Czy ktoś umiałby mi wyjaśnić, dlaczego władze państw południowej Europy nie zamykają swoich granic, będących zewnętrznymi granicami Unii Europejskiej?
Nie chcą, nie potrafią, nie mogą? A jeśli to ostatnie, kto właściwie im tego zabrania? Czy raczej: kto tego rodzaju zaniechań od nich oczekuje, kto je im wpiera? Kto by to nie był, przestroga żydowska głosi: „Biada domowi, którego okna otwierają się na ciemność”.
To samo inaczej: jakże łatwo ludziom złej woli wodzić za nos wspólnotę, której obywateli przez lat kilkadziesiąt poddawano tresurze medialnej – oszukując, okradając i wychowując do posłuszeństwa. Wystarczy paru uzdolnionych graczy medialnych i zabiegi tresury podtrzymującej, a więzy fałszu wydają się nie do ruszenia, zaś los wspólnoty – przesądzony. Rozważmy rzecz na przykładzie sił postępu i nowoczesności w ich walce z Kościołem w Polsce.
„Gdzie wierni, tam i ja” – mówi najmłodszy biskup świata o. Edward Kawa
Napisane przez Maria PyżLwów otrzymał nowego biskupa. Oto on – Polak z Mościsk. Zawsze podkreśla, że pochodzi z polskiej rodziny. Rodzice biskupa, pan Stanisław i pani Kazimiera, są szczęśliwi. Cały Lwów i okolice cieszyły się w tym dniu. Przepełniona Katedra, zatrzymujący się przechodnie na ulicy, niewyobrażalna radość i uśmiech na twarzy gościły tego dnia i niewidzialną nicią łączyły ludzi. Nie sposób przekazać tego stanu euforii i rozpromienienia.
W Katedrze Lwowskiej odbyła się uroczystość święceń biskupich franciszkanina o. Edwarda Kawy. To już piąty lwowski biskup, poczynając od bł. Jakuba Strzemienia. W poczet błogosławionych zaliczył go papież Pius VI we wrześniu 1790 roku. Bł. Jakub Strzemię od 1909 roku jest patronem archidiecezji lwowskiej i Lwowa. Z czasów nowszych, czyli naszych, wszyscy, którzy w czasach Związku Sowieckiego uczęszczali do kościoła, pamiętają o. Rafała Kiernickiego, którego proces beatyfikacyjny został otwarty. Ten wyjątkowy biskup radził sobie w najtrudniejszych czasach, spowiadał w parkach, był zsyłany na Syberię, lecz wracał do swoich wiernych. Zmarł w 1995 roku we Lwowie i został pochowany w podziemiach Katedry Lwowskiej, zaś w jego pogrzebie uczestniczyło kilkunastu arcybiskupów, ponad 200 kapłanów i tysiące wiernych.
Przyjeżdża Trump
Za 14 dni będzie w Warszawie szef USA, ale już pod „Marriottem” stoi ileś czarnych mercedesów. Okazuje się, że są przeznaczone dla Secret Service, która już przygotowuje wizytę wodza. Ciekawy jestem, ile wizyta Trumpa będzie kosztowała i czy opłaci się skórka za wyprawkę.
Okrucieństwa faszystowskiego reżymu
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczPodnoszący w Polsce głowę faszystowski reżym bije wszelkie rekordy okrucieństwa. W porównaniu z nimi bledną nawet okrucieństwa popełniane przez fanatyków w Państwie Islamskim, bo cóż ci fanatycy robią? Obcinają swoim wrogom głowy, co może wygląda na okrutny spektakl, ale nie da się ukryć, że ma charakter jednorazowy – na co zwrócił już dawno uwagę Tadeusz Boy-Żeleński, pisząc: „Darmo – co człek raz stracił, tego nie odzyszcze”, zatem raz odciętej głowy nie da się obciąć po raz kolejny.
Tymczasem faszystowski reżym w Polsce swoje ofiary szatkuje po kawałku, co jest gorsze od śmierci, niczym obowiązek słuchania kompozycji „Nergala”, czyli pana Adama Darskiego, uważanego za przedstawiciela Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie, sławne również w świecie ze słynącego z niezawisłości gdańskiego okręgu sądowego.
Nic więc dziwnego, że już w początkach marca organizacje broniące na świecie praw człowieka wystosowały apel do Jana Klaudiusza Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej, żeby zrobiła ona z Polską porządek, jako że poziom ochrony praw człowieka w naszym nieszczęśliwym kraju urąga wszelkim standardom. Panu Janowi Klaudiuszowi Junckerowi nie trzeba będzie dwa razy tego powtarzać, więc tylko patrzeć, jak rozpocznie się w Polsce kolejna kombinacja operacyjna – oczywiście dopiero wtedy, gdy się wyjaśni, jakie właściwie będą następstwa wizyty w Warszawie prezydenta USA Donalda Trumpa. Bo wizyta ta, związana z uczestnictwem amerykańskiego prezydenta w Forum Państw Trójmorza, może doprowadzić do reaktywacji heksagonale – ale uzupełnionego i poprawionego, to znaczy – ze Stanami Zjednoczonymi jako protektorem – co mogłoby doprowadzić do trwałego osłabienia niemieckiej hegemonii w Europie Środkowej. Wtedy też można by przeprowadzić wspomnianą kombinację operacyjną, ale mogłoby to okazać się znacznie trudniejsze niż nawet w grudniu ubiegłego roku, więc nie wiadomo, czy Niemcy by się na to zdecydowały, zwłaszcza gdyby stare kiejkuty zdezerterowały ze służby w niemieckiej BND i zaciągnęły się do razwiedki amerykańskiej. Inna sprawa, że stare kiejkuty mogą czuć się zaniepokojone perspektywą utraty „zdobyczy”, które tak pracowicie sobie nakradły, poczynając od drugiej połowy lat 80., aż do dnia dzisiejszego. Nie mówię już o spółkach nomenklaturowych, ani nawet Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, na który pod koniec lat 80. Polska wyłożyła 1700 mln dolarów.
Długi wykupiono, ale tylko za 60 mln dolarów, a 1640 mln gdzieś się rozeszło – oczywiście nie bez śladu, bo powstało przecież wiele starych rodzin, których potomstwo opowiada się za modelem demokracji kierowanej, w którym obywatele-suwerenowie wprawdzie głosują, ale zgodnie ze wskazówkami Pani Wychowawczyni, to znaczy – gronem ubeckich dynastii, wokół których w obronie demokracji kicają autorytety moralne, a nawet pan mecenas Roman Giertych.
Warto wspomnieć i o szwajcarskim Sezamie, w którym Skarby Labiryntu zostały pracowicie uciułane z walorów kradzionych z Peweksu przez co najmniej 18 lat (przykładowy transfer z jednego tylko dnia opiewał na 22 mln franków szwajcarskich i 750 tys. dolarów – i tak przez 18 lat!). Kiedy rewelacje na ten temat ukazały się w tygodniku „Wprost”, ówczesny prezydent Kwaśniewski zagroził, że jeszcze jedno słowo, a zarządzi „lustrację totalną”. Na takie dictum Jacek Kuroń i Karol Modzelewski wysłali mu list z propozycją zakopania wojennego topora, byle tylko premier Józef Oleksy podał się do dymisji – co wkrótce nastąpiło.
Przypominam o tym wszystkim nie tylko dlatego, że nad tamtymi aferami zaciągnięto szczelną zasłonę, której nie śmie uchylić ani niezależna prokuratura, ani wścibskie Centralne Biuro Antykorupcyjne, ani nikt inny – co dowodzi, że nawet okrucieństwo faszystowskiego reżymu ma swoje granice, których nikt nie ośmiela się przekroczyć – ale również dlatego, że poddany męczeństwu przed sejmową komisją badającą aferę Amber Gold pan Maciej Plichta, zwany „Maciejem P.”, na pytanie o pieniądze, czyli 850 mln złotych, które zostały wyprowadzone ze spółki w nieznanym kierunku – i dopiero potem niezależna prokuratura wszczęła tak zwane „energiczne kroki” – odparł, że nie ma Polakom nic do zwrócenia. I ja mu wyjątkowo wierzę, bo według mojej ulubionej teorii spiskowej, odcięty od stryczka pan „Maciej P.” był tylko parawanem, za którym lody w Amber Gold kręciły stare kiejkuty i to one schowały szmal w „miejscach niemożliwych do wykrycia” – jak kiedyś pan red. Bronisław Wildstein ustalił miejsce, w którym Saddam Husajn ukrył swoją broń masowej zagłady. Jakże tedy „Maciej P.” może oddać „Polakom” pieniądze, skoro ich nie ma, skoro był tylko parawanem? W przeciwnym razie, to znaczy – gdyby nie był parawanem starych kiejkutów, to czyż znane w świecie z niezawisłości sądy w Gdańsku przymykałyby oczy na jego nieprawości? Czy niezależna prokuratura patrzyłaby na jego wybryki przez palce? Czy służyłby u niego sam premierowicz Michał Tusk? Czy dygnitarze Platformy Obywatelskiej z województwa pomorskiego ciągnęliby po lotnisku samolot OLT niczym ruscy burłacy barki na Wołdze? A jakże! Jeśli zaś przyjmiemy, że przedsięwzięcie było zorganizowane przez starych kiejkutów, to wszystko staje się jasne i zrozumiałe – podobnie jak w przypadku męczeństwa pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, którą zaczynają pogrążać zeznania świadków powołanych przed komisję badającą aferę wokół tak zwanej reprywatyzacji w Warszawie i innych miastach. Ta afera również byłaby niemożliwa bez parasola ochronnego, jaki nad złodziejami rozpostarły stare kiejkuty – oczywiście nie bezinteresownie – bo mafia nigdy nie działa bezinteresownie.
