Co prawda, nie bardzo ją jeszcze widać, bo w tym roku zima nie odpuszcza, ale już niedługo będzie cieplej, a wraz z cieplejszą aurą zrobi się bardziej niebezpiecznie na drogach. Jednym z efektów "ocieplenia" jest to, że słonko ludziom na mózg świeci, no i puszczają im hamulce.
Wielu lubi w ładną pogodę docisnąć, dać upust hormonom i jeździć bardziej agresywnie. Niestety nakłada się na to typowe wiosenne rozkojarzenie, czyli opóźniona reakcja i kłopoty z koordynacją.
Jest więc przełom pór roku okresem szczególnie niebezpiecznym i warto, byśmy sobie z tego zdawali sprawę siadając za kierownicą. Nie tylko dlatego, by samemu panować nad "ochotą na chwileczkę zapomnienia", ale również po to, by ze zmniejszonym zaufaniem podchodzić do innych użytkowników, w porę usuwać się z drogi wariatom, przepuszczać i wpuszczać agresywnych kierowców, którzy wyżywają się na mechanicznych koniach, kompensując nieudane życie seksualne lub konieczność miętolenia czapki przed przełożonym w pracy.
Miejmy wyrozumiałość. To też są ludzie! Każdego mogą w życiu spotkać trudności, które później będzie się starał odreagować na drodze.
A więc, jak zwykle, za kierownicą, wyluzowanie i koncentracja. Na drodze trzeba mieć oczy ze wszystkich stron. Trzeba też myśleć o tym, co się robi, a nie o tym gdzie i z kim pojedziemy na letnie wakacje. Współczesne samochody, izolując od drogi, uczą nas niestety wyciszonej i miękkiej nieodpowiedzialności. Pamiętajmy jednak, że tona czy dwie blach i plastików może wyrządzić wiele szkody nie tylko nam samym. W dawnych czasach, gdzie samo przerzucanie biegów niesynchronizowanej skrzyni z międzygazem wymagało wyczucia i koncentracji, było z tym łatwiej – dzisiaj coraz więcej osób uważa, że elektronika samochodu ma skorygować każdy błąd. Tak nie jest.
No i kolejna wiosenna sprawa – dziury w nawierzchni – bądźmy przygotowani, bo czasem może nam na wykrocie nie tylko rozwalić zbieżność czy zniszczyć felgę, ale urwać koło. Zdarzają się takie cuda.
Wiosna to również pora na przegląd – o tym niedługo będziemy rozmawiać z naszym zaprzyjaźnionym inż. Ludomirem Zakrzewskim z Ludex Auto.
Na razie pobieżna lista rzeczy, na które powinniśmy zwrócić uwagę po jeździe w śniegu, mrozie i lodzie.
1. jeśli nie wymieniamy kół na letnie, to wypada zobaczyć, czy równo się zdzierają; czy felgi czasem nie są uszkodzone, zgięte?
2. hamulce – czy klocki OK, czy tarcze niewygięte?
3. zawieszenie – czy wszystkie gumy wytrzymały zimę, czy amortyzatory w porządku;
4. wnętrze – czy pod dywanikami nie ma wilgoci i jak co odpiąć maty i wysuszyć. Sam miałem w tym roku przygodę, bo okazało się, że dwuletnie gumowe maty Made in China nie wytrzymały i zrobiła się w nich trudna do zauważenia dziura – wszystko, co topniało z butów, wpływało pod spód, nasiąkała nie tylko wykładzina, ale też maty, zainstalowane pod nią. Wysuszenie zajęło ładne kilka godzin;
5. rzut okiem – obejrzeć wypada cały samochód; wydech, popatrzeć na płyny, odpryski lakieru;
6. mycie – dokładnie umyć nadwozie, by wypłukać sól. To jednak radzę zrobić dopiero, gdy na dobre zrobi się ciepło a deszcze spłuczą z ulic pokłady wysuszonej soli;
7. spięcia – dobrze jest skontrolować układ elektryczny – sól mogła tam narozrabiać, niektóre sensory mogą nie działać. Nie lekceważmy więc światełka check engine, bo często jedna rzecz pozostawiona sama sobie zapoczątkuje efekt domina i później będziemy płacić bajońskie sumy.
Na koniec mała uwaga na temat mycia – po zimie dobrze jest umyć auto samemu – albo przed domem, albo w myjni z wrzutowymi automatami – nie spiesząc się, dokładnie pooglądajmy auto w dobrym świetle ze wszystkich stron. Pierwsze ogniska rdzy wystarczy po prostu dobrze wyczyścić, zetrzeć i zabezpieczyć preparatami dostępnymi w Canadian Tire,
o czym zapewnia Wasz Sobiesław.