Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
„Dobrze jest, psia krew, a kto powie, że nie, tego w mordę”. To nie ja mówię, to niejaki Witkacy powiedział. Konkretnie, Stanisław Ignacy Witkiewicz, herbu Nieczuja. Ja już w mordę nie biłbym, nie te lata. Więc.
Więc przeanalizujmy okoliczności, że tak nachalnie zawołam. Po pierwsze, było weto prezydenckie do ustawy degradacyjnej – zatem dobrze jest, chociaż sukces jakby trochę umiarkowany. Po drugie, była nowela ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, przeprowadzona najsprawniej w świecie i podpisana dzięki postępowi technicznemu, to jest metodą uwierzytelnionego podpisu elektronicznego – czyli jest jeszcze dobrzej niż dobrze, choć i tu sukces zgodny prędzej z interesem Izraela niż Polski. Ale przyjaciele to przyjaciele, ich sukces czy nasz sukces, nie warto się naczmuchiwać. Dalej mieliśmy obchody rocznicy Rzezi Wołyńskiej – to był sukces kolejny, najokazalszy z dotychczasowych. Co prawda zwieńczony w polu tuż przed żniwami, za to jakże okazałym wieńcem.
Podsumowując: jeden sukces goni za drugim, lada dzień ten pierwszy tego ostatniego sukcesa ugryzie w ogon. Czy tam połknie, boć w końcu coś pójdzie źle, nie ma to, tamto, i nie będzie, prawda, dobrego wyjścia z sytuacji rozwijającej się mocno dynamicznie.
Otóż – i to refleksja całkiem serio – doceniłbym postawę wizerunkową naszego pana prezydenta, czy tam nawet prezydenta, naszego pana, gdyby nie działania Jego Prezydenckiej Wspaniałości związane z realpolityk. Zresztą postawy wizerunkowej „Dobrej zmiany” hurtem również docenić nie umiem, a to z tej samej przyczyny. Precyzując: nowelizacja ustawy o IPN udowodniła ludziom myślącym rozsądnie, to samo, co zawetowanie ustawy degradacyjnej i obchody rocznicy zbrodni wołyńskiej. Mianowicie to pierwsze pokazało „Dobrą zmianę” bez slipów (i bez walorów pod), a to drugie obnażyło wątpliwe walory „Dobrej zmiany” (i brak slipów nad). Mowa o walorach intelektualnych, a jakże. Stąd pytanie: czy Polacy wiedzą, co podobno ich rząd zrobił z ich godnością na przestrzeni ostatniego półrocza? Odpowiedź brzmi: a skąd mieliby to wiedzieć? Z TVPinfo? Jasne, że nie wiedzą. Gdyby wiedzieli, ten rząd upadłby w tydzień. Góra w dwa.
Państwo – proszę wybaczyć to podkreślenie – bez gaci, do tego bez walorów pod, to żadne państwo, to jakieś szyderstwo z pojęcia państwowości, szyderstwo mnie osobiście dość mocno irytujące. Oto Niepodległa Polska nie wie, ilu jej obywateli zamordowano na Wołyniu. Może osiemdziesiąt tysięcy, może sto, może nawet tysięcy sto pięćdziesiąt. Rozumiem: rok po odzyskaniu niepodległości Polska tego nie wiedziała. Dwa lata po nie wiedziała, pięć lat, dziesięć... Ale trzydzieści lat po odzyskaniu niepodległości?
Dobra zmiana? Czego na co? Bo dwa i pół roku jej działań daje się zweryfikować, na przykład tak: od frontu msza w łuckiej katedrze, od zaplecza kastracja ustawy degradacyjnej i noweli o IPN plus przyznanie prymatu ekonomii. Choć za możliwość pracy w Polsce dla Ukraińców, Ukraina zgodziłaby się na wiele. Czemu nie próbowano naciskać, czy inaczej, bo pewności, że nie naciskano, nie mam: czemu naciskano nieskutecznie?
