Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Tyle krzyku o GMO w Polsce. Niby czemu? Notabene krzyku tłumionego, bo rządząca kom-po-partia najpierw obiecywała nie wpuszczać, a ostatecznie ustawę o dostępności zmienionego genetycznie ziarna przegłosowano.
Tutaj, w Kanadzie, jemy GMO na co dzień – głównie w soi i kukurydzy, i jakoś trzecia ręka nam nie wyrasta (na razie), no nie?!
W czym problem?
Po pierwsze, w bandytyzmie koncernu Monsanto, który procesami sądowymi wymusił na tutejszych chłopach kupowanie od siebie ziarna siewnego. Ziarno GMO jest objęte ochroną patentową i nie można zasiewać na drugi rok tym, co zostanie z pierwszego, bo trzeba uiszczać opłatę licencyjną – wystarczy na polu znaleźć samosiejki od sąsiada, by wytoczyć proces, niszcząc kosztami farmera.
W Polsce jest to rzecz mało znana, a zostawianie ziarna na zasiewy jest na wsi powszechnie praktykowane. Jeśli to będzie ziarno GMO, chłopa odwiedzi najęty adwokat i uświadomi o popełnieniu przestępstwa naruszenia własności intelektualnej.
To jedno. Druga, o wiele ważniejsza rzecz, to że rolnictwo takie jak w Polsce świetnie nadaje się do produkcji zdrowej żywności i Polska powinna być europejskim zagłębiem takiej właśnie żywności, konkurując na rynku niemieckich, francuskim i innym. JeśIi wprowadzimy GMO, stracimy te rynki, bo trudno reklamować żywność GMO jako zdrową.
To tak w skrócie.
Słowem, dopuszczenie w Polsce GMO (w czasie gdy kilka państw europejskich przed tym badziewiem się ochroniło) jest zdradą polskich interesów.
Powiedzmy sobie w oczy, że to zdrada Polski.
Rolnik polski, rozdrobniony i na gospodarstwach rodzinnych, jest cudownym producentem najlepszej jakościowo żywności. I zamiast go w odpowiednie rynki pokierować, zamiast mu pomóc w marketingu i eksporcie płodów i przetworów, (niby) państwo polskie traktuje go jak śmiecia, uginając się pod dyktatem obernarodowych megakorporacji, które maksymalizują zyski kosztem każdego, kogo mogą przejechać walcem po plecach.
Nie jest ważne w tym momencie, czy GMO szkodzi, czy nie; ważne jest, że według zdrowego rozsądku wprowadzenie takich produktów w Polsce nie leży w polskim interesie. Choć leży, na przykład, w interesie niemieckim, gdyż wtedy polska żywność nie będzie na tamtych rynkach konkurencyjna.
I o tym właśnie powinno krzyczeć się w Polsce dzisiaj, i być może po to dzisiaj zagłuszono głosy rozsądku zgiełkiem wokół wyprodukowanego przez ABW unabombera.
Pozostaje mieć nadzieję, że coraz więcej Polaków zaczyna widzieć na oczy.
•••
Tak mi było smutno, gdy jeszcze 15 lat temu, patrząc na młodych Polaków, widziałem samych idiotów przebierających łapkami w wykreowanych wyścigach szczurów; jedzących z karmników "Gazety Wyborczej" i TVN; wstydzących się przeszłości własnego narodu i kultury Europy Środka; skretyniałych za sprawą jeżdżącej im na kompleksach manipulacji antypolskiej.
Jednak jak mawiał często w latach młodości jeden z moich kolegów, który na drodze przekonań życiowych dokonał wszelkich możliwych wolt – "ziemia rodzi".
Ziemia rodzi, płynie rzeka życia i przychodzą nowi ludzie, nowe pokolenia, bez kompleksów, potrafiące ocenić rzeczywistość, na którą patrzą, tyrające na obcych w różnych punktach Europy i świata.
Oczy mi się zeszkliły, patrząc na tysiące młodych Polaków w Marszu Niepodległości.
Nareszcie – jesteście!
Tylko teraz troska, by nikt ich nie wybił w jakiejś wojnie, nie napuścił jednych na drugich, nie rzucił do cudzych okopów i na cudze szańce przy akompaniamencie narodowych werbli.
