Teksty
Publicystyka. Felietony i artykuły.
Chyba wszystkie nadwiślańskie telewizje zaprezentowały niedawno receptę na wielomiesięczne kolejki do lekarzy specjalistów. Ponoć nasi południowi sąsiedzi problem rozwiązali skutecznie, wprowadzając dodatkowe opłaty za wizytę u lekarza, za wykupienie recepty oraz za pobyt w szpitalu. Konkluzja brzmiała: to działa, kolejek nie ma, naśladujcie!
Otóż jeśli w przekazie na temat systemu ochrony zdrowia nie pada wskaźnik precyzujący, ile publicznych pieniędzy trafia do danego systemu, to nie jest to żaden przekaz i żadna informacja, lecz zwyczajne łgarstwo. Nie było ani słowa także o tym, że ze środków publicznych Republika Czeska wydaje na leczenie swoich obywateli około ośmiu miliardów euro, czyli 7 procent PKB. Że "stare" państwa unijne przeznaczają na to samo średnio 9 procent (w wypadku Holandii, Francji czy Niemiec jest to nawet 12 procent PKB), tymczasem w wypadku Polski zaledwie 4,7. I mowa o procentach PKB, a nie liczbach bezwzględnych po pierwsze, a po drugie, że sektor publiczny stanowi główne źródło finansowania opieki zdrowotnej we wszystkich państwach europejskich oprócz Cypru.
Dostosować przyjęcia
"W takiej sytuacji, w systemie pieniędzy zawsze będzie za mało" – powiedziała przy jakiejś okazji prezes NFZ, Agnieszka Pachciarz, choć jej wypowiedź w serwisach informacyjnych w sumie pominięto. Podobnie jak tę, iż finansowanie opieki zdrowotnej z prywatnych ubezpieczeń odgrywa znaczącą rolę tylko w kilku europejskich państwach, przy czym najniższe jest w Holandii (6 proc.), Francji (7 proc.) oraz Wielkiej Brytanii (9 proc.).
Póki co, Polacy mają ograniczony dostęp do około dwustu świadczeń zdrowotnych, mimo gwarancji państwa, a jednym z największych i najbardziej wstydliwych problemów są kłopoty z szybkim diagnozowaniem chorób nowotworowych. Co w tych okolicznościach robią dyrekcje szpitali, gdy zaczyna brakować pieniędzy na leczenie? Otóż wielu dyrektorów zobowiązuje się "dostosowywać przyjęcia pacjentów do stopnia realizacji kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia". W konsekwencji wśród oddziałów, które zwykle już wczesną jesienią ograniczają bądź w ogóle wstrzymują przyjęcia tak zwanych planowych pacjentów, wymienia się diabetologię, alergologię, urologię, pulmunologię, okulistykę, ortopedię, chirurgię ogólną i naczyniową, ginekologię onkologiczną, neurochirurgię oraz laryngologię – to tylko najczęściej powtarzające się nazwy.
Oszczędność znaczy śmierć
Wedle informacji udzielanych mediom przez ordynatorów i dyrekcje szpitali, tak zwane nadwykonania na wymienionych oddziałach wynoszą od kilku do nawet kilkunastu procent budżetu danej placówki (w przeliczeniu na złotówki: od kilkuset tysięcy do kilkunastu milionów złotych). Oczywiście są też oddziały, które pacjentów przyjmować muszą. OIOM, anestezjologia i intensywna terapia dorosłych i dzieci, kardiologia czy kardiochirurgia dziecięca, położnictwo czy oddziały noworodkowe. Niemniej przekonywanie, że choremu z zagrożeniem życia lub z możliwością nagłego pogorszenia stanu zdrowia, pomoc zawsze jest udzielana, to jedno z większych kłamstw, jakim raczeni są Polacy. Ostatnio roczne dziecko zmarło, ponieważ jakiś lekarz (lekarz?) pożałował dziesięciu złotych na wykonanie podstawowego badania krwi, umożliwiającego postawienie prawidłowej diagnozy.
Albo weźmy taką informację: "W sytuacjach zagrażających życiu pacjenci są przyjmowani na bieżąco, ale szpital wprowadził trzystopniową kwalifikację chorych ze względu na stan zdrowia". Przecież to przypomina sytuację z czasów wojny. Wówczas rannych również dzielono na trzy grupy. Do pierwszej kwalifikowano lekko draśniętych, czyli tych, którzy na pomoc mogli jeszcze poczekać. Do grupy drugiej zaliczano takich, którym życie może uratować wyłącznie natychmiastowa pomoc. I wreszcie do grupy trzeciej "wpisywano" ofiary, którym ze względu na skalę obrażeń żadna pomoc nie mogła już życia uratować. Pomagano tylko dwóm pierwszym grupom.
