Żarło, żarło i zdechło. Poleżało zdechnięte dzień czy dwa i teraz cuchnie już niemożebnie, siejąc smrodem dookoła. Znaczy, zdrada trzyma się świetnie, a zdrajcy rosną w siłę?
Takie pytania padają na mieście. Między blokami. Tak się mówi. Na wsi nie mówi się i nie pyta, na wsi żywizną zajmować się trzeba i robota w polu czeka. Tak, że ten, tego. Zresztą kto przekonał kogo czym, do czego, kto jakich argumentów wobec kogo użył, za czyje ogony ciągnięto w tej sprawie i jak mocno – tego dowiemy się nieprędko lub nigdy.
...i kto szablę mógł utrzymać
W niedzielę, w setną rocznicę dekretu prezydenta Francji o tworzeniu tam polskiej armii, pod pomnikiem żołnierzy, którzy przyszli pod dowództwem gen. Hallera z Francji wiosną 1919 r., odbyła się oficjalna impreza z udziałem ministra Macierewicza.
Tu trzeba dodać sporo szczegółów, o których mówcy nie wspomnieli. Gdy rozpoczęła się Wielka Wojna, jak ją wtedy zwano, do Legionów Piłsudskiego przybyło jeszcze w 1914 r. sporo młodych rodaków z USA. Nawet takiego poznałem w New Haven w Connecticut w 1986 r. Wspominał, że tym samym statkiem co on płynęli do Sztokholmu Rosjanie walczyć o swoją ojczyznę. Po wylądowaniu okazało się, że Polacy nie mieli zamiaru płynąć dalej do Rosji, a przez Kopenhagę dobić do Legionów Piłsudskiego walczących u boku państw centralnych, czyli Niemiec i Austrii.
Lwów odwiedziła delegacja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Napisane przez Maria Pyż25 lipca cmentarz Obrońców Lwowa oraz cmentarz Łyczakowski odwiedziła delegacja rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Chodziło o wizytację obiektów, odnawianych ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Uczestnikami delegacji byli, m.in. sekretarz stanu Jarosław Sellin, który chętnie udziela wywiadów, gdyż jak sam mówi:
„Byłem dziennikarzem na początku polskiej niepodległości, prawie 10 lat, zanim stałem się politykiem, więc trud tego zawodu jest mi dobrze znany”, oraz konsul generalny RP we Lwowie Rafał Wolski, który „rzeczy niemożliwe załatwia od ręki, a na cuda potrzebuje trochę czasu”, o czym sporo lwowian już się przekonało, nie raz doświadczając pomocy ze strony Pana Konsula Generalnego.
Przede wszystkim, na początku wizyty, wspólnie z delegacją ukraińską, złożono wieńce przy grobie Nieznanego Żołnierza na cmentarzu Obrońców Lwowa, przy pomniku Strzelców Siczowych oraz w kwaterze poległych wojowników ATO.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego finansuje odnowę lwowskich zabytków, nagrobków oraz sporo obiektów poza Lwowem. Chodzi o polskie dziedzictwo narodowe, a mianowicie – jego zachowanie dla potomnych. Przy każdym obiekcie pracują międzynarodowe grupy specjalistów. Dzisiejszy dzień to daleko nie koniec wizyty pana ministra Jarosława Sellina, gdyż tych zabytków oraz nekropolii jest naprawdę sporo.
„My z urzędnikami, którzy zajmują się profesjonalnie odnawianiem nagrobków na starym cmentarzu Łyczakowskim, wizytowaliśmy cmentarz i oglądaliśmy zrobione prace. Jak mi powiedziano, zdążyłem obejrzeć 60 – 70 proc. obiektów, które w ostatnich 10 latach rekonstruowaliśmy, konstruujemy nadal albo mamy plany rekonstruować.
Ten program trwa już od 10 lat. Co roku udaje nam się od kilku do kilkunastu nagrobków zrekonstruować bądź z naszymi współpracownikami ukraińskimi decydujemy, które nagrobki będą podlegać rekonstrukcji w najbliższym czasie, także to jest bardzo systematycznie prowadzony program. Owocuje tym, że nagrobki są ładnie odnowione, co zarówno istotne dla polskiej historii i kultury, jak i dla ukraińskiej kultury. Chcemy to robić dalej, gdyż cmentarz Łyczakowski na to zasługuje, jako najstarszy cmentarz w dawnej Polsce, założony wcześniej niż Powązki, wcześniej niż Rossa i niż cmentarz Rakowicki w Krakowie. To jest najstarszy polski cmentarz i nagrobki pochodzą z końca XVIII wieku” – mówił minister Sellin.
http://www.goniec24.com/teksty?start=770#sigProId63d1491746
Internauci zadawali też sporo pytań, które uważnie śledziłam, wrzucając zdjęcia do sieci socjalnych.