„W polityce, zbiorowej pamięci, liczą się symbole...” – słyszę. Zgoda, również symbole się liczą. Ale te, które ostatnio mamy wątpliwą przyjemność obserwować, to są akurat symbole ułomne. Co nam po symbolicznej „Ciszy” odegranej nad symbolicznym łanem zboża, skoro w praktyce mamy do czynienia ze wspieraniem ukraińskiej gospodarki bez skuteczności w kwestii poszukiwań wołyńskich dołów śmierci? Możliwy wniosek: „Dobra zmiana” wybiera podtrzymywanie ukraińskiej gospodarki zamiast właściwego czczenia Ofiar? Niebywałe, a jednak.
Zaprawdę powiadam nam, i zobaczmy to, nim medialni treserzy pamięć Polaków zagdaczą na śmierć, zaprawdę powiadam nam, prezydent Andrzej Duda składał wieniec Ofiarom rzezi na Wołyniu w dziurawych skarpetkach, a teraz cała potęga prezydenckiego pijaru skupia się na tym, by naród w skupieniu wysłuchał, wytrąbionej w skupieniu „Ciszy”, a nie zajmował się szukaniem dziur w całym. To znaczy w całym skarpecie prezydenckim. Czy co jeszcze gorsze – w obu prezydenckich skarpetach. Wołyń pamiętamy? Bzdura. Wykluczenie konsekwencji w postaci odnalezienia dołów śmierci i godnego pochowania szczątków naszych bliskich, de facto bezcześci pamięć Ofiar. To nie jest żadna pamięć, to są sztuczki pijarowskie w procesie zagospodarowywania emocji, a mówię przez to, że symbole wykastrowane ze skutków praktycznych – łżą. W najlepszym razie fałszują i zacierają, to znaczy tak czy inaczej szkodzą.
I jeszcze dopowiedzmy co najważniejsze: „Czas, który leczy rany, zabliźni także i te straszne rany, które pozostały w wielu sercach” – słyszymy. Nieprawda. Jeśli nie zmusimy Ukraińców do współpracy i nie pogrzebiemy Ofiar, zamordowani wstaną z dołów, do których wepchnięto ich zmasakrowane ciała, i wyjdą na świat, by podrzynać gardła swoim oprawcom. W uzasadnionym odwecie. Nam natomiast, a na odwet również zasługujemy, naplują przy okazji tych peregrynacji w twarze. Aksjologia bowiem zawsze upomina się o swoje, a przyzwoitość splunięcia w nas wymaga. Splunięcia co najmniej. Gdzie poniewierają się szczątki naszych bliskich, zakończę pytaniem, i dlaczego nie szukamy ich, nie układamy Ich w grobach, choć to nasza powinność, nie czyjakolwiek? Święta powinność.
***
Sądzę, że – w bardzo wielu kwestiach – w postawach rządu „Dobrej zmiany” możemy zasadnie dopatrywać się mrocznego rysu metafizycznego. Myślę w tym miejscu o następstwach grzechu pierworodnego, popełnionego traktatem ryskim (1920). Zginęły wówczas miliony Polaków, a Polska też nie chciała o Nich pamiętać. Ale o tym już przy innej okazji.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Wreszcie
“Naczelnik narodu”, czyli przemądry kaczor, udzielił wywiadu „Gazecie Polskiej”, gdzie mówi, że trzeba zacząć walczyć z antypolonizmem, choć to jest nie grzeczne „anty”, a czyste polakożerstwo.
Twierdzi imć Jarosław, że nie wie, odkąd trwa, to mu podpowiem – od stu lat.
Teraz może ten „półpanek” poleci MSZ-etowi nie pić z Żydami brudzia, a pokazywać, gdzie trzeba, drzwi, zaczynając od ambasadorki Izraela w Warszawie.
Co ich zadowoli?
Śp. generał szwedzki van Horn nadzorujący z ramienia ONZ pokój na Bliskim Wschodzie dał swemu następcy jedną radę: Nie rób Żydom uprzejmości, nigdy ich nie zadowolisz, a tylko będą oczekiwali następnych ustępstw.