Tymczasem faszystowski reżym, chociaż nie zna miary w okrucieństwie i zadawaniu męczeństwa swoim ofiarom, jak dotąd tylko krąży wokół starych kiejkutów, nękając podstawione przez nich płotki w rodzaju „Marcina P.”, a nawet grubsze karpie w rodzaju Donalda Tuska czy pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Czy przed uderzeniem bezpośrednim powstrzymują go ustalenia w Magdalence, że „my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych”, czy też okoliczność, że po 18 czerwca 2015 roku, kiedy to w Warszawie odbyła się międzynarodowa konferencja naukowa „Most” z udziałem przedstawicieli najważniejszych ubeckich dynastii z naszego nieszczęśliwego kraju oraz ważnych ubeków z Izraela, którzy nastręczyli Amerykanom wciągnięcie starych kiejkutów na listę „naszych sukinsynów”, co zapewniło im immunitet respektowany – jak dotąd – również przez faszystowski reżym, który – gdyby wiedzę o nim czerpać z żydowskiej gazety dla Polaków pod redakcją Adama Michnika, albo ze stacji telewizyjnych, które podejrzewam o niebezpieczne związki ze starymi kiejkuty – jest w swoim okrucieństwie jeszcze gorszy od funkcjonariuszy Państwa Islamskiego, chociaż – o ile mi wiadomo – tamci nie tolerują przypadków odmowy zeznań ani odmowy stawienia się przed komisją, tylko od razu obcinają opornym głowy, podczas gdy w naszym nieszczęśliwym kraju męczennicy reżymu korzystają z warunków znacznie bardziej komfortowych.
Stanisław Michalkiewicz
No i zrobiło się wielkie aj-waj – w naszym świecie tysiąca ócz wszystko, jak wiadomo, jest nagrywane, nagrał więc ktoś w Mississaudze matkę chłopca w przychodni, gdy domagała się „białego lekarza”, który „nie ma żółtych zębów”.
Z tymi zębami to tak po prawdzie nie wiem, o co chodzi, sam mam żółte i od lat tłumaczę mojej Pani Dentystce, którą do wybielania ręka swędzi, że to jest w moim przypadku normalne, bo przecież to Murzyni mają zęby białe... Czemu mam więc poprawiać po Panu Bogu?
Filmik, jak to w dzisiejszym świecie bywa, zaczął żyć własnym youtubowym (i nie tylko) życiem, „rozsławiając” Mississaugę po całym świecie. Pani zresztą wizerunkowo pasuje jak ulał do stereotypowego obrazu „rasistki” – deczko roztyta blondyna obdarzona głosem o wysokich częstotliwościach, holująca za sobą latorośle w sportowym dżerseju i bejsbolówce. Po prostu, nie da się lepiej.
Incydent dał początek wielu internetowym pyskówkom, no bo z lekarzami każdy miał do czynienia, w naszym tutejszym przypadku białymi, żółtymi, szarymi – wszystkimi, jacy są pod słońcem – jako że jesteśmy zewsząd, to i lekarzy mamy zewsząd.
Czy domaganie się – w nerwach – „białego” lekarza to rasizm? – Może, ale nie musi.
Moje osobiste, rodzinne przypadki z lekarzami są „zdywersyfikowane”, jak całe GTA; mój lekarz „domowy” jest Arabem z Bliskiego Wschodu, pediatra mojego dziecka – super człowiek – jest Hindusem, kardiolog dziecka – jak to mówią Chorwaci, absolutnie perwaja liga – i to nie tylko kanadyjska, ale światowa – jest białym mężczyzną ze Szwajcarii; operację dziecku robił również – absolutny top fachu – biały Niemiec; żonie operację sknociła w Trillium biała kobieta, a poprawiał po niej zespół białych, a dziecku kiedyś wyraźnie dopiero co wysmażona lekarka rodem z Bangladeszu nie rozpoznała na pogotowiu zapalenia płuc, cały czas pytając, „co powiedział lekarz pediatra?”. Jak widać, moje rasowe doświadczenia z tutejszą służbą zdrowia nie układają w jednorodny schemat. Jest i tak, i tak.
Natomiast to, co jest niepokojące, to że lekarzy mieliśmy brak, i kolejne rządy prowincyjne obiecywały coraz bardziej „udrożnić” i przyspieszać proces nostryfikacji dyplomów, jest to tym bardziej niepokojące w przypadku dyplomów z takich krajów, jak Indie, gdzie dokumenty różnych szkół (podobnie jak swego czasu na Ukrainie) można kupić na targu.
A zatem, kiedy trafimy na lekarza, który np. mało tłumaczy, albo jest wprost niemiły, często gdzieś tam z tyłu głowy rodzi się niepokój, że być może jest on po prostu NIEDOKSZTAŁCONY.
W naszym coraz bardziej rozbełtanym społeczeństwie, podobnie jak niegdyś w socjalizmie, mamy całe instytucje działające na zasadzie „punktów za pochodzenie”, mamy rasizm w działaniu. No bo jeśli traktujemy ulgowo Murzyna, tylko dlatego że jest czarny – to jak to nazwać?! To zaś podkopuje zawodowe standardy, wpuszczając do systemu lekarzy, którzy muszą uczyć się na ludziach. I pół biedy, gdy są zdolni.
Tak to jest, gdy polityka, pod postacią politycznej poprawności, wtrąca się nie tam gdzie trzeba. A specjalistów od wtrącania się mamy całe chmary i co chwila ktoś krzyczy, że tym czy tamtym trzeba „ułatwić”, żeby było po równo i sprawiedliwie. Dotyczy to wszystkich dziedzin zawodowych, i nawet jeśli polityczna poprawność nie jest skodyfikowana w postaci instytucjonalnych ulg, to dzisiaj aż strach się bać donosów do Trybunału Praw Człowieka i dla świętego spokoju przepuszcza się na oko tych co trzeba. I to jest problem!
Niestety, próżno o tym czytać w mediach głównego nurtu – my tu w „Gońcu”, jako ostatni Mohikanie i tak skazani na wymarcie – jeszcze o tym piszemy, ale w głównym nurcie obowiązuje już Łysenko i o genetyce nie pogadasz, że sparafrazuję stalinowskie obyczaje.
W ramach walki z rasizmem doszliśmy i do tego, że na największym kanadyjskim uniwersytecie organizuje się rasistowską uroczystość rozdania dyplomów dla Murzynów, podobno po to, aby mogli świętować pokonanie rasistowskich barier.
Wzbudza to u mnie dużą wesołość i szczerze przyznam, że im jestem starszy, tym lepiej się bawię, bo nie tak dawno takie numery nawet komediantom do głowy nie przychodziły, a tu proszę, komedię nam grają całkiem darmo.
Jak tak dalej pójdzie, to proszę się nie dziwić, że ludzie wszystkich ras i wyznań uciekać będą spod noża lekarzom, którzy dyplom mają za pochodzenie. Taki jest właśnie skutek tzw. akcji afirmatywnej; kiedy zamiast brać się z problemami za bary, szyjemy cesarzowi niewidzialne szaty.
A na koniec cytat z Jesse Jacksona, ku pamięci w ramach walki z rasizmem: There is nothing more painful to me at this stage in my life than to walk down the street and hear footsteps and start thinking about robbery. Then look around and see somebody white and feel relieved....
Drodzy kanadyjscy soc-inżynierowie – jesteście otumanieni własną ideologią, kneblujecie usta wrzaskiem i policją. Chcecie leczyć złamanie ręki środkami przeciwbólowymi, a tymczasem wkrada się gangrena.
Biała kobieta w nerwach chciała do swego dziecka białego lekarza mówiącego po angielsku. No to się nam kurcze blade porobiło; założę się, że niedługo będziemy mieli dla takich kursy deradykalizacyjne połączone z pomocą farmakologiczną. Już w Sowietach zamykali dysydentów w psychuszkach. Bo tylko ludziom nienormalnym może się nie podobać – w Kraju Rad – najlepszym państwie pod słońcem! Historia kołem się toczy.