Najczęściej padały pytania o lwy, o których już chyba wszyscy wiedzą, że są zamknięte w paczkach, i o płatne wejście na Łyczków. Otóż, delegacja oczywiście lwy obejrzała, a raczej pudła tam stojące, ale lwów nie widać na liście zaplanowanych na najbliższy czas obiektów rekonstrukcji. Reasumując – wielka szkoda, jak i brak woli politycznej. Tej dobrej woli.
Natomiast co do płatnego wejścia, to gdy Polacy zza wschodniej granicy przyjeżdżają na Wawel, do Muzeum Powstania Warszawskiego, do Malborka czy innych miejsc – nikt nikogo nie zwalnia z opłaty. To jest przyjęte wszędzie, a 3 i pół złotego to naprawdę (chyba) niedużo dla gości z Polski. Tym bardziej że są zniżki dla dzieci i studentów.
Dzięki temu, że przy wejściu jest pobierana opłata, cmentarz jest w miarę czysty, wysprzątany i alejki przeważnie równe. A fakt, że zostawiają fundusze w kasie innego państwa – cóż, historia kołem się toczy. Ale zachęcam wszystkich do zachowania w sposób cywilizowany.
Na koniec Pan Minister dodał: „Wy, jako dziennikarze, pracujecie w fascynującym miejscu, nie tylko ze względu na historię, ale też i na czasy teraźniejsze…”.
Twórzmy historię wspólnie i łapmy dobre momenty, dbajmy o to, co pozostawili nam przodkowie, bo jesteśmy zobowiązani do tego.
Maria Pyż
No i najsłabsze ogniwo politycznego łańcucha pękło. Pan prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. Jak już wspominałem, suwerenna – bo jakżeby inaczej? – decyzja pana prezydenta w sprawie obrony praworządności została podjęta po 45-minutowej rozmowie telefonicznej z Naszą Złotą Panią. Co panu prezydentowi powiedziała, czym go postraszyła, co mu obiecała – tego nieprędko, albo może i nigdy się nie dowiemy, ale to nieważne; tak czy owak, najsłabsze ogniwo politycznego łańcucha pękło.
Po ogłoszeniu decyzji pana prezydenta środowisko folksdojczów nie mogło ukryć radości, podobnie jak „kasta”, której wybitna przedstawicielka w osobie pani prezes Małgorzaty Gersdorf została zaproszona do Belwederu na rozmowę. Euforia wywołana ulgą z powodu odłożenia siekiery, która już-już wydawała się przyłożona do sądowego pniaka, skłoniła panią prezes nawet do przeprosin za nierozważne słowa, jakoby za 10 tys. złotych można było wyżyć wyłącznie na prowincji. Słowa rzeczywiście może trochę nierozważne, ale przecież prawdziwe – na co zwrócił uwagę Tadeusz Boy-Żeleński, pisząc: „W Warszawie zbytek, szampańskie kolacje, płyną rubelki, skąd, gdzie – ani wiesz!”. Na prowincji oczywiście inaczej – na co zwrócił z kolei uwagę Konstanty Ildefons Gałczyński, pisząc: „I tak jest mało lepszych chwil, nudno i krzywo – chyba, że tam, gdzie świeci szyld: WÓDKA i PIWO”. No, tak było może zaraz po wojnie, ale teraz i na prowincji jest sporo atrakcji, wskutek tego sędziowie prowincjonalni starają się dorównać tym stołecznym, gdzie „wszyscy śliczni tacy są i kulturalni” – dzięki czemu w naszym nieszczęśliwym kraju afery lęgną się jak króliki – co byłoby niemożliwe bez parasola ochronnego, jaki nad aferzystami, którzy zresztą przeważnie działają na zlecenie, rozpinają stare kiejkuty, czyli Wojskowe Służby Informacyjne. Rozpinaniem tego parasola zajmuje się oczywiście agentura, pieczołowicie uplasowana również w aparacie wymiaru sprawiedliwości, to znaczy – w prokuraturze i niezawisłych sądach. Agentura, ma się rozumieć, musi być wynagradzana – i w ten sposób życie na prowincji coraz bardziej upodabnia się do stołecznego. Rąbek tajemnicy nierozważnie uchyliła właśnie pani prezes Małgorzata Gersdorf, która z sędziowskiej pensyjki potrafiła uciułać sobie miliony. Daj Boże każdemu, chociaż oczywiście takich słodkich pierniczków dla każdego nie wystarczy, więc z tego między innymi powodu walka o praworządność w naszym nieszczęśliwym kraju nabrała takiej zaciekłości.
