Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Szokujące opracowanie Ośrodka Studiów Wschodnich ws. akcji „Wisła”
Napisane przez ks. Tadeusz Isakowicz-ZaleskiJest to, jak mawiał satyryk Jan Tadeusz Stanisławski (rodem z Wołynia), „mniemanologia stosowana”. Rzeczy wymyślone za biurkiem, skażone poprawnością polityczną, a co najgorsze, krzywdzące polskich obywateli.
Ośrodek Studiów Wschodnich w Warszawie, kierowany od roku z nominacji premiera RP przez Adama Eberhardta, rozesłał do władz państwowych (w tym też do wojewodów) swoje opracowanie pt. „Siedemdziesiąta rocznica akcji ‘Wisła’ – zarys problemu dla Polski”.
Z wieloma tezami tego opracowaniami można się zgodzić, zwłaszcza z oceną działalności Związku Ukraińców w Polsce, w tym Bohdana Huka, publicysty ukraińskojęzycznego „Naszego Słowa” (wydawanego dzięki hojnej dotacji MSW), oraz Mirona Sycza, byłego posła PO (wcześniej działacza PZPR i UW), piastującego obecnie urząd wicemarszałka województwa warmińsko-mazurskiego.
Drzewa są już zielonawe, a nawet mirabelki zakwitły. Jest Niedziela Palmowa, ale niewiele ludzi chodzi z palmami, choć widać, że wiele palm pochodzi z Wilna, gdzie są naprawdę pięknie robione.
Pan Sommer, wydawca tygodnika „Najwyższy Czas”, zorganizował Targi Książek Patriotycznych w sali Biblioteki Rolniczej na Krakowskim Przedmieściu, tej sali, gdzie w lutym 1919 roku zebrał się pierwszy Sejm Wolnej Polski pod batutą najstarszego posła, księcia Ferdynanda Radziwiłła. Tam starsi panowie z wrażenia płakali.
Czy Macierewicz polegnie za prawdę?
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczDu sublime au ridicule il n`y a, q`un pas – powiadają wymowni Francuzi, co się wykłada, że od wzniosłości do śmieszności tylko krok.
Podobnie jest w innych sprawach, na przykład – z fortuną. Fortuna variabilis – mawiali starożytni Rzymianie, kiedy jeszcze, jako poganie, pogrążali się w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, więc kiedy się nawrócili, dodawali – Deus mirabilis, co razem się wykłada, że szczęście zmienne, a Bóg wszechmocny. W tym miejscu nie mogę powstrzymać się od zacytowania majora Czeżowskiego ze Studium Wojskowego UMCS w Lublinie, który każdą kwestię, bez względu na to, czegokolwiek by dotyczyła, zwykł kończyć uwagą: „tak samo i w wojsku”. Kto by pomyślał, że ta rutynowa uwaga po 50 latach nabierze takiej aktualności?
Ale incipiam. Po piekielnym jazgocie nazwanym debatą nad konstruktywnym wotum nieufności wobec rządu pani Beaty Szydło, w której w charakterze kandydata na premiera objawił się pan Grzegorz Schetyna, zapadła chwila ciszy, jako że zgodnie z przewidywaniami wniosek upadł, zaś jazgoty odpryskowe rozgorzały na tle sporu o przywództwo opozycji. Sprytny pan Rysio dopiero poniewczasie pojął, że poparcie przez Nowoczesną wniosku PO z panem Schetyną, jako kandydatem na premiera, było równoznaczne z poddaniem Nowoczesnej pod komendę PO – więc dla starych kiejkutów może to być dodatkowy argument, by tę całą Nowoczesną rozmontować, podobnie jak Komitet Obrony Demokracji, z którego, jak się wydaje, nie pozostała już nawet mokra plama.
No bo jakże tu wywijać na oczach całej Europy sztandarem praworządności, jeśli sztandar ten miałby dzierżyć aferzysta w rodzaju pana Mateusza Kijowskiego, a przygrywać do kicania w obronie demokracji miałby muzykant, właśnie oskarżony o handel kobietami, które podobnież w ramach zorganizowanej grupy przestępczej sprzedawał do włoskich burdeli? Nic, tylko jak najszybciej rozgonić tę hałastrę i zatrzeć w pamięci widok, jak to za panem Kijowskim, w rytmie majufesa rzępolonego przez muzykanta, podrygiwały autorytety moralne i najtęższe filary praworządności naszego bantustanu. Nie na darmo przysłowie przestrzega, że kto z chamem pije, ten z nim pod płotem leży – a cóż dopiero w towarzystwie starych kiejkutów?