Po prostu, Drogi Czytelniku, od szczęścia nie ma ucieczki.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Powiew czegoś innego – spotkanie z szefem NDP Andreą Horwath
Napisane przez Janusz NiemczykPonad rok temu odbyło się zorganizowane przez Kanadyjską Radę Mediów Etnicznych spotkanie z szefem ontaryjskiej Partii Nowych Demokratów (NDP), panią Andreą Horwath. To było dosyć ciekawe spotkanie. Miało ono miejsce zaraz po spotkaniu z federalnym ministrem do spraw imigracji Johnem McCallumem. Wówczas pani Horwath jako centrum swojej wypowiedzi postawiła walkę z rasizmem, homofobią i antysemityzmem.
Jako przykład problemów rasistowskich podała swoją rozmowę z dwoma studentkami niebiałymi, które skarżyły się jej, że na uniwersytecie są prześladowane przez wykładowców uniwersyteckich, że mają niskie oceny, a były w szkole średniej dobrymi studentkami. Nie miały wcześniej problemów z nauką, a teraz nie mogą dostać dobrych stopni. Po tej wprowadzającej do dyskusji wypowiedzi, z ponad 80 osób obecnych na sali ponad połowa wyszła.
Tu trzeba wyjaśnić, że olbrzymią większość członków Rady Mediów Etnicznych stanowią osoby niebiałe. Co ciekawe, praktycznie wszyscy biali członkowie pozostali na sali. Dlaczego tamci inni wyszli? Być może uznali, że po spotkaniu z ministrem do spraw imigracji pani Horwath nie ma nic ciekawego do powiedzenia? Być może uznali, że sprawy rasizmu w Ontario w stosunku do tego, co ci dziennikarze widzieli w krajach swojego pochodzenia, są nie tak straszne, jak przedstawia to pani Horwath? Według mnie jednak, pani Horwath nie odrobiła pracy domowej. Nie dopytywała się więcej, jak to jest z tym, że nagle absolwenci szkół średnich nie mogą sobie dać rady na pierwszym roku uniwersytetu.
Ja osobiście skłaniam się ku twierdzeniu, że dzieje się tak, ponieważ nauczyciele w Kanadzie nie chcą mieć kłopotów, wobec tego unikają konfrontacji. Najprościej przedstawiłbym to unikanie konfrontacji w taki sposób, że tam gdzie komuś należałaby się dwója, tam stawiają trójkę, tam gdzie powinna być trójka, tam dają czwórkę, tam gdzie powinna być czwórka, tam dają piątkę. Trudny sprawdzian dla uczniów kończących szkoły średnie w Kanadzie przychodzi na uniwersytecie. Program uniwersytetów podlega pewnym normom ogólnoświatowym. Uprzywilejowująca sytuacja, w której nauczyciel jest niejako w obowiązku nauczyć ucznia, już na uniwersytecie się kończy. Tutaj uczeń musi się uczyć. Musi dopasować się do norm i minimum narzuconych przez uniwersytet. Na uniwersytecie dochodzi więc do zderzenia przyzwyczajeń i oczekiwań ucznia wyniesionych ze szkoły podstawowej i średniej i oczekiwań i wymagań uniwersytetu wobec tegoż ucznia.
Po wprowadzeniu zrobionym przez Andreę Horwath rozgorzała gorąca dyskusja. Właściwie wszyscy kierowali swoje pytania i wypowiedzi w taki sposób, by zwrócić uwagę pani Horwath na to, że sprawy rasizmu wcale nie są sprawami najważniejszymi dla osób mieszkających w Ontario. Z tego spotkania pamiętam również to, że bardzo mało osób, które pozostały na spotkaniu, podeszło do niej, by zrobić sobie z nią pamiątkowe zdjęcie. Robienie sobie zdjęcia z zaproszonym politykiem jest tradycją takich spotkań.
Wówczas, rok temu, na zakończenie tamtego spotkania, widziałem zaskoczenie na twarzy pani Horwath.
Od tamtego czasu minął ponad rok i w poniedziałek, 12 czerwca, w ratuszu miasta Toronto odbyło się ponownie spotkanie z Andreą Horwath, szefem NDP. Tym razem pani Horwath w swoim zagajeniu nie mówiła o problemach rasizmu. Mówiła natomiast o problemach finansowych prowincji Ontario. Mówiła o tym, że liberałowie, który rządzą od 14 lat w prowincji Ontario, doprowadzili do tego, że Ontario ponosiło straty finansowe. Tak było w przypadku projektu budowy elektrowni gazowej, tak było w przypadku budowy tak zwanych elektrowni wiatrowych, elektrowni słonecznych. Z programów tych liberałowie wycofali się, ale w międzyczasie mieszkańcy Ontario ponieśli koszty tych nieudanych projektów.
Dalej pani Horwath mówiła o sprawach studentów i projekcie NDP polegającym na likwidacji oprocentowania pożyczek studenckich. Krytykowała sprzedaż przedsiębiorstwa zajmującego się przesyłem energii elektrycznej, czyli Hydro One, mówiła o sprawie szpitali w Ontario. Krytykowała to, że szpitale w Ontario są wykorzystywane w ponad 100 proc. ich możliwości. Powiedziała, że z analiz wynika, że szpitale powinny być tak planowane, żeby były wykorzystywane w 85 proc. ich możliwości. W tej chwili okres oczekiwania na przyjęcie w poczekalni w wielu szpitalach jest stanowczo zbyt długi i tu podawała przykłady.
W sprawie przedsiębiorstwa przesyłu energii Hydro One powiedziała, że w tej chwili udziały prywatnych inwestorów we własności Hydro One są w granicach 60 proc.
NDP proponuje odkupienie udziałów prywatnych inwestorów w Hydro One za dywidendy wypłacane przez to przedsiębiorstwo. Stwierdziła, że sprzedaż Hydro One za niską cenę 5 miliardów dolarów przyniosła duże straty Ontaryjczykom, ponieważ utracili oni kontrolę nad przesyłem własnej energii elektrycznej, nie mówiąc już o tym, że jest nadwyżka produkcji energii elektrycznej w Ontario.
Andrea Horwath skrytykowała duży dług prowincji Ontario. W tej chwili Ontario wypłaca corocznie około 40 miliardów dolarów odsetek. Ale według analiz, ten koszt może bardzo szybko wzrosnąć do 95 miliardów dolarów.
Na tym zakończyła się część wstępna i nastąpiły pytania. Dziennikarz „Gońca” powiedział, że z tego, co słyszał, to sprzedaż Hydro One była tak ustawiona, że inwestorzy ze wschodniego wybrzeża USA kupili udziały w Hydro One, ale w zamian wykupili część długu prowincji Ontario i w ten sposób przez jakiś czas zapewniają niskie oprocentowanie długu prowincji Ontario. Więc jeśli miałoby miejsce odkupienie przez rząd prowincji Ontario udziałów w Hydro One, to wówczas jest prawdopodobne, że dług ontaryjski musiałby być odnawiany na wyższy procent. Więc mamy tu do czynienia z tak zwanym paragrafem 22. Jak prowincja Ontario odkupi udziały w Hydro One, to w konsekwencji dług ontaryjski byłby odnawiany na wyższy procent. Jeśli się tego nie zrobi, to koszt energii sprzedawanej Ontaryjczykom będzie rósł.
Druga sprawa, do której odniósł się dziennikarz „Gońca”, to kwestia umowy handlowej między Kanadą i Stanami Zjednoczonymi (NAFTA). Otóż po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa podatku na importowane przez Stany Zjednoczone z Kanady drewno budowlane, podatku w wysokości 15 proc., następnego dnia wartość dolara kanadyjskiego spadła o prawie 2 centy. Naokoło słyszy się głosy osób pytających się o to, czy NAFTA (układ o wolnym handlu z USA) jeszcze obowiązuje? Pytanie jest takie, że według mnie, społeczność, mieszkańcy prowincji Ontario, nie zdają sobie sprawy z tego, że zmieniły się warunki polityczne, w jakich żyjemy, że warunki są niesprzyjające, że trzeba inaczej się rządzić, że nie można już tak bezkrytycznie przyjmować wszystkich obietnic wyborczych liberałów, ale czy elity polityczne, czy pani koledzy politycy rozumieją to, że zmieniły się warunki polityczne i gospodarcze?
Andrea Horwath: Jeśli chodzi o wykupienie z powrotem udziałów w Hydro One, to tutaj nie mamy jakiegoś dokładnego planu. Nie wiemy, po jakiej cenie wykupywalibyśmy te akcje. Nie wiem też, jakie są warunki, jaka była umowa dotycząca sprzedaży prywatnym inwestorom Hydro One.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, o sprawę umowy o wolnym handlu między Kanadą i USA, to Amerykanie nie tylko złamali układ o wolnym handlu w przypadku podatku na drewno budowlane, Amerykanie wycofali się jeszcze z paru innych klauzul tej umowy.