Ale nie tylko – bo jeszcze ważniejszym powodem jest dążenie Niemiec do przesilenia politycznego w Polsce, w następstwie którego na pozycji lidera tubylczej politycznej sceny osadzona zostałaby ponownie ekspozytura Stronnictwa Pruskiego, która nie tylko wycofałaby się z projektu Trójmorza, ale i w podskokach wykonałaby każdy rozkaz Berlina. Jeszcze tedy nie ochłonęliśmy z wrażenia po suwerennej decyzji pana prezydenta Dudy, a już owczarek niemiecki w osobie Franciszka Timmermansa, który dotychczas tylko tarmosił nieszczęsną Polskę, wystosował do rządu ultimatum z miesięcznym terminem. Jeśli w ciągu tego miesiąca rząd nie przedstawi regulacji w dziedzinie sądownictwa, które wspomniany owczarek niemiecki zaakceptuje, Polska będzie boleśnie pokąsana sankcjami, przede wszystkim natury finansowej. Taką oto czkawką zaczyna odbijać się nam euforia z powodu Anschlussu Polski do Unii Europejskiej, który – jak pamiętamy – był stręczony naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu nie tylko przez przedstawicieli obozu zdrady i zaprzaństwa w osobach Donalda Tuska i Leszka Millera, nie tylko przez lobby żydowskie w Polsce, nie tylko przez starych kiejkutów, z których część przezornie przewerbowała się na służbę w niemieckiej BND – ale również przez przedstawicieli obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm w osobach braci Kaczyńskich. Tu l`as voulu, Georges Dandin (sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało). Nie można bowiem i pieniędzy zarabiać, i wianuszka nie tracić. Prędzej czy później puszek niewinności zostanie obtarty, zwłaszcza gdy w dodatku pan prezes Kaczyński nie ma szczęśliwej ręki do swoich faworytów. Co z którego zrobi człowieka, to ten zaraz puszcza go w trąbę. Ten szlak zdrady przetarł Kazimierz Marcinkiewicz, którego Pan Bóg skarał za to dozgonnym towarzystwem „Izabel” – no a teraz na tę drogę wkroczył pan prezydent Andrzej Duda.
Po wbiciu prezesowi Kaczyńskiemu takiego noża pan prezydent raczej nie może liczyć na normalizację stosunków z PiS-em, tym bardziej że pamiętliwość prezesa można porównać tylko do cierpliwości Boskiej. W tej sytuacji musi szukać jakiegoś oparcia – co wzbudziło ogromne nadzieje zwłaszcza Wielce Czcigodnego Pawła Kukiza, pod skrzydłami którego budowana jest sławna „Endecja”. Nie ulega wątpliwości, że pan prezydent z wdzięcznością przygarnie „Endecję” pod swoje skrzydła – ale on też ma swoje zobowiązania – że wspomnę choćby o tym, o którym powiedział Abrahamowi Foxmanowi i innym przedstawicielom żydowskich organizacji przemysłu holokaustu podczas ubiegłorocznego spotkania w polskim konsulacie w Nowym Jorku. Jak pamiętamy, pan prezydent nie tylko zobowiązał się do wzmożenia walki z „antysemityzmem”, ale nawet zapowiedział „legislację” w tej sprawie. Rozumiem, że do przeforsowania tej „legislacji” na terenie Sejmu zwróci się nie tylko do Nowoczesnej, nie tylko do Platformy Obywatelskiej, nie tylko do PSL, ale również do „Endecji”. Ha! „Endecja” w awangardzie walki z „antysemityzmem” w Polsce? Tego Ben Akiba nie przewidział – ale na świecie, jak wiadomo, dzieją się rzeczy, które nie śniły się filozofom.
To i owo jednak można przewidzieć – i muszę się pochwalić, że również i mnie wspierały tu proroctwa. Ponieważ PiS odbił panu prezydentowi piłeczkę, to teraz on musi, i to szybko – bo Frans Timmermans dał mu tylko miesiąc – przygotować projekty ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym, które zadowoliłyby nie tylko Naszą Złotą Panią, nie tylko starych kiejkutów, co to za pośrednictwem swojej agentury trzymały dotąd za mordę całe sądownictwo w Polsce, nie tylko starego żydowskiego grandziarza, współwłaściciela „Gazety Wyborczej” Jerzego Sorosa, który – jak powiadają – w znacznym stopniu finansował „spontaniczne protesty” zagniewanego ludu, no i oczywiście „kastę” oraz polityczne gangi – które w przeciwnym razie zablokują mu w Sejmie zbawienne reformy. W tym celu pan prezydent kompletuje zespół „ekspertów”, którzy będą mu doradzali, jak zrobić, żeby było gites tenteges. Ze swej strony radziłem, żeby do grona „ekspertów” pan prezydent zaprosił pana Aleksandra Smolara, porte-parole starego żydowskiego finansowego grandziarza – no bo jak inaczej będzie mógł go udelektować – no i pana generała Marka Dukaczewskiego, który mu powie, czego oczekują stare kiejkuty. Gdyby miał więcej czasu, to mógłby poprzestać na pani prezes Małgorzacie Gersdorf, ale ponieważ niemiecki owczarek dał tylko miesiąc na tempus deliberandi, to nie ma co tracić czasu na konsultacje, jakie pani prezes tak czy owak musiałaby odbyć z panem generałem, tylko zaprosić go do grona ekspertów osobiście. I co Państwo powiecie?
