farolwebad1

A+ A A-
Teksty

Teksty

Publicystyka. Felietony i artykuły.

czwartek, 09 marzec 2017 23:20

Pogromcy Polski kończą przygotowania

Napisane przez

michalkiewicz        Jeszcze nie ucichły echa buntu sędziów, kiedy to około 10 procent środowiska, która to część – jak podejrzewam – mogła zostać zwerbowana w charakterze tajnych współpracowników nie tylko przez SB, ale również – przez Wojskowe Służby Informacyjne, a także przez Urząd Ochrony Państwa w ramach operacji „Temida” – zbuntowała się przeciwko rządowi, jeszcze nie ochłonęliśmy po pokazie braku koordynacji między bezpieczniackimi watahy na „manifie”, której uczestniczki deklarowały, że „każda władza” im „przeszkadza” – a więc również uważająca się za sól ziemi i „wyjątkową kastę” władza sądownicza – a już w ramach przygotowań do kolejnej kombinacji operacyjnej, stare kiejkuty, najwyraźniej zadaniowane przez Naszą Złotą Panią, zwyczajem sutenerów, wyprowadziły na ulice swoje faworyty płci obojga przy hałaśliwej aprobacie żydowskiej gazety dla Polaków, redagowanej przez pana red. Adama Michnika.

Rozbierając z uwagą skład uczestniczek manifestacji, okrzykniętej przez żydowską gazetę „międzynarodowym strajkiem kobiet”, zauważamy, że obok tzw. pożytecznych idiotek, które komuna upatrzyła sobie na proletariat zastępczy i które naprawdę myślą, że przyczyną ich życiowych niepowodzeń są „męskie szowinistyczne świnie”, które nie tylko je oprymują, ale też podstępnie dybią na ich „cipki”, co najmniej taki sam udział wzięły weteranki ruchu robotniczego, co to jeszcze „samego znały Stalina”, a wiedzę o świecie zdobywały na akademiach pierwszomajowych z okazji Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej.

Tekst z roku 2012

 

