farolwebad1

A+ A A-
Teksty

Teksty

Publicystyka. Felietony i artykuły.

piątek, 17 marzec 2017 15:02

Czy to koniec Kołchoźnika?

Napisane przez

pruszynski       Niespodziewanie wódz Białorusi odwołał na rok podatek od „tych, co nie pracują co najmniej sześć miesięcy w roku, nierobów”, czyli uległ demonstracjom. Ci, co zapłacili i zaczną pracować, mają dostać pieniądze z powrotem, a inni nie będą musieli go płacić przez rok.

        Tymczasem opozycja odwołaniem podatku poczuła się silniejsza.

        W niedzielę były demonstracje w mniejszych miastach, jak Orsza i Słuck. Po demonstracjach ubrane na czarno „ludziki” napadały na przywódców demonstracji i odwoziły ich w nieznane.

piątek, 17 marzec 2017 14:59

W atmosferze zwycięstwa moralnego

Napisane przez

michalkiewicz        Nareszcie Polska wstała z kolan, nareszcie pokazaliśmy tym wszystkim Europejsom, jakie to z nich zgniłki, słowem – odnieśliśmy ogromny, wiekopomny sukces, można powiedzieć – zwycięstwo porównywalne do Wiktorii Wiedeńskiej albo do zwycięstwa w wojnie bolszewickiej. Takie wrażenie można by odnieść, oglądając rządową telewizję albo czytając prorządową prasę. Chodzi oczywiście o podjętą przez rząd próbę  przeforsowania kandydatury pana Jacka Saryusza-Wolskiego na przewodniczącego Rady Europejskiej, którym przez ostatnią, 2,5-letnią kadencję był Donald Tusk.

        Jak wiadomo, jednym z politycznych priorytetów prezesa Jarosława Kaczyńskiego jest wytarzanie Donalda Tuska w smole i pierzu. A właśnie nadarzała się ku temu wyjątkowa okazja, bo gdyby Donald Tusk nie został przewodniczącym Rady Europejskiej na następną kadencję, to musiałby chyba wrócić do Polski – no a tutaj od razu wpadłby w tryby sejmowej komisji badającej aferę Amber Gold, która chyba w tym celu, albo przede wszystkim w tym, została utworzona. Zostałby tam dokładnie wytarzany w smole i pierzu, a być może jeszcze przy innych okazjach, bo – powiedzmy sobie szczerze – na niewinnego nie trafiło. W rezultacie w ciągu najbliższych dwóch lat zużyłby się moralnie do tego stopnia, że nie tylko nikt nie chciałby zaryzykować wystawienia jego kandydatury na prezydenta w wyborach w 2020 roku, ale nawet pokazać się w jego towarzystwie na ulicy.

   Jakby tego było mało, to jeszcze powracający do Polski Donald Tusk oznaczałby potężny zgryz dla Grzegorza Schetyny, który musiałby stoczyć z nim walkę o polityczne przetrwanie, czego Platforma Obywatelska mogłaby nie przetrzymać. Zatem intryga mająca na celu zablokowanie ponownego wyboru Donalda Tuska poprzez wysunięcie przez Polskę kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego, teoretycznie była dobrze pomyślana. Ale powtórzę, co mówiłem od dawna; Jarosław Kaczyński jest wprawdzie wirtuozem intrygi, ale takim, co z reguły na końcu potyka się o własne nogi.

