Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Ile Żydzi winni Polakom?
Sprawę długów gmin żydowskich opisał słynny naukowiec, historyk i historiozof profesor Feliks Koneczny w książce „Cywilizacja żydowska”.
Według niego, dla żydowskich gmin było złotym interesem pożyczanie jak najwięcej u zamożniejszych Polaków, aż strunka nareszcie pękła. W roku 1764 komisja sejmowa ustaliła, że długi Żydów wynosiły bajeczną ówcześnie sumę 2,5 miliona złotych. Około półtora miliona przypadło na pretensje duchowieństwa, głównie jezuitów, dominikanów i franciszkanów, a do 1.000.000 na pretensje magnaterii.
Wypożyczone żydowskim gminom pieniądze nigdy nie zostały zwrócone. Po przeliczeniu owych złotych na czyste złoto otrzymujemy 56.270 uncji, dziś kosztującej około 1300 dolarów, czyli 74.276.500 dol. Doliczając do tego tylko 2 proc. składany 250 lat, dostajemy zawrotną sumę i wychodzi, że nie Polacy, a Żydzi są nam moc winni.
Kontrofensywa
Nagonka antypolska chwilowo ucichła. Jedni twierdzą, że Trump wpłynął na Żydów, bo dla niego Polska jest ważna, a ja twierdzę, że „wojna” z Palestyńczykami jest głównym tematem mediów i Żydzi doszli do wniosku, że nie ma teraz co walczyć z Polakami. Ale niech nikt się nie łudzi, że Żydzi nam odpuszczą, bo walka idzie o wielkie pieniądze.
Mym zdaniem, trzeba zakupić 1/3 strony np. w „New York Timesie” czy „Wall Street Journal” i ukazać żydowskie kłamstwa. Zacząłbym od powiedzenia, że media zarzucają, że Polacy są antysemitami i mordowali Żydów w czasie wojny. Więc wytłumaczcie mi, dostojni czytelnicy tej gazety, i zastanówcie się czemu:
Niemcy za pomoc Żydom zamordowali ponad 1400 Polaków, a tylko jednego Francuza?
Muzeum Yad Vashem w Jerozolimie Polakom przyznaje takie same medale za ratowanie Żydów jak Francuzom czy Holendrom, choć za wszelką pomoc Żydom Polaków rozstrzeliwano, a tych drugich tylko wsadzano do więzień?
Najwięcej medali Yad Vashem dotąd przyznał Polakom, 6500, czyli z 20 proc. wszystkich, a nie Francuzom czy Holendrom, gdzie pomoc Żydowi nie była karana śmiercią?
Żydzi twierdzą, że ponoć Polacy masowo kolaborowali z Niemcami w mordowaniu Żydów, choć największa liczba kolaborantów była wśród samych… Żydów?
We wspomnieniach Żydów z okresu holokaustu roi się od opisu haniebnej roli żydowskiej administracji i żydowskiej policji. Autorzy twierdzą, że policja żydowska była znacznie bardziej bestialska niż litewska, łotewska czy ukraińska, które pilnowały gett i niemieckich obozów w okupowanej Polsce. Bez tej pomocy praktycznie nie można było wymordować tylu Żydów?
Emigracyjny Rząd Polski urzędujący w latach 1940–1945 w Londynie dał na pomoc Żydom w okupowanej Polsce 5 mln funtów, równowartość dziś ze 100 mln, a organizacje żydowskie z USA nie dały nawet miliona?
Tylko w okupowanej Polsce była podległa Polskiemu Rządowi na Emigracji i przezeń finansowana Rada Pomocy Żydom?
Tylko 76 księży katolickich i zakonnic polskich dostało dotąd medale z Yad Vashem, a wedle badań przechowywano Żydów i dzieci żydowskie w 388 domach zakonnych, a ponad 100 księży zostało zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom. Jeżeli tylko szefom wspomnianych domów zakonnych przyznano by medale, to księża i zakonnicy mieliby ponad 400 medali, czyli 6 razy więcej?
Czemu Muzeum Yad Vashem nie honoruje zeznań nie-Żydów przy składaniu wniosków o odznaczenie kogoś za ratowanie Żydów?
Warszawski Żydowski Klub Dzieci Holocaustu wydał w 5 tomach historie przeżycia 151 jego członków. Okazuje się, że tylko 11 z nich, czyli 7 proc., zadało sobie fatygę załatwienia swym wybawcom medalu Yad Vashem. Jeśli jest to typowe dla wszystkich ocalałych Żydów, to zamiast 6600 medali Polacy powinni mieć 100.000, czyli prawie 20 razy więcej?