Minęły walentynki, za moment Dzień Kobiet, pora na miły sercu temat płci pięknej. A serce płacze, bo kobieta jest największą przegraną obecnego politycznie poprawnego postępu!
Peerelowska szczepionka skojarzyła mi w głowie Dzień Kobiet z goździkiem i rajstopą rozdawanymi za pokwitowaniem spracowanym tkaczkom o twarzach ziemniaków.
Dzień Kobiet dzisiaj również jest symbolem kobiecego upodlenia, dokonywanego rozmyślnie w myśl podniesionej do rangi wartości wyższej filozofii „równouprawnienia”.
Można to łatwo dostrzec na przykładzie dwóch katastrof morskich; w roku 1912, kiedy „równouprawnienie” było w powijakach, z tonącego „Titanica” uratowała się większość kobiet i dzieci. – Dlaczego? Bo dżentelmeni odstępowali miejsca w łodziach ratunkowych i zapalając kolejnego papierosa, szli spokojnie na dno; w 2012 roku, kiedy w „duchu równouprawnienia wychowały się całe pokolenia mężczyzn i kobiet”, spanikowani faceci sprawnie wiosłowali rękami wśród kobiet i dzieci, aby w pierwszej kolejności dotrzeć do szalup. To właśnie dobra ilustracja „postępu”, jaki dokonał się przez jeden wiek.
Kobieta w cywilizacji zachodniej zajmuje pozycję wyjątkową. Co innego mężczyźni, co innego kobiety. Bo przecież to właśnie panie – jak oblizując się obleśnie, tłumaczy diabeł (Jack Nicholson) w „Czarownicach z Eastwick” – to właśnie kobiety – są w naszym rodzaju ludzkim istotami absolutnie cudownymi. I’d love to be a woman – szepce w filmie zazdrośnie diabeł. – „Look what you can do with your bodies… make babies, make milk to feed babies.
Wszyscy znaleźliśmy się na tym padole, przechodząc przez wasze wspaniałe ciała, Drogie Panie! To wy niańczycie nasze dusze dla świata! I ta właściwość, do czasu pełnego wdrożenia utopii Nowego Wspaniałego Świata, sztucznych łożysk i tym podobnych bezeceństw wyklucza jakiekolwiek równouprawnienie!
To właśnie dlatego, że my, mężczyźni, nie jesteśmy równowarci, przepuszczamy kobietę pierwszą, ustępujemy jej miejsca w tramwaju, całujemy dłoń i w ogóle zachowujemy się szarmancko „i po męsku”. Nasze społeczeństwo tradycyjnie podzieliło role, one wykształciły się po Bożemu właśnie ze względu na to, że my, mężczyźni, i wy, kobiety, jesteśmy inni i do czego innego stworzeni. Zapoznawanie tej różnicy, jej niwelowanie nie tylko że jest nieludzkie i prowadzi do przemocy na gigantyczną skalą, to jeszcze odziera świat z piękna i kolorów.
A właśnie ideały Dnia Kobiet ukształtowały społeczeństwo, w którym wychowywanie w domu czwórki dzieci uważane jest za życiową porażkę, zaś różne kobiety „zrealizowane zawodowo” stawia się na piedestale jako symbol nowego i lepszego świata. Tymczasem z punktu widzenia nas wszystkich; z punktu widzenia społecznego to właśnie wychowanie czwórki nowych ludzi – światłych, emocjonalnie zrównoważonych, zaopatrzonych w życiowy fundament – doświadczenie szczęśliwego dzieciństwa – to stanowi największą wartość.
Owszem, kobieta może prawie wszystko, różne babochłopy są w stanie siąść na traktor, obsługiwać kulomioty, pracować w kopalni, kierować dużą korporacją czy latać za sterami wojskowych odrzutowców.
Nie zmienia to jednak faktu, że tych kobiet nie powinno tam być. Bo ich rola jest o wiele ważniejsza gdzie indziej. Pewne nasze drogi na tej ziemi są z góry zadane. Wiadomo, że jeśli ktoś urodził się w rodzinie królewskiej, jego przyszłość jest do pewnego stopnia zdeterminowana. Tak samo zdeterminowana jest przyszłość w zależności od tego, czy jesteśmy kobietą czy mężczyzną.
Nie ma w tym nic złego, jest jedynie piękno i harmonia porządku natury. W jednym i drugim przypadku można sięgać gwiazd. Tylko nieco inaczej, inną drogą.
Niestety, zafundowaliśmy sobie okrutny eksperyment. To przez szarlatanów idziemy dzisiaj dziarsko w świat bez rodzin; świat, w którym państwo niczym jeden wielki dom dziecka przykłada sztancę do mózgów młodego pokolenia; w którym zniewieściali faceci i schamiałe kobiety po omacku obmacują sobie sumienia.
Dlatego kiedy jeszcze jesteśmy to w stanie to zauważyć, nie dajmy wymusić na sobie Dnia Kobiet i walentynek.
W dzisiejszym wydaniu uroczystość św. Walentego zamieniono na dzień seksu. Tymczasem seks bez oddania, poświęcenia, bez nadziei na wspólną przyszłość jest podobny do przynoszącej obopólną przyjemność czynności fizjologicznej, a partner seksualny – czy to kobieta, czy mężczyzna – odczłowieczony i sprowadzony do trofeum, którym możemy się pochwalić, albo też ustalić własny status społeczny.
W jednym i drugim wypadku igramy tym, co w kobiecie najpiękniejsze, najbardziej wyjątkowe, tajemnicze i cudowne – lekceważymy i wdeptujemy w błoto jej egzystencjalną wyjątkowość z zazdrosnym mlaskaniem opisaną przez diabła w czarownicach z Eastwick.
Women, you are making babies!
Dlatego szanujcie się i dbajcie o siebie, Drogie Panie; nie dajcie się wyprowadzić na manowce, bo bez was ta ziemia umiera. Wy nie możecie mieć równych praw – musicie mieć większe prawa i nie dajcie sobie ich odebrać politycznie poprawnym diabłom! To wy musicie wychować nowe pokolenia mądrych dzieci, mądrych Polaków.


Andrzej Kumor, Mississauga

piątek, 03 marzec 2017 16:10

Żołnierze wyklęci – szara prawda

Napisał


tomek        Jeśli nie chcemy  poprzestawać na rocznicowych akademiach i pięknych słowach, warto po prostu zastanowić się nad ich historią. Kim byli ci, którzy po utworzeniu bolszewickiej Polski kontynuowali walkę z Sowietami i ich polskimi namiestnikami?

        Warto postawić pytania, w jakich okolicznościach ta walka miała sens, a w jakich powinna była być zakończona; a zatem z czego brać przykład, a z czego nie.

        Na koniec zaś powinniśmy odpowiedzieć na pytanie, czy ludzie, którzy w PRL nie odżegnywali się od użycia przemocy, również zaliczają się do TYCH żołnierzy? Czy bracia Kowalczykowie, którzy w proteście przeciwko udziałowi LWP w inwazji na Czechosłowację w 1971 roku wysadzili w powietrze aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, to żołnierze wyklęci/niezłomni? A czy pochodzący z Grodziska Mazowieckiego siedemnastoletni  Robert Chechłacz i 18-letni Tomasz Łupanow, członkowie organizacji pod nazwą Siły Zbrojne Polski Podziemnej,  której celem była walka o niepodległość z bronią w ręku, a którzy 18 lutego 1982 roku w Warszawie zastrzelili w tramwaju podczas rozbrajania 32-letniego sierżanta Zdzisława Karosa, to byli żołnierze wyklęci/niezłomni? A jeśli nie, to dlaczego?