Moi koledzy politycy mówią do mnie: popatrz, Kathleen Wynne (premier Ontario) jeździ do USA i tam rozmawia z gubernatorami poszczególnych stanów USA na tematy gospodarcze. Jak ona się stara! Ale ja im odpowiadam: To jest przecież jej praca! Ona za to jest odpowiedzialna za to, by na te tematy z Amerykanami rozmawiać!
Po tej odpowiedzi pani Andrei Horwath pytanie zadała dziennikarka ze społeczności afrykańskiej: Co liberałowie z tego mają, że oddali Hydro One prywatnym inwestorom? Przecież jeśli spojrzymy na te 5 miliardów dolarów, to jest to raczej nieduża kwota, za którą Hydro One zostało sprzedane.
Andrea Horwath: Tak, 5 miliardów dolarów to nie jest duża kwota z tytułu sprzedaży Hydro One. Myślę, że liberałowie utrzymali się przy władzy i że utrzymali wpływy. Zmieniły się zasady składania donacji na cele polityczne i dwaj politycy, minister finansów Charles Sousa i minister do spraw energii (Glenn Thibeault, przyp. autora) otrzymali dużo donacji po 10.000 dol. od dających donacje. Dużo z tych donacji dali prywatni inwestorzy, którzy kupili udziały w Hydro One.
Pod koniec spotkania pojawiły się dwie kwestie. Ktoś ze społeczności dziennikarzy, zdaje się z Ameryki Południowej, zadał pytanie o to, jakie plany ma NDP wobec dużej liczby biednych dzieci, które mieszkają w Toronto? Pani Andrea Horwath powiedziała, że NDP uważnie przygląda się temu problemowi, rosnącej liczby biednych dzieci w Toronto, i że NDP docenia wagę tego problemu.
Później, na zakończenie już, przewodniczący stowarzyszenia dziennikarzy etnicznych, pan Thomas Saras, podziękował pani Andrei Horwath za spotkanie i podziękował jej za to, że za sprawą Nowych Demokratów liberałowie zapowiedzieli wprowadzenie w Ontario minimalnej stawki płacy w wysokości 15 dolarów za godzinę.
Jakie są moje ogólne wrażenia ze spotkania z Andreą Horwath?
Przede wszystkim każdy polityk składa obietnice wyborcom. Tak jest, ponieważ naturalnym celem polityka jest utrzymanie się przy władzy. Chodzi o to, na ile te obietnice są realistyczne. Pani Andrea Horwath przyszła tym razem o wiele lepiej przygotowana do spotkania niż na poprzednie, które miało miejsce ponad rok temu. Być może wymusiły to na niej zmienione okoliczności ekonomiczne Ontario? Nie można już składać wyborcom obietnic bez pokrycia, bo możliwości zaciągania pożyczek przez prowincję Ontario się skończyły. W momencie gdyby procenty poszły w górę, to koszty obsługi długu gwałtownie by skoczyły, co z kolei spowodowałoby uniemożliwienie (zapłaty) obsługi szeregu programów socjalnych itp. Mieliśmy więc na tym spotkaniu do czynienia z trochę inną osobą niż przed rokiem.
Inna moja obserwacja z tego spotkania jest taka, że na opinie mieszkańców Ontario wpływa to, skąd pochodzą, z jakich krajów. Polacy, szczególnie ci którzy przyjechali w fali emigracji posolidarnościowej, stanowią wyjątek wśród tych, którzy zjechali się do Ontario, a szczególnie tych, którzy przyjechali do Toronto. My, osoby pochodzenia polskiego, jesteśmy niewielką grupą, która ma poglądy konserwatywne tak w sferze kulturowej, jak i na płaszczyźnie ekonomicznej. Na przykład wśród moich kolegów ze Stowarzyszenia Inżynierów spotkałem wiele osób, które były sceptycznie nastawione do sprawy montowania elektrowni wiatrowych i słonecznych w Ontario. Nie ten klimat, nie to nasłonecznienie, brak wiatrów itd. Mieliśmy rację. Jak wiemy, liberałowie gwałtownie w ubiegłym roku wycofali się ze wszystkich tych kosztownych i nieekonomicznych projektów. Ale odbiły się one na kosztach energii, kosztach płaconych przez Ontaryjczyków.
Gdybym mógł pokusić się o ogólną opinię, to nasze środowisko polonijne od dawna patrzyło sceptycznie na wydawanie pieniędzy na tego typu projekty, jak elektrownie wiatrowe, czy też budowa elektrowni, a później rezygnacja z jej budowy. No, ale politycy kupowali sobie za takie plany głosy wyborców.
Inną sprawą też jest to, że do Toronto zjeżdżają się ludzie z różnych krajów, którzy mają często zupełnie inny pogląd na małżeństwo, na rolę ojca w rodzinie, na to do czego służy państwo. Jest wiele grup społecznych o bardzo niskim zrozumieniu swoich obowiązków wobec państwa i na odwrót, wobec rodziny. To wszystko przekłada się na taki pogląd, „że państwo powinno dać”, i na pewna gettowość w sposobie patrzenia na politykę. Tutaj przykładem mogą być środowiska muzułmańskie, które przeważająco głosują na liberałów pomimo bardzo konserwatywnych religijnych poglądów. Czyli, żeby nam było dobrze, a inni jak sobie zrobią, to ich sprawa. My w naszych społecznościach się zabezpieczymy i przetrwamy. I echo tego typu poglądów, wypowiadanych w różnym kontekście, słyszy się na wszelkiego rodzaju spotkaniach z politykami.
Przez to, że ludzie o takich poglądach zmienili strukturę społeczną Toronto, liberałowie mogli zdobyć czas na wprowadzenie swojej rewolucji kulturalnej w różnych jej odmianach, na zalegalizowaniu eutanazji kończąc. Zdobyli na to wystarczająco dużo czasu, by wprowadzić w życie wszystkie potrzebne ku temu zapisy w prawie, i na to, żeby te zapisy się ugruntowały jako elementy kultury i zdobyły akceptację społeczną. Nie chcę być złym prorokiem, ale teraz śmiało mogą oni oddać władzę komukolwiek, bo przepisy rewolucji kulturalnej już weszły do konstytucji, już weszły do kodeksów i prawa niższego rzędu, już weszły do obyczajów. Problem w tym, że liczba tych, którzy pracują, albo inaczej, tych, którzy chcą pracować, gwałtownie się zmniejszyła.
Usłyszane na tym spotkaniu pod adresem liberałów słowa krytyki za rozrzutność są długo spóźnione. Z drugiej strony, również słowa te nie trafiają na podatny grunt. Jest olbrzymia grupa mieszkańców prowincji Ontario, ale szczególnie w GTA, którzy po prostu nie wiedzą lepiej, wiedzą tylko, że państwo ma dać. Na to wszystko na dodatek nakłada się również olbrzymie zadłużenie przeciętnego Kanadyjczyka.
Janusz Niemczyk
„Krzywa statystyczna wskazuje, że najwięcej jest ludzi normalnych, przeciętnych. Opada w dwie strony. Po lewej są nawiedzone oszołomy, a po prawej wybitni wybrańcy losu.”
Od dawna toczą się spory historyków o rolę jednostki w polityce. „Wieszcz-oszołom” rewolucji bolszewickiej Majakowski pisał: „Jednostka zerem, jednostka bzdurą, sama nie ruszy pięciotonowej kłody choćby i wielką była figurą...”. Wiemy, mądrzejsi o pokolenia, jak bardzo się w tym wierszowanym ustępie mylił. Sam zorientował się za późno i popełnił samobójstwo. A kacapską kłodą mocno potrząsnął pewien Gruzin. Należało im się!
List otwarty do Prezydenta w związku z wykluczeniem z obchodów 35-lecia Solidarności Walczącej w Pałacu Prezydenckim
Napisane przez Adam SłomkaSzanowny Panie Prezydencie!
Z ogromnym zdumieniem przyjąłem informację od przyjaciół z Rządu RP o wykluczeniu mnie przez Kancelarię Prezydenta z możliwości udziału w obchodach 35. rocznicy Solidarności Walczącej 21 VI 2017 w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, gdzie zostaną odznaczeni działacze podziemia antykomunistycznego oraz odbędzie się okolicznościowe spotkanie z głową państwa polskiego. Niestety, nie znam powodów podjęcia takiej decyzji ani nie wiem, kto jest osobą decyzyjną. Proszę Pana Prezydenta o udzielenie odpowiedzi: kto i na jakiej podstawie podjął decyzję o niezaakceptowaniu uczestnictwa działacza Solidarności Walczącej Adama Słomki na uroczystościach państwowych 35-lecia SW w Pałacu Prezydenckim.
Lubię naukowe programy telewizyjne. Mendelejew rozesłał 200 listów do ważniejszych naukowców na świecie, z jego tablicą pierwiastków, z ich uporządkowaniem. Robił to dla swoich uczniów, gdyż był akademickim nauczycielem. Nie było wtedy książek do nauki chemii.