Instytut Yad Vashem w ostatni czwartek ostro skrytykował deklarację premierów Polski i Izraela. W jego ocenie, „historyczne twierdzenia, we wspólnym oświadczeniu zaprezentowane jako niezaprzeczalne fakty, zawierają poważne błędy i przekłamania”, ponadto deklaracja „zawiera bardzo problematyczne sformułowania, które są niezgodne z obecną i obowiązującą wiedzą historyczną w tej dziedzinie”.
Oczywiście nie wliczają w to braku wspomnienia o Holokauście Polaków, żydowskich szmalcownikach i żydowskich przestępcach mordujących Polaków.
Spóźniony knot
Istniejący od 2002 r. Instytut Pamięci Narodowej zdobył się na pokazanie 13 tablic poświęconych Radzie Pomocy Żydom, która ratowała Żydów w latach 1942–1944.
Pierwsze pytanie, czemu dopiero teraz?
Drugie, dlaczego tablice są umieszczone w podłym miejscu, na sztachetach płotu Ministerstwa Sprawiedliwości w Alejach Ujazdowskich, przy wylocie Koszykowej, gdzie mało kto chodzi. Dużo lepiej by było na Krakowskim Przedmieściu, przed budynkiem Wspólnoty Polskiej, gdzie są stale jakieś ekspozycje, ale jeśli nie tam, to na płocie parku Łazienki koło Belwederu.
Wreszcie sama treść. Żegota pomagała ratować około 50.000 Żydów, ale ratowanych bez jej pomocy było może nawet cztery razy więcej. Dobrze byłoby pokazać zdjęcie dwóch zakonnic karmiących dzieci, ale warto byłoby też podać liczbę 388, to liczba domów zakonnych, gdzie przechowywano Żydów. Pokazano zdjęcie rodziny Ulmów, ale nie dodano, że takich rodzin było ponad 1000. Oczywiście przy odsłonięciu tych tablic można było zrobić wielką galę, ale czy zrobiono? Można by jeszcze wiele dodać, ale ja dodam, że w ten weekend zapytałem siedmiu starszych osób i pięć z nich twierdziło, że rodzice czy krewni ratowali Żydów, ale nikt z nich nie dostał medalu.
Głupota
To robienie kilka razy tego samego, licząc na inne… wyniki.
Czemu?
Czy ktoś z czytelników zastanawiał się, dlaczego pani Szydło straciła premierostwo?
Mym zdaniem, tylko z dwóch powodów. Przeciwstawiała się przyjmowaniu „uchodźców” oraz miała syna księdza, a te dwie rzeczy dyskwalifikowały ją w oczach lewactwa światowego, czyli „qurewicy”.
Weekend czy wieczory
Gdy mieszkałem na stałe w Toronto, ubóstwiałem jeździć rowerem na Harbourfront, odpoczywać, patrząc na jezioro. Inna opcja to pojechać rowerem na przystań najbardziej wysuniętą nad brzegiem jeziora na zachód, przejechać rowerem wyspę i dotrzeć do jej wschodniego końca i stamtąd wrócić promem do miasta.
Teraz, jak jestem w Warszawie, rowerem jeżdżę po Polach Mokotowskich. Jak jest się gościem, można prawie co krok wynająć rower, a koło tego parku w al. Niepodległości, przy rogu Batorego, i nim szusować po dróżkach w tym parku.
Jeśli się chce tylko zjeść kolację, to można pojechać autobusem 175 spod Marriotta na aleję Żwirki i Wigury do Korotyńskiego i tam w parku jest przyjemna restauracja.
Gdy się spaceruje po Starym Mieście, to polecam restaurację Literacką na rogu placu Zamkowego. Jedzenie przednie, a z „ogródka” można oglądać, co się dzieje na tym placu.
Wejście do muzeów coraz droższe, ale raz w tygodniu każde można zwiedzać za darmo. Wystarczy popatrzeć w Internecie, które którego dnia są za darmo.