Troska, by ludzi, którzy zaczynają mieć Polskę w sercu, nie zniszczono, jak tyle poprzednich pokoleń.
A zatem moda na Polskę może być na tyle silna, że delegalizacja polskiego patriotyzmu na wniosek komuchów z SLD już nie pomoże. Na razie, establishmentowi zatrzęsły się gacie, bo okazało się, że 30 proc. młodzieży w wieku 18-24 jest skłonnych zagłosować na MW-ONR. Ruszyły więc do boju "policje tajne i bezpłciowe", z tym że na razie nowi czekiści działają dość nieudolnie. Zobaczymy, co będzie dalej. W każdym razie na najbliższe wybory rzucam hasło "zabierz mamie dowód!".
My zaś powinniśmy siłą rzeczy być z narodowcami. W końcu tzw. Polonia ma tylko wtedy sens, jeśli przyjmiemy, że trwanie przy narodzie ma wartość; bo po jakiego wała być tu Polakiem, kiedy w Polsce zostaną sami "Europejczycy"?
Andrzej Kumor
Mississauga
Na głównej ulicy zobaczyłem flagę Kanady. Okazało się, że tam urzęduje nasz honorowy konsul, który też zajmuje się pomocą inwestorom, i wpadłem do niego na pogawędkę. Jest ekonomistą i przedtem pracował w znanej międzynarodowej firmie doradców przemysłowych.
Rzeczywiście, powiedział mi, otworzyć firmę i założyć konto w banku to bardzo proste i nie ma kłopotów z przekazywaniem zysków za granicę. Początek dla obcych jest bardzo dobry i to powoduje wysokie notowania kraju. Potem może być nie tak różowo, zwłaszcza jak się ma problemy z władzami. Cokolwiek wygrać w sądzie przeciwko administracji jest niezwykle trudno. Ale władze chcą pomóc i jest ombudsman, czyli obrońca biznesmenów – jego zadaniem jest bronić prywatnych przedsiębiorców przed nadużyciami władz.
Dotąd były tu bardzo niskie, podobno najniższe w Europie, podatki, ale jak będzie dalej – nikt nie wie.
Jak dużo jest tu obcych firm, niech świadczy fakt, że tygodniowo ukazuje się pięć pism po angielsku. Jest dla kogo pisać i dla kogo zamieszczać tam ogłoszenia. Jest też parę organizacji lokalnych i zagranicznych firm, między innymi Niemiecka i Amerykańska Izba Przemysłowo-Handlowa.
Ostatnie wybory nie były głosem za Bidziną Ivaniishvilim, najbogatszym człowiekiem Gruzji, który zrobił swą fortunę głównie w Rosji, ale raczej przeciw temu, co robił prezydent i jego zwolennicy, którzy często arogancko traktowali obywateli.
W tak małym kraju jak Gruzja wszyscy o wszystkich coś wiedzą, więc dla nikogo nie było tajemnicą, że wśród otoczenia prezydenta byli niekoniecznie świetlani ludzie. Ba, prezydent miał koło siebie na początku bardzo zdolnego i uczciwego człowieka, który nagle zmarł. Potem było wiele plotek, jak to się stało, a mało kto wierzył w oficjalną wersję jego śmierci. Ponoć w przypływie złości prezydent miał cisnąć w niego ciężką popielniczką. Trafił w głowę i go zabił.
Teraz coraz więcej pisze się o szastaniu pieniędzmi przez otoczenie prezydenta, który ma trzy samoloty, moc samochodów i rezydencji. Ba, związek młodych prawników chce doprowadzić do zdjęcia prezydenta z urzędu. Nie jest wiadomym, jak pójdą sprawy pod nowym rządem, mówił konsul Kanady, ale nie spodziewa się pogorszenia sytuacji dla obcych firm, choć i pod poprzednim były przykłady upaństwowienia dobrze pracujących firm, na które miał chrapkę ktoś z rządu.
W południe udałem się do państwowego uniwersytetu, by zaproponować im odczyt o Białorusi. Dostałem się do szefa Katedry Prawa Międzynarodowego, a potem do Katedry Stosunków Europejskich, gdzie pogadałem z dwoma sympatycznymi paniami. Te były dużo bardziej za prezydentem, twierdząc, że wiele dokonał, zwłaszcza ukrócił łapownictwo, które szczególnie na wyższych uczelniach kwitło na potęgę.