Pytanie, co jeszcze dopisać. Ale kto by pokrył ten koszt, około 50.000? Mógłby to pokryć pan Kobylański, ojciec Rydzyk, Polish Aid Foundation Trust z Londynu, Kongres Polonii Amerykańskiej, ale oni boją się mówić Żydom prawdę, a na władze dzisiejszej RP nie ma co liczyć.
Bez wizy
Podobnie jak kilka lat temu Białoruś, teraz na Mundial Rosja każdemu, kto kupi choć jeden bilet, daje bezwizowy wjazd do kraju oraz zapewnia wolny tranzyt przez Białoruś. Szkoda, że nie pomyślą i nie wprowadzą bezwizowego ruchu na stałe.
Weekend w Mińsku
W okolicy stolicy jest moc dacz, niektóre z 40 km od miasta, małe 10 proc. hektara i większe często ze sporymi domami. Dacze zwykle należą do starszych osób, które z wnukami, jak kończy się rok szkolny, czyli po 1 czerwca, tam biwakują. Teraz zamożniejsi kupują domy na wsi, jak znajoma, która kupiła wiejski dom koło Nieświeża około 120 km od Mińska za 2000 dolarów i tam spędza część wakacji z córą.
Są koło stolicy jeziora zwane Mińskim Morzem, a bliżej, z 10 przystanków od centrum tramwajem, jest Komsomolskie Jezioro, ośrodek wodny. Po procesji na Boże Ciało tam się zjawiłem. Przeważały dziewoje i dopiero wczesnym popołudniem pokazały się rodziny z dziećmi i mężczyźni. Jest też niedawno rozbudowany park koło odremontowanego przyzwoicie z 7 lat temu dworu w Łoszycy, dawnej posiadłości Prószyńskich piszących się przez „ó”. W latach 1922–39 był tam ośrodek sadowniczy i... siedziba wywiadu sowieckiego, ślącego agentów do Polski. Niedawno byłem tam i uśmiałem się, widząc w wejściu swój herb – Rawicz. Ktoś poszukał herbu Prószyńskich i nie orientując się w pisowni, znalazł mój herb, a nie tych Prószyńskich. Tam w weekendy przyjeżdża moc młodzieży na pikniki. Jest na Białorusi słuszny zakaz palenia ognisk, więc kto chce piec popularne szaszłyki, zabiera na piknik metalowy pojemnik, w nim rozpala ogień i tak je piecze.
Wybory z 1989 r.
Rozpisano się na ten temat, ale to nie były wybory, a plebiscyt. Padła komuna, a zdobyli mandaty ci, co mieli fotografie z Lechem, którego mocno popierał Kościół. Podkreślono ostatnio, zwłaszcza na portalach prawicowych, że oddała władze swym… agentom.
Chciałem być w Senacie przedstawicielem Polaków z zagranicy i mym hasłem wyborczym było: czy 4 miliony Polaków nie powinno mieć swego przedstawiciela w Senacie, ale nie zdążyłem zebrać potrzebnych 3000 podpisów. Zasadniczo mogłem uzyskać poparcie Wałęsy, ale wolałem być kandydatem niezależnym.
Dodam, że „świat” był wtedy zadowolony, że w Polsce opozycja miała zagwarantowane 33 proc. miejsc, ale tymczasem w Republice Południowej Afryki zażądano od białych, by wybory były w pełni demokratyczne.
6 czerwca
To dzień wolności podatkowej, czyli czas, kiedy zaczynamy zarabiać na siebie, a nie na wydatki rządowe. Jest to najwcześniejsza data od początku pomiarów rozpoczętych w 1994 r. – poinformowało Centrum im. Adama Smitha.