Więc chwilę ciszy rozdarł komunikat komisji, która pod egidą złowrogiego ministra Antoniego Macierewicza bada przyczyny smoleńskiej katastrofy, realizując w ten sposób rozkaz prezesa Kaczyńskiego, by „dążyć” do prawdy. Pan dr Wacław Berczyński ogłosił mianowicie, że niezależnie od podstępnego wprowadzania w błąd załogi samolotu wiozącego prezydenta Kaczyńskiego i inne osobistości przez rosyjskich kontrolerów lotu, samolot zaczął rozpadać się w powietrzu, aż wreszcie rozerwała go eksplozja. Co eksplodowało – dokładnie nie wiadomo, ale wszystko wskazuje na bombę termobaryczną. W szczególności – liczba fragmentów samolotu i sposób ich rozrzucenia, a także obrażenia, jakich doznały ofiary katastrofy. Warto dodać, że jednym z dowodów jest film pani red. Anity Gargas, w którym odnotowane jest zeznanie świadka, który twierdzi, że eksplozję widział, a w każdym razie – na pewno słyszał. Jak tam było, tak tam było – ale jeśli w samolocie wybuchła bomba, to trudno i darmo – ktoś ją musiał tam umieścić, i to prawdopodobnie nie w powietrzu, a na lotnisku w Mińsku Mazowieckim lub najpóźniej – w Warszawie, zanim prezydent Kaczyński i inne osobistości do samolotu wsiadły. Bo że wsiadły – to rzecz pewna, a w każdym razie tak to wygląda w świetle filmu, jaki odnalazła Służba Kontrwywiadu Wojskowego. To podważa inną teorię, którą w swoim czasie przez 5 godzin w podróży z Warszawy do Gdańska, wykładał mi pewien jegomość. Według tej teorii, żadnej katastrofy w Smoleńsku nie było; bo wszyscy pasażerowie samolotu zostali zamordowani jeszcze w Warszawie, a na miejscu zaaranżowano katastrofę i podrzucono trupy. W tej sytuacji wykrycie, kto tę bombę do samolotu wpakował, wcale nie wymaga ani sprowadzania wraku, ani zabiegania o współpracę z ruskimi szachistami. Wystarczyłoby podłączyć do prądu kilku najstarszych kiejkutów i poddać ich tak zwanemu krzyżowemu ogniowi pytań, a wtedy nawet z rozmaitych zaprzeczeń można by odtworzyć przebieg zdarzeń. Czy jednak w ramach „dążenia do prawdy” ktokolwiek odważy się na taką konfrontację? To już nie jest takie pewne, zwłaszcza w świetle opinii pani red. Anity Gargas, która uspokajająco wyjaśniła, że nie trzeba bać się hipotezy wybuchu, bo mógł on przecież mieć charakter samoistny. Ha! – Skoro „samoistny”, to znaczy, że nikt z tego tytułu nie ponosiłby winy. Zatem – i wilk syty, i owca cała. Fundament kultu prezydenta Kaczyńskiego, że „poległ” w katastrofie smoleńskiej, byłby w ten sposób ocalony, bo jednak co wybuch, to nie kraksa, a jednocześnie nikomu włos nie spadłby z głowy. To znaczy – nie tyle może „nikomu”, co starym kiejkutom, stanowiącym – jak się okazuje – sól ziemi czarnej. W takiej sytuacji można spokojnie „dążyć do prawdy”, tym bardziej że pan dr Berczyński, zapytany przez pana red. Rachonia, na jakim etapie prac znajduje się komisja, odparł, że „na półmetku”. Może to oznaczać, że wspomniane „dążenie” potrwa jeszcze co najmniej 7 lat.