Tak, gdyby nie wysłał, toby nie było tablic, jego mądrego uporządkowania. On wiedział, że zrobił coś bardzo ważnego, i świat nauki to przyjął, zaakceptował.
Porządek w chemii był istotny, gdyż łatwiej było zrozumieć i opanować tę naukę, wiedząc, że są rodziny pierwiastków, wiedząc, że wszystko ma swój sens. Elektrony, które krążą naokoło jądra atomowego, ich liczba decyduje o tym, jaki będzie ten pierwiastek. Jeden elektron na orbicie mniej i już mamy inny pierwiastek chemiczny. Mamy sąsiada. Jeden elektron więcej i już mamy drugiego sąsiada, tego cięższego, bo jeśli elektron więcej, to i proton więcej, proton ma już istotną masę.
Pamięci Starożytnej Lechickiej Historii. Obdarci z dziedzictwa
Napisane przez Ewa PietrasNaszą Starożytną Historię Lechii czyli Polski
My Polacy, Ariowie – Słowianie, powinniśmy
Odkryć na nowo sobie, jak i światu, oraz
Poznać ją i zrozumieć, a także
Poczuć głęboko w naszych sercach i
Nie dać jej sobie odebrać, jak również
Dalej niestrudzenie badać oraz
Przywracać społeczeństwu!
Autor
„Bóg nie może zmieniać przeszłości, ale historycy mogą.”
Samuel Butler
„Naród bez znajomości swojej historii, pochodzenia i kultury jest jak drzewo bez korzeni.”
Marcus Garvey
„Lechitami, Lechami, Lachami, cały Naród i Królestwo nazywano, a Polanami, Polakami – plemię jedno. Lechitowie, nazwisko od Lecha – Króla dawniejszego wzięli.”
Kronikarze, m.in. Prokosz, Nestor, Bogufał
„Naród, który nie zna swojej przeszłości, umiera i nie buduje przyszłości.”
św. Jan Paweł II
Zamiast wstępu, pragnę tą drogą złożyć Panu Januszowi Bieszkowi najserdeczniejsze podziękowania za wspaniałą, odkrywczą i pouczającą dwutomową publikację pt. „Słowiańscy królowie Lechii”, i drugi tom będący jej kontynuacją pt. „Chrześcijańscy królowie Lechii”, odtwarzającą historię naszego narodu, którego prapoczątki sięgają XVIII w. p.n.e. – Imperium Lechickiego i jego mieszkańców – Lechitów.
Praca ta pozwala współczesnym Polakom zrozumieć proces kształtowania się, podczas dziejów historii, naszej narodowej tożsamości. Manipulowani, w naszej historycznej świadomości zaistnieliśmy jako Polacy w 966 roku, tj. od umownej daty chrztu Polski za czasów Mieszka I, legendarnego Piasta-Kołodzieja (kto mu doprawił profesję pochodzącą niewątpliwie od piasty koła?). Pojawiliśmy się na arenie dziejów tak, jak sobie zażyczyli nasi wrogowie: znikąd, bez historii, bez korzeni. Uwierzyliśmy, że początki naszej państwowości datują się od VI wieku n.e., czyli, jak mówią Niemcy, dołączyliśmy do wspólnoty europejskiej jako ostatni, po nie wiadomo ilu wiekach błądzenia po bliżej nieokreślonych terytoriach, osiedlając się docelowo na terenach germańskich (sic!), a które obecnie zamieszkujemy. Natomiast Żydzi ogłosili się „akuszerami Polski”. A inni nie mówią nic. A my, Polacy – Lechici – aryjscy Słowianie, jesteśmy i byliśmy u siebie od zawsze, od zarania dziejów, jako pierwsi mieszkańcy, autochtoni na europejskim terytorium.
Według słów Autora, starożytna Lechia to państwo założone 3700 lat temu przez króla Lecha Wielkiego, Ojca Naszego Narodu, nazwane Lechistanem (tj. państwem Lecha) przez Persów i Turków; Wielką Scytią i Scytią przez Greków (ludność zwali Scytami), natomiast Rzymianie zwali nas Sarmatami, a nasze państwo Sarmacją i Sarmacją Europejską. W toku dziejów ukształtowała się nazwa: Imperium Lechitów, które podbiło i zhołdowało dziesiątki plemion słowiańskich na ogromnym obszarze Europy i Azji.
Imperium Lechitów było potężną organizacją państwowo-plemienno-rodową Słowian, których ziem nie zdołali podbić ani Persowie, ani Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy czy Frankowie. Autor precyzuje, że „Ariowie – Słowianie nie musieli skądkolwiek przybywać, albowiem jako autochtoni, byli na tych terenach od 10 700 lat i mieszkali u siebie ‘in situ’ (w pierwotnym miejscu), na swoich ziemiach. Natomiast w samym dorzeczu rzeki Ren zamieszkiwały plemiona galijskie, celtyckie i normandzkie, które wymieszane dużo później z przybyszami z północy i w mniejszym stopniu ze Słowianami, utworzyły plemiona niemieckie o haplogrupie R1b1b2Y – DNA, które powołały pierwsze państwo niemieckie dopiero w 919 roku”.
Aby wyjaśnić, co to jest rasa aryjska i skąd się wzięła w Polsce, musimy iść pod prąd dziejów naszego narodu, żeby dotrzeć do cywilizacji Gobi, czyli Wielkiego Imperium Ujgur, oraz do Imperium Ramy, istniejących tysiące lat temu. Wielkie Imperium Ujgur – cywilizacja Gobi, została założona 70 0000 lat temu przez Ujgurów z kontynentu Mu, na Pacyfiku. Ujgurowie należeli do rasy aryjskiej, białej, wraz z potomkami Ariów z północnej Azji, tj. białej cywilizacji. Ta aryjska cywilizacja zajmowała obszary środkowej Azji, Rosji, centralnych i północnych Chin oraz środkowych terenów Europy: Bałkanów, Ukrainy, Białorusi, Polski i Niemiec (Ariowie – Prasłowianie), także północnej części Hiszpanii i południowej Francji (Ariowie – Prabaskowie). Czyli aryjska cywilizacja zajmowała tereny od Oceanu Spokojnego do Atlantyckiego, i od Oceanu Arktycznego do Chin, Birmy, Indii, Iranu, aż do Morza Kaspijskiego.
25 tys. lat temu, w wyniku kataklizmu – zatonięcia kontynentu Mu na Pacyfiku, powstała fala pływowa (tsunami), która zalała olbrzymie obszary Azji, Ci, co ocaleli, migrowali na zachód, na Bliskich Wschód i do Europy. Czyli aryjscy Ujgurowie dotarli i do nas, do Lechii.
Natomiast książę Ram, nazwany przez Hindusów Ramą, od którego imienia pochodzi nazwa Imperium Ramy, chciał odtworzyć Imperium Aryjskie na terenie Azji. Około 17 000 lat temu książę Ram organizował podboje Ariów na terenie Kaukazu – skąd wyparli rasę czarną, Turkmenistanu, Iranu i północnych Indii, wypierając częściowo tubylców. W dokonaniu misji przeszkodził im ogólnoświatowy kataklizm – potop (ok. 12 500 lat temu), który był skutkiem przesunięcia biegunów magnetycznych, co spowodowało potężną falę tsunami. Planeta została zdewastowana, Ci, co przetrwali, przystąpili do odbudowy Aryjskiego Imperium Ramy, zwłaszcza w Iranie, gdzie przetrwały duże skupiska białej rasy aryjskiej. Także w Chinach, gdzie przetrwało 11 milionów potomków Ujgurów – Ariów, 6 tysięcy w Pakistanie, na Sachalinie, Kurylach i w Japonii. Badania genetyczne wykazują, że Ariowie – Prasłowianie w Indiach, Iranie i środkowej Europie są spokrewnieni z Ariami – Ujgurami i mają ten sam kod genetyczny: R1a1Y – DNA.
Według badań naukowych (True Origin of the Peoples), pochodzenie ludu Sarmatów osiedlonego w Polsce (Lechii) wywodzi się ze starożytnego Iranu, konkretnie z Elamu, ziemi ludzi szlachetnych. Nasz XIX-wieczny wybitny uczony, orientalista, językoznawca i numizmatyk, prof. dr hab. Ignacy Pietraszewski, nazwał Persję „stolicą prapradziadów rodu słowiańskiego”! Tyle o Ariach. A co do Słowian, nazwanych tak przez Rzymian od sławy, są to różne ludy indo-irano-europejskie, noszące różne nazwy, mające identyczny kod genetyczny R1a1a – DNA, będące jedną rasą aryjską i pochodzące od prehistorycznej cywilizacji Gobi i Imperium Ramy. Są to więc także ludy zasiedlające tereny Lechii: Ujgurzy – Prasłowianie, Suewowie, Wenedowie, Sarmaci i Kashshu z Elamu, Scytowie, Amazonki, Wandalowie, Burgundowie, Herulowie, Gotowie i Hunowie. To jedna, wielka aryjsko-słowiańska rodzina.