To nie my, to lwy
Sytuacja w polskim systemie ochrony zdrowia pogarsza się od lat. Długi placówek ciągle rosną – dziś sięgają jedenastu miliardów złotych, paraliżując szpitale, którym dostawcy odmawiają świadczeń, wręcz dostarczania czegokolwiek, poczynając od energii elektrycznej, a kończąc na lekach i żywności. Tymczasem od 2013 zacznie się przekształcanie szpitali w spółki prawa handlowego. Czego następstwem będzie prywatyzacja – albowiem mało który samorząd znajdzie środki na pokrycie tak zwanych ich "strat bilansowych" z końca roku bieżącego (do czego zobowiązuje je ustawa) – nie mówiąc o środkach niezbędnych na inwestycje w ludzi czy sprzęt medyczny.
Bolesław Piecha, lekarz i były minister zdrowia, nazywa rzeczy po imieniu, twierdząc, że obecna ekipa rządowa ogranicza odpowiedzialność za dramatyczny stan rzeczy "wyłącznie do nadzorowania zbierania składki zdrowotnej. Resztę puszcza samopas, oddaje przedsiębiorstwom, którymi będą szpitale zorganizowane w spółki akcyjne lub spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. (...) Skutkiem będzie ogromny chaos". Piecha dodaje: "Nigdzie na świecie nie jest to puszczone tak samopas. Nasz rząd się uparł, by umyć ręce, by powiedzieć – to nie my jesteśmy odpowiedzialni".
•••
Do czego doprowadzi traktowanie szpitali jak spółek prawa handlowego, za czym idzie swobodny handel akcjami takich spółek? Jeszcze raz Bolesław Piecha: "Odnoszę wrażenie, że o ten handel przede wszystkim chodzi. To jest droga, już otwarta, do prywatyzacji służby zdrowia. To jest to kręcenie lodów w służbie zdrowia, o którym przed wyborami 2007 roku mówiła posłanka PO Beata Sawicka".
Tak jest. O to właśnie chodzi.
Krzysztof Ligęza
www.myslozbrodnik.pl
Czy to jest triumf kapitalizmu, że chińskie przedsiębiorstwa państwowe wykupują kanadyjskie prywatne, czy też jest to ten "sznurek", na którym komuniści (w tym wypadku chińscy) nas powieszą? Zgoda Kanady (ponoć jednorazowa) na wykupienie jednej z największych firm eksploatujących roponośne łupki bitumiczne świadczy o kilku sprawach na raz.
Po pierwsze, siła perswazji pieniądza – kilkunastu miliardów dolarów – jest olbrzymia, nawet jeśli jest to pieniądz kreowany z niczego za miedzą, po drugie, że Kanada mimo deklaracji obecnego rządu – jak wiadomo rządy w "demokracjach" zmieniają się jak rękawiczki – pozwoliła Chińczykom włożyć nogę w nasze drzwi.
Interesy firmy wydobywczej CNOOC przekładają się stuprocentowo na interesy właściciela, czyli komunistycznego państwa chińskiego.Wpuszczenie tych interesów na kanadyjską północ dobrze nie wróży. W Europie podobnym taranem energetyczno-politycznym jest Gazprom. Chińczycy nie działają z perspektywą 4 czy 6 lat, lecz 20. A taką perspektywę tutejsze rządy mają całkowicie poza radarem. Trzeba więc pogodzić się z myślą, że nadchodzą Chińczycy – ławą.
•••
Wszyscy szybko się o tym przekonamy, sądząc chociażby po ogłoszonym w poniedziałek w polonijnej firmie Cyclone nowym programie imigracyjnym, który pozwala na szybką ścieżkę imigracyjną dla ludzi z fachem w ręku – czyli robotników wykwalifikowanych.
Chociaż minister imigracji Kenney objeżdżał ostatnio zachodnioeuropejskie kraje w poszukiwaniu chętnych na imigrację szybko asymilujących się robotników wschodnioeuropejskich, to idę o zakład, że największą grupą, która z programu skorzysta, głównie z powodu drastycznego obniżenia wymaganego progu kwalifikacji językowych, będą Azjaci, najpewniej Chińczycy.