Tymczasem, kiedy obchody kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej 10. odbywały się w wyjątkowo uroczystej oprawie, przed niezawisłym sądem wlókł się proces o niedopełnienie obowiązków, wytoczony panu Tomaszowi Arabskiemu, jednemu z „trójki klasowej” (Donald Tusk, Tomasz Arabski i Paweł Graś), która podjęła decyzję o zastosowaniu konwencji chicagowskiej do badania katastrofy smoleńskiej. Akurat zeznawał książę-małżonek, czyli były minister spraw zagranicznych Radek Sikorski. Najwyraźniej musiał zapatrzyć się w niezawisłych sędziów i niezależnych prokuratorów przesłuchiwanych przez sejmową komisję badającą aferę Amber Gold, bo odpowiadał w stylu: „nie wiem, nie pamiętam”. Ale jakże miałby cokolwiek pamiętać, skoro „logistyczne kwestie odbywają się pięć szczebli poniżej ministra spraw zagranicznych”, który – jak wiadomo – do wyższych rzeczy jest stworzony, a jeśli nawet nie – jak to chyba miało miejsce w przypadku księcia-małżonka – no to tym bardziej nie musi być informowany o sprawach, w których decyzje podjęli starsi i mądrzejsi? Przypomnę, że kiedy książę-małżonek został wystrugany na ministra spraw zagranicznych, w Salonie zapanował jaskółczy niepokój, który żydowska gazeta dla Polaków natychmiast rozładowała wyjaśnieniem, że nie ma powodów do niepokoju, bo bez względu na to, kto akurat jest ministrem, sprawami zagranicznymi kieruje ekipa skompletowana przez „drogiego Bronisława”, czyli prof. Geremka. Z senną atmosferą przed niezawisłym sądem kontrastowała atmosfera konfrontacji, wytworzona przez 150-200-osobową grupę, przez pewnego obłąkanego docenta pretensjonalnie nazwaną „Obywatele RP”. Wykrzykiwali oni: „konstytucja!, konstytucja!” i usiłowali przedostać się w pobliże miejsca, gdzie odbywały się główne rocznicowe uroczystości liturgiczne, ale policja była nieubłagana. Z jakichś zagadkowych powodów „Obywateli RP” intensywnie nadyma żydowska gazeta dla Polaków pod redakcją Adama Michnika. Najwyraźniej redakcyjny Judenrat powyznaczał każdemu funkcjonariuszowi zadania na tym odcinku frontu ideologicznego, na który został rzucony, toteż nawet słynny ptaszek Boży, czyli red. Turnau, obsztorcował arcybiskupa Jędraszewskiego za karygodny przechył na stronę PiS.
Tymczasem w samym PiS rozpoczęła się walka buldogów pod dywanem – prawdopodobnie ad captandam benevolentiam naszej niezwyciężonej armii. W charakterze harcownika wystąpił najpierw pan prezydent Duda, który po obsztorcówie od generała Polko przypomniał sobie, że według konstytucji (ach, ta konstytucja!) jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. A Siły Zbrojne nie tylko zostały poddane kuracji przeczyszczającej, ale w dodatku cierpią z powodu niedopieszczenia, bo złowrogi minister Macierewicz podobnież faworyzuje żandarmerię, no i pana Misiewicza, który po urlopie dostał posadę-perłę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Niezależnie od wszystkiego, taka sytuacja musiała zaniepokoić prezesa Jarosława Kaczyńskiego, bo nie może być dwóch Naczelników państwa, tylko jeden. Tymczasem jeśliby złowrogi minister Macierewicz podporządkował sobie niezwyciężoną armię, a przynajmniej żandarmerię, to cóż mógłby mu wtedy zrobić prezes Kaczyński, niechby nawet z panem Adamem Lipińskim do spółki? Toteż póki sprawy nie zaszły zbyt daleko, prezes Kaczyński „zawiesił” pana Misiewicza w prawach członka PiS i pozbawił posady-perły, a kiedy to piszę, właśnie ze złowrogim ministrem Macierewiczem „rozmawia”. Czy jednak ofiara ze złowrogiego ministra Macierewicza powstrzyma karzącą rękę sprawiedliwości ludowej, gdy Nasza Złota Pani w ramach kombinacji operacyjnej każe dokonać roszady na politycznej scenie naszego bantustanu? O tym przekonamy się już po świętach, podczas których jeszcze zdążymy „ukrajać szyneczki i umaczać w chrzanie”. Czego wszystkim życzę.
Stanisław Michalkiewicz
Możemy uczynić dwa założenia
Albo Asad jest krwiożerczym debilem, który dla zboczonej przyjemności każdego ranka rozbija główkę jakiegoś bobasa o ścianę, który gdy wydawało mu się, że nikt nie patrzy zagazował 100 cywili, nie odnosząc przy tym żadnych korzyścii, bo tak lubi i nie mógł powstrzymać krwawej żądzy...