Mówiły, że konkurent, którego partia zwała się "marzenie kraju", zdobył wiele głosów obietnicami, które nie wiadomo czy nawet bardzo chcąc, będzie mógł spełnić. Np. obiecał od Nowego Roku o 10 procent obniżyć cenę paliwa, podnieść emerytury i pensje nauczycieli, które są bardzo niskie. Twierdzi, że nie może tego zrobić do Nowego Roku, bo zabraknie pieniędzy w budżecie.
Ba, wielu uważało, że będąc tak bogatym, podzieli się tym, co ma, z biedniejszymi. Na to dało się nabrać wielu, choć fakt, że do głosowania nie poszło więcej niż 64 procent obywateli nie świadczy o wielkim zainteresowaniu wyborami.
Ciekawa jest rola Cerkwi prawosławnej, która zdaniem mych rozmówczyń, jest prorosyjska, więc jeśli Misza był antyrosyjski, to jego zwalczała np. wprowadzeniem dowodów osobistych z czipami, teraz popiera nowego premiera, bo ponoć jest prorosyjski i w nowym budżecie podniesiono o 10 procent dotacje na utrzymanie patriarchy.
Na razie nie widać, by stosunki z Rosją się poprawiały, ale zapowiedział, że zapewne Gruzja weźmie udział w zimowej olimpiadzie w Soczi. Mówi się też o otwarciu nieczynnej od 20 lat linii kolejowej łączącej Tbilisi z Moskwą, a równocześnie przez Tbilisi do Baku w Azerbejdżanie.
Ot, kultura
Dowiaduję się z Internetu, że obecny dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, utrzymywanego za pieniądze polskiego podatnika, Paweł Śpiewak (zięć niesłynnego Jakuba Bermana), miał kilka lat temu stwierdzić, że chętnie by obsikał wszystkie miejsca, w których stanęła stopa Romana Dmowskiego. Jak na tę mowę powinni zareagować nawet niekoniecznie wielcy zwolennicy Pana Romana, jak ja? Może pójdziemy i odsikamy się pod Muzeum Żydowskim?
Aleksander graf Pruszyński
Nasza zielona wyspa chyba nie jest aż tak zielona, jak by to wynikało z deklaracji rządowych optimistienków. To znaczy – jest zielona, jakżeby inaczej – ale czy to z powodu jesieni, czy z czegoś innego – coraz bardziej brunatnieje. Oto komendant główny policji pochwalił się, że 11 listopada policja działała praworządnie i profesjonalnie. Wszystko było w jak najlepszym porządku i jeśli ktoś może być niezadowolony, to tylko "chuligani" i "bandyci". Pan komendant najwyraźniej jeszcze wstydzi się użyć określenia "warchoły", jakiego Milicja Obywatelska używała na określenie demonstrantów w roku 1976 w Radomiu i Ursusie. Wstydzi się – a może zapomniał? Tak czy owak – wszystko jeszcze przed nami, bo te samochwalcze deklaracje pana komendanta pokazują, że skończyły się żarty.
Do naszej zielonej wyspy zbliża się nieubłaganie fala kryzysu, więc na wszelki wypadek trzeba niesforny naród tubylczy chwycić za twarz, żeby sobie nie pomyślał czegoś złego. A co najgorszego mógłby sobie pomyśleć? Ano na przykład, żeby zlikwidować, a przynajmniej poluzować, model kapitalizmu kompradorskiego, zaprojektowany jeszcze w 1989 roku przez generała Kiszczaka z jego konfidenty, w którym tajniacy okupują nasz nieszczęśliwy kraj, kontrolując kluczowe segmenty gospodarki i życia publicznego przy pomocy rozbudowanej do monstrualnych rozmiarów agentury. Ta agentura stanowi nie tylko sprawny instrument okupacji, ale również – trzon "naszej młodej demokracji", dzięki któremu jest ona przewidywalna i sterowalna.
Żarty się skończyły i w obliczu nadchodzącego kryzysu bezpieczniackie watahy najwyraźniej zawiesiły potępieńcze swary. Można się tego domyślić między innymi po tym, że na przykład kolejne afery trumienne nie są już rozdmuchiwane przez niezależne media głównego nurtu – a jeszcze niedawno przecież były. Nieomylny to znak, że bezpieczniackie watahy przedstawiły Umiłowanym Przywódcom, stanowiącym żywą fasadę naszej młodej demokracji, propozycję nie do odrzucenia. Jak zwykle u bezpieczniaków, przedstawiona została ona w formie aluzji, na tyle jednak czytelnej, by zrozumiał nawet najgłupszy.