To przecież właśnie oni już dzisiaj ściągają tłumnie do kanadyjskich kopalni, tak jak zjeżdżają do zakładów wydobywczych w Mongolii czy na Syberii. Jeśli jeszcze dodatkowo właścicielami tychże przedsiębiorstw będą chińskie firmy państwowe, możemy się spodziewać poważnej ekspansji chińszczyzny. Wygląda na to, że przeciwdziałanie tym tendencjom przypomina zawracanie Jangcy kijem. Demografii nic nie pokona. A Nexen daje precedens.
•••
Nawiasem mówiąc, władze federalne, z jednej strony, zgadzają się na przejęcie prywatnej firmy przez obce państwo, a z drugiej, nie robią nic, by kanadyjską ropę dostarczyć nam do domu. Kanadyjska nafta wciąż jest o kilkadziesiąt procent tańsza niż mogłaby być, a to za sprawą rurociągowego zakorkowania – nie ma jej jak szybko i sprawnie dostarczać ani na południe do rafineryjnego centrum w Teksasie – z powodów ekologicznych padł projekt szerokiej rury – ani na wschód do kanadyjskiego serca gospodarczego w Ontario, ani nawet na zachód ku brzegom Pacyfiku. Kanadyjska nafta mogłaby zaspokajać potrzeby energetyczne Ameryki Północnej – tylko wówczas strategiczne interesy USA w rejonie Bliskiego Wschodu uległyby osłabieniu...
•••
Zamach na Panią Jasnogórską dokonany rzekomo z pobudek religijnych przez przeciwnika "kultu obrazów" powinien skłonić polskich pasterzy do wyjaśnień, bo analfabeci religijni gotowi przyjąć za dobrą monetę, iż rzeczywiście katolicy bałwochwalczo czczą obrazy.
Jasna Góra to serce Polski, fakt,że ktoś chciał w to serce ugodzić, to znak naszych czasów. Kto choć raz był na Jasnej Górze, ten wie, że tam odnajdujemy naszą tożsamość; to tam podskórnie wiemy, po co urodziliśmy się Polakami.
Dlatego jeżdżąc z dziećmi czy wnukami do Polski, nie pomijajmy sanktuarium, bo tam jest oś, wokół której obraca się odwieczna Polska.
•••
Nowy wspaniały świat nadciąga milowymi krokami. Niedługo o odłączeniu aparatury podtrzymującej życie będziemy decydowali nie tylko w przypadku, gdy nastąpiła śmierć mózgu, ale też w przypadku osób, u których – jak to określono – istnieją resztki świadomości. Wszystko wskazuje na to, że te "resztki" będziemy mogli w majestacie prawa zgasić niczym niedopałek papierosa.
Jednym z argumentów na rzecz takiego postępowania jest fakt, że owi chorzy z minimalną świadomością zabierają i wyczerpują cenne środki służby zdrowia, które można by przeznaczyć na przywracanie życia "zdrowszym". Co ja mówię "my będziemy", nie żadni "my", tylko oni – "lekarze". Rodzina nie będzie miała nic do powiedzenia.
Odległa przyszłość? Nie! Sprawa przed kanadyjskim Sądem Najwyższym.
Andrzej Kumor
Mississauga
Już w Mińsku na Głównej Poczcie jest stoisko z kartkami świątecznymi, w tym z Matką Boską i Dzieciątkiem. Dodam, że znaczek na kartkę do USA czy Kanady kosztuje nie dolara, a 70 centów.
Tu i tam w witrynach sklepowych są bożonarodzeniowe dekoracje i stawiają choinki. Na głównych placach postawią wysokie stelaże, na których ustawia się małe choinki i tak powstają wysokie drzewka bożonarodzeniowe. Już zaczynają pokazywać się w telewizji Mikołaje.
Gdzie bór, gdzie las?
Różne oddziały IPN publikują ciekawe materiały na temat zbrodni UB. Niestety, to są różne fragmenty, a dotąd nie było zbiorczego dzieła pt. "Czarna księga PRL-u", gdzie by podano sumarycznie, co słudzy komuny w Polsce wyrabiali.
Kto wie, że wszyscy czterej wiceministrowie MBP byli Żydami. Wszyscy, prócz jednego, komendanci wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa oraz wszyscy dyrektorzy departamentów, ich zastępcy itd. Kto opisze ten bór?