...Badacze, którzy nie dotarli do materiałów źródłowych, idąc na łatwiznę, nazwali Słowian niewolnikami; czyli z fonetycznego podobieństwa wyrazów: Slav (Słowianin, słowiański) i slave (ang. niewolnik) czy esclave (fr. idem), wyprowadzili „tożsamość” semantyczną! Lenistwo umysłowe? A może coś więcej?
Wracam do tematu. W tej grupie mieszczą się Polacy – Słowianie, potomkowie Ariów! O nas prof. dr T. Grzybowski z Collegium Medicum Uniwersytetu M. Kopernika w Bydgoszczy, w radiu i na łamach prasy poinformował (2013 r.), że my, Polacy, jesteśmy autochtonami na ziemiach polskich i mamy haplogrupę: R1a1a7, zarówno w linii żeńskiej jak i męskiej, od co najmniej 7000 lat; badania międzynarodowe wskazały na 10 700 lat! Według badań międzynarodowego zespołu naukowców, my, Polacy, posiadamy najwięcej autochtonicznych potomków Ariów – Słowian – 57,5 proc.; w porównaniu: Węgry – 39 proc., Czechy – 30 proc., Niemcy – 16 proc.; w Azji: Pakistan – 48 proc., Indie – 35 proc., Iran – 25 proc., Chiny – 2 proc.
Słowianie stworzyli cywilizację i społeczność ludzi wolnych i wolnych współobywateli o dużym poczuciu wspólnoty, dla której system niewolniczy był nie do zaakceptowania. To m.in. dlatego władcy zachodniej Europy zrobili wszystko, aby nas unicestwić. Przykłady okrucieństwa chrześcijańskich władców Saksonii w walce o zdobycie nowych terenów z gotową infrastrukturą, zasobami ludzkimi i materialnymi podane są poniżej w „Poczcie królów Lechii”.
Powtórzę za Autorem, że „nasi przodkowie, Ariowie – Słowianie, nie byli barbarzyńcami z ‘zapyziałego zaścianka‘ i nie mieszkali tylko w szałasach i ziemiankach przez tysiące lat do czasów Mieszka I, jak się to nam przedstawia”. Według polskich archeologów, w Zagórzycach odkryto osadę obronną z okresu około 6000 lat p.n.e.; w Żyglinie – sprzed 4000 lat; w Zosinie – osadę sprzed 2400 lat p.n.e. z dwoma znacznie starszymi grobami sprzed 3800 lat. To tylko trzy przykłady z wielu. Wg kronik Prokosza, Ariowie – Słowianie zbudowali miasto portowe Kodan (starożytny Gdańsk) ok. 1700 lat p.n.e.; Gniezno – ok. 1750 lat p.n.e.; miasto Carodom (starożytny Kraków I, po prawej stronie Wisły) – 1550 lat p.n.e.; gród z miastem portowym Szczyt (starożytny Szczecin) – 1450 lat p.n.e. nad Morzem Sarmackim (Morzem Suewskim – Słowiańskim), czyli Bałtykiem. Na Syberii, która miała w tym czasie klimat umiarkowany, w Chinach i innych częściach globu, archeologowie odkryli ruiny miast, w których elementy budowli – mechanicznie obrobione bloki – mają wagę do 4 tys. ton, które są ze sobą idealnie spojone, a do których transportu czy obróbki nasza cywilizacja nie ma urządzeń.
To wszystko wiemy z wykopalisk i z kronik. Jako że kroniki polskie były zagrożeniem dla historii spreparowanej przez Niemców, zatem zostały przez nich zdyskredytowane. Ale i polska historiografia ośmiesza i dyskredytuje przekazy pochodzące z kronik, szydząc też z kronikarzy – nierzadko erudytów (np. Wincenty Kadłubek, absolwent paryskiej Sorbony i Uniwersytetu w Bolonii). Należy też przypomnieć, że historiografia Lechii poniosła olbrzymie straty w wyniku zniszczenia wielu kronik i opracowań. Powodem było wprowadzenie religii chrześcijańskiej i działanie inkwizycji kościelnej, zwłaszcza jezuitów, którzy palili kroniki na stosach, śpiewając pieśni religijne. Zabroniono czytania roczników Długosza, z których spalono 1045 egzemplarzy! Wiele kronik zniszczono też w okresie zaborów w XIX wieku, a te, które ocalały, zostały uznane przez Kościół i zaborcę za fałszywe! Lechici byli wytrawnymi wojownikami i stoczyli wiele walk, których nie sposób wymienić. Walczyli z Cesarstwem Rzymskim i Cesarstwem Bizantyjskim. Z bardziej znaczących była walka króla Lecha II Chytrego z wojskami Aleksandra Macedońskiego ok. 340 roku p.n.e.; walka króla Awiłły Leszka Uznanego z legionami rzymskimi pod dowództwem Kwintyliusza Warusa, walka króla Lecha III Ariowista z Juliuszem Cezarem w latach 58 i 56 p.n.e.; a także walka Lechów z Marsowym Legionem Rzymskim w IX wieku n.e.
A oto kwintesencja naszej przebogatej historii.
Poczet Królów Polskich:
1. Król Sarmata – panował ok. 1800 roku p.n.e. Był prawdopodobnie przybyszem z Elamu (Iran), tj. ziemi ludzi szlachetnych. Wielki wojownik; wprowadził zwyczaje sarmackie. Sarmatów cechowało umiłowanie wolności, poczucie własnej godności, dumy, prawdomówność, dotrzymywanie słowa, gościnność, waleczność. Herodot pisał, że Persowie kształcili swoje dzieci w trzech dziedzinach: jeździe konnej, strzelaniu z łuku i mówieniu prawdy.
2. Król Kodan (panował ok. 1770 r. p.n.e.). Był założycielem miasta portowego Kodan, obecnie Gdańsk.
3. Król Lech I Wielki (1729–1679 p.n.e.) – wnuk Sarmaty, Ojciec i patriarcha narodu Lechów. To od jego imienia pochodzi starożytna nazwa naszego kraju – Lechia, tj. królestwo. Wprowadził system organizacji władzy przez rycerzy – odwieczną szlachtę – „Comes Militi” – towarzyszy broni króla Lecha.
4. Król Filan (1679–1649 r. p.n.e.) – syn Lecha I Wielkiego. Od jego imienia nadano nazwę krajowi Filania – obecnie Finlandia.
5. Król Car (ok. 1649 r. p.n.e.). Wybudował pierwsze miasto Kraków, po prawej stronie Wisły, od jego imienia nazwane Carodom.
6. Król Lasota (zmarł w 1479 r. p.n.e.). Był ostatnim potomkiem króla Lecha I Wielkiego.
7. Król Szczyt (panował od 1482 r. p.n.e.) – budowniczy miasta Szczyt, obecnie Szczecin.
8. Król Alan II (zmarł w 1272 r. p.n.e.). Pochodził z rodu Wandalów.
9. Król Wandal (panował od 1272 r. p.n.e.). Najstarszy z czterech synów króla Alana II.
10. Król Lech II Chytry (336–323 r. p.n.e.). Według niektórych badaczy, młody Aleksander Macedoński, słysząc o niepokonanej Lechii i Lechitach, wysłał do Lechii posłów z żądaniem hołdu i trybutu. Posłów zamordowano. W odwecie, Aleksander Macedoński udał się do Lechii osobiście, pustosząc ziemię śląską i krakowską. W wyniku forteli rycerza Lecha zwanego Chytrym, najeźdźca musiał opuścić tereny Lechii, a Lecha zwanego Chytrym mianowano na prawomocnym Wiecu Słowiańskim nowym królem.
11. Król Polach (231–188 r. p.n.e.).
12. Król Lisz, wnuk króla Polacha.
13. Król Posnan, wnuk króla Polacha; założyciel miasta Poznań. Książęta: Sandomir, Lublin, Lubusz założyli miasta, którym użyczyli własnych imion.
14. Król Lech III Ariowit (74-25 r. p.n.e.). Król, który walczył z Juliuszem Cezarem. W swojej książce Juliusz Cezar podaje, że Ariowit został oficjalnie uznany przez senat rzymski za „Króla i Przyjaciela Rzymu”. Król Ariowit wygrał trzy bitwy z Juliuszem Cezarem. W walce nad Renem Ariowit został pokonany. Juliusz Cezar zaoferował Ariowicie swoją siostrę, Julię, za żonę, wraz z Bawarią, pod warunkiem zawarcia pokoju. Ariowit poślubił Julię, ofiarując jej w prezencie ślubnym ziemię serbską, leżącą w Imperium Lechitów. Julia urodziła mu syna, późniejszego króla Awiłłę, uhonorowanego za życia grobowcem ufundowanym przez cesarza Tyberiusza Klaudiusza. Po pewnym czasie król Ariowit oddalił Julię; Cezar zerwał umowę, a o Bawarię toczyły się walki.