Pisząc te słowa, dowiedziałem się, że pan prezydent właśnie odbył rozmowę z panem Smolarem. Jak widzimy, składa się jak scyzoryk, ale i tak może zostać przeczołgany – bo oto Sąd Najwyższy, po prezydenckim wecie znowu mocno siedzący w siodle – zamierza 1 sierpnia rozpatrzyć sprawę o zawieszenie postępowania w sprawie Mariusza Kamińskiego, którego prezydent Duda ułaskawił – zdaniem SN – bezpodstawnie, bo przed uprawomocnieniem się wyroku skazującego pana Kamińskiego na 3 lata więzienia – co wnioskował prokurator generalny Zbigniew Ziobro i prezes TK Julia Przyłębska. Jeśli SN postępowania nie zawiesi, to może to mieć konsekwencje również dla pana prezydenta, którego może porazić odpryskowy zarzut o złamanie konstytucji i kodeksu postępowania karnego. Zatem, wskutek weta, również i los jego prezydentury zawisł od starych kiejkutów i przedstawicieli „kasty”, pieczołowicie uplasowanych w Sądzie Najwyższym. Nie bądź słodki, bo cię zliżą – mówi porzekadło. I rzeczywiście – wygląda na to, że pan prezydent ze strachu strzelił sobie w kolano.
Stanisław Michalkiewicz
W Polsce trwa zamieszanie z powodu nowej ustawy, którą przyjął parlament, a która coś tam zmienia w sądach. Dla jednych jest to demokracja, dla innych koniec demokracji. Trochę to śmieszne, że gdy demokratycznie wybrane władze, w demokratyczny sposób przegłosowują ustawę, to dla tzw. obrońców demokracji jest to koniec demokracji. Można tę sytuację zrozumieć wtedy, gdy uświadomimy sobie, że tzw. obrońcy demokracji są tak naprawdę obrońcami demokracji ludowej, czyli takiej, w której niezależnie kto i jak głosuje, to zawsze rządzi PZPR. A że tam po drodze może coś było nie tak, to przecież w urzędach jest to normalne, np. wszyscy urzędnicy są zatrudniani po znajomości, a więc nieuczciwie, i nikt nie twierdzi, że ich decyzje nie mają mocy prawnej.
Ale miałem dzielić się refleksjami. Niech więc będzie. Pierwsza refleksja jest taka, że jak już rząd pani premier Beaty Szydło postanowił coś tam zmienić w sądach, to mógł przeprowadzić prawdziwą reformę sądownictwa, pisałem o tym wcześniej, a nie taką, która zmienia niewiele, na krótko i nielicznym. Po tych czy innych wyborach będzie inny rząd i wszystko wróci do tego, co było. (Kiedyś rząd Prawa i Sprawiedliwości obmyślił, że utworzy Polski Instytut Sztuki Filmowej, który będzie dawał pieniądze, nie swoje oczywiście, tylko zabrane podatnikom, na „patriotyczne filmy”. A zmienił się rząd i ów instytut wyłożył forsę na „Pokłosie”.) Poza tym, gdy wybiera się między świniami, to zawsze, niezależnie od intencji wybierze się, co najwyżej, knura albo lochę. Jeśli więc zdecydowali się na wojnę z mafią sędziowską, to lepiej żeby to była wojna o coś, a nie o pietruszkę.