Co to oznacza
Ugięcie się przed Żydami spowoduje, że z kilkuset tysięcy domów komunalnych zostaną wyrzuceni mieszkający tam od lat ludzie albo będą musieli płacić Żydom horrendalne czynsze.
Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej
Jej część przyjęta w Warszawie i Gietrzwałdzie 27 i 30 czerwca A.D. 2018,
I. My, niżej podpisani, deklarujący przynależność do Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej* – przywiązani do wolności i poczuwający się do obowiązków wynikających z przyjęcia katolickich zasad leżących u podstaw tej cywilizacji – niniejszym zgodnie wyrażamy szczerą wolę poddania naszego życia prywatnego i publicznego panowaniu Chrystusa Króla Polski oraz opiece Jego Najświętszej Matki, Królowej Korony Polskiej**.
Przy czym Ich władzę nad sobą pojmujemy całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie.
Upominamy się zatem o respektowanie Ich Najwyższego Majestatu, ostatecznego autorytetu i pełni praw do władania nami – praw, które poza naturalnym porządkiem stworzenia wynikają również z aktów dokonywanych przez naszych przodków (we Lwowie A.D. 1656, na Jasnej Górze A.D. 1956) i z naszym własnym udziałem (w Łagiewnikach A.D. 2016).
Z tej racji i tej tradycji wypływa dla nas kategoryczny imperatyw obrony Wiary i ziemi ojców, kultury i dziedzictwa narodowego, bezpieczeństwa rodziny i życia; imperatyw obrony danej od Boga wolności działania i naturalnego porządku rzeczy, praw własności i zasad sprawiedliwości, wewnętrznego ładu i niepodległości państwa.
Tymczasem we wszystkich tych fundamentalnych kwestiach konstytucyjne procedury ustrojowe demokratycznej republiki nakładają na nas realną, nie tylko moralną, ale polityczną i finansową odpowiedzialność za złe praktyki, których żadną miarą aprobować nie możemy. Bo nam po prostu nie wolno – jako wiernym poddanym Wyżej Wymienionych, Najświętszych Osób, naszych rzeczywistych Monarchów.
Boleję, nie wiem, kto tam był i czy naprawdę dość dużo osób zawiadomiono w porę o tej imprezie, w tym mnie.
Złote myśli
Jak inaczej ocenić słowa Gersdorf, byłej sędzi Sądu Najwyższego, która powiedziała, że za 10 tysięcy to można żyć godnie tylko na prowincji? Dama inaczej przelicytowała w tym nawet Bieńkowską, która kilka lat wcześniej tłumaczyła, że za mniej niż 6 tysięcy nie opłaca się pracować. Zresztą tak samo uważał Mateusz Kijowski, który jednak oceniał swoje potrzeby na 8 tysięcy. Tyle że on nie mógł znaleźć takiej pracy i siostra Pawłowskiej zorganizowała na niego zrzutkę. Dodam, że średnia płaca miesięczna wynosi 4200 zł, czyli ponad połowa Polaków żyje niegodnie.