15. Król Awiłło Leszek IV Uznany (125 r. p.n.e. – 34 r. n.e.). Był synem Słowianina – Lechity, króla Lecha III Ariowita, i Rzymianki, królowej Julii Caesaris Major, oraz siostrzeńcem Juliusza Cezara. Awiłło stoczył wiele walk z Rzymianami, którzy usiłowali odebrać Lechitom Bawarię i miasto Lecha – obecny Augsburg. Jedną z tych walk opisuje Kronika norymberska (9 rok n.e.), w której rzymski Marsowy Legion w ciężkich walkach został wybity przez oddziały Lechitów. Zginęło też wielu Ariów – Słowian. „Zniszczony Legion” nadał nazwę miejscu walk w Augsburgu – Perlachturm. Natomiast miejsce, gdzie przepływa rzeka, zostało nazwane Lechfeld – Pole Lecha, a sama rzeka – Lech! Trzy lata później miasto Lecha zostało zniszczone przez Rzymian. Rok 9 n.e. był tragiczny dla Rzymian. Stracili 40 tys. żołnierzy. W jednej z walk pod dowództwem Kwintyliusza Warusa, w Lesie Teutoburskim, zostały wycięte w pień trzy legiony rzymskie. W tej walce Lechici, prawdopodobnie pod dowództwem króla Arwiłły Leszka IV, zdobyli rzymski sztandar z białym orłem. Czyli nasz zdobyczny Biały Orzeł pochodzi z 9 roku n.e.!
Jednym z wybitnych lechickich dowódców był słowiański książę Arminiusz. Niemiecki zaborca ogłosił Arminiusza – Słowianina germańskim bohaterem narodowym, zmieniając jego imię na Herman! W muzeum włoskim – Lapidario di Urbino, znajduje się marmurowa płyta nagrobna z dedykacją, ufundowana królowi Awille przez cesarza Tyberiusza Klaudiusza (I wiek n.e.).
16. Król Wisław I (panował w latach 35-91).
17. Król Witosław (91-127 r. n.e.).
18. Król Alaryk (panował w latach 127–162).
19. Król Dietryk (panował w latach 162–201).
20. Król Teneryk (panował w latach 201–237).
21. Król Haldwiryk (237–292).
22. Król Wizymir Budowniczy (292–340). Był założycielem miast portowych nad Morzem Suewskim (Bałtyk). W 340 r. założył miasto Bukowiec – obecna Lubeka, oraz zbudował miasto Wizymierz – obecny Wismar.
23. Król Mieczysław (panował w latach 340–388).
24. Król Radogoszcz (388–394) – starszy syn króla Mieczysława.
25. Król Witosław II (394–405) – młodszy syn króla Mieczysława.
26. Król Corsico (panował w latach 405–454) – syn króla Radogoszcza.
27. Król Wisław II (477–486).
28. Król Alaryk II (487–507).
29. Król Alberyk II (507–526).
30. Król Jan (panował w latach 526–566). W czasie jego królowania Imperium Lechickie osiągnęło swój szczyt rozwoju, potęgi terytorialnej i militarnej. Imperium rozciągało się od dorzeczy rzek: Renu i Wezery, po Wołgę, oraz od Bałtyku po morza: Adriatyckie, Czarne i Kaspijskie.
31. Król Radogoszcz II (566–613) – syn króla Jana.
32. Król Wisław III (panował w latach 613–652) – syn Radogoszcza II.
– Bezkrólewie (w latach 652–659). Po siedmioletnim okresie bezkrólewia, na prawomocnym Wiecu Słowiańskim wybrano dwunastu wojewodów do kolektywnego zarządzania Imperium Lechitów.
– Dwunastu wojewodów po raz pierwszy panowało w latach 659–694. W przypadku zbrojnego ataku na Imperium, wojewodowie wybierali spośród siebie dwóch najlepszych dowódców: hetmana i jego zastępcę.
33. Król Krak I Scyta (694–728). Rozbudował miasto Carodom po lewej stronie Wisły, nazywając je Krakowem, a na wzgórzu zbudował gród, który nazwał Wawelem. Bił własne monety z napisem: Craccus. Miał dwóch synów, Kraka i Lecha, oraz córkę Wandę.
34. Król Krak II Scyta (728–733). Panował tylko pięć lat. Według Kronik, został zamordowany z zazdrości przez brata Lecha, który twierdził, że Krak zginął w wypadku.
35. Król Lech V Zabójca (733–735 r.). Gdy jego zbrodnia wyszła na jaw – w wyniku donosu leśniczego – został skazany przez Radę Starszych na Wiecu Słowiańskim na karę śmierci przez rozerwanie końmi. Jego siostra Wanda wybłagała dla niego wygnanie z kraju. W 735 roku słuch o nim zaginął.
36. Królowa Wanda Amazonka (735–740 r.). Była ponoć piękną kobietą, ale jako scytyjska Amazonka, nie akceptowała w swym życiu mężczyzn. Niezrozumiana przez swoich doradców, którzy chcieli wydać ją za mąż, poświęciła swoje dziewictwo swojemu bogu, skacząc do Wisły w bojowym rynsztunku Amazonki. Uwaga Autora: Krak i jego potomstwo byli Scytami – Słowianami, podobnie jak: Wandalowie, Gotowie, Burgundowie, Suewowie i inne ludy słowiańskie; byli w Lechii autochtonami od 10 700 lat!
– Dwunastu wojewodów po raz wtóry (lata 740–760).
37. Król Lech VI Przemysław (760–780 r.). Wybudował gród i miasto Przemyśl nad Sanem, gdzie przeniósł stolicę Lechii.
38. Król Lech VII Oszust. Panował cztery godziny, 6 października 780 r. W związku z kalectwem syna królewskiego, prawomocny Wiec Słowiański zdecydował – zgodnie z międzynarodowym zwyczajem – na przeprowadzenie zawodów o koronę króla Lechii. Wyścigi konne wygrał jeden z możnowładców, Lechita, o imieniu Leszek. Okazało się, że poprzedniego dnia Leszek kazał rozsypać na trasie wyścigu żelazne, kolczaste szyszki. Jego koń jako jedyny był podkuty. Inne konie, poranione, nie miały szans. Oszustwo zostało wykryte, a nowo ogłoszonego, już ucztującego króla zatrzymano. Starszyzna wiecowa skazała go na karę śmierci przez rozerwanie końmi. Wyrok wykonano natychmiast, na torze wyścigowym.
39. Król Lech VIII (780–800 r.), ten, który zdobył drugie miejsce w wyścigu, otrzymując koronę królewską.
40. Król Lech IX Waleczny (800–824 r.). Odziedziczył tron po ojcu. Umocnił Imperium Lechitów. Bił własne monety.
Miał 21 synów i 10 córek. W roku 823 zwołał prawomocny Wiec Słowiański, na którym uzyskał zgodę na podział Imperium między swoich synów. Po raz pierwszy Wiec zaaprobował zmianę z dotychczasowych 12 dzielnic na 20 nowych dzielnic, zarządzanych przez jego synów.
41. Król Popiel I Gnuśny (824–830 r.). Odziedziczył tron po ojcu. Przeniósł swoją siedzibę z Krakowa do Gniezna, a następnie do Kruszwicy, w obawie, że Kraków może być zaatakowany przez Franków, którzy najechali na Bohemię, Morawy i Prawęgry.
42. Król Popiel II Zbrodniczy (830–840 r.). Został wybrany na króla Lechii decyzją dwudziestu jego stryjów. Popiel II miał kilka żon (co było normą w pogańskim kraju). Szczególnym afektem darzył Ryksę, chrześcijańską księżniczkę z dworu saskiego. Wszystko wskazuje na to, że Ryksa była przygotowana przez ojca, aby zrealizować plan dworu Saksonii i władz kościelnych – rozbicie i zniszczenie od wewnątrz Imperium Lechitów, które było solą w oku Europy, od 2000 lat niezwyciężone i nieujarzmione przez Persów, Rzymian, Bizancjum i Franków. Ryksa zdominowała pozostałe żony, jak i swego męża, wymuszając na nim zgodę na otrucie winem jego dwudziestu stryjów – książąt wszystkich dzielnic Imperium Lechickiego. Po ujawnieniu zbrodni wybuchł bunt ludności. Popiel II Zbrodniczy wraz z Ryksą i dziećmi zdołał ujść do Kruszwicy, gdzie zostali zabici przez rozwścieczony tłum. Książę Saksonii, po otrzymaniu informacji o śmierci lechickich książąt, napadł na Lechię i ją złupił. Łupił ją, kto mógł: Niemcy, Litwini, Łotysze, Jadźwingowie i Roksolanie.
– Bezkrólewie – 841–842 r.
Imperium Lechitów zaczęło się rozpadać. Dzielnice pomorskie i zachodnie zaczęły współpracować z księstwami niemieckimi. W 842 roku na Wielkim Wiecu wybrano na króla szlachcica, rycerza Lechickiego, starszego, spokojnego męża. Był nim urzędnik i zarządca dworu królewskiego, czyli piastum (majordom). Z funkcji piastuna, którą pełnił na dworze, nasi domorośli „historycy” zrobili nazwisko „Piast”. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało: Koszyszko herbu Kroy.