Pamięci starożytnej lechickiej historii - cz. 2 (dokończenie z poprzedniego numeru)
Napisane przez Ewa Pietras7. Król Kazimierz I Karol, zwany Odnowicielem (1040–1058)
Był synem cesarza Mieczysława III i Niemki Rychezy. Ponieważ ciągłe próby reaktywowania lechickiego państwa słowiańskiego i związane z nim próby odrzucenia systemu feudalnego wraz z religią chrześcijańską stanowiły zagrożenie dla dworu cesarskiego w Niemczech i papieża, nie dopuszczono do objęcia tronu przez księcia Mieczysława IV Mazowieckiego. Osadzono na tronie spolegliwego pół-Niemca, zwalniając go ze ślubów zakonnych (przeznaczony był przez ojca do służby kościelnej), w zamian za wprowadzenie w Lechii świętopietrza. Wydłużono wielki post o trzy tygodnie w stosunku do innych krajów, także zażądano od Polan strzyżenia głowy i noszenia długich sukien. Tym aktem Polania została oddana w lenno papieżowi i Kościołowi rzymskiemu.
Będąc królem, Kazimierz I Karol zażądał od księcia Mieczysława IV Mazowieckiego podporządkowania się. Spotkał się z odmową. Zbrojny najazd wojsk niemieckich na Lechię był drugą krucjatą krzyżową (rok 1040). W roku 1047 nastąpiła trzecia krucjata na Mazowsze. Doszło do walki pod Ostrowią Mazowiecką, gdzie książę Mieczysław dał się sprowokować przed nadciągnięciem posiłków z Pomorza. Walkę przegrał, zginął, a jego ciała nie odnaleziono. Król Kazimierz I Karol, wyróżniony przez hierarchów kościelnych i katolickich kronikarzy za odnowienie chrześcijaństwa w Lechii, został nazwany Odnowicielem.
8. Król Bolesław III Śmiały zwany Hojnym (1058–1079)
Był synem Kazimierza I Karola i ruskiej księżniczki Marii Dobroniegi. Objął tron po ojcu, mając 17 lat. Już na początku panowania zaczął podbijać ościenne państwa, przestał płacić Czechom daninę za Śląsk, a Niemcom trybut. Będąc na Węgrzech w celu odnowienia graniczników (słupów granicznych Polanii stawianych w korytach rzek), król węgierski Salomon zastąpił mu drogę, ale straciwszy wielu żołnierzy z obstawy, uciekł, chroniąc się w twierdzy. Salomon zaproponował Bolesławowi pokój i obiecał sto tysięcy grzywien złota, na co Lechita odpowiedział: „Polacy nie złoto, ale panować nad mającymi go lubią”, dodając: „Większa hańba pieniędzmi być pokonanym, aniżeli orężem”.
Cesarz Henryk IV czuł się zagrożony wojowniczością Bolesława – wiedząc, że nie sprosta mu militarnie, zorganizował bunt przeciwko niemu. Brat króla Bolesława, Herman, wykazał zainteresowanie propozycją cesarza i zorganizował grupę spiskowców, w której skład weszli feudałowie świeccy i duchowni z otoczenia króla, zwłaszcza Niemcy z pochodzenia. Bolesław, po powrocie z wypraw wojennych, należycie wszystkich ukarał, za co biskup Stanisław obłożył go klątwą, którą potwierdził papież, nakładając na króla Lechii interdykt. Klątwa nałożona na Bolesława była pretekstem do jego obalenia. Ten akt został zaplanowany i sterowany przez niemieckiego króla i czeskiego księcia, a wykonany przez królewskiego brata, zdrajcę Władysława Hermana i jego V kolumnę. Bolesław stracił tron. Jeszcze raz udało się królowi niemieckiemu i papieżowi wyeliminować niezależnego władcę Lechii. Bolesław Śmiały, genialny wódz lechicki, opuszczony, zmarł na Węgrzech, prawdopodobnie otruty.
Osiągnąć dobrobyt! 10 lat PAFERE w Polsce
Napisane przez Agnieszka PiwarPrzykazania zawarte w Dekalogu mottem dla polityków, przedsiębiorców i obywateli? Brzmi jak utopia? Znając ludzkie słabości, wynikające między innymi z chciwości, żądzy władzy i skłonności do chodzenia na łatwiznę, ciężko sobie wyobrazić, aby całe społeczności dobrowolnie funkcjonowały w oparciu o nakazy: „Nie kradnij!” i „Nie pożądaj żadnej rzeczy bliźniego swego!”. Tymczasem środowisko wolnościowców wykazuje, że tylko takie podejście zapewni ludziom wysoki poziom życia.
Uświadamianie społeczeństwa i nauczenie go odpowiedzialności za swój los obrała sobie za cel Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego. Swoją misję PAFERE realizuje w Polsce od 2007 r., poprzez szereg projektów edukacyjnych, filmowych i wydawniczych. Wszystko po to, aby Polacy zrozumieli, że „kradzież rozpowszechniona we wszelkiej formie, a zwłaszcza dokonywana w majestacie prawa, popełniania przez państwo i jego urzędników na obywatelach, jest wrogiem rozwoju gospodarczego, prowadząc do ludzkiej biedy i niedoli”.