Aleksander Pruszyński
Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Wszystko to być może, ale jak w takim razie chodzą szczęścia? One też mogą chodzić parami, albo nawet trójkami, a jak się uprą, to i poszóstnie. I wygląda na to, że taka przygoda przytrafiła się naszemu do niedawna jeszcze nieszczęśliwemu krajowi. Kiedy Polska odniosła niebywały sukces, na polecenie Izraela, diaspory żydowskiej i Departamentu Stanu USA nowelizując znowelizowaną ustawę o IPN, to otworzyło się przed nami istne pasmo sukcesów, od którego wszyscy, a zwłaszcza koła rządowe i okoliczne, dostają zawrotu głowy. Przestrzegał przed tym wybitny klasyk demokracji Józef Stalin, pisząc o zawrocie głowy od sukcesów, bo niekiedy powoduje on niezamierzone efekty komiczne. Na przykład w sprawie nowelizacji wspomnianej ustawy, Polska na oczach całego świata została wytarzana w smole i pierzu, a w dodatku – przeczołgana, ale skoro jest rozkaz, by wszystko przekuwać w sukces, to przekuwamy. W rezultacie tej pieriekowki Polska przypomina kobietę, która wprawdzie właśnie doznała gwałtu zbiorowego, ale nie traci animuszu, przeciwnie – wybiega na ulicę i woła do przechodniów: patrzcie, jakie mam powodzenie u mężczyzn! Prawdopodobnie z tej właśnie przyczyny również pan red. Tomasz Sakiewicz rzucił pomysł, by prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i izraelskiemu premierowi Beniaminowi Netanjahu przyznać Pokojową Nagrodę Nobla. Ponieważ każda słuszna myśl rzucona w przestrzeń prędzej czy później znajdzie swego amatora, będziemy musieli stawić czoła jeszcze jednemu sukcesowi. Złośliwcy i zawistnicy, których nigdzie nie brakuje, powiadają wprawdzie, że ta pomysłowość pana red. Sakiewicza jest następstwem ponad 7 milionów złotych, jakie ma dostać na portal o Puszczy Białowieskiej, ale kto by tam słuchał takich bzdur, a poza tym, od kiedy to uczucie wdzięczności nie zasługuje na pochwałę? Zasługuje tym bardziej, że właśnie prezes Kaczyński wprawił swoich wyznawców w konsternację oświadczeniem, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy. Zaskoczeni spoglądają po sobie ze zdumieniem i pytają jeden drugiego – to w takim razie – po co? Przecież polityka jest realizacją dobra wspólnego, a ponieważ wiadomo, że „słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak”, to w tej sytuacji niechże przynajmniej posmakują ich Umiłowani Przywódcy, co to pragną nam wszystkim jak najszybciej przychylić nieba! Czasy, chociaż oczywiście pomyślne, bo jakżeby inaczej, niemniej jednak wciąż ciężkie, więc kogóż wynagradzać w takich ciężkich czasach, cóż premiować, jeśli nie gotowość do służenia obywatelom? Ale zbliżają się wybory, toteż nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się wzniosłe maksymy. Wszyscy się nimi zachwycają, no bo jakże inaczej – ale każdy wie, że to nie naprawdę, tylko tak sobie, żeby było ładniej. Podobnie zachowywał się za pierwszej komuny generał Bagno, apelując do swoich pretorian: „dzieci moje, wstrzymajcie wy się z tym rozbojem, nim ostateczne rozwiązanie nie da nam Polski we władanie! Od dzisiaj żądam cnoty od was i daję generalskie słowo, że ten, kto zlekceważy rozkaz, zapłaci jak Wawrzecki, głową!”.
Oczywiście dzisiaj czasy są inne i chociaż Kukuniek się odgraża, że będzie wszystkich dusił gołymi rękami, to każdy wie, że chodzi mu tylko o wsadzenie syna Jarosława na fotel prezydenta Gdańska, a w ostateczności – o wytargowanie od prezydenta Pawła Adamowicza stosownego odstępnego. I tak gdańszczanie mają szczęście, bo ten Jarosław, spośród Kukuńkowej progenitury i tak jest najbardziej udany, a przecież mogło być gorzej. Więc chociaż nie każdy kraj, ani nie każdy naród może pochwalić się takim prezydentem, jak Kukuniek, to przecież pasmo sukcesów na tym się nie kończy.