Oto Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w porozumieniu z niezależną prokuraturą zatrzymały wykładowcę akademickiego Brunona K., który "chciał" wysadzić w powietrze Sejm w momencie, gdy będzie się tam znajdował prezydent, premier, Umiłowani Przywódcy i pozostałe sejmujące stany. Zanim to jednak nastąpiło, kabewiacy przez cały rok prowadzili z Brunonem K. subtelną "grę operacyjną", polegającą na obstawianiu go "pomocnikami" oraz adeptami, których on "szkolił". Zbyteczne jest chyba dodawać, że ci "pomocnicy" oraz "adepci" byli współpracownikami kabewiaków.
Na konferencji z udziałem szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, przedstawicieli niezależnej prokuratury oraz Umiłowanych Przywódców z sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych, kabewiacy pokazali Umiłowanym "niezbite dowody", zaś niezależna prokuratura zapewniła, że agenci w żadnym wypadku do zamachu Brunona K. "nie podżegali". Znaczy się – jeśli "chciał", to z własnej inicjatywy. Skoro tak mówią, to oczywiście nie wypada zaprzeczać, chociaż warto przypomnieć uwagę księcia Gorczakowa, który nie mógł nie znać prowokatorskich metod Ochrany, że nie wierzy wiadomościom niezdementowanym. I tak dobrze, że przynajmniej ten cały Brunon K. nie był agentem ABW, chociaż – czego to ludzie nie gadają? Tak czy owak, kabewiakom najwyraźniej udało się przyprawić Umiłowanych Przywódców o drżączkę, bo skwapliwie we wszystko uwierzyli.
Tę skwapliwość lepiej zrozumiemy, kiedy przypomnimy, że członkostwo sejmowej Komisji Służb Specjalnych wymaga uprzedniego uzyskania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, które w naszym nieszczęśliwym kraju wydawane są właśnie przez ABW. Oprócz tej prostej przyczyny mógł być również inny powód tej skwapliwości. Tym razem szczęśliwie udało się zapobiec zamachowi, ale któż może wiedzieć, co przyniesie przyszłość – zwłaszcza gdyby jakimś Umiłowanym Przywódcom zaczęło się wydawać, iż mogą się od bezpieczniackich watah uniezależnić?
"Banda nie przebacza, kula jest zapłatą" – śpiewało się w starej piosence złodziejskiej. Toteż wśród parlamentarzystów rozgorzała dyskusja, czyby tak nie ogrodzić gmachu Sejmu jakimś murem, albo przynajmniej płotem. Ze swej strony uważam, że jak najbardziej; trzeba by ogrodzić teren Sejmu podwójnym płotem z drutu kolczastego pod napięciem, zaś w "strefie śmierci" między płotami umieścić karabiny maszynowe automatycznie reagujące na najmniejszy ruch – jak na granicy między NRD i RFN. To oczywiście nie zabezpieczyłoby jeszcze Sejmu przed atakiem z powietrza, toteż najlepiej byłoby cały ten kompleks gmachów wkopać głęboko w ziemię, przykryć warstwą gleby i na wierzchu posadzić drzewa. W ten sposób korzyść byłaby podwójna: Umiłowani Przywódcy mogliby delektować się nie tylko bezpieczeństwem, ale i coraz lepszym samopoczuciem, wynikającym z utraty kontaktu z rzeczywistością. Skoro wszyscy nie mogą być szczęśliwi, to niech szczęście spotka przynajmniej niektórych.
Ale nie tylko o Umiłowanych Przywódców tu chodziło, a w każdym razie – nie przede wszystkim. Jestem przekonany, że cudownie udaremniony zamach na Sejm pełni taką samą polityczną funkcję, jak podpalenie berlińskiego Reichstagu w 1933 roku, które posłużyło Adolfowi Hitlerowi za pretekst do dekretu "O ochronie narodu i państwa", za pomocą którego zrobił w Niemczech porządek. Sytuacja powoli do tego dojrzewa, bo w ubiegłym roku prezydent Komorowski wykonał inicjatywę nowelizacji przepisów o stanach nadzwyczajnych w państwie, a niedawno podpisał ustawę ograniczającą swobodę zgromadzeń. "Profesjonalna" akcja policji 11 listopada pokazuje, że wszyscy już wiedzą, o co chodzi, a w tej sytuacji tylko patrzeć, jak razwiedka skłoni Umiłowanych do uchwalenia jakichś "surowych praw".