        Tak też stało się i w tym przypadku. Kandydatura Jacka Saryusza-Wolskiego została wysunięta przez polski rząd dosłownie w ostatniej chwili, w związku z czym nie było czasu nie tylko na staranne, ale w ogóle – na jakiekolwiek dyplomatyczne przygotowanie operacji. W rezultacie Donald Tusk został wybrany na drugą kadencję  przy osamotnionym sprzeciwie Polski, której nie poparły w tej sprawie ani Węgry, ani Słowacja, ani Czechy, ani Wielka Brytania. Następnego dnia po wyborze węgierska gazeta „Magyar Nemzet” w artykule zatytułowanym „Są granice przyjaźni” wyjaśniła, o co chodzi. O to, że kraje Grupy Wyszehradzkiej, podobnie jak Wielka Brytania, chcą i mogą współpracować z Polską w ważnych również dla nich sprawach, ale żadne szanujące się państwo nie pozwoli, by traktować je instrumentalnie, w dodatku w jakichś podwórkowych polskich bijatykach. Tymczasem prezes Kaczyński, swoim zwyczajem, potraktował przywódców zaprzyjaźnionych z Polską krajów jak swoich wyznawców, którzy mają psi obowiązek poświęcać się dla niego bez najmniejszych wątpliwości. Tymczasem ani Wiktor Orban, ani Teresa May żadnymi wyznawcami Jarosława Kaczyńskiego nie są, a pomysł, jakoby mieli się poświęcać dla jego osobistych antypatii, nie przyszedłby im do głowy nawet w gorączce. Toteż postanowili dać mu nauczkę, by na przyszłość nie próbował wciągać połowy Europy w swoje idiosynkrazje. Niestety, koszty tej nauczki zapłaciła Polska, bo w tej sytuacji Nasza Złota Pani miała ułatwioną sytuację z przeforsowaniem kandydatury swego faworyta, chociaż zarzut podniesiony przez Polskę przeciwko Donaldowi Tuskowi, że dał się on użyć przeciwko Polsce w grudniowej kombinacji operacyjnej, był nie tylko prawdziwy, ale i dobrze w Europie rozumiany. W rezultacie Donald Tusk ma otwartą drogę do kandydowania w roku 2020 na prezydenta Polski, z czym Niemcy z pewnością wiążą swoje nadzieje. Po zakończeniu kadencji wróci do Polski na białym koniu, a Grzegorz Schetyna stanie na głowie, żeby wypchnąć go na stanowisko prezydenta, dzięki czemu, niezależnie od wsparcia Naszej Złotej Pani, która z sobie tylko wiadomych powodów w Donaldzie Tusku szczególnie sobie upodobała i pilotuje jego karierę, niezależnie od wsparcia ze strony starych kiejkutów, Donald Tusk będzie miał gotowy aparat wyborczy, bo oprócz konfidentów zorganizowanych w Komitecie Obrony Demokracji i konfidentów tworzących trzon partii politycznych, takich jak np. Nowoczesna, którą uważam za wydmuszkę starych kiejkutów, będzie miał wsparcie ubeckich mediów, celebrytów, autorytetów moralnych, no i mikrocefali tworzących środowisko żydowskiej gazety dla Polaków. Takim saldem zamyka się intryga zadzierzgnięta przez prezesa Kaczyńskiego, więc nic dziwnego, że jego wyznawcy uruchomili kampanię, która za pierwszej komuny nazywała się propagandą sukcesu, i triumfalnie ogłosili wielkie zwycięstwo Polski w konfrontacji z Europą, której pokazaliśmy – i tak dalej. Przypomina to historię opowiadaną przez Adama Grzymałę-Siedleckiego, jak to w pensjonacie w Krynicy jakieś towarzystwo grało w karty, czemu przyglądało się grono kibiców. Jeden z kibiców zauważył, że jeden z graczy oszukuje, więc zwrócił mu uwagę: vous trichez, Monsieur – co się wykłada: pan oszukuje, mój panie! – na co tamten odłożył karty i powiedział: nie wiem, w jakim celu informuje mnie pan o czymś, o czym przecież nie mogę nie wiedzieć – po czym wyzwał go na pojedynek i w tym pojedynku zabił. Mówiąc krótko – Polska za sprawą prezesa  Kaczyńskiego odniosła kolejne tak zwane zwycięstwo moralne.

        Podczas gdy pławimy się w atmosferze moralnego zwycięstwa nad zgniłą Europą, przygotowania do kolejnej kombinacji operacyjnej nieubłaganie postępują. Kolejnym symptomem tego nieubłaganego postępu było niedawne oświadczenie pana sędziego Waldemara Żurka, przewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, że wobec zagrożenia praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju konieczna jest interwencja ze strony Unii Europejskiej. Warto zwrócić uwagę, że deklaracja ta ukazuje się na tydzień przed wyznaczoną na 22 marca sesją Parlamentu Europejskiego, która ma być poświęcona zagrożeniom demokracji i praworządności w Polsce. Jest wysoce prawdopodobne, że wystąpienie pana sędziego Żurka musiało zostać skoordynowane z tymi przygotowaniami, podobnie jak kolejne generalskie „odejścia” z naszej niezwyciężonej armii. Właśnie odszedł z niej pan generał Jerzy Gut na tle niemożności porozumienia się ze złowrogim ministrem Antonim Macierewiczem. Skoro generałowie nie mogą dogadać się ze złowrogim ministrem Macierewiczem, to tym łatwiej dogadają się z Naszą Złotą Panią, w następstwie czego demokracja i praworządność zostaną u nas przywrócone nawet bez otrąbiania zwycięstwa moralnego.