Brutalną prawdę o tym, że „państwo okrada obywateli w sposób niesłychany”, przypomniał na obchodach 10-lecia PAFERE jej założyciel, Jan Michał Małek, polski przedsiębiorca i emigrant osiadły w Stanach Zjednoczonych. „Ludzie tego nie czują, nie widzą i nie rozumieją, co się dzieje. Toczy się walka z efektami, ale nie z przyczynami. A przyczyną jest kradzież” – wyjaśnił zatroskany Pan Małek podczas uroczystości jubileuszu w Warszawie w dniu 26.05.2017.
Twórca PAFERE zauważył, że po 45 latach indoktrynacji marksistowskiej za PRL, Polacy – mimo iż dostrzegali, jak bardzo fatalnym ustrojem jest komunizm – nie mieli okazji poznać zasad wolnego rynku. Obecna niewiedza wynika z tego, że w poprzednim systemie mówienie o kapitalizmie w sensie pozytywnym było zakazane, a niestosowanie się do tego narażało na bardzo poważne konsekwencje. Stąd pomysł powołania Fundacji, której podstawowym celem jest szerzenie edukacji w dziedzinie wolnego rynku. „Doszedłem do wniosku, że najważniejszym punktem, a więc podstawą wolnego rynku jest respekt do własności prywatnej. Dlatego opieramy się na Dekalogu, ponieważ siódme i dziesiąte przykazania mają niesłychane znaczenie dla rozwoju ekonomii i gospodarki” – podkreślił Jan Małek.
Wystąpienia założyciela PAFERE wysłuchało wielu znamienitych gości zasłużonych dla polskiego ruchu wolnościowego, od lat współpracujących z Fundacją, oraz sympatyków. Wśród nich Grzegorz Braun, znany reżyser i publicysta. Komentując sytuację w naszym kraju, zauważył on, że wielu Polaków nie może zrozumieć, „dlaczego wciąż coś nie gra”. W tym kontekście Braun zwrócił uwagę na konieczność rozkodowania przeszłości – „bo zła historia także jest matką złej polityki” – oraz powrotu do fundamentalnych zasad naszej cywilizacji.
Zdaniem Brauna, PAFERE ma przed sobą „otwarte pole do popisu”, ponieważ „w stosunku do poprzedniej dekady startujemy poniekąd od zera”. „Myślę, że nawet i regres w niektórych miejscach nastąpił, ponieważ teraz etatyzm w Warszawie budują nie jawni zdrajcy i sprzedawczycy na telefon z Berlina czy Moskwy, tylko posługujący się patriotycznymi wzorcami. Ale to dalej jest etatyzm” – zauważył reżyser. I przestrzegał, że kolejne pokolenia nadal są zadłużane, a dzieci, które jeszcze nie przyszły na świat, urodzą się już niewolnikami.
W tym kontekście Grzegorz Braun wyraził nadzieję, że to właśnie PAFERE uda się szeroko dotrzeć do Polaków z przesłaniem wolnościowców. „Jaka to jest piękna rzecz, że nie jesteście uwiązani do żadnej warszawskiej klamki, nie wisicie w żadnym przedpokoju i nie czekacie na wycieraczce na życzliwe spojrzenie i skinienie. W postpeerelowskiej Polsce chorobliwie mało jest przedsięwzięć niezależnych od pana władcy z Warszawy” – spuentował.
Podczas uroczystości jubileuszowych PAFERE podpisała umowę o współpracy ze Stowarzyszeniem Wolni Obywatele, reprezentowanym przez Stefana Oleszczuka, uważanego za najbardziej wolnorynkowego polskiego samorządowca. Były burmistrz Kamienia Pomorskiego, przemawiając do zebranych gości, wyraził przekonanie, że moc sprawczą ma jedynie „wielka wola narodu” na wzór tej, która przyniosła Polsce sukces w 1918 roku. – „Wszystko to, co robimy, bez wielkiej woli narodu będzie waleniem głową w mur” – przestrzegał.
Polsko-Amerykańska Fundacja Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE) to niezależna, pozarządowa organizacja zajmująca się wolnorynkową edukacją ekonomiczną, promocją wolności gospodarczej i wolnego handlu. Za szczególnie istotne Fundacja uważa związki etyki z ekonomią, w oparciu o uniwersalną chrześcijańską myśl ekonomiczną.
W ramach działalności statutowej pod patronatem PAFERE organizowane są liczne konferencje, prelekcje, seminaria. Ponadto, Fundacja sponsoruje i organizuje konkursy, takie jak Magister PAFERE, w trakcie którego wyłaniane są najlepsze prace magisterskie poświęcone szeroko rozumianym związkom wolności, gospodarki, odpowiedzialności, przedsiębiorczości, moralności.
