Niestety, nasze samochody są obecnie coraz bardziej mechanicznym dodatkiem do kontrolującego je komputera. Check engine może nic nie znaczyć, a może znaczyć konieczność szybkiej naprawy. W sytuacji najbardziej błahej oznaczać może zmianę zewnętrznych warunków pracy silnika – na przykład, wilgotności powietrza. W zasadzie możemy to stwierdzić dosyć szybko, jeśli dysponujemy dostępnym powszechnie i niedrogim urządzeniem komputerowym do odczytywania kodów błędów ze standardowego systemu diagnostycznego samochodu – we wszystkich modelach po roku 1996 funkcjonującego pod protokołem OBD-II (Onboard Diagnostic), który wskaże na główne problemy przy pomocy DTC (Diagnostic Trouble Codes). We wszystkich samochodach jest gniazdko do podłączenia komputera z odpowiednim oprogramowaniem lub czytnika kodów bluetooth.
W niektórych przypadkach możemy nawet wspomniane światełko sami zneutralizować, co jednak nie naprawi ewentualnej przyczyny. Generalnie check engine to inaczej Malfunction Indicator Lamp – a więc ostrzeżenie, że komputer pokładowy dostaje dane przekraczające zaprogramowane minima i maksima. Wspomniane czytniki kodów dostępne są często na tablet czy smartfon. Zanim jednak cokolwiek kupimy, warto się popytać mechaników.
Niestety, check engine nie powinniśmy ignorować – zwłaszcza gdy zaczyna migać. Generalna zasada jest taka, że jeśli nam się ta kontrolka pali, to silnik wydziela więcej spalin, więcej pali i raczej powinniśmy się pożegnać ze zdaniem obowiązkowego e-testu. Tymczasem Kristin Brociff, rzecznik CarMD.com, uważa, że w 10 procentach aut na drodze check engine jest zapalone, a w ponad połowie tych przypadków dłużej niż przez trzy miesiące.
Firma CarMD sprzedaje czytniki kodów silnika, które po połączeniu z internetową databazą identyfikują problem i podają szacunkowy koszt naprawy.
Jak powiedziałem, czytnik kodów to dobra sprawa i może zeń korzystać każdy, nawet osoba upośledzona pod kątem motoryzacyjnym.
Jeśli jednak czytnika nie mamy, co robić, gdy spokój prowadzenia zmącony zostanie tą straszną kontrolką? Jest pięć głównych przyczyn.
1. Czujnik tlenu – źle działający oxygen sensor – czujnik monitorujący ilość niespalonego tlenu w wyziewach z czasem pokrywa się popiołem olejowym. Złe działanie sensora zwiększa spalanie i może doprowadzić do uszkodzenia katalizatora. Większość samochodów ma dwa do czterech takich sensorów, naprawa to koszt ok. 200 dol.
2. Niedokręcony lub wadliwy korek wlewu paliwa. – Opary benzyny przedostają się na zewnątrz, "okłamując" system paliwowy; czasem wręcz zapomnimy zakręcić korek po zatankowaniu. Trzeba dokręcić lub wymienić na nowy. Koszt nowego korka to 10 dolarów.
3. Kolejna rzecz jest nieco gorsza – bo jest to konieczność wymiany wspomnianego katalizatora. Tu przekroczymy tysiąc dolarów. Katalizator nie powinien ot tak sobie paść, jeśli zaś pada, przyczyny mogą być różne, od wadliwych świec po wspomniany sensor tlenu.
4. Mass Airflow Sensor. Ten czujnik mówi, ile paliwa powinno trafić do mieszanki w oparciu o ilość powietrza, jaka trafia do silnika. Główną przyczyną uszkodzenia jest niewymieniany lub źle zainstalowany filtr powietrza. Filtr powinien być wymieniany przynajmniej raz do roku. Teoretycznie nawet ze źle pracującym sensorem możemy jeździć, choć musimy się liczyć ze złym spalaniem. Koszt wymiany: 200 – 300 dol. Jeśli nie jesteśmy całkowitymi analfabetami technicznymi, możemy pokusić się o samodzielną wymianę.
5. No i przyczyna piąta to świece i ich przewody. Większość świec sprzed 1996 roku powinna być wymieniana co 25 – 30 tys. mil; nowsze powinny dotrwać i 100 tys. mil. Zazwyczaj wymiana jest łatwa, choć zdarzają się takie szóstki, gdzie do trzech dobierzemy się banalnie prosto, a pozostałe trzy dadzą nam w kość na cały tydzień.
Podsumowując, powiem tylko, że check-engine to nie koniec świata.
Elektroniki z silników nie wyrzucimy, a skoro nie da się tego zrobić, trzeba nauczyć się z tym żyć. Wspomniany czytnik kodów to naprawdę niewielki wydatek. Co prawda w Canadian Tire całe urządzenie kosztuje 200 dolarów i więcej, ale wtyczka z bluetooth na smartfon lub tablet androida kosztuje 20 dol.
Za tę niewielką sumę człowiek nie musi żyć w niewiedzy i może poruszać się po drogach uświadomiony, co rzeczywiście w jego silniku się dzieje.
A to naprawdę warto wiedzieć, choćby po to, by nie dać się zrobić w balona.
O czym zapewnia
Wasz Sobiesław