był poprzednio ministrem finansów) niż na wielkiej polityce, wybrał drogę ugłaskiwania Hitlera, ustępstw, co tylko szalonego maniaka Adolfa jeszcze rozzuchwaliło. A przecież była lepsza, uczciwa politycznie droga do rozwiązania i ukrócenia coraz to nowych „ostatecznych już” żądań Niemców. Ogłoszonych w Main Kampf, której nikt nie czytał niestety.
Oto stoimy twardo na straży porządku w Europie i nienaruszalności granic uzgodnionych w Wersalu! Jeżeli Trzecia Rzesza się tym postanowieniom nie podporządkuje, to miłujące pokój narody: Anglia, Francja, Czechosłowacja i oczywiście Polska, wkroczą zbrojnie ze wszystkich 4 stron świata do Niemiec i obalą reżim nazistowski.
Piłsudski już poprzednio chciał tego dokonać wspólnie z Francją, ale żabojady kalkulując błędnie, że ewentualna wojna będzie, jak poprzednia, wojną w okopach, budowały „nie do przebycia” linię Maginota, która notabene w roku 1940 przydała im się, jak przysłowiowe kadzidło zmarłemu. Swoją drogą linia urywała się na granicy z Belgią wobec jej głośnych protestów. Tamtędy też przez Ardeny przeszli spacerkiem, a ściślej przejechali czołgami w swoim blitzkriegu Niemcy, gdyż Belgia wcale się nie broniła. W poprzedniej wojnie zachowała się lepiej. Trzeba jednak to przyznać Churchillowi znacznie mądrzejszemu od Roosevelta, że później proponował w 1944 roku inwazję na niemiecką Europę poprzez Bałkany, a nie skok na Normandię. Przeciwny z wiadomych względów był Stalin. A ponieważ ogrywał Amerykanów jak chciał, stanęło na Normandii. Na nasze polskie nieszczęście.
Czy historia się teraz „figlarnie” na linii Putin – Obama – Trump, czasem nie powtarza? Nim jeszcze zejdę z Roosevelta, pozwolę sobie przypomnieć, że cały czas nalegał on na Stalina, aby zerwał pakt o nieagresji z Japonią i na nią uderzył, no i wykrakał ten uwielbiany przez Amerykanów liberał; Japonia i tak się poddała, ale po zrzuceniu na nią bomb atomowych, a co Rosja się w Azji nachapała, to trzyma do dzisiaj.
Dlaczego więc dziś mamy UE dwóch prędkości? Bo przez pół wieku ćwiczyliśmy na wschodniej flance gospodarkę socjalistyczną. Gdyby tak w czasie wojny Ameryką rządził, na przykład, Reagan, albo choćby inny republikanin zamiast liberalno-lewackich demokratów niekończące się teraz (nie)konsekwencje powojenne byłyby do uniknięcia. FDR był politycznie naiwny, sukcesy miał tylko wewnątrz kraju w czasie kryzysu.
***
Wracając do kwestii Powstania, trudno jest coś jeszcze za, i przeciw, dodać, ale może można poruszyć tu też aspekt naszego właśnie średniactwa.
Powstanie pokazało, że wbrew wszelkim prognozom i układowi potężniejszych od nas obiektywnie sił, Polacy wykazują „szaloną” determinację w swojej obronie. W czasie ciemnej komunistycznej nocy panującej nad Europą środkowo-wschodnią, PRL dlatego nawet pod rządami moskiewskich wasali cieszyła się największą swobodą polityczną i na więcej mogła sobie pozwolić niż inne, mniejsze „demoludy”. Już w 1956. roku poderwali się poznaniacy (o czym obecnie pod PO prezydentem Poznania Jachowskim jest zbyt cicho). Po nich Październik (wydalenie rosyjskich doradców, rozwiązanie kołchozów), Wybrzeże 1970, Radom 1976, no i „Solidarność”. A i Żołnierze Wyklęci zostali spacyfikowani dopiero na przełomie lat 50. i 60. (także przez biologię). Myślę że to jest zasługą Powstania Warszawskiego, (choć na tygrysy mieli Visy) broniącego się przez 2 miesiące. Czy tych bardzo złych wizerunkowo dla Moskwy polskich buntów nie można było szybko stłumić przy użyciu krasnoarmiejców, którzy stacjonowali w Polsce i dookoła niej? Widocznie Rosja bała się widma jakiegoś ogólnopolskiego powstania. Nie wahali się jakoś „wojny” z bitnymi (ale małymi) Madziarami na Węgrzech, ani w 1968 roku w Czechosłowacji. Mogli też sobie pogrywać z Bałtami, ale nie z nami, średniakami i „buntowszczykami”!