Na razie jednak korzysta z tych narzędzi, jakie ma pod ręką. Tego samego dnia, gdy kabewiacy wraz z reprezentantami niezależnej prokuratury przekonywali Umiłowanych, a za ich pośrednictwem – opinię publiczną do autentyczności niedoszłego zamachu, Platforma Obywatelska, SLD i Ruch Palikota złożyły wniosek o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę przed Trybunałem Stanu. Do wniosku nie przyłączyło się PSL pod nowym prezesem Januszem Piechocińskim i w rezultacie brakuje dwóch głosów, wymaganych do podjęcia przez Sejm uchwały o postawienie przed Trybunałem Stanu na podstawie art. 156 konstytucji, przewidującego większość 3/5 głosów. Jednym z argumentów za wnioskiem jest samobójstwo Barbary Blidy. Kiedy za rządów PiS do pani Blidy wczesnym rankiem zawitała ekipa ABW, by ją aresztować, pani Blida musiała sobie pomyśleć, że wszystko wykryte, i w łazience się zastrzeliła. Okazało się, że niepotrzebnie, ale ona jeszcze o tym nie wiedziała. Widać zatem wyraźnie, że podstawowym celem wniosku o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu jest przypomnienie wszystkim Umiłowanym Przywódcom, iż konstytuująca III Rzeczpospolitą zasada: "my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych" – cały czas pozostaje w mocy i każdego, kto ją naruszy, dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej.
To przestroga dla szlachty, to znaczy – naszych Umiłowanych, podczas gdy całą resztę nasi okupanci zamierzają zdyscyplinować przy pomocy represjonowania charakterystycznej dla "faszystów", "ksenofobów", "antysemitów" i homofobów" "mowy nienawiści", za którą może być uznane wszystko, co dajmy na to nie spodoba się bezpieczniakom czy choćby sodomitom. Warto podkreślić, że Brunon K. też działał z pobudek "ekstremistycznych", "ksenofobicznych" i – jakżeby inaczej? – "antysemickich". Jak zauważył Stanisław Lem, "nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle postępować cierpliwie i metodycznie". A właśnie mamy do czynienia z bardzo metodycznymi działaniami naszych okupantów, w następstwie których w dyskursie publicznym już wkrótce słychać będzie wyłącznie "świergolenie", poprawne zarówno politycznie, etnicznie, jak i obyczajowo, niczym na budowie Kanału Białomorskiego. Nic dziwnego; mieszanina czerwieni i zieleni zawsze daje przecież kolor brunatny.
Stanisław Michalkiewicz
Niedawno ktoś zadał mi pytanie: "Myślisz, że w Polsce jest rzeczywiście tak źle, jak pokazują (w tv), myślisz, że tam się coś szykuje?".
Takie pytania padają od czasu do czasu, jednak dotarło do mnie, że tym razem, w tym momencie to pytanie nabiera jakby innego – mocniejszego znaczenia! A już zupełnie potwierdziło to ostatnie wydarzenie – "planowany atak na sejm i prezydenta". Media zachwycają się tym, jak niegdyś Kolumb odkrywając Indie, które Indiami nie były. Wtedy nie były. Dziś powoli cały świat staje się Indiami i Chinami, ale to już inna historia.
Wracając do planowanego zamachu: taki plan mnie nie dziwi zupełnie, a na pewno nie zaskakuje. Sam nieraz oglądając w telewizji, słuchając w radiu lub czytając w gazetach, co ci złodzieje wyprawiają z naszą krainą, rysowałem sobie różne drastyczne działania związane ze stajnią na Wiejskiej. No cóż, pomarzyć zawsze można. Co jednak mnie zaskoczyło, to fakt, że dopiero teraz ktoś chciał takie myśli urzeczywistnić.