Aleksander Pruszyński
Nie ma przypadków, są tylko znaki – mawiał śp. ksiądz Bronisław Bozowski z kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Toteż wypada – jak wspominał Wojski w „Panu Tadeuszu” – „rozebrać sobie z uwagą” przyczyny, dla których pan prezydent Andrzej Duda ogłosił 15 pytań, na które obywatele mieliby odpowiedzieć w referendum 11 listopada bieżącego roku, akurat w przededniu rozpoczęcia w Rosji rozgrywek o mistrzostwo świata w futbolu? Ponieważ polska drużyna też będzie brała udział w tych rozgrywkach i nawet już wyjechała do Soczi, to w niezależnych mediach, zarówno tych rządowych, jak i tych nierządnych, co to je podejrzewam, iż zostały utworzone przy pomocy pieniędzy ukradzionych przez stare kiejkuty z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, pomstowań na złego ruskiego czekistę Putina, który zagraża miłującemu pokój światu, a zwłaszcza – naszej biednej ojczyźnie – nie ma nawet na lekarstwo. Za to wszyscy się radują, niczym aniołowie w obecności Pana Boga, no i demonstrują niezachwianą pewność ostatecznego zwycięstwa. Bo na czas rozgrywek o mistrzostwo świata w futbolu nastąpiła zmiana kryteriów przy przypisywaniu obywatelom funkcji ruskiego agenta. W normalnych czasach ruskim agentem zostawał każdy, kto z góry nie potępiał zimnego ruskiego czekisty Putina, i sam już nie pamiętam, ile razy zostałem przez rozmaitych tropicieli zdemaskowany – ale teraz jest inaczej. Teraz Putin został odsunięty na dalszy plan, a miarą patriotyzmu, zwłaszcza tego prawdziwego, jest niezachwiana wiara w ostateczne zwycięstwo polskiej reprezentacji i każdy, kto objawia jakieś wątpliwości, od razu popada w stan podejrzenia. Słowem – moralno-polityczna jedność narodu objawiła się przy tej okazji, niczym za czasów Gierka, kiedy to – jak pamiętamy – „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej” – oczywiście do momentu, kiedy wszystko się skawaliło. Taka jedność sama się nie robi, więc jest jasne, że na jej straży muszą stać guwernantki, zarówno te, co pilnują i sztorcują mikrocefali tworzących obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, jak i te, co to pilnują i sztorcują mikrocefali z obozu zdrady i zaprzaństwa. Nawiasem mówiąc, wybitny przedstawiciel obozu zdrady i zaprzaństwa, czyli pan Janusz Lewandowski, w swoim czasie odcięty od stryczka przez niezawisły sąd, pryncypialnie schłostał władze naszego bantustanu za niedostateczne umiłowanie praworządności. Najwyraźniej czuje się w obowiązku zrewanżowania się za ówczesną przysługę, ale najzabawniejsze podczas tego przemówienia było tło. Otóż europoseł Janusz Lewandowski przemawiał na tle dwóch swoich kolegów – byłych tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa – Michała Boniego i Dariusza Rosatiego.
Wracając tedy a nos moutons, okoliczność, że pan prezydent Andrzej Duda zaprezentował publicznie 15 pytań niemal w przeddzień rozpoczęcia rozgrywek futbolowych, którymi pasjonują się zarówno partyjni, jak i bezpartyjni, wierzący, jak i niewierzący, żywi i u..., no mniejsza z tym – więc ta okoliczność skłania do podejrzeń, że sam pan prezydent już nie wierzy, iż to referendum się odbędzie, a pytania przedstawił, żeby nie stracić twarzy. Dodatkową poszlaką jest to, że wszystkie one sprawiają wrażenie, jakby zostały napisane w ostatniej chwili na kolanie. W rezultacie niektóre wywołują nawet niezamierzony efekt komiczny, na przykład pytanie, czy by nie wpisać do konstytucji uwagi, że Polska jest państwem suwerennym. Oczywiście można to zrobić, ale dlaczego tak skromnie? Skoro już wpisujemy takie rzeczy, to czemuż sobie żałować i czemuż by nie wpisać, że Polska jest mocarstwem światowym? Ale jeszcze zabawniejsze jest, że nie wie prawica, co robi lewica, bo to pytanie sąsiaduje z dwoma innymi – czy nie wpisać do konstytucji, że Polska uczestniczy w Unii Europejskiej i następnie – że uczestniczy w NATO. Jest to bardzo podobne do wpisu wprowadzonego w lutym 1976 roku do konstytucji PRL, że Polska pozostaje w sojuszu ze Związkiem Radzieckim. Jak pamiętamy, wzbudził on dość szerokie sprzeciwy przede wszystkim dlatego, że taki wpis stwarzał dla Związku Radzieckiego rodzaj roszczenia, by Polska się z nim przyjaźniła, nawet jeśli już tego nie chce, że