43. Król Koszyszko (842–862 r.). Został królem w wieku 70 lat. Przeniósł stolicę z Kruszwicy do Gniezna. 1 stycznia 845 roku, wraz z lechickimi książętami i możnowładcami, dworem, wojskiem i ludnością, przyjął chrzest w obrządku rzymskim. Według posiadanych informacji, skoro nie było Piasta, nie było też dynastii Piastów! Natomiast król Koszyszko był kontynuatorem starożytnej, słowiańskiej dynastii lechickiej, zapoczątkowanej przez króla Lecha I Wielkiego, panującego od 1729 roku p.n.e., poprzez okres królów chrześcijańskich, aż do króla Kazimierza Wielkiego, który zmarł w 1370 roku. To była pierwsza dynastia lechicka trwająca 3099 lat!
44. Król Ziemowit Reformator (862–892 r.). Syn króla Koszyszki. Zreorganizował i unowocześnił armię. Był dobrym wojownikiem; wygrywał prawie wszystkie bitwy. Patronował łagodnemu przejściu od starych wierzeń do nowej religii chrześcijańskiej.
45. Król Wrocisław (892–896 r.). Był starszym bratem Lecha. Waleczny po ojcu, podejmował wyprawy wojenne w celu przyłączenia utraconych prowincji byłego Imperium Lechitów.
46. Lech X Dzielny (896–921 r.). Młodszy brat króla Wrocisława. Będąc władcą walecznym, odzyskał prowincje zachodnie i pomorskie. Wczesna śmierć uniemożliwiła mu rekonstrukcję i konsolidację Imperium.
47. Król Ziemomysł (921–957 r.). Syn króla Lecha X. Był dobrym, sprawiedliwym władcą, ale brakowało mu ducha bojowego. Nie zdołał reaktywować Imperium Lechitów. Chrześcijańskie Niemcy atakowały Lechię ze wszystkich stron, wycinając w pień kobiety i dzieci. Saski margrabia Geron, na polecenie króla Ottona I, wezwał w 937 trzydziestu słowiańskich książąt na spotkanie, racząc ich mocnym winem, po czym ich wymordował. To była powtórka z historii z 840 roku w Gnieźnie, gdzie sascy władcy otruli winem dwudziestu książąt Imperium Lechitów.
48. Król Mieszko I (957–992 r.). Panował przez 9 lat jako słowiański król Lechii, do umownego 966 roku, kiedy miał wyrazić zgodę na chrzest Polski w obrządku rzymskim. W tymże roku został zdegradowany z króla na księcia Lechii i uzależniony od papieża. Został zmuszony zamienić siedem żon na chrześcijańską księżniczkę Dobrawę. W 979 roku Mieszko wraz ze swoją armią rozgromił najeźdźcze wojska cesarza Ottona II. Zawarto pokój. Mieszko I przyjął propozycję zawarcia małżeństwa z księżniczką Odą (po śmierci Dobrawy), zwalniając niemieckich jeńców. Podobnie jak jego poprzednicy, Mieszko I bił swoje monety.
Według Tadeusza Wolańskiego (polskiego badacza, archeologia, historyka i eksperta numizmatyka), Słowianie odegrali wybitną rolę w dziejach starożytnych cywilizacji. Dzięki polskim runom (prasłowiańskie znaki odnajdywane na artefaktach archeologicznych) możliwe jest odczytanie tekstów znalezionych w Europie Zachodniej, uznanych za niemożliwe do odczytania, jak również pisma etruskiego. Według Wolańskiego, królowie sarmaccy bili monety już od I wieku p.n.e.! W swoich zbiorach Wolański posiadał m.in.:
– monety królów sarmackich od I wieku p.n.e. do III wieku n.e. – 23 szt.,
– brakteaty (blachmony) słowiańskie z lwem, od III wieku – 4 sztuki,
– brakteat króla Kraka I, oznaczony Craccus, od VII wieku – 1 szt.,
– solidy (denary) i brakteaty bite za Lecha IX, Ziemowita, Ziemomysła i Mieszka I – 163 szt.
– brakteaty srebrne, z wizerunkiem bogów: Perkuna, Trygłowa, Radogoszcza i in., bite do czasów Mieszka I.
Wolański odkupił także od dwóch znanych w Europie numizmatyków: Madery z Pragi i generała Ruehle de Liliensterna z Berlina ich kolekcje monet i brakteatów lechickich wraz z opisami. W ciągu 30 lat zebrał 2739 sztuk brakteatów i monet królów lechickich i polskich, które odkupił od niego ówczesny rząd dla zbiorów Uniwersytetu Warszawskiego. W 1832 roku zbiór został wywieziony do Petersburga i podczas wojen uległ rozproszeniu i zagubieniu.
Wolański podał, że ówczesny historyk i numizmatyk Lelewel opublikował w swoim opracowaniu („Numizmatyka średniowieczna – Numizmatyka polska”) nieprawdziwe i obraźliwe informacje, jakoby w Polsce nie był znany pieniądz narodowy przed wprowadzeniem chrześcijaństwa, oraz że w obiegu w Polsce były „łapki futerkowych zwierząt, jak kuny, wiewiórki i popielice”. Wolański, oburzony drwinami Lelewela vel Loelhoeffela, który zdecydowanie nie reprezentował interesów Polski i który uznał kroniki Prokosza za falsyfikat, wspierał interesy zaborcy niemieckiego, oprotestował łgarstwa Lelewela oficjalnie, w publikacji, podkreślając, że nie może na to pozwolić ten, „kto całe życie nad numizmatyką siedział i przy niej osiwiał”.
Jako że coraz częściej słyszymy, że za Mieszka I w Polsce wciąż płacono „łapkami zwierząt futerkowych”, więc inwazja Żydów na ziemie polskie w celach dydaktycznych była dziejową koniecznością, przekazałam Państwu wątek „numizmatyczny” w szerszym ujęciu, ku Państwa refleksji.
Pan Janusz Bieszk, historyk z wykształcenia, decydując się na edycję tej książki, złamał tabu. To publikacja tym cenniejsza, że jest pierwszą autorską próbą uzupełnienia luk – białych plam w naszej historii. A ściślej mówiąc, to tabula rasa naszej przedchrześcijańskiej historii Polski, którą Autor, w miarę dostępnych mu materiałów: 50 kronik i materiałów źródłowych, polskich i zagranicznych, oraz 36 starych map cudzoziemskich, wypełnił. Opracował poczet słowiańskich królów lechickich w okresie od XVIII wieku p.n.e. do X wieku n.e. Opisał powstanie Imperium Lechickiego, jego terytorium, jego funkcjonowanie, konflikty zbrojne Lechitów i upadek Lechii w IX wieku, w rezultacie niemieckiego spisku i zbrodni na władcach Imperium. Kroniki polskie podają, że doszło do tragedii „przez niedbałość przodków naszych”. Odkrycia Autora są poparte wynikami badań genetycznych Ariów – Słowian, przeprowadzonych w latach 2010–2013 w laboratoriach polskich i zagranicznych, a także odkryciami polskich archeologów. Ale o badaniach nikt słowem nie pisnął.
Musimy uświadomić sobie, że nasza historia jest przemilczana i przeinaczona. Ludzie, którzy decydują, o czym Polacy powinni, a o czym nie powinni wiedzieć, wymyślają na nasz użytek „hagady”, z których wiemy, że pochodzimy od „Lecha”, ale od tego legendarnego od Czecha i Rusa, ale nikt się nie zająknął, że istniało Imperium Lechickie przez 3099 lat! Znamy też Wandę, „co nie chciała Niemca”, bohaterkę bajki dla dzieci, ale ani słowa o królowej Wandzie Amazonce, panującej w latach 735–740, która na czele wojsk lechickich wygrała kilka bitew. Miejsca, które kryją tajemnice naszej tożsamości, są zatapiane, zasypywane dla niepoznaki ziemią, np. grobowce królów lechickich, jak:
– wnętrze Łysej Góry w Górach Świętokrzyskich,
– Wzgórze Lasoty w Krakowie,
– kopiec Króla Kraka I w Krakowie,
– kopiec króla Kraka II pod Krakowem,
– kopiec królowej Wandy Amazonki.
Wszystkie te miejsca powinny być otwarte dla badań archeologicznych. To jest nasze dziedzictwo.
W zakończeniu zacytuję jeszcze raz słowa Autora: „I właśnie tę starożytną historię Lechii, my, Polacy, powinniśmy na nowo odkryć, zarówno sobie, jak i światu. Musimy się jej ponownie nauczyć, a także musimy ją zrozumieć i poczuć głęboko w naszych sercach oraz nadal intensywnie badać i wydobywać z zapomnienia”. Cdn.
Ewa Pietras
Montreal
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…