Inną sprawą jest kwestia, czy naprawdę ktoś planował taki atak na poważnie, czy jest to po prostu kolejna prowokacja świń przy korycie. Dlaczego piszę o prowokacji, i to kolejnej? Proste – 11 Listopada, Święto Niepodległości naszego kraju... Cokolwiek by próbowały wpoić nam media publiczne (czytaj: media partyjne), jakkolwiek by tłumaczyła się policja i politycy, to i tak z setek amatorskich filmów zrobionych w czasie tych zajść przez zwykłych obywateli i zamieszczonych w Internecie widać wyraźnie – był rozkaz z góry, aby w czasie obchodów tego święta doszło do "zadymy". Policjanci w kominiarkach przebrani za chuliganów, rzucający do swoich kolegów kamieniami i racami, po to by dać tamtym zielone światło do zaatakowania pochodów. Wezwania na komisariaty wydane w całym kraju z datą 11 listopada dla różnych działaczy związanych z prawicą, i nie tylko, w celu wyjaśnienia jakichś wyssanych z palca historyjek. Zatrzymywania i przeszukiwania autobusów podążających do stolicy na obchody Święta Niepodległości, a nawet i bezprawne przeszukiwania pasażerów, w tym tzw. kontrole osobiste...
Bardzo mi się podobało pytanie do psiego wodza, które padło w czasie jednego z wywiadów w programie telewizyjnym po tych wszystkich zajściach, a brzmiało mniej więcej tak: "...a od kiedy policja stała się nagle tak pracowita, że w całym kraju zajęła się przesłuchiwaniami o błahostki, akurat w NIEDZIELĘ, i to w dodatku w ŚWIĘTO PAŃSTWOWE?!?".
Inne ciekawe hasło, które tam padło – szef policji: "Jeżeli chcecie spokoju na manifestacjach, to nie zapraszajcie bandytów!". Odpowiedź: "Zatem my was nie zapraszamy!!!". Zachowania policji i ich późniejsze tłumaczenie się z tego żywcem przypominają czasy bardzo zaawansowanej komuny. Czy doczekaliśmy się w Polsce właśnie takiej władzy?
Wpierw "trotyl", później wszechobecni "faszyści" z polskimi flagami w dłoniach (?!?), których należy natychmiast zdelegalizować (ONR, NOP, MW), a teraz terroryzm w wydaniu krajowym. Czemu to wszystko ma służyć? Której partii??? Lewicy czy prawicy? Premierowi czy prezydentowi? Odpowiem Wam krótko: im wszystkim!!!
By rządzić narodem należy, trzymać go "pod batem", ogłupiać, straszyć, skłócać, dzielić "jak wielogatunkowe bydło"! Bo kiedy naród się zjednoczy, to świniom z Wiejskiej nie pomogą nawet wszystkie zastępy psów do kupy wzięte! Nie będzie potrzebny ani trotyl, ani wybuchowy profesor chemii. Naród ruszy i z chlewu na Wiejskiej nie zostanie nawet kamień na kamieniu! A ludzi jest coraz trudniej skłócić aferami, ideologiami, religiami...
Po pierwsze, jest Internet, telefony komórkowe, błyskawiczny przepływ informacji, filmów ze zdarzeń. Powstają niezależne portale, radia, ogólnie media niekontrolowane koncesjami i zezwoleniami. Po drugie i najważniejsze: nasz naród zaczyna jednoczyć bardzo mocno to, nad czym nie ma kontroli żaden polityk. Naród jednoczy KRYZYS! Ludzie po prostu nie mają na chleb, na to by utrzymać dach nad głową, na ubrania dla swoich dzieci. To jest siła wyższa, a nawet najwyższa! Tu chodzi o podstawy bytu, a nie o to co powiedział Tusk Kaczyńskiemu, a Kaczyński Pawlakowi, albo kto jest "komunistą", a kto "faszystą"...
Więc czy w Polsce jest blisko, by jedna iskra rozpaliła wielki ogień? Świnie chcą teraz jechać po uczuciach narodu faktem, że ponoć szalony profesor chciał zgładzić większą część złodziei umownie zwanych "polskim rządem", i to zarówno tych "z lewa", tych "z prawa" i tych "pośrodku". A co na to naród, czy złapał się na ten haczyk? Oj, i tutaj wielka niespodzianka! Z ciekawości i dla zabawy postanowiłem przeprowadzić ankietę na moim fejsbukowym profilu: "CZY CHCIAŁBYŚ/CHCIAŁABYŚ, ABY PLANY WYSADZENIA SEJMU Z CAŁYM RZĄDEM DOSZŁY DO SKUTKU?" – TAK lub NIE.