zerwanie takiego sojuszu byłoby złamaniem konstytucji. Widać wyraźnie na tym przykładzie, że przyzwyczajenie jest drugą naturą, że stare kiejkuty, z którymi pan prezydent Duda zaprzyjaźnił się po felonii, jakiej się był dopuścił wobec swego wynalazcy Jarosława Kaczyńskiego, nie mogą wytrzymać bez podpisania jakiejś Volkslisty, a jakiej – to wynika z aktualnego położenia Związku Radzieckiego, który raz jest na wschodzie, a innym razem – na zachodzie. Jedno z pytań rodzi podejrzenia, że albo pan prezydent, legitymujący się tytułem doktora praw, albo pomagający mu ministrowie, nie wiedzą ważnych rzeczy. Chodzi o pytanie, czy wpisać do konstytucji zasadę, że prawo polskie ma charakter nadrzędny nad prawem unijnym. Rzecz w tym, że Polska ratyfikowała bez zastrzeżeń zarówno traktat akcesyjny, jak i traktat lizboński. Kwestia nadrzędności prawa wspólnotowego nad prawem krajowym została zaś rozstrzygnięta przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu już w roku 1964, w sprawie Flaminio Costa przeciwko E.N.E.L. Trybunał sformułował wtedy zasadę nadrzędności prawa wspólnotowego nad prawem krajowym bez względu na rangę ustawy. Ponieważ zgodnie z traktatem lizbońskim, orzeczenia ETS mają dla państw członkowskich Unii Europejskiej charakter źródeł prawa, kwestia nadrzędności i podrzędności jest rozstrzygnięta już co najmniej od 54 lat! Aż nie chce mi się wierzyć, że pan prezydent Duda takich rzeczy nie wie, więc jeśli publicznie ogłasza takie pytania, to nie dlatego, żeby ktokolwiek na nie odpowiadał i w ogóle – żeby ktokolwiek traktował je poważnie – bo wygląda na to, że żadnego referendum nie będzie. W tej sytuacji któryś z ministrów Kancelarii Prezydenta na poczekaniu napisał byle co na kolanie, żeby nikt nie mówił, że pytania nie zostały napisane – a pan prezydent zaprezentował je niemal w przeddzień rozgrywek o mistrzostwo świata w futbolu, kiedy nikt nie ma głowy do zajmowania się takimi głupstwami, jak konstytucja.
Tymczasem, korzystając z okazji, że wszyscy rajcują się mistrzostwami, Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że również te państwa członkowskie Unii Europejskiej, które nie uznają małżeństw jednopłciowych, muszą uczestników takich związków traktować jak małżeństwa, jeśli umowę o wzajemne świadczenie usług seksualnych (bo o to przecież w takiej umowie chodzi) strony zawarły w takim państwie członkowskim UE, który takie związki za małżeństwa uznaje. Widać wyraźnie, że wprowadzanie zasad forsowanych przez sodomitów będzie odbywać się „od tyłu”, za pośrednictwem orzecznictwa sądowego, z pominięciem tubylczych parlamentów. W tej sytuacji nie trzeba było długo czekać, by Sąd Najwyższy w Polsce odrzucił kasację ministra sprawiedliwości i orzekł, że przedsiębiorca nie ma prawa odmówić zawarcia umowy z sodomitą. W tej konkretnej sprawie chodziło o drukarza, który odmówił wydrukowania plakatu reklamującego jakąś sodomicką i gomorycką imprezę. Okazuje się, że w konfrontacji z potrzebami sodomitów zasada wolności umów nie ma żadnego znaczenia, więc Sąd Najwyższy w Warszawie właśnie ją zlikwidował. Toteż nic dziwnego, że niemiecki owczarek, postawiony przez Naszą Złotą Panią na fasadzie Komisji Europejskiej, czyli Franciszek Timmermans, aż staje na tylnych łapach, żeby zmusić Polskę do wypełnienia wszystkich punktów ultimatum – żeby pani Małgorzata Gersdorf pozostała Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego w naszym bantustanie i żeby sędziowie SN, którzy ukończyli 65 rok życia, nie musieli przechodzić w stan spoczynku. Czyżby wszyscy byli agentami STASI, których, po zlikwidowaniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej, przejęła niemiecka BND?
Stanisław Michalkiewicz
Polonia, polska racja stanu, a profesjonalna niemoc
Napisane przez Waldemar Biniecki, Agnieszka Wolska, Katarzyna MurawskaPolonia na całym świecie dysponuje potencjałem, który może nie tylko pomóc wspierać strategicznie polskie interesy, ale również zmienić dotychczasowy obraz Polski. Najwięcej mówiono i pisano o tym w trakcie polskich wyborów prezydenckich i parlamentarnych w roku 2015, a najpopularniejsza wówczas fraza brzmiała: „potencjał Polonii”.
Co wiemy o Polonii amerykańskiej jako największej grupie polskiej diaspory?