Tekst: Agnieszka Piwar
Foto: PAFERE
To zadziwiające, jak polska opozycja strzela sobie samobójcze gole. Ale czupurni są i tracą coraz bardziej kontakt z rzeczywistością.
To dobry znak.
Święta, święta – i już po świętach! Tak lubimy podsumowywać mijające zdarzenia. Wkrótce (niestety) młodzież powie – już po wakacjach. A potem – już po lecie! Do czego nawiązuję? Oczywiście do pamiętnej wizyty prezydenta Trumpa w Warszawie.
Oczekiwana z radością przez przygniatającą (wiecznych malkontentów przygniatającą!) większość rodaków, była dobrze, ładnie zorganizowana i sprawnie poprowadzona. Duży Donald spełnił nasze oczekiwania. Jego przemówienie chwytało za serce tych, którym tak droga jest nasza Ojczyzna. Przykro jest konstatować, że wizyta była gorzką pigułką dla „kochających inaczej”, tj. wyłącznie pod kątem urojeń oraz swoich partii i partyjek – interesów. Bo przecież tym politycznym sobkom tylko na własnym szemranym interesie zależy. To pokazują stale, z uporem maniaka. Tak się jakoś dziwnie (?) składa, że akurat te interesy są bardzo zgodne z niemieckimi. Reprezentowanymi np. przez „folksdojcza” Lisa w „Newsweeku” (za to mu płacą) i żydowskimi, sorosowskimi interesami w „Wybiórczej” (płacą i wymagają jak wyżej).
Pielgrzymka bezdomnych na Jasną Górę – słyszę o tym w telewizji... Bezdomni... musi być ich dużo i przestają wstydzić się swojej bezdomności. O co będą prosić Matkę Boską? Na pewno o chleb i o dach nad głową.
W Niemczech człowiek, który nie ma pracy i jest zarejestrowany jako bezrobotny, otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych. U nas nie dostaje nic. W Polsce ten zasiłek jest wypłacany tylko przez pół roku albo rok, a dalej zostawia się człowieka bez żadnej pomocy, bo opieki społecznej praktycznie nie ma. Bo czym może się pochwalić opieka społeczna? Tym, że nie ma pieniędzy na pomoc ludziom, że przyznaje po 100 złotych na miesiąc, a tak się szumnie nazywa. ZUS nie daje rent ludziom chorym, na wcześniejszą emeryturę mało kto może iść. Ludzie w wieku przedemerytalnym mają w Polsce bardzo źle – żadnych źródeł utrzymania, żadnej pomocy od państwa. Mężczyźni muszą doczekać do 65 lat, muszą dożyć do tego wieku, tylko nie wiadomo, z czego mają żyć. I to oni będą zasilać pielgrzymkę bezdomnych na Jasną Górę, bo tak się porobiło, że tylko w Matce Boskiej mają nadzieję. Niemcy mogą iść na wcześniejsze emerytury, mają potem niższą emeryturę, ale w sytuacji, gdy nie mają z czego żyć, taka wcześniejsza emerytura to jedyny dla nich ratunek. I korzystają z tego. Niemcy mają lepiej.
Dlaczego miś musi być drogi?
W Toronto pewien obywatel zrobił schody w parku – kosztowało go to 600 dol., zrobił schody, bo nie można się było doprosić miasta.
Miasto sprawę ma w toku, zabudżetowano na nią od 60 tys. do 120 tys. dol.... To jest skala tego, jak my, zwykli ludzie, dajemy się robić w konia.
W każdym społeczeństwie chodzi o to, kto pracuje na kogo. Zawsze tak było.
Ewentualne zmiany i przetasowania takiego systemu mogą nastąpić jedynie przy użyciu gwałtownych metod – wojny albo rewolucji; kiedy to ma miejsce, następuje podmianka i „nasi” wchodzą w buty „waszych”. Taką podmianką była rewolucja francuska, był nią też przewrót bolszewicki.
Prawda ta jest oczywista od zarania organizacji społeczeństw. To dlatego podczas zwycięskich rewolucyjnych wojen mordowano króla, jego rodzinę i cały dwór; to dlatego bolszewicy wymordowali elitarne grupy społeczne, a hitlerowcy polską inteligencję. Po to by dokonać „głębokiej zmiany” i przenicować społeczeństwa.
By to zrobić, konieczne jest rozwalenie całego zastanego układu społecznego, a tego „spokojnymi” metodami nie da się uzyskać.