Stanisław Michalkiewicz

piątek, 10 marzec 2017 14:58

Życie tutaj jest tylko krótkim odcinkiem drogi

Napisane przez

rokicki028        Ile to razy słyszymy: Boże gdybyś był, to nie pozwoliłbyś na to, abym dźwigał(a) taki ciężar, którego nie mogę unieść…

        Mimo tego wyrzutu idziemy dalej z tym ciężarem nie do udźwignięcia, jak to możliwe? Ktoś powie: nieprawda, ja nie idę, stoję w miejscu, wszystko mnie przerosło! Czy aby na pewno? Odwagi! Nikt nie stoi w miejscu z ciężarami, każdy je dźwiga, świadczy o tym każdy nowy dzień, kiedy to o poranku otwieramy oczy. A, skoro tak, to nawet myśląc, że stoimy w miejscu, posuwany się do przodu, więc tym samym zaprzeczamy samym sobie, że nie dajemy rady. A kiedy ten ciężar naprawdę będzie ponad nasze siły, to będzie to świadczyć, że dotarliśmy do końca wyznaczonej drogi. Nasze oczy będą miały przed sobą inny widok, widok Nieba.

        Pan Jezus w wielkim cierpieniu nam to zapewnił, targał za nas Krzyż poniżany i bity, do końca wypełnił wolę Ojca. Zrobił to z miłości do nas, aby wybawić nas od wszelkiego zła, które jest naszym utrapieniem.

        To życie i wszystko inne, co trudne, a w wielu kwestiach niezrozumiałe i kruche, zostanie nam kiedyś odkryte. Kiedy to, co jest zakryte, zostanie objaśnione, nie będzie już pytań i zapanuje wielka radość. Bóg nie pominie nikogo z nas za tę chwilę życia tutaj, niezależnie od statutu, poglądów czy wiary. Wszyscy jesteśmy Jego dziećmi i nikogo nie zostawia samemu sobie, zwłaszcza w cierpieniu, choć często myślimy, że jest inaczej.

        Więc chyba warto donieść ciężar do końca i czerpać siłę z krzyża w trudach, tak aby móc w tej ważnej chwili powiedzieć: Dotarłem(am), a po tym otrzymać nagrodę o wiele większą od tej, na którą pracujemy tu, na ziemi. Przecież nie zawsze jest źle, są w życiu chwile wielkiej radości. A jeśli nie możemy doświadczyć czegoś, co sprawiłoby nam radość w drodze życia, to mamy przecież wyobraźnię, a w niej można wszystko.

        Ja sam często z niej korzystam, zamykam oczy i przenoszę się do miejsc nadzwyczaj pięknych. Ciekawe jest to, że wybieram te, gdzie jest dużo wody, której tak panicznie się boję. To trochę tak, jakby ktoś ingerował w moje marzenia i gasił wszelką bojaźń. Idę boso w letni wieczór nad wielkie jezioro, wchodzę na molo i idę na sam jego koniec. Na miejscu siadam i zanurzam nogi do kolan w ciepłej wodzie. Czuję, jak ocierają się o nie małe, jak i duże ryby, muskają mnie i wywołują uśmiech, bawię się z nimi paluszkami u stóp i prowokuję do większej zabawy. Tafla wody jest tak spokojna, nawet nie drgnie, i przypomina raczej obraz artysty uwieczniony na płótnie. Jezioro otacza przeurocza zieleń, inna od tej zza okna. Jej kolory zmieniają się wedle mojej wyobraźni, widać jakby twarze tych, za którymi tęsknię, których mi brakuje. Wyciągają ramiona i tulą mnie tak mocno, jak tylko tego pragnę. Jestem szczęśliwy, nasycony miłością i wszelkimi urokami…

        Po wszystkim wracam mocno pokrzepiony i myślę, czy ciężar krzyża, tego cierpienia jest zbyt duży? Bóg jeden wie, jak bardzo chciałbym zabrać go od wszystkich dla widoku ulgi i radości tych, którym dość już życie dało się we znaki.

        Czytając Księgę Życia, rozumiem odrobinkę więcej i przestałem przejmować się tym, że co rusz jestem chory, Bóg wie, co robi i z całego serca trzeba Mu zaufać. A wtedy żadnego ciężaru Krzyża nie będziemy się bać, bo im on cięższy, tym większa dla nas korzyść. Życie tutaj jest tylko krótkim odcinkiem drogi, który przejść musimy, i ważne jest to, aby pozostawić tu jakieś „słowo” we właściwym kierunku dla tych, którzy żyć będą po nas. Bóg dał nam Księgę Życia i jeśli jest Ona Światłem naszego, to chyba nie możemy odejść bez słowa. W żaden sposób nie dyskredytuję tu tych, którzy w to Słowo z Księgi Życia nie wierzą, bo bywa i tak, że tacy ludzie zostawiają po sobie więcej ciepła od tych wierzących. Ale to już zostawiam Bogu do rozstrzygania, kto ile i co z siebie dał...