(Ponieważ dysponujemy tylko badaniami na temat Polonii amerykańskiej, nie omawiamy innych części polskiej diaspory. Konieczne jest przeprowadzenie takich badań). Otóż amerykańskie wybory prezydenckie 2016 zburzyły mit o tym, że Polonia nie głosuje. To właśnie głosy Polonii w stanach: Wisconsin (9,3 proc. Amerykanów polskiego pochodzenia), Michigan (8,6) i Pensylwanii (7,28 proc.) jako „swing states” miały istotny wpływ na wynik wyborów prezydenckich. Przy liczbie 9.569.207 co stanowi 3,2 proc. populacji USA (Źródło: U.S. Census Bureau, 2010 American Community Survey). Amerykanie polskiego pochodzenia są bogatsi niż przeciętny Amerykanin (79 tys. dol. wobec średniej 63 tys., jeśli chodzi o dochód na rodzinę) oraz są lepiej wykształceni (36 proc. wobec 28 proc. ukończyło studia). Większość (71 proc.) deklaruje przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego (Piast Institute. Studium „Polish Americans Today: A Survey of Modern Polonia Leadership” 2013).
Dobrze wykształcony Amerykanin polskiego pochodzenia z doktoratem już na samym początku wart jest około 250.000 dol. Na uniwersytetach istnieją i powstają polskie kluby studenckie, od wschodniego wybrzeża do zachodniego po Alaskę i Hawaje. Sporą, ciągle powiększającą się grupę stanowią studenci z Polski. Potrzebują oni jakiegoś planu, wizji jednoczących ich wokół wspólnych celów. Jednym z takich narzędzi mogłaby być idea stworzenia transparentnego systemu stypendialnego. Poza Fundacją Kościuszkowską żadna inna organizacja polonijna nie dopracowała się jeszcze naprawdę czytelnego, dostępnego i stabilnego systemu stypendialnego. Tymczasem stypendia odgrywają istotną rolę, jeśli myśli się poważnie o stworzeniu propolskiego lobbingu w Ameryce.
Czekamy również na projekty i programy badawcze dla naszych studentów i naukowców adresowane z Polski. Bez zaplecza intelektualnego nie można budować polskiego lobby. Istotną rolę w tym procesie odgrywają polscy naukowcy pracujący w USA, amerykańscy naukowcy polskiego pochodzenia i inni, którzy zajmują się polską problematyką. Wstępne szacunki mówią, że w samych Stanach Zjednoczonych jest ponad 800 naukowców na poziomie „tenure”, czyli amerykańskiej habilitacji. Naukowców ze stopniem doktora jest znacznie więcej. Jest to więc poważna grupa ludzi, z istotnym potencjałem intelektualnym, której nie można lekceważyć. Polscy naukowcy pracują na setkach uniwersytetów na całym świecie i grupa ta powinna również być motorem rozwoju w Polsce i to o nich powinny zabiegać polskie uniwersytety, ośrodki badawczo-rozwojowe oraz różnego szczebla ośrodki władzy. Dokładnie tak jak robiła to II Rzeczpospolita. Rząd Ignacego Paderewskiego potrafił transparentnie tworzyć polską elitę i integrować Polonię z odtwarzającymi się strukturami społecznymi i państwowymi II Rzeczpospolitej. Dlaczego dotąd nie robiły tego rządy III RP?
Długo i naiwnie Polonia na całym świecie oczekiwała otwarcia i działań kolejnych rządów III RP, w celu włączenia Polonii w proces zmian struktury politycznej i społecznej III Rzeczpospolitej. Po 1989 roku w wyniku ustaleń „okrągłego stołu”: Polacy żyjący na emigracji jako pierwsi zostali odepchnięci i zablokowani od udziału w polskim życiu społecznym i politycznym z jednym zastrzeżeniem: pieniądze od rodaków spoza kraju powinny nadal płynąć do Polski wartkim strumieniem. Według danych Banku Światowego z 2015 roku, Polonia amerykańska co roku wysyła do Polski przeszło 900 milionów dolarów; z relacji Polskiego Radia wynika, że Polacy z Wielkiej Brytanii każdego roku transferują do kraju ok. 3 mld funtów.