        Ja nie rozstrzygam, po prostu pytam.

Podobnie pytam, czy naszym walczącym z komunizmem  żołnierzem wyklętym/niezłomnym na wychodźstwie jest pochodzący z południa Polski emigrant solidarnościowy Janusz Waluś, który zastrzelił funka  kompartii Republiki Południowej Afryki i szefa zbrojnego ramienia Afrykańskiego Kongresu Narodowego Umkhonto we Sizwe Chrisa Haniego, de facto torując drogę do przejęcia władzy przez Nelsona Mandelę i zakończenia apartheidu? A czy żołnierzem wyklętym/niezłomnym był Lech Zondek walczący z kałasznikowem w ręku u boku mudżahedinów w Afganistanie z regularną armią sowiecką? Był czy nie?

        Wszyscy oni – podobnie jak większość polskich powojennych żołnierzy wyklętych/niezłomnych – walczyli w oparciu o własną ocenę sytuacji, sami wydawali sobie rozkazy.

        W powojennej Polsce okupowanej przez Sowietów i zarządzanej przez ich polskojęzyczne służby, żołnierze wyklęci/niezłomni podzielali trzy postawy:

        Pierwsza to przeczekanie do momentu spodziewanego rychłego wybuchu nowego konfliktu światowego. Łudzili się tym nie tylko Polacy „krajowi”, ale również ci „zagraniczni”, ćwicząc się w Brygadowym Kole Młodych „Pogoń” pod dowództwem płk. Zygmunta Czarneckiego. Tu, w Toronto, miałem honor rozmawiać z kilkoma „kursantami” „Pogoni”... Ciekawa i mało znana karta historii polskiego wychodźstwa.

        Druga to odwet za terror sowiecki i prześladowanie polskiej ludności – to miało sens, choć niektórzy mówią, że terror przez to był jeszcze większy. Ogólnie jednak, przyznać trzeba, że były rejony, gdzie sowieciarze bali się w ogóle zapuszczać, w innych (jak na Podhalu) nocą nie wychylali nosa poza ufortyfikowane komisariaty.

        Trzecia to przetrwanie. Ludzie ścigani w mieście, ukrywali się w lasach, usiłując przy pierwszej okazji wydostać się z Polski przez zieloną granicę.

        Powojenna walka zbrojna była trudna, bo bardzo szybko wygasło poparcie społeczne dla tych działań. Ludność, zmęczona latami okupacji, chciała spokoju i nie miała apetytu na strzelaniny. Sowiecki pokój dla większości był jednak spokojem, możliwością nauki, odbudowy jako takiej normalności, komunistyczna polityka wywołała też olbrzymią migrację ze wsi do miasta i otworzyła możliwości pracy dla wszystkich. W tych nowych okolicznościach grunt pod opór wojskowy coraz bardziej się osuwał. Nie bez znaczenia była też rozbudowa agentury komunistycznej praktycznie we wszystkich środowiskach. Terror zaś zrobił resztę; opór zbrojny po prowokacjach V komendy WiN-u stracił jakąkolwiek rację bytu.

        Walczy się jedynie wtedy, kiedy ma to choćby najmniejszy sens powodzenia – kiedy jest nadzieja na zwycięstwo. Żołnierz to nie jest straceniec. Dzisiaj pamiętając o żołnierzach wyklętych/niezłomnych,  trzeba ten wniosek na każdym kroku podkreślać!

        To, że musimy pamiętać, jest rzeczą oczywistą. Dlatego ważne jest, aby spisać losy wszystkich żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. To powinien być masowy projekt. Bardzo często byli to ludzie, którzy latami żyli obok nas, ale nie opowiadali nikomu, nie chwalili się swymi czynami. – Z oczywistych powodów. Jak mówił w  wywiadzie ze mną Tadeusz Kopański, aresztowany w 1949 roku i skazany na 10 lat  więzienia z artykułu 86. Kodeksu karnego Wojska Polskiego, to jest: „siłą militarną obalenie ustroju Polski Ludowej i sojuszy”, oraz artykułu cztery przez jeden: broń – papiery nie ginęły! Wspominał: po wyjściu, dwa – trzy razy w roku, przed pierwszym maja, wpadali i musiałem iść na dzień, na dwa. Na komisariat albo na Siemiradzkiego na powiatówkę. Każdy dzielnicowy, który się zmieniał na posterunku, musiał mnie przekazać. Przychodził, pytał, kto zameldowany, ilu ludzi tu mieszka. (...) Ostatni raz mi porobili zdjęcia, przesłuchali, palcówkę zdjęli w 1969 na Zamojskiego. A jak byłem na przysiędze syna, w Zamościu, to przyszedł taki chorąży i powiedział, że „wszystko o mnie wiedzą”...