Ilu w tym czasie zginęło bardzo wartościowych ludzi, inżynierów, lekarzy, przedsiębiorców, prawników... Jeszcze ilu, zamiast odbudowywać kraj, siedziało latami w więzieniach. Ba, kto wie, że jeszcze w 1953 r. z Polski wysyłano rodaków na Sybir. Kto opisze szczegółowo ten las?
Zapomniany autor
Bożyszczem przedwojennej, a zwłaszcza powojennej Warszawy był pisarz Wiech Wiechecki, który ma pasaż za Domami Centrum. W 1949 r. publikował on w "Przekroju" bardzo śmieszne opowiadania pt. "Wykłady historii pana Pieczka". W owych latach Tata nam je czytał. Po przyjeździe do Warszawy postaram się je odnaleźć i redakcji przysłać, a teraz o tym piszę, bym sam tego zrobić nie zapomniał.
Kto ważniejszy
Za rok z pompą i paradą zostanie w Warszawie za 400 mln zł otwarte Muzeum Historii Żydów Polskich, ale dotąd nie otwarto Muzeum Marszałka Piłsudskiego w Sulejówku i, jak dobrze pójdzie, nie będzie ono gotowe nawet do 2016 roku. Oto kto rządzi w III RP.
Stracona okazja
200. rocznica rosyjskiej kampanii Napoleona miała być wielką okazją promocji Białorusi, ale jak Kołchoźnik jest bojkotowany, to niewiele się stało. Były tylko uroczystości nad Berezyną i kłamliwe wzmianki tu i tam.
Na kim się oprzeć
Nikomu nie trzeba klarować, że elita III RP jest "wspaniała". Nagminne są afery, korupcja i nadużywanie władzy, nie mówiąc już o dziwnych powtarzających się samobójstwach. Problem jest, że obecna elita jest fatalna, ale skąd wziąć nową?
Bohater USA
Mało kto z rodaków wie o istnieniu Haymana Solomona, który urodził się w Lesznie Wielkopolskim.
Wyemigrował do Ameryki, gdzie osiedlił się w Filadelfii i był bankierem. Był też zwolennikiem Waszyngtona i innych wielkich ludzi, jak Beniamin Franklin, którzy walczyli o wolność amerykańskich kolonii. On potrafił wspomagać rewolucję, organizując dla niej pieniądze, i zapewne też znał Kościuszkę, który nie raz przewinął się przez jego miasto.
Małe pytanie
Nie trzeba nikomu przypominać, że w Polsce padło wiele wielkich przedsiębiorstw, choćby na warszawskiej Woli już brak Zakładów Radiowych Kasprzaka, Fabryki Koparek im. Waryńskiego, Zakładów Metalowych Świerczewskiego. Zmarły nienaturalną śmiercią Huta Warszawa i FSO. Można tak wliczać dość długo, ale "jakoś" nikt tego nie dokonał. Pytam, czemu?
Galimatias
Na imprezach patriotycznych w Polsce można kupić książki Henryka Pająka, który był w PRL-u oficerem i pracował w wydawnictwach MON. Teraz w Lublinie ma drukarnię oraz wydaje co najmniej raz w roku grubawe książki opisujące skandale w III RP.
Mówiąc szczerze, nigdy tych książek po 40 zł nie kupowałem, ale przypadkowo na YouTube widziałem jego wystąpienie w Łodzi w 2010 r., gdzie podawał "zalecenia" od żydowskiej katolickożerczej loży B'nai B'rith, jakie dostali bracia Kaczyńscy. "Doradzono" bliźniakom, by pozbyli się sojuszników – Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin – w 2006 r. poprzez rozwiązanie Sejmu.
Chcąc poznać ten tekst, zakupiłem jego książkę pt. "Dwa pogrzeby, jeden wstyd". Ale tych zaleceń nie znalazłem, więc nawet zadzwoniłem do autora, prosząc, by mi je przysłał.
W pierwszym rozdziale tej książki pisze z sympatią o malarzu E. Niewiadomskim, mordercy prezydenta Narutowicza. "Zapomina" dodać, że Narutowicz był to światowej sławy konstruktor zapór wodnych i elektrowni. Hojnie łożył na polskie ofiary wojny, a w 1919 r., powrócił z Zurychu do Warszawy, gdzie był ministrem robót publicznych i spraw zagranicznych.