Z tym nasi ewentualni wrogowie powinni się zawsze liczyć, bo mogą się boleśnie przeliczyć.
***
Są głosy, że Stalinowi zależało, żeby Powstanie wybuchło. Kalkulował sprytny Gruzin, że Niemcy „wyczyszczą” sporą liczbę polskich świadomych patriotów, co ułatwi mu późniejszą wasalizację Polski. Rosyjskie radio przecież do wybuchu Powstania zachęcało. Rozpędzona Armia Czerwona pchała w 1944 r. przed sobą wystraszony i otoczony Wehrmacht, którego obrona się załamywała. Marszałek Rokossowski, Polak, choć komunista przedstawił Stalinowi plan, zgodnie z którym przekroczy Wisłę po czym otoczy i zdobędzie Warszawę w ciągu paru dni. Plan był realny, ale czerwony walec się zatrzymał. Niemcy złapali oddech. Zyskali czas na budowę umocnień i konsolidację armii. I tu jest pytanie - czy Gruzin nie przechytrzył?
Powstanie, więc może jednak, to nie było tylko tragedia Warszawy? Jak daleko, i jak szybko potoczyłby się front w stronę Berlina? I jak daleko poza Berlin? Do Renu? W 1945 roku Amerykanie, rzutem na taśmę, ledwo uchronili Danię przed wyzwoleniem jej przez Armię Czerwoną. O Austrię Ruscy tylko lekko zahaczyli. Czy całe Niemcy stałyby się NRD? Merkel nie musiałaby się przenosić, byłaby wcześniej kanclerzem!
***
Koncentrowanie się na walce z okupantem w Generalnym Gubernatorstwie miało przede wszystkim za zadanie pokazać, że Polacy są w gronie Aliantów, że nie złożyli nigdy broni. Jednak dla przebiegu zmagań na froncie wschodnim, ta słuszna i bohaterska walka, nie miała strategicznego znaczenia.
Dziwi tu jednak indolencja Armii Krajowej w odniesieniu do tego, co równocześnie działo się z Polakami na Kresach. Byli oni tam praktycznie bezbronni. Akcja, taka jak „Burza”, powinna być skierowana przeciw bandziorom z UPA. Wobec nich AK była silną formacją. Wielu rzeziom mogła zapobiec zastraszając swoją działalnością Ukraińców. A UPA mocno przetrzebić. Shame!
***
Podobnie jak teraz, przez tyle długich lat zawsze był dwugłos w sprawie Powstania Warszawskiego. Generalnie Rząd Londyński był przeciw, a AK za powstaniem. Jak zaznaczyłem, było ono na rękę Stalinowi. Są pogłoski, że w dowództwie Armii Krajowej Rosjanie mieli swoje wtyczki. Nie chce się wierzyć, ale z dokumentów, które w innych sprawach się ujawnia, okazuje się że swoich ludzi mieli „wszędzie”! Doradca Roosevelta współpracował z NKWD! Włos się jeży na całym ciele! Generał Okulicki „Niedźwiadek” siedział w rosyjskich łagrach, a oni tam umieli różne rzeczy perswadować. Generał Monte- Chruściel wydał rozkaz do walki nie przygotowując poprzednio, na przykład, zajęcia mostów i Pragi, bo to byłoby bezpośredni kontakt z armią Rokossowskiego. Niemcy, choć zaskoczeni, przede wszystkim odepchnęli Powstańców od Wisły. Wędrówki kanałami ze Starego Miasta do Śródmieścia czy odwrotnie były „malownicze” i dały materiał Wajdzie do nakręcenia udanego filmu, ale czy w czymś pomogły? Może kiedyś w Rosji pojawi się nowy Jelcyn i tajne akta z czasów wojny wreszcie ujawni. Zimny czekista Putin tego nie zrobi. Na razie możemy tylko domniemywać.
Toronto 1 sierpnia 2018
Ostojan
P.S. Po „wyzwoleniu” w roku 1945, dowództwo AK, którego (o ironio!) nie uratowali aresztując Niemcy, zostało zaproszone do Moskwy na polityczne rozmowy i uzgodnienia. Tam uciszono generała Okulickiego „Niedźwiadka”. Generała Chruściela - Montera przechowali w oflagu Niemcy. W ruskich archiwach dokumenty nie są niszczone, tak jak u nas, za czasów rządów Mazowieckiego i Wałęsy. Pozostawieni na stanowiskach zweryfikowani ubecy i wojskowi – ludzie „człowieka honoru”, Kiszczaka mieli sporo czasu na porządkowanie brudnych spraw. Czy dlatego Macierewicz, który lustrację chciał popchnąć do przodu jest tak znienawidzony i krytykowany? Warto obserwować przez kogo.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!