Przyjrzyjmy się faktom
Fakty wyraźnie potwierdzają, że wierne ustaleniom „okrągłego stołu” w tym aspekcie są również rządy dobrej zmiany, na które Polonia głosowała i wspiera je w dalszym ciągu. W ciągu ostatnich lat trwania rządów III RP nie powstał żaden transparentny program, który by potrafił włączać Polonię w struktury społeczne i polityczne państwa. Obawiamy się, że również rządy dobrej zmiany nie zamierzają nic zrobić w aspekcie integracji Polonii z Polską. Doskonałym przykładem ilustrującym ten proces jest zawieszenie pani Marii Szonert-Biniedy w funkcji konsula honorowego w Ohio. Nie znamy w USA osoby bardziej zaangażowanej w działalność polonijną niż Pani Maria. Niestety, rządy dobrej zmiany zawiesiły Ją w obowiązkach konsula honorowego, pozostawiając tę sprawę „profesjonalnej niemocy”. Zjawisko to polega między innymi na tym, że nikomu nie przeszkadza fakt, że niektórzy polscy dyplomaci to byli współpracownicy służb specjalnych, a najbardziej zaangażowana w sprawy polskie w USA Pani Maria jest ciągle blokowana w swoich patriotycznych działaniach. Widocznie Pani Maria komuś bardzo przeszkadza.
Proces lekceważenia i blokowania Polonii doskonale widać w trakcie odbywających się konferencji na tematy polonijne. W 2016 roku w Warszawie pan Adam Bąk z Nowego Jorku jako pierwszy zadał pytanie: dlaczego nowo wybrane w demokratycznych wyborach władze nie podejmą współpracy z Polonią?
Przedstawicieli rządu RP zabrakło jednak na tej konferencji. Mimo że konferencja była sponsorowana przez MSZ, nikt z osób odpowiedzialnych za Polonię się tam nie pojawił z wyjątkiem pani poseł Pawłowicz i pana posła Rzymkowskiego. Pani z departamentu MSZ d/s Polonii i Pan z Senatu odczytali nudne kwestie, po czym pojechali do domu na obiad, nie przejawiając zainteresowania tymi, którzy przemierzyli tysiące mil dla dobra ojczyzny. W Krynicy na forum polonijnym w 2017 o mediach polonijnych mówiły osoby z TV Polonia, która od lat nie zajmuje się problemami Polonii. Dlaczego zabrakło dziennikarzy polonijnych? Na tematy biznesowo- finansowe mówili, a raczej dzielili się swoimi kosmicznymi wizjami szefowie polskich spółek, a prezes największej polonijnej firmy finansowej z Nowego Jorku siedział na widowni. Na innych konferencjach zaczyna dochodzić do coraz ostrzejszej wymiany poglądów.
W Toruniu w 2018 pani Renata Cytacka z Wilna głośno powtórzyła zarzuty, że dobra zmiana nie ma żadnej wizji współpracy z Polonią. Została za to w mało dyplomatyczny sposób skarcona przez Pana Marszałka Senatu. Adam Bąk, działacz polonijny, filantrop i milioner z Nowego Jorku, zrezygnował z dalszego udziału w pracach Rady Konsultacyjnej Polonii przy Marszałku Senatu RP. Zasada jest ciągle taka sama, tj. główni paneliści i osoby wypowiadające się w imieniu Polonii, nigdy nie mieszkali za granicą, a miarodajnym źródłem informacji o Polonii jest przysłowiowy szwagier z Chicago. Nie istnieją żadne aktualne badania na temat Polonii, a ostatnie zostały przeprowadzone przez rząd PO w ramach badania Piast Institute z Michigan. A miało być partnerskie traktowanie Polonii. Historia znów się powtarza. Sprawa historycznych relacji pomiędzy Rzeczpospolitą a Polonią nie wygląda różowo. Od momentu fatalnego za sprawą rządu II RP, powrotu Błękitnej Armii do USA, do zmuszania Polonii do realizacji polityki zagranicznej rządu II RP, inwigilacji Polonii w okresie komunizmu i czarnych list dla niektórych działaczy Polonii po 1989 roku, rząd dobrej zmiany chyba też realizuje błędy poprzedników, starając się narzucać Polonii swoją politykę. Różne ośrodki władzy RP i różni politycy realizują wśród Polonii swoje priorytety, które często są sprzeczne z priorytetami Polonii. Lansowanie przez frakcje dobrej zmiany różnych ludzi wśród Polonii wpływa tylko na dalszą destrukcję Polonii. A jeśli nic nie wychodzi, pozostaje winą obarczyć... Polonię.
Nowy, sposób rozumienia Polonii w Warszawie
W trakcie wspomnianych konferencji lansuje się ostatnio bardzo modną wersję o skłóconej Polonii i niemożności dogadania się z nią. Podkreśla się brak liderów Polonii. Można ją usłyszeć w słowach czołowych liderów dobrej zmiany i dyplomatów. A co dobra zmiana zrobiła w aspekcie zmiany tej sytuacji? Wyciąga kolejne „króliki z kapelusza”, nikomu nieznanych w świecie polonijnym ludzi z kategorii miernych, ale wiernych, i to właśnie oni mają być nowymi mężami opatrznościowymi Polonii. Bardzo ciekawa jest ta nowa próba zamiecenia indolencji osób odpowiedzialnych za współpracę z Polonią pod przysłowiowy dywan.