Albo ktoś mu zrobił psikusa, organizując całe zdarzenie, aby wysłać ostrzeżenie, po tym, jak syryjskie wojska rządowe ostrzelały rakietami systemu S 200 (ponoć strąciły http://www.presstv.ir/Detail/2017/03/17/514661/Syria-Israel-Israeli-Air-Force-Israeli-Defense-Force-Jerusalem-alQuds ) żydowskie samoloty bombardujące w Syrii "pomocników Hezbollahu" - według Asada przeciwników państwa ISIS. Prominentny w Libanie Hezbollah to jednak wspierani przez Iran szyici, dlatego Izrael w ramach zarządzania konfliktem wspiera sunnitów popieranych przez Arabię Saudyjską i chronionych przez sunnickie do kości Państwo Islamskie. Co ciekawe, większość tzw uchodźców syryjskich to sunnici, których w przeciwieństwie do szyitów PI nie zwalcza.
Wspomniane ostrzeżenie zostało również doręczone tomahawkami do Rosji - że jak Moskwa nie będzie respektować interesów Izraela w Syrii, to USA wejdą szerzej do wojny.
Po prostu Drogi Czytelniku, szachy, szachy i jeszcze raz szachy w których zdjęcia zagazowanych dzieci to zwykłe pionki.
Módlmy się więc o to, by nikomu nie przyszło do głowy rozegrać kolejną ich partię w Europie środkowo-wschodniej.
Szewach Weiss: „Czy ja mam prawo krytykować Polaków? A jak Żydzi zachowali się wobec nich?”.
Jest rzeczą oczywistą, że w pamięci zbiorowej narodów, podobnie jak w naszej indywidualnej pamięci, istnieją różne „wrażliwości”. Pewne rzeczy wspominamy, inne wypieramy z pamięci. Tak się składa, że na obszarze polskiego państwa od setek lat Polacy żyli z Żydami (nie tylko); tak się nieszczęśliwie składa, że w rezultacie klęski państwa polskiego w wojnie z Niemcami miliony Żydów straciło na terenach polskich życie.
Wypadki te mają fundamentalne znaczenie dla naszych odmiennych dziś „wrażliwości”.
W skrócie fakty wyglądają tak. Przed wojną antysemityzm w Polsce nie miał podłoża rasowego, i podobnie jak w wielu innych krajach sprowadzał się do konkurencji gospodarczej – oskarżania Żydów o nieuczciwe praktyki w handlu, demoralizację etc. Nawet kwoty przy przyjmowaniu na studia prawnicze, mające w założeniu dać szansę Polakom w tym zawodzie – były łagodne – i nie dotyczyły młodzieży żydowskiej z rodzin prawniczych, czyli jak tata był prawnik, to już się było poza kwotą. Przed wojną znaczna część żydowskiej inteligencji w Polsce była całkowicie spolonizowana i tworzyła polską kulturę. Żydzi w sztetlach żyli swoim życiem. Polonizacji Żydów przeszkodziła polityka carska pod zaborem rosyjskim, kiedy to przyjechali litwacy. Mieli w założeniu rusyfikować polskie obszary.
Pierwsi litwacy, ok. 70 tysięcy rodzin, przybyli do Królestwa Polskiego na początku lat 90. XIX wieku, w ramach represji po zamachu na cara Aleksandra II. Zostali niechętnie przyjęci przez Polaków, którzy widzieli w nich narzędzie rusyfikacji, a także przez Żydów ortodoksyjnych, którzy nazywali ich szajgecami (młodzieńcami) – czytamy w Wikipedii – propagowali separatyzm, a zwalczali asymilację narodową i kulturową, co spowodowało jej czasowe ustanie. Pod koniec XIX wieku byli już dominującą siłą wśród Żydów w Polsce. Drugi wielki napływ tej ludności przypadł na lata 1905–1907 i był związany z wydarzeniami rewolucji 1905 roku. Żydzi ci osiedlali się najchętniej w okolicach dużych ośrodków przemysłowych, szczególnie Warszawy i Łodzi. W Warszawie, ze względu na dobrą znajomość rynku rosyjskiego, litwacy szybko zmonopolizowali niektóre rodzaje handlu, zakładając kantory, składy, domy komisowe i biura agentowe...