Dalej pisze o Marszałku Piłsudskim moc półprawd, jak że tragedią była "operacja kijowska". Wyraźnie nie wie lub gorzej, nie chce wiedzieć, że Marszałek miał informacje z rozszyfrowanych korespondencji Krasnej Armii, że od grudnia 1918 r. Sowieci przygotowują najazd na Polskę. Jego kryptonimem było "Operacja Wisła". Marszałek, podobnie jak w 1941 r. Hitler, uprzedził natarcie wroga o dwa tygodnie. Dalej pisze, że w zamachu majowym zginęło około 500 ludzi, choć są konkretne dane, że dokładnie 365, ale nie dodaje, że po zamachu Sejm chciał wybrać Marszałka na prezydenta. Czy walka z pamięcią, czy jak kto woli mitem, Marszałka coś Polakom daje?
Gorzej – pan Pająk, pisząc półprawdy o Marszałku, podważa to, co pisze dalej o braciach Kaczyńskich. Powinien był tę część książki sobie darować.
Znacznie bardziej ciekawa i aktualna jest druga część, gdzie autor nie pozostawia suchej nitki na bliźniakach, którzy zaczęli karierę od KOR-u, którego wódz Lipski był częstym gościem ich matki, bo nawet pracowali razem w Instytucie Badań Literackich. Pan Pająk wskazuje, jak bardzo byli prożydowscy oraz jak skutecznie rozbijali prawicę.
Osobno autor "przykłada" Czesławowi Miłoszowi, który "tymczasowo" spoczywa na Skałce w Krakowie, a jak się weźmie pod uwagę jego liczne antypolskie wypowiedzi, to na pewno na to nie zasługuje.
Dobra reklama
Stanisław Szuszkiewicz, były marszałek parlamentu Białorusi, napisał książkę i chciał ją wydać w Mińsku. Był wydawca, ale doń przyszedł pewien człowiek i zapowiedział, że firma nie wyda po tym żadnej innej książki, więc zrezygnował. Teraz książka ukazała się w Moskwie i zapewne niejeden będzie ją na Białoruś szmuglował i dobrze na tym zarabiał.
Jacy wandale!
W zeszłą sobotę grupa działaczy opozycji postawiła na cmentarzu na Kuropatach krzyż ku pamięci polskich oficerów, zapewne zgładzonych w Mińsku, z tzw. listy białoruskiej. W poniedziałek okazało się, że krzyż przepadł. Pytanie, kto to zrobił: czy zwykli zbieracze złomu, czy bezpieka?
Panika?
Jak wielu wie, odczytany kalendarz Majów kończy się 20 grudnia 2012 r. i bardzo wiele osób w USA, a nawet w Rosji spodziewa się 21 grudnia kataklizmu. Problemem zajmują się już władze USA i Rosji.
Nie jestem pewien, czy on nastąpi, ale jest polecenie, by w tę zimną noc zasłonić okna czarną materią, mieć gromnice i wodę święconą oraz być w stanie łaski uświęcającej. Jak będzie kataklizm, z którego obronną ręką ma wyjść Polska, to nie wolno nikogo wpuszczać do domu. Złe duchy będą próbowały udawać członków rodziny, ba, podobno trzeba nawet wsadzić watę w dziurkę od klucza, by złe duchy się do nas nie dostały. Ci, co będą na zewnątrz domów, zginą i potem ponad dwa dni aniołowie będą usuwali ich ciała. Wreszcie wyjdzie słońce i ocaleni wyjdą z domów i będą się cieszyć.
Cudowne dane
Gdzie się da, prasa i Internet służby prezydenta Białorusi podają, że krajowa średnia miesięczna pensja wynosi już 600 dolarów. Niestety boleję, bo tak nie jest. Okazuje się, że średnia w Bibliotece Narodowej, gdzie pracuje moja żona i z 500 ludzi, wynosi 250 zielonych, czyli tylko 40 proc. tego, co oficjalna średnia krajowa.
Drobiazgi
W czasie mej nieobecności uruchomiono w Mińsku trzy nowe stacje metra na linii wschód-zachód, która prowadzi do dzielnicy południowo-zachodniej, gdzie są ulice jak bulwar Prawdy czy bulwar Izwiestii oraz Akademia Medyczna. Pojechałem przekonać się, jak wyglądają stacje. Zupełnie elegancko, a nawet w godzinach przed szczytem było sporo pasażerów wysiadających i wsiadających na końcowej stacji.
Tydzień potem był wielki bal w pałacu Radziwiłłów w Nieświeżu. Tańczyły pary z Ukrainy, Niemiec, Rosji, Irlandii oraz Białorusi, ale nie z Polski i, jak widać, nie zaproszono tam Radziwiłłów, choć mimo mych starań byli na otwarciu zamku dla zwiedzających.