Czego domaga się Polonia?
Polonia już od dawna informuje, że najważniejszymi priorytetami dla niej jest jej profesjonalna lustracja (przeprowadzona przez IPN, a nie samozwańczych ekspertów), zaprzestanie dofinansowywania projektów dla organizacji, które są przeciwne patriotycznej wizji Polonii. W tej chwili projekty patriotyczne nie otrzymują żadnego dofinansowania ze źródeł senackich. Sytuacja jest podobna do sytuacji w Polsce, gdzie polski rząd dobrej zmiany finansuje opozycyjne, wrogie polskiej racji stanu organizacje i osoby. Jeżeli chcemy bronić dobrego imienia Polski i Polaków, nie możemy finansować wrogów, musimy finansować tych, którzy chcą bronić Polski!!! Polonia na całym świecie musi także posiadać długofalowy program na przetrwanie. Ewentualna wygrana marksizmu kulturowego spowoduje błyskawiczną asymilację polskiej diaspory i utratę dla państwa polskiego możliwości posiadania efektywnego lobbingu polityczno-ekonomicznego. Na taką ewentualność Polonia powinna mieć konkretny plan działania.
Po płomiennych apelach marszałka Senatu Karczewskiego i ministra MSZ Dziedziczaka do Polonii: „o reagowanie na przejawy antypolonizmu”, na Wawelu obył się swoisty hołd lenny w postaci podpisania przez przedstawicieli największych organizacji polonijnych apelu: o wzmacnianie więzi ze wspólnotą budującą Polskę taką, jaką wymarzyli sobie jej przodkowie – wolną, podmiotową, sprawiedliwą i bezpieczną, wyrastającą z chrześcijańskich fundamentów Europy. Hołd lenny miał tylko znaczenie dyplomatyczne, albowiem w licznych listach beneficjentów senackich grantów powiedziano Panu Marszałkowi: „Polskę zawsze wspieraliśmy i wspierać będziemy, ALE ODMAWIAMY wsparcia działań obecnych polskich władz w tej dziedzinie” – to odpowiedź niektórych polonijnych organizacji, zwłaszcza tych, które ze swoich misji wykreśliły hasło: Bóg, Honor, Ojczyzna. Flagowe polonijne projekty w Ameryce i w Europie milczą w momencie, gdy polska racja stanu potrzebuje ich wsparcia.
Jako Polonia patriotyczna, głosowaliśmy na idee reformy państwa polskiego w postaci programu wyborczego prezydenta Dudy i programu dobrej zmiany. Czekamy już dwa lata na jakiekolwiek wspólne przedsięwzięcia, ale albo w wyniku „profesjonalnej niemocy”, albo braku woli politycznej lub ciągłej akceptacji doktryny okrągłego stołu – trzymania Polonii z dala od wpływu na polską politykę, Polonia pozostaje na marginesie polskiego życia społecznego i politycznego. Proces ten było widać jak na dłoni podczas trwającej akcji Stop Act H.R 1226, gdzie warszawskie elity zastosowały wobec Polonii popularną zabawę dla dzieci, „stary niedźwiedź mocno śpi”. Udając, że żydowskie roszczenia bezspadkowe nie istnieją i Polonia też w tej zabawie nie istnieje i wszystko z nadejściem kolejnej wiosny przeminie i będzie pięknie. Akcja Stop Act H.R 1226 obudziła Polonię. Jest to również widoczne podczas dramatycznej obrony pomnika katyńskiego w Jersey City. Propolski lobbing Polonii amerykańskiej, przy propolskim przywództwie, dał pozytywny skutek. Polonia amerykańska zrobiła pierwszy krok do utworzenia propolskiego lobbingu w USA, teraz wszystko zależy od Warszawy, czy zechce ten krok zauważyć i podjąć wspólne działania chociażby w reagowaniu na przejawy antypolonizmu. Tym razem nie chodzi nam o puste deklaracje, ale o wspólne budowanie narzędzi aktywnie reagujących na antypolonizm. Naturalnym sprzymierzeńcem w tym zakresie jest integralna część narodu polskiego, jakim jest Polonia.