To są fakty, które dzisiaj ludzie o „wrażliwości żydowskiej” rzadko przypominają, a które mają wielkie znaczenie dla naszych wzajemnych stosunków, które dzisiaj usiłuje się podciągać pod niemal 1000-letnią kohabitację. Młodzież litwacka nie czuła się w żaden sposób związana z Polską, jej historią i kulturą i stanowiła główne kadry rodzących się ruchów „internacjonalistycznych”, komunizmu, socjalizmu. Postrzegana była przez władze międzywojennej Polski jako „element wywrotowy”. I nie bez powodu. Władze II RP wspierały natomiast polskich żydowskich narodowców z organizacji Bejtar organizowanej na wzór młodzieżowych organizacji faszystowskich i polskich narodowych. Bejtar propagował emigrację do brytyjskiej Palestyny, gdzie Żydzi walczyli o utworzenie suwerennego państwa. Polska przedwojenna tę walkę wspierała, szkoląc wojskowo wyjeżdżających m.in. w obozie w Andrychowie. Działania te ustały dopiero w roku 1938 po ostrych interwencjach brytyjskich.
Kończąc przedwojenny przekrój, wypada wspomnieć o pomocy udzielonej przez władze Rzeczpospolitej polskim Żydom wypędzonym z hitlerowskich Niemiec; m.in. utworzono obóz przejściowy w Zbąszyniu oraz wspierano ich w wysiłkach o odzyskanie mienia zagrabionego przez Niemców. Niemcy hitlerowskie w październiku 1938 roku deportowały do Polski około 17 tysięcy Żydów – obywateli polskich pozbawionych obywatelstwa, w ramach tzw. Polenaktion. Większość wysiedlonych była doprowadzana do punktów zbornych i przewożona pociągami do punktów granicznych. Decyzja o zatrzymaniu około 6 tysięcy osób w Zbąszyniu wiązała się z bezskutecznymi próbami wywierania nacisku przez władze polskie, w celu odzyskania bodaj części majątku wypędzonych. Władze polskie zrezygnowały także z oczywistych w takiej sytuacji retorsji w postaci wydalenia obywateli Niemiec – w tym Żydów. Do lata 1939 roku Żydzi z obozu osiedlili się w polskich miastach.
Katastrofa państwa polskiego przyniosła tektoniczne przesunięcia we wzajemnych stosunkach.
We wrażliwości polskiej dominuje zdrada ludności żydowskiej na ziemiach pod okupacją sowiecką – wspominał o tym w rozmowie ze mną prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Stanisław Karolkiewicz, („ja tę zdradę Żydów na Kresach bardzo przeżyłem”), a także autor wielu książek o polskim holokauście na Wschodzie prof. Tadeusz Piotrowski, który w przeprowadzonym przeze mnie wywiadzie mówił: Gdy Rosjanie najechali wschodnią Polskę, byli tam ludźmi z zewnątrz. Nie wiedzieli, kto jest w administracji, kto jest ziemianinem, a kto urzędnikiem. Oczywiście, podobnie jak hitlerowcy, chcieli oni odciąć „głowę” polskiej inteligencji. Jedynymi ludźmi, którzy mogli dostarczyć im informacji na ten temat, byli miejscowi kolaboranci. Bardzo szybko Rosjanie dostali listy, wykazy nazwisk i pozycji w społeczeństwie. We wschodniej Polsce listy takie zostały sporządzone przez Ukraińców oraz Żydów. Wiele relacji, które czytałem i które cytuję w mojej książce „Genocide and Rescue in Wołyń”, mówi, że gdy NKWD przychodziło nocą do domów, często czyniło to w towarzystwie Ukraińca lub Żyda; lub kilku Ukraińców i kilku Żydów – w wielu wypadkach uzbrojonych. Tego rodzaju kolaboracja była bardzo widoczna. Jeśli ktoś był deportowany i widział Rosjanina razem z Ukraińcem czy Żydem, wrzucał ich wszystkich do jednego worka.
Natrafiłem na statystyki mówiące, że ok. 30 proc. społeczności żydowskiej we wschodniej Polsce kolaborowało z Sowietami w 1939 roku po najechaniu wschodniej Polski przez ZSRS. To może być zawyżona liczba; sądzę, że 20 proc. jest bliższe prawdy.
(...)