Oto cała Europa wsłuchuje się w słowa premiera Mateusza Morawieckiego i jeśli wierzyć temu, co w telewizji podaje do wierzenia pani red. Danuta Holecka – w dodatku swoimi słowami powtarza jego złote myśli i argumenty, to jednak potem robi coś innego. Komisja Europejska wszczęła bowiem wobec Polski procedurę sprawdzającą, czy celem zmiany ustawy o Sądzie Najwyższym nie było usunięcie stamtąd agentów Stasi, albo nawet nie Stasi, tylko zwyczajnie – SB, albo Wojskowych Służb Informacyjnych, które przecież tyle się napracowały, żeby nasze państwo było bardziej przewidywalne – również dla naszych sojuszników. Oczywiście ta procedura też zakończy się sukcesem Polski, bo inaczej nie może, zwłaszcza w sytuacji, gdy prezydent USA Donald Trump, jeszcze przed rozpoczęciem brukselskiego szczytu NATO 12 lipca, nie tylko pryncypialnie skrytykował Niemcy, że za mało płacą Ameryce za ochronę, ale w dodatku – że są zakładnikiem Rosji, bo wydają miliardy na zakup gazu ruskiego, a nie amerykańskiego. Tymczasem Polska, która zgodnie z podpisaną niedawno przez prezydenta Trumpa ustawą, będzie musiała zrealizować żydowskie roszczenia szacowane na ponad 300 mld dolarów, niczyim zakładnikiem nie jest – na dowód czego prezydent Trump nie tylko porozmawiał z prezydentem Dudą w swoim gabinecie, ale podobno rozważa, czy nie wpuścić go do Białego Domu, do którego przed nowelizacją znowelizowanej ustawy o IPN, miał szlaban.
Nawiasem mówiąc, jednym z tematów obrad szczytu NATO ma być: „kobiety i bezpieczeństwo”. Czyżby za tymi zagadkowymi sformułowaniami kryła się informacja, że całe NATO stanie murem w obronie prezydenta Stanów Zjednoczonych przed kobietami, które, jedna przez drugą, przypominają sobie, jak to Donald Trump je „molestował”? To już się robi prawdziwa epidemia i jeśli przynajmniej połowa tych oskarżeń była prawdziwa, to Donald Trump nic, tylko musiał molestować od oceanu do oceanu niczym tornado. Taki wigor nie może nie wzbudzać respektu, ale też i pytania – kiedy w takim razie zdążył zrobić taki majątek?
Bardzo możliwe, że w przerwach między molestowaniami, a to by oznaczało, że te oskarżenia mogą być inspirowane przez złego ruskiego czekistę Putina, z którym prezydent Trump 16 lipca w Helsinkach ma się namawiać, jak by tu urządzić świat, żeby było dobrze. Czego w tej sytuacji może prezydent Trump chcieć od ruskiego czekisty, który z Niemiec zrobił swojego zakładnika? Po pierwsze – żeby kobiety przestały sobie już przypominać, bo od tego zależą kolejne sprawy. Więc – żeby Rosja nie urządzała już wspólnych manewrów z Kitajcami i razem z USA nacisnęła koreańskiego Umiłowanego Przywódcę Kim Dzong Una, aż zacznie wytapiać z siebie tłuszcz. Po trzecie – żeby Rosja nie przeszkadzała w utworzeniu niepodległego Kurdystanu i zgodziła się na zrobienie mokrej plamy z syryjskiego tyrana. Wreszcie – po czwarte – żeby machnęła ręką na strategiczne partnerstwo z Niemcami. No dobrze – ale co w takim razie chciałby zimny ruski czekista od prezydenta Trumpa? Ano – jeśli ma nie kombinować z Kitajcami i przycisnąć złowrogiego Kim Dzong Una, to za cenę jakichś dobrze ubezpieczonych gwarancji, że Rosja będzie współdecydować o wszystkich sprawach Dalekiego Wschodu. Co do Kurdystanu i Syrii, to owszem – Rosja może zgodzić się na rozbiór tego kraju pod warunkiem utrzymania morskiej bazy w Tartus, a w dodatku – syryjskiego wybrzeża Morza Śródziemnego, dzięki czemu mogłaby wziąć w podwójne kleszcze Turcję, która w tej sytuacji może łatwiej zgodzi się na własny rozbiór – bo to właśnie oznacza dla niej Kurdystan. Ale Rosja będzie