Wreszcie spory śnieg na Białorusi, ale jeszcze nie ma tragedii, jaka była w Rosji, gdzie na drodze ze stolicy do Petersburga na cztery dni zablokowana była trasa. Przy okazji można było skonstatować, że trasa przez Białoruś od Brześcia do Orszy jest jak w Kanadzie z Toronto do Buffalo, a trasa między dwoma najważniejszymi miastami Rosji nie ma rozdzielonych pasów, jak powinna mieć autostrada.
We wtorek prezydent odleciał swym nowym boeingiem 767 do stolicy Tadżykistanu na doroczne spotkanie głów jedenastu państw byłego ZSRS, gdzie władcy kolejno ściskali się, a potem obradowali nad wieloma wspólnymi problemami. W przyszłym roku przewodniczącym tego zgromadzenia będzie Prezydent Białorusi.
Aleksander graf Pruszyński
Mińsk/Warszawa
Na wielu portalach patriotycznych wiszą reklamy zachęcające do udziału w organizowanym przez PiS marszu Wolności, Solidarności i Niepodległości. Marsz ten może być odbierany jako bezczelna hucpa, jako chęć pasożytowania na niezdolności części Polaków do myślenia w kategoriach związku przyczyn i skutków.
13 grudnia 2007 przyjęty został Traktat lizboński. Był to kolejny dokument na drodze likwidacji niepodległości i suwerenności Polski. Między innymi na jego podstawie głupie i szkodliwe przepisy Unii Europejskiej stały się ważniejsze od prawa polskiego. Polacy utracili możliwość decydowania o swoim losie. Przyjęcie Traktatu lizbońskiego było jednym z elementów procesu likwidowania demokracji w Polsce. W klasycznym modelu demokracji o Polsce powinni móc decydować Polacy za pośrednictwem wyborów czy referendów. Dziś Polacy nie mają realnej możliwości skutecznego wypowiadania się o swoim losie i losie swojego kraju. Cała władza nad Polską i Polakami leży w rękach Unii Europejskiej. Zamiast pełni decydowania, mamy możliwość współdecydowania w niewielkim stopniu. Tak jakbyśmy z prywatnego domu, który jest nasza własnością, przenieśli się do kibucu.
Unia Europejska już od dziesięcioleci była i jest konkretnym lewicowym tworem. Lewicową antyutopią. Kolektorem dla socjalizmu, fiskalizmu, ingerencji biurokracji we wszystkie dziedziny życia, walki z tradycją, antyklerykalizmu, promocji dewiacji seksualnych, akceptacji komunizmu, upowszechniania mordowania nienarodzonych dzieci. Innej Unii Europejskiej nie było, nie ma i nie będzie. Kto popierał integrację, to albo nie miał pojęcia, co robi, albo świadomie popierał Unię Europejską jako formę pełzającej rewolucji bolszewickiej. Jak zawsze w wypadku lewicowych pomysłów, skutkiem integracji Polski z Unią Europejską stała się masowa pauperyzacja, kryzys, deficyt budżetowy, bezrobocie, gigantyczne zadłużenie i marnowanie gigantycznych pieniędzy na nikomu niepotrzebne, generujące gigantyczne zadłużenie i straty, inwestycje.
Prezydent Polski Lech Kaczyński zhańbił się, podpisując Traktat lizboński i stając się tym samym jednym z wielkich architektów likwidacji niepodległości i suwerenności Polski, budowy Unii Europejskiej. Jego partia ten haniebny czyn uznała za swój największy sukces polityczny. I dziś partia ta idzie w marszu wolności i niepodległości. Maszeruje w imię wartości, które sama odrzuciła, wspierając integrację z Unią Europejską.