Trzeba sobie również uświadomić, że społeczność żydowska na Kresach Polski była bardzo liczna – ok. miliona dwustu tysięcy osób – więc jeśli mówimy o 20 czy 30 procentach, to jest to olbrzymia grupa ludzi. Dlatego właśnie odnosimy wrażenie, że kolaborowała większość z nich. Moim zdaniem, kolaborowali głównie młodzi, i to oni są odpowiedzialni za liczne deportacje.
Doniesienia o tym bardzo szybko rozeszły się po wschodniej Polsce, a następnie przeniknęły do środkowej i zachodniej. Rezultatem tego były przypadki, kiedy generałowie AK odmawiali przyjmowania Żydów ze Wschodu do partyzantki. Przypomnę raport Bora-Komorowskiego, w którym stwierdzał, że nie będzie się akceptowało Żydów ze Wschodu w szeregach, ponieważ nie są godni zaufania. Oczywiście, przyjmowano Żydów z Polski Środkowej i Zachodniej.
Tyle prof. Piotrowski.
To jest również kontekst, w którym stosunki polsko-żydowskie kształtowały się podczas wojny. W tym kontekście trudno się dziwić postawom bierności Polaków wobec tragedii Żydów i w tym kontekście trudno przecenić heroizm Polaków, którzy mimo zagrożenia śmiercią dla siebie i bliskich, ratowali Żydów, wielu ze zwykłego ludzkiego, katolickiego obowiązku.
Po wojnie Stalin, który paradoksalnie skończył jako antysemita – posłużył się w Polsce „swoimi” Żydami – polskimi zdrajcami oraz różnej maści „internacjonalistami” pościąganymi z zakątków Europy do walki z Polakami do oczyszczenia polskiego przedpola.
Żydokomuna jest faktem i dobrze, że niedawno przyznał to były ambasador Izraela w Polsce, Szewach Weiss.
I w polskiej pamięci nie ma zbyt wielu przypadków pomocy Żydów – którzy to wówczas w sowieckiej Polsce mieli pozycję uprzywilejowaną – dla polskich patriotów; przeciwnie, są relacje okrucieństwa, nawet tych Żydów uratowanych przez Polaków podczas wojny. Co prawda, bodajże Różański (Goldberg) miał pomóc uratować się Zofii Kossak-Szczuckiej, ale chętnie usłyszałbym o innych podobnych przypadkach.
To wszystko, co powyżej, to jest kontekst. Czego? Tego, co dzisiaj dzieje się wokół nas. W dzisiejszych polskich elitach (ludziach będących w roli elity), dzieci i wnuków aparatu (mimo komunistycznej czystki 68 roku, również tego o żydowskich korzeniach) jest multum. To jest ta „druga głowa”, którą Stalin przyszył Polakom. Ludzie ci w wielu wypadkach posiadają rozległe kontakty z żydowskimi środowiskami liberalnymi w Europie Zachodniej i w USA, przez co też donośny głos na kształtowanie opinii publicznej.
„Historycy” w rodzaju prof. Grossa oskarżają dzisiaj Polaków o wszelkie bezeceństwa, wyrywając z kontekstu pojedyncze wydarzenia i ekstrapolując je jako opisującą całość sytuacji normę. Podobnie działa prof. Grabowski z Ottawy. W licznych żydowskich środowiskach zapotrzebowanie na taką narrację jest dzisiaj bardzo duże, a metoda pracy banalnie prosta: bierzemy za prawdziwe wytworzone w komunistycznej Polsce akta sądowe – często o znaczeniu propagandowym, bo lubelska Polska dorabiała polskim patriotom gębę faszystów, następnie dodajemy wspomnienia powojenne Żydów polskich, którzy byli obiektem zemsty Polaków (jako członkowie nowej władzy), lub padali ofiarą (podobnie jak Polacy) bandytów i ogólnego zdziczenia – i robimy z tego fajną dysertację o polskim antysemityzmie, chętnie kupowaną przez media nie tylko w Izraelu, zwłaszcza dzisiaj, kiedy polskie władze usiłują przywrócić elementy polskiej narracji historycznej.
Nasz problem polega na tym, że wspomnień naszych polskich „survivors” (w przeciwieństwie do żydowskich) nikt nie zbierał i nie systematyzował, a często pamięć o tamtych tragicznych wypadkach zabrali ze sobą do grobu. Była to prawda „nieciekawa” dla warszawskich elit jeszcze długo po upadku komunizmu w PRL. I pozostała nieciekawa dla wielu dzisiejszych zagranicznych koniunkturalistów.
Andrzej Kumor
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…