chciała amerykańskiej zgody na rozbiór Ukrainy, to znaczy – na uznanie niepodległości Noworosji, dzięki czemu uzyskałaby lądowe połączenie z Krymem. No dobrze – a w takim razie co z Zachodnią Ukrainą? Ano, może by ją połączyć ze Wschodnią Polską i utworzyć tu Judeopolonię. To by była ta „strefa buforowa”, o której w 1989 roku mówił na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych OBWE w Wiedniu sowiecki jeszcze minister spraw zagranicznych Edward Szewardnadze, pytany o stosunek ZSRR do zjednoczenia Niemiec. Niemcom na otarcie łez i skłonienie ich do zwiększenia opłat za amerykańską ochronę, można by przekazać „Ziemie utracone”, z których Żydzi nie mogliby już zaspokajać swoich „roszczeń” – oczywiście po uroczystym zagwarantowaniu, że Berlin nie będzie deportował mieszkających tam Polaków, tylko ich oczynszuje, podobnie jak Żydzi w Judeopolonii. W Judeopolonii za to zatriumfuje „judeochrześcijaństwo” – o czym może świadczyć zdjęcie suspensy z przewielebnego księdza Wojciecha Lemańskiego już następnego dnia po tym, jak w jarmułce na głowie przewodził on modłom przy pomniku w Jedwabnem. Przewielebny odtąd będzie mógł pilotażowo stręczyć judeochrześcijaństwo w diecezji łódzkiej, a potem się zobaczy. Przy takim ułożeniu stosunków wszyscy powinni być zadowoleni, więc jakże tu nie przebierać nogami z niecierpliwości?
Stanisław Michalkiewicz
Nie dajmy się sterroryzować politycznej poprawności i nie bójmy się myśleć ze względu na politycznie poprawne klisze, które nam podsuwają aparatczycy Nowego Jeruzalem. Bądźmy sobą! Zniewolenie zawsze zaczyna się w głowie. Owszem, wolność czasem ma swoją cenę. Ale warto ją płacić.
Mówię o tym dlatego, że coraz częściej i szerzej rozpościerają się przed nami pomyje obłudy i hipokryzji, jakimi dzisiaj rzygają na nas różne cioty kolejnej rewolucji. Różni tacy posługują się straszakiem politycznej poprawności, z której uczyniono pałkę do bicia po głowie. Wielu z nas, obitych w ten sposób, milczy w strachu.
Tymczasem żeni się nam kit. Premier federalny Trudeau po spotkaniu z premierem Ontario Dougiem Fordem zasugerował, że ten ostatni nie zna przepisów międzynarodowych dotyczących praw uchodźców. Jak wiadomo, Trudeau otworzył na nasz koszt kanadyjską granicę do napływu nielegalnych migrantów ze Stanów Zjednoczonych, korzystających dzisiaj z różnego rodzaju zorganizowanych kanałów przerzutowych.
Trudeau oraz jego minister imigracji urodzony w Somalii Ahmed Hussen próbują nas moralnie zaszantażować, powołując się na konwencje o uchodźcach, tymczasem międzynarodowe przepisy o uchodźcach stanowią jasno, że o azyl należy wystąpić w pierwszym kraju uznanym za bezpieczny i tylko ten kraj zobowiązany jest go udzielić. Takim krajem na mocy kanadyjskiego prawa są Stany Zjednoczone; odpowiednie przepisy zostały wprowadzone w życie za kadencji poprzedniego rządu, po to aby osoba, która pojawi się na granicy kanadyjsko-amerykańskiej, po tym jak odmówiono jej azylu w USA, nie mogła od nowa rozpoczynać całego żmudnego, kosztownego i długotrwałego procesu. Jest to proste uznanie, że łączą nas – Kanadę i USA – podobne wartości i troska o prawa ludzi. Niestety, przepis ten został tak niedoformułowany, że mowa jest w nim o „przejściach granicznych”, co (ci sami co zawsze) adwokaci imigracyjni zinterpretowali tak, że tzw. zielona granica nie jest nim objęta.
Skutkuje to masowym napływem różnego rodzaju ludzi, którzy chcą wejść tu poza kolejką imigracyjną, na krzywy ryj, i korzystać z kanadyjskiego systemu socjalnego, opieki medycznej i innych udogodnień. No bo czemu nie?