Zapewne zwolennicy PiS swoje hucpiarstwo potrafią zgrabnie zracjonalizować. Zapewne bardzo przekonująco mogą głosić, że współcześnie zmieniła się definicja wolności i niepodległości. Że w ramach Unii Europejskiej można najlepiej realizować wolność, suwerenność i niepodległość. Że kto nie z nimi, ten pachołek PO i ruski agent, pomimo że w kwestii integracji z Unią Europejską, czyli w kwestii w 90 proc. warunkującej rzeczywistość III RP, PiS ma identyczne z PO poglądy. I pewnie mnóstwo ludzi posiadających krótką pamięć tę argumentację kupi. Mnie trudno przełknąć propagandę traktującą mnie jak sklerotyka lub idiotę. Ta argumentacja nie jest dla mnie nowa. Doskonale pamiętam ją z końca PRL. Wówczas to działacze PZPR identycznie uzasadniali podporządkowanie PRL ZSRS. Też padały argumenty o konieczności dziejowej, realizmie politycznym, gwarancjach bezpieczeństwa, interesie gospodarczym, pomocy Wielkiego Brata. I nawet kostium patriotyczny był podobny. Jaruzelski może nie machał krzyżem, ale z to epatował biało-czerwoną flagą, Mazurkiem Dąbrowskiego i wojskową oficerską rogatywką. I jak dzisiaj, te symbole były używane wbrew temu, co rzeczywiście symbolizują. Podporządkowanie Polski ZSRS czy UE wbrew deklaracjom osób popierających taką sytuację nie było ani nie jest wyrazem patriotyzmu ani odpowiedzialności. Takie przekonanie było i jest przeszkodą dla niepodległości i suwerenności. Dla budowy dobrobytu w Polsce. Opierało się na kłamstwie i przemocy.
Jan Bodakowski
Warszawa
Antoni Słonimski przy jakiejś okazji wspomniał, jak to w umysłach ludzi prostych dawne kulty łączą się z nowymi, ilustrując to spostrzeżenie przykładem swojej "pomocy domowej", która "w czynie pierwszomajowym" udekorowała kwiatami podwórkową kapliczkę Matki Boskiej. Wszystko wskazuje na to, że z podobnym procesem stykamy się w Polsce dzisiaj, i to na skalę masową. Oto w przeddzień kolejnej rocznicy stanu wojennego, nie tylko w Belwederze, ale również w oknach gmachu Kancelarii Premiera pojawiły się zapalone świece.
Ta nowa, świecka tradycja, która oczywiście budzi kontrowersje, zwłaszcza w środowiskach, co to na stanie wojennym nie tylko skorzystały, ale nawet się obłowiły, łączy się niepostrzeżenie z bardzo starą tradycją religijną, mianowicie z żydowskim świętem Chanuki. Święto to zostało ustanowione na pamiątkę zwycięstwa Żydów nad Antiochem Epifanesem, który nakazał umieścić w świątyni jerozolimskiej posąg Zeusa, znieść obrzezanie i szabaty i jeść zabronione przez zakon mojżeszowy potrawy. Rozporządzenia te wywołały bunt, tzw. powstanie Machabeuszów, którzy podjęli próbę skorzystania z protekcji Rzymu. Antioch Epifanes już raz nadział się na rzymską potęgę, kiedy to wysłannik rzymskiego senatu Gajusz Popiliusz zażądał od niego wycofania armii z Egiptu. – Pomyślę nad tym – odpowiedział Antioch – ale wtedy Popiliusz nakreślił wokół niego laską koło i oświadczył mu stanowczym tonem: zanim wyjdziesz z tego koła, musisz mi powiedzieć, co mam donieść senatowi. Zmieszany Antioch odpowiedział: spełnię wolę senatu. Tedy i teraz Rzym wprawdzie nie okazał Machabeuszom jakiejś wydatnej pomocy, ale wystarczyła sama wieść o rzymskiej protekcji, by powstanie zakończyło się sukcesem, uwieńczonym założeniem w Judei dynastii Hasmoneuszów. Inna sprawa, że miejsce początkowej sympatii Żydów do Rzymu z czasem zajęła niechęć, a nawet nieprzejednana nienawiść. Ale to pojawiło się znacznie później, natomiast zwycięstwo powstańców miało zostać potwierdzone cudem; zapalona świeca nie wiedzieć czemu płonęła aż osiem dni.
Więc i teraz, zanim w oknach Belwederu i gmachu Kancelarii Premiera pojawiły się świece zapalone z okazji rocznicy stanu wojennego, kilka dni wcześniej na placu Grzybowskim zapalone zostały świece chanukowe. Nie tylko zresztą tam – bo wkrótce chanukowe światła zapłonęły w Belwederze, a także – w Sejmie, w obecności wszystkich marszałków. Ciekawe, że w ceremonii tej wzięła udział również pani wicemarszałek Wanda Nowicka z Ruchu Palikota, który nie tylko z wielką stanowczością domaga się usunięcia krzyża z sali plenarnej Sejmu, ale również znalazł słowa zrozumienia dla próby zniszczenia Obrazu Jasnogórskiego – że to niby taki "protest przeciwko bałwochwalstwu".