        Dodam jeszcze, że kiedy czytam Nowy Testament, wówczas bardziej rozumiem ten Stary, tak jakby w Nowym był klucz do Starego.

        Bóg jest Wielki!

        Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Mariusz
-----
Mariusz Rokicki
www.mariuszrokicki.pl,
tel. kom. +48 604 202 231
Mogą mi Państwo pomóc w walce z chorobami, przekazując mi swój 1% z podatku, wystarczy tylko: Wpisać numer KRS: 0000270809. Obliczyć kwotę 1%.  W rubryce INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE (bardzo ważne!) wpisać nazwisko oraz numer członkowski nadany przez Fundację, czyli – Rokicki, 2711. Z góry dziękuje za okazaną mi pomoc.

piątek, 10 marzec 2017 14:51

Przyjechałam do Polski, a tu słonecznie i medalowo

Napisane przez


        Opiekowałam się przez miesiąc chorą starszą panią niemiecką. To był koniec mojego pobytu, koniec mojej pracy tam. Polacy teraz, a szczególnie polskie panie, dużo podróżują, pracują w opiece. Utrzymują tym rodziny w Polsce – swoje dzieci, które często pracy nie mają... swoich mężów, dla których już pracy na pewno nie ma. Zwłaszcza w małym miasteczku, które miało rozwinąć się turystycznie.

        Byłam w markecie, w Niemczech jeszcze. Pojechałam tam na rowerze. Miałam z sobą plecak, ale najpierw kupiłam farby do włosów dla mojej koleżanki – też Polki i też opiekunki. Ona pracuje ze trzy kilometry dalej, i to ona mnie poleciła. Powinnam być jej wdzięczna, bo zarobiłam trochę grosza, ale na początku byłam na nią nawet zła. Myślałam – w co ty mnie wpakowałaś? Ostatecznie dałam sobie radę, zaczęłam jeździć samochodem pani starszej, z automatyczną skrzynią biegów. Piszę dalej o markecie. Farbki są w pudełkach, więc miałam kilka pudełek wielkości dłoni mniej więcej. Jestem z moimi towarami już przy kasie, za mną ze trzy osoby, a kasjerka niemiecka pyta, co mam w plecaku, i chce zajrzeć do niego. Otwieram suwak, pokazuję jej. Ona na to, czy mam paragony na te farbki. Miałam, pokazuję jej. Pytam się, dlaczego chce widzieć paragony – ona na to, że dlatego, że u nich też są farbki do włosów. Ponieważ nie widziałam ich, więc chciałam wejść z powrotem do sklepu i sprawdzić. Ona kazała mi zostawić to, co kupiłam, ale bez specjalnego nadzoru czy ochrony, więc zrezygnowałam. Pojechałam z powrotem do domu, myśląc po drodze, co by było, gdybym odmówiła jej pokazania tego, co mam w plecaku. Czy musiałam jej pokazywać paragony na moje farbki, jeśli w tym sklepie nie było takich farbek, a raczej w ogóle nie było tego towaru, bo na drugi dzień specjalnie pojechałam i nie było w tym sklepie farbek do włosów? Pierwszy raz tak mnie w Niemczech potraktowano.

piątek, 10 marzec 2017 14:45

Akcje i reakcje

Napisane przez

ostojan„Silna Ameryka z dobrą i trzeźwo myślącą administracją to optymistyczna wizja przyszłości Polski.”

Mathew Tyrmand z USA

        Rok – już 2017 – rozpoczął się dla nas tu nie najgorzej, i to nie tylko pod względem aury. So far so good. Bo ta zima nie była dotychczas tak łaskawa dla prowincji atlantyckich, a i Polsce dała się we znaki zbyt mocnymi podmuchami powietrza, zrywającymi dachy i przewracającymi drzewa, te jeszcze niewycięte! Dowiadywaliśmy się też, że w niektórych miastach tygodniami nawet najlżejszy zefirek się nie budził, żeby rozpędzić zalegający smog. Była więc okazja rzucenia się na węgiel, nasze czarne złoto, stare piece i sprowadzane od bogatszego sąsiada zdezelowane, stare samochody, które nam „po niemiecku” trują atmosferę.

        Czy można „ślepe” działania natury porównywać z tym, co się dzieje z nowym 2017 rokiem w polskiej polityce? Jak mówi przysłowie – wszystko można lecz z ostrożna! Częściowo i tylko przykładowo.

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.