Wśród swoich fejsbukowych znajomych mam najróżniejszych ludzi: młodszych, starszych, tych bardziej "na prawo" i tych "na lewo" oraz tych, co ponoć mają wszystko w wielkiej "D". Pewnie jesteście bardzo ciekawi wyniku? Proszę bardzo: w chwili pisania tego tekstu 100 proc. osób opowiedziało się na TAK. TAK, czyli niech spłonie ten złodziejski chlewik ze świniami w środku. Oczywiście i tę ankietę, podobnież jak mój artykuł, należy brać z przymrużeniem oka na zasadzie "pół żartem, pół serio" i bynajmniej nie ma najmniejszej potrzeby wysyłać za mną ABW ani innej ubecji, ale myślę, że ta ankieta mówi wiele na temat odczuć narodu w tej sprawie. Na portalach społecznościowych już powstają fankluby profesora! Zwłaszcza jeden przypadł mi do gustu: "Jestę przyjacielę Brunona K.", a najbardziej podobają mi się opisy na nim. Pozwalam sobie zacytować jeden z nich: "Po udanych produkcjach telewizyjnych »Matka Madzi« oraz »Matka Madzi II – Śliski kocyk« nadchodzi nowa opera mydlana zatytułowana »Przyjaciele Brunona K.«. Czy i tym razem produkcja TV odciągnie skutecznie uwagę Polaków od gospodarki i nieudolności rządu?" – nic dodać, nic ująć!
Media robią teraz z pana profesora świra i wroga publicznego numer jeden. Jednak obserwując wypowiedzi na portalach społecznościowych i rozmawiając z różnymi ludźmi, mogę śmiało stwierdzić, że dla "zwykłego obywatela" stał się on raczej postacią pozytywnego bohatera, niż tym czym prosiaczki chciałyby go zrobić. Stał się symbolem nadziei na zmianę i być może nawet tą ISKRĄ, a już na pewno iskrą by się stał, jeżeli ten (rzekomo) jego plan by doszedł do skutku...
Odpowiadając na pytanie mojego znajomego – TAK, wszyscy są gotowi, wszyscy mają dość, wszyscy czekają na jedno zdarzenie, jedną wypowiedź, jednego człowieka, który podniesie szablę i pogoni złodziejskie, zakłamane wieprze. Czy jest szansa, że kiedyś pojawi się nowy Piłsudski? A może wcześniej rozszarpie nas do reszty naród przez diabła wybrany na spółkę z niemiecko-francuską unią...
Walczyć o swoje z wami musimy
O pracę, ziemię, domy, rodziny
Zabierzcie mordy z telewizora
Do waszej du... dobrać się pora!
Nam wiele nie potrzeba
Żadnemu z nas do nieba
Wystarczy jedna iskra
By Trzecia Rzecz rozbłysła
PROLETARYAT – "Wystarczy iskra" (fragment)
Marcin K3 Talaga
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Widziane od końca: Prawda, pierwsza ofiara wojny
Napisał Andrzej KumorWychowałem się w PRL-u, czyli państwie, w którym każdy obywatel był świadomy, że rzeczywistość opisywana w gazetach, a jeszcze bardziej ta pokazywana w "Dzienniku Telewizyjnym" znacznie odbiega od tej, którą widzi za oknem. W peerelu świat telewizyjny był radosny, zło (imperializm) przegrywało, dobro (socjalizm) zwyciężało.
Niestety, w dzisiejszych czasach manipulacja informacją jest jednym z najczęściej stosowanych sposobów wpływania na ludzi. A z powodu coraz bardziej scentralizowanej własności środków przekazu, matrix rośnie w siłę.
Oto komentując wypowiedzi, jakie padły podczas Marszu Niepodległości, telewizja Polsat w 10. minucie programu przekazuje informację, że szef ONR stwierdził, iż: "dzisiejszy antysemityzm jest taki jak ten przed wojną". Tymczasem całość (oryginalnej) wypowiedzi wyglądała tak:
Całość dostępna po wykupieniu subskrypcji
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…