Najwyraźniej i biłgorajski filozof, i jego dziwnie osobliwa trzódka wiedzą, nie tylko z jakiego klucza wypada jej śpiewać, ale również – a może przede wszystkim – co może ją "razić", a co pod żadnym pozorem "razić" jej nie może; w jakich obrzędach religijnych w imię "świeckości państwa" uczestniczyć dygnitarzom nie wolno, a w jakich nie tylko wolno, ale nawet powinni. W tej sytuacji nie można wykluczyć, że te dwie tradycje w umysłach ludzi postępowych z czasem się ze sobą połączą i z okazji rocznicy stanu wojennego w naszym nieszczęśliwym kraju będą zapalane już jedynie słuszne świece chanukowe.
Oczywiście w Sejmie Umiłowani Przywódcy nie tylko obchodzą Chanukę, ale również pracują dla dobra ukochanej Ojczyzny. Chodzi oczywiście o uchwalenie ustawy budżetowej, według której dochody państwa mają wynieść 299 mld, podczas gdy wydatki – 334 mld. Znaczy – Umiłowani Przywódcy po staremu podtrzymują iluzję płynności finansowej państwa za cenę wpędzania obywateli w coraz głębszą niewolę u lichwiarskiej międzynarodówki i tylko wprowadzając nowy sposób liczenia długu i kosztów jego obsługi (teoretycznie 43,5 mld zł), próbują humanitarnie chociaż trochę złagodzić ponury obraz sytuacji.
Nawiasem mówiąc, dziwnie osobliwa trzódka posła Palikota zaproponowała do ustawy budżetowej ponad 5 tysięcy poprawek – ale pomysł ten został zablokowany przez jedną poprawkę zaproponowaną przez klub Platformy Obywatelskiej. Od razu widać, że biłgorajski filozof, nie mówiąc już o jego dziwnie osobliwej trzódce, prochu nie wymyśli, że jest mocny wyłącznie w gębie. Chodziło mu mianowicie o przesuwanie środków z Funduszu Kościelnego na specjalną rezerwę budżetową, z której finansowane byłyby zapłodnienia w szklance, na jakie szalenie snobują się wyzwolone lwice z Salonu. Ale PO to zablokowała, co stanowi nieomylny znak, że razwiedka nie życzy sobie, by wojny z Kościołem wszczynali według swego widzimisię jacyś biłgorajscy filozofowie. Jeśli już – to ona sama zdecyduje – kiedy i jak długo.
W tej sytuacji cała – a w każdym razie – znaczna część politycznej działalności musi przesuwać się już wyłącznie w sferę symboliczną i stąd, zanim nasz nieszczęśliwy kraj pogrąży się w świątecznej nirwanie, przejdą przezeń marsze i kontrmarsze.
13 grudnia ulicami Warszawy przeszedł Marsz Wolności, Sprawiedliwości i Niepodległości. Organizatorem tego Marszu było Prawo i Sprawiedliwość i nietrudno się domyślić, iż jest to próba przelicytowania Marszu Niepodległości z 11 listopada. Warto przypomnieć, że o ile tamten Marsz odbywał się z udziałem policyjnych prowokatorów w kominiarkach, o tyle 13 grudnia policja żadnych prowokatorów w kominiarkach miała nie przysyłać. Ale bo też tamten Marsz organizowali "faszyści", podczas gdy ten – szacowne ugrupowanie parlamentarne, jednocześnie popierające Anschluss i maszerujące dla Niepodległości. Czegóż chcieć więcej?
Wydaje się, że polityka, zwłaszcza w naszym nieszczęśliwym kraju, niepostrzeżenie staje się jedną z gałęzi przemysłu rozrywkowego. Świadczy o tym również pomysł pikiety, którą postępactwo zamierza zorganizować 16 grudnia pod budynkiem Zachęty w Warszawie, gdzie w swoim czasie przez Eligiusza Niewiadomskiego zastrzelony został prezydent Gabriel Narutowicz. Jednym z animatorów pikiety jest przywódca tubylczych sodomitów, poseł dziwnie osobliwej trzódki biłgorajskiego filozofa, Robert Biedroń. Biedny prezydent Narutowicz chyba w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, że stanie się ikoną sodomitów i gomorytek – ale połączenia dawnych kultów z kultami nowymi bywają niekiedy nieoczekiwane i dziwaczne.
Stanisław Michalkiewicz
Warszawa
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…