        Wyklęci przez lata żyli w cieniu, dzisiaj z tego cienia muszą być wydobyci. Ale nie po to by robić z nich malowanych komiksowych supermanów, lecz byśmy na ich tragedii nauczyli się rozróżniać, co ważne dla narodu, i doceniać, ile warta jest polska krew.

        Również po to, by zastanowić się, dlaczego w Polsce mimo wspaniałej tradycji walki terrorystycznej podczas II wojny światowej, w PRL-u nie było nowoczesnego terroryzmu – takiego jak zastosowany przez Żydów, Palestyńczyków, Basków czy IRA?

Andrzej Kumor

Ostatnio zmieniany piątek, 10 marzec 2017 09:57
piątek, 03 marzec 2017 15:58

Sprawa sukcesów prawicy wyjaśniona

Napisane przez

ostojan        Jak cię widzą, tak cię piszą.

        Upadła nisko (pod każdym względem) dawna koalicja, obecnie opozycja, wraz z przyczepkami „przywiesiła” nad demokratycznymi rządami PiS-u szyld „FASZYŚCI”.

        Prawdę mówiąc, już wcześniej, jeszcze za swoich dumnych rządów, PO/PSL wszelkie spontaniczne, patriotyczne obchody ważnych rocznic historycznych – organizowane pod sztandarami i hasłami prawicy – wzbudzały protesty przestrzegające przed odradzaniem się ducha, oczywiście faszystowskiego! Osoby niezbyt oblatane w historii, żeby nie rzec tępawe, organizowały „antify”, (antyfaszyzmowe) kontrapochody. Faszyzm nie przejdzie! Jednocześnie Jarosława Kaczyńskiego przedstawiano jako nowe wcielenie Hitlera. Ślepe zacietrzewienie i głupota pozwalały mylić nazizm – nacional socjalizm niemiecki – z powstałą w latach 20. ub. wieku organizacją zdemobilizowanych bezrobotnych po wojnie żołnierzy włoskich. Oni umożliwili socjaliście Mussoliniemu zdobycie sto lat temu władzy w Italii. Oprawa wizerunkowa, czarne koszule, pochodnie, marsze z wyciągniętą w rzymskim pozdrowieniu prawą ręką – to był teatr dla mas w pogrążonej w kryzysie ekonomicznym Italii. Konkurencja dla komunistów też, bo bolszewicy także tam się próbowali wkręcić.

piątek, 03 marzec 2017 15:23

Spacer do kapliczki, wysoko położonej

Napisane przez

Ratajewska        Jestem już tu prawie miesiąc, przy tej wiejskiej rodzinie niemieckiej. Opiekuję się ich matką, ona ma 87 lat. Jest to opieka całodobowa. Wiele Polek tak pracuje... jest zmuszonych tak pracować, z braku pracy i pieniędzy w kraju. Jest to praca poniżej naszego wykształcenia, pomimo naszego wykształcenia, albo lepiej napiszę – obok naszego wykształcenia.

        Dzisiaj uprałam prawie wszystkie moje rzeczy. Wczoraj byłam w markecie i poczułam, że ode mnie śmierdzi paszą i bydłem. Przedwczoraj wieczorem poszłam z małżeństwem z góry, zobaczyć, jak wygląda ich robota. Chodziło o to, że namawiałam ich na oglądanie tej sztuki, z aktorami z tej wioski. Bez żadnego wykształcenia w tym kierunku. Małżeństwo jednak odpowiedziało mi, że oni nie mogą obejrzeć tej śmiesznej, prześmiesznej sztuki, bo muszą karmić byki i świnki. Powiedziałam im, że mogę te zwierzaki nakarmić. Moja babcia oglądała sobie spokojnie telewizję... Jestem jej polską opiekunką, a ona jest Niemką, wszystko jest tu niemieckie. Więc założyłam odpowiednie buty i przyglądałam się, jak wygląda ta praca. Okazało się, że chociaż budynki są stare, pełno żelastwa nazbieranego niepotrzebnie. W Polsce już by ludzie oczyścili tu wszystko i zawieźli na złom – różnymi wózkami itp. Taki stary traktor toż to by była gratka dla biednego człowieka,

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.