Kilka ciekawych rodzynków
Zainteresowanie samochodami jest jak zainteresowanie sportem – jednoczy ludzi ponad podziałami, polityką, religią, a nawet statusem majątkowym.
Tegoroczna wystawa motoryzacyjna w Toronto pod względem organizacji nie zaskakiwała – natomiast z pewnością pojawiło się na niej kilka ciekawych modeli, które warto było zobaczyć dokładniej, zanim jeszcze opadało na nas normalne w takiej sytuacji znużenie. Serce zaczęło mi szybciej pikać już przy samym wejściu, gdzie Volkswagen eksponował rabbita z 1979 roku, czyli nieco przerobionego pod Amerykę poczciwego golfa mk1. Dlaczego się rozmazałem? No bo proszę Państwa golfem mk1 jeżdżę na co dzień i to właśnie ten model przywiózł mnie na wystawę...
Co robiło wrażenie w tym roku? Oczywiście micra Nissana, bo jest to auto całą gębą, w którym nawet osobnik wielkogabarytowy (sprawdziłem na sobie) siedzi za kierownicą wygodnie.
Jest to pojazd tani jak barszcz w eksploatacji, którego 1,6-litrowy silnik daje 109 KM mocy i pozwala przejechać na baku 700 km; samochód, w którym wygodnie podróżować mogą cztery osoby, kosztuje wyjściowo 10 tysięcy bez dwóch dolarów. Nieźle. Pamiętam wieki temu, jak Kia wprowadzała model rio, wielki billboard przy Gardinerze, z taką właśnie ceną tego auta, szybko jednak okazało się, że był to zabieg bardziej reklamowy. Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy za moment, bo auto wchodzi do sprzedaży od wiosny.
Jak zwykle nie zawiódł Volkswagen, którego modele, choć trudno określić jako ekstrawaganckie w stylistyce, oferują pod maską same mecyje "Hergestellt in Deutschland". Z pewnością, volkswagen garbus (beetle) kabriolet pozwoli dojrzałym panom ścigać się z szybko uciekającą młodością, golf gti da młodzieży poczucie boskiego panowania nad przyrodą, zaś jetta tdi zadowoli Niemca w każdym z nas, czyli kogoś, kto chce jeździć niemal bez paliwa i mieć samochód będący triumfalnym połączeniem użyteczności i formy.
Volkswagen to popularna marka wśród Polaków, również, kanadyjskich, tutaj, choć jak mi niedawno uświadomił p. Arkadiusz Kamiński, który usiłuje ożywić markę polskiej syreny, volkswagen to jedna z niewielu marek niemieckich stworzona przez hitlerowców i od kołyski związana ideologicznie z III Rzeszą. Fakt, że lubią te samochody największe ofiary II wojny, czyli my, Polacy, stanowi swoisty chichot historii.
Powiem, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie oferta Forda. Trudno przejść obojętnie obok forda transit connect, czyli samochodu o wielu wcieleniach; od całkiem pojemnej furgonetki za nieco ponad 20 tys. dol. po superuniwersalnego minivana, dla młodej rodziny, zdolnego zabrać na pokład siedem osób.
Ciekawy samochód wprowadza na kanadyjski rynek GM – chevroleta cruze diesel, który o dziwo ma parametry silnika lepsze od wspomnianej jetty, lekko mocniejszy, lekko bardziej oszczędny na trasie – 4,2 litra oleju napędowego na sto kilometrów, i lekko bardziej zrywny. Jednak niemiecka technologia wygrywa pod względem cichej pracy – przyznać trzeba, że o ile na wolnych obrotach można to odróżnić, to przy prędkościach szosowych zapominamy, że pod maską mamy ropniaka. A zatem wreszcie Niemcy mają jakąś konkurencję w tym bardzo ciekawym technologicznie segmencie.
W wersji "ecodiesel" będziemy też wreszcie mogli dostać jeepa grand cherokee, tym razem napędzanego pochodzącą z pracowni Fiata 3-litrową wysokoprężną szóstką. Podobno pali toto jedynie 7 litrów, a w testach zimowych w rzeczywistych warunkach wychodziło coś nieco ponad 9 – jak na SUV-a jest to wielkość zbijająca z nóg.
Nie wiem dlaczego, ale producenci miłych małych aut mają tendencję do zwiększania w kolejnych wersjach ich gabarytów. Honda fit wydaje mi się jakaś taka większa, podobnie największy z dotychczasowych jest mini countryman cooper, na dodatek w tym kultowym wozie można obecnie zaordynować sobie napęd na cztery koła i pięciodrzwiowe nadwozie. Przypomina to razem małego crossovera, w którym być może zmieściłyby się dwa minimorrisy Jasia Fasoli. Czy to dobry kierunek? Moim zdaniem nie. Szczęśliwie mini jest do nabycia w wielu odmianach, w tym usportowionej mini coupe cooper i mini roadster cooper, gdzie sześciobiegowa skrzynka ręczna plus turbodoładowany motor o mocy 208 KM pozwalają czuć się na drodze jak na dopalaczach.
Każdy z prezentowanych na wystawie samochodów zasługiwałby na historyjkę. Ogólnie mówiąc, motoryzacją, jak każdą inną dziedziną masowej produkcji, rządzą mody. Jedną z głównych ich zasad jest tworzenie pozorów indywidualizmu w morzu tego samego. I niestety to morze tego samego jest coraz szersze, głównie za sprawą globalizacji produkcji części zamiennych (które takie same są w wielu markach) i stylistycznej urawniłowce – jak się dobrze przyjrzeć, to okaże się, że 60 proc. sprzedawanych aut ma niemal taki sam kształt maski. No takie mamy czasy, dlatego z łezką w oku, wychodząc z pawilonu południowego Convention Center, patrzyłem na oldbojów z lat 60. – auta wyprodukowane w czasach amerykańskiej dominacji tego rynku i tej technologii. Tak więc na odchodne również łezka w oku mi się pokręciła, a gdy na parkingu usłyszałem głęboki pomruk cylindrów mojego golfa, pomyślałem, czegóż więcej człowiekowi do szczęścia potrzeba, czy rzeczywiście możliwość posiadania radarowego tempotaktu, czy też urządzenia do samoparkowania samochodu to taki wielki postęp? Czy przypadkiem nie pozbawiają nas one tej bardzo podstawowej przyjemności samodzielnej obsługi urządzenia mechanicznego?
Ach, no i zapomniałbym wspomnieć teslę – ten najsprawniejszy jak do tej pory samochód elektryczny świata – okazuje się za sprawą tegorocznej zimy – ma poważną wadę. Trzeba się doń bardzo ciepło ubierać, a także kupić specjalne rękawiczki pozwalające sterować dotykowym ekranem, a jednocześnie chronić ręce przed przymarzaniem do kierownicy. Niestety w dzisiejszych czasach samochody na baterie stawiają nas przed dylematem – jechać na większą odległość w zimnie, czy podgrzać się, narażając na niedociągnięcie do kontaktu.
O czym z rozgrzanego do krótkich rękawków 25-letniego golfa informuje
Wasz Sobiesław
Wystawa ciekawa, dużo nowości no i bomba w postaci nissana Micra wycenionego poniżej 10 tys. do. Co prawda takie ceny zdarzały się już np pierwszemu modelowi KIA, ale to było o kilka inflacyjnych numerków temu... A więc być może już wkrótce na naszym rynku większa gama modeli Made in India i Made in China. Co to oznacza? Proszę zapytać w Oshawie... (SK)
http://www.goniec24.com/goniec-automania/item/3360-wystawa-samochodowa-w-toronto#sigProId35016ecf4d