Społeczeństwo składa się bowiem z obszarów współzależności, opanowanych przez środowiska etniczne, zawodowe, rodzinne, powiązane sieciami świadczonych usług; na zasadzie, ty mi ułatwiłeś kontrakt, ja ci odpalam 30 procent i daję żonie twojego szwagra pozycję w firmie. Tak działają „stare pieniądze” i „stare rodziny”.
Czy to jest korupcja? To jest realny układ funkcjonowania władzy. Nie tej nominalnej, nie tej z pierwszych stron gazet, lecz tej faktycznej idącej z pokolenia na pokolenie.
Te struktury współzależności są wprawdzie otwarte na nową krew, ale nie na zasadach, jakie są deklarowane, dopuszcza się wybranych energicznych i zaradnych. Zamknięcie przed nimi drzwi wytwarzałoby sytuację niebezpieczną dla systemu. Elity muszą przecież „krążyć”, konwekcja musi rozładowywać różnice temperatury.
I dlatego schody w parku muszą kosztować minimum 60 tys.; muszą bowiem wykarmić kilka rodzin – tych samych co zawsze. Jednym z ciekawszych opracowań socjologicznych byłaby inwentaryzacja wszystkich tych, którzy zarabiają na styku prywatno-państwowym, gdzie – jak wiadomo – kręci się najsmaczniejsze lody. Zobaczylibyśmy wówczas nazwiska z prawdziwej struktury władzy.
Bo demokracja jest systemem wybierania tych co trzeba i legitymizacji ich pozycji. Dopóki każdy może w tym znaleźć miejsce, dopóki każdy ma szansę na wykrojenie choćby małego obszaru, w którym będzie zadowolony z tego, co ma – system jest stabilny.
Ponieważ to wszystko nie urodziło się wczoraj – wbudowane weń też zostały różne mechanizmy bezpieczeństwa, na wypadek prób destabilizacji.
Od zarania istnienia społeczeństw ludzie czerpali korzyści ze swego statusu, pozycji władzy, położenia na społecznej siatce współzależności. I zostało. Dlatego, podobnie jak w starożytnym Egipcie, biurokraci i zarządcy muszą dostać działkę, dlatego istnieje cała kanalizacja podskórnej dystrybucji wpływów i apanaży. To stanowi o istocie każdego społeczeństwa.
Dlatego jeśli ktoś chce taki system usprawniać czy blokować, musi być przygotowany na trudną walkę. Pewne jest, że nie można tego zrobić przy pomocy tzw. demokracji i głosowania. Poszczególne „stare rodziny” i mafie, które mają podzielone wszystko między sobą, wpuszczają między siebie jedynie takich, którzy gotowi są uznać prymat układu. Dlatego mamy różnego rodzaju „szklane sufity” i różnego rodzaju „kije”, wyżej których nie podskoczysz… Znam ludzi, którzy posmutnieli, doświadczając tego na własnej skórze.
Zmienić taki układ może jedynie siła, przychodząca z zewnątrz, oddolne ruchy są szybko kontrolowane i pacyfikowane.
Podobnie jest w Polsce, gdzie obecny układ polityczny niektórym depce po odciskach.
Polski system jest jeszcze bardziej patologiczny niż nasz tutejszy. To przecież w Warszawie kamienice odzyskiwali pełnomocnicy 140-letnich spadkobierców, to przecież w Krakowie mamy do czynienia z falą „zasiedzeń” atrakcyjnych terenów miejskich wielomilionowej wartości przy pomocy upraw rabarbaru. To wszystko nie byłoby możliwe bez całego rozbudowanego aparatu skorumpowanych spółdzielni prawno-administracyjnych krytych przez miejscowych polityków. Jest to po prostu system napełniania kieszeni nowej elity, która uznała, że nadszedł jej czas i może to zrobić; która stwierdziła, niczym szatniarz w kultowym „Misiu”, „nie oddam kurtki i co mi pan zrobi?”. No właśnie, co im można zrobić?
Aby rozwalić układ, trzeba mieć siłę wynikającą z realnej władzy, trzeba zaoferować nowe współzależności i nowy podział tortu, trzeba mieć też umocowanie zagraniczne, aby nie zostać zdmuchniętym przez tych, co dla obrony prywaty tradycyjnie zapraszają obce wojska.
Każda sytuacja konfliktowa, również taka jak w Polsce, jest bardzo korzystna dla interesów zewnętrznych; jak to krajach afrykańskich bywa, za zewnętrzne poparcie możnych gotów się sprzedać byle kacyk.
Zatem odwoływanie się do urny wyborczej, mechanizmów demokracji i opinii publicznej nie wystarcza – to są rzeczy wtórne; w Polsce jest wystarczająco dużo ludzi, którzy o tym doskonale wiedzą…
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…