Na dodatek, na złość strasznemu Trumpowi, takie miasto, jak Toronto, ogłosiło się jakiś czas temu miastem-schronieniem, co oznacza, że usługi miejskie, finansowane z naszych podatków, są świadczone każdemu, kto po nie wyciągnie rękę, niezależnie od tego co tu robi i jak. Wszelkie miejskie dofinansowania, dodatki, ulgi, szczepienia, pomoc medyczną czy dofinansowanie przedszkola dla dzieci uzyskuje się bez względu na to, czy się jest stałym mieszkańcem Kanady, czy jej obywatelem i czy w ogóle płaci się tutaj podatki. Skutek jest taki, że liczbę nielegalnych imigrantów w Toronto szacuje się na 200 tys. No bo skoro jest okazja...
Dlaczego się tak dzieje? Skąd ta nasza głupota? Proszę pytać wszystkich ober-globalistów, którzy uważają, że ludzi należy mieszać, bo wtedy stare padnie i powstanie nowe. Słowem, są to pomysły ludzi, którym agitatorzy zrobili kupę do głowy.
Jeśli na czas nie podłożymy im nogi, wkrótce zagipsują nam usta.
Andrzej Kumor
Pomimo huraoptymistycznych deklaracji polityków polskiej partii rządzącej oraz przyklaskujących im dziennikarzy, „Wspólna deklaracja premierów Netanjahu i Morawieckiego” niczego praktycznie nie załatwiła, a oskarżenia Polaków i narodu polskiego „o holokaust” mnożą się jak grzyby po deszczu. Tymczasem polskie władze zdecydowały się opublikować wspomniany komunikat we wszystkich głównych gazetach świata zachodniego, na koszt własny, co przedstawiane jest jako opinia zagranicznej prasy.
W „Times of Israel” historyk Yehuda Bauer w tekście zatytułowanym „Czy porozumienie izraelsko-polskie oznacza obronę prawdy czy zdradę historii?” stwierdza wprost, że większość Polaków (nie wszyscy – podkreśla, ale większość) albo zagrabiła żydowską własność, albo własnoręcznie zabiła Żydów, albo też przekazała ich w ręce „polskiej policji”, która natychmiast przekazywała ich Niemcom, „a o tym nie ma ani słowa w oświadczeniu”. Stwierdzenie Bauera o „polskiej policji” wprost implikuje, że to polskie instytucje maczały w tym palce.
Jak widać, deklaracja niczego nie załatwiła, prócz pokazania, że polscy posłowie w tych sprawach są jak chłopcy na posyłki, można na nich gwizdnąć, a podpiszą co trzeba, nie czytając do końca.
Czy polska ustawa o IPN z marca br. była dobra? Możemy się o to spierać. Ale nie z Żydami, jeśli mamy nadal zachować pozory suwerenności jako państwo.
Tymczasem możemy się spodziewać w najbliższym czasie kubłów pomyj w związku z rocznicą zamordowania Żydów w Kielcach. Tu znów interpretacja rozpowszechniana przez stronę żydowską nie pozostawia żadnej wątpliwości – to „brutalni, chamscy, prymitywni Polacy, zazdrośni o to, że Żydzi odbiorą im zagrabione podczas okupacji mienie, zamordowali kieleckich Żydów”. Fakt, że była to prowokacja NKWD, nikogo nie zainteresuje...
***
Aby z kimś wojować, trzeba mieć czym. Najwyraźniej premier Kanady Justin Trudeau o tym nie wie i zamiast dogadywać się z obecną administracją Trumpa, by protekcjonistyczne zabiegi USA miały w Kanadzie jak najmniej szkodliwe następstwa, oddaje się raz buńczucznej, raz ugodowej retoryce, najwyraźniej na falach iście „szekspirowskiej” huśtawki emocjonalnej.
Jeżeli Waszyngton wprowadzi wobec Kanady cła, o których mówi, no to będziemy mieli duży kłopot. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że gros kanadyjskiej gospodarki to są amerykańskie inwestycje, a nikt normalny nie strzela sobie samemu w stopę.
Andrzej Kumor
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…