W tym celu jednak trzeba sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy w Warszawie są dziś liderzy i politycy diagnozujący tę sytuację jako problem i chcący podjąć efektywne działania dla jego rozwiązania? To impuls niezbędny do wykonania kroków następnych, tj. wytyczenia celów, strategii i narzędzi realizacji tego, co określamy jako „Pax Polonica” – „polskiej racji stanu”, której trwałym i ważnym elementem jest Polonia.
Napiszcie do nas:
Waldemar Biniecki, USA,
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Agnieszka Wolska, Niemcy,
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Katarzyna Murawska, USA,
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
No to podobno Stany Zjednoczone mają deal z Koreą Północną... Proszę, jak to się załatwia! Najpierw trzeba wykombinować bomby atomowe, potem pociski balistyczne zdolne przesłać je do amerykańskich miast, no a później - jeśli tylko się ma trochę oleju w głowie i smykałkę - zostaje się "dużym misiem", z którym negocjuje sam Hegemon. Już jakiś czas temu zauważył to Putin, uznając w Kimie dużego gracza.
Wielka z tego płynie lekcja dla wszystkich mniejszych krajów, ważny jest zwłaszcza los Korei Południowej, której bezpieczeństwo bez jej wiedzy i udziału położono na stole rokowań. Trump obiecał Kimowi wycofanie 30 tys. wojsk amerykańskich z półwyspu, a od zaraz zaprzestania wspólnych manewrów z Seulem.
Dobra to lekcja dla Warszawy, która dzisiaj wisi u amerykańskiej klamki, sądząc że złapała Pana Boga za nogi. Tymczasem, jeśli ta, lub kolejna administracja amerykańska zresetują stosunki z Moskwą uzyskując to, co miała geopolitycznie do uzyskania, to Warszawie pozostanie jedynie świecić oczami. Ale zdaje się, że jest to taka nasza historyczna rola...
Żeby było jeszcze weselej, prezydent Duda sugeruje, by po raz drugi w historii, wpisać sojusze do konstytucji. Dobre, więc jedziemy już otwartym tekstem bez żadnych woalek.
Nie znam jeszcze wyników głosowania w Ontario, ale każdy będzie zły; nawet, jeśli wygra Doug Ford i do wydatków rządowych powróci jakiś rozsądek to i tak sytuacja prowincji od tego się radykalnie nie zmieni, bo na horyzoncie zbierają się czarne chmury. I to nie tylko z powodu amerykańskiego protekcjonizmu, ale przede wszystkim obciążeń wynikających z zadłużenia, wysokich cen energii elektrycznej, i innych rzeczy, które trudno „odkręcić”.
Przed samymi wyborami widać było taktyczne pozycjonowanie wszyscy udziałowcy napominali, że przy ordynacji większościowej musimy zważać na to kto ma szansę wygrać, a nie na to kto jest naszym kandydatem. Tak to już jest, że podział głosów danego środowiska politycznego skutkuje zwycięstwem przeciwników. Byliśmy tego świadkami na szczeblu federalnym, kiedy działały dwie partie, postępowo-konserwatywna i Partia Reform, które za każdym razem w wyborach dzieliły głos prawicy, umożliwiając liberałom trzy kadencje pod rząd.
Niestety rozgardiasz w partii konserwatywnej w Ontario, jaki wywołała polityka Patryka Browna, a następnie jego dymisja I brak jasnej i zdecydowanej i programu następcy, jak również odstrzelenie konserwatystów społecznych; wszystko to dodatkowo pokomplikowało sytuację, uskrzydlając NDP, partię która zazwyczaj nie ma szans na uzyskanie władzy, sterowaną przez związki zawodowe, etatystyczną, jeszcze bardziej politycznie poprawną i skłonną do wydawania pieniędzy niż partia Liberalna. Jeśli ta partia zacznie rządzić prowincją znajdziemy się na równi pochyłej. A jest to możliwe, bo zmienia się demografia elektoratu - proszą rozejrzeć się po Mississaudze.
Po raz kolejny więc przytoczę przykład Argentyny, państwa, w którym syndykalizm i etatyzm wykończyły dobrobyt w ciągu jednego pokolenia. Tak również może być w Ontario, tak również może być w Kanadzie, pomimo tego że jest to wciąż bogaty kraj surowcowy. Rację mogą też mieć niektórzy prognozujący przeniesienie gospodarczego pępka do Alberty, na zachód. Ontario spotkałby wówczas taki los, jak niegdyś Quebec i Montreal; w latach sześćdziesiątych najbardziej rzutką prowincję kraju. Obym się mylił.
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…